Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

No i nic nie zrozumialas. Rzucasz haslami zeby rzucac. Tak dla przykladu. Idziesz z dzieckiem przez park i pies pogryzl Ci dziecko tak mocno, ze np. znieksztalcilo mu twarz. I co? Dziecko bedzie ponosic konsekwencje Twojej egoistycznej decyzji poczecia go i egoistycznej decyzji posiadania psa przez wlasciciela. Bo co dziecko winne ze go pies pogryzl? A konsekwencje sa gorsze, bo dziecko w wyniku pogryzienia moze nigdy nie odzyskac dawnego wygladu...

I mozna rzucac przykladami mniej lub bardziej realnymi czy mniej lub bardziej absurdalnymi. Egoizm nie jest wypadkowa slabosci w tym przypadku! Dlatego czepilem sie. Bo Tobie nie chodzi o sam fakt popelnienia samobojstwa a to, ze ta decyzja niesie okreslone konsekwencje ktore moga w jakis sposob obciazyc badz zmienic Twoje zycie. I w tym momencie Ty tez jestes egoistka bo nie godzisz sie na takie traktowanie. I zwalasz odpowiedzialnosc na druga osobe nazywajac jego postepowanie egoistycznym. I tu jest przerzucenie odpowiedzialnosci o ktorym pisalem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 2014 roku 6165 samobójstw zakończyło się zgonem. Odebrało sobie życie 5237 mężczyzn i 928 kobiet.

 

Ustalone przyczyny zamachów:
(źródłem jednego zamachu może być więcej niż jedna przyczyna)
nieporozumienia rodzinne - 1358
choroba psychiczna – 1101
przewlekła choroba - 600
zawód miłosny - 814
warunki ekonomiczne - 554
nagła utrata źródeł utrzymania - 171
śmierć bliskiej osoby - 200
problemy szkolne - 41
trwałe kalectwo - 21
niepożądana ciąża - 10
popełnienie przestępstwa, wykroczenia - 57

Nie zawsze można ustalić przyczynę zamachu - tak było w 4097 zdarzeniach

 

http://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/samobojstwa/110594,Samobojstwa-2014.html

 

http://statystyka.policja.pl/st/wybrane-statystyki/samobojstwa

Edytowane przez atras
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nic nie zrozumialas. Rzucasz haslami zeby rzucac. Tak dla przykladu. Idziesz z dzieckiem przez park i pies pogryzl Ci dziecko tak mocno, ze np. znieksztalcilo mu twarz. I co? Dziecko bedzie ponosic konsekwencje Twojej egoistycznej decyzji poczecia go i egoistycznej decyzji posiadania psa przez wlasciciela. Bo co dziecko winne ze go pies pogryzl? A konsekwencje sa gorsze, bo dziecko w wyniku pogryzienia moze nigdy nie odzyskac dawnego wygladu...

I mozna rzucac przykladami mniej lub bardziej realnymi czy mniej lub bardziej absurdalnymi. Egoizm nie jest wypadkowa slabosci w tym przypadku! Dlatego czepilem sie. Bo Tobie nie chodzi o sam fakt popelnienia samobojstwa a to, ze ta decyzja niesie okreslone konsekwencje ktore moga w jakis sposob obciazyc badz zmienic Twoje zycie. I w tym momencie Ty tez jestes egoistka bo nie godzisz sie na takie traktowanie. I zwalasz odpowiedzialnosc na druga osobe nazywajac jego postepowanie egoistycznym. I tu jest przerzucenie odpowiedzialnosci o ktorym pisalem.

To co czyni nas ludźmi to umiejętność oceny i przewidywania konsekwencji własnego egoizmu i wyciągania wniosków. O tym cały czas piszę. 

Dlatego ludzie gdy wyprowadzają psy ras szczególnie niebezpiecznych zakładają im kaganiec, itp.

Dokładnie mi o to chodziło: "ze ta decyzja niesie okreslone konsekwencje ktore moga w jakis sposob obciazyc badz zmienic Twoje zycie." 

 

O przenoszeniu odpowiedzialności: czy paralelnie rozumując, samobójca nie przenosi odpowiedzialności na najbliższych myśląc "byliście tacy a tacy, to ja się teraz zabiję"?

Jak napisałeś: nie godzę się na takie traktowanie, bo nie muszę, ale to nie znaczy przecież, że siłą rzeczy nie ponosiłabym konsekwencji. Samobójca stawia nas przed faktem dokonanym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nuta, wydaje mi się, że niewłaściwie rozkładasz akcenty.

 

a. Wymagasz racjonalnego myślenia od samobójcy.

b. zakładasz, że przy skali jego osobistego problemu będzie myślał o innych.

c. zakładasz, że nie ma w głowie "jakoś sobie dadzą radę, a nawet jeśli nie i tak nie będę o tym wiedział/a".

d. "Być albo nie być" to kalkulacja najwyższego rzędu prowadzona w warunkach dalekich od normalności. Nie ma "dlatego", nie ma "odpowiedzialności", jest śmierć. Jeśli rzecz zostanie wykonana niewłaściwie będzie zamiast trupa

     pieprzona roślina. To gorsze niż śmierć.

 

@Nuta. Samobójstwo to nie fikcja literacka, to coś cholernie poważnego. Jeśli ktoś nie był w sytuacji, w której mógł to samobójstwo popełnić to bzdurne dywagacje. Jak to mówią "nie wiesz jak to jest to nie .........".

Koncepcja własnego samobójstwa a przykładowo sprawdzanie "jak długa musi być lina i jaka powinna być jej średnica" to naprawdę dwie różne sprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nuta, wydaje mi się, że niewłaściwie rozkładasz akcenty.

 

a. Wymagasz racjonalnego myślenia od samobójcy.

b. zakładasz, że przy skali jego osobistego problemu będzie myślał o innych.

c. zakładasz, że nie ma w głowie "jakoś sobie dadzą radę, a nawet jeśli nie i tak nie będę o tym wiedział/a".

d. "Być albo nie być" to kalkulacja najwyższego rzędu prowadzona w warunkach dalekich od normalności. Nie ma "dlatego", nie ma "odpowiedzialności", jest śmierć. Jeśli rzecz zostanie wykonana niewłaściwie będzie zamiast trupa

     pieprzona roślina. To gorsze niż śmierć.

 

@Nuta. Samobójstwo to nie fikcja literacka, to coś cholernie poważnego. Jeśli ktoś nie był w sytuacji, w której mógł to samobójstwo popełnić to bzdurne dywagacje. Jak to mówią "nie wiesz jak to jest to nie .........".

Koncepcja własnego samobójstwa a przykładowo sprawdzanie "jak długa musi być lina i jaka powinna być jej średnica" to naprawdę dwie różne sprawy.

@Wroński: dziękuję za rzeczowe argumenty. Trafia do mnie ten tok myślenia, choć wciąż nie do końca się zgadzam.

Po pierwsze: zgadzam się, że jest to z mojej strony myślenie życzeniowe li i jedynie, bo jaka jest rzeczywistość - każdy widzi.

Sugerujesz, że sytuacja w jakiej znajduje się samobójca zwalnia go z racjonalnego myślenia, bo nie jest do niego zdolny w swojej sytuacji. Czy podobnie nie napisze się więc o alkoholikach piorących regularnie swoje rodziny na miazgę, kierowcach wsiadających po flaszce do auta, kolesiu który w gdańskim parku zabił swoją córkę pod wpływem zioła, czy innym który chciał autem rozjechać ludzi na Monciaku w Sopocie? Każdy z nich miał jakiś problem, o jakiejś skali, też była to "kalkulacja najwyższego rzędu prowadzona w warunkach dalekich od normalności", "być albo nie być", czy to zwalnia ich z racjonalnego myślenia? Czy potem kolejne umorzenia takich procesów nie budzą w Was gniewu? A tak się dzieje właśnie, bo "sprawca nie może brać odpowiedzialności za swoje czyny/był pod wpływem/nie wiedział do końca co robi". Wiem, że taka jest rzeczywistość i tego nie przeskoczę. Ale nie potrafię rozgrzeszyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co czyni nas ludźmi to umiejętność oceny i przewidywania konsekwencji własnego egoizmu i wyciągania wniosków. O tym cały czas piszę. 

 

Nie, nie piszesz o tym. Wydaje Ci się, że o tym piszesz, bądź masz taką nadzieję, iż tak jest. Wszystko co  robisz jest podyktowane egoizmem. Mycie się, jedzenie, spanie, seks, śpiew, praca itd. i jak wspomniałem w przeważającym % oddziaływujesz na innych świadomie bądź nie. O tym co piszesz możesz mówić w sytuacji całkowitej poczytalności umysłowej. Niestety ale samobójca takowej nie ma, bo działa pod presją najsilniejszych emocji w życiu.

 

Dlatego ludzie gdy wyprowadzają psy ras szczególnie niebezpiecznych zakładają im kaganiec, itp.

 

No a jeżeli zdjął bo chciał porzucać patyk gdzieś w odległej części parku, gdzie zazwyczaj nikt nie chodzi?

 

Dokładnie mi o to chodziło: "ze ta decyzja niesie okreslone konsekwencje ktore moga w jakis sposob obciazyc badz zmienic Twoje zycie." 

 

Powtarzasz słowa po mnie. Nawet jeśli Ci o to chodziło (w co nie wierze- mam prawo podchodzić sceptycznie do Twoich wypowiedzi), to nigdzie tego nie napisałaś wcześniej wprost i jednoznacznie. Nie chce mi przekopywać wpisów. Jeżeli napisałaś, to czepiam się bez powodu.

 

O przenoszeniu odpowiedzialności: czy paralelnie rozumując, samobójca nie przenosi odpowiedzialności na najbliższych myśląc "byliście tacy a tacy, to ja się teraz zabiję"?

 

Eeeee..... A w jaki sposób przenosi tą odpowiedzialność? Za co? Za decyzję? Dopóki nie wiemy co było jednoznaczną przyczyną to nie można tak stwierdzić. BTW. Nawet gdybym ja był samobójcą, to tak bym nie pomyślał. Nie wiem skąd to wziełaś :P

 

Jak napisałeś: nie godzę się na takie traktowanie, bo nie muszę, ale to nie znaczy przecież, że siłą rzeczy nie ponosiłabym konsekwencji. Samobójca stawia nas przed faktem dokonanym. 

 

Zamiast "bo nie muszę" wstawić: "bo nie chce", "bo to nie wygodne", "bo jest mi nie na rękę", "bo... niech spie****a", "bo mogę nie mieć zajebistego życia" i mamy całą Twoją wypowiedź z trzech wątków skompensowaną do jednego zdania.

 

 

 

Co do całej reszty co napisałaś w odpowiedzi do Wrońskiego:

 

Aż z wrażenia, automatycznie zrobiłem facepalm na własnej twarzy aż się rozległo.

 

My mówimy o samobójstwie a nie kurwa o pierdolonej głupocie i skrajnej nieodpowiedzialności. Możesz nie mieszać tych kwestii? Co ma wspólnego kierowca po flaszce do samobója? Nosz kurka... To jakby porównywać aborcję do poronienia. Niby to samo, a jednak drastycznie różni się.

Edytowane przez Arox
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wroński: dziękuję za rzeczowe argumenty. Trafia do mnie ten tok myślenia, choć wciąż nie do końca się zgadzam.

Po pierwsze: zgadzam się, że jest to z mojej strony myślenie życzeniowe li i jedynie, bo jaka jest rzeczywistość - każdy widzi.

Sugerujesz, że sytuacja w jakiej znajduje się samobójca zwalnia go z racjonalnego myślenia, bo nie jest do niego zdolny w swojej sytuacji. Czy podobnie nie napisze się więc o alkoholikach piorących regularnie swoje rodziny na miazgę, kierowcach wsiadających po flaszce do auta, kolesiu który w gdańskim parku zabił swoją córkę pod wpływem zioła, czy innym który chciał autem rozjechać ludzi na Monciaku w Sopocie? Każdy z nich miał jakiś problem, o jakiejś skali, też była to "kalkulacja najwyższego rzędu prowadzona w warunkach dalekich od normalności", "być albo nie być", czy to zwalnia ich z racjonalnego myślenia? Czy potem kolejne umorzenia takich procesów nie budzą w Was gniewu? A tak się dzieje właśnie, bo "sprawca nie może brać odpowiedzialności za swoje czyny/był pod wpływem/nie wiedział do końca co robi". Wiem, że taka jest rzeczywistość i tego nie przeskoczę. Ale nie potrafię rozgrzeszyć.

 

@Nuta, ty naprawdę nie łapiesz. Nie zamierzam nawet podjąć próby wyjaśnienia ci tego. Podpowiem tylko, że są sytuacje, które nie tyle "zwalniają z racjonalnego myślenia" co je zwyczajnie wykluczają.

 

Zresztą skończmy może, temat jest o chłopaku, który się zabił a nie nosi tytuł "samobójstwo- co o tym myślimy".

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nuta, ty naprawdę nie łapiesz.

 

Nuta nie łapie, ponieważ jest samicą i pisze o emocjach a wy podajecie logiczne arumenty. Tak wygląda każda rozmowa z kobietą i nie da się w ten sposób nigdy dogadać.

 

Mozna to wywnioskować z tego co napisała tutaj:

 

Secundo: Nazwałam samobójstwo, OBOK idącej z nim w parze słabości, egoizmem, tj. nieumiejętnością dostrzeżenia zdarzeń i ich konsekwencji w szerszej perspektywie, np. jaki samobójstwo będzie miało wpływ na najbliższych. Czyli tu: egoizm jako wynik słabości. To moje zdanie.

 

 

Mimo tego, że napisała "wpływ na najbliższych", nie jest to dla niej  najważniejsze. Najważniejsze są JEJ emocje (ironicznie również zresztą egoistyczne, mimo że to zarzuca komuś innemu, standard, hahahaha) i to że ONA się źle z tym czuje. "Najbliżsi" to tylko takie słowo klucz aby ładnie brzmiało i zrzucić odpowiedzialność z siebie.

 

Jak kobieta chce "porozmawiać" to nigdy nie chodzi o rozwiązanie problemu tylko o przekazanie jej egoistycznych emocji i tego jak się ona "czuje".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę o nie dywagowanie o przyczynie śmierci mojego kolegi, ponieważ Jego rodzina i znajomi wiedzą, co przechyliło czarę tej cholernej goryczy. Nie opiszę.

 

Nie zgodzę się, że to co zrobił w Jego przypadku było egoistyczne. Nie pozwolę na to. Bo to był człowiek, który egoizmem się w życiu nie kierował. I tak postrzegać Jego decyzji nie pozwolę. I nie interesują mnie odczucia osób trzecich co do faktu, że tak by nie postąpił, bo to trzeba być w skórze takiej osoby aby wiedzieć co ona myśli i co się z nią dzieje.

 

Zdaje sobie sprawę, że niejedni byli w ciężkich, trudnych, skomplikowanych sytuacjach, kłopotach których nikt by nie chciał, ale w niektórych kolejna kropla czy iskra jest już destrukcyjna.  Każdy ma własną skalę odporności, wytrzymałości. 

 

 

 

Dlatego jeszcze raz podkreślę  jak ważne jest to co okazujemy naszym dzieciom i to co do nich mówimy, i jak je traktujemy.

 

Dlatego proszę młodych ludzi, którzy mają duże problemy z pewnością siebie, z akceptacją, z wiarą w siebie aby nie postrzegali siebie jak coś gorszego od innych. To jest wredna, piekąca kotwica. Im dłużej trwa jej zakotwiczenie, tym trudniej później, ale nie poddawać się i wyrzucać z siebie. Proszę. Nie dokonujemy wyboru naszych rodziców i nie decydujemy o przyjściu na świat, ale mamy wpływ na to co sami myślimy o sobie.

 

Nie chce abym została źle zrozumiana, że podkreślanie dążenia do pewności siebie było dążenie do zadufania w sobie, narcyzmu , arogancji, butności, ale do zdrowej akceptacji siebie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, Arox, Wroński, Vasco: 

Wasze opinie - Wasze prawo. 

I w istocie na tym należy temat zakończyć, bo zaczyna się robić off top, a poza tym dalsze jego miętolenie mija się z celem - wszak założenia programowe i ideologiczne forum są mi znane.

Dlatego Waszą ocenę mojej osoby przyjmuję do wiadomości, a własną ocenę Waszych wypowiedzi również czule w duszy zachowam, podobnie jak moje zdanie. 

Spokojnej nocy życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Dnia 2.12.2015 at 10:51, Pokorna napisał:

Długo zastanawiałam się czy napisać o moim koledze, którego już nie ma (popełnij samobójstwo). Pomimo Waszego podejścia do moich postów, opiszę to co myślę, że warto przekazać młodym mężczyznom aby się nie poddawali i zawalczyli o siebie i zaufali sobie, i abyście nie postrzegali się przez pryzmat swojego rodzica.

 

Mój kolega, którego już nie ma i chciał aby o nim pamiętano dobrze ( i tak o Tobie pamiętamy M.) miał to co żadne dziecko mieć nie powinno. Dom w którym spokoju nie było, wzorzec ojca jakiego żadne dziecko nie powinno mieć (ojciec M. s******n, alkoholik, egoista, s*****l, cham, choleryk, kłamca, hipokryta, nie tylko moja opinia, ale mnóstwa ludzi). Brak warunków do spokojnej nauki, rozwijania swoich zainteresowań. Nawet odejście matki od Jego ojca nie pomogło.

 

M. zawsze starał się, odkąd pamiętam, być przeciwieństwem swojego ojca. Pracowity, kulturalny, zaradny, życzliwy. Zawsze wzbudzał mój szacunek za to, że mu się chciało tak mocno pracować nad sobą. To była psychiczna harówka. Walczenie z postrzeganiem Jego przez pryzmat Jego ojca, walczenie z kompleksami, pokazanie, że pomimo takiego ojca on jest lepszym człowiekiem, że nie jest nim.  

 

Pewność siebie jest kluczem, otwiera wiele, pomaga zwalczać przeciwności.

 

Pewność siebie jest bardzo istotna. To motor, który napędza do budowania własnej pozycji, świadomości swojej wartości, szacunku do siebie.

 

To co dziecko słyszy o sobie od rodzica jest fundamentem w budowaniu pewności siebie. To co mówimy do naszych dzieci zostaje w nich, postrzegają siebie naszymi oczami. Od tego się zaczyna. Od słów i przekonaniu o naszym dziecku.

 

Są jednostki, które mają pewność siebie wrodzoną, bardzo silną, nie poddają się różnym przeciwnością, opinią innych.

 

Są też tacy, którym trzeba pomóc, nawet zmianą w sposobie myślenia o nich. Nie pozwalaniem innym na gardzenie, wyszydzanie.

 

Uważam i proszę Was, którym brakuje pewności siebie, że nic nie jest stałe, to że dzisiaj jest źle to nie znaczy, że jutro musi być tak samo.

 

Nie determinujcie siebie i nie postrzegajcie siebie przez pryzmat domu w którym się wychowujecie, bo nie mieliście żadnego wpływu na to jakich macie rodziców. Na pewno jest dużo trudniej, do pokonania jest wiele aby zmienić postrzeganie o sobie. Dzisiaj jest wiele możliwości pracy nad sobą, wiele sposobów, dzisiaj jest  łatwiej znaleźć metodę na siebie, dopasować do swojej osobowości.

 

Nie każdy z Was może mieć wyższe wykształcenie i nie ono jest wyznacznikiem Waszej pozycji.

 

Tym, którym brakuje pewności siebie, dajcie sobie szanse, zaufajcie sobie, pozwólcie sobie o myśleniu o sobie dobrze.

 

 

M. minęła kolejna rocznica kiedy Cię nie ma, pamiętamy o Tobie. Pamiętamy o Tobie takim jakim chciałeś być i byłeś.

 

 

 

Dnia 2.12.2015 at 12:01, red napisał:

 

Gdzie byłaś ty i inni ludzie, którzy wiedzieli i nie zgłosili tego odpowiednim organom i pozwolili mu się wychowywać w takich warunkach? Mieli temat do plotek, a jak chłopak dorósł i targnął się na swoje życie mają drugi.

 

Nic więcej nie mam do dodania w tym temacie.

Coś w tym jest . 

Dnia 2.12.2015 at 12:35, Pokorna napisał:

Gdzie byłam i moje koledzy, nie raz przy nim, jako dziecko, nastolatka robiłam wtedy to co potrafiłam. Pomagaliśmy tak jak potrafiliśmy, wspieraliśmy tak jak potrafiliśmy (nasi rodzice tłumaczyli nam jak mamy mu pomagać). Nie pozwalaliśmy aby się z Niego śmiano, wyszydzano. Szanowaliśmy Go, docenialiśmy.

 

Problemem było to że Jego własny ojciec nie kochał, nie szanował.

 

A organy no cóż, milicja 2 razy na dołek jego ojca wzięła. Po 89"  Policja już pewnych metod "przemówienia do rozsądku" stosować nie mogła, choć ta metoda w przypadku Jego ojca skuteczna nie była na długo, ale na jakiś czas był spokój. Pomoc społeczna jest skuteczna, ale wtedy kiedy taki delikwent chce współpracować, a jak  nie chce to sobie możesz.

 

Odebranie praw rodzicielskich też nic nie dało.

 

red odpowiedz mi, jesteś w stanie zmienić mentalność, sposób myślenia tak z grubsza połowy swojego otoczenia, wyperswadowania pewnych zachowań, postrzegania innych? Jesteś w stanie? Ja nie byłam w stanie dorosłym wyperswadować postrzegania mojego kolegi.

 

Jak znacie skuteczne sposoby na degeneratów to piszcie.

 

TPakal pewne wydarzenie spowodowane przez  Jego ojca i słowa które usłyszał przeważyły. Przez pamięć o M., bo wiem, że tego by sobie nie życzył abym opisywała to, nie opiszę.

 

Dlatego podkreślę jeszcze raz to co przekazujemy, to co mówimy swoim dzieciom ma olbrzymią siłę.

Mam nadzieje że nie "bawiłaś" się z nim w psychologa ? W dzisiejszych czasach strasznie wzrasta trend w którym kobiety uważają że mają większą wiedzę psychologiczną nawet od specjalistów . Oczywiście każda z was może odciągnąć  potencjalnego samobójce od próby odebrania sobie życia jednakże wasze słowa będą siedziały w głowie tejże osoby i jeżeli nie zostało to przez was zrobione w odpowiedni sposób to na 99% druga próba już niestety będzie tą skuteczna  , dlatego walczę z takimi osobami kurwa które naczytają się pisemek psychologicznych i myślą że wiedzą wszystko a jedyne co to mogą zaszkodzić innej osobie bo kurwa psychologia to nie zabawa ludźmi z poważnymi problemami psychicznymi na forach ! Tylko kierowanie osób z poważnymi zaburzeniami do specjalisty albo zawiadamianie właściwych organów o tym ! Nie , nie oskarżam Cie o nic jak może pomyślałaś po tym co napisałem , no jeżeli oczywiście nie testowałaś na nim swych umiejętności no ale mam nadzieje że to było tylko wsparcie i te zawiadamianie właściwych organów . Trudno jest laikowi odczytać czy dana osoba chce coś sobie zrobić ale jeżeli już mamy tę pewność to powinniśmy to zgłosić odpowiednim organom i nawet niech go zamkną na pewien czas w szpitalu psychiatrycznym , niech się buntuje przeciwko temu ale po pewnym czasie jak wyjdzie może być innym wdzięczny bo tam jest naprawdę wiele osób które  mu pomogą .

Dnia 2.12.2015 at 12:55, mrBroken napisał:

Również uważam, że samobójstwo to pójście na łatwiznę i jednocześnie obarczenie żywych odpowiedzialnością za siebie.

Parę lat temu straciłem w ten sposób brata. Obydwoje uciekliśmy z patologicznego domu on jednak nie potrafił poradzić sobie w dorosłym świecie a co najgorsze nie chciał dać sobie pomóc.  I stało się jak się stało. Cała sytuacja spadła na mnie jak grom z jasnego. Musiałem jakoś poradzić sobie z traumą, organizacją pogrzebu i masą długów do spłacenia. Mogłem w tych dniach liczyć tylko na siebie ( ojciec był tak pijany, że przeszedł obok zwłok jak gdyby nigdy nic). Jednak udało się, przeżyłem to wszystko i jestem tu i teraz.

Samobójstwo nie jest pójściem na łatwiznę , to ucieczka od świata w którym sobie nie radzimy niejednokrotnie ból psychiczny jest silniejszy od fizycznego .Nie jest to także zawsze obarczanie odpowiedzialnością innych za nie , może to być też chęć uwolnienia innych od ciężaru za jaki dana osoba się uważa . Osoba chcąca popełnić samobójstwo niejednokrotnie daje znaki że to chce zrobić , nie każdy jednak z nas potrafi je wychwycić . Nieraz trzeba takiej osobie pomóc siłą i zaprowadzić do szpitala psychiatrycznego . MrBroken nie chcę abyś źle zrozumiał to o czym piszę , szczerze Ci współczuję .

Dnia 2.12.2015 at 14:34, Assasyn napisał:

Samobójstwo to z jednej strony ucieczka, z drugiej odwaga...Trzeba mieć jaja w momencie w którym wiesz że za chwile umrzesz...:)

Np Japońscy piloci tzw "Kamikaze" wiedzieli że zaraz zginą, ale przed startem byli totalnie weseli i wyluzowani...

W samobojstwie chodzi tylko i wyłacznie o ulge, niestety człowiek nie jest świadomy ze nie bedzie czul tej ulgi której tak pragnie, po prostu ginie, umiera...

Powodow trzeba szukać w rodzinie, dziecinstwie i patologii...Stereotypowo sie widzi rodzine która ma dach nad glowa, ładne ubrania, jedzenie dlatego czesto kojarzymy samobojcow z patologia, tak nie jest...

Winna jest także kultura, konsupcjonizm, chec nadazania za narzuconym stylem życia, kiedy ten styl jest nieosiagalny( taki musi byc, żeby koncerny biły ciezkie pieniadze) pojawia sie frustracja a stad krok do depresji...

Depresyjne dziecko idzie do rodziców ktorzy biora bardzo czesto udział w wyscigu szczurów, stad nie ma czasu...

Do tego brak rozmowy, ciepla, dotyku, zrozumienia i uwagi dla dziecka...

Czlowiek ktory mówi o samobojstwie, badz daje wyrazne sygnaly ku temu stara sie zwrocic na siebie uwage...To jego krzyk o pomoc, kiedy tej pomocy nie dostaje, uzasadnia sobie ze jest do dupy, kolo sie zamyka...

Innym problemem jest brak elementarnej wiedzy, presja rodziny na dziecko syna czy córki, brak prawidlowych wartosci, brak ogolnie wartosci, szczegolnie duchowych...

I co najwazniejsze, brak miłosci...

Japońscy piloci kamikaze byli silnie zintegrowani z grupą , były to także osoby z depresją ,  wychowywane w przemocy , tak samo jak dzisiejsi terroryści którzy niejednokrotnie stracili kogoś bliskiego na wojnie , nikt normalny nie odbierze sobie życia w zamachu , ta nienawiść musi być bardzo długo w tej osobie pielęgnowana . Dobrze że mi przypomniałeś pewną rzecz a mianowicie muszę zbadać dlaczego osoba która od lat mieszkała w danym miejscu była w stanie dokonać w nim zamachu .

 

Masz rację , nic tak nie dołuje dziecka jak słowa jego rodziców .

 

Nutka baw się w psychologie dalej , tylko pamiętaj że to nie jest piaskownica .

 

 

W tym miejscu chciałbym podziękować negocjatorom policyjnym , mało się o was mówi i piszę . Media są pełne osób którym raz udało się uratować jakieś życie a wy to robicie dziesiątkami i  mało kto to zauważa a wyciągacie niejedną osobę z próby samobójczej , z porwania czy innej sytuacji zagrożenia życia . Bardzo wam dziękuję za to co robicie !

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie Mentalista ani ja ani inni nie bawiliśmy się w psychologów. I jak najbardziej masz rację, że trzeba korzystać z pomocy specjalistów. Nawet i na siłę trzeba zmusić do leczenia.  

 

Jego już nie ma od 20 lat. Miał przyklejona "łatkę" dziecka alkoholika i że z "takiego" domu jest. Nie chciał następnej "łatki" wariata. Niestety wielu patrzyło na Niego przez pryzmat Jego ojca, a nie chciało im się patrzeć i widzieć w Nim wartościowego człowieka jakim był.

 

Na szczęście teraz zmienia się nastawienie społeczeństwa do pomocy psychologów i psychiatrów. Osoby korzystające z pomocy i leczenie nie są już tak stygmatyzowane jak kiedyś.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ciekawy artykuł w temacie wątku:

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,19676825,mezczyzna-w-wieku-35-45-lat-najczesciej-bezrobotny-oto-typowy.html

To zdanie jest mocne, facet nie owija w bawełnę:

"Wiem, że to, co powiem, nie spodoba się profesor Magdalenie Środzie, ale moim zdaniem kobiety dziś za dużo wymagają zwłaszcza od swoich partnerów. Uważam, że za część tej kolosalnej różnicy między liczbą śmierci samobójczych kobiet i mężczyzn odpowiadają kobiety."

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.