Skocz do zawartości

AT91SAM7S256

Użytkownik
  • Postów

    316
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    40.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez AT91SAM7S256

  1. @Rnext, wystaw projekt na Elektrodę, jak skończysz i będziesz chciał :) Chętnie zobaczę projekt grajka z RPi :) Zasilacz zrobiłeś klasyczny ? - tj. trafo, most, pojemność filtrująca i tranzystor szeregowy, sterowany z jakiegoś scalaka. Jak Ci się grzeje ten tranzystor? - 3A to już niemały prąd, jeśli taki pobierasz z zasilacza w sposób ciągły.

     

    PS: ja używam Protela 99.

     

    Pozdrawiam

  2. @Matthew88, wiem o tym, dlatego też co jakiś czas spotykam się z córką. Może trzeba by częściej... Z drugiej strony zaś nie chcę narażać córki na słuchanie kąśliwych komentarzy matki pod moim adresem, że zbyt często spotyka się ze mną, itp. W każdym razie córka wie, że jak ona ma potrzebę spotkania się ze mną, to tylko informuje mnie o tej potrzebie i wtedy spotkamy się jeszcze tego samego dnia wieczorem lub już kolejnego dnia.

      Jak mam rozmawiać z córką na poziomie emocji?? Możesz zaproponować jakieś książki? Które dam radę przeczytać, mam ścisły, techniczny umysł. Owszem, emocje odczuwam, odczuwałem też takie, że chętnie bym ex zajebał w ryj, jak widziałem, co ona odpierdala, jak jeszcze mieszkaliśmy razem... Musiałem się mieć na baczności, by tego nie zrobić...

     

    @Król Jarosław I, właśnie wiedziałem, że flaszka w niczym mi nie pomoże w tamtej sytuacji. Tym bardziej, że widziałem, jak mój ojciec zachowywał się po pijaku, jak jeszcze z nami mieszkał... Może nieświadomie, obrzydził mi tym alkohol... Owszem, zdarzało się wypić na jakiejś integracji, ale starałem się panować nad ilością wypitego alkoholu. Dodatkowo, jak już małżeństwo zmierzało ku końcowi, to starałem się wybierać takie godziny na powrót do mieszkania, że wiedziałem, że ex już śpi w swoim pokoju (już byłem z nią w separacji), by nie dawać jej pretekstu do wiadomo, czego...

     

    Również pozdrawiam

     

    @HumanINC, również dziękuję Ci za moc dobrych życzeń i ciepłe przywitanie na Forum :)

     

      Oczywiście, będę informował Was, Bracia, o dalszych ważnych wydarzeniach w moim życiu. Znajomości z kobietami, póki co, odpuszczam...

    • Like 1
  3. @BlacKnight, @PoProstuMarek, tak, staram się utrzymywać częsty, telefoniczny kontakt z córką. Dzwonię do niej tak co trzeci, czwarty dzień wieczorem, pytam ją wtedy, jak spędziła dzień, co robiła, czy wychodzi z psem, jak jej samopoczucie, jak była szkoła, to jakie lekcje, co zadane do domu i czy matka jest z nią razem.

    Również przez telefon umawiam się na spotkania z córką. Ostatnie spotkanie było przed jej wyjazdem do Egiptu (razem z jej ciotką, wujkiem i ich synem). Przytuliłem ją, później pogadaliśmy, prosiłem ją, by uważała tam na siebie, sama tam nigdzie nie chodziła tylko w towarzystwie osób, z którymi tam pojechała. Jakby coś potrzebowała, to powiedziałem, że niech pisze na emaila, bo rozmowy telefoniczne byłyby za drogie. Wcześniejsze spotkanie z córką było w sprawie paszportu, bo trzeba było się umówić do urzędu podpisać jakieś papiery, by córka miała ten paszport. Czekam już, aż wróci, ma być w poniedziałek, to wtedy zadzwonię do niej. Gdy nie uda się z jakiś powodów pogadać przez telefon, umawiamy się przez sms na najbliższy dzień, kiedy będzie mogła pogadać. Następne spotkanie, jakie planuję, to w dniu jej urodzin :) Oczywiście mówię już córce na tych spotkaniach, by pilnowała matkę, by ta przekazywała jej alimenty. Ogólnie pozytywnie odbieram atmosferę tych spotkań :) jak na takie okoliczności. Nie poruszam w ogóle podczas tych spotkań i rozmów z córką tematu matki, tylko zapytałem ją, czy matka gdzieś już pracuje. Córka pierwsza się zwraca do mnie, tylko jak coś potrzebuje ode mnie (teraz paszport, rok wcześniej podpisy na papierach potrzebnych jej do szkoły średniej. Poza tym ja muszę inicjować te kontakty i pilnować ich, by się nie urwały...

     

    @PoProstuMarek, czy córka już, jak matka?... Powiem tak, że raz ją zauważyłem, jak się obłapiała już z jakimś chłopakiem, gdy była z psem na spacerze, a ten chłopak z nią. W tym samym dniu wieczorem musiałem przypomnieć córce przez telefon, co dla niej teraz jest najważniejsze... I na pewno nie bliskie relacje damsko-męskie. Zmieszała się tak dosyć... Wcześniej zauważyłem też, że się stroi, makijaże, kreski pod oczami, znów nowy telefon... Niestety, naśladuje matkę, a ja na to nie mam już żadnego wpływu, mogę tylko jej przypominać, by nie zapominała o najważniejszych dla niej sprawach.

     

    @slavex, poszło o to, że ex bez mojej wiedzy i zgody zmieniła zamek w skrzynce pocztowej od mieszkania, którego również jestem właścicielem i czasem korespondencja do mnie przychodzi na adres mieszkania. Opanowałem umiejętność wyjmowania mojej korespondencji przez otwór wrzutowy i ex się wkurwiła, że poniosła koszty wymiany zamka (3 razy) i nic to nie dało. Zaczęła mnie straszyć sms-ami, że poda mnie do sądu, powiadomi swojego adwokata, policję i kogo tam jeszcze. Zlałem ją, tylko raz jej przypomniałem, że to mieszkanie jest również moje i żądam zwrotu kasy za nie. Za jakiś czas jej propozycja przez sms, że córka będzie mi przekazywać moją korespondencję. Też ją zlałem, a z córką się dogadałem, że gdy widzi korespondencję do mnie, to niech zostawi w skrzynce, ja sobie ją wyjmę. Tu też chodzi o to, że już widziałem korespondencję do ex wysyłaną przez firmy windykacyjne...

    Nie chcę zmieniać adresu korespondencyjnego, niech ex ma cały czas świadomość, że ja jej tego mieszkania ot tak nie odpuszczę... Tym bardziej, że mieszkam na wynajmie, a czynsz i kredyt muszę ja płacić.

    Na razie muszę mieć przy sobie akt notarialny, gdy udaję się tam, by sprawdzić zawartość skrzynki pocztowej, lub zajrzeć do piwnicy (klucza od piwnicy jej nie dałem).

    @c0rrupted, dzięki, właśnie dużo teraz czytam czasopism elektronicznych oraz książek o pozaziemskich cywilizacjach. Bardzo mnie to interesuje :) Może kogoś również zainteresuje: "Misja" Michel Desmarquet oraz "Galaktyczna Rodzina" Wojciecha Musiała.

     

    Pozdrawiam

    • Like 2
  4. @$Szarak$, może tak, może nie. W jej interesie jest przejąć całe mieszkanie bez płacenia mi za nie, stad moja refleksja o wdowie... Zresztą, kiedyś był reportaż w Teleekspresie (bodajże latem 2019), że jakaś ciężarówka pchała samochód osobowy przed sobą przez kilkaset metrów. Osobówce udało się jakoś uciec na pobocze. Zatrzymany kierowca ciężarówki twierdził, że w ogóle nie widział osobówki przed sobą...

    Od razu pomyślałem o tym, jak usłyszałem oferty "załatwienia mnie". Upozorować wypadek drogowy (chociażby z tego reportażu) to żaden problem...

     

    Wolałem nie z bronią, nerwy miałem napięte jak postronki, mógłbym nie wytrzymać... A oklepanej michy też nie chciałem mieć, bo za co... Za kurwienie się exżony?

     

    Mam nadzieję, że kiedyś to wszystko wróci do ex i jej starej, co mi obie zrobiły...

    • Like 1
  5. Cytat

    Taka była "zwariowana"... masakra, 15 lat w koszmarze. Współczuję. Musisz mieć mimo wszystko silną psychę skoro to przeżyłeś i jeszcze mieszkałeś z nią pod jednym dachem, gdy ona puszczała się z gachami.

    @Johnny Z powiem Ci jeszcze lepszy numer, co exżona odpierdoliła. To był 24 grudnia 2019 roku, wróciłem do chałupy po I zmianie w robocie, szykuję się do wyjścia do matki (jest, jaka jest, ale jest i muszę się nią opiekować z racji jej wieku i stanu zdrowia) i słyszę, że exżona rozmawiając z kimś przez telefon, tłumaczy komuś, jak dojechać do domu, gdzie mieszkamy. Postanowiłem poczekać na rozwój wydarzeń. Za jakiś czas słyszę domofon, exżona rozmawia z kimś, jakby był to jej co najmniej dobry znajomy i wpuszcza go do mieszkania. Przygotowałem nagrywarkę, umieściłem ją w pawlaczu, by nagrywała dalszy rozwój sytuacji i nic się nie odzywam. Słyszę w drzwiach niezwykle wylewne przywitanie tego fagasa przez exżone. Zbieram się do wyjścia, exżona chce mi go przedstawić, mówiąc, że jest to jej kolega (!). Słowem się nie odezwałem, tylko spojrzałem na niego (taki typowy troglodyta, dres), i wyszedłem. Później, jak przesłuchałem nagranie z nagrywarki, którą zostawiłem, to usłyszałem, jak się exżona i on dostawiali do siebie... NA SZCZĘŚCIE, jak wróciłem od matki, to już nikogo nie było, pojechali sobie gdzieś w chuj. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby zostali, z moją wiedzą, że nawet policja by nic nie pomogła (przerabiałem to wcześniej z exżoną i jej chrześniaczką). Także ten tego...

     

    • Like 1
  6. Dzięki, Bracia,

     

    @slavex, nie pozwolę na to, by ex wróciła. Za mną stoi wiedza. Zresztą już próbowała, pogróżkami i propozycjami. Zlałem ją, poza jednokrotnym przypomnieniem jej, że jest mi winna forsę.

     

    @Chadernest, @MarkoBe, tak, przez matkę, która traktowała seks jako zło wcielone... Nigdy, jak pamiętam, matka nie kochała się z ojcem... Jakakolwiek dziewczyna, która przychodziła mnie odwiedzić, była poddawana szczegółowemu przesłuchaniu przez moją matkę. Szybko się skończyły takie odwiedziny...

     

    @rarek2, dziękuję za przekazanie mi tej wiedzy. Spróbuję wskazać to mojemu adwokatowi, jeśli będzie się migał, sam to podniosę na sprawie. Możesz jeszcze mi powiedzieć, jak skończyła się Twoja sprawa o podział majątku? I ile czasu trwała? Kiedyś pisałeś na Forum, że dla Twojej ex ten podział się źle skończy, bo tak jest zadłużona u Ciebie. Widzę, że to podobna historia, jak u mnie.

     

    @Wolumen, niestety, jest to prawda... Tak bardzo zależało mi na rodzinie innej, niż z jakiej ja pochodzę. Wcześniej, jeszcze przed poznaniem samotnej matki, znałem dziewczynę, która, jak wyczuwałem, czuła miętę do mnie... Niestety, z uwagi, że ignorowałem te sygnały (nie byłem na to gotowy z racji uwarunkowań rodzinnych), ona poznała kogoś innego i się rozjebało...

     

    Jeszcze, jako szczyptę przyprawy do rozdziału 5 dodam, że exżona lubiła przemieszczać się taksówkami (zbiorkom dla niej jest be), jak ja odmawiałem jej podwiezienia gdzieś tam i przypominałem jej o konieczności zrobienia prawa jazdy. Kiedyś sama wróciła taksówką skądś, kapnęła się, że nie ma pieniędzy, by zapłacić za kurs, to po przyjściu do mieszkania, do mnie, czy bym nie dał jej kasy na taksówkę. Ja mówię, że nie mam. Ona do mnie, bym poszedł do bankomatu po kasę. Jeszcze poszedłem, bo już miałem dość tego jej pierdolenia... W czasie, gdy się szykowałem do wyjścia, zadzwonił do niej taksówkarz, i wtedy ona zaczęła odmieniać mnie przez wszystkie przypadki, "że mąż..., że mężowi..., " OK, poszedłem, jak wracałem z kasą, to widzę z daleka, że taksówka odjeżdża. Domyśliłem się, że to temu taksówkarzowi mam dać kasę za kurs exżony. Kasa została przy mnie, powiedziałem exżonie, że widziałem, że jakaś taksówka odjeżdża. To ona do mnie z pretensjami, że miałem biec za samochodem. Tak na nią spojrzałem, powiedziałem jej spokojnie, że za samochodami ja nie będę biegać, a ona swoje zobowiązania finansowe niech sama reguluje. Potem jeszcze raz taksówkarz zadzwonił do niej i ją opierdalał przez telefon :D. Jak to się dalej potoczyło, już nie pamiętam, ale wtedy zaczęły mi się oczy otwierać...

     

    Pozdrawiam

     

     

     

     

    @$Szarak$, @cst9191, tak, to też się nagrało, jak gadała z tym gachem, że dostawała oferty od innego "załatwienia mnie" w dyskretny sposób! Wycofała się, bo zdawała sobie sprawę "że ją zamkną, jak się wyda..." Ale, czy coś jeszcze jej nie odjebie w przyszłości... nie wiem.

    • Like 3
  7. Cześć,

     

    No i moja historia mojego małżeństwa... W nawiasach znaczniki red alert, które teraz po latach widzę:

     

    Na początek określenia kobiety:
    ex - stan obecny, po rozwodzie
    exżona - jak była jeszcze formalnie moją żoną.

     

    Pochodzę z rodziny, w której się nie przelewało. Matka nadopiekuńcza, ojciec wycofany, na emeryturze się rozpił, potem się wyprowadził. Jakichś bliskich styczności z dziewczynami nie miałem, ot, przelotne znajomości. Związków, z prawdziwego zdarzenia, nie miałem, jeśli nie liczyć bliższej znajomości z samotną matką z wtedy 7-letnim dzieckiem. Po pół roku zakończyłem tę znajomość - nie szło tego ogarnąć. Fochy, humory, pretensje, żądania finansowe! Seksu ZERO!!! Może to dobrze... Po tym wszystkim wiedziałem, że muszę się już wyprowadzić od matki. Szkoda, że wtedy się nie dowiedziałem, że od małżeństwa też muszę trzymać się z daleka przy moim mindsecie... Wtedy tego Forum jeszcze nie było.

     


    Rozdział 1. Początek.


    Poznałem obecną ex przez jej koleżankę. Już byliśmy oboje po 30-tce, ona wtedy bezdzietna. Jakoś przypadliśmy sobie do gustu, głównie przez seks. Ja prawiczek, ona chętna do przyjemności łóżkowych, jakoś zaczęło się kręcić. Ex pracowała wtedy w sklepie prowadzonym przez jej rodziców (red alert). Wcześniej przed pracą miała tylko jakieś praktyki w piekarni. Podobało mi się w niej wtedy to, że była taka zwariowana (ja byłem taki dość zamknięty w sobie). Identyfikowała się z ruchem feministycznym i gejowskim /tak, miała wtedy jakiegoś kolegę geja/(red alert). Paliła wtedy papierosy. Mi to nie przeszkadzało. W tamtym czasie wynajmowałem już kawalerkę, gdzie weekendy spędzaliśmy razem. Wtedy jeszcze nie widziałem kombinowania z kasą z jej strony, żarcie po połowie, kasa na paliwo też, gdy były jakieś wspólne wyjazdy. Jedynie co, to musiałem jechać po nią, gdy umawialiśmy się na weekend (red alert). OK, po półtora roku spotykania się ze mną zaszła w ciążę, wiedziałem, że to moje dziecko. Wcześniej cisnęła już na bobo (red alert).

     


    Rozdział 2. Pierwsze symptomy problemów.


    Jak wspomniałem w pierwszym rozdziale, wynajmowałem już kawalerkę. Ona jednak namówiła mnie na zamieszkanie w domu na wsi u jej rodziców (FUCK!!!!), wcześniej nic o tym mi nie wspominała. Uzasadniła to tym, że u jej rodziców będziemy mieć jak u Pana Boga za piecem (FUCK!!!!). To już mi się nie spodobało, ale OK, myślę sobie, miała tam swoje dwa pokoje w tym domu w dobudowanej jego części. Natomiast jej siostra już ze swoim mężem zajmowała piętro tego domu. Jej rodzice na parterze. Niestety, w tej dobudowanej części domu było bardzo zimno - coś było zjebane z izolacją termiczną i ogrzewaniem. Tylko latem tam było przyjemnie. No dobra, zamieszkaliśmy tam razem. Jednak jej stara (co niedzielę do kościółka w pierwszej ławce) powiedziała, że nie będziemy razem mieszkać/spać aż do momentu zaręczyn. No dobra, były zaręczyny, po jakichś trzech miesiącach ślub, bo co ludzie kurwa powiedzą na nieślubne dziecko! Ślub - zastaw się a postaw się, bo co ludzie powiedzą. Kurwa jasna! Sporą część moich kawalerskich oszczędności chuj strzelił! Jesteśmy już małżeństwem, możemy mieszkać razem, mieszkaliśmy w tych jej pokojach w dobudowanej części, póki dzieciaka jeszcze na świecie nie było. Wtedy jej stara już zaczęła jakieś podjazdy, jaki to ja jestem/nie jestem taki, sraki, owaki, exżona nie stawała w mojej obronie, milczała (red alert). Dobrze, że w jakimś ostatnim odruchu instynktu samozachowawczego nie dałem exżonie prawa do dysponowania finansami na moich rachunkach. Jak miało się to po latach okazać, miało to doniosłe, pozytywne dla mnie konsekwencje podczas sprawy o rozdzielność majątkową.

     


    Rozdział 3. Po narodzinach dziecka.


    Dzieciak przyszedł na świat we wrześniu. To zaraz kalendarzowa jesień, za pasem jesienne chłody, potem zima. Jak wspomniałem, w tych jej pokojach było już bardzo zimno w nocy i o porankach. Z tego powodu jej rodzice udostępnili nam jeden z pokoi. Do tego pokoju wchodziło się przez kuchnię, a za ścianą mieliśmy sąsiedztwo jej rodziców. Super, kurwa! Dzieciak wyje po nocach, stara wjeżdża z awanturami "Co wy temu dziecku robicie!" Oczywiście ja zajmowałem się przewijaniem, praniem, spacerami, kąpielami, zabawianiem dzieciaka. Exżona karmiła go, pozostałe czynności tylko wtedy, jak byłem w robocie. Oczywiście jej stara pod byle pretekstem stale przypierdalała się do mnie. Któregoś razu, jak wróciłem zjebany z roboty (jakieś nadgodziny), to stara wsiadła na mnie, że nie mam prawa być zmęczony, bo nie zajmuję się dzieckiem! Jak wtedy się wkurwiłem! Zacząłem ją opierdalać, nie patrzyłem, że jej mąż jest tego świadkiem. Ona słowo, ja trzy. Ona głośniej, ja jeszcze głośniej. W końcu stara uciekła do swojego pokoju, ja za nią i dalej ją opierdalam, po prostu wyładowałem się wtedy na niej. Od tego czasu miałem już względny spokój, jeśli nie liczyć jakichś docinków i obrabiania dupy za plecami. Ja natomiast powiedziałem wtedy do exżony, że tutaj jest tak, jak u Pana Boga za piecem, że albo razem się stąd wyprowadzimy, albo sam się wyprowadzę, a ona wtedy niech robi, co chce.

     

     

    Rozdział 4. Zakup mieszkania i wyprowadzka.


    Exżona chyba przyjęła moje ultimatum do wiadomości, bo nie robiła problemów typu jak sobie poradzimy itp. OK w pierwszej wersji najpierw wynajem czegoś, ale nic nie było godnego uwagi, zatem podjąłem decyzję, że kupujemy mieszkanie. Był to rok 2006. Po rozejrzeniu się, zdecydowaliśmy się na 3-pokojowe mieszkanie na 5.piętrze w bloko-wieżowcu. Koszt w tamtym czasie to 95000zł i trzeba było wziąć kredyt, gdyż wkładu własnego miałem 10000. Exżona oczywiście goła i wesoła, bez pracy (na wychowawczym), bez żadnych oszczędności. Kredyt wzięliśmy wspólnie (na szczęście), w CHF, bo na złotowy nie było zdolności kredytowej (tylko ja pracowałem). OK, mieszkanie kupione, ale trzeba było jeszcze roku mieszkania ze starymi exżony, bo dziecko za małe... No dobra, jeszcze ten rok pomieszkaliśmy, kupione mieszkanie wynająłem komuś, kasa z tego wpadała, ja podłapałem jeszcze dodatkowe zlecenia i kasa była na zakup wyposażenia potrzebnego do remontu. Tu trza oddać sprawiedliwość exżonie, że przyłożyła się do szukania i kupowania, co było potrzebne. Oczywiście, że można było taniej, skromniej, no ale chuj tam, jest, co potrzeba, do remontu. W międzyczasie odblokowała mi się kasa na koncie jeszcze z kawalerskich oszczędności (blokada tytułem zabezpieczenia spłaty samochodu). W tym okresie jej stara po raz pierwszy wyskoczyła do mnie z groźbami karalnymi, że pozbawi mnie życia, jak ja coś temu dziecku zrobię... Zlałem ją. Dobra, nadchodzi lato 2007, wypowiadam umowę najmu, zaczynam remont. Oczywiście remont sam ogarniałem, tylko wołałem fachowców tam, gdzie wiedziałem, że sam nie dam rady. Ze strony exżony i jej rodziny 0 (słownie: zero) pomocy. Ja do roboty, z roboty do remontowanego mieszkania, wracałem do dotychczasowego miejsca zamieszkania późnymi wieczorami. Nadszedł wrzesień, mieszkanie już wyremontowane, można się przeprowadzać...

     


    Rozdział 5. Wspólne życie w zakupionym mieszkaniu.


    Dzieciak jeszcze był za mały, by pójść do przedszkola, toteż exżona siedziała z nim w mieszkaniu. Oczywiście, wszystkie koszty, czynsz, spłata kredytu, zakupy, życie, spadło na mnie, bo ona nie ma pieniędzy... (red alert). W chałupie zajmowałem się praniem, sprzątaniem, dokańczaniem jeszcze jakichś prac remontowych, exżona natomiast zajmowała się dzieckiem i przygotowywaniem żarcia. No OK. W międzyczasie (jakiś rok od przeprowadzki) spółdzielnia wymieniła na grzejnikach podzielniki z wyparkowych na elektroniczne. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to za kurestwo jest... Dzieciak mały, w chałupie musi być ciepło, zawory przy grzejnikach na 5, jak było za ciepło, to okna się otworzyło, spoko. Jak przyszło rozliczenie... ponad 2 koła do dopłaty! Plus ponad tysiąc ryczałtu w czynszu za CO! To jej stary mniej płacił za węgiel do ogrzania tego domu, jak ja za CO w mieszkaniu! Myślicie, że exżona się tym przejęła czy pomogła? Chuja tam! To był mój problem, skąd skombinować taką kasę. Wszystkie oszczędności poszły w remont. Oczywiście czynsz fiuuuu... w górę. Dobra, jakoś spłaciłem, na raty. Wyregulowałem przepływy wody w grzejnikach na zaworach powrotnych (którymi bez narzędzi nie da się kręcić), następna zima, to warczenie exżony, że za zimno! Jak jej przypomniałem, co było rok wcześniej, to w piździe to miała!
      Dzieciak rośnie, czas do przedszkola na cały etat. Dobra, ex może zająć się szukaniem roboty, by do niej pójść. Przypomniałem, że pracowała jako sprzedawczyni w sklepie, mogła chociaż pójść do biedry na kasę (w pobliżu miejsca zamieszkania). Podjęła jakąś pracę? - wolne żarty! Dzieciak w przedszkolu, ona TV lub kupowanie jakichś głupot w Internecie. Ale oczywiście na rachunki, nawet opłatę za przedszkole, to ona nie ma pieniędzy!
    Dzieciak skończył przedszkole, czas do szkoły. Oczywiście, nie może być to państwowa podstawówka; w jej pojęciu dziecko w szkole ma być szczęśliwe (WTF ???), a nie przystosowywać się do życia w społeczeństwie. Co w związku z tym? Oczywiście, prywatna szkółka, dodatkowy koszt! To mówię jej, do roboty niech się bierze. Ona bezczelnie, że nie ma kwalifikacji. Ja na to, że niech zrobi kwalifikacje i do roboty. Zapisała się na zaoczne studia. Taki pożytek z tych jej studiów był, że musiała realizować praktyki studenckie, potem po tych praktykach wzięli ją na staż i za jakiś czas dostała umowę o pracę od września 2016 roku. Drugim pożytkiem z tych jej studiów był fakt, że musiała jechać na zjazdy - baby w chałupie nie było :D Oczywiście, jakieś znajomości mogła tam podłapać, bo zaczęły się jej romanse na badoo. Jak się zorientowałem, co ona tak przesiaduje w komputerze, to jakoś ogarnąłem to blokowaniem tej strony, że w ogóle się nie uruchamiała. Wtedy jeszcze nie myślałem o dokumentowaniu tych romansów, niestety... Ta wiedza przyszła później. Oczywiście, czesne do tej szkółki ja pokrywałem.

     


    Rozdział 6. Początki końca.


    OK, exżona już pracuje, ma zarobki, nie widzę żadnych przeszkód, by mogła dokładać się do rachunków lub regulować czesne. Uprzejmie ją o to poprosiłem, naświetliłem sytuacje, jak to w międzyczasie wzrosły opłaty, ja już zacząłem mieć problemy zdrowotne - koszty wizyt u lekarzy, lekarstw. Jak ona wyskoczyła do mnie z awanturą i inwektywami! Od razu zobaczyłem, jak exżona powiela sposób odnoszenia się jej starej do jej ojca - już dawno urobionego... Wkurwiłem się! Trochę poczytałem w internecie i zimą 2017 roku założyłem jej sprawę sądową o zaspokajanie potrzeb rodziny. Jednocześnie podjąłem decyzję o nieformalnej separacji. Moim błędem było to, że nie wziąłem adwokata, ona natomiast tak. Niestety, przegrałem tę sprawę - to była woda na jej młyn. Na dokładkę jej stara (była świadkiem) oskarżyła mnie przed sądem o znęcanie się nad rodziną. Na pytanie sądu, czy exżona podtrzymuje to oskarżenie, ona potwierdziła. Poszedł z urzędu wniosek do prokuratury o weryfikację jej oskarżeń. W międzyczasie exżona razem ze starą podjęła starania o założenie mi niebieskiej karty. Jako, że mieliśmy wspólność małżeńską majątkową, to zaczęła brać jak opętana, jakieś kredyty, chwilówki, chuj wie gdzie i na co. Chyba już była instruowana w robocie i przez starą, jak mi gnoju narobić. Mi kumpel w robocie podpowiedział, że już bez adwokata ani rusz, jak żeśmy trochę pogadali. Skontaktowałem się z adwokatem, po wysłuchaniu mnie, zaordynował, że już tylko rozwód, a również wskazane by było założyć sprawę o rozdzielność majątkową, co też się stało. Oczywiście exżona chełpiła się wszem i wobec, jak to mnie "załatwiła" z tym oskarżeniem. W międzyczasie prokuratura powiadomiła sąd o odmowie wszczęcia postępowania przeciwko mnie :) OK, ważny, korzystny dla mnie dowód do sprawy rozwodowej. W sprawie niebieskiej karty tylko raz byłem przesłuchiwany, po złożeniu wyjaśnień przewodnicząca zespołu interdysyplinarnego powiedziała mi, że nie widzi żadnych podstaw do założenia niebieskiej karty :) Co po jakimś czasie znalazło potwierdzenie w postaci pisma zawiadamiającego o zakończeniu procedury niebieskiej karty :) Kolejny ważny, korzystny dla mnie dowód do sprawy rozwodowej.  Wtedy jeszcze mieszkałem z exżoną w mieszkaniu, będąc już z nią w separacji.

     


    Rozdział 7. Powolna degrengolada exżony.


    Sprawa o rozdzielność majątkową poszła po mojej myśli :) Exżona składała apelację, przegrała też apelację i od września 2018 roku mam już rozdzielność. W uzasadnieniu wyroku o rozdzielność sąd I instancji (w tym samym składzie, nomen omen, co na sprawie o zaspokajanie potrzeb rodziny) wskazał, że (cytuję z uzasadnienia wyroku): "...strony od wielu lat żyją w kwestii finansowej w sposób niestandardowy i odrębny..." w kontekście tego, że nie dałem exżonie dostępu do moich kont, jak wspomniałem w drugim rozdziale. Kolejnym przyczynkiem mogło być to, że poszedł już do sądu okręgowego pozew o rozwód. Exżona już widziała, że koniec z kredytami. NA SZCZĘŚCIE (to był fuks, chyba już nie myślała) spłaciła te wcześniejsze kredyty (wzięte jeszcze za wspólności) kolejnym kredytem zaciągniętym już po orzeczeniu rozdzielności :) Więc exżona zaczęła już ostro kręcić z gachami poznawanymi na mordoksiążce (fb). Imprezy, zniknięcia na noce, znajdowałem w mieszkaniu opakowania po antykoncepcji, wiedziałem, co się dzieje... Oczywiście przedłużanie, jak tylko się dało sprawy rozwodowej, dociągnęła dwóch lat. W międzyczasie dostała dyscyplinarkę z roboty, po czterech latach pracy. Jakoś musiała się dogadać z pracodawcą, że była na wypowiedzeniu, a nie, że dostała artykuł z kodeksu pracy. Ponieważ ze swoimi gachami już miała pomysły zabicia mnie (Tak! Udało mi się nagrać jej rozmowę telefoniczną z jednym z jej gachów, nagranie poszło do sprawy rozwodowej), w kwietniu ubiegłego roku ewakuowałem się ze wspólnego mieszkania. Co mogłem w tamtym czasie zrobić, to wypowiedzieć umowy na dostawy mediów. Żaden dostawca nie robił problemów, a umowy były wspólne. Exżona została zmuszona do zawarcia nowych umów na dostawy mediów już na siebie. Niestety pozostał jeszcze na mojej głowie wspólny kredyt hipoteczny i czynsz za wspólne mieszkanie... Znacznie później naszła mnie refleksja, że gdy byliśmy jeszcze małżeństwem, jej bardzo pasowałby status wdowy po zmarłym mężu, stąd te jej pomysły pozbawienia mnie życia...

     


    Rozdział 8. The end.


    Przed rozwodem był, wiadomo, OZSS. Było dwóch facetów, niestety, zaopiniowali, że córka jest bardziej zżyta z matką (czyt. urobiona przez matkę i babkę...)
    Sam rozwód przebiegł standardowo: bez orzekania o winie :), córka przy matce (chlip), 1000zł alimentów (chlip). Sąd nie orzekł o kontaktach z dzieckiem z uwagi na jej wiek (15 lat). Ex jeszcze próbowała kombinować coś z orzekaniem o winie i 2000zł alimentami, na szczęście jej się nie udało. Również próbowała upierać się, by alimenty wpływały bezpośrednio na jej konto. Ja w sądzie powiedziałem, że będę przelewał alimenty na wspólne konto od kredytu hipotecznego, do którego ex też ma dostęp. Sąd przystał na to i tak zostało. Dzięki temu widzę przelewy na koncie i wiem, że ex trzy raz alimentami w całości opłaciła swój kredyt, o którym wspomniałem w 7 rozdziale (czyli okradła córkę z należnych jej alimentów). Poza tym, ex przelewa alimenty ze wspólnego konta na jakieś swoje. Może kiedyś się ta wiedza przyda...

    Z tego co wiem, jest chyba sama (uświadomiłem jakiegoś jej gacha, że ex jest mi winna forsę za mieszkanie plus roszczenia regresowe od września 2018).

     


    Obecnie przystąpiłem do podziału majątku. Zobaczę, co z tego wyjdzie... Spróbuję też powalczyć o wynagrodzenie za uniemożliwienie korzystania mi mieszkania przez ex (zmieniła zamki po mojej wyprowadzce) po lekturze strony:

    https://adwokatrodacki.pl/blog/bezprawne-pozbawienie-dostepu-do-mieszkania-przez-malzonka/


    Próbował może ktoś z Was uzyskać takie w.w. wynagrodzenie przy podziale majątku?

     

    To tyle w największym skrócie. Zapraszam do dyskusji, komentowania, konstruktywnej krytyki. Może powyższa historia będzie źródłem wiedzy (zdobytej na moich błędach) dla innych...

     

    Pozdrawiam

     

    • Like 17
    • Dzięki 26
    • Smutny 1
  8. Cześć,

     

    Ze swej strony powiem tak: studiowałem na kierunku elektroniki i telekomunikacji, gdzie jednym z przedmiotów była informatyka. To była pierwsza połowa lat 90-tych, gdzie wcześniej nie miałem z tym przedmiotem i w ogóle z komputerami do czynienia. W tamtym czasie informatyka obejmowała budowę komputera, podstawy systemów operacyjnych i ich obsługi (w tamtym czasie DOS), algorytmika, programowanie w Turbo Pascalu. Były to wykłady i laborki. Na zaliczenie prowadzący dał swoje tematy lub można było zgłosić się ze swoim tematem. W pierwszym semestrze tego przedmiotu trzeba było ułożyć algorytm (tak, na papierze, w zeszycie), który prezentował sposób działania programu mającego "ogarnąć" zadany lub wybrany temat. Jak prowadzący zaliczył algorytm, wtedy można było kodzić program w następnym semestrze. Do dziś pamiętam, że propozycje prowadzącego nie przypadły mi do gustu (czytaj: nie wiedziałem, jak to ugryźć), zgłosiłem się ze swoim - obliczanie trójkątów i ich graficzne rysowanie w układzie współrzędnych, na co prowadzący się zgodził, no i poszło...

    Mi ten przedmiot podobał się, co w niczym nie przeszkodziło regularnie dostawać pizdy i je później mozolnie poprawiać w sesjach poprawkowych :) Masa ludzi na pierwszym roku też z tego przedmiotu poległa, jak pamiętam. Ale później polubiłem programowanie w Pascalu i parę programików popełniłem - dziś np. korzystałem z programiku obsługującego programator EEPROM-ów, który napisałem niedługo po ukończeniu studiów (wiedza przekazana na informatyce jeszcze była w głowie).

    Na pewno nie było łupania w gry na zajęciach.

     

    Pozdrawiam

  9. Cześć,

     

    Też się łapałem na myśli, że fajnie by było, jakby jakaś kobieta kręciła mi się po jaskini, ale zaraz wraca świadomość i wspomnienia, jak to było w okresie okołorozwodowym z kobietą, która niby darzyła mnie uczuciem... I wraca rozsądek, że wieczorem w jaskini zastanę tak, jak zostawiłem wychodząc rano. I to powstrzymuje mnie przed jakimiś bliższymi znajomościami z kobietami. Fakt, że zbyt mało jeszcze czasu minęło od rozwodu. Ale drugim faktem jest też to, że lat mi przybywa (zaraz 50) i mam wiedzę, że po drugim takim ciosie już się nie podniosę - to też skutecznie powstrzymuje mnie przed relacjami z kobietami, szczególnie w obecnej rzeczywistości.

     

    Pozdro

     

     

    • Like 4
  10. Witajcie,

     

    Już zacząłem pisać tę smutną historię małżeństwa... Aż mnie bezsilna kurwica momentami bierze, jak to wszystko sobie przypominam... Jak człowiek żył marzeniami o cieple domowego ogniska, kochającej żonce, dzieciach, a wyszło, kurwa, jak zwykle.

     

    Historia będzie podzielona na kilka mocno skompresowanych rozdziałów, by nie utworzyła się ściana tekstu (w końcu 15 lat).

     

    Pozdrawiam

    • Like 1
  11. Witam wszystkich :)

     

    Krótko o sobie:

     

    15 lat stażu małżeńskiego, od roku stanu wolnego :) , jedno dziecko, od około 4 lat czytam to Forum, większość książek MK też przeczytałem, "Samczy poradnik rozwodnika" okazał się nieocenioną pomocą przy rozwodzie :)

     

    Wreszcie zdecydowałem się zarejestrować :)

     

    Zainteresowania: elektronika, jazda na rowerze, muzyka lat 80, 90, elektroniczna, trance, pozaziemskie cywilizacje.

     

    Będę mieć chwilę czasu, opiszę swoje doświadczenia ze związku. Jeszcze przede mną podział majątku...

     

    Pozdrawiam

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.