Skocz do zawartości

Nerwica natręct, zespół jelita drażliwego


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, mam takie pytanie, chodzi mi pomysł po głowie by zrobić nagranie o tym jak wyszedłem sam i jak wyglądała moja walka z nerwicą natręctw którą przechodziłem w latach liceum/studia oraz życie z zespołem jelita drażliwego, mógłbym opisać moją historię jednak nie jestem zwolennikiem pisania - męczy mnie ono, jak i również byłoby to baaaaardzo długie nie sądzę by komuś chciało się aż tyle czytać ;p. Pytanie czy ktoś w ogóle byłby zainteresowany czymś takim ? jak i co jest mi potrzebne gdyż nigdy niczego nie nagrywałem, mam mikrofon z czasów esportu ;).

ps jeśli byłoby zainteresowanie a znowu żeby nie wyszło z nagrania lanie wody to chętni mogliby zrobić listę pytań na które chcieliby uzyskać odpowiedź, pomogłoby mi to zawęzić pole wypowiedzi do konkretów ?.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie interesuje przebieg choroby, a to jak się zmieniłeś. Zboczenie zawodowe. :>

1) IBS to przeraźliwie uciążliwa choroba. Czy miałeś ochotę zakończyć swoje życie w trakcie tej choroby? - jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj na to pytanie, bo jednak to jest Twoja osobista sprawa.
2) Czy choroba była Twoim zapalnikiem do rozwoju - duchowego, finansowego, fizycznego?
3) Czy choroba Cię dużo nauczyła o sobie, życiu a nawet o innych?
4) Jak zareagowali ludzie w Twoim otoczeniu, gdy wiedzieli z czym się borykasz?
5) Czy jesteś wdzięczny za to doświadczenie w Twoim życiu, i uważasz je za zaowalowane "błogosławieństwo" z góry - okazję, aby - jak to określają ezoterycy, przebudzić się?

Dziękuję za odpowiedzi. I swoją drogą, gratulację że wygrałeś z czymś takim - kłaniam się w pas. Z tego co wiem, to trzeba nie lada jaj żeby to pokonać - większość zazwyczaj wybiera sznur, niż walkę z czymś takim.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również (okresowo) mam nerwice, ale się z nią nie utożsamiam, tylko ją sobie obserwuje. 

- Jak jestem na jakiejś wysokości to mam myśli, żeby wyskoczyć. Jak grzebie przy napięciu to chce dotknąć fazy itd. 

- Gadam sobie z ludźmi po przyjacielsku, a w głowie pojawia się : Ty pierdolony chuju, ciągnij kut... Ty ... itd. :D itd. Oczywiście tego nie chce, ale jak się pojawia to co zrobić ? 

- Generalny Overthinking, wmawianie sobie róznych rzeczy i wiele innych, czasami aż wstyd o nich pisać i wiele, wiel innych, nawet gorszych. 

 Generalnie natręctwa dotykają sfer, które są dla nas emocjonalnie ważne, nasze wartości.

Mam duży dystans do swojego umysłu :D Czasami się aż z tego śmieje co mi się pojawia w głowie i wtedy znajomi, ludzie z którymi jestem pytają się : z czego się śmiejesz ? 

 

 

Edytowane przez Metody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Metody hahaha skąd Ja to znam :D siedzę obok matki, trzymam nóż i myślę sobie jakby to było gdybym jej rozciął brzuch - to najbardziej hardkorowa myśl jaką miałem w tamtym okresie. Wiem że ludzie koszmar przechodzą z tymi dolegliwościami i myślałem by u siebie w mieście zorganizować jakieś spotkanie, w internet wrzuciłem info ale ogrom ludzi się wstydzi przyznać i każdy tylko chciał pogadać przez tel ale nie osobiście. Postaram się w najbliższej wolnej chwili usiąść i każdemu odpowiedzieć.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mr Sinister Przyjęte jest w medycynie że jeśli nie przeżyliśmy traumy, nie wydarzyło się nic co wpłynęło silnie na naszą psychikę to przyczyna choroby tkwi w jelitach / niedoborach witamin / minerałów itp itd, u mnie była trauma i zdrowie, ale o tym wszystkim opisze w długiej wiadomości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Byłybiałyrycerz napisał:

@Mr Sinister Przyjęte jest w medycynie że jeśli nie przeżyliśmy traumy, nie wydarzyło się nic co wpłynęło silnie na naszą psychikę to przyczyna choroby tkwi w jelitach / niedoborach witamin / minerałów itp itd, u mnie była trauma i zdrowie, ale o tym wszystkim opisze w długiej wiadomości.

 

+ !

Jelita to drugi mózg,  a stres zabija florę (o ile dobrze pamiętam ps nie brac za pewnik dopóki nie znajdę źródła :D, bo to tylko takie mini-olśnienie, a bez potwierdzenia w linku z NCBI to temu nie ufam, ale jednak skądś się wzięło w mojej główce, zaraz sprawdzę)

Edytowane przez Mr Sinister
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Messer napisał:

2) Czy choroba była Twoim zapalnikiem do rozwoju - duchowego, finansowego, fizycznego?
3) Czy choroba Cię dużo nauczyła o sobie, życiu a nawet o innych?
4) Jak zareagowali ludzie w Twoim otoczeniu, gdy wiedzieli z czym się borykasz?
5) Czy jesteś wdzięczny za to doświadczenie w Twoim życiu, i uważasz je za zaowalowane "błogosławieństwo" z góry - okazję, aby - jak to określają ezoterycy, przebudzić się?

Proszę moderatora o scalenie i przepraszam za fatygę ;) dzięki

Podlepię się w przypadku tylko i wyłącznie OCD.

2) Nauczyła mnie, że nigdy nie warto się poddawać i zawsze szukać rozwiązania. Pewnie jeszcze wiele innych.

Była zapalnikiem do nauki biochemii, rozwoju duchowego... trochę, finanse- jestem bezrobotnym bo nie byłem w stanie wyjść z domu, każde wyjście z domu wiązało się z bezustannym PRAGNIENIEM mycia rąk, nie podawania ich ludziom, chodzenia w rękawiczkach, potrzebie mycia części ciała, której dotknąłem brudną ręką, bezustanną świadomością dokładnego punktu na moim ciele, który jest brudny. I są to uczucia, które bym porównał do tego, że stoi nad Tobą ktoś z nożem i Ci nim grozi- jeżeli nie umyjesz rąk to nie zniknie... a i umycie rąk sprawi, że zniknie tylko... na czas mycia ;) tak czy siak nie jesteś w stanie tego zlikwidować i się temu poddajesz.. Do tego dochodziło drugie natręctwo pt- wyciskania pryszczy i wszelkich podskórników- konsekwencją są dziesiątki jak nie setki blizn. 

Codziennie robiłem kilometry w drodze między pokojem i łazienką ;) 

Głupie pytania ludzi: "Dlaczego to robisz? Nie rozumiem"

Wyalienowałem się, zacząłem unikać, bo i tak tego nie zrozumieją pewne przypadki.. Niektórzy rozumieli częściowo, ale tak czy siak kto tego nie doświadczył to nie wie o co chodzi.

2) Nauczyła mnie, że jestem nie do zniszczenia, skoro 3 lata życia w tym piekle... i dalej żyję. Skoro wszyscy mieli mnie za śmiecia, a ja jednak wyszedłem z takiego czegoś. I nauczyła mnie, że heh, znalazłem rozwiązanie choroby, która jest uznawana przez medycynę za nieuleczalną. Pisane są na nią SSRI, które nijak się mają do genezy tej choroby, a psychologia "leczy" ją terapią ERP- która polega na powstrzymywaniu się od wykonania kompulsji. Dla mnie to kpina. 

A co do innych... potrafię zrozumieć KAŻDE dziwactwo i nie patrzę na nie w jakikolwiek sposób z góry. No chyba, że ktoś krzywdzi innych- to wiadomo oceniam, aby nie zostać skrzywdzonym ;), bo ocena jest niezbędna, aby przyjąć odpowiednie stanowisko obronne w relacjach z tą osobą. Tak czy siak potrafię te osoby zrozumieć, co wcale nie oznacza, że mam ochotę utrzymywać z nimi kontakt. Jestem ostrożny :), a każdy przypadek jest mimo wszystko indywidualny.. Ale to, że ktoś jest agresywny względem innych... wcale nie skreśla tej osoby w moich oczach- o ile mści się na osobach, które wyrządziły mu krzywdę..

Nauczyłem się jednego- ludzie z takimi problemami- typu nerwice, depresje, schizofrenie to NAJBARDZIEJ POSZKODOWANE JEDNOSTKI SPOŁECZNE. I czapki z głów dla nich, że w ogóle żyją, wcale nie mówię tu o sobie. ;)  

4)Totalny brak zrozumienia. Wyganianie do pracy, do której nie byłem zdolny i potęgowała moje natręctwa na skutek nasilania reakcji stresowej, wywieranie presji- " NO CO TY? NIE PODASZ MI RĘKI? *FOCH*" etc. Gdy przychodziłem z pracy to często kończyłem z kilkoma nowymi dziurami w ciele wydrapanymi przez moje własne ręce. Bilans zysków i strat i dalszych konsekwencji psychicznych w porównaniu do tych marnych groszy, które zarobiłem wtedy mi się okropnie nie kalkulował.

5) Poniekąd zdaję sobie sprawę, że rozwinęło mnie ono, ale wolałbym nie mieć takiego rozwoju. Bo jest to skutek przewlekłego stresu i po prostu stałem się kaleką, a mózg to organ, na którym najbardziej mi zależy. Gdybym mógł cofnąć czas to powiedziałbym raczej- nie chcę Cie tutaj nerwico natręctw, i nie chcę Cie PTSD ;) chcę rozwinąć się w sprzyjających warunkach. 

Tak czy siak- popchneło mnie to j/w w naukę biochemii, psychologii trochę ;) 

 

 

A co do sznura to i tak całe życie będę walczył z depresją, tylko mam zamiar nie dopuścić do kolejnego epizodu depresyjnego ;). Tak czy siak nawet NN się niekiedy przebija i jeszcze nie do końca wiem, który czynnik za to odpowiada- w momencie, gdy przestaje funkcjonować mój mózg, co jest całkowitą przyczyną NN i konsekwencją stresu, o którym wspomniałem. Zresztą ONSET- miałem klasycznie bo ekstremalnej sytuacji stresowej i dlugiej izolacji od jakiegokolwiek wsparcia- hormony stresu nie spadały przez praktycznie rok, a ja nie wychodziłem z domu z depresją i tylko patrzyłem nocami na nóż w kuchni, zbierając odwagę. Całe szczęście... byłem tchórzem :) i nie równocześnie. NN włączyła się magicznie po tym roku pewnego dziwnego dnia.

 

 

 

@Białybiałyrycerz Mam nadzieję, że się nie obrazisz, że się podpiąłem. Ciekawe jak się nasze wnioski zbiegają ze sobą :) 

Edytowane przez Mr Sinister
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję @Mr Sinister.
Zapytałem się też o to, bo sam spędziłem w domu parę lat, niezdolny do jakiejkolwiek interakcji z ludźmi spoza rodziny. Choroba całkowicie inna, ale nie chce o tym mówić.

Wiele punktów wspólnych mamy.

4 minuty temu, Mr Sinister napisał:

Głupie pytania ludzi: "Dlaczego to robisz? Nie rozumiem"

To jest chyba najgorsze. Pamiętam, jak jechałem z rodziną w stanie ciężkim (psychicznie, fizycznie tylko wyglądałem na wycieńczonego) w wakacje, i jedna osoba wskazuje na basen otwarty, i pyta: patrz jaka ładna pogoda, jak ciepło dzisiaj (był środek upalnego lipca) - czemu nie wyjdziesz ze znajomymi?
Nie wiem czy to było robione celowo, to i inne podobne zachowania, czy ludzie są tacy oporni.

To otwiera oczy jak bardzo ludzie jako ogół są ograniczeni i niezdolni do jakiejkolwiek refleksji. Jak lubisz psychologię w ujęciu, w którym nie ma lania wody to polecam Ci książki Davida Hawkinsa - zacznij od Siła czy Moc, i przerób sobie Technikę Uwalniania - bo te dwa tytuły wręcz uratowały mi życie. Nie wiem gdzie byłbym teraz, gdyby nie Pan Hawkins. Może i parę metrów pod ziemią. ;) 
Dzięki za odpowiedź, raz jeszcze!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.01.2018 o 21:09, Messer napisał:

Mnie interesuje przebieg choroby, a to jak się zmieniłeś. Zboczenie zawodowe. :>

1) IBS to przeraźliwie uciążliwa choroba. Czy miałeś ochotę zakończyć swoje życie w trakcie tej choroby? - jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj na to pytanie, bo jednak to jest Twoja osobista sprawa.
2) Czy choroba była Twoim zapalnikiem do rozwoju - duchowego, finansowego, fizycznego?
3) Czy choroba Cię dużo nauczyła o sobie, życiu a nawet o innych?
4) Jak zareagowali ludzie w Twoim otoczeniu, gdy wiedzieli z czym się borykasz?
5) Czy jesteś wdzięczny za to doświadczenie w Twoim życiu, i uważasz je za zaowalowane "błogosławieństwo" z góry - okazję, aby - jak to określają ezoterycy, przebudzić się?

 

W dniu 23.01.2018 o 21:25, wstrzasajaco_przystojny napisał:

Mnie to interesuje. Osobiście wolę tekst, bo szybciej się wchłania niż wideo.

 

- na czym polegała nerwica?

- co zrobiłeś żeby ją wyleczyć?

- jakie zmiany zaszły?

- jak objawiał się ZJD? czy zdiagnozował Cię ktoś, czy Ty sam?

- jak go wyleczyłeś?



1) Oczywiście taka myśl pojawiała się bardzo często jednak nigdy nie podjąłem kroków w tym kierunku, Pan Marek mawia że ból psychiczny jest dużo gorszy niż fizyczny i Ja się pod tym podpisuje, przy tej chorobie cierpiało głównie moje ciało. Jakiś czas temu zostawiła mnie kobieta i tutaj ból psychiczny, tęsknota za nią była tak duża że faktycznie zacząłem wizualizować swój wypadek i byłem krok dalej do podjęcia decyzji niż w ciągu kilkuletniej choroby.

2) Nie

3) Tak ! i to bardzo, człowiek w trakcie choroby poznaje siebie jak i swoje otoczenie, zaczynając od siebie zrozumiałem przede wszystkim że jestem zdany sam na siebie. Rodzina w najważniejszym moim życiu oblała egzamin, mimo że mam wspaniałych rodziców i razem chodzimy wódkę pić to niestety na tamtym etapie życia kiedy potrzebowałem nawet nie wsparcia ale chociaż zrozumienia to dali ciała. Widzieli jak tragicznie znoszę podróże samochodem, zawsze przed wyjściem z domu brałem laremid / stoperan a i tak nie było pewne czy trasa przebiegnie bez problemów, jak ruszyliśmy i się jechało to nie było źle ale każdy korek jakieś zatrzymanie powodowało bulgotanie i skręty kiszek i od razu myśl czy będzie gdzieś toalety a co jeśli nie będzie ? i momentalnie chciało się sr**. Choroba nauczyła mnie przede wszystkim cieszenia się życiem, zawsze zazdrościłem tym którzy mogą sobie wyjść od tak z domu, iść do lasu, wyjechać rowerem za miasto. W wyniku tych zdarzeń teraz praktycznie nie doznaje habituacji, wychodzę z domu kiedy tylko mogę, mam obok swojego osiedla pola ciągnące się kilka kilometrów i od lat zachwyca mnie ten widok bezkresu, ciesze się że mogę tam być i nie czuć lęku a co jeśli "zachce mi się ".

4) Trochę na to już odpowiedziałem w punkcie trzecim, kto wiedział ? dowiedzieli się tylko rodzice i pierwsza dziewczyna, w internecie znalazłem opis mężczyzny którego życie wyglądało jak moje i dałem do przeczytania Mamie któregoś dnia, jej reakcje pozostawię bez opisu. Oczywiście jedyne co słyszałem od rodziców to " nie myśl o tym" :D hoh jak Ja lubię ten tekst :) . Dziewczyna którą serdecznie pozdrawiam o imieniu Gosia jako jedyna osoba dała mi wsparcie, wprawdzie w okresie kiedy byliśmy razem choroba już była o słabym nasileniu jednak objawy pojawiały się od czasu do czasu. Gosia wiedziała o problemach z toaletą i nie musiałem się wstydzić tego że po wyjściu z domu musimy jednak wrócić bo zachciało mi się znowu udawać Króla.

 

5) Wdzięczność to chyba złe słowo, kiedy choroba nabrała tempa od liceum po studia kiedy każde wyjście wyglądało tak że wstałem 2/3h wcześniej by w toalecie wylądować x razy po czym kiedy wyszedłem z domu znowu czułem potrzebę pójścia na tron, to słowo wdzięczność jakoś mi nie przechodzi przez usta, to była męczarnia. Ogólnie co złego w życiu mnie spotyka staram się zawsze pałeczki tak pociągnąć bym wyciągnął z tego doświadczenia ile się da dobrego, moja niemoc i osamotnienie w trakcie choroby były tak ogromne że ciężko mi użyć tutaj słowa bym był wdzięczny.
-------------------
- na czym polegała nerwica? - klasyka gatunku czyli np: mizofobia - nie pamiętam początku kiedy pojawiła się, pamiętam jej koniec ale o tym później, mizofobia czyli ciągłe uczucie brudnych rąk, koszmarem było podcieranie się. Normalny człowiek załatwia się raz dziennie więc jakoś można to przeżyć ale u mnie mało tego że była mizofobia to było ZJD więc wiecie ile razy człowiek musiał myć ręce :D , każde wypróżnienie sprawiało iż uważałem że mam brudne ręce, szorowałem je jak chirurg przed zabiegiem, później kilkukrotne mycie już nie wystarczało więc zacząłem wąchać dłonie czy nie śmierdzą kałem ... ;p. Najgorzej kiedy musiałem wyjść w trakcie zajęć do toalety i po powrocie siedziałem w ławce z 5min i na ile to możliwe starałem się obwąchać dłonie tak by nikt nie zczaił co ten idiota robi. Oczywiście w domu ciągłe uwagi o zużycie wody bym przestał w końcu myć te dłonie, całe szczęście w domu nie było biedy i jakoś przymykali oko na moją fobie. Mizofobie udało mi się jednym dosłownie kilkusekundowym doświadczeniem wyeliminować jednak jest to tak wstrętna rzecz że nie wiem czy chcecie o tym wiedzieć ale powiem tyle że postąpiłem jak profesjonalista, intuicyjnie zrobiłem rzecz jaką zalecają specjaliści i zadziałało.

b ) natrętne myśli - kolejny klasyk co każdy z nerwicą przez to przechodzi czyli dziwne, obleśne,chore myśli - było ich sporo niektóre chwilowe inne ciągnęły się latami np: kiedy jechałem samochodem jako kierowca przejeżdżając obok ciężarówki zawsze wyobrażałem sobie że któryś z nich zjedzie prost na mnie. Najgorsza najbardziej uciążliwa to myśl o stracie Taty, hohoho to był koszmar. Tata jest dla mnie wyjątkowym człowiekiem, nauczył mnie życia, przekazał dużo mądrości i jest wzorem do naśladowania, Tata sporo podróżuje po kraju i każdy jego wyjazd kończył się tym że dzień w dzień przed zaśnięciem modliłem się do Boga ( wtedy jako katolik ) by miał Tate pod swoją opieką. Również bardzo skutecznie udało mi się po latach tą myśl wyeliminować, w dniu kiedy zdałem sobie sprawę że religia katolicka to największe zło, kiedy tylko przestałem się modlić myśli o Tacie ustąpiły.

Kolejne myśli były wyrywkowe już, trzymam nóż i zadaje sobie pytanie ciekawe co by się stało jakbym wbił go w plecy Matki; siedzę przy stole u rodziny i wyobrażam sobie jak biorę misę z zupą i wylewam kuzynowi na głowę; czekam na przystanku i myślę sobie ciekawe jakbym teraz popchnął tego faceta co by z niego zostało gdyby autobus go przejechał.

- co zrobiłeś żeby ją wyleczyć? trzeba wyodrębnić dwie przyczyny czyli psychiczną jak i fizyczną
a ) Psychiczna - choroba swój początek wzięła w wydarzeniu z dzieciństwa kiedy w podstawówce miałem potrzebę zrobienia kupy, na przerwie poszedłem do toalety które nie były zamykane na klucz, będąc w trakcie koledzy z klasy zobaczyli że jestem na posiedzeniu, od tamtej pory w mojej głowie zakodowało się że robienie kupy w miejscu publicznym to coś złego. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie dnia okresu kiedy przerobiłem ten problem, ale pamiętam że przyszedł czas kiedy zacząłem tłumaczyć sobie że robienie kupy poza domem to rzecz normalna i od tego są toalety na stacjach, nie ma się czego wstydzić to ludzka rzecz. Myślicie że to takie łatwe ;D ? oj nie, tak jak mówi Pan Marek nasz mózg ma systemy obronne, obszedłem jeden ale zaraz pojawił się drugi, mianowicie kiedy już nie czułem lęku by załatwić się w miejscu publicznym pojawił się strach " a co jeśli toalety nie będzie ?" no i dalej walczyłem z tym lękiem ale nie pamiętam jak go przerobiłem.

b ) Fizyczna - nerwica / depresja generalnie wszystkie choroby umysłowe jeśli nie było traumy to swoją przyczynę mają w jelitach, brakach witaminowych itp. W liceum kiedy było największe zaognienie choroby byłem na tyle jeszcze zmotywowany że zacząłem intensywnie ćwiczyć na siłowni, więc jak każdy Andrzej siłowni czytałem sporo o dietetyce itp, zmieniłem nawyki żywieniowe, przestałem jeść cukier,chipsy i inne świństwa. Siłownia była początkiem drogi w lepszym kierunku, pod koniec studiów kiedy poznałem twórczość Jerzego Zięby i zacząłem stosować wszystko co ten Pan zaleca, choroba zaczęła ustępować. Zacząłem pić, jeść, suplementować to co Pan Jurek głosi w swoich wykładach, rzuciłem wszystko na jedną kartę. Przed poznaniem wiedzy jaką ma Pan Jerzy byłem na etapie że mogłem tylko wyjść na uczelnie / siłownie i tylko tyle, byłem więźniem własnego pokoju więc gadanie cymbałów jak tutaj na forum nawet, że On przeczyta tylko coś o czym piszą w lancet czy innym medycznym periodyku jest zabawne dla mnie. Dzięki temu że mamy dostęp np do youtube gdzie za darmo jest dostęp do ogromnej wiedzy którą głosi inżynier, dzisiaj jestem zdrowym człowiekiem.

Osobiście widziałem się z Panem Jurkiem i mogłem podziękować mu za wszystko co robi, nie wspomniałem w tym temacie ale od dziecka oprócz ZJD,nerwicy, cierpiałem również na migreny jak i AZS i co ? migreny jak i AZS ustąpiły jak tylko wprowadziłem pierwsze zalecenia Zięby - a wcześniej kiedy chodziłem od lekarza do lekarza to były przepisywane sterydy na skórę a na bóle głowy słyszałem " taki Pana urok ".

jak objawiał się ZJD? czy zdiagnozował Cię ktoś, czy Ty sam? - Mam w sobie coś takiego jak moja znajoma znachorka, czyli zakładam że 99% ludzi to idioci i jeśli sam sobie nie pomogę to nikt mi nie pomoże, więc obserwowałem wszystkie swoje objawy od ilości / częstotliwości / barwy / konsystencji kupy jak i krwi która się pojawiła przy kupie i wszystko to porównałem z opisem ZJD, w wyniku czego sam stwierdziłem że właśnie z tą przypadłością mam do czynienia. Dzisiaj kiedy mam wiedzą tak ogromną o medycynie wiem że nie jest istotne to jak nazwiemy chorobę, nazwa potrzebna jest dla lekarza akademickiego by wiedział którą szufladę otworzyć i jaki lek przepisać. Wszystkie choroby wewnętrzne są do uleczenia, skoro ktoś choruje to przyczyny leży w tym co On je i pije więc nie jest istotne robienie badań diagnostycznych, jeszcze nie zdarzyło się chyba by osoba chora odpowiednio się nawadniała i odpowiedni pokarm używała. Chociaż może coś takiego mieć miejsce ale w tedy choroba ma swój początek w stresie bądź psychice chorego czytaj choroba jest wymyślona - ciekawostka " rozmawiając z różnymi personami medycyny używa się takiego stwierdzenia że czasami osoba choruje bo chce być chora ".

 

- jak go wyleczyłeś? fizycznie i psychicznie

a ) Fizycznie - czyli tak jak już wspomniałem, wit D, C, E, Jod, Mg, Selen; odpowiednie nawodnienie; zakwaszenie żołądka - odkwaszenie organizmu; odbudowa flory bakteryjnej jelit - codziennie trzeba dostarczać dobrych bakterii do jelit np: kiedy jesteśmy za ciepło ubrani i dojdzie do przegrzania żołądka bakterie te pożyteczne umierają i tak samo z wychłodzeniem, bakterie te są bardzo poddatne na temperaturę i należy je codziennie dostarczać do organizmu. Wprowadzenie żelaznej zasady nie pije przed / w trakcie / PO godzinę do półtorej godziny w przypadku kiedy jedliśmy mięso, i kolejna żelazna zasada żywieniowa czyli nie łączymy tłuszczy z węglowodanami. Tłuszcz i węgle to paliwa energetyczne a paliw ze sobą nie łączy się dlatego posiłek przygotowujemy następujący tłuszcz + białko / węgle + białko.

ps Dawki witamin stosowałem eksperymentalne, np wit C najwięcej przyjąłem 250gram !!! gdzie lekarz akademicki stwierdzi że jest to dawka śmiertelna.

 

b ) Psychiczna - kiedy poznałem pierwszą dziewczynę o której już wspomniałem i byłem w połowie zdrów, zacząłem myśleć o rodzinie / dzieciach, zrozumiałem że jako mężczyzna jestem zobowiązany do tego by zapewnić im bezpieczeństwo, a tego bezpieczeństwa im nie dam jeśli przed wyjściem z domu będę czuł strach że zachce mi się srać, powiedziałem sobie " nie wiem co Ty zrobisz ale zrób coś i weź się w garść bo szkoda stracić tak fajną dziewczynę ".
-------------------------

 

Trochę ode mnie różnych informacji

a ) Kiedy miałem pierwsze załamanie i stwierdziłem że należy coś z tym zrobić udałem się do psychologa, psycholog nie miał bladego pojęcia o czym Ja mówię - ZJD / IBS to dość nowoczesne choroby i mało o tym wiedzą terapeuci a dwa i tak wiemy że problem tkwi w brakach / jelitach itp. Chodziłem do psychologa tak na prawdę nie wiem po co bo jedyne co wynosiłem z tych rozmów to uczucie wstydu i cały czas pogłębiało się we mnie przekonanie że jeśli sam sobie nie pomogę to nikt mi nie pomoże. Przestałem uczęszczać na wizyty kiedy w jednym z wywiadów pewien prof psychiatrii powiedział i do dziś pamiętam te słowa " osoba chora psychicznie to taka która nie wie że jest chora a pacjent który sam zdaje sobie sprawę że coś jest nie tak - nie jest chory umysłowo " kiedy usłyszałem to zdanie utwierdziłem się że chodzenie do psychologa nie ma najmniejszego sensu, cały czas wiedziałem że nie w głowie leży problem a prof mnie utwierdził w tym.

 

b ) dowiedziałem się kiedyś już będąc zdrowy że mój Tata kiedy był nastolatkiem i spotykał się  moją Mamą, kiedy byli na mieście na randce i poczuł potrzebę skorzystania z toalety to brał taksówkę i jechał do domu ( odczuwał wstręt do korzystania z publicznych toalet - czyżbym miał program po Tacie ? ).

Teraz trochę na wesoło bo jak wiemy nic tak nie bawi jak opowiadanie o ekscesach z kupą :D

a ) Egipt, wakacje, jak wszyscy wiemy w Egipcie biegunki to rzecz normalna także pomyślałem chociaż tam będę czuł się jak wśród swoich, jestem na stołówce spożywam sobie posiłek i nagle czuje " oj Adrian nie dobrze, lepiej bierz klucze i pędź do pokoju " i tak też zrobiłem, biegnę chociaż bardziej przebieram nogami bo czułem jak tam na dole Bin Laden chce się wydostać, jestem pod drzwiami pokoju, wsadzam klucz od razu łapiąc szybko za klamkę, męczę się z tym zamkiem nie chce się otworzyć i ... zrobiłem się blady jak ściany bo uświadomiłem sobie że klamka za którą tak szarpałem znajduje się teraz w mojej dłoni a drzwi dalej zamknięte. Bin Laden spokoju mi nie dawał więc musiałem szybko przeanalizować czy zdążę do Lobby czy do toalet na basenie, udałem się do Lobby z klamką w dłoni i całe szczęście dobiegłem na czas.

b ) kolejna akcja w Egipcie, pomyślałem że głupio tak być w Egipcie i całe wakacje przesiedzieć tylko na basenie, wypadałoby zobaczyć piramidy, dolinę królów itp. Udałem się więc na wycieczkę autokarem. Jeszcze przed wyjazdem na kilka godzin przed pobudką obudziła mnie intensywna zielona biegunka, już nie wiedziałem czy to ZJD czy to Egipska biegunka więc zaaplikowałem sobie kilka stoperanów. Wyruszyliśmy w drogę, autokar teoretycznie z toaletą ale kierowca kazał używać tylko w bardzo nagłych wypadkach. W Europie to nie byłby problem, kazałbym zatrzymać mu się byle gdzie i pędem w krzaki ale w Egipcie ?, zero zieleni, całą drogę jechaliśmy i ani z lewej ani z prawej żadnych krzaków sam piach i gdzie tu wyjść by dupsko wypiąć ?. Jadąc 4 godziny kierowca oznajmił że zaraz będzie postój w miejscu gdzie będą toalety i bar, myślę sobie bar na pustyni ? toalety ? aha jasne na pewno już wyobrażałem sobie te dziury w ziemi, całe szczęście nie wiem czy to europejczyk był właścicielem ale okazało się że były to normalne kible ;) .

c ) Obiad w Kairze - jak to było do przewidzenia zaraz po zjedzeniu musiałem udać się do toalety, idę dumnym krokiem do kibelka, widzę stoi tam kobieta Batman w progu i coś rozdaje, podchodzę bliżej a ona urywa mi jak w Kiepskich dosłownie jeden plasterek papieru, w głowie myślę sobie co Ja mam z tym zrobić ? to chyba do nosa, całe szczęście choroba nauczyła mnie nigdy pod żadnym pozorem nie ruszać się bez swojego papieru :D.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Byłybiałyrycerz, zgadzam się, że nie ma żadnego sensu robić badań diagnostycznych. Bez badań wiesz, że coś jest nie halo. Zresztą badania bywają niemiarodajne. Nie warto też chodzić do "lekarzy". Swojego czasu byłem na prywatnej wizycie u najlepszego gastrologa w swoim regionie. Pan profesor pracujący w szpitalu klinicznym w dużym mieście wojewódzkim. Wizyta trwała kilkanaście minut, kosztowała 200pln, pan dohtur mnie wysłuchał, po czym, uwaga! uwaga!, stwierdził, że to nie jest taka wielka choroba, to jest tylko taka uciążliwość i przepisał mi Espumisan!!!!! Ja pierdolę. Potem krzyknął "następny proszę". Nigdy więcej nie będę już miał do czynienia z żadnym 'specjalistą'.

 

Znam nauki pana Jurka, jestem fanem tego inżyniera maszyn górniczych i stosuję się do jego zaleceń. Nie, to nie była ironia, naprawdę cenię wiedzę tego pana. Ale jego porady na mnie nie działają. Może mam jakąś inną bardzo specyficzną odmianę IBS. Kiedy nie jem przez dwa dni, piję tylko wodę, a nadal czuję się tak jakbym przed chwilą zjadł kilogram bigosu z boczkiem i popił kefirem. Profesor miał rację, to taka tylko drobna uciążliwość. No kurwa ręce opadają.

 

W przypadku IBS geny raczej nie mają znaczenia. U mnie nikt w rodzinie nie ma takich doświadczeń. Tez patrzą na mnie jak na kosmitę. Kiedy rodzice pytają czemu do nich znowu nie przyjechałem, to już znudziło mi się tłumaczyć. I tak nie zrozumieją. Bo nie mogłem. A święta to prawdziwy koszmar. A czemu tego nie zjadłeś? Bo nie mogę.

 

W moim przypadku ultra rygorystyczna dieta (a znam się na tym lepiej niż niejeden dietetyk), zakwaszanie żołądka, odkwaszanie systemu, zero cukru, dokarmianie flory bakteryjnej, niełączenie tłuszczy z węglami nie przynosi żadnych skutków. Żadnych. Rozumiem czemu z Marka śmieje się tak wiele osób. Kompletnie nie rozumieją jak taki niepozorny IBS może całkowicie zrujnować życie człowieka.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Magician co mam Ci powiedzieć, jak to mówi dr Spandoeck ( swoją drogą jak ktoś ma kasę to dla mnie bezapelacyjnie nr 1 w Polsce, pracuje on na laboratorium ortomolekularnym = polecam ) " by nastąpiło wyleczenie z choroby musi nastąpić CUD - zdrowe Ciało, Umysł, Dusza"; u Ciebie któraś płaszczyzna może blokuje.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
On 1/26/2018 at 6:52 PM, Byłybiałyrycerz said:

Mizofobie udało mi się jednym dosłownie kilkusekundowym doświadczeniem wyeliminować jednak jest to tak wstrętna rzecz że nie wiem czy chcecie o tym wiedzieć ale powiem tyle że postąpiłem jak profesjonalista, intuicyjnie zrobiłem rzecz jaką zalecają specjaliści i zadziałało.

Napisz niezależnie od tego, iż uważasz to za wstrętne. Może to pomóc innej osobie chorej na ową przypadłość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całe życie walczyłem z OCD. Bywało lepiej, bywało gorzej, ale ogólnie jest to jedno z najgorszych doświadczeń jakie przeżywałem. Momentami nie potrafiłem funkcjonować. Miewałem napady paranoidalnych myśli, którym towarzyszyło uczucie wbijania rozgrzanego pręta w mój mózg. Całkowite odcięcie, chora rozpacz, zdarzało się że w napadzie lęków krzyczałem do Boga o pomoc (paradoksalnie to właśnie wiara w Bogów i zawierzenie się całkowicie chrześcijaństwu było jednym z pośrednich przyczyn rozwoju OCD u mnie). Z wyglądu byłem zwykłym zdrowym chłopakiem ale we wnętrzu byłem ledwo dyszącym wrakiem. Zacząłem się leczyć ale to nie poskutkowało, a wręcz pogorszyło sprawę. Zacząłem się godzić z losem, i po paru miesiącach stwierdzenia "wyjebania" w te lęki wszystko całkowicie ucichło. Miewam nawroty ale już wiem że nie mam sie czego bać bo co by się nie działo i tak z tego wyjdę. Bardzo dużo mnie to nauczyło i nakierowało mnie na dobrą drogę. W sumie jestem wdzięczny że to mnie spotkało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.