Skocz do zawartości

Proza życia, czy rozczarowanie dorosłością


Rekomendowane odpowiedzi

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad docenianiem tego co osiągnęliśmy a tym co mieliśmy kiedyś vs wskaźnik radości i zadowolenia z życia. Jestem dzieckiem DDA, które czerpało w młodzieńczych latach ogromną radość i ulgę z relacji towarzysko-zawodowych. Była to ucieczka od tego co dzieje się w domu, taki bezpieczny teren, gdzie zapominasz jak wygląda Twoje rodzinne życie. Pomimo tego, że w dorosłym życiu jestem już bardzo daleko od problemów w domu a sytuacja rodzinna w żaden sposób nie wpływa na moje życie to na siłę szukam sobie problemów i powód do niezadowolenia. Może inaczej, mam wszystko czego mi brakowało w dzieciństwie, stabilizacja i pełna kontrola nad własnym życiem a i tak nie potrafię tego docenić. Brakuje mi radości z małych rzeczy. To dorosłość, zmęczenie czy kobiety tak mają?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osoby DDA/DDD mogą być bardziej podatne na brak zadowolenia z życia, a powodów może być ogrom - od wyuczonej bezradności, przez stawianie się w roli ofiary po brak wystarczająco dużej ilości emocji (tych negatywnych także).

 

Muszę jednak przyznać, że obecnie spotykam bardzo mało osób, które potrafią cieszyć się z tego, co mają i doceniać teraźniejszość. Większość (niezależnie od tego, czy dzieciństwo było zdrowe) żyje przeszłością lub przyszłością, narzeka, porównuje się do innych (często do multimilionerów bądź instacelebrytów przedstawiających swoje "idealne życie), ale zamiast skupiać się na sobie i ewentualnie inspirować innymi, kończą na porównaniach, w których wypadają gorzej - i nadal z tym nic nie robią.

 

Mam wrażenie, że takie podejście to plaga naszych czasów, a internet zdecydowanie nie pomaga większości w budowaniu samooceny - nawet jeśli jesteśmy świadomi pułapek, w które wpadamy jako chociażby obserwatorzy "idealnych żyć" i tak w nie podświadomie wpadamy. Dlatego zrezygnowałam z portali społecznościowych i skupiam się tylko na tym contencie, który daje mi wartość, tj. inspiruje do zmian na lepsze. 

 

Dodatkowo poucinałam też dużo znajomości, bo złapałam się na tym, że przebywając wśród ludzi - narzekaczy, obniża się mój nastrój i zaczynam poddawać w wątpliwość swoje szczęście. A przecież mam zdrowie, pracę, dach nad głową, garstkę kochanych ludzi, chęć rozwoju na różnych płaszczyznach, za oknem piękne widoki na góry i lasy - zatem mam wszystko. 

 

Czy rozważałaś medytację? Psychoterapię? Aktywności, które mogą sprawić, że poczujesz się potrzebna (np. wolontariat)?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy chcą wiecej, to co innego. Im mlodszy rocznik tym gorzej.

 

13 minutes ago, Granita said:

Dodatkowo poucinałam też dużo znajomości, bo złapałam się na tym, że przebywając wśród ludzi - narzekaczy, obniża się mój nastrój i zaczynam poddawać w wątpliwość swoje szczęście. A przecież mam zdrowie, pracę, dach nad głową, garstkę kochanych ludzi, chęć rozwoju na różnych płaszczyznach, za oknem piękne widoki na góry i lasy - zatem mam wszystko. 

 

Wiecznie marudzenie i tlumaczenie typu "jak grochem o sciane" bardzo negatywnie wplywa na stan psychiczny. Nie da sie w dluzszej perspektywie przebywac z takimi osobami.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo osób od duchowości mówi, że szczęścia należy szukać w sobie. 

Praktykować wdzięczność. To co się posiada. Małe, proste rzeczy. Nie potrzeba nam wiele. Nie potrzebni są partnerzy, nie potrzebne są materialne zabawki. Owszem. Fajnie jest mieć kogoś bliskiego czy jakąś rzecz. Ale prawda jest taka. Że jeśli człowiek sam nie może znaleźć szczęścia w sobie, to go nie znajdzie. A gdzie go szukać? W małych rzeczach. Te durze to fałsz.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam garaż, który kupiłem za zarobione pieniądze i mogę dłubać tam przy swoim gruzie ile chce, kiedy chce, jak chce. Nikt mi tam nie pierdoli co mam robić. Moja oaza szczęśliwości.

Wyłączyłem w sobie potrzeby wyjazdów za granicę na wakacje, kupowania flagoeych telefonów. Nowego telewizora czy najnowszego roweru. 

Nic tak nie uszczęśliwia jak pójście spać z myślą, że nie mam żadnych problemów 😁

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Dowódca plutonu napisał(a):

Mam garaż, który kupiłem za zarobione pieniądze i mogę dłubać tam przy swoim gruzie ile chce, kiedy chce, jak chce. Nikt mi tam nie pierdoli co mam robić. Moja oaza szczęśliwości.

Wyłączyłem w sobie potrzeby wyjazdów za granicę na wakacje, kupowania flagoeych telefonów. Nowego telewizora czy najnowszego roweru. 

Nic tak nie uszczęśliwia jak pójście spać z myślą, że nie mam żadnych problemów 😁

 

Zajebiście się pobełtać w gruzie jak normalny wolny człowiek a nie jakiś kurwa wysterowany robot zaprogramowany na powtarzanie głupot po innych, insta turyści to najgorsza plaga ludzka jaka przemierzała ziemię, tę ziemię. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, nat napisał(a):

Może inaczej, mam wszystko czego mi brakowało w dzieciństwie, stabilizacja i pełna kontrola nad własnym życiem a i tak nie potrafię tego docenić. Brakuje mi radości z małych rzeczy. To dorosłość, zmęczenie czy kobiety tak mają?

To sie nazywa kryzys egzystencjalny. Kiedy osiagniesz tak wiele, ale nie widzisz w tym sensu. Moim wybawieniem byla duchowosc, nie religijnosc, ale duchowosc i droga do przebudzenia. Czasami zdarza mi sie znow przespac i wtedy odzywaja sie stare programy, ale kiedy swiadomie zaczynam znow dstrzegac boga we mnie i we wszystkim do okola, przechodza mi glupie mysli i dostaje wiatr w zagle. U mnie najwiekszym poblemem jest praca na etacie. Dobra i za dobry pieniadz, ale spelnienia i znaczenia w niej nie widze. Co z drugiej strony mnie pcha do zmian.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chorujesz? Jeżeli nie to poczekaj, aż zachorujesz. Teraz wydaje Ci się tylko, że masz problemy. Realne problemy kończą łzy i wywołują dosłownie fale euforii, wyjebania, czystej groteski, kiedy siedzisz i dochodzi do Ciebie, w jakim piekle żyjesz. Na tym świecie nie może być prawdziwego szczęścia, bo na człowieku stale ciąży krzyż cierpienia, śmierci, zagłady.

 

A dodatkowo żyjemy w kulturze męczennika codzienności, w kulturze cierpiętniczej, polaczkowej, jednej z najgorszych na tym świecie. Krzyż, Bóg, honor, ojczyzna. Najgorsze gówno - idee i w tym codzienne zachowania ludzkie. Każdy zmęczony, nikt nic nie ma, każdy w przegrywie, depresji, bo nie ma rzeczy materialnych, bo zabawki się nie dostało. Ty kurwa jeden z drugim jeszcze nie wiecie, co to ból. Prawdziwy ból i cierpienie, ale zaznaczam prawdziwy daje poczucie wolności i człowiek wręcz chce żyć i walczyć o sobie. Organizm daje fale euforii, kiedy boli Cię, aż do granicy rozumu. I wtedy okazuje się, że jednak nie było tak źle :)

 

Dlatego nie znoszę ludzi i trzymam się od nich z daleka. I od kobiet i od mężczyzn. Ja zapierdalam bez krzyża, wyjebane kompletnie. Ludzina buduje własną tożsamość na cierpieniu, co jest ostatecznym absurdem życia moim zdaniem.

  • Like 1
  • Dzięki 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.