Skocz do zawartości

Korporacyjne gry - sztuka wojny w miejscu pracy


Animavilis

Rekomendowane odpowiedzi

Witam bracia,

Chciałbym poruszyć temat spięć i konfliktów w miejscu pracy i technik radzenia sobie z nimi.

Myślę, że wiele osób w swoim życiu zetknęło się z sytuacją polegającą na mobbingu, lub jawnej przemocy psychicznej ze strony współpracowników lub przełożonych.

Mniejszy problem gdy można olać towarzystwo i zmienić firmę, ale w sytuacji gdy nie chcemy tego robić przydałoby się posiąść wiedzę jak sobie radzić z rożnej maści agresorami.

Sposobów radzenia sobie jest wiele wliczając obicie ryja, ale mi chodzi o sposoby i techniki bardziej subtelne, polegające na odbiciu piłki poprzez obniżenie wartości, wiarygodności, kompetencji itp. agresora wobec podwładnych, przełożonych, zarządu itp. Jak operować posiadanymi na agresorów dowodami świadczącymi o ich braku lojalności, uczciwości wobec firmy i pracowników, planowanych wałkach, łamaniu prawa itp.

Czy lepiej toczyć spór/wojnę w zamkniętym gronie czy wyciągnąć to na forum publiczne i z wykorzystaniem odpowiednich subtelnych technik pokierować wydarzeniami, żeby agresor sam wpadł we własne szambo pozbawiając siebie wiarygodności. 

Bracia jeżeli macie jakąś wiedzę i doświadczenia w tym temacie, to podzielcie się, myślę, że wielu osobom może to być pomocne.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Animavilis napisał:

Bracia jeżeli macie jakąś wiedzę i doświadczenia w tym temacie, to podzielcie się, myślę, że wielu osobom może to być pomocne.

Poruszyłeś tematy, które są... BARDZO wielowątkowe.

Tu nie ma prostych odpowiedzi, bo to... zależy.

 

Czy dziobie Cię ktoś nad Tobą, czy pod Tobą, czy na równi?
Jakie zaplecze mają? Jakie masz Ty?

 

Drogi w korpo masz dwie: albo jesteś wyrobnikiem ukrytym wśród tłumu, albo masz wysokiego social-skilla i potrafisz bawić się w gierki i koterie polityczne.

Skoro pytasz 'jak tu walki toczyć', to social skilla masz słabego. Nie pchaj się w to amatorsko, bo Ci łapy upierdoli.

Powiedzenie, że kijem Wisły nie zawrócisz jest powiedzeniem SŁUSZNYM...

2 godziny temu, Animavilis napisał:

Jak operować posiadanymi na agresorów dowodami świadczącymi o ich braku lojalności, uczciwości wobec firmy i pracowników, planowanych wałkach, łamaniu prawa itp.

Ostrożnie ?

Oczywiście formalnie, oficjalnie masz na pewno procedurę anonimowego zgłaszania nadużyć (whistleblower procedure).

Z doświadczenia podpowiem Ci - chujawartą. Zgłaszający byli znani z imienia i nazwiska po minucie.

A podpierdalani wiedzieli o nadciągającej kontroli dość wcześnie. I znali z detalami dane podpierdalacza.

Połącz kropki, jakie były końcowe skutki.

Aha, oczywiście czasem owa procedura działa WZORCOWO. Co ciekawe - zazwyczaj wobec tych "słabo umocowanych". I niekoniecznie będących spiritus movens nadużyć.

 

Najskuteczniejsza metoda?
Spierdalać z toksycznego środowiska.


OCZYWIŚCIE - nie warunkuje to wpadnięcia z deszczu pod rynnę. Korporacje - co do zasady - działają na zbliżonych zasadach, ale...

Może trafisz na bardziej ogarniętą ekipę, albo wyższą/bardziej leżącą Ci kulturę korporacyjną...

 

Także ten...

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Animavilis napisał:

Bracia jeżeli macie jakąś wiedzę i doświadczenia w tym temacie, to podzielcie się, myślę, że wielu osobom może to być pomocne.

Obserwuj, bądź spokojny, miej dyktafon i nagrywaj. Jak przytekstować, to zrób tak, żeby nie umiał się odezwać. że jesteś cienki, ch*j cię to obchodzi, widać brakuje tobie argumentów. może mi brakuje ale tobie wali z ust jak do mnie mówisz, stan ode mnie metr dalej, to już tak wal, jak jesteście na osobności. Tak żeby nie było świadków. Albo popatrz na niego jak na skończonego idiotę, jak będzie fikał, traktuj jak powietrze, w między czasie nagrywaj. Jak nazbiera się odpowiednia ilość, pójdź z tym do kierownika, dyrektora. Jak zacznie cię lżyć ty debilu, to podejdź i zapytaj dlaczego tak sądzisz ? Bez żadnego chamstwa ? I zacznij wypytywać, merytorycznie, dając jednocześnie merytoryczne odpowiedzi. I nagrywaj. wiedz o tym, jak on cię zaatakuje, ty się wkurwisz i mu zajebiesz to twoja wina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Animavilis said:

Bracia jeżeli macie jakąś wiedzę i doświadczenia w tym temacie, to podzielcie się, myślę, że wielu osobom może to być pomocne.

5 lat w korpo. Nienawidziłem tych miejsc choć ludzie czasem się zdarzyło że byli w porządku (choć większość tumany). Dla mnie tak bedzie wyglądac piekło. Nie będzie kotłów. Będą boxy, mitingi co 5 minut pieprzenie głupot i gry integracyjne. Dziecinada po całości.

 

Jak walczyć. Trzymać się swoich zasad wywalać wszystko na wierzch tak często i mówić szczerze co się myśli nawet za cenę wylecenia z pracy. Niech wiedzą tępe strzały że mają do czynienia z kimś z zasadami. Wyznaczyć sobie granicę której nie wolno IM przekroczyć i się jej trzymać. 

Generalnie uważam że spędzanie czasu w takim miejscu źle wpływa na charakter bo cały czas ktoś próbuje cie podkopać. Moim zdaniem lepiej pracować gdziekolwiek indziej. Szambo nurek ma więcej mojego szacunku niż większość pracowników korporacji (choć tak jak mówię zdarzają się fajni ludzie). 

 

Z moich przygód:

 

Pisałem maile do całej firmy waląc prosto z mostu że nie podoba mi się to co robią. Były wybory przedstawiciela związków zawodowych i nikt nie przyszedł powiedzieć cokolwiek a cisnęli żeby głosować. To się wkurzyłem napisałem maila że jak tak cisną nas żeby głosować to niech ktoś się pofatyguje powiedzieć nam dlaczego mamy na niego głosować. Outlook mi się zawiesił przy wysyłaniu bo lista miała ponad 600 osób z całej firmy. Potem dostałem kilkanaście maili z gratulacjami że powiedziałem prawdę otwarcie, i kilka od tim liderów jak to nieprofesjonalnie postąpiłem. 

 

Poszedłem do prawnika firmy z zapytaniem czy mogę zbierać podpisy PRZECIW przyjmowaniu uchodźców na terenie firmy (akcja zbierania podpisów w tej sprawie prowadzona przez kukiza i spółkę). Domyślałem się że się nie zgodzą ale chciałem usłyszeć że mówią mi nie i ich argumentację więc cisnąłem sprawę do końca. Powiedzieli mi że nie mogę nawet przed budynkiem ich zbierać tylko poza posesją na chodniku :D

 

Zostawiłem tez komentarz pod firmową zbiórką środków na pomoc dla uchodźców - napisałem że to i tak nic nie da. Na następny dzień przełożony mnie zabrał na rozmowę mówiąc mi że mój komentarz się nie spodobał górze. Że to było "bardzo nieprofesjonalne" (nienawidzę tego powiedzenia). Stwierdziłem że takie jest moje zdanie i go nie zmienię, i że w takim razie nie będę pisał komentarzy wcale. To też był taki troche trolling żeby zobaczyć co się stanie. 

 

Wstałem na spotkaniu dyrekcji z pracownikami i zadałem pytanie o udział firmy w aferze panama papers, i czy jest jakoś przygotowana na możliwy Brexit. To było dosłownie tydzień przed Brexitem. Cała sala zaszumiała a było tam ponad 400 osób ale ja miałem wywalone. Dla mnie ci ludzie, i ich pierdolenie nic już nie znaczyło. Tylko wkładałem kij w mrowisko żeby zobaczyć jak zareagują. 

 

Byłem też w związkach zawodowych żeby przekonać się że to kolejna wydmuszka i nic się tam nie dzieje. Jak próbowałem się dowiedzieć na co idą składki to nie uzyskałem odpowiedzi, a na koniec jak byłem sie wypisać ze związku bo odchodziłem z firmy to spytali mnie czy wziąłem już swój firmowy kubeczek xD

 

W kolejnej pracy na spotkaniu ogarniaczy (ekipa ludzi co nadzorowała szeregowych pracowników w której byłem) z szefem. Teksty szefa "Nie miejcie złudzeń tu będzie kołchoz ale ważne żeby nam było dobrze", "Zatrudnimy kilku czarnoskórych to będzie bardziej international to będą chętniej zasuwać". Jak to usłyszałem to mi szczęka opadła. Ludzie którzy ogarniali - nie chciałem z nimi współpracować bo na "naradach" obsmarowywali pracowników a potem na froncie milutcy jak cholera. Jezu. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Wypieprzyli mnie bo nie chciałem tak grać i robiłem swoje po swojemu. Od ludzi dostałem brawa na koniec, a od przełożonych kopa w dupę. 

 

Podstawą lawirowania w tego typu pracy jest brak kręgosłupa moralnego bo jeśli go masz to prędzej czy później będziesz się opierał temu co próbują ci wtłoczyć. Ja walczyłem z tym gównem 5 lat niszcząc sobie tylko nerwy, ale uważam że wzmocniło mnie.

 

Jeśli jesteś sam to masz przegrane w takim środowisku, a porządnych ludzi jest tam mało bo większość głównie kobiety będą szczekać jak im zagrają (niestety panie są bardziej konformistyczne i to wpływa niesamowicie na miejsce pracy szczególnie kiedy stanowią sporą część ekipy), i bezrefleksyjnie zgadzać się na ten bullshit tłoczony im do łbów.

 

Dlatego jedyne czego mogę ci życzyć to zmiany pracy, bo szkoda życia na takie gierki chyba że podejdziesz do tego na totalnej wyjebce i bedziesz celowo (ale na totalnym luzie) wkładał kij w mrowisko - ja byłem przy tym dosyć nerwowy co przeszkadzało w skutecznej walce ;)

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Trevor Dzięki za super komentarz. Mam podobnie jak Ty. 

 

Odnośnie sytuacji to ze względów oczywistych nie mogę podać szczegółów. Postaram się nakreślić sytuację.

Jeśli o mnie chodzi, to z racji tego że się mocno angażuję w to co robię i stawiam na jakość wyrobiłem sobie w firmie dość mocną markę osobistą pod względem kompetencyjnym w tym czym się zajmuję, ale również wcześniej dochodziło do mnie sporo informacji, że wskazywano mnie jako osobę, której warto się trzymać i brać z niej przykład i również jako takiego wskazywała mnie osoba z która trwa spór. Mam (a może już miałem) bardzo dobre relacje z pozostałą częścią zespołu.

 

Kiedyś byliśmy w bardzo dobrych relacjach (gdy byłem świeży w firmie), ale się rypło ponieważ odbiłem w swoją stronę bo zacząłem zauważać, że jestem poddawany procesowi "gotowania żaby" i generalnie wsiąkam w gówno. Jako człowiek niekonfliktowy myślałem, że tak po prostu zajmę się swoją robotą i swoimi sprawami a reszta pasztetu, który się kręci mnie nie będzie dotyczyć, niestety okazało się w jakim jestem błędzie. 

 

Osoba z którą toczę spór jest człowiekiem krążącym blisko zarządu, jednym z najdłużej pracujących osób i zbudowała swój obraz (manipulując) jako autorytet z którym "wszyscy musza się liczyć". Ogólnie bardzo mocna pozycja w firmie, może nawet z kategorii tych "nie do ruszenia".

Do niedawna nie zdawałem sobie sprawy z rozkładu sił i zawsze myślałem, że jestem zwykłym pracownikiem, którego można utrącić za byle powodu i pod byle pretekstem, dlatego starałem się być neutralny nauczony pracą w kilku innych korporacjach.

Okazało się że byłem w błędzie, i że mój agresor obchodzi się ze mną bardzo ostrożnie sprawdzając jakie są nastroje w zespole i co o danej sytuacji sądzą pozostali pracownicy.

Wcześniej było już parę zwarć, w których się postawiłem jasno stawiając granicę komunikując jak faktycznie wygląda dane poruszane zagadnienie. Spotykałem się z zarzutami w moją stronę że podważam autorytet tej osoby, a następnie byłem alienowany, a zespół był manipulowany nieprawdziwymi informacjami na mój temat co zauważyłem w zanikających wcześniej bardzo dobrych relacjach. Z kilku stron otrzymałem również gratulacje i brawa, że się odważyłem powiedzieć głośno jak jest i że się postawiłem komuś, komu do tej pory każdy się bał postawić.

Przypuszczam że zarząd, również został zmanipulowany fałszywymi informacjami na mój temat. 

Być może ta osoba obchodzi się ze mną ostrożnie, bo wie, że nie może mi nic zarzucić, ani tym bardziej udokumentować jakiegokolwiek występku, bo nigdy niczym nie podpadłem. W przeciwnym razie byłoby to po prostu sfałszowanie stanu faktycznego, a w sytuacji kiedy już postawiłem wcześniej granicę wie, że potrafię zawalczyć o swoje. Obecnie strategia agresora idzie w kierunku utrącenia mnie i ukręcenia sprawie łba.

Ja natomiast dysponuję dowodami (w których posiadanie wszedłem kiedyś bardzo dawno przypadkiem) na to że ta osoba rozbija firmę, i prowadzi działania bardzo szkodliwe dla firmy. Agresor ani nikt inny nie wie, że jestem w posiadaniu tych dowodów.

Zespół wie, że coś się dzieje, ale nie wie (poza kilkoma osobami włączonymi do dyskusji)  jak głęboko doszedł konflikt i jakie zagadnienia są poruszane.

Poszło o to, że agresor zaczął przypisywać sobie prawa do tego czym się zajmuję, oraz podjął kroki aby mnie z tego tematu wykluczyć. Jak się w międzyczasie dowiedziałem, taka praktyka nie jest pierwszą tej osoby.

Zarząd się na razie przygląda i oficjalnie nie zabiera głosu. Forma sporu wygląda bardziej na bitwę podjazdową niż otwarty konflikt z piorunami, aczkolwiek na ta chwilę każdy ma swój bunkier w którym rzeźbi. Kontaktu bezpośredniego nie mamy.

Do tej pory wygrywałem wszelkie drobniejsze potyczki, ale obecnie nadszedł moment decydujący, bo mój agresor wykonał ruchy, na które muszę zareagować stanowczo i zdecydowanie. 

To czy w tej firmie zostanę czy nie jest kwestią drugorzędną. Chodzi o "obronę swojego", oraz podniesienie prawdy i zakomunikowanie patologii jaka się dzieje wokół tej osoby z czym nie radzi sobie wielu pracowników. Cały czas działam spokojnie, unikam emocji, wyważam ruchy, co powoduje że mój agresor chyba zaczyna się gubić, bo zauważam że zaczyna popełniać błędy, jest niespójny, unika argumentacji.

Jaki mam plan. Ano taki, że wiem i zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie wygram tego sporu pomimo posiadanych dokumentów i argumentów, ale chcę zasiać w podwładnych pracownikach, wpółpracownikach tej osoby i w zarządzie wątpliwości co do tej osoby, podważyć jej wiarygodność i lojalność, pokazać innym, że warto zawalczyć o siebie, bo taki niby ktoś "niezniszczalny" też krwawi. Mam zamiar wyciągnąć spór na forum publiczne włączając w to wszystkich pracowników których sprawa dotyczy jako obserwatorów, i przed wszystkimi przedstawić to co posiadam. Myślę, że z jednej strony jak ta osoba będzie chciała mnie utrącić z firmy za cichym przyzwoleniem zmanipulowanego zarządu to będzie to trudniejsze do przeprowadzenia ze względu na możliwość upadku morali w zespole. Zarząd w tym przypadku z obserwatora, będzie musiał zając jakąś stanowisko w tej sprawie, a że zespół jest duży, uważam, że zajdzie obawa, że zamiecienie sprawy pod dywan będzie zbyt ryzykowne dla funkcjonowania firmy. 

Zwyczajnie wkurwia mnie pycha i arogancja tej osoby, która bezwzględnie próbuje sobie wszystkich podporządkować manipulując wydarzeniami i ludźmi często poprzez zastraszanie.

 

Jeżeli macie jakieś inne pomysły to chętnie poczytam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Animavilis said:

Okazało się że byłem w błędzie, i że mój agresor obchodzi się ze mną bardzo ostrożnie sprawdzając jakie są nastroje w zespole i co o danej sytuacji sądzą pozostali pracownicy.

Czeka na twój błąd. Widzi że masz jaja powiedzieć wprost to co sądzisz (ale nie jesteś gotowy na otwartą konfrontację). Tego się boi, i chce to wykorzystać przeciw tobie. Jeśli zrobisz błąd na którym będzie mógł coś ugrać to zrobi to bez żadnych skrupułów. 

 

Jest tylko jeden sposób walki z takim typem. Trzeba sobie zjednać większość ludzi. W korpo liczy się masa. Nie ważne czy ma rację czy nie. Jeśli przekonasz do siebie większość to wygrasz w przedbiegach. Zanim jeszcze zacznie się dyskusja już będziesz wygranym chyba że zdarzy się coś nieoczekiwanego. 

1 hour ago, Animavilis said:

Obecnie strategia agresora idzie w kierunku utrącenia mnie i ukręcenia sprawie łba.

Ja natomiast dysponuję dowodami (w których posiadanie wszedłem kiedyś bardzo dawno przypadkiem) na to że ta osoba rozbija firmę, i prowadzi działania bardzo szkodliwe dla firmy. Agresor ani nikt inny nie wie, że jestem w posiadaniu tych dowodów.

Jeśli dowody są niepodważalne to przemyśl sprawę jak je zaprezentować. Jeśli konflikt między wami tylko z racji etykiety jest "cichy" to nie obawiaj się wykorzystać tej karty. Zbierz wszystko przemyśl zaprezentowanie tego zarządowi, i wal z grubej rury jak William Wallace pod Stirling. Z takimi typami w pracy nie miej litości. On się nie zawaha żeby cie zniszczyć co pokazał podkopując systematycznie twoją pozycję. Zrób to nawet za cenę wylecenia z roboty i odejścia w niesławie. 

 

Jeśli ujawnienie zespołowi tego co masz nie narusza "polityki firmy" to bym się nie wahał. Zyskasz zaufanie ludzi bo pokażesz że grasz w otwarte karty - tylko pilnuj żeby tego gościa nie było w pobliżu jak to zrobisz. 

 

Takie sytuacje w życiu zdarzają się co jakiś czas. Trzeba ćwiczyć ich rozwiązywanie nawet za cenę porażki i odejścia w niesławie. Świat się nie kończy na jednej firmie (jak by ci na niej nie zależało).

 

Ja z korpo odszedłem, i nie żałuje dnia w którym to zrobiłem. Czas spędzony tam uważam za bezpowrotnie stracony i wypełniony dosłownie psychicznym, i fizycznym cierpieniem. Moim zdaniem taka praca trochę upadla. Ja bym się zwijał i kuł swoje życie na własnych warunkach. Tacy ludzie znajdą się wszędzie ale w korporacjach są wyjątkowo podli i zdolni do różnych gówien i na ogół szkoda z nimi gadać. Trzymam się od takich z daleka bo to żmije, i truciciele.

 

Jeśli byś się zdecydował wystąpić otwarcie przeciw niemu musisz być totalnie opanowany. Emocje na wodzy - prezentujesz tylko fakty. Jak typ sie bedzie emocjonował to wykorzystaj to przeciw niemu mówiąc - i taki właśnie jest ten pracownik. Nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, agresywny. Jego agresywne miny możesz kwitować uśmiechem - nie takim prowokującym tylko takim - gadaj sobie co chcesz.

 

Nie sądzę że do tego przyjdzie, ale musisz być gotowy, ale tak jak mówię moim zdaniem gra nie warta świeczki. Korpo to ludzki kisiel. Można się w nim wygodnie ułożyć, ale zawsze pozostanie tym samym. 

Edytowane przez Trevor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Trevor napisał:

Czeka na twój błąd. Widzi że masz jaja powiedzieć wprost to co sądzisz (ale nie jesteś gotowy na otwartą konfrontację). Tego się boi, i chce to wykorzystać przeciw tobie. Jeśli zrobisz błąd na którym będzie mógł coś ugrać to zrobi to bez żadnych skrupułów. 

Konfrontacji się nie boję i ten człowiek o tym wie. Wręcz on jej unika, bo przy kilku spięciach w otoczeniu innych ludzi nie umiał się obronić przed moimi argumentami.

55 minut temu, Trevor napisał:

 

Jest tylko jeden sposób walki z takim typem. Trzeba sobie zjednać większość ludzi. W korpo liczy się masa. Nie ważne czy ma rację czy nie. Jeśli przekonasz do siebie większość to wygrasz w przedbiegach. Zanim jeszcze zacznie się dyskusja już będziesz wygranym chyba że zdarzy się coś nieoczekiwanego. 

Wiem o tym doskonale. Nigdy nie manipulowałem ludzi żeby ich sobie zjednywać. Zwyczajnie jestem sobą i to chyba pasuje bo raczej mam bardzo dobre relacje z ludźmi. Część mnie popiera, a część się przygląda i zrobiła się bardziej ostrożna w wypowiedziach lub wręcz nie zabierają głosu. Znaczna większość za moimi plecami miała przedstawioną sytuację inaczej niż wygląda faktycznie. 

55 minut temu, Trevor napisał:

Jeśli dowody są niepodważalne to przemyśl sprawę jak je zaprezentować. Jeśli konflikt między wami tylko z racji etykiety jest "cichy" to nie obawiaj się wykorzystać tej karty. Zbierz wszystko przemyśl zaprezentowanie tego zarządowi, i wal z grubej rury jak William Wallace pod Stirling. Z takimi typami w pracy nie miej litości. On się nie zawaha żeby cie zniszczyć co pokazał podkopując systematycznie twoją pozycję. Zrób to nawet za cenę wylecenia z roboty i odejścia w niesławie. 

Dowody sztywne. Nie ma co do nich wątpliwości. Obaw nie mam żadnych, pełen spokój. Liczę się z tym że zakończę tu swoją przygodę, ale mnie to wcale nie rusza. Szukam opcji o największym polu rażenia.

55 minut temu, Trevor napisał:

 

Jeśli ujawnienie zespołowi tego co masz nie narusza "polityki firmy" to bym się nie wahał. Zyskasz zaufanie ludzi bo pokażesz że grasz w otwarte karty - tylko pilnuj żeby tego gościa nie było w pobliżu jak to zrobisz. 

Zastanawiam się nad publikacją na forum publicznym. Przekazanie tego tylko zarządowi mogłoby zaskutkować ukreceniem sprawie łba w imię "zasług" dla agresora. W przypadku publicznego przedstaienia sprawy, zamiecienie pod dywan nie byloby takie łatwe, na pewno obniżyloby to zaufanie ludzi do tego człowieka, być może zyskalyby na przyszłość standardy pracy w tej firmie.

55 minut temu, Trevor napisał:

 

Takie sytuacje w życiu zdarzają się co jakiś czas. Trzeba ćwiczyć ich rozwiązywanie nawet za cenę porażki i odejścia w niesławie. Świat się nie kończy na jednej firmie (jak by ci na niej nie zależało).

Tak wiem. Nie widzę powodu żeby odpuszczać. Szukam najlepszej strategii.

55 minut temu, Trevor napisał:

 

Ja z korpo odszedłem, i nie żałuje dnia w którym to zrobiłem. Czas spędzony tam uważam za bezpowrotnie stracony i wypełniony dosłownie psychicznym, i fizycznym cierpieniem. Moim zdaniem taka praca trochę upadla. Ja bym się zwijał i kuł swoje życie na własnych warunkach. Tacy ludzie znajdą się wszędzie ale w korporacjach są wyjątkowo podli i zdolni do różnych gówien i na ogół szkoda z nimi gadać. Trzymam się od takich z daleka bo to żmije, i truciciele.

 

Jeśli byś się zdecydował wystąpić otwarcie przeciw niemu musisz być totalnie opanowany. Emocje na wodzy - prezentujesz tylko fakty. Jak typ sie bedzie emocjonował to wykorzystaj to przeciw niemu mówiąc - i taki właśnie jest ten pracownik. Nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, agresywny. Jego agresywne miny możesz kwitować uśmiechem - nie takim prowokującym tylko takim - gadaj sobie co chcesz.

Taki właśnie jestem. Dlatego agresor unika konfrontacji f2f.

55 minut temu, Trevor napisał:

 

Nie sądzę że do tego przyjdzie, ale musisz być gotowy, ale tak jak mówię moim zdaniem gra nie warta świeczki. Korpo to ludzki kisiel. Można się w nim wygodnie ułożyć, ale zawsze pozostanie tym samym. 

Nie martwię się to czy tam zostanę czy nie. Robię to dla zasady, dla idei, bo uważam że tak trzeba - tępić skurwieli i nie zgadzać się szambo które robią. Świat jest mały i istnieje prawdopodobieństwo że jeszcze kiedyś staniemy na jednej drodze, już raz tak miałem z jednym gościem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Animavilis napisał:

Mniejszy problem gdy można olać towarzystwo i zmienić firmę, ale w sytuacji gdy nie chcemy tego robić przydałoby się posiąść wiedzę jak sobie radzić z rożnej maści agresorami.

Zmiana firmy to jedyne dobre rozwiązanie tego problemu. Nawet jeśli uda ci się wypracować odpowiednią pozycję czy strategie to chwila słabości i możesz stać się znowu ofiarą. Do tego by funkcjonować w takim towarzystwie musisz zaakceptować fakt, że jak nie na tobie, na kimś innym będą się znęcać. To jest moralnie degradujące.

 

Przebywanie w środowisku gdzie musisz ciągle uważać na swoje plecy jest psychicznie wykańczające.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Najskuteczniejsza metoda?
Spierdalać z toksycznego środowiska.

Yep.

 

3 godziny temu, Animavilis napisał:

Mam zamiar wyciągnąć spór na forum publiczne włączając w to wszystkich pracowników których sprawa dotyczy jako obserwatorów, i przed wszystkimi przedstawić to co posiadam.

Wg mnie wyciągając cośtam na forum publiczne pracowników, bez informowania ich kierownictwa i wciągania ich w jakieś konflikty stawia Cię w roli gościa, który wprowadza niepokój i mąci wodę.

 

Rolą korpo jest wypracowywanie zysków, a rolą kierowników zarządzanie ludźmi z minimalnym kosztem i przy minimalnych konfliktach i maksymalnej współpracy i efektywności. To nie Twoja rola robić zamieszanie w zespole, chyba, że jesteś ich kierownikiem.

 

Mi by się w to nie chciało bawić, byłbym już dawno był na kilku rozmowach w nowych firmach.

 

Jeśli już masz zamiar walczyć, to zbierz dowody pisemne w kupę i zgłoś zarządowi na piśmie za potwierdzeniem odbioru.

Jeśli są to wewnętrzne, legalne gierki, to zbieraj manatki bo za chwilę Cię zwolnią. Ewentualnie przeniosą do innego działu.

Jeśli coś nielegalnego, to dowody przydadzą się w sądzie w postępowaniu "ty przeciw firmie na bezprawne zwolnienie".

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pracowałem w jednej firmie i był jeden pracownik, który lubił się znęcać psychicznie nad innymi. Odchodząc z roboty podkablowałem go do szefostwa i w wyniku tego został zwolniony. Happy end? Patrzę jakiś czas później na linkedinie i okazało się, że znowu tam pracował :) To tylko potwierdziło moje przemyślenia, że firma była żałosna. Rzadko kiedy sytuacja wygląda tak, że firma jest ok i trafiła się jedna czarna owca. Najczęściej firma ma odpowiednią kulturę, która pozwala na gówniane zachowania.

Jeśli koleś ma władzę i publicznie go skonfrontujesz to uczynisz z siebie wroga numer jeden, nie tylko jego a również jego przydupasów.

Edytowane przez MrSadGuy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Animavilis napisał:

Ja natomiast dysponuję dowodami (w których posiadanie wszedłem kiedyś bardzo dawno przypadkiem) na to że ta osoba rozbija firmę, i prowadzi działania bardzo szkodliwe dla firmy.

O ile nie są to kwestie podpadające pod konkretne paragrafy, to śmiało możesz wagę tych dowodów podzielić przez 10. Jedyny znany mi przypadek, kiedy tzw. whistleblower (po naszemu: podpierdalacz, tylko w oryginale nie ma to negatywnego wydźwięku) po całej aferze nie wyleciał z firmy to taki, kiedy zanim zarząd zdążył zareagować to podpierdalani zostali aresztowani i postawiono im zarzuty na 10 lat odsiadki. Wszystkie inne przypadki rozeszły się po kościach, a podpierdalacz odchodził z firmy w mniej lub bardziej przyjemnej atmosferze.

 

Brat @Stary_Niedzwiedz dobrze mówi, w starciu z doświadczonym ślizgaczem korporacyjnym (czyli lizusem, manipulatorem, kłamcą i szują bez cienia kręgosłupa moralnego) Twoje szanse na zwycięstwo są marne. Ty będziesz mógł powiedzieć swoje, ale potem to on wygłosi ostateczną mowę przez zarządem i zostanie podjęta decyzja. Podczas tej mowy podważy wszystkie Twoje dowody, obrzuci Cię toną gówna, prezesowi zrobi laskę i nic nie będziesz mógł z tym zrobić. Także jeżeli Twoje dowody nie są wystarczające, by kolesia posłać do paki, to nie są wiele warte. Słowo przeciwko słowu tak naprawdę. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Korpo jest jak Wersal. 

Masz Króla i królową. Masz dwór. Ministrów, marszałków czy generalicje. Wszyscy mają swoje ambicje i namiętności. Czasem zbieżne a czasem sprzeczne. 

 

A Ty jesteś Jaques gnębiony przez pomniejszego szlachcica. 

 

Inaczej niż w Wersalu, w korpo nie ma audiencji. Przynajmniej tak mi się wydaje. 

 

Sentymenty, uczciwość się nie liczy. Liczy się interes. Wykaż że ten gość naraża firme na straty. To będzie miał problem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie działaj nigdy w pojedynkę korporacje hodują sobie podpierdalaczy i innych skur... ów w celu rozwalania dobrej atmosfery w zespołach. Robią tak gdyż uważają że jak wszyscy będą ze sobą skłóceni to  skupia się na robocie a nie na pieprzeniu głupot . Zawieraj sojusze z tymi osobami które miały na pieńku z korposzczurami na dorobku . Notuj datę godzinę kiedy te male chuj.. ki popełniają błędy bo popełniają. Jak już będziesz wiedział że masz plecy ( support) i zbierze się na gościa sporo gówna , atakuj. Korpo się przestraszy jak pójdziesz z kimś na skargę ( wiem że to dziecinne ale to jedyny sposób) .Jeśli ten ktoś ewidentnie przegiął pale to pójdą ci na rękę. Nigdy nie działaj sam to droga do nikąd. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Carl93m@Libertyn Ja akurat swoje 4 lata pracy w dwóch dużych korporacjach w tym jednej z BIG4 wspominam dobrze.

Udało mi się przeskoczyć na wyższy poziom ekonomiczny i podnieść swój status, gdyby nie praca w korpo to nigdy nie zarobiłbym na duży wkład własny na swoje mieszkanie, nie zaoszczędzil pieniędzy, które mogłem zainwestować w kursy i szkolenia, żeby finalnie robić to co robię pod swoim nazwiskiem. 

Natomiast faktem jest oczywiście to, że w korpo albo jesteś lizusem i podpierdalaczem albo dobrym, nie wchodzącym nikomu w drogę specjalistą, który skupia się na swojej robocie i ma w dupie innych.

 

Przydaje się również komformizn i przymykanie oka na wielkie ego wszechmocnych inaczej nie przetrwasz. 

 

Ja przetrwałem bo w tamtej pracy nie byłem dla nikogo zagrożeniem. W pierwszej firmie chciałem wyjść z przegrywu i słuchałem się rad starszych więc mnie lubili bo mogli mnie sobie podporządkować i nawet nie podkladali mi świń. Wręcz przeciwnie nawet Ci najwięksi drapieżnicy czasem ratowali mi dupe albo odpuszczali konsekwencje. 

 

Jedno jest pewne dużo mnie nauczyli i jestem im wdzięczny. 

Nawet jak ktoś mnie krytykował i nie przebieral w słowa to starałem się z jego lekcji wyciągnąć jak najwięcej i ludzie to widzieli, doceniali i przymykali oko chociaż fakt miałem wówczas mentalność strasznej ofiary losu bo to były początki mojej metamorfozy. 

 

Generalnie najważniejsze jest to, żeby pracując w korpo mieć swój cel po zrealizowaniu, którego wypierdalasz jak najszybciej. 

 

Przykładowo moim celem w pierwszej pracy w korpo było zarobienie pieniedzy na wkład własny i na swoje szkolenie zawodowe. Jak już pieniądze odłożyłem i wziąłem kredyt z którego nadwyżke, dzięki wykończeniu mieszkania po kosztach dalej inwestowalem w siebie a (poza tym miałem jeszcze środki własne) , to poszedłem do innej korporacji z której również wziąłem to co chciałem i spierdolilem do mniejszej firmy w której przez kolejne 1.5 roku zyskiwałem szlif zawodowy i wyrabialem kontakty. 

 

Dzięki takiemu podejściu w wieku 33 lat miałem już swoją strukturę, pieniądze i kompetencje więc mogłem wejść samodzielnie do branży w której chce być już do końca kariery bo to lubię. 

 

Praca w korpo nie powinna być celem samym w sobie tylko środkiem do realizacji bardziej rozsądnego celu. 

 

Nie wyobrażam sobie siebie w wieku 45 lat jako pracownika dużej instytucji czekającego na weekend jak na zbawienie i jeżdżącego na wakacje do Turcji czy Egiptu raz w roku. 

 

Mam większe ambicje, dlatego zwyczajnie wykorzystałem okres pracy w korpo i przy pierwszej możliwej okazji pożegnałem się ze strukturą. 

 

 

 

 

Edytowane przez Mroczek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Animavilis napisał:

Z kilku stron otrzymałem również gratulacje i brawa, że się odważyłem powiedzieć głośno jak jest i że się postawiłem komuś, komu do tej pory każdy się bał postawić.

...którymi jakby co chuja se możesz wytrzeć.

8 godzin temu, Animavilis napisał:

Zarząd się na razie przygląda i oficjalnie nie zabiera głosu.

Dopóki biznes się kręci i nie ma strat - nikt się nie będzie pierdolił z gównem. Zwłaszcza, jeśli potencjalne straty są niższe niż nakłady na prostowanie spraw.

Pamiętaj, że Zarząd odpowiada za WYNIK. Tylko i wyłącznie. Cyferki w excelu. A że komuś jest przykro... No straszna sprawa. Powołamy CHO (Chief Happiness Officera). I dołożymy owocowe środy. A poza tym wewnętrzny survey wykazał 98% zaangażowanie, więc o co kaman, że się jedno zgniłe jabłko trafiło...

Wbrew pozorom - bdb podejście zarządu. Dalece bardziej sensowne, niż mikrozarządzanie, będące plagą chujowych menedżerów, a generujące WYBITNIE chujową atmosferę pracy.

 

8 godzin temu, Animavilis napisał:

To czy w tej firmie zostanę czy nie jest kwestią drugorzędną. Chodzi o "obronę swojego", oraz podniesienie prawdy i zakomunikowanie patologii jaka się dzieje wokół tej osoby z czym nie radzi sobie wielu pracowników.

No dobrze, Don Kichocie.

Ale POCHUJ masz się w to bawić?
Co masz do zyskania (a co do stracenia)?

Co zrobisz, jak wykręcą Ci grubą aferę i nasrają w papiery? Będziesz się ciągał latami po sądach?

 

Prosty bilans zysków i strat. Żadne tam emocje, żadne "ja ci chuju udowodnię". Udowadnianiem kanapki nie posmarujesz. Notowania honoru sprawdzałem ostatnio - w lokalnym dyskoncie nie przyjmują tej waluty. Z przodu honor, z tyłu goła dupa <<--- słyszałeś takie powiedzenie?

 

Wszelkiej maści whistleblowerzy są PIERWSI W KOLEJCE DO ODSTRZAŁU. Zawsze.

A że branżunia zwykle mała, to potem ciągnie się za Tobą smród mąciciela.

 

8 godzin temu, Animavilis napisał:

Jeżeli macie jakieś inne pomysły to chętnie poczytam.

Tak.

 

Sfokusować się ?  na szukaniu innej pracy.

Więcej na tym zyskasz, mniej Cię to będzie kosztować.

 

To nie Twój cyrk i nie Twoje tresowane małpy, żeby się w to angażować. Nooo, chyba, że jesteś takim wytresowanym niewolnikiem, że własną krwią będziesz swoje korpo karmił ?

 

4 godziny temu, MrSadGuy napisał:

Nawet jeśli uda ci się wypracować odpowiednią pozycję czy strategie to chwila słabości i możesz stać się znowu ofiarą.

Ależ nie "możesz", tylko "staniesz".

Dla mącicieli i wichrzycieli nie ma miejsca na naszym stateczku pędzącym do wyspy z napisem "SUKCES".

 

4 godziny temu, Imbryk napisał:

Rolą korpo jest wypracowywanie zysków, a rolą kierowników zarządzanie ludźmi z minimalnym kosztem i przy minimalnych konfliktach i maksymalnej współpracy i efektywności. To nie Twoja rola robić zamieszanie w zespole, chyba, że jesteś ich kierownikiem.

Ay-MEN, bro'

 

4 godziny temu, MrSadGuy napisał:

Jeśli koleś ma władzę i publicznie go skonfrontujesz to uczynisz z siebie wroga numer jeden, nie tylko jego a również jego przydupasów.

DOKŁADNIE tak. Jeśli podważasz kompetencje od lat protegowanego, to podważasz też kompetencje jego sponsorów.

W końcu ktoś go na tym stołku posadził i trzyma...

 

4 godziny temu, Adams napisał:

(po naszemu: podpierdalacz, tylko w oryginale nie ma to negatywnego wydźwięku)

Nie.

Sygnalista.

Nie bądź homo sovieticus i nie zrównuj osób sygnalizujących nadużycia - czy to w pracy czy gdziekolwiek indziej, choćby dzwoniącego po policję, bo sąsiadka napierdala męża i dzieci - z "kapusiami/podpierdalaczami". Co innego wysługiwanie się reżimom i liczenie na to, że skapnie (kiedyś zwało się to szmalcownictwem), a co innego prospołeczna/proobywatelska postawa.

 

I - co do zasady - to BARDZO słuszna rola.

Tylko że diabeł tkwi w szczegółach i teoria rozmija się fchuj z praktyką.

Począwszy od REALNEGO braku anonimowości takich zgłoszeń - od źle zorganizowanego procesu: "napisz maila na skrzynkę [email protected], zapewniamy anonimowość") po to, że zwykle o problemie wie garstka ludzi, więc łatwo podtypować czarną owcę, a skończywszy na tym, że tego typu zgłoszenia wymagają (teoretycznie) reakcji i istotnych zmian.

 

A po co zmieniać, skoro jest wynik?

 

4 godziny temu, Adams napisał:

Także jeżeli Twoje dowody nie są wystarczające, by kolesia posłać do paki, to nie są wiele warte.

W takim wypadku to możnaby co najwyżej podpierdolić do odpowiednich władz.
Tylko znów - jak zachować anonimowość, żeby w twarz nie wybuchło?

Jedyna sytuacja to działanie w obronie własnej, gdy albo Ty otwarcie złożysz doniesienie, albo zaraz będziesz sam pierdział w pasiaki.

 

3 godziny temu, Carl93m napisał:

Co się robi w korpo oprócz walk wewnętrznych, kłótni, prezentacji w power point oraz Excela? 

Generalnie to się pracuje.

 

W dwóch wariantach:

- jesteś wyrobnikiem, robisz swoje, o 17:00 czapka na łeb i nara. Dostajesz tyle, ile Twoja robota jest realnie warta na rynku z korektą na to, żebyś nie ewakuował się (za szybko). Z uwagi na brak grania w gry_i_koterie masz nad sobą "szklany sufit". Wyżej chuja nie podskoczysz. To większość "headcountu".

- bawisz się w gry_i_koterie, celem pięcia się po szczeblach kariery. Napierdalasz się z kim trzeba, robisz laskę komu trzeba. To tzw "elyty".

 

Czasem są przypadki, które poza grami_i_koteriami nie robią (niemal) nic ?

 

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe jest to, że najczęściej gratuluja i popierają postawę sygnalizatorow ludzie, którzy sami nie mają odwagi nic nie zrobić i przy najbliższej okazji zrobią laskę szefostwu a firmowemu reformatorowi walczącemu o sprawiedliwość obrobia dupe. :)

 

Generalnie poparcie od takich osób miałbym w głębokim poważaniu i dbał o swój interes. 

Podkreślam jeszcze raz, że praca w korpo to normalna ekonomiczna działalność i trzeba z kalkulatorem w ręku obliczac co jest opłacalne a co nie. 

 

Polecisz na wojnę i Cię wyleja? Mogą Ci nasrac w papierach i jeżeli będziesz na tyle mało rozsądny, że powiesz na rozmowie rekrutacyjnej o przyczynach zwolnienia to Cię uznaja za awanturnika i pieniacza i w najlepszym razie nie zatrudnia. 

 

Ponadto plotki rozchodzą się szybko i smród ze starej pracy może iść do nowej. 

 

Jeśli osiagnales w tej firmie już wszystko co osiągnąć mogłeś i covid nie będzie dla Ciebie przeszkodą w znalezieniu nowej pracy to złożyłbym wypowiedzenie. 

 

Niestety, ale takie gierki, spiski i manipulacje przy prowadzeniu własnego biznesu również są chlebem powszednim dlatego korpo to często szkoła życia. 

 

Najbardziej zazdroszczę programista - robią co lubią, zarabiają dobre pieniądze i nie muszą się uzerac z ludźmi a ich wartość uzalezniona jest tylko od umiejętności. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Carl93m napisał:

Co się robi w korpo oprócz walk wewnętrznych, kłótni, prezentacji w power point oraz Excela? 

- Spełnia się zawodowo,

- popycha karierę do przodu,

- poszerza się swoje CV o nowe loga

- zdobywa doświadczenie zawodowe

- robi dużo konkretnych rzeczy,

- popycha projekty do przodu,

- szuka oszczędności i stara się uciąć horrendalne koszty działalności

- popycha ludzi do roboty, rozlicza ich i motywuje

- żartuje, śmieje w chuj prawie każdego dnia

- używa i uczy języków obcych

- uczy się codziennie czegoś nowego - czy to jakiś soft skill, czy nowa funkcja systemu, nowa czynność, nowe narzędzie (np. klucz dynamometryczny albo Python albo projektor do pomiarów mikroskopowych)

- frustruje z powodu przestarzałych systemów

- opadają ręce z powodu ociężałości niektórych osób

- uczy się asertywności, wyrozumiałości i priorytetyzacji zadań

- uczy się jak wychodzić bez nadgodzin

- itd.... 

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje doświadczenia są sprzed ponad 15 lat, ale myślę, że wiele się nie zmieniło.

 

1. Na papierosie załatwia się sojusze

2. Jak chcesz iść w górę siej intrygi, ale licz się, że ktoś ci odda, jeśli masz dystans to przyjmiesz na luzie ataki

3. Nie wchodź w żadne relacje o podłożu erotycznym ani sojusze z kobietami. Nie licz na ich lojalność w najmniejszym stopniu (kolegów, którzy mają interes jeszcze możesz obdarzać jakimkolwiek zaufaniem, ale też ograniczonym)

4. Nie przyjaźnij się z ludźmi z pracy, chociaż wspólnego wypadu na piwo czy inne rozrywki nie unikaj. 

 

Ogólna rady dotyczące kariery.

1. Rob bardzo dobrze dwie rzeczy. Trudno jest być niezastąpionym specem w jednej dziedzinie. Ale w sumie łatwo w być dobrym w dwóch. Np. ktoś kto świetnie poprowadzi prezentacje (nie boi się przemawiać, ma swobodę i przygotuje dobry dokument) plus zna świetnie angielski będzie bardzo zauważany. 

2. Im mniej ci zależy tym więcej możesz wygrać. A więc poukładane finanse niezależnie od układu z firmą, żebyś nie szedł pod most. Jeśli jutro ma być wypłata, a tobie zostało na karcie kasy na bilet na metro i batonika, to ciężko mówić o tym, że masz cokolwiek do powiedzenia. Optymalnie by było gdybyś nie potrzebował pracy do niczego innego jak zrozumienia reguł rządzących w firmie i jak mały psychopata odwalał numer za numerem. Te co opisałeś to fajne akcje. Parę rzeczy odwaliłem, trochę zbyt łatwe do zidentyfikowania, ale są to jedne z milszych wspomnień z młodości. Kiedy robisz coś co uważasz za słuszne, a całe otoczenie nie wierzy, że się odważyłeś.

3. Nie zrażaj do siebie ludzi. Zdziwisz się ilu potem spotkasz powtórnie na swojej drodze. Jeśli wszedłeś już w jakąś branżę zwykle ciężko z niej wyjść nawet jak masz inne marzenia. Bo masz już grono znajomych, słyszysz od nich kiedy w jakiejś firmie szukają kierownika, potem dyrektora itd.

4. Zdobywaj papierki. Nie są w żaden sposób potwierdzeniem wartości twojej pracy, ale jak pracujesz u kogoś to niestety się liczą.

 

ps. Co do gratulacji, po twoim mailu. To nie to powinno cię napędzać. Dobrze, że się odważyłeś, źle że nic nie ugrałeś na tym. Gdybyś założył związek i jako jego szef był nietykalny to co innego albo zapisał się do jakiegoś i wygryzł dotychczasowe szefostwo. Tak to przypomina mi się taki dowcip. Spotyka facet  w garniturze żebraka i zaczyna się cieszyć: stary tyle lat cię nie widziałem, muszę ci powiedzieć, że w pracy wszyscy to dziś podziwiają Cię, że jako jedyny powiedziałeś szefowi prawdę prosto w oczy.

Edytowane przez Piter_1982
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, Piter_1982 said:

Spotyka facet  w garniturze żebraka i zaczyna się cieszyć: stary tyle lat cię nie widziałem, muszę ci powiedzieć, że w pracy wszyscy to dziś podziwiają Cię, że jako jedyny powiedziałeś szefowi prawdę prosto w oczy.

I to jest męstwo, a nie pizdowatość. Ja sobie powiedziałem. Nigdy więcej. Wolę wylądować pod mostem niż się kłaniać tym zjebom. Wszystko za wolność.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.