Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    449
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciejos

  1. Bo ludzie kupujący takie marki dzielą się na dwa typy - na tych, którzy mają taki poziom życia, że kilka klocków na espadryle, półtora za koszulkę czy okulary nie zaszkodzi ich dobrobytowi; oraz na takich, których na to nie stać, a kupią markową rzecz z logo tylko po to, żeby podwyższyć swój status społeczny. Jeśli zarabiasz dziesiątki czy setki tysięcy złotych miesięcznie to nie kupujesz podkoszulek za 49 złotych w Reserved czy butów za 159 złotych w Zarze. Wszystko ma swój target. Dla menadżera działu w firmie będzie Atlantic za 2-3 koła, dla dyrektora/właściciela tej firmy będzie Rolex za 30 koła, dla prezesa dużej firmy może jakiś budżetowy model Patek Philippe za ok 100k, a dla milionerów odpowiednio drogie zegarki za setki tysięcy złotych, wysadzane diamentami. O gustach się nie dyskutuje, ale jak wiadomo, jest Armani z wyjebanym logo na pół koszulki, i ten Armani z logiem tylko na metce. Są osoby, które lubią być powierzchnią reklamową marek (na przykład Rutkowski, którego fotka z rodziną krąży po necie), a także te, które nie lubią się zbytnio wyróżniać. Powiedziałbym, że kupowanie niepozornych ciuchów za taki hajs to właśnie "stać mnie", a te krzyczące logiem to "patrz".
  2. A jakich potrzebujesz rad? Jak wsadzić ogórka czy jak rozpiąć biustonosz? Jedziesz, cieszysz się górami, wracasz do schroniska/hotelu. Tam dymasz lub nie, w zależności od sprzyjających okoliczności. Dymasz w gumie, bo nie chcesz bachora, a także nie wiesz czy Pani nie jest na coś chora. Jeśli są jakieś "ale" podczas seksu, że ona wolałaby bez, to stwierdzasz wprost, że nie chcesz wpadki i będziesz dymał w gumie. Jeśli nie pasuje, wyjmujesz z niej wacka i idziesz spać. Obstawiam, że jeśli ona wszystko zainicjowała, a Ty tylko zastanawiasz się, czemu Pani do Ciebie zagadała i czy "atakować", to ona również zainicjuje zbliżenie. Pewnie rzuci czymś w stylu "posiedźmy razem i powspominajmy stare czasy", ale też nie bądź pałą i jeśli chcesz miło spędzić wieczór zakończony orgazmem, to sam coś takiego zaproponuj. Ja bym chętnie pojechał w takie góry z kilkoma koleżankami z dawnych lat. Pewnie po udanym seksie nasza znajomość by się zakończyła, ale "co porucham to moje".
  3. Czemu fikcja? Ja miałem angola B2 i trochę rzeczy podszkoliłem.
  4. Niezbyt orientuję się w tym całym uniwersum. Wiem tylko o Kononowiczu kandydującym na prezydenta Białegostoku w przeszłości. Gdzieś natknąłem się na filmik po tym jak tego Majora ktoś pomalował, gościu nafurany od kleju, że można go pomylić z Gollumem z Władcy Pierścieni. Smutne to, że ktoś to nagrywa i wrzuca w sieć, a inni mają ubaw i niezłe show. Zarabianie na menelach i bezdomnych jest modniejsze niż kiedykolwiek. A pamiętam jak w przeszłości, na Pyrkonie, Koza - ówczesny członek Pyta.pl przyprowadził jakiegoś pijaczka na panel dyskusyjny (obok Gonciarza czy Roja) i powiedział "to jest przyszłość YouTuba - Menele". Kurwa, wizjoner!
  5. @romi99 Nie mam pojęcia o szkołach. Jest ich setki, jeśli nie tysiące. Ja chodziłem do małej, prywatnej szkoły językowej w moim niedużym, rodzinnym mieście. Na uniwerku też uczą angielskiego i to nie na byle jakim poziomie. Jeśli dobrze pamiętam to każdy student powinien opanować język obcy na poziomie conajmniej B2.
  6. Przedstawione stylizacje nie są w moim guście, jednak poszczególne elementy z tychże kreacji są jak najbardziej ciekawe. Pokaz mody to pokaz mody, show, po którym ma być głośno o firmie + spełnienie artystycznych zachcianek projektanta. Nie bardzo czaję dlaczego faceci w tych kreacjach noszą damskie elementy, a kobiety nie mają kontrastujących męskich elementów ubioru, ale nie muszę tego rozumieć. Projektantem nie jestem, a do świata mody też mi daleko. Wiem jedno - nikt się tak na ulicę nie ubierze.
  7. Fahrenheita poznałem przez taniego klona "La Rive Hitfire" i szczerze, pomimo posiadania wielu perfum, brałbym właśnie klona jako codzienny zapach. Formuły wielu legendarnych zapachów zostały zmienione przez co w wielu przypadkach zapach stracił na trwałości. U mnie na jesień wejdzie Habit Rouge Dress Code na przemian z Habit Rouge Sport i L'Eau. Nie lubię mocno kwiatowych zapachów, ale HR skradł moje serce.
  8. Menu odbiornika? Na pewno musi być to gdzieś w ustawieniach. Z racji odkopania dorzucę 3 grosze do tematu. Gramatyka, słuchanie, czytanie i pisanie/mówienie są ważne na każdym etapie, po prostu musi być to odpowiednio dopasowane do poziomu. Rzucanie się na głęboką wodę jest ryzykowne, bo jest duża szansa na zwiększenie motywacji do nauki, jednak jest też szansa na pójście w drugim kierunku. Polecam zapisać się na kurs do jakiejś szkoły. Uczyć samemu powinno się dopiero od pewnego poziomu, podstaw lepiej nauczyć się w szkole. Jeśli chodzi o szkoły to należy kierować się opiniami kursantów/renomą szkoły. Szkoły językowe powinny mieć w ofercie bezpłatne lekcje pokazowe, aby przyciągnąć potencjalnych kursantów. Należy też pamiętać, że dostajesz to za co zapłacisz, więc najtańsze rozwiązanie może być adekwatne do ceny.
  9. Nauka języka obcego kilka godzin dziennie nie ma sensu, bo nadmiar informacji nie przeniesie się na efektowne posługiwanie się językiem. Efektem może być utrata motywacji, mieszanie pojęć i popełnianie błędów. Grunt leży w regularności i odpowiednim doborze materiałów, kursu, nauczyciela, a także we własnej motywacji. Ja uczyłem się ok 20-30 minut dziennie, głównie słówka, metodą 'spaced repetition' (SRS). To metoda, w której systematycznie uczysz się nowych wyrażeń (fiszki) przy okazji odświeżając te nauczone. Celem jest skupienie się na rzeczach, które są nowe lub wymagają doszlifowania, a te już przyswojone są tylko okazjonalnie przypominane. W skrócie - uczysz się tylko tego, co potrzebuje dodatkowej nauki, cała reszta jest oddzielana. Wiadomo, że najlepiej się uczyć kiedy umysł jest wypoczęty, a i również nie przesadzać z nadmiarem materiału. Uczę obcokrajowców angielskiego, jeśli masz pytania to śmiało pisz!
  10. Tekst jak przy kielichu. Do obcego powiedziałbym to tylko wtedy, gdybym miał jakieś osobiste uprzedzenia do tego człowieka i chciał tym właśnie argumentem zakończyć dyskusję. Jeśli po takim stwierdzeniu nie padł żaden kontrargument, to bardzo słaba zagrywka - coś jak dyskusja stary vs młody: -A ile masz lat? -29 -To nie mamy o czym gadać, pożyjesz trochę to sam zobaczysz. W skrócie - nic nie wnoszący ogólnik. Pomijając dramę jakiejś babki, sam nie chciałbym użyć takiego tekstu. To nie w moim stylu i bez znaczenia jest jakie podejście czy cechy charakteru ma osoba, z którą rozmawiam. Dbam o to w jaki sposób się wypowiadam i nie daję się wyprowadzić z równowagi nawet takim cwaniaczkom. Erystyka i retoryka powinny być w szkołach.
  11. Oj prawda. Podpisuję się pod tym w każdy możliwy sposób. W ciągu kilkuletniego LTR-a poszliśmy razem na 3 wesela, na każdym było chujowo. Generalnie nie lubię wesel, ale taniec też dodał coś od siebie do narastającego konfliktu. "Bo za mało mnie prowadzisz", "za mało obracasz", "za mocno ciągniesz". Miałem jakiś epizod z tańcem towarzyskim, jedyne co mogę dodać, że partnerzy dobierani są też pod względem wzrostu. Jak laska 160 myśli, że typ 180 będzie ją prowadził jak po wodzie, no to pozdrowienia dla jego kolan i jej ud. Taniec jest bardzo ciekawą formą rozrywki. Lubię, chociaż nie mam wielu okazji do zabawy. Wszystko poza weselnymi przytupówami, te ostatnie to festiwal żenady, najebanych wujków mirków i te rozbawione do czerwoności ciotki, co na codzień żyją FB, plotkami i TV. Taniec w parze jest dodatkowo bardzo urokliwy, bo bez problemu nawiążesz kontakt/więź z partnerką nawet o kilka oczek wyżej. W wieku 17 lat, gdy jeszcze uczęszczałem na zajęcia tańca, moja partnerka taneczna się wykruszyła i szukałem nowej. Okazało się, że w moim liceum/technikum była jedna dziewczyna, która lubiła taniec towarzyski i przy różnych uroczystościach tańczyła na szkolnych przedstawieniach. Miała 19 lat, gdy ja ledwo skończyłem 16. Pokaż mi zadbaną maturzystkę, która pójdzie na treningi tańca towarzyskiego z 16 letnim chłopczykiem co trzepał co dzień. Problem z marudzeniem kobiet jest taki - w ich głowach istnieje mylne przekonanie, że partner musi prowadzić, a jak umie tańczyć to poprowadzi kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia jak stawiać kroki czy ma chociaż minimalne wyczucie rytmu. Zdecydowana większość kobiet jakie widziałem w klubach, na weselach czy kursach to były osoby , które widziały taniec jedynie w filmie czy w programie Taniec z Gwiazdami, przez który w sumie sam zacząłem tańczyć, ale to inna historia. Gadki typu "jeśli nie umiesz/robisz X to jesteś mało męski" można wsadzić głęboko w dupę i tym samym zatkać w dupie panią, która takie słowa wypowiada. Takie gadki były specjalnością mojej byłej. Totalny terror psychiczny. Pranie mózgu pod przykrywką obniżania czyjejś wartości. Takie relacje natychmiastowo trzeba kończyć. Ja się przekonałem w najgorszy sposób - po kilku latach urabiania nagle zostałem spuszczony do kibla i dochodziłem do siebie długi czas.
  12. U mnie wyglądało to tak: - Miejsca, w których coś ugrałem lub chociaż nabyłem doświadczenia Do związku: Ta sama szkoła/uczelnia Pomimo "gdzie się je, tam się nie sra" mnie jedzenie w toalecie nie brzydzi, jakoś potrafię odłączyć potrzebne zmysły i nieszczególnie mnie to obrzydza. Dwa razy wchodziłem w LTR (1.5 i 5 lat) z pańciami poznanymi na uczelni (ten sam kierunek) lub jeszcze za czasów licealnych z dziewczyną z tej samej szkoły. Oba przypadki były już jakiś czas temu, ale w obu przypadkach poszło sprawnie, bo jeszcze nie byliśmy skażeni codziennym życiem, czysta zabawa i seks. Na jedną noc lub krótki seks-związek: Akademik, czyli w sumie też uczelnia. Studia w akademiku potrafią nabrać pojebanego tempa. Poznawanie nowych ludzi jest w jakiś sposób "wpisane" w studiowanie - nowa grupa, zapisanie się na inny wykład, te same koło naukowe. Czasami przy tych relacjach była tak niesamowita chemia, że wyganiało się współlokatorów z pokoju i robiło swoje. Emocje, "studencka przygoda" i nastawienie do siebie studentów ułatwia sprawy. Podczas mieszkania w akademiku w ciągu roku spałem z 3-ma różnymi studentkami, z czego dwie mieszkały w tym samym pokoju. Żeby nie było pytań - nie byłem jakimś turbo imprezowiczem/przystojniakiem, na studiach byłem bardzo przeciętnym gościem, wybiórczym jeśli chodzi o kobiety. Obecnie mam prawie 30 lat, a wyglądam i czuję się ze sobą dużo lepiej niż na studiach. Do niczego: Tinder/Badoo/Czaty online Dziesiątki matchy czy "privów", które poza połechtaniem ego gówno dały. Stosunek poświęconego czasu na przeglądanie profili do odbytych spotkań były tak chujowe, że przestałem traktować te medium jako skuteczny środek do poznawania ludzi. Nie mam problemu z poznawaniem ludzi online, poznałem w ten sposób sporo ciekawych osób, ale to było kilkanaście lat temu jak szukało się dziewczyn w wyszukiwarce Gadu-Gadu i czasami nie było pojęcia jak wygląda osoba po drugiej stronie. Obecnie apki i całe social media są autostradą informacji, to ma być szybko, jednym kliknięciem, nie ten to następny. Pamięć tymczasowa rozgrzana do czerwoności. Zrobić - zapomnieć - zrobić. -Niewypały, które nie nauczyły mnie niczego lub bardzo niewiele Kluby (Dyskoteki) Środek do celu niż cel sam w sobie. W moim przypadku pójście na tańce z pańcią dało lepszy efekt niż pójście w męskim towarzystwie i szukanie czegoś w klubie. Dobry weryfikator, bo jak z dobrej gadki przejdzie się jeszcze fajniej na zabawę z inicjowaniem dotyku - bomba; jak pójdzie w innym kierunku to wiesz, żeby już nie marnować cennego czasu u boku tej damy. Na studiach trafiłem kiedyś na pannę dla mnie 10/10. Typ urody, którego nigdy wcześniej nie widziałem, naturalna, taka trochę "skandynawska", wysoka. Poznałem kompletnie z dupy, bo jak stulejarz napisałem do niej na FB, gdy zobaczyłem, że jest zainteresowana czymś, co było też moim hobby. Udało mi się wyciągnąć ją na spotkanie, które miało trochę imprezowe zabarwienie. Okazało się, że laska lubi tańczyć, a ja akurat potrafię. To ten typ, z którą przetańczyłem całą noc bez alko, a bawiłem się niesamowicie. Temat nie wyszedł, ale też nie specjalnie próbowałem go pchnąć. Umarł naturalnie, ale klub był perfekcyjnym środkiem do celu. Kluby (Puby/Bary) Z dobrą aparycją można fajnie nawiązać znajomości bez większego wysiłku. Z miejsc publicznych chyba moje ulubione, gdzie można kogoś poznać. Grunt to iść w grupie i przyłączyć się do innej grupy, gdy obie są zainteresowane. W studenckim mieście jak najbardziej polecane miejsce na poznanie. Grunt to wiedzieć w co uderzyć, bo za czasów studenciaka trafiałem na 40 letnich stulejarzy podpierających ścianę i spijających najtańszego Specjala, okazjonalnie próbując otrzeć się o młodą, roztańczoną panienkę, która może by się zainteresowała starym capem. Owszem, są i takie, które się interesują takimi jegomościami, ale wszystko ma swoje miejsce w określonym czasie. Siłownia Imho jak dyskoteka, ale z tą różnicą, że nie ma alkoholu. Laski chodzą się prężyć. Faceci chodzą się prężyć. Laski celują w kilka oczek wyżej, a facetom ich atencja potrafi nieźle odjebać. Ostatnie miejsce, w które wybrałbym się na poszukiwania panny. Na siłownie chodziłem ćwiczyć, a nie poznawać ludzi. Trochę pustelnikowe podejście, ale co poradzić. Każde miejsce czemuś służy - nie chodzę się kąpać do restauracji, ani nie sram w sypialni. Kawiarnie/Miejsca publiczne Nie zdarzyło mi się nikogo w takim miejscu poznać. Była ku temu sposobność, ale byłem ze swoją kobietą. Sytuacja całkiem komiczna, ale taka, którą można by było zapoczątkować, być może, ciekawą znajomość. Byłem z kobietą na kawce oraz oboje korzystaliśmy z kawiarnianego Wi-Fi, w mieście przejazdem, a w domu brak internetu poza tym z komórki. Z racji, że oboje różnej narodowości, to rozmawialiśmy po angielsku. Jak wstałem od stolika i poszedłem do WC to zagadała do mnie jakaś pańcia, która siedziała sama. Jakąś tam urodę mam, ale nie taką, żeby obce kobiety same do mnie zagadywały, a tym bardziej jak byłem ze swoją w tym samym lokalu. Zagadała, bo miała w tym interes - podsłuchała, że rozmawiam po angielsku i pomyślała, że jestem nauczycielem tego języka. Nieznajoma pani bardzo sympatyczna, jeśli chodzi o wygląd to za niepolskie korzenie kilka oczek w górę według mojej skali. Takie miejsca mają potencjał, łatwo jest ten potencjał spierdolić, bo ludzie w takich miejscach są zajęci i nie mają czasu na gadki-szmatki. To chyba tyle.
  13. Do klubów to chodzi się pić ze znajomymi i ewentualnie z nimi potańczyć. Podryw to bardzo kiepski pomysł, bo kobiety mają cały regał wszelakiej maści męskich facjat i ciał. Z naszego punktu widzenia jest tak samo - całe spektrum kobiet, z których "wybierasz" sobie najfajniejszą dla siebie. Wyobraź sobie, że idziesz do zajebiście ekskluzywnego klubu dla panów i b-mama przyprowadza 10 top-modelek. Którą z nich wybierzesz, jeśli wszystkie 10 jest naprawdę ponadprzeciętnych? A, no wybierzesz tę, która najbardziej przypadła tobie do gustu. To, że wybrałeś panią numer 3, nie oznacza, że pozostałe są brzydkie/przeciętne. W klubach jest tak samo, dlatego jeśli uważa się za przeciętniaka, to nie podrywa się w klubie, chyba, że kobiety o kilka kategorii niżej niż celujemy. W wieku -nastu lat trenowałem taniec towarzyski przez około 2 lata, z czego rok to stricte sportowy trening. Oczywiście wykorzystywałem to potem jako atut przy "podrywie" w klubie, podobnie jak Ty. Po latach jedyne co mogę powiedzieć, to jaki byłem głupi i naiwny. 9/10 dziewczyn w klubach jest tam tylko po to, żeby przyszedł wyimaginowany chad, grey czy inny mężczyzna ze snów (oczywiście o kilka oczek wyżej niż te panie), który zauważy ich delikatną duszyczkę i będzie kochał na zabój. Umiejętności tanecznych - 0.5. Ot, przeskakiwanie z nóżki na nóżkę w kółku i co jakiś czas podciąganie/poprawianie sukienki, bo opinała za mocno i się zsuwała przy tym przeskakiwaniu. Dodatkowo, w klubach jest alkohol, z pijanymi rozmowa jest jak ze ścianą + alkohol obniża wymagania. Bez wchodzenia w szczegóły, mam znajomego - przeciętniak/beciak, który poszedł na imprezę. Nie wrócił na noc, a że mieszkaliśmy razem (studia), to z drugim współlokatorem się o niego martwiliśmy. Typ wrócił rano, podjarany, opowiadał, że nocował u jakiejś laski, poznanej w klubie. Oboje się najebali, pojechał do niej na chatę, skończyło się na całowaniu. Rano alkohol wyparował, typiara się obudziła, jej współlokatorki zobaczyły "jej zdobycz" to ją wyśmiały, a mój znajomy po całej ani razu się z tą pańcią nie kontaktował. W skrócie: szkoda energii.
  14. @nowy00Jeśli pamiętam to tak, ale musisz się zarejestrować. Mi na telefonie działało kijowo i sobie odpuściłem temat. Żeby nie robić większego OT - napisz do mnie PW.
  15. @nowy00 Sprawdzałeś "HelloTalk"? To taka apka/stronka, gdzie deklarujesz swój język ojczysty oraz ten, którego się uczysz i piszesz/nagrywasz wiadomości, a natywni ewentualnie Cię poprawiają, w drugą stronę też to działa - Ty też możesz sprawdzać i korygować.
  16. Nie byłem na Erasmusie, ale przez moment miałem okazję zabawiać się z studentką studiującą poza swoim krajem. Pani z licznie zaludnionego azjatyckiego kraju. Nie wiem dokładnie, którym byłem z kolei, ale trochę przyrodzeń obskoczyła w swoim pokoju w akademiku. To nie było w Polsce, a kraju, w którym znacznie bardziej traktuje się seks jako zabawę. Poza swoim podwórkiem hamulce moralne przestają działać. Działa się pod wpływem chwili z nastawieniem - i tak mnie tu nikt nie zna. Z drugiej strony - gdybyś sam był na wyjeździe i miałbyś okazje to nie dupczyłbyś ile wlezie?
  17. Maciejos

    Seks w plenerze

    W plenerze odpuściłbym sobie kocyki i inne takie. To wygląda fajnie na filmach, a w praktyce jest niewygodne. Numerek w przebieralni, w aucie, w podróży pociągiem, z braku laku spontanicznie w windzie/na klatce schodowej, jeśli nie ma kamer. Jeśli partnerka lubi takie zabawy to fajnie. U mnie było to z braku laku i możliwości - panna mieszkała z rodzicami na wsi i tylko poza domem można było się fajnie pobawić bez przypału, że wparuje ojciec z widłami.
  18. Jestem w takim związku - 5 lat różnicy na korzyść Pani. Do tego dochodzi różnica kulturowa - Pani z innego kraju (Azja). Powiem tak - jestem w związku prawie rok, ale chyba jestem na etapie sypania się jak domek z kart. Było dobrze do czasu pierwszego zgrzytu o ślub, którego ja nie miałem w planach brać. Po kilku miesiącach sytuacja chyba powraca. Generalnie będziesz miał w pewnym momencie temat ślubu i dzieci (i oczywiście tego, że ona już młoda nie jest). Różnica wieku ok - nie mam z tym problemu, ale jeśli Pańcia jest mocno promałżeńska i ma już w planach mieć dzidziusia, to pilnuj się.
  19. Maciejos

    Seks ze znajomą

    Nie polecam. Znajome, z którymi ewentualnie wylądowałem w łóżku już nie są moimi znajomymi. Relacja jakoś ucichła, za chwilę zabawy potem jakiś moralniak i poczucie winy. Jedyny wyjątek jaki bym doradzał - jeśli dla obojga seks jest po prostu przyjemnością oddzieloną od jakiś wyższych uczuć.
  20. Co to w ogóle za debata. Cała strona powielania tego samego. Masz wyniki badań - działasz. Nie ma to już co kombinować i rozgrzebywać. Ciesz się, że to nie Twoje. Napisałem już kilka miesięcy temu - Ty leć robić testy HIV, bo jak panienka obrabiała sporo kutasów, to jeszcze będziesz chodził w nowych "adidasach" tego lata. Potem do psychologa i wyleczyć swoją główkę, a z innymi pannami obcować tylko w prezerwatywach, chyba, że lubisz żyć na krawędzi.
  21. To taka bardziej definicja "prawdziwego mężczyzny", który jak kocha to na zawsze. xD
  22. Wpadłeś podświadomie w te kreowanie standardu. Dziwne, bo z Twojej analizy wychodzi na to, że masz coś w głowie, żeby dostrzec jak wygląda "prawda czasów, o których mówimy i prawda ekranu". Dziwne to trochę, bo sam lubię atrakcyjne kobiety, ale tylko w reklamach/filmach. Na żywo wolę te o oczko niżej. "Podbijaj" do tych, które Ci się podobają, turbo panna zmieli Cię razem z łupinką to może trochę spokorniejesz.
  23. Zapasy, zapasami. Ludzie z kilkusetprocentową przebitką sprzedają maski przeciwpyłowe. Zawsze można sobie gładź pierdolnąć albo zająć się obróbką drewna czy innego pylącego materiału. Tymczasem jestem w Japonii, gdzie jest już troszkę więcej przypadków niż w Polsce i co robią ludzie? Po prostu dbają o higienę, a nie przebijają się postami z FB, niepewnymi informacjami i masowo wykupują papier toaletowy. 40km ode mnie był zdiagnozowany przypadek i nikt z tego nie robi wielkiego "halo". Media po prostu informują o dbaniu o higienę i ostrożność. Nie dajmy się zwariować.
  24. Nie z każdym "rżnij mnie mocniej" niesie się chęć do jakiś chorych akcji jak duszenie czy ciągnięcie za kitę/warkocz, co sam akurat bardzo lubię praktykować jak partnerka ma dłuższe włosy. Każdy lubi dobry seks, ale dla każdego "dobry" oznacza co innego. Raz słyszałem, że jestem zbyt brutalny, innym razem, że wolałaby wolny, dłuższy stosunek. Nie ma reguły, a stwierdzenie, że każda pańcia chce być wykorzystana jak w najbardziej perwersyjnych fantazjach jest z dupy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.