Skocz do zawartości

Maciejos

Starszy Użytkownik
  • Postów

    450
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maciejos

  1. W oficjalnej dystrybucji chyba nie ma. To książka brytyjskiego autora i do tego temat mocno lokalny - Tajlandia to nie jest zbyt popularne miejsce na urlop w PL, nie aż tak jak na Wyspach. Czytało się całkiem przyjemnie, to taki lekka lekturka do kawy. Bez zdradzania fabuły, jednak z bardzo znanym schematem: Gościu mieszka w Tajlandii i pisze przewodnik dla brytyjskiego wydawcy. Ma tam jakiś kilku ekspatów-ziomków, z którymi chodzi do burdeli. Tam zadurza się w jednej z barówek (bargirl) i kreuje sobie w głowie, że ona daje dupy za kasę, bo sytuacja ją do tego zmusiła. Typ błądzi jak ślepy i nie słucha bardziej doświadczonych kolegów, którzy na tacy podają mu wyjście z Matrixa. To forum + ta lekturka to bardzo fajny fundament.
  2. Ciekawe co to za cygański "rodzinny interes" Działał któryś z Szanownych Braci na Islandii lub ogólnie ze Skandynawkami? Kiedyś przeczytałem (albo zasłyszałem), że gra D-M nieco się różni w tamtych regionach, ale bez konkretów. Moja dawna znajoma, która mieszkała w Norwegii opowiadała mi, że w klubie to laski podchodzą do typów. Oczywiście tylko do tych typów, którym się podobają Mówimy tu o latach przed 2010.
  3. Zaraz 2024, a widzę, że ludzie dalej biorą YouTube (czy ogólnie - Internet) na poważnie 13-15 latkom to bym się nie dziwił, ale dorosłym koniom już się dziwię
  4. A ja polecę książkę, którą kiedyś polecił tutaj jeden z Braci: Stephen Leather - Private Dancer Książka m.in. o tym jak nieco bluepillu i syndromu rycerza to zabójcza mikstura. Black Mirror to dobry serial. Odcinek "Black Museum" do tej pory jest moim ulubionym.
  5. To tez zaleta, jesli chce sie odsprzedawac gry po przejsciu, bo ekskluzywne tytuly na Switcha potrafia kosztowac tyle samo nowe i z drugiej reki. Dla kolekcjonerow lipa, ale dla graczy typu "kup-sprzedaj-kup cos innego" to petarda. Oczywiscie mam na mysli wydania fizyczne. W sumie sam mysle nad Steam Deckiem. Kompa do grania nie mam (tylko XSX/Switch i dwie kieszonsolki), a w jakiejs PC-towe tytuly bym sobie pogral. Ostatnio polecilem znajomej SD jako prezent dla jej meza, a nagle samemu naszla ochota. Na SD i w sumie na te znajoma tez
  6. Pewnie, że mogę, ale ostrzegam - może być przydługie. TL;DR - nie polecam, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci lub nie ma ożenku w głowie. "-stety lub nie-" - w pewnych kręgach kulturowych ślub jest czymś naturalnym, bo takie spotykanie się na kocią łapę jest niezbyt miło widziane. Nie-TL;DR: Mój związek z Japonką przypadał na okres 2019-2022, z czego połowa czasu była spędzona razem, a druga połowa na odległość. O przyczynach później. Poznaliśmy się na tinderze w 2019 w UK. Nie będę ukrywał, bo byłem podjarany spotykaniem się z cudzoziemką. Miałem wcześniej epizod z Chinką, ale to było bardziej FWB. Co ważne - pańcie z JP i mnie dzieliło 5 lat różnicy (to ja byłem tym młodszym); ja miałem 28 a ona 33 lata. Myślałem, że taki układ będzie spoko, bo nie chciałem robić jakiś podchodów czy pogodzić różnicę wieku w dół (między mną a Chinką było 7 lat różnicy i średnio to grało). Związek był nieco w trybie "speedrun", bo nie znaliśmy się jakoś długo, a już pojechaliśmy na krótki wypad do Francji (50/50 oczywiście). To było mniej więcej w Czerwcu-Lipcu, a jej studencka wiza traciła ważność jakoś na koniec roku, w związku z czym szukaliśmy jakiegoś sposobu na jej wydłużenie lub zmianę na wizę pracowniczą. Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłem wykorzystać okazję (tak, bywam oportunistą) wyjechać z nią do Japonii. Miałem dosyć swojej pracy, chciałem zrobić coś "szalonego" i do tego zobaczyć trochę świata. Japonia była na mojej liście od dawna, a moje urlopy zwykle były wyprawami do Polski. Początkowo miałem tam być przez 3 miesiące, ale załapałem się na program Work&Holiday i dostałem kwit na rok. W wielkim skrócie, bo od przylotu do Japonii rzeczy ostro się pojebały w ciągu max 2 miechów. Żeby nie było - do pewnego momentu dogadywaliśmy się spoko, mieliśmy podobne zainteresowania i lubiliśmy spędzać czas ze sobą. Bez jakiejś większej spiny. Seks ok, pojawił się dosyć szybko (3 spotkanie, wprosiłem się do jej akademika "na herbatkę"), był całkiem całkiem - taki z pasją. Nie czułem się jakoś wybrakowany, pomimo, że to ja inicjowałem prawie wszystkie akcje. Pobyt w JP zaczął się pod koniec listopada 2019 i trwał równy rok. Pierwsze 2 tyg to zwiedzanie, potem dotarliśmy do jej rodzinnej miejscowości, żeby trochę ochłonąć. Na tamten moment nie miałem pracy; oszczędności miałem może na pół roku, ale w planach było poszukanie jakiejś pracy, żeby ten rok przetrwać. Cały grudzień pomagałem na farmie jej rodziców, bo początkowo mieszkaliśmy w domu rodzinnym mojej pańci. Dostawałem szamę i dach nad głową, więc starałem się to jakoś odpracować. Wszystko było fajnie może przez prawie miesiąc, gdy zaczęła mi doskwierać samotność. Nie było do kogo otworzyć gęby poza moją, obecnie już, byłą. Jej rodzina nic po angielsku, a jedynymi znajomymi byli ci z Polski, z którymi czasami rozmawiałem na czacie. Tak wyszło, że jeszcze przed tym wylotem rozmawialiśmy o jej koleżance z akademika, również Japonce, która poznała jakiegoś nieurodziwego Szkota. Ta dziewczyna wyjechała z UK na miesiąc przed naszym wyjazdem, a tuż przed - jej chłopak zdążył się jej oświadczyć Potem gdzieś dowiedziałem się, że ta zaręczona Japonka tak w sumie to chce mieszkać na Wyspach, pomimo naprawdę dobrego statusu i $$ w swoim własnym kraju. Mój nieco filozoficzno-antropologiczny umysł pomyślał "nie no, jak to? że Japonki się hajtają dla wizy? Przecież to chyba w drugą stronę działało - cudzoziemcy poślubiali Japonki dla wiz". Jako mały eksperyment wbiłem na tindera i swipowałem w prawo jak szło, bez patrzenia na ekran. Nie pamiętam rezultatu tego "eksperymentu", bo było to 4 lata temu, ale przewinęło się wszystko - od prostytutek (wołających 20.000JPY) po jakieś zajarane obcokrajowcami studentki. Brak znajomych zaowocował, że pisałem sobie z jedną czy z dwiema. Nie byłem ciulem i napisałem im wprost, że mam dziewczynę, tylko szukałem kogoś do pogadania, a uwierzcie, że bycie skazanym na rozmowę z 1 osobą to nie jest nic przyjemnego, tym bardziej że mieszkałem na wsi i bez znajomości lokalnego języka. Ta "samotność", dodatkowo okraszona pewnymi wydarzeniami z moją rodziną (materiał na oddzielny temat, w skrócie - odłączanie od matrixa bez "bezpiecznego usuwania sprzętu"), towarzyszyła mi przez cały pobyt. Jakoś pod koniec Grudnia wyszła niezła draka z tym moim pisaniem. Byliśmy z 3-4h od domu, bo pojechaliśmy w odwiedziny na drugi koniec regionu. Pech chciał, że wyszło do na wieczór, bo następnego dnia pańcia wstała przede mną i chciała mnie tam zostawić. Draka niezła, ale fakt - odjebałem. Przegadaliśmy i wyszło spoko. Może niecały miesiąc po tym wyszła spora draka przez jej matkę. Pewnego ranka wstaliśmy i mieliśmy iść na farmę, gdy jej nabuzowana matka zaczęła się awanturować z moją Pańcią. Nie wiedziałem o co chodziło (nie znałem języka), a po wszystkim Pańcia powiedziała, żebyśmy po prostu sobie gdzieś pojechali i zrobili wolne. O jej dziwnych relacjach z matulą wiedziałem co nie co. Pamiętam, że w grę wchodziły jakieś pieniądze, które miała przechować jej matka, a potem nie chciała ich oddać czy nie mogła znaleźć. Jakaś śmieszna perypetia. Spędziliśmy cały dzień razem, a na sam koniec wyskoczyła, czy zamierzam się z nią pobrać, bo mieszkamy już tak razem na kocią łapę. Dla mnie było to jak wyciągnięcie dywanu spod nóg. Nie byłem na to kompletnie przygotowany. Jakoś dziwnie ominąłem ten temat, ale potem były ostre dyskusje na chacie pomiędzy mną a Pańcią. Mi siadła psycha w pewnym momencie, bo byłem tam zupełnie sam. Nie wychodziłem z pokoju, chyba że ukradkiem do klopa. Nic nie jadłem i tylko leżałem w łóżku. Nie chciałem się wyłaniać, żeby nie wracać do tego samego tematu. Wiem, że brzmi to zabawnie, ale to nie były zwykłe rozmowy, a grube awantury ze szlochaniem i wrzaskami łącznie. Moje "znamy się pół roku, a Ty chcesz, żebym się już Ci się oświadczył" nie miało żadnej mocy. Rzeczywistość mnie zweryfikowała. Po 2-3 dniach takiej batalii, Pańcia wzięła moją walizkę i bardzo szybko przeniosła do niej zawartość moich szuflad. Tamtej nocy wylądowałem w hotelu na 4 noce. Kijowe, ale potrzebne doświadczenie - trafiłem do miasta, którego nie znałem; nie miałem Internetu w telefonie, ani nie znałem lokalnego języka. Przetrwałem i bawiłem się fajnie. Moja oportunistyczna natura gryzła się z myślami, że moja japońska przygoda dobiegnie końca po ledwo ponad 2 miesiącach. Pańcia po 2 dniach zaczęła mnie przepraszać w SMS-ach. Musiałem się z nią spotkać, żeby wymeldowała mnie w lokalnym urzędzie. Natura wzięła górę i zaproponowałem, że mogę jej "wybaczyć" jeśli wyjedziemy z jej rodzinnego domu i wynajmiemy coś w większym mieście, gdzie będę miał szansę znaleźć jakąś pracę. Na tamten moment miałem może z 4500PLN na koncie, więc to była opcja all-in. Źle na tym nie wyszedłem, ale to też materiał na oddzielny wątek. W wielkim skrócie jak to potem wyglądało: 1. Przeprowadzka do małego miasta (tani czynsz) 2. Znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego (i to za dobrą siekę) 3. Pańcia też znalazła jakąś pracę 4. Codzienne życie do momentu (!), w którym pańcia miała jakiegoś doła, a gdy zapytałem co się stało (błąd), to powiedziała, że myśli o odejściu z pracy, bo jej nie lubi, ale ta firma potencjalnie może zapłacić jej za macierzyński (kolejna sugestia po 3-4 miesiącach od grudniowych i styczniowych wydarzeń). 5. Mój pobyt dobiegał końca. Uwielbiałem swoją pracę i odłożoną kasę. Aplikowałem o pozwolenie o pracę, ale nie spełniałem wymogów na nauczyciela. Gdzieś w tyle głowy wpadł pomysł, że może faktycznie warto się hajtnąć. Na szczęście papierologia jest na tyle porypana, że odwidziało mi się. 6. Ostatnie tygodnie były bardzo średnie. Mieliśmy jakieś ciche dni, a nawet jakiś post od seksu (prawie miesiąc, bo Pańci się wkręciło, że tylko ja czerpię przyjemność z seksu. To było do tego stopnia, że prawie ryczała przy jakiś lekkich inicjacjach z mojej strony, chory temat). Potem wyjechałem, nieco się podłamałem, bo życie w JP podobało mi się za bardzo. Dobra kasa, dobre jedzenie, pogoda do zaakceptowania. Miałem sporo oszczędności i przeleżałem cały rok, co było totalną głupotą. Odizolowałem się od rodziny, która zamiast mnie wesprzeć w trudnych momentach, to mówiła tylko "no masz już XYZ lat, pora się ogarnąć", tak jakbym przynajmniej był jakimś lekkodusznym hipisem z kolorowego vana. Temat zakończyłem 1.5 roku po wylocie, bo nie szło to w żadnym kierunku i, jak to Pańcia potem mi wyrzygała - zmarnowałem tylko jej cenny czas jako "bullshit man". Jeśli ktoś jest gotowy na ożenek to spoko - polecam geomaxxing w JP, chociaż ostrzegam - jeśli pańcia ma ochotę być Panią Domu, to zostaniesz na lodzie, gdy przestaniesz przynosić $$ do domu. Stabilność finansowa (i jej jakość) to wciąż mocne wyznaczniki w japońskich relacjach D-M.
  7. Czy to w ogóle możliwe? Kraje latynoskie raczej słyną z tego, że pańcia ma z 2 siostry i 3 braci. Co do geomaxxingu - nie opisał tego nikt lepiej jak @Zdzichu_Wawa Zrobiłem tak będąc w Indonezji i przygruchałem sobie fajną babeczkę (no ok, 3). Gówno mi pokazała, ale miło spędziłem czas Nie miałbym nic przeciwko LTR z pańcią z takich okolic, ale ożenek + dzieci to nie jest moja bajka, tym bardziej w mieszanym związku. Bariera językowa prędzej czy później da o sobie znać, tak samo kulturowa naleciałość - w pewnych krajach po prostu dąży się do małżeństwa i szybkiego potomstwa (presja rodziny, czytaj - matki, która również była naciskana przez swoją matkę itd). W niektórych w ogóle nie wyobraża się związku bez rychłego ożenku, z uczuciami czy bez. Byłem w 3 letnim związku z Japonką - nie polecam, chyba, że jest to jakaś młódka z większego miasta, która nie ma zakodowanego bobo w głowie. W związkach z takimi należy bardzo konkretnie przedstawić swoje stanowiska, bo potem będzie rozczarowanie, że jak to tak ją w gumie chcesz brać przez cały czas. W niektórych krajach wciąż pary pobierają się po max roku randkowania, po ślubie zalanie formy, a po kolejnym roku lub dwóch - rzeczywistość weryfikuje i w najlepszym przypadku prowadzi to do szybkiego rozwodu (i układania sobie życia na nowo). Generalnie polecam spróbowania związku z cudzoziemką. To poszerza horyzonty zupełnie tak samo jak podróże.
  8. Spokojnie, Doda z takim dorobkiem będzie żyła trochę jak Madonna - w pewnym momencie zmieni diametralnie styl życia, wypuści jakiegoś muzycznego pierda raz na kilka lat, a do tego będzie miała 15-20 lat młodszego modela, który będzie tylko żerował na jej popularności/możliwościach. Faza biznesmenów/celebrytów to zaraz się skończy, bo nikt nie chce 40-latki, która jeszcze nie chce dzieci 😛
  9. Tak. Idz na kurs, a potem korzystaj z jezyka ile sie da. Pisz i rozmawiaj z obcokrajowcami, szukaj informacji w internecie w j. angielskim, ogladaj tresci po angielsku. Te wszystkie youtubowe kanaly mozna sobie wsadzic w dupe, bo cale "woo hoo, let's speak english" przeradza sie w wydawanie ksiazek dla frajerow. Ew. bedziesz mial native'ow podpowiadajacych "jak szybko nauczyc sie jezyka", pomimo, ze oni nie musieli sie go uczyc. Nikt tez z tych youtubowych swietoszkow nie powie, ze solidny angielski to czesto lata nauki i praktyki. "English grammar in use" R. Murphiego to dobra pozycja, ale zaczalbym od "Essential grammar in Use". Jesli nie ogarniasz angielskiego na tyle, zeby uczyc sie angielskiego po angielsku, to nie polecam, bo sie zrazisz. Do slowek: Anki, jakis deck z 2-3k slowek. Do gramatyki: jakis solidny podrecznik PL/ENG lub jak ktos wyzej napisal - Grammar in Use R. Murphiego, o ile ogarniasz na ten jezyk na tyle. Rozumienie mowy (listening): polecam Family Guy z napisami, po kilku sezonach wylaczysz i zobaczysz, czy bedziesz nadazal rozumiec co mowia. Dlaczego animacje? Bo nie masz tam znieksztalconej mowy jak w filmach. Mi to bardzo pomoglo. Czytanie: szukaj informacji w internecie w j. angielskim, wykorzystuj jezyk do zdobywania informacji. Fora/reddit, czy nawet wikipedia to nienajgorsze zrodla, zeby czytac sobie o tym co Ciebie interesuje. Jak masz czas to zapisz sie na kurs. Jakkolwiek nie bylbys zmotywowany, to nauka w domu moze byc bezowocna - stracisz motywacje zbyt szybko + nie bedzie mial kto poprawiac Twoich bledow, a akurat korekcja jest bardzo wazna w procesie nauki jezyka.
  10. Maciejos

    Trójkąt

    Aż mi zapachniało najlepszymi filmikami Testovirona! Nie zmienia to faktu, że są pewne limity, a zabawy w swing ze znajomą parką mogą się skończyć właśnie tak, chyba, że masz kutangę jak koń i wyglądasz jak Henry Cavill.
  11. Pracowałem z kilkoma Ukrainkami przed tym konfliktem i masową migracją. To było jakoś w 2016/2017. Robiły jako służba pięter/zmywak za minimum, z którego jeszcze część szła dla pośrednika (czyt. bystrej Ukrainki, która mówiła po Polsku i miała agencję pracy). Popracowały kilka miesięcy i było to samo - nowy iPhone czy stołowanie się w restauracjach, a mieszkali po 10-12 na ROD-ach. Mentalność biednych krajów - mieć na pokaz, dla statusu, żeby ludzie zazdrościli. Znajoma Indonezyjka, której nie stać na zagraniczną wycieczkę, ani nawet na wyprowadzkę z tego pipidowa; rok czy dwa temu wzięła jakiegoś iPhona Pro na raty - ok 17 milionów w ich walucie. Chuj z tego, że ona może co miesiąc zarabia z 4-5, do tego życie też kosztuje. Mój dawny współpracownik z Ghany (Afryka) też jakoś wyskoczył z telefonem na raty, pomimo, że tak naprawdę nie potrzebował nowego. Jak wspomniał - naleciałość z rodzimego kraju, gdzie telefon to status. Tego nie przeskoczysz
  12. Zmień krem na olejki. Zbyt tłusty krem to też nie jest żadna rewelacja. W moim przypadku taka sucha skóra bierze się tylko w okolicy brody i pod nosem, niezależnie czy mam ciut dłuższy zarost czy nie. Zdecydowanie wpływ ma na to czym myjesz twarz. Jak ktoś wspomniał - żele 3w1 można olać, bo to gówno jakich mało. Polecam mydło, na przykład czarne Dudu-Osun. Oczywiście należy dokładnie spłukać resztki mydła, bo potem jakieś reakcje uczuleniowe/podrażnienia długo się goją, a i też mogą powodować dyskomfort. Po umyciu polecam jakiś lekki krem na dzień, a na noc jakieś olejki, np. arganowy. Trzeba mieć na uwadze dobór kosmetyków do typu cery, nie kładziesz tłuste na tłustą, a warto wiedzieć, że czasami skóra twarzy nierównomiernie wydziela sebum. Jeśli mieszkasz za granicą, to klimat też jest ważny. W gorącym klimacie nie kładziesz kremów, a bardziej "mleczka". Po epizodzie w Japonii przywiozłem sobie trochę ich kosmetyków. Tak wyszło, że wróciłem na zimę i miałem problem z suchą skórą, bo te lekkie produkty nie miały racji bytu w polskich warunkach. Sam miałem i mam sporo problemów ze skórą. Od nastoletnich lat trądzik, który ciągnął się może do 20-kilku lat. Nos jak truskawka przez widoczne i zablokowane pory. I nie, to nie owiane złą sławą "wągry", do których wystarczy plasterek za 3 złote i po problemie, a coś bardziej skomplikowanego, gdzie do pełnego wygładzenia potrzeba jakiś zabiegów laserowych do zmniejszenia/zamknięcia tychże porów. Jak za szczyla ma się to gdzieś, to po 30-tce trochę boli, ale narazie nic nie poradzę. Obecnie śladów po trądziku nie mam żadnych, koloryt i struktura skóry jest równomierna. Pomogły kwasy i olejki, a mianowicie: - od grudnia 2021 stosowałem (trochę na pałę) kwas mlekowy i retinol, naprzemiennie na noc. Za dnia zawsze jakiś krem (do tłustej skóry w moim przypadku). - w 2022, może jakoś w połowie odświeżyłem trochę tę nieco dziwną rutynę, którą praktykowałem źle. Kwas i retinol pozostały na noc pozostały, doszedł nikotynamid (wit B3) na dzień. Po każdej z aplikacji dodatkowo nakładałem lekki krem. Pracuję w nocy, więc mam wywalone, ale jakbym miał być aktywny w ciągu dnia - zdecydowanie krem z filtrem. Promienie UV postarzają skórę szybciej. - w 2023 dołożyłem kwas salicylowy, przed snem zamiast kremu używałem olejków. Twarz myta czymś lekkim dla skóry, ja używałem czegoś z firmy Biore, czasami Dudu-Osun (używam tego do mycia ciała), potem wpadł jakiś żelik The Ordinary. Zabrzmi zabawnie, ale koleżanki z pracy chwaliły mnie, że mam bardzo zdrową skórę na twarzy. Jednolitą, bez żadnych krost czy innych wyprysków. Na ile to kwestia wieku, a na ile kosmetyków - tego nie niem. Kwas mlekowy i retinol tak czy inaczej polecam. Przyklepać to później olejkiem arganowym, a na dzień jakiś krem z filtrem. Z markami - nie wiem co tam w PL jest, ja używałem Ziaji/Bielendy z kremów. Za granicą stosuję wszystko od The Ordinary, bo są w miarę przystępnie cenowo i kilka razy do roku mają jakieś -20/-30%. Jedzenie też ma znaczenie, ale ja jakoś nieszczególnie przywiązuję uwagę do tego co jem. Nie lubię tłustej kuchni, ale też nie dbam o każdy posiłek. Nie tak dawno piłem sporo, bo prawie 3L na dzień, teraz spadło to do jakiś 2, max 2.5L.
  13. Ciekawe. Raz namówiłem moją ex na taki finisz, bo się naoglądałem pornusów. Wykonanie tragiczne, zarówno z mojej jak i z jej strony. Totalna amatorka, po której odwidziało mi się takich "nienaturalnych" praktyk w naszym związku. Już wolałem trysnąć na brzuszek. Miałem potem zawodniczki, które bez namawiania wiedziały co robić, ale dominacja dmuchanego samca alfa już mi przeszła.
  14. W przypadku figury to raczej GILF, faze MILF-a to miala z 20 lat temu.
  15. Maciejos

    Seksturystyka w Polsce

    Sparafrazuję klasyka, który kiedyś pojawił się na forum. Polak ruchający Azjatki w SEA: Nie no propsik. Ruchać i się nie bać. Śmieszne małe cucki pewnie tam dostają kurwicy Kolorowi ludzie ruchający Polki w Polsce: Hurr durr! Do niczego innego się nie nadają te księżniczki, więc ruchają się z obsrańcami. TFU! Kurtyna.
  16. Na rozwój nigdy nie jest za późno. Sam studiowałem z jednym 40-kilku latkiem, który wrócił na studia po prawie dwóch dekadach przerwy. Co do kosztów, to powinno być to rozwiązane tak jak na przykład w Anglii - aplikujesz o kredyt na studia i spłacasz po osiągnięciu pewnego progu przychodów. 60 klocków na 5 lat to niby dużo, niby nie. Ja studiuje za granicą i magisterka kosztuje mnie prawie 45 klocków, gdybym miał pecha to wyszłoby prawie 2x tyle. Kobite swoja znasz - wiesz czy jest atrakcyjna czy czego może jej brakować (atencji, kontaktów z młodszymi osobami, etc.), wiec sam wiesz z czym może się to wiązać.
  17. Klasyk gości wkraczających w dorosłość, którzy myślą, że laska im młodsza tym bardziej pociągająca. Lekkie zboczenie, bo w teorii wiek powinien przekładać się na doświadczenie (życiowe czy seksualne), co potem rzutuje na przyjemność z przebywania/spotykania się z taką osobą. Przerabiałem ten temat jak miałem 22 lata, a moja partnerka 18 i byłem jej pierwszym facetem. Dziwne męskie zaburzenie wynikające być może z kompleksów czy niskiego poczucia wartości w myśl "nie mam nic do zaoferowania, to przekonam niedoświadczone".
  18. A zaskoczyłoby Ciebie, że po wsadzeniu palca do kontaktu kopie prąd? Idą wybory, a to szambo YouTubowo-influencerskie to idealny moment na zgarnięcie głosów. Pinokio cośtam podziała, potem kilku influ, w ramach solidarności wrzuci coś z pinokiem i masz.
  19. Problem w tym, że pańcia okazała się...nie do końca pańcią. Pańcia tylko z zaimków i odzieży 😆 Połapałem się w pierwszych kilku sekundach, połaziłem po mieście, pogadałem o pogodzie i się zmyłem. Pierdolę te apki xD
  20. Wrocilem do tego apkowego szamba. Troche z nudow, troche impulsywnie po drace w moja ostatnia sympatia. Narzekalem na brytyjskie poletko, ale jest wlasnie sezon swiezynek, bo rok akademicki juz sie zaczal. Samemu tez wrocilem na uniwerek, wiec zawsze to jakies odswiezenie image i mentalu. 30+ zakolak student brzmi nieco mlodziej niz po prostu "30+ zakolak". No coz...taka genetyka, a ze pominalem "Stworz postac" i od razu z losowa postacia wszedlem do gry, to inny temat. Przegladalem bumble i trafilem na jedna pancie, 31 lat, jakas azjatka. W opisie napsiane wprost - szuka short term, bo wieczenie tam mieszkac nie bedzie. Mysle, a hooy, odniose sie do tego (jest opcja "komplementow", czyli pisania DM w odniesieniu do jakiegos elementu z jej bio), i napisalem, ze ma ciekawe podejscie. Dodalem, ze mozemy znalezc wspolny jezyk, bo ONS-y nie dla mnie, a i zony nie chce szukac. Tylko studia, odlozyc sieke i wypad dalej w swiat. Brzmi to troche jak jakis interes, ale tym samym zalatwilem sobie spotkanie na weekend. Jako ciekawostke dodam historie mojego wspolpracownika, ktory jest weteranem Tindera. Od 2017 regularnie swipuje. Nawet musial raz zmienic tel, bo dostal bana. Ciagle opcja premium, czyli wydal juz na to w pizdu kasy. Wedle jego obliczen - rozdal milion polubien. Brzmi niewiarygodnie, ale podobno ma ustawiona lokacje jako caly kraj, a nie tylko jego okolice. Z matchami tak...srednio xD zwykle trafia na jakies samotne beczki z dzieciakami, inne matchuja go tylko, zeby zyczyc mu smierci, po czym usuwaja pare. Teraz najmocniejsze - przez te 6 lat ANI RAZU nie doszlo do spotkania z ktorakolwiek z pan. Typ jest Anglikiem. Jakby ciut o siebie zadbal to moze by bylo kilka oczek SMV wiecej.
  21. Bardzo dziwny tydzien na polskim YT. Stuu, potem Gargamel i Gonciarz, a teraz mocno opiniotworczy kanal na YT "Nie wiem, ale sie dowiem" wrzucil cos o jakims wykorzystywaniu przez GOATS - kolaboracji kilku influenserow, robiaca kontent kopiuj-wklej jakiegos amerykanskiego formatu. Przypomne, ze ten sam kanal przyczynil sie niejako do zbanowania jednego z dinozaurow polskiego YT, Nitrozyniaka, w kilka dni po publikacji materialu. Chlopakom z WK tez sie oberwalo przez material o zablokowanej przez ABW federacji freakfightowej - High League. Ten kanal to taka youtubowa furtka do wszelkich boomerow, ktorzy odkryli czym jest youtube. Czas zweryfikuje co te dziewczyny zrobia po tej calej akcji, czy beda staraly sie zdobyc nieco wiecej popularnosci, czy faktycznie zglosza sprawe do stosownych sluzb. Ida bardzo ciezkie czasy. Czasy, w ktorych trzeba uwazac co sie do kogos wysyla, czy w ktorych trzeba uwazac jak dotyka sie kobiet. Lewacki model cancellowania przyjmuje sie calkiem dobrze na naszym poletku. Wystarczy twitter/wykop, a reszte zrobi userbase. Albo bedzie to uderzanie w miejsce pracy albo publiczna szykana, pomimo szczatkowych informacji i niewyjasnionych zarzutow.
  22. Maciejos

    Przedwczesny wytrysk

    Ło panie. Jak ja pierwszy raz załadowałem w moją pierwszą dziewczynę, to na końcu usłyszałem "już????". Potem wchodził taki schemat - zjazd z kija przez spotkaniem, na spotkaniu zwykle spędzaliśmy czas razem, a seks miał miejsce z 2-4h po moim przyjeździe. Ciśnienie było, ale nie aż takie. Knaga sterczała jak szalona, jednak nie było już tej wrażliwości, więc waliło się po 20-30 minut i nic. Potem odkryłem, że większość bierze się z głowy. Ot takie przygody nastolatka.
  23. Najlepszy system w jakim pracowałem to 4/4 - 4 pracy, 4 wolne. Robię obecnie nocki 5/2 i nie idzie za hooya przekonać nikogo, że 4/4 jest lepsze, bo wypoczywasz więcej i masz czas dla siebie. Argument - ale wtedy będziesz pracował 10-11h zamiast 8h jest z dupy, bo i tak i tak jesteś tego dnia w pracy. 2-3h nie zrobi wielkiej różnicy.
  24. Fajna dramka. Taki typowy Trevor z amerykańskiego "high school", z softem beta, który przygarnął niewiastę kilka lat starszą, w dodatku z niezłym przebiegiem. Syty głodnego nie zrozumie, więc ja nie mam zielonego pojęcia jak wygląda gra D-M na salonach.
  25. Przyszedł mi wynik teścia. Testosteron wolny: 11,57 pg/ml Zakres referencyjny 9,1-32,2 pg/ml W środę jakoś zacznę szukać lekarzy w UK, żeby się coś dokładniej przebadać, bo ta krew to było tylko takie rozeznanie, czy może warto się czymś zainteresować. Prolaktyna ponad skalę, teść ledwo ponad minimum, hemoglobina też blisko górnej kreski. Panowie - dbajmy o siebie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.