Skocz do zawartości

Tomasz Komenda nie żyje


WsiunzSuchej

Rekomendowane odpowiedzi

Chłopaczyna zakończył swój żywot zmagał się podobno z chorobą nowotworową od dłuższego czasu . Jeszcze te ostatnie perturbacje z jego kobietą w temacie założonym przez @Marek Kotoński .

Jak to się mówi bracia życie kurewskie w tym przypadku za spore pieniądze którymi jednak nawet nie zdążył się nacieszyć. 

Był w nieodpowiednim miejscu i czasie stała się tragedia i system go zniszył życiowy pech i piekło na ziemi miejmy nadzieję że odpoczywa w zaświatach albo że sfingował śmierć i wygrzewa się teraz w spokoju na wyspach.

  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to jest aż nie prawdopodobne, jak można mieć takiego pecha w życiu. Jako młody chłopak trafiasz do więzienia za niewinność, które wpływa na całą twoją psychikę. Jesteś niszczony przez współwięźniów, nie masz kontaktu z rzeczywistością. Wychodzisz z więzienia i po 6 latach umierasz na raka. Nie zdążysz się nawet nacieszyć odszkodowaniem, które otrzymasz. Zresztą tak czy inaczej, żadna kwota nie jest w stanie wynagrodzić tych straconych lat i skrzywionej więzieniem psychiki. 

  • Like 6
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Maurycy napisał(a):

Dla mnie to jest aż nie prawdopodobne, jak można mieć takiego pecha w życiu. Jako młody chłopak trafiasz do więzienia za niewinność, które wpływa na całą twoją psychikę. Jesteś niszczony przez współwięźniów, nie masz kontaktu z rzeczywistością. Wychodzisz z więzienia i po 6 latach umierasz na raka.

 

Też mi się to nie mieści w głowie, chociaż niestety zdarzały się już podobne przypadki na świecie, jak np:

https://www.law.umich.edu/special/exoneration/Pages/casedetail.aspx?caseid=3384

 

25 lat niesłusznej odsiadki, oczyszczenie z zarzutów, wolność, odszkodowanie, śmierć niecałą dekadę później po walce z chorobą. 

 

BTW jaką k trzeba być, żeby na drugi dzień po śmierci kogoś tak doświadczonego prze los pisać takie artykuły, gdzie już ta osoba nie może się obronić i przedstawić swojej wersję wydarzeń:

05cf4221876263d8ebd2d19f2377e7e2adc05a23

 

  • Like 4
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomasz Komenda był w więzieniu 18 lat za to, że oskarżono go o coś czego nie zrobił. Był bity, poniżany bo oskarżono go o pedofilię. Psychika zniszczona na amen. Miał próby samobójcze w więzieniu.

 

Potem wyszedł jako człowiek kompletnie nieprzystosowany do otaczającej go rzeczywistości, na otarcie łez dostając miliony, którymi nie potrafił nawet zarządzać.

 

Otoczony był pasożytami, którzy skubali go z kasy, między innymi dał matce milion złotych. Rodzina żarła się o jego pieniądze. Matka wyzywała go od tchórzy i brylowała w mediach. Najbliżsi przyjaciele którzy doradzali mu kupno dwóch nierentownych mieszkań w których sobie na jego koszt zamieszkali i narobili pokaźnych długów.

 

Został złapany na dziecko przez spryciulę i cyk alimenty po 4,5 tys na mc.

 

Kolejne bluzgi medialne od byłej partnerki.

 

Jakby mało nieszczęść -  jeszcze 2 lata pierdokoronawirusa, która wszystkim odebrała wolność, a na koniec rak i śmierć, w wieku 46 lat...
 

Otoczony był ludźmi co oskarżali go o zbrodnię, więźniami co wyciągali ręce po jego życie , rodziną i znajomymi co żądali i wyłudzali kasę od niego, narzeczona i matka zniszczyły go medialnie i na dodatek jego ciało go zabiło.

 

To było antyżycie.

  • Like 7
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byl poprostu slaby i ten piekielny swiat zweryfikowal to bezwzglednie . Nie rozumiem ludzi ktorzy szukaja tu  jakiejś sprawiedliwosci . Tutaj tylko mozna sie skumac z kims silniejszym i doyebac temu co cie skrzywdzil.

Edytowane przez thyr
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Martius777 napisał(a):

To było antyżycie.

Jedyną nadzieją, jaka była dla niego w dniu dostania odszkodowania... to zabrać to kasę i wy**** w pizdu. Kupić auto, zbudować gdzieś dom na zadupiu i żyć wykonując nawet prosty zawód. Chociaż jakkolwiek spróbować odciąć się od przeszłości, a przede wszystkim od pasożytów.

A tak rodzinka i "luba" zrobili to, co nawet współwięźniom się nie udało. Wykończyli Komendę na amen. Mówcie co chcecie, ale szanse na raka tylko wzrastają przy stresie, a tutaj jego skale wręcz były wywalone do poziomów astronomicznych. :(

Edytowane przez Hubertius
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, thyr napisał(a):

Byl poprostu slaby i ten piekielny swiat zweryfikowal to bezwzglednie

 

Tzn co do samej odsiadki, po prostu znalazł się w złym miejscu, w złym czasie i była wola polityczna, żeby go skazać:

DeQrR9iW0AElywE.jpg:large

 

[wiem, że wyborcza to słabe źródło, ale różne media o tym pisały już w momencie jak go zamknięto do aresztu, teraz nie znajdę tego].

 

Choroba, to też sprawa losowa.

Co do tego związku po wyjściu z więzienia, to tak czułem, że będą problemy i najpewniej zostanie wykorzystany.

 

6 minut temu, thyr napisał(a):

Nie rozumiem ludzi ktorzy szukaja tu  jakiejś sprawiedliwosci .

 

Też nie rozumiem i mnie wkurwia gadanie w różnych sytuacjach np. o jakiejś karmie, gdzie po prostu ludzie od zawsze chcą wierzyć, że ten świat jest w jakiś sposób sprawiedliwy i racjonalizują sobie to na różne sposoby,

czasem odwołując się do "duchowych" argumentów", tworząc fałszywe łańcuchy przyczynowo skutkowe i uporczywie ignorując, że często oprawcy długie lata żyją lepiej niż ich ofiary.

 

Chyba, że chodziło Ci o coś innego, ale przy okazji napisałem powyższe w ramach dygresji. 😊

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieniądze szczęścia nie dają. Często wręcz odwrotnie. 

Nie żyje. Z jednej strony szkoda, z drugiej. Może tak lepiej? Ma przynajmniej spokój. Nie jest targany po sądach za nieswoje długi ani narażony na medialną nagonkę bo jakaś bezmózga pijawka napaliła się na kasę..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

Tzn co do samej odsiadki, po prostu znalazł się w złym miejscu, w złym czasie i była wola polityczna, żeby go skazać:

 

W tym przypadku można powiedzieć że karma wróciła. Bo Lechu też wy.jebał fikoła :).

  • Like 4
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Baca1980 napisał(a):

W tym przypadku można powiedzieć że karma wróciła. Bo Lechu też wy.jebał fikoła :).

 

A w międzyczasie wypadki ma cała masa ludzi przyzwoitych, więc tak średnio bym powiedział. :P 

Ale skojarzenie dobre heh.

 

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Baca1980 napisał(a):
2 godziny temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

Tzn co do samej odsiadki, po prostu znalazł się w złym miejscu, w złym czasie i była wola polityczna, żeby go skazać:

 

W tym przypadku można powiedzieć że karma wróciła. Bo Lechu też wy.jebał fikoła :).

Zatrzymali go w 2000, skazali w 2004.

Rządy były wtedy Buzek, Miller, Belka, a prezydentem był Kwaśniewski.

 

Do sprawy wrócono w 2016. Czyli już za kadencji PIS + Duda.

2 godziny temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

wiem, że wyborcza to słabe źródło, ale różne media o tym pisały już w momencie jak go zamknięto do aresztu, teraz nie znajdę tego].

Bardzo słabe. Lech Kaczyński, był prokuratorem generalnym do 1 lipca 2001. To jego następcy mieli całe 3 lata i 4 prokuratorów generalnych ;) na wycofanie aktu oskarżenia z sądu.

Już nie róbmy sobie jaj, że to wina jednego Kaczyńskiego.

Do tego jak Kaczyński tak nalegał na to oskarżenie to przecież wspaniali, demokratycznie, lewicowi, czytelnicy wyborczej ;) którzy piastowali to stanowisko po nim (m.in Piwnik i Kurczuk) byli z SLD i mieli pełno czasu na podjęcie działań.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, BumTrarara napisał(a):

Już nie róbmy sobie jaj, że to wina jednego Kaczyńskiego.

 

Nie napisałem, że Kaczyński jest "jedynym winnym" skazania Komendy, to nadinterpretacja. Sędzia który skazał Komendę już po jego wypuszczeniu powiedział, że teraz tak samo by zrobił jak przed laty.

Niezależnie od nacisków politycznych, ostatecznie to sędzia wydaje wyrok. 

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkleję cały artykuł z wrocławskiej Wyborczej - ku jego pamięci. I przypomnienia koszmaru, jaki go spotkał.

 

Tomasz Komenda w ostatniej rozmowie przed śmiercią mówił mi, że chciałby w końcu zrzucić ten krzyż. Jedyne, o czym marzył, to spokój 

 

Ciężko mam. Ciekawe, kiedy w końcu zrzucę ten krzyż, należałoby mi się już trochę spokoju - mówił Tomasz Komenda w trakcie jednej z naszych ostatnich rozmów. Miał nadzieję, że rak jest w remisji, ale niebawem znów dał o sobie znać. 21 lutego 2024 r. Tomasz Komenda zmarł.
 
Autorka Ewa Wilczyńska z" Wyborczej" napisała książkę o zbrodni miłoszyckiej i skazaniu Tomasza Komendy „Dziewczyna w czarnej sukience"

– Jeszcze żyję – śmiał się, kiedy pytałam o jego chorobę. Potrafił żartować nawet w trudnych sytuacjach. Kiedy był w więzieniu, to on pocieszał swoich bliskich. – Głowa do góry i maszerujemy – mówił. Za jego uśmiechem czaił się jednak ogromny smutek. I powracające pytanie: dlaczego on? Bo przecież nic złego nie zrobił, a został skazany. Bo miał się już cieszyć wolnością, a zaatakowała go śmiertelna choroba.

Po długim leczeniu Tomasz Komenda zmarł w wieku 47 lat (w lipcu miałby 48. urodziny). Zostawił po sobie pytanie, jak wiele nieszczęścia może dotknąć jednego człowieka.

 

Sylwester Tomasza Komendy

 

Po raz pierwszy spotkałam Tomasza Komendę w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu 15 marca 2018 r. Z obciętymi na krótko włosami, w czarnych, dresowych spodniach i szerokiej, białej bluzie z napisami, wyglądał jak chłopak z osiedla, a nie 42-letni mężczyzna.

Wszedł w eskorcie policjantów, ale nie założono mu kajdanek. Nawet nie patrzył w stronę widowni, na której kłębili się dziennikarze, operatorzy i fotoreporterzy. Przed obiektywami chował się pod kapturem, który ściągnął, gdy na sali pojawił się sędzia Jerzy Nowiński. To on zdecydował, że Tomasz Komenda może zostać warunkowo przedterminowo zwolniony z więzienia.

Na ujęciach, które zaraz obiegły całą Polskę, chował zapłakaną twarz w dłoniach. Tak jak wtedy, gdy skazywano go za brutalny gwałt i morderstwo Małgosi w Miłoszycach.

Tomek nigdy nawet nie był w tej niewielkiej miejscowości koło Jelcza-Laskowic. Sylwestra 1996/1997, kiedy doszło do zbrodni, spędził w rodzinnym domu w centrum Wrocławia. W trakcie śledztwa potwierdziło to kilkanaście osób, które bawiły się razem z nim.

Wszyscy mówili to samo: Tomek miał słabą głowę, wypił trochę i zasnął jako pierwszy w niewielkim pokoju, z którego nie mógłby wyjść niezauważony.

Tamtej nocy nie miałby nawet jak dostać się do Miłoszyc. Nie posiadał auta ani nawet prawa jazdy. A żadne autobusy w tamtym kierunku nie kursowały. Tego jednak nikt nawet nie sprawdził.

Jego nazwisko w śledztwie miłoszyckim pojawiło się niespodziewanie po blisko trzech latach od śmierci Małgosi. Niewiele już się w nim działo. Aż do notatki wrocławskiego policjanta, że sprawcą może być Tomek.

Wskazała na niego Dorota, która była sąsiadką jego babci. W jej wersji było tak, że w trakcie spotkania towarzyskiego zobaczyła w „Magazynie kryminalnym 997" portrety pamięciowe, rozpoznała na nich Komendę, o czym powiedziała na głos, a że na imprezie był też policjant, to zaraz się tym zainteresował.

Tyle że taki program nie był wtedy emitowany. A żona tego policjanta uważa, że w ich domu nigdy się o tej sprawie nie rozmawiało.

Zeznania Doroty były jednak jak brakujący element układanki. Mówiła, że Tomek i jego rodzina byli agresywni, okradali babcię, a pieniądze mieli wyciągać również od niej. Nazywała ich wręcz „barbarzyńcami".

Dorota twierdziła także, że Tomasz Komenda zwierzał się jej, że ma nową dziewczynę, która – tak jak Małgosia – pochodziła z Jelcza-Laskowic i uczyła się w szkole zawodowej we Wrocławiu. A sylwestra w 1996 r. planował spędzić właśnie w Miłoszycach. Opowiadała, że pożyczał od niej nawet pieniądze na benzynę. Miał jej przez okno pokazać audi ciotki, którym tam dojedzie. Chociaż było ciemno, a ona miała wadę wzroku, była pewna, że miało jasny kolor. Takie samo auto widziano w okolicach miejsca zbrodni, choć wtedy nie była to wiedza powszechna.

W jej zeznaniach był jeszcze jeden kluczowy punkt: po Nowym Roku Tomek przestał pożyczać od niej pieniądze.

Nikt wtedy nie sprawdził, jakie naprawdę relacje z rodziną Komendy miała Dorota. A było tak, że mama Tomka, pani Teresa, opiekowała się jej dzieckiem. Tylko że miała już dosyć, bo Dorota nigdy nie odbierała chłopca na czas. W końcu się pokłóciły, kiedy pani Teresa nie chciała się nim zaopiekować w dniu, w którym miała zaplanowaną imprezę rodziną.

– Jeszcze będziesz przeze mnie płakała – zagroziła jej wtedy Dorota. Pani Teresa płakała przez 18 lat.

 

Przerwane malowanie Tomasza Komendy

 

Po zeznaniach Doroty wszystko potoczyło się błyskawicznie. Od Tomasza Komendy pobrano materiał porównawczy do badań DNA, a gdy tylko przyszły wyniki, zdecydowano o jego aresztowaniu.

Był 17 kwietnia 2000 r. Tomek malował wtedy okna, nikogo więcej w domu nie było. Policjanci wpadli do mieszkania zaraz z rana, przycisnęli go do ziemi, skuli kajdankami i zaciągnęli do auta.

Według protokołu z pierwszego przesłuchania Komendy ok. godz. 2 w nocy miał on pojechać autobusem do Gajkowa. Tam mieszkał jego kolega, z którym pracował na myjni. Na miejscu był o godz. 3. Razem ze znajomym zdecydowali, żeby iść do Miłoszyc na dyskotekę. Droga miała im zająć pół godziny. Kolega na dyskotece miał być krótko, on został sam. Pił piwo.

Potem w zeznaniach pojawiają się stwierdzenia, które pozwoliły śledczym powiązać go ze zbrodnią: „Na dyskotece poznałem dziewczynę, która miała na imię Kaśka. Nie wiem, ile miała lat. Była ubrana w jasne dżinsy, białą koszulę, włosy miała czarne, do ramion. Tańczyłem z nią. Na dyskotece byliśmy do końca. Gdy już zamykali, poszliśmy do pobliskiego lasku i tam się kochaliśmy. Stosunek odbył się bez żadnego przymusu. Po prostu ja chciałem i ona chciała".

 

W protokole jest informacja, że później każde poszło w swoją stronę – Tomek do Gajkowa, a stamtąd autobusem do Wrocławia. W domu miał być ok. godz. 6, może 6.30.

Nikt nie dociekał, jak miałby zdążyć to wszystko zrobić. Z samego Gajkowa do Miłoszyc jest 10 km. I miał je dwukrotnie przejść pijany w środku nocy, a w międzyczasie jeszcze poznać dziewczynę i uprawiać z nią seks. A do tego dojechać do Wrocławia. I to wszystko w cztery, może pięć godzin.

Już po latach Tomek opowiadał mi, jak wyglądało to przesłuchanie: – Pokazali zdjęcie Małgośki, jak leżała martwa za tą stodołą, gdzie ją zgwałcili. Powtarzali: „Zobacz, co jej zrobiłeś". Kazali mi się przyznać, a jak się nie przyznawałem, to zaczęli bić. Nie, tego nie można nazwać biciem. Jeden siadł mi na nogach i zacząć napierdalać tak, że krew lała się strumieniami. Na 72 godziny wrzucili mnie na dołek. Jak po mnie przyszli, to mieli już napisane zeznania. Grozili, że nie wyjdę żywy, jak tego nie podpiszę. To podpisałem. Tam nie było nic o gwałcie, nic o morderstwie, nie wiedziałem, że podpisuję na siebie wyrok.

 

Ślady Tomasza Komendy

 

Ten wyrok przypieczętowały wyniki badań biologicznych. Oprócz DNA w trakcie śledztwa stwierdzono także zgodność odcisku szczęki i śladu zapachowego.

 

Tylko że DNA zbadano mało dokładnym testem Polymarker, a sam porównywany kod był na tyle popularny, że biegli od razu zastrzegli, że taki sam ma jedna na 71 osób.

Kluczowym dowodem stał jednak ślad po ugryzieniu na ciele ofiary. Ekspert dr Jerzy Kawecki zastrzegał najpierw, że „cechy morfologiczne ugryzień denatki mogą do pewnego stopnia być przydatne dla typowania osoby sprawcy", ale też, że „z uwagi na możliwość zafałszowań związanych z elastycznością skóry wniosek należy traktować wyłącznie jako wskazówkę śledczą".

Po porównaniu śladów z odciskiem zębów pobranym od Tomasza Komendy pisał: „Obrażenia prawej piersi pochodzą od zębów żuchwy Tomasza Komendy lub od zębów innej osoby posiadającej takie same szerokości oraz zbieżny układ i zniekształcenia jak zęby Tomasza Komendy".

Już na rozprawie dr Kawecki stwierdził jednak, że jest to „dowód kategoryczny" (teraz po latach przekonuje, że wcale tak nie mówił, tylko protokolantka musiała się pomylić).

Prokuratura miała też zgodność śladu zapachowego. Po latach okazało się, że nie pochodził on nawet od Komendy.

Te wszystkie dowody pozwoliły go jednak skazać. W 2003 r. sąd okręgowy nałożył na niego karę 15 lat pozbawienia wolności. Rok później sąd apelacyjny wydłużył ją do 25 lat.

 

Tomasz Komenda nie żyje. Prześcieradło w więzieniu

 

W więzieniu Tomek trzy razy próbował popełnić samobójstwo. Zawsze tak samo: na zawieszonym przez kraty prześcieradle. W ostatniej chwili go odcinali. Cztery razy starał się o przedterminowe zwolnienie. Bez skutku. Słyszał, że najpierw musiałby przyznać się do winy, wykazać skruchę, a on nie chciał się przyznawać do czegoś, czego nie zrobił. Myślał, że nigdy już nie wyjdzie, bo nawet jak skończy mu się wyrok, to go zamkną w ośrodku dla bestii w Gostyninie.

 

Tacy jak on – skazani za gwałt na nieletniej – nie mają w więzieniu łatwo. Pierwszy raz skatowali go na łaźni mydłami zawiniętymi w skarpety. Boli bardziej niż uderzanie pięściami. Bili go także strażnicy. W tył głowy, żeby nie zostawić śladów. Wyzywali wszyscy: pedofil, majciarz, morderca.

Najgorzej było, jak pojawiały się artykuły opatrzone jego zdjęciem, że pozostali sprawcy nadal są na wolności. Na co dzień starał się ukrywać przed współosadzonymi, za co siedzi, wtedy już wszyscy wiedzieli.

Nadzieja wróciła do niego na początku czerwca 2017 r., kiedy zobaczył w telewizji, że w sprawie zbrodni miłoszyckiej zatrzymano Ireneusza M. Pomyślał, że może wreszcie ktoś wyjaśni, kto naprawdę odpowiada za to morderstwo.

Dwa tygodnie później został wezwany na przesłuchanie do prokuratury.

 

Tomek Komenda naprawdę wolny

 

Śledczy, którzy ponownie zajęli się sprawą, jeszcze raz zlecili wszystkie badania, przesłuchali ponownie świadków, którzy już przed laty dawali mu alibi. Wniosek był jeden: to nie Komenda zabił Małgosię.

Dzięki zgromadzonym dowodom udało się wyciągnąć go z więzienia, a 16 maja 2018 r. na wniosek prokuratury Sąd Najwyższy podjął decyzję o jego uniewinnieniu.

Tomek raz po raz dziękował śledczym: policjantowi Remigiuszowi Korejwie i prokuratorom Dariuszowi Sobieskiemu i Robertowi Tomankiewiczowi.

I cieszył się, że wreszcie jest naprawdę wolny.

– Ja nie szedłem do auta, ja do niego frunąłem – mówił po decyzji Sądu Najwyższego.

Tamtego dnia wierzył, że wszystko już będzie dobrze. Chciał poznawać świat, który tak bardzo zmienił się w czasie, gdy on był w więzieniu. Uczył się obsługi telefonu, podziwiał wieżowce we Wrocławiu, cieszyło go nawet KFC – przed laty go nie było.

Niedługo po tym uwolnieniu spotkaliśmy się na piwie. – Tylko żadnych rozmów o sprawie – zastrzegł Grzesiek Głuszak, który mnie zaprosił.

Umówiliśmy się w klubie w centrum Wrocławia. – W dresach nie wolno – zatrzymał Tomka ochroniarz. Ale zaraz, gdy na niego spojrzał, się zreflektował: – Pan przecież był 18 lat w więzieniu, skąd miał pan wiedzieć.

Żartowaliśmy ze sławy Tomka. Cieszyła go ta sympatia, którą otrzymywał od ludzi. Ale też krępowała. I im dłużej trwała, tym bardziej miał jej dosyć. Nakładał czapkę z daszkiem i słuchawki na uszy, by nie słyszeć znów: „O, popatrz, Komenda idzie".

 

Wcześniej widywałam go tylko w oficjalnych sytuacjach – w sądzie jednym czy drugim. Myślałam, że Tomek będzie skrępowany moją obecnością, ale zaraz zaczęliśmy rozmawiać jak dobrzy znajomi. Pokazywał mi zdjęcia dziewczyny, z którą się spotykał. Bardzo chciał sobie to życie ułożyć.

Zgodził się także na rozmowę o tym, co przeżył w więzieniu. Miałam obawy, że trudno będzie mu o tym opowiadać. W trakcie tamtego spotkania prawie nie zadawałam pytań. Tomek brzmiał tak, jakby od dawna miał to ułożone w głowie. Kolejne godziny wysłuchiwałam o biciu, poniżaniu, samotności, tęsknocie za rodziną i poczuciu beznadziei. – Szarość, monotonia, nuda. Tak jest w więzieniu – mówił.

Tomek starał się jednak o normalność. Szył piłki dla dzieciaków. Grał w Fifę, był w tym najlepszy. I modlił się do papieża o wolność.

 

Spowiedź Tomasza Komendy

 

Po wyjściu z więzienia zaczął terapię.

– Myślałem, że nie potrzebuję psychologa, ale po każdym spotkaniu czuję się lżejszy. Mówię, że to moja spowiedź, chociaż to nie ja zgrzeszyłem. Nie mogę się załamać, kiedy najgorsze już za mną. Chciałbym, żeby ci, którzy odpowiadają za to, co mnie spotkało, stanęli przed sądem. Ale jeszcze bardziej boję się, że ostatecznie śledztwo zostanie umorzone i znowu mnie dopadną – mówił mi. A gdy już wyłączyłam dyktafon dodał jeszcze: – Wiesz, czego najbardziej się boję? Że jednak nie dam rady.

 

Przyznawał, że na razie nie robi wielkich planów, żyje z dnia na dzień. – Teraz rozmawiam z tobą, nie myślę, co będę robił jutro. Daję sobie jeszcze czas na plany – mówił.

Cieszył się z wyjazdu do papieża, który zorganizował mu TVN. Dzwonił do mnie z Rzymu, że pierwszy raz jeździł na skuterze. Chwalił się, że będzie o nim książka i film.

Był zawzięty, żeby winni jego skazania zostali ukarani. – Teraz to ja rozdaję karty – mówił po przesłuchaniu przez łódzką prokuraturę. Ale z każdym kolejnym miał coraz bardziej dość powrotów do przeszłości.

 

Tomasz Komenda nie żyje. Umorzenie

 

Męczyła go rozpoznawalność i popularność. Frustrował się, że rodzice Małgosi nadal podważają jego niewinność. Za ich publiczne odpowiedzi rozważał nawet złożenie pozwu, ale ostatecznie zrezygnował. Nie miał siły na kolejną sądową batalię. W szczególności że już ta o odszkodowanie ciągnęła się miesiącami.

Co jakiś czas rozmawiałam z nim przez telefon. Raz był wesoły, raz zły. Umówił się ze mną na spotkanie, ale nie przyszedł.

O jego życiu nadal donosiły media. Zakochał się. Urodził mu się syn. Otrzymał 12,8 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania.

Zapowiedział wtedy, że nie chce już udzielać się publicznie.

Kolejną burzę rozpętały jednak oświadczenia jego byłej już partnerki i matki dziecka. Sądził się z nią o alimenty i udzielił w tej sprawie komentarza „Super Expressowi", że uważa je za zbyt wysokie. Kobieta publicznie ogłosiła, że nie może już dłużej milczeć, i poinformowała m.in. że „nie interesował się synem", a pieniądze wydawał na alkohol i narkotyki.

– Tyle czasu byłem cicho i nie wiem, co mi odbiło, że znowu dałem głos. Chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze: pod górkę. Żałuję, że tak się stało – mówił mi wtedy Tomek. – Ludzie bardziej wierzą internetowi niż mnie. Boję się, że będą pluli mi pod nogi. A nie mam ochoty dalej opowiadać, jak mi ciężko.

 

Tomasz Komenda do końca chciał, by winni jego skazania zostali ukarani. Ale łódzka prokuratura po ponad pięciu latach umorzyła śledztwo – uznała, że albo brakuje dowodów, albo zarzuty uległy przedawnieniu. Brat, któremu Tomek przekazał pełnomocnictwo, zatrudnił w jego imieniu adwokata. 29 stycznia 2024 r. złożył on zażalenie na tę decyzję.

Mecenas Paweł Matyja oprócz tego, że kwestionuje zasadność umorzenia, uważa, że konieczne jest zbadanie jeszcze jednego wątku: czy choroba Tomka rozwijała się już w więzieniu. I czy mógł liczyć na jakąkolwiek diagnostykę.

 

https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,30658860,tomasz-komenda-w-ostatniej-rozmowie-przed-smiercia-mowil-mi.html

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie sporządził testamentu to całą kasę dziedziczy jego dziecko. Niepełnoletnie, czyli wszystkim będzie zarządzać mamusia. 

Piszecie, że powinien wziąć kasę i wyjechać, ale po tylu latach więzienia facet pewnie nie za bardzo orientował się w otaczającym go świecie. Skąd mógł wiedzieć, że jego najbliżsi, którzy pewnie przez lata go wspierali będą żerować na jego sławie i majątku? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Dworzanin.Herzoga napisał(a):

ędzia który skazał Komendę już po jego wypuszczeniu powiedział, że teraz tak samo by zrobił jak przed laty.

 

A powinno się go wraz z policjantami i prokuratorem wsadzić do wora a wór do jeziora :).

Wszyscy Won! - Memy.pl

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, BumTrarara said:

Bardzo słabe. Lech Kaczyński, był prokuratorem generalnym do 1 lipca 2001. To jego następcy mieli całe 3 lata i 4 prokuratorów generalnych ;) na wycofanie aktu oskarżenia z sądu.

Już nie róbmy sobie jaj, że to wina jednego Kaczyńskiego.

Do tego jak Kaczyński tak nalegał na to oskarżenie to przecież wspaniali, demokratycznie, lewicowi, czytelnicy wyborczej ;) którzy piastowali to stanowisko po nim (m.in Piwnik i Kurczuk) byli z SLD i mieli pełno czasu na podjęcie działań.

 

Kto miał do czynienia z wymiarem niesprawiedliwości w tym kraju ten się w cyrku nie śmieje.

Prokuratorzy dostali na początku delikwenta i innego nie mieli, więc go udupili. Prokuratorzy nie dostają pochwał za rozwiązywanie spraw tylko za zamykanie ludzi. Policja to samo. Policja i prokuratura, bez mrugnięcia okiem, z pełną świadomością, zamknie niewinnego człowieka jeśli nie ma dowodów na sprawcę.

 

Tu taka historia. Tego jest więcej, tylko rzadko wychodzi na wierzch.

  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, wrotycz napisał(a):

Prokuratorzy dostali na początku delikwenta i innego nie mieli, więc go udupili. Prokuratorzy nie dostają pochwał za rozwiązywanie spraw tylko za zamykanie ludzi. Policja to samo. Policja i prokuratura, bez mrugnięcia okiem, z pełną świadomością, zamknie niewinnego człowieka jeśli nie ma dowodów na sprawcę.

 

BTW jakby się cofnąć jeszcze głębiej, do PRLu, kiedyś czytałem trochę więcej o sprawie wampira z Zagłębia, gdzie jedną z ofiar była m.in. siostrzenica Edwarda Gierka

i nadrzędnym celem aparatu państwowego było znalezienie i widowiskowe ukaranie "sprawcy", po latach nagłośniono, że prawdopodobnie

przypadkową osobę powieszono jako domniemanego seryjnego mordercę[przykładowy artykuł]:

 

Jakiś sprawca musiał się znaleźć. Bo przecież nie może być tak, że w stosunkowo krótkim przedziale czasowym

ginie kilkanaście kobiet, a cały aparat państwa pozostaje bezradny. Właśnie: jakiś sprawca.

Czy musiał być ten, który faktycznie dopuścił się morderstw? Chyba właśnie niekoniecznie...

 

https://natemat.pl/391193,wampir-z-zaglebia-rocznica-aresztowania-marchwickiego

 

11 godzin temu, wrotycz napisał(a):

Tu taka historia. Tego jest więcej, tylko rzadko wychodzi na wierzch.

 

O tym nie słyszałem, mocne.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prokurator, który oskarżał Tomasza Komendę, wrócił do zawodu

 

Tomasza Komendę przed sądem postawił prokurator Tomasz Fedyk. To on skierował przeciwko niemu akt oskarżenia. Nawet wtedy, gdy wyszło na jaw, że Komenda jest niewinny, nie miał sobie nic do zarzucenia. Dwa lata później został usunięty z zawodu za jazdę po alkoholu. Miał ponad pół promila. Z ustaleń Onetu wynika, że kilka miesięcy temu wrócił do pracy w prokuraturze, bo sąd uznał, że nie popełnił przestępstwa, a jedynie wykroczenie, które się przedawniło i sprawę umorzył.

 

 

On 2/22/2024 at 4:09 PM, BumTrarara said:

Już nie róbmy sobie jaj, że to wina jednego Kaczyńskiego.

 

Jak już wyżej pisałem, i pewnie kiedyś opowiadałem, prokuratorzy w tym kraju nie wykonują pracy dla społeczeństwa tylko dla państwa, w sensie biurokratycznego aparatu państwowego, zwanego w skrócie systemem. Kto im wręcza wypłatę? Państwo. Kto ich awansuje? Państwo. Techniczne przełożeni, którzy są podwładnymi kogoś na górze, a na samej górze jest rządowy urzędnik - czy ty minister czy prokurator generalny. Co z tego, że pieniądze na wypłaty pochodzą z kieszeni podatników skoro rozdziałem zajmują się urzędnicy? To oni decydują kto i ile dostanie a nie podatnik. To komu będą posłuszni, podatnikowi czy szefowi?

 

System potrzebuje karnych, podłużnych żołnierzy i ich dostaje. W zamian za posłuszeństwo system broni swoje sługi, za co, w zamian sługi bronią systemu.

Edytowane przez wrotycz
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smutna wiadomość tym bardziej, że za niewinność zmarnowano mu 18 lat życia a ostanie 6 na wolności też do szczęśliwych nie należało.

 

Tak jak pisałem w innym temacie zaraz po wyjściu powinien poddać się leczeniu psychiatrycznemu bo ten człowiek był kłębkiem nerwów.

Druga sprawa wyjazd jak najdalej od tego koszmaru lub w miejsce odosobnienia w ciszy i spokoju dało by mu częściowe ukojenie.

 

Nie wiemy do końca jak ma sie sprawa rodziny, która z jednej strony gdy był w pudle to mu pomagała, odwiedzała i przynosiła fanty by 

wykupywać sie u współwięźniów z drugiej strony po wyjściu pilnowali go a raczej jego pieniędzy, które po jakimś czasie dostał.

 

13 mln zł piechotą nie chodzi, raptem do podziału znalazła się również kobieta, z którą rzekomo ma dziecko (pytaniem jest czy jego na pewno?) 

a Tomasz nie mając pojęcia o życiu, kobietach i tej całej grze w relacje dał sie podejść.

 

Gdy zachorował i postanowił odejść od rodziny matka niepochlebnie się o nim wypowiadała, wygarnęła mu publicznie, że jest wyrodnym synem.

Kto wie jaki wpływ mieli na to bracia, którzy może poczuli zazdrość gdy dostał takie pieniądze.

Luba również po rozstaniu opowiadała niestworzone rzeczy i jeszcze załatwiła mu alimenty 4,5 tyś miesięcznie.

 

Skala cierpienia jaką przeszedł ten człowiek przechodzi ludzkie pojęcie.

Mam nadzieje, że tam gdzie trafił w końcu odpocznie i będzie miał lepiej.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.