Skocz do zawartości

Wyrzuty sumienia, podobno świadczą o tym, że...


Rekomendowane odpowiedzi

...się jeszcze posiada sumienie więc może nie jest ze mną najgorzej.

 

Trochę się zastanawiałem czy zakładać tu ten wątek, bo tutaj znakomita większość to osobniki bez skazy i czyści jak łza. Pewnie dlatego tak łatwo im przychodzi ocena innych i ich błędów.

 

Mój błąd, o którym piszę teraz, popelniłem dokładnie 6 lat temu. W maju 2015 r. Pracowałem wówczas jeszcze w poprzednim miejscu, inna ekipa była i inna kaliber "doznań towarzyskich", niż dziś. A i lata młodsze były, bo miałem 34 wówczas i jeszcze miałem chęci i siły na jakieś towarzyskie harce.

 

Do meritum zatem,

 

Miałem kolegę w ówczesnej pracy, który kiedyś przy piwie powiedział mi, że jego dziewczyna przyprawia mu chyba rogi i nie ma nikogo, kto mógłby mu o tym donieść, bo zna swoich i wie, że nikt pary nie puści. Od słowa do słowa, nawet nie wiem kiedy zaproponowałem, by mnie z nią poznał.

Tydzień później, w następną sobotę piliśmy piwko i robiliśmy grilla u niego już z ową Panną. Nie powiem, przypadła mi do gustu - ale jako kumpela, człowiek, nic damsko - męskiego bo raz, że byłem żonaty, dwa, że młodsza ode mnie blisko 12 lat. Wówczas miała 22, ja 34, mój kolega 31. Tak, dobrze rozumiecie - różnica w ich związku to 9 lat, a byli ze sobą już wtedy blisko 4, bo poznał ją jak miała 18 lat.

 

Po tym spotkaniu mój kolega rzucił propozycję, że jeśli mam ochotę to mogę z nią wyskoczyć na rowery w weekend, bo on nie mógł jako mój stały kompan rowerowy, a ona była chętna pośmigać bo ciepełko było, a była akurat na delikatnej redukcji masy - jak każda kobieta :)

Kumpel zasugerował, bym sobie zjednał jej sympatię, dał mi wolną rękę w zadawaniu jej pytań, w nadziei, że coś się wygada.

 

Teraz robimy dłuuuuuuuuuugie cięcie, bo moja znajomość z nią trwała blisko pół roku. Nic damsko - męskiego. Ani razu jej nawet nie dotknąłem, ona mnie również nie. Po prostu wyszło na to, że dziewczyna jest mega skrzywdzona w życiu, bo pochodzi ze świadków Jehowy, jej rodzice odsunęli się od niej gdy poznała mojego kumpla (innowierca), dostała jakiś tam termin na wyprowadzkę. Mój kumpel podobno w ogóle nie garnął się do poważnych decyzji - typ wiecznego Piotrusia Pana, 31 lat na budziku, a on dalej mieszkał z rodzicami, jeździł rowerem i chodził do słabo płatnej pracy (mając możliwości, wiedzę i doświadczenie na otwarcie własnej firmy).

 

I tu się zaczyna prawdziwa historia i powód moich wyrzutów sumienia. Otóż pierwsze tygodnie mojej z nią znajomości (była nawet u mnie w domu, zaprosiliśmy ją z zoną na grilla) zyskałem niesamowite wręcz zaufanie z jej strony. Oczywiście mówiła mi o tym, że pisze z takim jednym kolesiem, bo ma dla niej czas (a mój kumpel ponoć wciąż zajęty czymś. Mówila mi o setce innych spraw, również co u niej w domu się dzieje. 

Na tym etapie - zgodnie z umową - wszystko przekazywałem koledze, on to skrupulatnie sobie kodowal w głowie ale w tajemnicy przed nią. Miałem przyobiecane, że pary nie puści, że cokolwiek wie.

 

Ten stan mojego donosicielstwa trwał jakieś pierwsze 4 tyg jak z nią rozmawiałem. Reszta, czyli kolejne 5 miesięcy przestałem nadawać na nią kumplowi, bo zacząłem mieć poważne wątpliwości kto tu właściwie kogo oszukuje i kto kogo rani. w Międzyczasie bowiem wyszło, że mój kumpel jeździ do jakiejś dupy 100km dalej, na weekend. Skąd wiedziałem? Przypadkiem. Od wspólnych znajomych. Spytałem o to kumpla - potwierdził. Powiedział, że jak ona jego to on ją też po rogach wali.

 

Dla mnie wówczas sytuacja się zmieniła diametralnie. Zrobiło mi się żal tej dziewczyny, bo młoda, w domu sajgon, widmo wyprowadzki. 

Byłem już jednak wtedy w tak trudnym położeniu, że w zasadzie nie miałem ruchu. Klasycznie między młotem, a kowadłem. Musiałem trzymać język za zebami w stosunku do jednego jak i do drugiego, by nie wszcząć III WŚ.

 

Po czasie (po łącznie 6 miesiacach znajomości z nią)  i po rozmowie z żoną, której w końcu o tym powiedziałem, bo cisnienia już nie trzymałem stwierdziłem, że kończę te obie relacje. Na horyzoncie miałem akurat propozycję pracy w innym miejscu, jakiś miesiąc później z niej skorzystałem. I tu myślałem, że sprawa się skończyła.

 

Otóż nie. Jakieś 2 miesiące później dostałem od tej dziewczyny sms o treści " Nie przypuszczałam, że jesteś aż taki. Ufałam Ci. Nie odzywaj się do mnie więcej". Nie odezwałem się do dziś, uszanowałem prośbę. Natomiast po dziś dzień nie wiem dokładnie o co chodziło. Oczywiście najpewniej się wydała moja podwójna gra, w którą zostałem wmanewrowany przez kolegę. Zapewne kolega mnie wydał, by swoje interesy chronić. Dlatego od tamtego czasu nie jest już moim kolegą, bo wraz ze zmianą firmy zmieniłem też numer telefonu i kontakt się urwał.

 

 

O co mi chodzi zatem?

 

Ano o to, że to, co wiem dziś na temat owej dziewczyny to to, że w zeszłym roku wyszła za mąż, ma półroczne dziecko. Tyle wiem z facebboka. Mieszka w małym miasteczku, na trasie mojego przejazdu w drodze do pracy. W kwietniu widziałem ją na spacerze z wózkiem. Niewiele się zmieniła.

 

Chodzi mi mocno po głowie, by następnym razem jak ją spotkam przejazdem (a codziennie przejezdzam tam 2 razy, to mała mieścina, 2,100 mieszkańców, 4 ulice na krzyż, nie trudno będzie ją spotkać kolejny raz) zatrzymać się i spróbować do niej podejść, zagadać chwilę i spytać czy pozwoli mi wyjaśnić tamtą sytuację. 

 

 

Myślicie, że ma to jakikolwiek sens? Ja uważam, że ma, bo paskudnie mnie to uwiera przez te wszystkie lata. Zachowałem się podle i nawet sam siebie nie próbuję usprawiedliwiać, bo najchętniej bym sobie ten obszar wymazał z mózgu, by nie pamiętać swojego żenującego zachowania.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minutes ago, Wolumen said:

Myślicie, że ma to jakikolwiek sens?

 

Musisz być dobrym czlowiekiem skoro takie rzeczy jeszcze wybudzają twoje sumienie. 

 

Ja miałbym to wszytko w d...

 

Nie wiem co powinieneś zrobić. Natomiast taka rada bo tez mam żonę - nie szukaj koleżanek, nie spędzaj z nimi czasu. Nie warto, nic dobrego z tego nie wychodzi. Sam to przerabiałem. 

 

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Wolumen napisał:

Chodzi mi mocno po głowie, by następnym razem jak ją spotkam przejazdem (a codziennie przejezdzam tam 2 razy, to mała mieścina, 2,100 mieszkańców, 4 ulice na krzyż, nie trudno będzie ją spotkać kolejny raz) zatrzymać się i spróbować do niej podejść, zagadać chwilę i spytać czy pozwoli mi wyjaśnić tamtą sytuację. 

Panie, daj Pan spokój.

 

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maila napisz, albo smsa, czy coś takiego, osobiście z czymś takim to słabo raczej. Jak chcesz odbudować kontakt przez wybaczenie można to zrobić. 

 

Wiem coś o tym, bo z kilkoma osobami dalej się przyjaźnię, a mieliśmy po kilka lat przerwy przez chujowe motywy. Wyjaśniliśmy, wybaczyliśmy sobie i dalej. Człowiek docenia najbardziej to, co stracił. Myślimy, że bezpowrotnie, ale życie to nie jest 0-1, tylko można mosty odbudować, sobie wybaczyć przede wszystkim.

 

Pytanie, czy potrzebujesz jej przebaczenia, czy sobie musisz przebaczyć. Zupełnie inne stany. 

Edytowane przez mac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Wolumen napisał:

Myślicie, że ma to jakikolwiek sens? Ja uważam, że ma, bo paskudnie mnie to uwiera przez te wszystkie lata. Zachowałem się podle i nawet sam siebie nie próbuję usprawiedliwiać, bo najchętniej bym sobie ten obszar wymazał z mózgu, by nie pamiętać swojego żenującego zachowania.


Przeczytałem połowicznie - bo się spieszę, wybacz - ale ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że przeproszenie ludzi za to, co się robiło kiedyś bardzo ściąga z człowieka poczucie winy, że zrobiło się coś głupiego i z własnej winy. Daje poczucie ulgi, że jednak jest się przyzwoitym - chociaż trochę - człowiekiem.

Obecnie przeprosiłem za swoje odpały z przeszłości wielu ludzi, i chcę przeprosić jeszcze kilku za swój debilizm. 

Częsta reakcja jest wtedy taka, że ktoś może nawet już nie pamiętać dokładnie tego wydarzenia i zajmuje się codziennymi troskami w życiu. Wtedy mówię, że w tamtym momencie zachowałem się podle, chodziło mi to po głowie i z racji tego, że komuś się odbiło, to chciałem przeprosić za dawną głupotę, bo ta osoba na to nie zasługiwała.

Pojawiają się uśmiechy, jakiś luz, słowa w rodzaju "nie musisz się tym/mną przejmować/to już minęło". Mimo wszystko zawsze widzę, że ktoś czuje się doceniony i w pewien sposób usatysfakcjonowany.

Przeproś jak musisz. Sam poczujesz się lepiej, że zrobiłeś co miałeś do zrobienia, jak i prawdopodobnie poczuje się lepiej ktoś. To jest dobra technika terapeutyczna, a Twoja nieświadomość odetchnie, zamknie za sobą pewien etap - dosłownie, chociaż możesz tego nie być świadomym, przez co uwolnisz wiele energii i "oporu" leżącego za tym doświadczeniem, dając samemu sobie możliwość pójścia dalej. 

 

Jako ciekawostka - w niektórych nurtach terapii istotne jest emocjonalne pożegnanie i pogodzenie się z byłym partnerem, nawet jak to źle wyszło, często jak klient ma ciągłe problemy z nowymi związkami. Po prostu podświadomość może ciążyć, mieć "na barkach" kilogramy, które nie pozwalają się takiej osobie wyrwać, przez co niszczy nieświadomie to, co ma przed sobą, bo jest ciągnięta przez przeszłość. Być może otworzysz sobie tymi przeprosinami nowe drogi w życiu, które okażą się czymś w rodzaju "przypadku"? Kto wie.

 

Normalna i zdrowa osoba zrozumie co chcesz przekazać.
Powodzenia.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, mac napisał:

Maila napisz, albo smsa, czy coś takiego, osobiście z czymś takim to słabo raczej. Jak chcesz odbudować kontakt przez wybaczenie można to zrobić. 

 

Wiem coś o tym, bo z kilkoma osobami dalej się przyjaźnię, a mieliśmy po kilka lat przerwy przez chujowe motywy. Wyjaśniliśmy, wybaczyliśmy sobie i dalej. Człowiek docenia najbardziej to, co stracił. Myślimy, że bezpowrotnie, ale życie to nie jest 0-1, tylko można mosty odbudować, sobie wybaczyć przede wszystkim.

 

Pytanie, czy potrzebujesz jej przebaczenia, czy sobie musisz przebaczyć. Zupełnie inne stany. 

 

 

Tu nie chodzi o przebaczenie, bo nikogo nie zabiłem. 

Mnie chodzi o powiedzenie prosto w oczy PRZEPRASZAM i kilka słów wyjaśnienia, skąd takie moje zachowanie, czym było spowodowane. Właśnie ta niemożność obrony przez te wszystkie lata mnie spala. Zachowałem sie wówczas honorowo, nie napisałem do niej więcej, zgodnie z jej wola. Ale nie przewidziałem, że tak długo to we mnie będzie tkwić i mnie wewnętrznie telepać.

Wynika to chyba z faktu, ze jestem raczej człowiekiem honorowym. 

 

Owszem, mógłbym napisać na fb. Ale dla mnie to dziecinada. Formą kary dla samego siebie jest też wypowiedzenie słowa przepraszam na żywo, face2 face, bo to trudniejsze, niż skrobnięcie maila.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wolumen, ale jak to sobie wyobrażasz, że przechodzisz obok, czy pukasz i mówisz przepraszam xD Wypadałoby zadzwonić, nie wiem, dogadać się na gruncie neutralnym, myślę głośno. A ty chcesz zaczepić o tak mimochodem i przepraszać? xD Weź mi wytłumacz. To nie jest żadna dziecinada, tylko normalna praktyka w tych czasach xD Ale mniejsza z tym, już widzę jakieś spinki wchodzą. U mnie ostatni post. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, mac napisał:

@Wolumen, ale jak to sobie wyobrażasz, że przechodzisz obok, czy pukasz i mówisz przepraszam xD Wypadałoby zadzwonić, nie wiem, dogadać się na gruncie neutralnym, myślę głośno. A ty chcesz zaczepić o tak mimochodem i przepraszać? xD Weź mi wytłumacz. To nie jest żadna dziecinada, tylko normalna praktyka w tych czasach xD Ale mniejsza z tym, już widzę jakieś spinki wchodzą. U mnie ostatni post. 

 

 

A jaki widzisz problem?

 

Jadę samochodem, widzę, zatrzymuję auto, parkuję i w ciągu 3 min okrążę kwartał na pieszo i wejdę na nią niby przypadkiem. 

A jak już się przywitam i wyczuję, ze w ogóle ma ochotę pogadac dłużej, niż cześć-cześć to powiem co mam do powiedzenia i odejdę.

 

Urodziłem się w 1981r, do końca lat 90tych nie miałem komputera, a pomimo to nawiązywałem relacji z ludźmi. Nie jestem dzieckiem neostrady.

I nie wiem o jakich spinkach mówisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wolumen napisał:

Chodzi mi mocno po głowie, by następnym razem jak ją spotkam przejazdem (a codziennie przejezdzam tam 2 razy, to mała mieścina, 2,100 mieszkańców, 4 ulice na krzyż, nie trudno będzie ją spotkać kolejny raz) zatrzymać się i spróbować do niej podejść, zagadać chwilę i spytać czy pozwoli mi wyjaśnić tamtą sytuację. 

 

Daj jej spokój. Dałeś się zmanipulować przez kumpla, kusi cię by dowiedzieć się prawdy, ale daj jej spokój.

 

Moim zdaniem trochę na nią lecisz mimo wszystko, nie kuś losu.

Edytowane przez Chicco
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Chicco napisał:

Daj jej spokój. Dałeś się zmanipulować przez kumpla, kusi cię by dowiedzieć się prawdy, ale daj jej spokój.

 

Moim zdaniem trochę na nią lecisz mimo wszystko, nie kuś losu.

 

 

Nie lecę.

Byłem z nią w dobrej komitywie pół roku. Niemal jadła mi z ręki, ufała. Pomimo to nie tknąłem jej.

Jaki miałbym dziś powód, by się do niej dobierać skoro ma już męża i dziecko?

Jedyny powód to sprawa honoru i jedyne czego się tak na prawdę boję to to, że albo da mi w pysk i powie, bym wypierdalał (wtedy będzie gorzej, niż jest teraz z moimi wyrzutami sumienia) albo stwierdzi, ze mnie nie zna, ominie i pójdzie dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Wolumen napisał:

Jedyny powód to sprawa honoru i jedyne czego się tak na prawdę boję to to, że albo da mi w pysk i powie, bym wypierdalał (wtedy będzie gorzej, niż jest teraz z moimi wyrzutami sumienia) albo stwierdzi, ze mnie nie zna, ominie i pójdzie dalej.

Ona sobie żyje dalej, zrobiłeś jej nieświadome świństwo, ale sam mówiłeś że wyszła na prostą, więc co ci da jej "wybaczenie"

Edytowane przez Chicco
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Chicco napisał:

Ona sobie żyje dalej, zrobiłeś jej nieświadome świństwo, ale sam mówiłeś że wyszła na prostą, więc co ci da jej "wybaczenie"

 

 

Domknie pewien rozdział, który uważam za niedomknięty.

Tak szczerze to sam mam wątpliwości czy to robić ale nie mam absolutnie żadnego innego konceptu w głowie jakim innym sposobem pozbyć się tych wyrzutów sumienia i zapomnieć o sprawie.

Fakt, dopuszczam niby napisanie jej maila ale mimo wszystko to takie trochę niepoważne.

Napisanie maila wskazuje na to, że ona jest celem mojego planu, a ja tego nie chcę, by tak myślała.

Jak wejdę na nią niby przypadkiem na mieście, to mogę się przywitać, zamienić kurtuazyjnie kilka zdań po czym przejść do meritum. Nie wyjde na desperata jakkolwiek to zabrzmi.

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Wolumen napisał:

Napisanie maila wskazuje na to, że ona jest celem mojego planu, a ja tego nie chcę, by tak myślała.

Jak wejdę na nią niby przypadkiem na mieście, to mogę się przywitać, zamienić kurtuazyjnie kilka zdań po czym przejść do meritum. Nie wyjde na desperata jakkolwiek to zabrzmi.

No, już lepiej wpaść "przypadkiem" niż pisać maila. Dziwią mnie jednak twoje wyrzuty sumienia, tym bardziej że sam byłeś nieświadomy że typ ciebie wykorzystywał.

 

Z resztą, kurde stary, że ci się chciało podpierdzielać laskę przez tak długi czas. Bez obrazy ale trochę dziwny jesteś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Chicco napisał:

No, już lepiej wpaść "przypadkiem" niż pisać maila. Dziwią mnie jednak twoje wyrzuty sumienia, tym bardziej że sam byłeś nieświadomy że typ ciebie wykorzystywał.

 

Z resztą, kurde stary, że ci się chciało podpierdzielać laskę przez tak długi czas. Bez obrazy ale trochę dziwny jesteś.

 

 

Wiem. To faktycznie mega dziwnie wygląda.

Ale kiedyś, od nastolatka, który wychował się na blokowisku, kodeks ulicy, te sprawy, aż do jeszcze do tego 33-34 r.z. byłem tzw. ziomalem z charakteru i dla mnie lojalność wobec kumpli zawsze była na pierwszym miejscu.

Przejechalem się juz w doroslym zyciu kilka razy ma tej filozofii. W koncu mi przeszlo.

Dzis bym takiego kumpla wyśmiał.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałbym odpuść, ale skoro po tylu latach dalej Cię to dręczy to zapewne nie przestanie. Spotkasz ją na ulicy to powiedz cześć, spytaj co tam, jak tam? I przejdź to tego co chcesz jej powiedzieć. Możesz też się spotkać z negatywną reakcją, ale przynajmniej sumie będziesz miał czyste (Bo na tym Ci zależy). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kumpel Cię wykorzystał do jakiegoś szajsu. Nie twoja wina, działałeś w dobrych intencjach to nawet nie masz co sobie wybaczać bo nic złego nie miałeś na celu, niech ona o tym wie. Ufała Ci a teraz myśli (o Tobie), że spotkała kolejną ludzką kurwe na świecie i z jej perspektywy słusznie.

 

Możesz to oczyścić miedzy wami, będzie Cię to kosztowało wzniesienie się na odwagę, mówisz co i jak było a dalej niech się dzieje co chce. 

 

I jak byś się zdecydował na ten ruch to nie wiem czy dobrym pomysłem było by jej mówienie tego na ulicy, może to dla niej ciężkie emocje? Raczej bym zaczepił i powiedział, że pamiętam o tym, że mam się nie odzywać ale musisz jej coś ważnego napisać bo teraz np nie masz czasu i żeby sprawdziła wiadomość od Ciebie. Tyle.

 

Peace, joł.

Edytowane przez Czarls
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Wolumen napisał:

Myślicie, że ma to jakikolwiek sens? Ja uważam, że ma, bo paskudnie mnie to uwiera przez te wszystkie lata.

 

Nie, nie ma sensu. Nie po takim czasie. Ciebie to uwiera, a ona już sobie ułożyła życie i być może jest szczęśliwa. Po co chcesz rozdrapywać stare rany. Ona ma głowie bieżące wydarzenia w jej życiu, dobre albo złe, ale bieżące. Po co jej zawracać głowę czymś o czym dawno zapomniała. Ty nie zapomniałeś, to Twój problem, nie jej. Nie rób jej problemu.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Adrianos napisał:

 

Nie, nie ma sensu. Nie po takim czasie. Ciebie to uwiera, a ona już sobie ułożyła życie i być może jest szczęśliwa. Po co chcesz rozdrapywać stare rany. Ona ma głowie bieżące wydarzenia w jej życiu, dobre albo złe, ale bieżące. Po co jej zawracać głowę czymś o czym dawno zapomniała. Ty nie zapomniałeś, to Twój problem, nie jej. Nie rób jej problemu.

 

 

Jest w tym sporo racji, co piszesz.

Jednak fakt, że ułożyła sobie życie nie wyklucza tego, że dalej ma do mnie żal, wobec tak na prawdę braku kompletnych informacji by motywów mojego działania.

 

Wstępnie podjąłem decyzję, że niech los zdecyduje. Szukać jej po tym jej miasteczku nie będę . Natomiast jeśli ewidentnie kiedyś ją spotkam to wtedy powiem, co leży na wątrobie.

No chyba,że będzie to za 5 czy 10 lat to jest szansa,że do tego czasu się z tego wyleczę.

 

Hamuje przed tym krokiem mnie wizja odrzucenia, olania, powiedzenia, że mnie nie zna. To byłby dla mnie cios o wiele większy, niż aktualne wyrzuty sumienia. Dodatkowe te wyrzuty by się wtedy spotęgowały. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób jak uważasz bo tu nie ma rady na rozwiązanie, zwróć tylko uwagę dlaczego to robisz, wykorzystujesz tę dziewczynę by się ustabilizować, robisz to bo coś Cię uwiera. 


Nie wiem co jest najlepsze dla niej ale nie zawsze prawda i szczerość niesie intencje pomocy a czasami to zwykły egoizm by poczuć się lepiej.

 

Wykorzystujemy się nawzajem i to jest standard.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, icman napisał:

Zrób jak uważasz bo tu nie ma rady na rozwiązanie, zwróć tylko uwagę dlaczego to robisz, wykorzystujesz tę dziewczynę by się ustabilizować, robisz to bo coś Cię uwiera. 


Nie wiem co jest najlepsze dla niej ale nie zawsze prawda i szczerość niesie intencje pomocy a czasami to zwykły egoizm by poczuć się lepiej.

 

Wykorzystujemy się nawzajem i to jest standard.

 

 

Nie przeczę. Chcę pomóc sam sobie, to jest pewien egoizm.

Ale z drugiej strony sytuacja też może być uwierająca i ona też może wciąż się czuć oszukana. A mówiła mi na prawdę wiele, zwierzała się z najbardziej prywatnych spraw, np. jak to ojciec ją bił już jako 20 latkę, zmuszając do chodzenia na te ich zebrania swiadkowe.

Była bardzo zaszczuta, szukała pomocy. Ja zanim to zauważyłem to już zdażylem na nią donieść koledze.

 

To na prawdę potrafi wygenerować spore wyrzuty sumienia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjebałeś? Zjebałeś, na chuj drążyć temat. Nie umiesz sam sobie wybaczyć? Już się kurwa, nie pogrążaj.

 

 

Ps. Daj ten topik do przeczytanie własnej żonie, autorze!

Teraz ja do Ciebie mam żal.

Edytowane przez zuckerfrei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Wolumen napisał:

Ale z drugiej strony sytuacja też może być uwierająca i ona też może wciąż się czuć oszukana.

Ja nie wnikam w treści tylko odnoszę się do mechanizmu, może być tak, że to, że jesteś w jej oczach dupkiem pomogło jej złapać równowagę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.