Skocz do zawartości

Co Cię dziś uszczęśliwiło? Tutaj gromadzimy endorfiny ! :D


Rekomendowane odpowiedzi

Dostałam się i na sinologię i na prawo.

 

O ile realia drugiej ścieżki naukowo-zawodowej są mi dość dobrze znane, wraz z negatywami, tak język mandaryński jest mi kompletnie obcy. Cieszę się, że mam wybór, lecz jestem nim zestresowana. Dwa dość dobre kierunki. Dwie zupełnie inne ścieżki. Jedna niszowa i nieznana, ale dająca perspektywy globalne, a druga znana, lecz uniwersalna i stabilniejsza, choć zamykająca mnie na granice Polski. 

 

Normalni ludzie skaczą z radości jak dostają się na kierunki społecznie poważane, a ja już tworzę w umyśle scenariusze zawodowej porażki oraz żałowania wybranej drogi. Ciężko mi. Choć głównie demotywująco do czegokolwiek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Hatmehit napisał:

Dostałam się i na sinologię 

Z rok temu zacząłem się uczyć Chińskiego

Nauczyłem się ponad 500 słów w mowie i piśmie i zaprzestałem nauki chyba mój dzień też stał się lepszy bo zauważyłem znak żeby się nie poddawać i uczyć się dalej a myślałem już o tym dzisiaj taki zbieg okoliczności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemal 20 dni jeździłem po Włoszech samochodem z wypożyczalni. Jestem przeszczesliwy że udało mi się go zwrócić w jednym kawałku. Takiego Meksyku jaki tam panuje na drogach jeszcze nie widziałem . ?? Idę się chyba upić ze szczęścia. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, WsiunzSuchej napisał:

Z rok temu zacząłem się uczyć Chińskiego

Z motywacją nie jest to podobno bardzo trudny język. Mam predyspozycje w tym kierunku oraz obeznanie z zupełnie innymi systemami alfabetycznymi (hieroglify, znaki ideograficzne), lecz stoję na rozdrożu... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Hatmehit napisał:

Normalni ludzie skaczą z radości jak dostają się na kierunki społecznie poważane, a ja już tworzę w umyśle scenariusze zawodowej porażki oraz żałowania wybranej drogi. Ciężko mi. Choć głównie demotywująco do czegokolwiek. 

Miałam podobnie. Obojętnie na to co się dostałam. U mnie to bardziej dotyczyło zawodowej porażki niż żałowanie drogi życiowej. Na samym początku odsuwałam od siebie grafikę, poszłam na uniwersytet medyczny. Jeden z rodziców jeszcze pchał mnie na architekturę. Byłam całkowicie pogubiona. 
 

Jak już dostałam się w końcu na wymarzoną grafikę to zamiast się cieszyć zastanawiam się co będzie dalej. Czy mnie zatrudnią, czy osiągnę to co chciałam, czy dam radę na studiach. Przy czym na żadnych studiach nie miałam drugiego terminu, tylko z anatomii mi się zdarzyło, choć ją najbardziej kiedyś lubiłam, miałam na wysoką średnią, teraz również. Został mi już tylko 3 rok (marzyłam by wreszcie być na 3 roku a teraz nie umiem się tym cieszyć) ale mimo to mam w głowie to czy dam radę, czy mnie coś nie przerośnie.

 

Może spróbuj sobie wyobrazić gdzie siebie widzisz za te 5 czy 10 lat? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Hatmehit napisał:

Z motywacją nie jest to podobno bardzo trudny język. 

Ogólnie trzeba mieć łeb jak sklep żeby spamiętać kilka tysięcy znaków samo składanie zdań jest bardzo proste tam gramatyka to kali jeść kali pić ale problem jest z akcentem podobnie do francuskiego słowa brzmią podobnie i źle postawiony akcent sprawia że zdanie nie ma sensu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hatmehit moja koleżanka rok temu chciała iść bardzo na filologię angielską (celowała w UJ). Noga jej się podwinęła, a raczej progi okazały się piekielnie wysokie i trafiła na taką filologię gdzie miała nie tylko angielski, ale i mandaryński. Bardzo jest zadowolona i cieszy się z rozwoju sytuacji.

 

Znam też jeszcze jeden przypadek dość podobny do mojego, ale zakończenie prawdopodobnie będzie dużo inne. Koleżanka mojej mamy chciała iść na SGH, nie dostała się, poprawiała i jednocześnie poszła również na te filologię angielski + mandaryński. Potem kontynuowała chiński, zrobiła psychologię i zamieszkała w Chinach :D

 

Zrób to co Ci serce podpowiada. Jakbym ja miała słuchać rodziny to nie dostałabym się w ogóle na studia (Każdy twierdził, że to niemożliwe - dzisiejszy wynik z top 4 ;) Jakoś zawsze mnie podkopywano pomimo iż kończyłam najlepsze szkoły i widać było, że moje wyniki są tymi lepszymi w ogólnym zestawieniu uczniów w szkole, województwie i kraju). Gdybym posłuchała mamy, która bardzo we mnie wierzyła to musiałabym pójść na lekarski, gdzie jeśli już to czuję miętę do stomatologii i stomatolodzy mnie pytają czy jestem dentystką/czy studiuje :D No, ale to raczej mini zajawka, a nie coś co chciałabym wykonywać dzień w dzień.
 

Mimo wszystko wybieram to co mówi mi serduszko i w czym czuję, że mogę być najlepsza. Sama rozważałam prawo/architekturę/informatykę, ale tak naprawdę zawszę mogę to dołączyć w trybie zaocznym. Wyniki wystarczą spokojnie na każdą uczelnie i ten tryb.

Nie można się smucić, tylko świętować, zastanowić się i robić to czego pragniesz bardziej :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, Lalkaa said:

Uznali, że lepiej nie bo pewnie jej nawet nie utrzymam. Ale dostałam mniejszą jej wersje. No i radość dziecka. Oczywiście wszystko pod czujnym męskim nadzorem ale nadal "ja wszystko chce sama". 

Zakazany owoc smakuje najlepiej. Swoją drogą moja 5 letnia siostrzenica miała taką fazę z tupnięciem nóżką "Nie! Ja sama!". Miałem bekę że ja pitolę.

 

4 hours ago, Hatmehit said:

Normalni ludzie skaczą z radości jak dostają się na kierunki społecznie poważane, a ja już tworzę w umyśle scenariusze zawodowej porażki oraz żałowania wybranej drogi. Ciężko mi. 

Liczyłaś na to że na jeden się nie dostaniesz (co wyeliminuje element twojej decyzji), i podjęcie decyzji, która będzie miała wpływ NA CAŁE TWOJE ŻYCIE cię paraliżuje? Haha :D Przygotuj się. Czas takich decyzji własnie nadszedł i najgorsze co możesz zrobić to to co właśnie robisz. 

 

To że się dostałaś na 2 kierunki to najlepsze co cie mogło spotkać właśnie dlatego że masz wybór, więc nie patrz na to jak na karę tylko jako na okazję.

 

Weź papier. Wypisz na nim plusy i minusy obydwu wyborów. Przeanalizuj a potem ciśnij do końca, i się nie oglądaj bo najgorsze co można w życiu robić to żałować czegokolwiek. 

 

PS. To będzie tylko zły wybór jeśli sukcesy w tym polu nie będą przynosić satysfakcji. Jeśli dojdziesz do tego momentu to trzeba coś zmienić. Wszystko inne to biadolenie. 

 

Edytowane przez Trevor
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Trevor napisał:

Swoją drogą moja 5 letnia siostrzenica miała taką fazę z tupnięciem nóżką "Nie! Ja sama!". Miałem bekę że ja pitolę.

U mnie bez tupnięcia ?. Nie lubię gdy mnie ktoś wyręcza. Satysfakcja z nauki czegoś nowego i dokonania czegoś samemu jest nie do wynagrodzenia. Zreszta jak nie spróbujemy to się nie nauczymy ?
 

2 godziny temu, Trevor napisał:

Zakazany owoc smakuje najlepiej.

Niestety tak. Może kiedyś, kiedyś, kto wie... ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Lalkaa napisał:

Jak już dostałam się w końcu na wymarzoną grafikę to zamiast się cieszyć zastanawiam się co będzie dalej.

Tak. Ja o sinologii myślałam kilka lat, marzyłam, aby być jedną z 36 osób, które się dostaną. I dostałam się z bardzo dobrym wynikiem. Teraz sądzę, że żal byłoby zmarnować tę szansę, możliwe, że jedyną w życiu (poza prywatnymi, ale to już co innego).

 

Z tego co wiem na moim uniwersytecie ten kierunek to istny gułag- mnóstwo ciężkiej pracy, dyscyplina, brak akceptacji dla przejawów słabości- coś dla mnie, lubię takie klimaty.

 

Jeszcze mam kilka dni na decyzję, ale kurde- jak mi się nie spodoba, to najwyżej zrezygnuję. A na prawo z moją maturą dostanę się następne kilka lat, na sinologię niekoniecznie. Dlatego chyba warto próbować, pójść jak burza. Studia dzisiaj nie definiują reszty życia, przynajmniej nie muszą. Dzięki za dodanie otuchy przytaczając swoje zmagania:) 

11 godzin temu, WsiunzSuchej napisał:

Ogólnie trzeba mieć łeb jak sklep

Jak chcę, to mam:D Boję się trochę właśnie tonów, lecz podobno to kwestia posiadania słuchu muzycznego oraz po prostu osłuchania. Mam podejście- chcieć to móc. 

11 godzin temu, melody napisał:

Mimo wszystko wybieram to co mówi mi serduszko i w czym czuję, że mogę być najlepsza.

Tak właśnie zrobię:) Gratulacje z maturą i dostaniem się na upragniony kierunek! 

8 godzin temu, Trevor napisał:

Liczyłaś na to że na jeden się nie dostaniesz

Trochę tak, że 'los' wybierze za mnie. I miałam/mam teraz sporą zagwostkę, lecz właśnie prawo będę mogła dorobić zawsze jeśli będzie potrzeba. A może teraz po prostu zwolnię tam miejsce dla kogoś kto o tym marzył.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, Hatmehit said:

Z tego co wiem na moim uniwersytecie ten kierunek to istny gułag- mnóstwo ciężkiej pracy, dyscyplina, brak akceptacji dla przejawów słabości- coś dla mnie, lubię takie klimaty.

Mam znajomego po prawie. Wiele lat było dość... nieprzyjemnych. Dopiero teraz zbiera żniwa.

2 minutes ago, Hatmehit said:

Jeszcze mam kilka dni na decyzję, ale kurde- jak mi się nie spodoba, to najwyżej zrezygnuję.

DO-KŁA-DNIE.

2 minutes ago, Hatmehit said:

Studia dzisiaj nie definiują reszty życia, przynajmniej nie muszą. Dzięki za dodanie otuchy przytaczając swoje zmagania:) 

Większość kierunków - szczególnie tych nie technicznych nie definiuje czegokolwiek poza straconymi 5 latami. Jeśli nie ma się drygu do tej konkretnej rzeczy a czasu studiów już nie wykorzystuje do poznania odpowiednich ludzi i budowaniu swojej kariery już w "uniwersyteckich ławach". Samo zakuwanie na piąteczki kija da. 

6 hours ago, Lalkaa said:

U mnie bez tupnięcia ?

Całe szczęście :D

6 hours ago, Lalkaa said:

Nie lubię gdy mnie ktoś wyręcza.

I dobrze, robienie nawyku z oddawania lejców to bardzo złe przyzwyczajenie, sam z tym walczyłem długo i tak też z tupnięciem nóżką  i mówieniem ja sam co nawet spowodowało kilka niezłych kłótni :P

6 hours ago, Lalkaa said:

Zreszta jak nie spróbujemy to się nie nauczymy ?

 

6 hours ago, Lalkaa said:

Niestety tak. Może kiedyś, kiedyś, kto wie... ?

Uważaj, czasem bywa kwaśny :D

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Trevor napisał:

Mam znajomego po prawie. Wiele lat było dość... nieprzyjemnych. Dopiero teraz zbiera żniwa.

Ale to o sinologii:D Prawo jest przy tym pestką, szczególnie jak ktoś ma wsparcie naukowe w rodzinie. 

7 minut temu, Trevor napisał:

nie definiuje czegokolwiek poza straconymi 5 latami

U mnie jest tylko licencjat, magistra mogę dorabiać albo z czego innego albo z sinologii w... Pekinie. To może być jedyna szansa cholerka. Dlaczego mam ją zabić, spalić zwłoki i zakopać? Naszła mnie motywacja.

9 minut temu, Trevor napisał:

Samo zakuwanie na piąteczki kija da. 

Akurat tam pamięciówka jest kluczem do sukcesu:P Ale mam codziennie 4h ćwiczeń z native speakerami... To niemało. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Trevor napisał:

Większość kierunków - szczególnie tych nie technicznych nie definiuje czegokolwiek poza straconymi 5 latami. Jeśli nie ma się drygu do tej konkretnej rzeczy a czasu studiów już nie wykorzystuje do poznania odpowiednich ludzi i budowaniu swojej kariery już w "uniwersyteckich ławach". Samo zakuwanie na piąteczki kija da. 

Ja właśnie je teoretycznie straciłam, mam jeden dyplom, obroniony ale co z tego. Niestety poprzez pchanie mnie na siłę tam gdzie nie chciałam iść. Potem uniemożliwieniem mi studiowania w innym mieście pomimo dostania się. Ale się uparłam, ponieważ w pewnym momencie wiedziałam w czym chce pracować i co jest moim marzeniem. No i nie żałuje. Tak naprawdę w niektórych zawodach uczymy się dopiero w pracy. I taki jest tez mój. Na projektach komercyjnych można nauczyć się najwiecej, chociaż odpowiednie studia, z odpowiednim podejściem (hard corem), u nas tez tak mamy, odpowiednimi prowadzącymi potrafią ci dużo dać. Nie tylko nauczą tego co powinieneś wiedzieć w swoim zawodzie. Ale wytrwałości, umiejętności organizacji czasu, nie poddawania się bo inaczej wylecisz. Nikt za Tobą płakać nie będzie. Na studiach to Ty się starasz by wytrwać, nie oni o Ciebie. Ja mam teraz trochę inny typ studiów. U nas cały czas jest praktycznie. Dostajemy projekty - mamy robić, nikt nas nie pyta czy umiemy ten program czy nie, czy zdążymy czy nie, czy jest ich za dużo, nikt się nie użala. Czy mamy jakieś przygotowanie. Z teorią to u nas jest tak, że albo dowiadujemy się przy robieniu czegoś na bierząco albo mamy sami doczytać. No chyba, że mówimy o przedmiotach typowo wykładowych, to z tego jest teoria. Jeden prowadzący powiedział, że najwiecej nauczymy się w praktyce, popełniając błędy i na nich się ucząc oraz ucząc się na błędach innych osób.  


Teoretycznie straciłam czas na studiach medycznych ale ja tak nie uważam i nie żałuje. Te studia pokazały mi to co @Hatmehit mówi - chcieć to móc. Kucie po nocach, zapierdziel taki, że miałam wrażenie że nie mam życia poza nauką. Ale nagle da się wszystkiego nauczyć, da się zorganizować sobie czas. Wejściówki na zajęciach z poprzednich, odpytywanie, kolokwia co chwile inne pierdoły. Łatwo nie było, ale to co wydawało mi się na początku nie do zrobienia, okazało się wykonalne. Czasami trzeba się rzucić na głęboka wodę, żeby nauczyć się pływać. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Lalkaa said:

Ale wytrwałości, umiejętności organizacji czasu, nie poddawania się bo inaczej wylecisz. Nikt za Tobą płakać nie będzie. Na studiach to Ty się starasz by wytrwać, nie oni o Ciebie.

Rozumiem o co chodzi. W czasach studiów nie rozumiałem. Przedryfowałem przez studia bo tak naprawdę to nie był mój konik i potem wiele lat się błąkałem po rynku pracy. To o czym piszesz przyszło dopiero niedawno. Myślę że to wynika trochę z mojego charakteru. Siedzenie w miejscu bez jakiegokolwiek przykucia mojej uwagi to była dla mnie katorga.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Trevor napisał:

Przedryfowałem przez studia bo tak naprawdę to nie był mój konik i potem wiele lat się błąkałem po rynku pracy. To o czym piszesz przyszło dopiero niedawno. Myślę że to wynika trochę z mojego charakteru. Siedzenie w miejscu bez jakiegokolwiek przykucia mojej uwagi to była dla mnie katorga.

A może to nie był Twój kierunek? Też znam ludzi co poszli na studia, bo mówili im, że trzeba. Nie pracują w zawodzie, też szukają swojego miejsca. Kojarzę jednego człowieka, który studiów nie skończył, bo właśnie tak jak piszesz nie był zainteresowany studiowaniem. Uważał samą (chyba) formę za bezsensowną, wydaje mi się że coś podobnego do Ciebie, a się odnalazł w wielu innych zawodach, gdzie ludzie studia pokończone mieli.
 

Myśle, że studia to coś co trzeba chcieć. A często ludzie potrafią więcej osiągnąć i bez nich. Niekiedy kończą bo kończą albo też kończą a mimo to, sobie nie radzą. Ja chciałam, mi bardzo zależało. Ale to ja ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minutes ago, Lalkaa said:

Uważał samą (chyba) formę za bezsensowną

Tak na to patrzę. W ogóle uważam obecny system kształcenia za błędny - wgniatający ludzi w smutną rzeczywistość, a przecież człowiek zainteresowany to taki który żyje tym czego się uczy. Widziałem to w ludziach jak miałem okazję pojechać do CERN na dni otwarte (znajoma miała bilety pod ziemię zobaczyć akcelerator ALICE. Coś niesamowitego. Rozmawialiśmy tam z ludźmi którzy prezentowali swoje eksperymenty. Widać było po ich zaangażowaniu ile to dla nich znaczyło. To jest prawdziwa nauka. U nas króluje odbębnienie - zarówno przez wykładowców jak i studentów bo nikt nie ma złudzeń że studia tak naprawdę to odwlekanie odpowiedzialności za swoje życie i wydłużenie młodości dla wielu. Moim zdaniem 85% (give or take) nie powinno w ogóle studiować. I byliby szczęśliwsi gdyby dali sobie z tym spokój. 

 

Oczywiście są tez niesamowici ludzie którzy POWINNI studiować. U mnie był człowiek który był tak ogarnięty z historii że po prostu coś niesamowitego. Potrafił profesorów zaginać. Bardzo szeroka wiedza. Nie zaliczył roku przez... rosyjski! choć ostatecznie chyba ukończył studia. Na całym roku było może łącznie z 2 - 3 osoby które powinny studiować.

22 minutes ago, Lalkaa said:

Myśle, że studia to coś co trzeba chcieć. A często ludzie potrafią więcej osiągnąć i bez nich. Niekiedy kończą bo kończą albo też kończą a mimo to, sobie nie radzą. Ja chciałam, mi bardzo zależało. Ale to ja ?

Ja na obecną chwilę robię kurs po prawku na C żeby jeździć. Skończę to tak czy siak (bo idą ciężkie czasy i warto mieć zawód w którym brakuje ludzi), ale zaczynam się zastanawiać czy nie dłubać w czymś innym jednak bo po obecnej pracy widzę że praca kierowcy jednak zżera sporo czasu prywatnego, i trochę ciężko mieć jakieś życie poza tym (ale daje mi to czego zawsze chciałem - wolność). Co nie zmienia faktu że dosyć przyjemnie mi się pracuje (lubię to - mam kontrolę nad niemal każdym aspektem mojej pracy), a i na drodze widzę że ludzie na ogół dość uprzejmi (nie liczę rowerzystów bo jak ich widzę na ruchliwej drodze to bluzgam non stop - oczywiście sam do siebie) xD

Edytowane przez Trevor
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Trevor napisał:

Oczywiście są tez niesamowici ludzie którzy POWINNI studiować. U mnie był człowiek który był tak ogarnięty z historii że po prostu coś niesamowitego. Potrafił profesorów zaginać. Bardzo szeroka wiedza. Nie zaliczył roku przez... rosyjski! choć ostatecznie chyba ukończył studia. Na całym roku było może łącznie z 2 - 3 osoby które powinny studiować.

Zgodzę się z tym co napisałeś. Niestety taka się prawda i nie ma co jej zaprzeczać. I znam podobną osobę, która tez nie obroniła się przez język. Tym razem niemiecki. Również osoba z pasją. Warunek, próby zdania. Wszystko zdała, obrona czekała tylko został jej ten nieszczęsny język. Nie zdała. Nie obroniła się. Straciła 3 lata studiów. Ale tak bardzo kocha swój kierunek (ona już w tym kierunku coś robiła by pracować w tym zawodzie), że poszła ponownie. Od pierwszego roku. Podziwiam ją za upór i wytrwałość. Tacy ludzie są dla mnie wzorem dążenia do celu, nie poddawania się. To jest tak przykre, nigdy nie mogłam przeżyć tego, że ludziom jest utrudniana droga na studiach przez przedmioty poboczne. Ona akurat trafiła na taki poziom bo innego nie otworzyli. Teraz poszła na najniższy, udało się. 

 

32 minuty temu, Trevor napisał:

Skończę to tak czy siak (bo idą ciężkie czasy i warto mieć zawód w którym brakuje ludzi), ale zaczynam się zastanawiać czy nie dłubać w czymś innym jednak bo po obecnej pracy widzę że praca kierowcy jednak zżera sporo czasu prywatnego, i trochę ciężko mieć jakieś życie poza tym (ale daje mi to czego zawsze chciałem - wolność). Co nie zmienia faktu że dosyć przyjemnie mi się pracuje (lubię to - mam kontrolę nad niemal każdym aspektem mojej pracy), a i na drodze widzę że ludzie na ogół dość uprzejmi (nie liczę rowerzystów bo jak ich widzę na ruchliwej drodze to bluzgam non stop - oczywiście sam do siebie) xD

Warto mieć coś co właśnie daje ci zawód. A tym bardziej jak Ci to sprawia przyjemność. Ja bym była bardzo za jeśli piszesz, że ci to sprawia przyjemność. Mi moja sprawia ogromną. Wtedy się inaczej pracuje. 
 

Z tym czasem - to coś za coś. A czy mogę zapytać jak się odnajdujesz z czasem dla rodziny? Czy ją masz? Kiedyś słyszałam, że pod kontem rodziny, związku to ciężka praca, ponieważ długo nie ma was w domu. 
 

Rowerzyści czasami potrafią być straszni ?.
Może kiedyś trafisz na mnie w samochodzie to się podenerwujesz. Oczywiście jestem bardzo uprzejma ale czasami to popełniam śmieszne błędy jak ostatnio te cofanie i prawie dobicie do słupa z kamera cofania xD.

 

 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Hatmehit said:

W czasie samych studiów będzie ciekawie. Ćwiczenia oczywiście samotnictwo będą zabijały, natomiast w domu jest podobno ogrom nauki. Będzie wymówka, żeby nie wychodzić:D 

Widzę że trochę nakręcona chodzisz :) Zrozumiałe. Mam drobną radę. Staraj się nie patrzeć przez różowe okulary. Pozytywne nakręcanie się to jedno ale też trzeba widzieć to co nie do końca działa jak powinno. Dzięki temu lepiej się będzie nawigować. Też byłem młodym ambitnym idealistą ;)

8 minutes ago, Lalkaa said:

Z tym czasem - to coś za coś. A czy mogę zapytać jak się odnajdujesz z czasem dla rodziny? Czy ją masz? Kiedyś słyszałam, że pod kontem rodziny, związku to ciężka praca, ponieważ długo nie ma was w domu. 

Jestem sam. Mieszkam sam, pracuję sam. Do rodziny wpadam na niedzielne obiadki pobawić się z siostrzenicą, pośmiać z siostrą pogadać z rodzicami. Czasem jakieś wyjścia ze znajomymi na piwo czy zamówimy placka i obejrzymy film. Przez covida opcje się trochę zminimalizowały ale jeżdżę cały czas po mieście i codziennie jacyś nowi ludzie więc nie narzekam na samotność. Związków nie rozumiem. Całe życie chciałem tylko być wolny, choć nie powiem kobieta by mi się przydała (pewnie by mnie to zmotywowało do ciśnięcia różnych rzeczy do końca - może jak miałbym dla kogo walczyć to bym w wojsku został). Czasem bywa trochę ciężej szczególnie w niedzielne wieczory jak nie mam co zrobić ze sobą a mam czasu na rozmyślania. Staram się tego unikać bo rozmyślanie uważam za szkodliwe jeśli o mnie chodzi. 

Edytowane przez Trevor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Hatmehit napisał:

Dostałam się i na sinologię i na prawo.

Gratki @Hatmehit zdolniacha! Też chciałem kiedyś iść na prawo...ale to nie na moje lenistwo było. Studia nie zawsze determinują co się robi w przyszłości. Oba mogą być wstępem do międzynarodowej kariery. Powodzenia i dobrego wyboru.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.