Skocz do zawartości

Samobójstwo jedynym wyjściem?


Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, Gromisek napisał:

Czasem tak jest, że ból/cierpienie jest tak wielkie (subiektywnie), że chce się tylko umrzeć, bo nie widzi się żadnej nadziei. Dodaj do tego chorobę psychiczną, lub inne defekty np. w skutek długotrwałego stresu bądź innego stanu chorobowego

Np. jakieś skrajne konflikty. Dokładając do tego problemy związane np. z dopaminą, depresją wzmaganą przez problemy zdrowotne....to ryzyko jest znacznie większe. Problemy zdrowotne czy depresja mogą wpłynąć na dietę - a nieodpowiednia może jeszcze problemy pogłębić i zawęzić perspektywę, ograniczyć (widoczność) innych opcji.

 

3 godziny temu, $Szarak$ napisał:

Spoko dziewczyną była naprawdę. Nigdy nie zdarzyło się, by mi odmówiła w czymś pomocy.(...) Niestety od nie tak dawnego czasu dopadła ja depresja

 

3 godziny temu, $Szarak$ napisał:

Nie było po nim nigdy widać, by miał jakieś problemy. 

Jakby nie chcieli obarczać problemami innych. Część osób ma tendencje ekstrawertyczne, potrafi uzewnętrzniać te negatywne nastawienie (wentyl bezpieczeństwa), tutaj odwrotnie - jakby kumulacja tej energii znalazła ujście w nich (w decyzji o samobójstwie).

2 godziny temu, Messer napisał:

Tradycyjny brak sensu życia,

Też skłaniałbym się ku takiej teorii - dochodząc do pewnego momentu, gdzie próbuje się pogodzić dwie przeciwstawne opcje, konflikt jest nieunikniony. Im większa empatia w kierunku do innych i im mniejsza do siebie, tym większa chęć pozbycia się balastu.

 

Rezultat:

- albo decyzja o samobójstwie

- albo wpadnięcie w chorobę psychiczną (która może być widoczna, wtedy psychiatra, terapia - ale to raczej byłoby widać)

- albo reset i przebudowanie wartości na nowo, skojarzyło mi się z tą sceną:

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Bruxa napisał:

ludzi młodszych ode mnie, a nie pryków +30

Ty Ja Ci dam starego pryka!

Co to w ogóle jest @BrainlikePennylooklikeAmy mówi, że spotkam Becky a nie spotkam i godzinę później mnie nazywają starym prykiem, wtf?

O co tu chodzi, uwzięli się na mnie czy co? :P 

Godzinę temu, Lalkaa napisał:

Czasami szukają takie osoby pomocy bo same nie umieją trafić, prawie wręcz z rozpaczą szukają jakkolwiek wsparcia. Jeśli jej nie znajdują kończy się to jak się kończy. 

Dokładnie tak jest.

 

Dodam jeszcze, że to te jednostki, które teoretycznie są mocne pozornie (dla ogółu) mają naprawdę mocne zapędy autokaputowe szczególnie gdy im idzie źle ale dobrze to ukrywają, moje krzywe oczy zauważają wiele to co innym ucieka. Nawet do mnie samego typy ekstrawertyczne częściej pisały, że z nimi źle czy (potrzebowały rozmowy chociażby przez tel) bo miały myśli o zrobieniu kamikadze. Nawet w pracy do mnie ludzie przychodzili i mówili, że nie wytrzymają i chcą sobie coś zrobić, wtf tak swoją drogą teraz mnie naszło, że naprawdę ludzie instynktownie jakby mnie szukają by wywalić z siebie te negatywne emocje, ciekawe o co kaman...Ma ktoś z was też tak?

Ja ten smutas, paradoksalnie mam więcej radości widocznie w sobie niż te ekstrawertyczne typy, przynajmniej ja tak to odbieram co jest dosyć odwrotne do tego jakby się wydawało przy moim smutnym ryju jak noc listopadowa. Dziś do mnie sąsiad powiedział, że ma myśli o śmierci ni z buta i jedna osoba z, którą rozmawiam też ma negatywne myśli. Więc albo ja przyciągam jednostki, które potrzebują ciepłego słowa albo co druga osoba myśli, że chce wrócić do pana boga co ani jedno ani drugie nie jest zbyt zdrowe jak na moje chłopskie rozumowanie.

 

Wracając do tematu niestety, nie każdy chce się otworzyć gdy z daną osobą jest źle i to tak naprawdę jest problem, ja gdy wyczuwam że z kimś jest źle, staram się nawiązać kontakt ale to nie zadziałało w moim przypadku chyba nigdy. Gdy ktoś naprawdę chce porozmawiać z mojego otoczenia wie, że ma furtkę otwartą szczególnie gdy mi pomógł, ale ludzie z którymi naprawdę, naprawdę jest źle są milczący i to jest problem bo nie chcą obciążać sobą innych.

 

Tak w ogóle, czasem wystarczy zwykła rozmowa, a innym razem trzeba kimś wstrząsnąć i należy pamiętać, że czasem jedno słowo za malo czy za dużo może kogoś kosztować życie. Szczególnie na tym forum należy uważać, bo różnie poranione osoby przychodzą. 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Gdy ktoś naprawdę chce porozmawiać z mojego otoczenia wie, że ma furtkę otwartą szczególnie gdy mi pomógł, ale ludzie z którymi naprawdę, naprawdę jest źle są milczący i to jest problem bo nie chcą obciążać sobą innych

Wiesz co jeszcze mi wpadła jedna myśl: że widzą sytuację w tak ciemnych barwach i tak pokręconą, że zdają sobie sprawę, że nie będą mogli jej przedstawić drugiej osobie - że wymaga to dodatkowej energii, której nie posiadają.

49 minut temu, SzatanKrieger napisał:

naprawdę ludzie instynktownie jakby mnie szukają by wywalić z siebie te negatywne emocje, ciekawe o co kaman...Ma ktoś z was też tak?

Napisałeś wcześniej, że jesteś empatą. Masz otwarty port tam gdzie inni mają zamknięty.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pierwszym przypadku życie tej dziewczyny zmieniło się na tyle, że ja osobiście też nie chciałabym już żyć. Kocham życie tak generalnie, ale bycie roślinką przez resztę życia jest wg mnie gorsze od śmierci, chyba, że jest jakakolwiek nadzieja na poprawę, to co innego i wtedy trzeba walczyć.

A w drugim przypadku ten chłopak tylko wyglądał na szczęśliwego, bo pewnie ta został wychowany, że okazywanie emocji, smutku, słabości to wstyd, takie przekonania biorą się z tekstów typu "nie płacz jak baba". itd. I to niektórych uczy żeby nie okazywać emocji, nie szukać pomocy, kiedy jest źle, co niestety czasami kończy się tragicznie. Robin Williams też uchodził za super optymistę, grał w komediach, a odebrał sobie życie, aktor grający Jasia Fasolę też cierpiał na depresję, nie zawsze ludzie którzy wyglądają na szczęśliwych tacy są.

Czasem dobrze jest się wygadać, wypłakać, a zbytnie tłumienie wszystkiego w sobie może dla otoczenia jest wygodniejsze, ale nie dla nas samych. Oczywiście pewna powściągliwość czasem jest potrzebna, czy też nie można ciągle użalać się nad sobą, ale wygadać się albo wypłakać bliskiej osobie czasem warto, bo może ta osoba doda otuchy, coś doradzi, spojrzy na problem z innej perspektywy. Ciekawe ile samobójstw udałoby się uniknąć, gdyby takie osoby ktoś wsparł w odpowiednim momencie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Natii napisał:

W pierwszym przypadku życie tej dziewczyny zmieniło się na tyle, że ja osobiście też nie chciałabym już żyć. Kocham życie tak generalnie, ale bycie roślinką przez resztę życia jest wg mnie gorsze od śmierci, chyba, że jest jakakolwiek nadzieja na poprawę, to co innego i wtedy trzeba walczyć.

Gdy się dowiedziałem, że jeśli by przeżyła zostałaby roślina, to wolałem żeby odeszła. Nie chciałbym patrzeć, jak cierpi leżąc. Na szczęście, już może w żaden sposób nie cierpi i jest w dobrych rękach. ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paradoksalnie, z racji rozwoju technologii mamy czasy, gdy cały czas jesteśmy z innymi, poprzez łatwość podróżowania i komunikacji, a z drugiej strony, jesteśmy o wiele bardziej samotni niż ludzie, którzy nie mieli: samochodów, komórek, facebooków itp. Dziś relacje między ludźmi są o wiele słabsze i bardziej powierzchowne, bo mało kto ma czas wysłuchać drugiego człowieka do końca (musiałby na chwilę przestać gapić się w smartfona). Jesteśmy ofiarami dzisiejszych czasów,  z ich pośpiechem, rewolucją cyfrową i kolosalną zmianą stosunków społecznych.   

 

Myślę, że świat oferuje dzisiaj ludziom zbyt wiele. Tak wiele, że nie są w stanie tego udźwignąć. Dawniej świat był zdecydowanie bardziej przewidywalny, bo w zależności od tego gdzie i w jakim stanie się urodziłeś, dosyć jasno mogłeś nakreślić jak będzie wyglądało twoje życie i co miało szansę  cię w nim spotkać. Dziś tak nie jest. Ludzka potrzeba dążenia do posiadania więcej,  stworzyła świat, w którym teoretycznie wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Teoretycznie, bo doskonale wiemy, że to jedna wielka iluzja, w której bardzo łatwo wpaść we frustrację. Bo patrzymy i stale się porównujemy, że nie jesteśmy wystarczająco: piękni, bogaci, mądrzy, wysportowani itp.  Bo świat w którym wszystko, jest na wyciągnięcie ręki, to ułuda, bo nie wszystkie możliwości, są dla wszystkich.

 

Platon napisał: Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał”. Człowiek chciał świata, w którym będzie miał wszystko, zatem ma. I teraz ten świat, często sam zaczyna go niszczyć.  

Edytowane przez Tyson
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Analconda napisał:

M.in. dlatego, że mają takie życie jak ja. Tylko ja nie mam na tyle odwagi by się powiesić. 

 

A że się powiesiła i nic nie mówiła - albo bardzo silna albo bardzo słaba psychicznie. Mogła nie wytrzymać i załatwić sprawę szybko, bez emocji.

 

Najtrudniej to ze stołka skoczyć jak już się ma pętle na szyi. 

Też mnie to zastanawia. Nie zrobiła tego, żeby jak to często jest, zwrócić na siebie uwagę, tylko od razu, żeby odejść. Nie było wcześniej akcji, żeby ja karetka zabierała, że zabić się chciała. Z mojej perspektywy życie miała bardzo dobre, w dodatku podobała się prawie każdemu. No, ale właśnie z ,,mojej''.

20 godzin temu, Lalkaa napisał:

W każdym razie, nie obwiniaj się nigdy, zapadnie Ci to w pamięć ale może to będzie po prostu wskazówka by w razie czego zapytać daną (taką osobę), czy na pewno wszystko w porządku, z czym się zmaga.

Wiesz tylko wcześniej, miałem byłą dziewczynę ewidentnie zaburzona. Co 2 dni pisała, że się wiesza lub tnie. Była dwa dni bardzo fajna potem 2 dni jak nie ona. Raz mi mówiła, że prawie się wykrwawiła, jak się cięła a patrze rana płytka. Jakby chciała zwrócić na siebie uwagę albo nie wiem co. Bordera miała chyba najprawdopodniej. 

Wiec jak sama widzisz, jak miałem takie akcje wcześniej przez kilka miesięcy, to już nawet nie zwracałem uwagi jak ktoś o tym mówi. Dlatego i w tym przypadku może trochę przymknąłem oko. 

No, ale z drugiej strony teraz tak dziwnie, bo to, co powiedziała mi,  to nie wziąłem do siebie. Dlatego owszem zapadnie w pamięć.

20 godzin temu, Gromisek napisał:

Dodaj do tego chorobę psychiczną, lub inne defekty np. w skutek długotrwałego stresu bądź innego stanu chorobowego

 Pewnie miała depresję od dłuższego czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, $Szarak$ napisał:

Wiesz tylko wcześniej, miałem byłą dziewczynę ewidentnie zaburzona. Co 2 dni pisała, że się wiesza lub tnie. Była dwa dni bardzo fajna potem 2 dni jak nie ona. Raz mi mówiła, że prawie się wykrwawiła, jak się cięła a patrze rana płytka. Jakby chciała zwrócić na siebie uwagę albo nie wiem co. Bordera miała chyba najprawdopodniej.

To co mówisz to jest o ile się oczywiście nie mylę szantaż emocjonalny. Działanie na emocjach. Powoduje odsunięcie drugiej osoby od siebie bo po jakimś czasie człowiek ten szantażowany ma dość bania się o drugą osobę i chwiejnych emocji. Potem można powiedzieć budzisz się ze strachem bo nie wiadomo czy dzisiaj akurat znowu coś się nie stanie, czy jak zrobisz coś nie po jej myśli czy się nie spróbuje zabić, czy dzisiaj będziesz mieć spokojny dzień. To życie w ciągłej obawie o życie drugiej osoby. 
 

Po jakiś czasie można być nieczułym, ale na pewno się odejdzie bo na dłuższa metę nie da się tak żyć. Piszesz jakby miała zmiany nastrojów. Duże wachania nastrojów mocno skrajne również się leczy i tez z czegoś wynikają. 
 
Wyglada to tak jakby chciała na siebie zwrócić Twoja uwagę, może zobaczyć czy ci zależy, jak bardzo ci zależy. 

Godzinę temu, $Szarak$ napisał:

Wiec jak sama widzisz, jak miałem takie akcje wcześniej przez kilka miesięcy, to już nawet nie zwracałem uwagi jak ktoś o tym mówi. Dlatego i w tym przypadku może trochę przymknąłem oko. 

No, ale z drugiej strony teraz tak dziwnie, bo to, co powiedziała mi,  to nie wziąłem do siebie. Dlatego owszem zapadnie w pamięć.

A właśnie to się trochę różni - Twoja była partnerka raczej miała na celu zwrócenie uwagi, może bardziej szantaż. Osoby z głęboka depresja raczej nie straszą, ewentualnie wołają o pomoc, proszą, a czasami i nie proszą, nic nie mówią. Takie są moje przypuszczenia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Lalkaa napisał:

Osoby z głęboka depresja raczej nie straszą, ewentualnie wołają o pomoc, proszą, a czasami i nie proszą, nic nie mówią. Takie są moje przypuszczenia.

Sądzę, że masz rację.

 

Ogólnie dobrze mi zrobiło, same wygadanie się tutaj. Nie lubię okazywać słabości w towarzystwie, dlatego mnie to trochę cisnęło, by się wygadać. Widziałem nie raz trupy albo jak ktoś umiera. Nigdy mnie to jakoś nie ruszyło, a jej śmierć już tak. Podobny wiek i znałem ją. Sam fakt, że odebrała je sobie sama tak jak i on... Mam nadzieję, że z czasem przejdzie. ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie bierze się ot tak. Oczywiście są samobójstwa w afekcie, typu: facet spowodował wypadek i zabił swoją żonę... powiesił się na najbliższej gałęzi. Jednak samobójstwo poprzedza głębszy proces. Dzieciństwo, otoczenie, środowisko do tego dochodzą geny, predyspozycje. Gdy jest już poważnie, ujawnia się tzw. syndrom presuicydalny. To nie jest tak, że ktoś, kto popełni samobójstwo, nie chciał żyć. Zazwyczaj chciał, tylko nie wiedział jak. Większość samobójców miała zaburzenia psychiczne (zdiagnozowane, bądź nie). Dochodzi do tego depresja, która wcale nie wygląda tak, że człowiek leży i patrzy w sufit. Bynajmniej. Wbrew pozorom, takie osoby funkcjonują zdawałoby się normalnie, to bardzo dobrzy aktorzy. Czasem tylko wyrwie się w bezsilności, że "coś sobie zrobi". I nie jest tak, że ktoś wstaje pewnego dnia i mówi sobie: "to dobry dzień na umieranie". Akt samobójstwa jest jak detonacja bomby. Coś narasta, narasta i po prostu pęka. Może być to sytuacja/zdarzenie dość banalne, ale dla samobójcy przelewającego czarę goryczy. Pisałem prace o samobójstwach wśród sportowców... Im wyżej poprzeczka, tym większe wymagania od siebie. Im jesteś wyżej, tym bardziej boli, gdy upadasz...

Edytowane przez Cagliostro
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Tyson napisał:

Dziś relacje między ludźmi są o wiele słabsze i bardziej powierzchowne,

Bo stety, niestety rozwój doprowadził to zdania sobie sprawy przez jednostki na czym tak naprawdę polegają owe "realcje". Dawniej ludzie w większości nie zdawali sobie jak wyglądają na prawdę intencje drugiej strony. Rozwój nauki rozebrał na czynniki pierwsze ten aspekt. A co się zobaczyło się nie odzobaczy, wiec człowiek zdaje sobie sprawę z bezsensowności istnienia. 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dwa razy stałem na taborecie z pętlą na szyi, ale w obu przypadkach powstrzymała mnie myśl o córce, której jestem potrzebny. Gdyby nie ona, w 2012 r. by mnie tu nie było. Od lat zmagam się z depresją, myślami samobójczymi, niestabilną (lub stabilnie chujową) samooceną, introwertyzmem, nieśmiałością itp. Na szczęście mam wsparcie w rodzinie (brat) i kilku mocnych przyjaźniach (na różnych etapach życia byli to różni ludzie, obecnie mam od dekady  bliskiego przyjaciela w pracy i prawie-sąsiada w jednym, oraz przyjaciółkę od 25 lat, niestety z drugiego końca Polski). Bardzo mi pomogli w różnych momentach, ja im też. Ale to córka jest powodem, dla którego jeszcze żyję. Dodam, że otoczenie nie postrzega mnie jako depresanta, umiem grać, choć nawiązywanie znajomości z kobietami zarzuciłem w końcu, w dupie mam udawanie fajniejszego niż jestem. Kocham książki (na maksymalnie niemęskie hobby zdaniem exżony), dobre kino, rower i turystykę - kobiety do tego nie trzeba, a dla żadnej nie zamierzam się zmieniać. A libido dało się opanować.

Edytowane przez Feniks77
  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Smutny 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, $Szarak$ napisał:

Sam fakt, że odebrała je sobie sama tak jak i on... Mam nadzieję, że z czasem przejdzie. ?

Jak ktoś dobry obiera sobie życie to to bardziej boli. W ogóle bardziej boli smierć osoby do której jesteśmy w jakiś sposób przywiązani niż taka bezosobowa. Pamiętasz taki tekst? Śmierć milionów to statystyki a smierć jednostki to tragedia. 
Inna sprawa znasz może te dylematy psychologiczne z zabójstwem? 
Gdzie mamy tory, jedzie pociąg, na torach stoi jedna osoby. 
Wklejam to:

Dylemat wagonika to eksperyment myślowy w etyce . Ogólna postać problemu jest taka

Widzisz jak wózek zmierza w kierunku pięciu uwiązanych ludzi (lub w inny sposób ubezwłasnowolnionych) leżących na torach. Stoisz obok dźwigni, którą steruje przełącznik . Jeśli pociągnąć dźwignię, wózek zostanie przekierowany na boczny tor gdzie leży jedna osoba niczego nieświadoma. Jeśli przekierujesz dźwignie, uratujesz pięć osób. Masz dwie opcje:

 

  1. Nic nie robić i pozwolić zginąć pięciu osobom na głównym torze.
  2. Pociągnąć dźwignię, kierując wózek na boczny tor, gdzie zginie jedna osoba. 

Która opcja jest bardziej etyczna?

 

 

To pokazuje że łatwiej o zabójstwo pośrednie niż bezpośrednie. Tak samo łatwiej znosimy smierć osoby z która nie jesteśmy emocjonalnie związani. 
 

35 minut temu, $Szarak$ napisał:

Zastanawia mnie, jak wiele osób miało same myśli samobójcze. Sądzę, że bardzo dużo.

Myśli to jedno, a czyny to drugie. Same myśli ma wiele osób ale niewiele przechodzi do czynów. 
 

Edytowane przez Lalkaa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Feniks77 napisał:

Kocham książki (na maksymalnie niemęskie hobby zdaniem exżony),

Ją chyba powaliło. 

 

@Feniks77 

Ehhh, próbowałeś jakieś terapie by pójść do psychologa czy szukałeś rozwiązań, strasznie mnie zasmuciła Twoja wiadomość. 

 

Żyj dla siebie również, rób to co kochasz. Ale nie może być tak, że żyjesz tylko dla córki. Jej, przecież nadal wiele przed Tobą. Nawet na forum masz 35 tki plus minus by się zgadać i dobrać kogoś. 

Musisz prze konwertować swoje życie, oddałeś je w ręce borderki. 

Jesteś ofiarą uwłaczającego traktowania, to normalne że jesteś w katastrofalnym stanie. Idź do psychologa i powiedz, że byłeś w małżeństwie z borderką czy narcystką bo nie pamiętam, to Ci naprawdę pomoże...

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, $Szarak$ napisał:

Zastanawia mnie, jak wiele osób miało same myśli samobójcze. Sądzę, że bardzo dużo.

Psycholożka mówiła mi, że prawie każdy choć raz w życiu miał myśli samobójcze (oczywiście licząc łącznie te błahe, poważne, jak i zwykłe fantazjowanie o śmierci). 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Exżona to przemocowiec (7 lat jazd psychicznych), a borderka to późniejszy roczny związek. Gorsze było to pierwsze, większa żałoba po drugim (bo odeszła zanim dała mi popalić).

 

Terapia - na NFZ czekam w kolejce od lutego (wtedy miałem taki zjazd po porzuceniu przez tą borderkę, że aż sam się przeraziłem). Na prywatną mnie nie stać, mam na łbie hipotekę, alimenty i pensję taką jak to w budżetówce w kulturze, więc ledwo dopinam budżet pobocznymi zleceniami. W sumie sam prowadzę sobie autoterapię w medytacjach z pogranicza jakiejś autohipnozy (sam nie wiem jak to działa, ale w medytacjach cofam się do emocji z dzieciństwa, rozwodu starych, przemocy w szkole itp. i przeżywam to na nowo inaczej, wprowadzając obok siebie-dziecka, siebie-dorosłego, obrońcę; a w końcu INFJ to Adwokat, hehe). Jakoś sobie radzę. Aktywność fizyczna też pomaga. Koncentracja na bieżącej chwili, dystans do "radia" w głowie...

 

Dziewczynom dam spokój. Parafrazując bodaj Benjamina Franklina - nie mógłbym związać się z kobietą, która byłaby na tyle głupia, żeby związać się ze mną. A książki i rower nie mówią "nie wiem co czuję".

Edytowane przez Feniks77
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm. Miałem kolegę co wpadł, coś mi odwaliło i się powiesił. Inny cierpiał z powodu choroby, nic nie pomagało - pewnie sam bym w tym wypadku skrócił cierpienie. Kolejny sznur przez babę, zakochał się w ladacznicy która dzieci zostawiła ojcu, a sama się pruła z... Kojarzycie takich żuli spod biedronek co wołają na VIPka? Z takimi sypiała. 

 

Inny też miał jakąś babę z którą się rozstawał i wracał, był bezpłodny a laska zaszła w ciążę, poroniła, awantury o zdrady itd. Też lina.

Kolejnych dwóch czy trzech to ojcowie znajomych, czemu? Nie wiem.

 

Laska rzucia nastolatka i też chciał się wieszać ale tego nie zrobił.

 

I na linę "tylko" dwie kobiety, w tym też jedna młoda. 

 

Z tych wszystkich wypadków tylko jeden rozumiem. Ten w którym starszy człowiek chciał zakończyć męki.

A reszta? Z pewnością depresja itd itp, może jakieś niepowodzenia, nadużycia seksualne (ksiądz np) które paliły latami od środka, nie wiem. Ale ww rzeczy da się przepracować, i ludzie z tego naprawdę wychodzą.

 

A teraz? Chuj, zabiję się bo mi np baba odeszła. 

 

*************************

 

W 1940r rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego, dowódca plutonu Witold Pilecki zgłosił się na ochotnika do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz Birkenau w Oświęcimiu. Dał się złapać w łapance, spędził niemal dwa i pół roku w miejscu, gdzie o śmierć łatwiej niż o chleb. Z ludzi których zwerbował do "piątek" konspiracyjnych sporo zginęło, ale też wielu przeżyło i zdarzały się brawurowe ucieczki skradzionym pojazdem przebranych za niemieckich oficerów więźniów. 

 

Więc ci ludzie mieli taką wolę walki, taką wolę życia, że się nie poddali, szli robić swoje, a robili to jak na okoliczności i warunki zajebiście dobrze. Tak, ludzie też szli na druty kolczaste pod napięciem ale większość miała wolę walki. Oni chcieli żyć, a byli mordowani. 

 

Czy wspominałem że rtm Witold Pilecki walczył jako nastolatek z rosjanami w Bitwie Warszawskiej i obronie Grodna, po ucieczce z niemieckiego obozu koncentracyjnego walczył w Powstaniu Warszawskim, a podczas okupacji rosyjskiej od 1945r dalej działał w konspiracji? A gdy go złapali komuniści i bestialsko torturowali (mówił do żony: Oświęcim to była igraszka) nie ugiął się, nie wydał nikogo (jak między innymi Danuta Helena Sędzikówna Inka) myślał o życiu, nie o śmierci? 

 

Najlepiej iść na linę i chuj z rodziną, to bardzo egoistyczne z jednej strony, z drugiej każdy przypadek jest inny, i jak ten chory pan czasem nie ma wyjścia. Ale znałem tych chłopaków dobrze kurwa mać i wiem, że mogli to rozegrać inaczej. Wpadł i nie chciał się żenić? Dobra, ucieczka za granicę. 

Baba zdradza? Dobra, za 100zł ma profesjonalistkę, może iść w wir pracy, zarabiać, być kimś i mieć na płatną miłość. 

 

Gdybym sam musiał coś takiego zrobić, to bym się wysadził u bolka czy jakiegoś ubeka w domu czy coś takiego, aby śmierć nie poszła na marne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Teraz to wszystko się zesrało, wspomniana przyjaciółka ma terapię online i mówi że to o kant dupy, więc infolinie tym bardziej mi nie pomogą, sam sobie poradzę.

 

Skądinąd ta przyjaciółka to moja ex jeszcze z liceum (ona była w 8 kl.), po latach jak już nie mieliśmy kontaktu okazało się że ma border i dwubiegunówkę - pierwsza borderka w moim życiu, radar już działał. Ale ona teraz już leczy się całe dorosłe życie i przyjaciółką jest wspaniałą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.