Skocz do zawartości

Co Cię dziś uszczęśliwiło? Tutaj gromadzimy endorfiny ! :D


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Trevor napisał:

Przez covida opcje się trochę zminimalizowały ale jeżdżę cały czas po mieście i codziennie jacyś nowi ludzie więc nie narzekam na samotność.

A to akurat plus. Niektórzy ludzie potrafią być tak sympatyczni. 

 

Godzinę temu, Trevor napisał:

Całe życie chciałem tylko być wolny, choć nie powiem kobieta by mi się przydała (pewnie by mnie to zmotywowało do ciśnięcia różnych rzeczy do końca - może jak miałbym dla kogo walczyć to bym w wojsku został). Czasem bywa trochę ciężej szczególnie w niedzielne wieczory jak nie mam co zrobić ze sobą a mam czasu na rozmyślania. Staram się tego unikać bo rozmyślanie uważam za szkodliwe jeśli o mnie chodzi. 

Skąd ja to znam ?. Kobieta i druga osoba motywuje. A czasami i sam fakt, że robimy coś dla kogoś. 
 

Lepiej za bardzo nie płynąć. Rozmowa super, ale rozmyślania to tak średnio. Chociaż powiem Ci, że raz tak jakoś sobie popłynęłam w rozmyślaniach jak coś robiłam w domu i wymyśliłam startup ?, jeden z tych o których wspominałam. Sama się czasami dziwie moim pomysłom i samej sobie. Czasami jak widać myślenie nie jest aż takie złe xD. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Lalkaa napisał:

Kobieta i druga osoba motywuje. A czasami i sam fakt, że robimy coś dla kogoś. 

Tak jest. Ale. Jak ktoś jest tego wart. Teraz to wszyscy wszystko (z)robia dla kobiet... ;)

 

--

Nic mnie nie uszczęsliwiło dziś. Polatałem sobie wozem...lubię tam siedzieć, jest mi tam dobrze. :D

Edytowane przez Pankoneser
Was? Yes.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Lalkaa napisał:
17 godzin temu, Hatmehit napisał:

Normalni ludzie skaczą z radości jak dostają się na kierunki społecznie poważane, a ja już tworzę w umyśle scenariusze zawodowej porażki oraz żałowania wybranej drogi. Ciężko mi. Choć głównie demotywująco do czegokolwiek. 

Miałam podobnie. Obojętnie na to co się dostałam. U mnie to bardziej dotyczyło zawodowej porażki niż żałowanie drogi życiowej. Na samym początku odsuwałam od siebie grafikę, poszłam na uniwersytet medyczny. Jeden z rodziców jeszcze pchał mnie na architekturę. Byłam całkowicie pogubiona. 
 

Jak już dostałam się w końcu na wymarzoną grafikę to zamiast się cieszyć zastanawiam się co będzie dalej. Czy mnie zatrudnią, czy osiągnę to co chciałam, czy dam radę na studiach. Przy czym na żadnych studiach nie miałam drugiego terminu, tylko z anatomii mi się zdarzyło, choć ją najbardziej kiedyś lubiłam, miałam na wysoką średnią, teraz również. Został mi już tylko 3 rok (marzyłam by wreszcie być na 3 roku a teraz nie umiem się tym cieszyć) ale mimo to mam w głowie to czy dam radę, czy mnie coś nie przerośnie

Nie rozumiem takiego podejścia. Co stoi na przeszkodzie być jednocześnie dobrym lekarzem i grafikiem?  Albo:

 

 

Kuba Sienkiewicz, ten znakomity muzyk jest min. lekarzem- ma doktorat z neurologii.  Poza tym to niezły model. A taki Tadeusz Boy- Żeleński, znakomity pisarz (bardzo Go lubię czytać), tłumacz literatury francuskiej, jedna z pierwszych szabel cyganerii krakowskiej, to mu wcale nie przeszkadzało być dobrym i praktykującym lekarzem. Nie inaczej jest z grafiką i medycyną.

Kiedyś poznałem informatyka po polibudzie, który studiował medycynę itd.

 

Kobiety często gubi to, że w swoim postępowaniu kierują się emocjami. Dla mnie osobiście medycyna byłaby pierwszym wyborem, mimo, że jest to bardzo ciężka praca, słabo płatna no i studia medyczne w praktyce nigdy się nie kończy, bo wymagają olbrzymiej wiedzy i jej nieustannej aktualizacji.

 

Kilka lat temu pytałem znajomej pielęgniarki lat 50+, czy gdyby jeszcze raz mając wiedzę obecną wybrałaby zawód pielęgniarki. Pani mi powiedziała, że owszem praca w "medycynie" tak bo to jej pasja, ale żałuje że nie została lekarzem. A na moje pytanie, dlaczego nie została lekarzem, to mi powiedziała, cytuję: "na złość mamie odmrożę sobie uszy". ? Trochę mi się dziwnie zrobiło, bo pani będąc w liceum doszła do finału ogólnopolskiej olimpiady chyba chemicznej, co dawało jej wejście na wszystkie akademie medyczne bez egzaminu

wstępnego. Rodzina bardzo zamożna, nie było bariery finansowej.

 

@Hatmehit "Dostałam się i na sinologię i na prawo"  

A' propos sinologii. Córka znajomej jest absolwentką filologii serbskiej. Fajnie znać język serbsko- chorwacki. To takie  nonkonformistyczne studiować taki egzotyczny i niszowy kierunek. Tylko pojawił się jeden problem u pani filolog. Panienka nie była w stanie znależć sobie roboty zgodnej z wykształceniem i z której mogłaby się utrzymać, dlatego była nonkonformistką na koszt mamusi.

 

W końcu mamusia lekarz się wqrwiła i przestała utrzymywać swoją nonkonformistyczną córeczkę, to panienka, aby mieć z czego żyć poszła studiować pielęgniarstwo, które zresztą skończyła wielce obrażona na matkę, bo ta śmiała coś od takiej gwiazdy wymagać?.

 

A' propos prawa. Parę lat temu u "mojej" adwokatki zobaczyłem na ścianie dyplom ukończenia prawa na dobrym niemieckim uniwersytecie i coś tam podobnego z UJ. Lubie sobie pogadać, to zapytałem panią mecenas skąd u niej taki imponujący dyplom, bo nie wiem czy mnie stać na tak znakomitego prawnika?.  Dowiedziałem się od niej, że jej ojciec radca prawny oczywiście chciał, aby jego córka poszła na prawo, ale ona nonkonformistycznie wybrała sobie ekonomię czegoś tam. Wystarczyło, że podjęła swoją pierwszą pracę za najniższą krajową i panienka doszła do wniosku, że jednak tata miał rację, lepiej być prawnikiem. Pani mecenas zajmuje się, o ile mi wiadomo obsługą prawną kilku niemieckich firm.

 

A moją sprawę przyjęła tylko dlatego, bo lubi tę robotę i nie chciała zupełnie "zardzewieć". Reasumując idąc na studia warto brać pod uwagę to, że  zdobyty w ten sposób zawód ma nam zapewnić pracę o co najmniej przyzwoitych dochodach.

 

@melodyMimo wszystko wybieram to co mówi mi serduszko i w czym czuję, że mogę być najlepsza"

Ja dawno, dawno temu wybrałem sobie kierunek nie kierując się "serduszkiem" (czyli emocjami) tylko wybrałem kierunek dający w mojej ocenie największe szanse na dobrą robotę za dobre pieniądze i o odpowiednio wysokiej pozycji społecznej. Nie sądziłem, że można mieć inne kryteria przy wyborze kierunku edukacji.

 

@Lalkaa 

  2 godziny temu, Trevor napisał:

"Oczywiście są tez niesamowici ludzie którzy POWINNI studiować. U mnie był człowiek który był tak ogarnięty z historii że po prostu coś niesamowitego. Potrafił profesorów zaginać. Bardzo szeroka wiedza. Nie zaliczył roku przez... rosyjski! choć ostatecznie chyba ukończył studia. Na całym roku było może łącznie z 2 - 3 osoby które powinny studiować.

Zgodzę się z tym co napisałeś. Niestety taka się prawda i nie ma co jej zaprzeczać. I znam podobną osobę, która tez nie obroniła się przez język. Tym razem niemiecki. Również osoba z pasją. Warunek, próby zdania. Wszystko zdała, obrona czekała tylko został jej ten nieszczęsny język. Nie zdała. Nie obroniła się. Straciła 3 lata studiów. Ale tak bardzo kocha swój kierunek (ona już w tym kierunku coś robiła by pracować w tym zawodzie), że poszła ponownie. Od pierwszego roku. Podziwiam ją za upór i wytrwałość. Tacy ludzie są dla mnie wzorem dążenia do celu, nie poddawania się. To jest tak przykre, nigdy nie mogłam przeżyć tego, że ludziom jest utrudniana droga na studiach przez przedmioty poboczne. Ona akurat trafiła na taki poziom bo innego nie otworzyli. Teraz poszła na najniższy, udało się. "

 

 

Nie ma czegoś takiego jak "przedmioty poboczne". Studia, to przede wszystkim zdobywania wykształcenia. Nie ma lekarza bez znajomości min.  biochemii, tak samo nie ma inżyniera bez znajomości fizyki czy matematyki. Mnie poza tym uczono, że nie ma czegoś takiego, jak wyższe wykształcenie bez znajomości języków obcych. Jeśli ktoś się wykłada na czymś tak łatwym i niezbędnym jak język rosyjski, to musi być po prostu idiotą.

 

O wykształceniu zwanym wyższym mówimy wtedy, jeśli dyplom zdobyty w Polsce można bez problemu "uruchomić" za granicą. Tak jest z ludżmi po min. uniwersytetach medycznych, czy porządnych polibudach.

 

Pardon, z tym off topem to trochę przesadziłem. Wracając do tytułu wątku, dzisiaj mnie uszczęśliwia, że nie muszę do pracy iść. Życie potrafi być piękne?

 

 

 

Edytowane przez Stefan Batory
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Analconda napisał:

Ja się cieszę, że jutro piątek. I, że przyjdzie paczka z DHL.

@Analconda miałem podobnie z czekaniem na weekend. Ale od jakiegos czasu tak wszystko przeskoczyło w głowie, ż każdy dzień traktuje tak samo. Nie ma znaczenia czy to poniedziałek, środek czy szóstek. Z każdego dnia chce brać garściami i wykorzystać go na maxa. Wiesz jak się zmieniło moje życie. U mnie wiecznie teraz Twój piątek. Piona ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Marvin napisał:

miałem podobnie z czekaniem na weekend. Ale od jakiegos czasu tak wszystko przeskoczyło w głowie, ż każdy dzień traktuje tak samo. Nie ma znaczenia czy to poniedziałek, środek czy szóstek.

Ja pracuje dlatego dni kiedy pracuje nie są fajne. To niewolnictwo ale gdy na kilka dni odzyskuje wolność to się bardzo cieszę ze chociaż mogę się wyspać. 

Byle do piątku. 
I 6dzień tygodnia - soboteczka, alko, dragi i cipeczka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Stefan Batory napisał:

Panienka nie była w stanie znależć sobie roboty zgodnej z wykształceniem

Tak, na mojej uczelni sinologia jest jedynie licencjatem, więc jakby co po tych trzech latach albo będę dorabiać magistra na innym uniwerku lub w Chinach albo coś zupełnie innego, dającego nie tylko język. 

 

A z prawem- pochodzę z rodziny pokoleniwo zająmującej się tą dziedziną, lecz na szczęście nie jestem indokrynowana, aby wybrać tę drogę- to takie moje fatum, ale pokojowe. Doszłam jednak do wniosku, że prościej dorobię prawo po 3 latach sinologii niż sinologię po 5 latach prawa. Mogę mieć tę szansę jedyny raz w życiu, a nie chcę kolejny raz jakiejś możliwości marnować. Życie pokaże czy był to dobry plan. Jestem gotowa na ciężką pracę od 1 października, nie chcę siebie od razu zniechęcać, za młoda i zadowolona z życia na to jestem:) 

2 godziny temu, Pankoneser napisał:

Gratki @Hatmehit zdolniacha! Też chciałem kiedyś iść na prawo...ale to nie na moje lenistwo było. Studia nie zawsze determinują co się robi w przyszłości. Oba mogą być wstępem do międzynarodowej kariery. Powodzenia i dobrego wyboru.

Dziękuję:D Mi lenistiwo nie grozi, jak tylko usłyszałam wczoraj, że sinologia pod kierownictwem pewnej profesor to mały gułag, to aż się podjarałam. Uwielbiam organizację, systematyczność i wysokie wymagania. Czuję, że prawo nie będzie mi dawało takiego kopa, zbyt dużo wiem o jego 'wnętrzu'. 

Nie determinują, ale chcę mimo wszystko porządnie je spędzić i starać się, aby wyszły mi na przyszłość jak najlepiej^_^

4 godziny temu, Trevor napisał:

Widzę że trochę nakręcona chodzisz :) Zrozumiałe. Mam drobną radę. Staraj się nie patrzeć przez różowe okulary.

Tak, wiem. Nie chcę popaść w idealizm. Ale wolę dobre nastawienie niż narzekanie, że trzeba będzie dużo robić. Nie po to idę na studia, aby się opierdalać, więc chcę być pozytywna;) 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Hatmehit napisał:

 

A z prawem- pochodzę z rodziny pokoleniwo zająmującej się tą dziedziną, lecz na szczęście nie jestem indokrynowana, aby wybrać tę drogę- to takie moje fatum, ale pokojowe. Doszłam jednak do wniosku, że prościej dorobię prawo po 3 latach sinologii niż sinologię po 5 latach prawa. Mogę mieć tę szansę jedyny raz w życiu, a nie chcę kolejny raz jakiejś możliwości marnować. Życie pokaże czy był to dobry plan. Jestem gotowa na ciężką pracę od 1 października, nie chcę siebie od razu zniechęcać, za młoda na to jestem

Tu nie chodzi o jakąś tam indoktrynację, tylko o dorobek wcześniejszych pokoleń, z którego moim zdaniem warto skorzystać. Z moich obserwacji wynika, że to panienki lubią się "buntować" i oczywiście nonkonformistycznie iść w poprzek rodzinnym trendom. Nie inaczej było z moją  córką. Jej nonkonformizm wyparował bez śladu, gdy nagle musiała się sama utrzymywać.  ? Czy ty masz jakieś pojęcie jak wygląda praca absolwentów sinologii, co robią, ile zarabiają? Gdzie ich chcą i ile im płacą? Gadałaś z jakimiś? 

 

Nie myślałaś po prostu o wyjściu typu studia na dwóch fakultetach, np. od drugiego czy też trzeciego roku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stefan Batory, wybieranie studiów jedynie pod kątem potencjalnych możliwości zarobkowych, a nie równocześnie pasji czy zainteresowań może być zgubne. Raz, że nie każdy się nadaje na prawnika czy lekarza i może nie mieć predyspozycji, mimo że rodzice naciskają, bo "na pewno będą po tym pieniądze". Na pewno to jest dziś piątek : ) Dwa, studiowanie czegokolwiek pod przymusem nie ma sensu.

 

Obecnie jedynie co warto, to znać przynajmniej dwa języki, albo chociaż jeden perfekcyjnie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Pankoneser napisał:

Nic mnie nie uszczęsliwiło dziś. Polatałem sobie wozem...lubię tam siedzieć, jest mi tam dobrze. :D

Musisz popracować nad optymizmem.

Zauważaniem rzeczy przyjemnych xD . 
 

2 godziny temu, Pankoneser napisał:

Tak jest. Ale. Jak ktoś jest tego wart. Teraz to wszyscy wszystko (z)robia dla kobiet... ;)

Myślisz? Ja widziałam do tej pory, że  jest wręcz odwrotnie. Dopiero forum pokazuje mi, że mężczyźni również maja problem z kobietami. 
 

Ale tak serio? Wszystko, wszystko? Chyba za duży idealista z Ciebie @Pankoneser ??
 

@Stefan Batory Co szkodzi na przeszkodzie kończenia danych studiów, jeśli się nie męczysz. Nie chodziło o naukę. Ja nienawidziłam szpitali. Brzydzili mnie ludzie niektórzy i dotykanie ich. Mam traumę po neurologii dziecięcej. Po prostu było mi przykro z powodu pewnego nastolatka. Szpital to nie zabawa. Trzeba mieć do tego powołanie i silne nerwy. Ja byłam zbyt wrażliwa. 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Obliteraror napisał:

fan Batory, wybieranie studiów jedynie pod kątem potencjalnych możliwości zarobkowych, a nie równocześnie pasji czy zainteresowań może być zgubne. Raz, że nie każdy się nadaje na prawnika czy lekarza i może nie mieć predyspozycji, mimo że rodzice naciskają, bo "na pewno będą po tym pieniądze". Na pewno to jest dziś piątek : ) Dwa, studiowanie czegokolwiek pod przymusem nie ma sensu.

 

Obecnie jedynie co warto, to znać przynajmniej dwa języki, albo chociaż jeden perfekcyjnie.

Nikt i nigdy nie wybiera kierunków studiów pod kątem tylko możliwości zarobkowych bez uwzględnienia zainteresowań. Ale zawsze jest zgubne, jeśli przy wyborze kierunku edukacji nie weżmie się pod uwagę potencjalnych zarobków po ich ukończeniu. Mi osobiście praca daje satysfakcję, gdy dobrze zarabiam, jeśli pensja jest słaba, to mi praca nie daje satysfakcji. Języki warto znać od zawsze. Poza tym nie ma czegoś takiego jak wyższe wykształcenie bez znajomości języków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

 

@melodyMimo wszystko wybieram to co mówi mi serduszko i w czym czuję, że mogę być najlepsza"

Ja dawno, dawno temu wybrałem sobie kierunek nie kierując się "serduszkiem" (czyli emocjami) tylko wybrałem kierunek dający w mojej ocenie największe szanse na dobrą robotę za dobre pieniądze i o odpowiednio wysokiej pozycji społecznej. Nie sądziłem, że można mieć inne kryteria przy wyborze kierunku edukacji.

 

Pieniądze to nie wszystko, podobnie, jak wysoka pozycja społeczna. Zwłaszcza ta ostatnia - nie te czasy :)  

Kryteria powinny być jedne - rób to, co lubisz a jak nie lubisz to przynajmniej nie nienawidź tego, co robisz. Nie wyobrażam sobie pracy, której nie lubię, która mnie męczy, ale dużo zarabiam.  To jest dobre dla masochistów. Normalny człowiek szybciej się wykończy, niż będzie mieć radość z tych pieniędzy.

W młodym wieku często nie wiemy co tak naprawdę chcemy To rodzina i presja społeczna pcha nas w kierunku, który jest nam odległy. Nie każdy ma ambicję być np. lekarzem czy prawnikiem - dla mnie to byłby koszmar, taka praca. 

Zdecydowanie wolę robić to, co lubię za mniejsze pieniądze, niż męczyć się za większe :) 

 

Na marginesie uważam, że za dużo jest tych lekarzy i prawników a za mało wykwalifikowanych robotników.  To pokłosie tej presji społecznej, że musisz być "kimś", nawet, jak się nie nadajesz w ogole do tego :)  

Edytowane przez gladia
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Stefan Batory napisał:

Mi osobiście praca daje satysfakcję, gdy dobrze zarabiam, jeśli pensja jest słaba, to mi praca nie daje satysfakcji. Języki warto znać od zawsze. Poza tym nie ma czegoś takiego jak wyższe wykształcenie bez znajomości języków.

Zawsze bierzesz pod uwagę zarobki. Przynajmniej się starasz ale jaki jest sens bym robiła coś na siłę. Będę wtedy krzywdzić innych i będę sfrustrowana bo muszę coś robić.

 

Ponadto nie wyobrażam sobie iść np. na robotykę, jak nie mam w tym kierunku predyspozycji ani na np. sinologie jak @Hatmehit. A już nigdy w życiu prawo. Trzeba mieć do czegoś powołanie i predyspozycje. Bo jeśli nie masz nie skończysz nawet tych studiów. A jeśli skończysz nie będziesz w tym pracować. 
 

Ja kończyłam niemiecki na studiach. W ogóle go nie używałam od 3 lat. Mase rzeczy pozapominałam. A nie mam w ogóle talentu do języków i nie lubię się ich uczyć. Dopiero teraz uczę się angielskiego i nic na to nie poradzę. I nie mam wykształcenia wyższego? No mam. Ponadto można wykonywać dobrze swój zawód nie używając danego języka bo akurat nie jest ci potrzebny i pozapominasz połowę. 
 

Ogólnie to zależy od zawodu oraz tego gdzie się zatrudnisz. Ja mam inne zdanie. Jak ktoś będzie się chciał nauczyć, podszkolić to pójdzie i nauczy i się podszkoli. No ale każdy ma swoje ?

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Stefan Batory napisał:

Czy ty masz jakieś pojęcie jak wygląda praca absolwentów sinologii, co robią, ile zarabiają? Gdzie ich chcą i ile im płacą? Gadałaś z jakimiś? 

Tak. Wiem od kilku absolwentów mojej przyszłej uczelni, babki prowadzącej kierunek oraz osób z branży HR. Kto w rodzinie mógł, to obdzwonił pół Polszy w celu zdobywania informacji. 

20 minut temu, Colemanka napisał:

Zgadzam się co do dwóch języków ale perfekcyjnie to przesada

Im wyższy poziom tym lepiej. Znając dobrze mandaryński, bardzo biegle angielski oraz całkiem dobrze francuski- nie jest chyba źle. Myślałam nad rosyjskim, lecz to kwestia czasu. Komunikacja podstawą, ale dobrze jest operować 'wyższą' gramatyką, zasobem słownictwa, znajomością literatury. Obce języki traktuję z takim szacunkiem jak ojczysty, czyli naprawdę pokaźnym. 

53 minuty temu, Stefan Batory napisał:

moich obserwacji wynika, że to panienki lubią się "buntować"

To nie kwestia buntu, ale braku jakiegokolwiek zainteresowania kontynuowaniem drogi rodzinnej. Nikt tego ode mnie nie wymaga, a wręcz najbliżsi się cieszą, że nie idę 'wytyczoną' ścieżką, ale podejmuję własną decyzję. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Lalkaa napisał:

Myślisz? Ja widziałam do tej pory, że  jest wręcz odwrotnie. Dopiero forum pokazuje mi, że mężczyźni również maja problem z kobietami. 

vs

23 minuty temu, Lalkaa napisał:

Ale tak serio? Wszystko, wszystko? Chyba za duży idealista z Ciebie @Pankoneser ??.

Bycie idealista nie ma tutaj akurat nic do rzeczy. Powtarzam co mi powtarzają. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Analconda napisał:

Ja pracuje dlatego dni kiedy pracuje nie są fajne. To niewolnictwo ale gdy na kilka dni odzyskuje wolność to się bardzo cieszę ze chociaż mogę się wyspać. 

Byle do piątku. 
I 6dzień tygodnia - soboteczka, alko, dragi i cipeczka.

@Analconda ja mam to szczęście, że mam najlepszego na świecie szefa w pracy ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Stefan Batory napisał:

 

@melodyMimo wszystko wybieram to co mówi mi serduszko i w czym czuję, że mogę być najlepsza"

Ja dawno, dawno temu wybrałem sobie kierunek nie kierując się "serduszkiem" (czyli emocjami) tylko wybrałem kierunek dający w mojej ocenie największe szanse na dobrą robotę za dobre pieniądze i o odpowiednio wysokiej pozycji społecznej. Nie sądziłem, że można mieć inne kryteria przy wyborze kierunku edukacji.

Z "serduszkiem" była związania reszta wypowiedzi, w skrócie - realizowanie własnych marzeń, a nie cudzych. 
Czy mój kierunek daje szanse na dobrą 'robotę', rozwój i wysokie zarobki? Tak. Czy daje szerokie pole do popisu? Tak. Czy daje wysoką pozycje społeczną? To zależy jedynie ode mnie i od mojego zaangażowania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, gladia napisał:

Pieniądze to nie wszystko, podobnie, jak wysoka pozycja społeczna. Zwłaszcza ta ostatnia - nie te czasy :)  

Kryteria powinny być jedne - rób to, co lubisz a jak nie lubisz to przynajmniej nie nienawidź tego, co robisz. Nie wyobrażam sobie pracy, której nie lubię, która mnie męczy, ale dużo zarabiam.  To jest dobre dla masochistów. Normalny człowiek szybciej się wykończy, niż będzie mieć radość z tych pieniędzy.

W młodym wieku często nie wiemy co tak naprawdę chcemy To rodzina i presja społeczna pcha nas w kierunku, który jest nam odległy. Nie każdy ma ambicję być np. lekarzem czy prawnikiem - dla mnie to byłby koszmar, taka praca.  

Na marginesie uważam, że za dużo jest tych lekarzy i prawników a za mało wykwalifikowanych robotników.  To pokłosie tej presji społecznej, że musisz być "kimś", nawet, jak się nie nadajesz w ogole do tego

Oczywiście, że pieniądze to nie wszystko, ale bardzo wiele. Nie chcę nikogo obrażać, ale czy Ty przypadkiem nie jesteś utrzymywana przez swojego męża? Czy Ty przypadkiem nie siedzisz w domu nie musząc pracować, żyjąc na koszt męża i wygłaszasz hasła: "Nie wyobrażam sobie pracy, której nie lubię, która mnie męczy, ale dużo zarabiam"    ? Gdybyś miała na głowie samodzielne utrzymanie siebie i rodziny, a za sobą stanie w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych, to natychmiast zmieniłaby się optyka.

 

"Zdecydowanie wolę robić to, co lubię za mniejsze pieniądze, niż męczyć się za większe"  Ty jesteś od robienia co lubisz, a od męczenia się za większe pieniądze jest mąż?. Ja osobiście  utrzymując rodzinę często byłem zmuszony (jak miliony innych ludzi) do działań poniekąd wbrew sobie.?

 

1 godzinę temu, gladia napisał:

 

Na marginesie uważam, że za dużo jest tych lekarzy i prawników a za mało wykwalifikowanych robotników.  To pokłosie tej presji społecznej, że musisz być "kimś", nawet, jak się nie nadajesz w ogole do tego

 

Gdyby lekarze w Polsce (a ściśle tzw. służba zdrowia) pracowali na cywilizowanych warunkach, czyli osiem godzin dziennie (obecnie skandalicznie niskie wynagrodzenia to osobna kwestia), to nasz system by się natychmiast załamał. W  takim 3city jeśli się chce iść "prywatnie" do lekarza psychiatry, to trzeba czekać cały miesiąc!. Jest ogromny deficyt lekarzy- specjalistów, jaka presja społeczna? Ło Jezu, poddaję się.

 

 

2 godziny temu, Colemanka napisał:
2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Obecnie jedynie co warto, to znać przynajmniej dwa języki, albo chociaż jeden perfekcyjnie.

 

Zgadzam się co do dwóch języków ale perfekcyjnie to przesada. Wystarczy w stopniu pozwalającym na całkowicie swobodną, bezstresową komunikację

Języki powinny być na tyle dobrze znane, że kończąc studia w Polsce można niejako z "marszu" uruchomić ten dyplom za granicą wykorzystując języki opanowane na studiach.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stefan Batory napisał:

A' propos prawa. Parę lat temu u "mojej" adwokatki zobaczyłem na ścianie dyplom ukończenia prawa na dobrym niemieckim uniwersytecie i coś tam podobnego z UJ. Lubie sobie pogadać, to zapytałem panią mecenas skąd u niej taki imponujący dyplom, bo nie wiem czy mnie stać na tak znakomitego prawnika?

W firmie w której pracuje moja rodzicielka jest w okolicach 40% pracowników po prawie, zarabiają mniej niż ona po ekonomii (ona prawie 8k). Nie twierdze, że to duże zarobki, ale nie można patrzeć na kierunki w sposób czarno biały.

 

Syn mojego sąsiada poszedł na prawo na jedna z najlepszych uczelni. Założył kancelarie, ale nie byłby się w stanie z tego utrzymać (jego słowa) więc ojciec załatwił dodatkową pracę w banku.

 

Ja uważam że wszystko zależy od tego jak ktoś kieruje swoim życiem - można po ekonomii pracować na zwykłym etacie za przeciętne pieniądze, jak i można stanąć na najwyższych stanowiskach. 
 

Po prawie to samo - można być genialnym prawnikiem, a można skończyć nie pracując w zawodzie.

 

Edit - a mama mojej koleżanki to kobieta którą podziwiam. Ledwo Skończyła filozofię, została z dzieckiem i długami męża. Założyła firmę, kupiła mieszkanie, potem wybudowała dom. Firma się rozpadła wiec zrobiła kolejne studia i została mediatorem, potem poszła w nauczanie wczesnoszkolne (finanse były ustawione wiec mogła postawić na coś mniej dochodowego, co zawsze chciała robić).

 

Na studiach świat się nie kończy :)

Edytowane przez melody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, melody napisał:
4 godziny temu, Stefan Batory napisał:

A' propos prawa. Parę lat temu u "mojej" adwokatki zobaczyłem na ścianie dyplom ukończenia prawa na dobrym niemieckim uniwersytecie i coś tam podobnego z UJ. Lubie sobie pogadać, to zapytałem panią mecenas skąd u niej taki imponujący dyplom, bo nie wiem czy mnie stać na tak znakomitego prawnika?

W firmie w której pracuje moja rodzicielka jest w okolicach 40% pracowników po prawie, zarabiają mniej niż ona po ekonomii (ona prawie 8k). Nie twierdze, że to duże zarobki, ale nie można patrzeć na kierunki w sposób czarno biały.

 

Syn mojego sąsiada poszedł na prawo na jedna z najlepszych uczelni. Założył kancelarie, ale nie byłby się w stanie z tego utrzymać (jego słowa) więc ojciec załatwił dodatkową pracę w banku.

 

Ja uważam że wszystko zależy od tego jak ktoś kieruje swoim życiem - można po ekonomii pracować na zwykłym etacie za przeciętne pieniądze, jak i można stanąć na najwyższych stanowiskach. 

 

Czy zwróciłaś uwagę na ten szczegół, który podkreśliłem? Pani mecenas miała jeszcze wsparcie rodziny. U niej prawo, to był rodzinny biznes.

Ja nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na studiowanie prawa w Polsce bez wsparcia rodziny. Poza tym nigdy nie widziałem polskiego prawnika, który by skończył prawo min. w Niemczech.

 

W Polsce, żeby stanąć na najwyższych stanowiskach to trzeba znać odpowiednie osoby. To wystarczy. Jakieś tam kwalifikacje nie są szczególnie wymagane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Stefan Batory napisał:

 

Czy zwróciłaś uwagę na ten szczegół, który podkreśliłem? Pani mecenas miała jeszcze wsparcie rodziny. U niej prawo, to był rodzinny biznes.

Ja nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na studiowanie prawa w Polsce bez wsparcia rodziny. Poza tym nigdy nie widziałem polskiego prawnika, który by skończył prawo min. w Niemczech.

 

W Polsce, żeby stanąć na najwyższych stanowiskach to trzeba znać odpowiednie osoby. To wystarczy. Jakieś tam kwalifikacje nie są szczególnie wymagane.

To niestety też prawda i na miejscu tej mecenas pewnie odrazu poszłabym na prawo niż na ekonomię :)

 

Choć ja wierzę, że i bez znajomosci sukces również jest możliwy, choć droga cięższa, dłuższa, bardziej wyboista i trzeba być po prostu najlepszym z najlepszych.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Obliteraror napisał:

Pracując z milionerami z doktoratami jak i po zawodówkach, przewartościowałem już jakiś czas temu wartość wyższego wykształcenia dla każdego. Niewiele ma ono często wspólnego z operatywnością i umiejętnościami zarobkowymi. 

Absolutna prawda to co napisałeś. Wykształcenie zwane wyższym nie ma nic wspólnego z operatywnością i umiejętnościami zarobkowymi, ale dobrze je mieć. Jest to tylko pewne narzędzie, nic więcej. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.