Skocz do zawartości

Doktorat - ktoś robił?


Rekomendowane odpowiedzi

Bracia.

Parę dni temu rzucił Mi do przemyślenia temat doktoratu mój dobry kolega jeszcze z czasów studenckich. Doktorat na Politechnice. Jeśli chodzi o karierę zawodową to mógłby Mi on przynieść w przyszłości awanse/ profity/ rozwój, ale nawet jak nie przyniósłby Mi awansu w pracy to dałby możliwość dodatkowego zarobkowania ( praca na uczelni) . Minusem jest to że sam przewód troszkę trwa no i byłby robiony ok 400 km od domu a wiadomo trzeba prowadzić zajęcia ze studentami, badania, publikacje itp. W związku z powyższym moje pytanie brzmi: robił ktoś z Was doktorat? Może ktoś w rodzinie? Warto? Bo myśli mam mieszane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Bumber napisał(a):

Bracia.

Parę dni temu rzucił Mi do przemyślenia temat doktoratu mój dobry kolega jeszcze z czasów studenckich. Doktorat na Politechnice. Jeśli chodzi o karierę zawodową to mógłby Mi on przynieść w przyszłości awanse/ profity/ rozwój, ale nawet jak nie przyniósłby Mi awansu w pracy to dałby możliwość dodatkowego zarobkowania ( praca na uczelni) . Minusem jest to że sam przewód troszkę trwa no i byłby robiony ok 400 km od domu a wiadomo trzeba prowadzić zajęcia ze studentami, badania, publikacje itp. W związku z powyższym moje pytanie brzmi: robił ktoś z Was doktorat? Może ktoś w rodzinie? Warto? Bo myśli mam mieszane.

 

Ja swojego czasu, zaraz po studiach, myślałem o tym, tym bardziej, że dostałem wtedy taką propozycję od jednego z wykładowców (był chętny, żeby mnie "wziąć pod swoje skrzydła" podczas doktoratu). Ostatecznie na doktorat nie poszedłem i nie żałuję, bo w międzyczasie moja kariera zawodowa się rozwinęła w bardzo dobrym kierunku, doktorat raczej by mi nie pomógł. 

 

Pracuję w branży IT i szczerze mówiąc, raczej się to nie opłaca, bo liczy się bardziej doświadczenie, ewentualnie prestiżowe certyfikaty branżowe. Gdybym pracował w Data Science, to pewnie bym rozważył, bo tam chętniej zatrudniają "naukowców" i ten doktorat jest mile widziany, nawet widnieje w ofertach pracy. 

 

Rozważyłbym na Twoim miejscu wszystkie "za" i "przeciw", bo to na prawdę będzie kosztowało mnóstwo czasu, pieniędzy i poświęcenia. Nie wiem, czy dodatkowa posada na uczelni będzie w stanie to zrekompensować, może w dłuższej perspektywie. Nie uważam również, że doktorat czyni z człowieka kogoś lepszego, czy bardziej wykształconego. W dzisiejszych czasach powoli umiera mit studiów, coraz mniej ludzi się na nie decyduje, za dużo wykształciliśmy w tym kraju magistrów i doktorów. 

 

Ja bym zrobił na Twoim miejscu czystą kalkulację, na zasadzie "co ja z tego będę miał". Jeśli istnieją jakieś mniej uciążliwe opcje do rozwoju zawodowego, to może warto je rozważyć zamiast doktoratu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Maurycy napisał(a):

Rozważyłbym na Twoim miejscu wszystkie "za" i "przeciw", bo to na prawdę będzie kosztowało mnóstwo czasu, pieniędzy i poświęcenia. Nie wiem, czy dodatkowa posada na uczelni będzie w stanie to zrekompensować, może w dłuższej perspektywie. Nie uważam również, że doktorat czyni z człowieka kogoś lepszego, czy bardziej wykształconego. W dzisiejszych czasach powoli umiera mit studiów, coraz mniej ludzi się na nie decyduje, za dużo wykształciliśmy w tym kraju magistrów i doktorów. 

 

Ja bym zrobił na Twoim miejscu czystą kalkulację, na zasadzie "co ja z tego będę miał". Jeśli istnieją jakieś mniej uciążliwe opcje do rozwoju zawodowego, to może warto je rozważyć zamiast doktoratu. 

Wiem doskonale że nie dyplom czyni człowieka mądrym. W mojej pracy tytuł trochę znaczy i jak tak patrzę po niektórych "mundrych"  to dochodzę do wniosku że średnio wyszkolony owczarek niemiecki więcej by wiedział i rozumiał niż Pan inżynier u Mnie w pracy. Cóż takie czasy.

20 minut temu, Obliteraror napisał(a):

Tak, mój szwagier ;) Ale wątroba nie mięso, szwagier nie rodzina, jak to mówią.

 

Czy się wyjątkowo mądrzejszy przez to zrobił, to raczej niekoniecznie.

Co do Twojego szwagra. Pamiętasz może czy na coś się skarżył bezsensowne procedury czy coś, może rzucanie kłód pod nogi przez promotorów. Generalnie lubię wyzwania i jestem w stanie podjąć ryzyko, z drugiej strony jak sobie pomyślę ze zejdzie to trochę czasu a i poświęceń sporo to zaczynam to mocniej kalkulować.

 

No i wiem doskonale że 30 lat temu tytuł inżyniera mieli nieliczni i dużo on znaczył, tych doktorów też w sumie teraz troszkę produkują i może być tak że za 10- 20 lat będzie tyle znaczył co mgr po Wyższej Szkole Osuszania Bagien

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja czekam na opinię @Mosze Red. Często w takich tematach ma ciekawe spostrzeżenia.

Dobrze, że ten temat wypłynął. Mam mgr inż. z nauk ścisłych o kierunku inżynieryjnym. Generalnie nie potrzebuję lepszego wykształcenia, mimo to od jakiegoś czasu zastanawiam się nad doktoratem (coś z obszaru moich zainteresowań/pasji) ale bardziej jako coś co zrobił bym sam dla siebie, dla własnej satysfakcji, a nie dla kariery (tzn. jakby przy okazji pomogło to spoko ale traktowałbym to jako "efekt uboczny").

Z drugiej strony poza doktoratem (dla siebie samego) zastanawiam się nad podyplomowymi (tu już bardziej dla kariery) ale jakimiś konkretnymi. Czasami mogą trochę napędzić karierę.

Edytowane przez masculum
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej rodzinie było trzech doktorów, w tym jeden habilitowany. Było, bo tylko jeden jeszcze żyje. Jeden mój kumpel robi doktorat, drugi się habilituje, trzeci już się habilitował. Kasowo różnice są spore, więc może przytoczę, jak to wyglądało w poszczególnych naukach:

1. Metalurg - wykładowca na polibudzie, później pracownik naukowy (bez zajęć dydaktycznych). Słaba kasa, ale bez nędzy, dużo wolnego czasu, bardzo pozytywny facio. Zero wystąpień w bazie Scopus.

2. Filozof - poszedł w stronę antropologii, dorobił się profesora zwyczajnego, ceniony wykładowca na uniwerku, sporo podróżował za grantowe pieniądze. Niezła kasa, w bazie Scopus występuje 3 razy.

3. Lekarz - pracownik naukowy dorabiający dyżurami w szpitalach, zasiadał w różnych radach, zespołach nadzorczych itp. Sporo publikował, występował w TV i radiu. Średnia kasa, pobiera emeryturę ok 6k, w bazie Scopus blisko 100 razy.

4. Informatyk - pracuje w korpo jako kierownik zespołu. Służbowa fura, dobra kasa, w Scopusie występuje 3 razy.

5. Ekonomista - pracuje na uczelni, ale często robi projekty dla dużych korpo. W branży znany i ceniony, w Scopusie 10 razy. Dobra kasa.

6. Ekonomista - profesor na uczelni (tzw. nadzwyczajny), robi projekty dla korpo, ale też dla instytucji publicznych (ministerstwa, samorządy). Dobra kasa, w Scopusie 7 razy.

 

Podsumowałbym to tak - starszej daty doktorzy nie dorobili się jakoś szczególnie, za co być może odpowiadają realia PRL-u. Ci współcześni radzą sobie dobrze finansowo, przy czym podejrzewam, że to to z racji posiadania łba na karku, a nie doktoratu. I wszyscy są zgodni, że na uczelni nie ma kasy. Naukowiec = gołodupiec. Dlatego każdy dorabia poza uczelnią.

 

No i należy pamiętać staropolskie porzekadło: żadna profesura, żadne doktoraty nie zrobią z chama arystokraty 😉

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.