Skocz do zawartości

Czy powiedzieć partnerce o moich stanach nerwicowych?


Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, VanBoxmeer napisał:

Ja bym powiedział.

Jeśli się od Ciebie odwróci, to masz odpowiedź ile warta była jako partnerka i czy mógłbyś w życiu na nią liczyć w trudniejszych sytuacjach.

Dobrze, że nie powiedziałeś jej na początku, bo kobiety gardzą słabością (tylko u mężczyzn), ale po 10 miesiącach związku IMO już pora.

No chyba, że chcesz wkrótce zakończyć terapię i zamknąć ten rozdział w życiu - wtedy bym nie mówił.

Ona sama ma trochę chorób i zrozumiałem. I to raczej cięższe niż ja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, salt0 napisał:

Ja podobny temat przerabiałem w znacznie dłuższym związku, patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego był to jeden z kluczowych błędów z mojej strony.

Projektujesz tu wyłącznie swoje lęki w odniesieniu do tylko jednej kobiety. Okopałeś się we własnych urojeniach i racjonalizujesz je ezoterycznymi teoriami o kobiecej naturze. Wybacz, to zwyczajny brak dojrzałości, a całkowitym brakiem dojrzałości było wybieranie na partnerkę takiej kobiety.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprecyzuj co chcesz dokładnie powiedzieć - czy to, że chodzisz do psychologa, czy że masz stany nerwowe, czy (słowo klucz) że sobie z czymś nie radzisz. Bo każda z tych rzeczy komunikuje co innego i inaczej będzie odbierana.

 

Sam fakt, że chodzisz do psychologa nie musi Cię w jej oczach dyskredytować, jeżeli do tej pory nie pokazałeś jej swoim zachowaniem czegoś, co mogłoby jej uświadomić, w związku z czym dokładnie korzystasz z jego pomocy. Tzn., jeśli okazałeś przy niej jakieś załamanie nerwowe przy kluczowej sytuacji, to przyznając się do psychologa, przyznajesz się też do tego, że sobie z tym nie radzisz.

 

Jeżeli okazywałeś do tej pory pokerową twarz i fakt korzystania z psychologa, zupełnie nie koresponduje z Twoim stanem emocjonalnym - wtedy dajesz jakąś namiastkę rękojmi, że kontrolujesz swój stan emocjonalny, a psycholog to jest Twoja decyzja, a nie przymus.

 

Tu chodzi o pewne podświadome podkreślenie swojej niezależności jako mężczyzny - psycholog zaś zawsze kojarzy się z pewną bezradnością pacjenta, wobec spraw, które pacjent musi w sumie sam przerobić w swojej głowie. Dlatego to jest rodzaj opieki medycznej, który w ludzkiej świadomości kojarzy się z czymś na poziomie geriatrii czy opieki na inwalidami. Specjalista wspiera Cię w sprawach, które każdy powinien robić sam.

 

Dlatego zastanów się 12 razy, zanim taką rozmowę przeprowadzisz, bo jeden źle położony akcent i stracisz bardzo dużo w jej oczach. Bo taka jest niestety brutalna prawda, że ludzie przywiązują się do wyobrażenia o drugim człowieku, a nie do jego rzeczywistej formy. Jeżeli ona widzi w Tobie silnego samca i jej ten obraz zburzysz, to prędzej czy później odczujesz tego konsekwencje. 

 

Jednocześnie z drugiej strony, ona też niekoniecznie musi Ciebie widzieć jako silnego - wtedy fakt uczęszczania do psychologa dużo tutaj nie zmieni, bo gra rozgrywa się już na innych zasadach.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie Panowie, większość głosów jest za tym, żeby powiedzieć. Ona miała choroby w tamtym roku i to gorsze od nerwicy (nie kwalifikującej się na leki, według psychiatry nawet), uznałem, że ok. Czuję, że chce jej o tym powiedzieć i się wyleczyć. 

 

1 minutę temu, Throgg napisał:

Sprecyzuj co chcesz dokładnie powiedzieć - czy to, że chodzisz do psychologa, czy że masz stany nerwowe, czy (słowo klucz) że sobie z czymś nie radzisz. Bo każda z tych rzeczy komunikuje co innego i inaczej będzie odbierana.

 

Sam fakt, że chodzisz do psychologa nie musi Cię w jej oczach dyskredytować, jeżeli do tej pory nie pokazałeś jej swoim zachowaniem czegoś, co mogłoby jej uświadomić, w związku z czym dokładnie korzystasz z jego pomocy. Tzn., jeśli okazałeś przy niej jakieś załamanie nerwowe przy kluczowej sytuacji, to przyznając się do psychologa, przyznajesz się też do tego, że sobie z tym nie radzisz.

 

Jeżeli okazywałeś do tej pory pokerową twarz i fakt korzystania z psychologa, zupełnie nie koresponduje z Twoim stanem emocjonalnym - wtedy dajesz jakąś namiastkę rękojmi, że kontrolujesz swój stan emocjonalny, a psycholog to jest Twoja decyzja, a nie przymus.

 

Tu chodzi o pewne podświadome podkreślenie swojej niezależności jako mężczyzny - psycholog zaś zawsze kojarzy się z pewną bezradnością pacjenta, wobec spraw, które pacjent musi w sumie sam przerobić w swojej głowie. Dlatego to jest rodzaj opieki medycznej, który w ludzkiej świadomości kojarzy się z czymś na poziomie geriatrii czy opieki na inwalidami. Specjalista wspiera Cię w sprawach, które każdy powinien robić sam.

 

Dlatego zastanów się 12 razy, zanim taką rozmowę przeprowadzisz, bo jeden źle położony akcent i stracisz bardzo dużo w jej oczach. Bo taka jest niestety brutalna prawda, że ludzie przywiązują się do wyobrażenia o drugim człowieku, a nie do jego rzeczywistej formy. Jeżeli ona widzi w Tobie silnego samca i jej ten obraz zburzysz, to prędzej czy później odczujesz tego konsekwencje. 

 

Jednocześnie z drugiej strony, ona też niekoniecznie musi Ciebie widzieć jako silnego - wtedy fakt uczęszczania do psychologa dużo tutaj nie zmieni, bo gra rozgrywa się już na innych zasadach.

Chcę jej powiedzieć, że chodzę do psychologa, ponieważ miewam problemy na tle nerwicowym i stresowym tyle. Ogólnie życie dobrze ogarniam, widzę, żę jej to we mnie imponuje, mam więcej zasobów od niej, jestem lepszą partią od niej (słowa jej siostry do niej, która powiedziała, że trafiła dobrą partię). Obraz prawie idealny. Tylko ten jeden szkopuł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznanie się do słabości też jest wyrazem siły. Szczerość również. Chowając się za murem racjonalizacji niczego nie zbudujesz, a już na pewno nie relacji...

4 minuty temu, Throgg napisał:

Jednocześnie z drugiej strony, ona też niekoniecznie musi Ciebie widzieć jako silnego - wtedy fakt uczęszczania do psychologa dużo tutaj nie zmieni, bo gra rozgrywa się już na innych zasadach

Gra - słowo klucz.

Wybacz, albo gra albo relacja. Jedno wyklucza drugie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Miszka napisał:

. Wiemy o sobie tyle ile Nas sprawdzono. Jeśli partnerka nie dojrzała do roli partnerki to partnerką nie jest. I nie będzie. Lepiej wiedzieć to od razu niż za 10 lat.

Czy w takim twierdzeniu nie jest zaszyta życzeniowość, że partnerka ma nas kochać jak nasza matka i ocierać łzy? Chyba jesteśmy świadomi, że panie kochają nas oportunistycznie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, jankowalski1727 napisał:

Moja partnerka nic nie wie. Jesteśmy razem 10 miesiecy i zastanawiam się czy jej o tym powiedzieć. Szczerze?

 

Pod warunkiem że chcesz zakończyć związek. Kobieta wybaczy każde s.kurwysyństwo. Jednego nie wybaczy nigdy : słabości u mężczyzny.

  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Logic napisał:

Przyznanie się do słabości też jest wyrazem siły. Szczerość również.

 

W relacji z kobietą nigdy. Lepiej wypłakać się kumplowi na ramieniu.

 

Zresztą p. Marek już kiedyś pisał. Że jeśli ktoś ma skłonności do np. uległości. To niech swoje fantazje spełnia z  Divami. I niech nigdy nie robi tego ze swoją partnerką.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Logic napisał:

@jankowalski1727

Najlepiej będzie, jak porozmawiasz o tym z psychologiem.

Niech Ci podpowie jak o tym powiedzieć partnerce, powiedz mu o swoich obawach. Na pewno uzna, że to istotny aspekt w terapii.

Nie odpowiedział mi konkretnie na to pytanie i tu jest problem, chociaż stwierdzieć, że po 10 miesiącach można już o tym pomyśleć, tym bardziej ze ona o problemach chorobowych powiedziała mi po miesiącu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Veneziano napisał:

Czy w takim twierdzeniu nie jest zaszyta życzeniowość, że partnerka ma nas kochać jak nasza matka i ocierać łzy? Chyba jesteśmy świadomi, że panie kochają nas oportunistycznie. 

@VenezianoDyskutujemy o tym jakie są kobiety, czy o tym czy warto być szczerym wobec ludzi Nam bliskich?

 

Moje zasady są takie. Nie kłamię, jestem uczciwy. I to niezależnie od tego czy w relacji z obcym, rodziną, partnerką czy dzieckiem.

Postawa "Nie powiem bo ona to wykorzysta bo one wszystkie są takie" Nnnoooo nie. Właśnie nie.

POWIEM bo tym się kieruję w życiu. Jeżeli druga strona tego nie rozumie, to trudno. Najwyrazniej nie jest Nam razem po drodze.

 

I nie chodzi mi o ocieranie łez. Chodzi o zachowanie. "Kochanie, szanuję Cię, wiem że zasługujesz na to by wiedzieć. Mam taki i taki problem, staram się tak i tak go rozwiązać."

Nie ma tu miejsca na "Mamusiu, ratuj mnie, otrzyj łezkę, bo mam kuku..."

  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Baca1980 napisał:

W relacji z kobietą nigdy. Lepiej wypłakać się kumplowi na ramieniu.

Sytuacja, gdzie musisz cały czas prężyć muskuły przed kobietą i grać bohatera na pewno nie jest relacją.

 

3 minuty temu, jankowalski1727 napisał:

Nie odpowiedział mi konkretnie na to pytanie i tu jest problem,

I nie powinien.

Jeżeli się zdecydujesz powiedzieć partnerce, to niech psycholog podpowie Ci jakim językiem to zrobić.

Decyzja zawsze będzie Twoja, psycholog powinien sprawić, że twoje obawy o otworzenie się przed drugim człowiekiem znikną...

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Logic napisał:

Sytuacja, gdzie musisz cały czas prężyć muskuły przed kobietą i grać bohatera na pewno nie jest relacją.

 

Tylko, że właśnie tak to w życiu wygląda :). Opuścisz gardę i dostajesz cios. Przestaniesz wiosłować i cofasz się.  Znacznym generatorem autostresu jest wmawianie sobie, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym znikną wszystkie moje problemy - ten dzień nigdy nie nadejdzie.

 

12 minut temu, Miszka napisał:

@VenezianoDyskutujemy o tym jakie są kobiety, czy o tym czy warto być szczerym wobec ludzi Nam bliskich?

 

Moje zasady są takie. Nie kłamię, jestem uczciwy. I to niezależnie od tego czy w relacji z obcym, rodziną, partnerką czy dzieckiem.

Postawa "Nie powiem bo ona to wykorzysta bo one wszystkie są takie" Nnnoooo nie. Właśnie nie.

POWIEM bo tym się kieruję w życiu. Jeżeli druga strona tego nie rozumie, to trudno. Najwyrazniej nie jest Nam razem po drodze.

 

I nie chodzi mi o ocieranie łez. Chodzi o zachowanie. "Kochanie, szanuję Cię, wiem że zasługujesz na to by wiedzieć. Mam taki i taki problem, staram się tak i tak go rozwiązać."

Nie ma tu miejsca na "Mamusiu, ratuj mnie, otrzyj łezkę, bo mam kuku..."

To są twoje wartości. Dojrzała postawa stawiania własnych wymagań i granic. Szanuję.  Nie znam wszystkich możliwych wariantów prowadzenia związku i ich nie poznam. Piszę przez pryzmat własnych doświadczeń. Z moją ex zastosowanie miałby tylko zimny makiawelizm i twarde trzymanie ramy.  Zwierzyłem się jej z wielu sekretów, gdy nasza relacja była "true love". W trakcie rozwodu wiedziała gdzie uderzać. 

Edytowane przez Veneziano
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Logic napisał:

Sytuacja, gdzie musisz cały czas prężyć muskuły przed kobietą i grać bohatera na pewno nie jest relacją.

 

Związek z kobietą to nieustająca wojna. Każde Twoje potknięcie zostanie Ci w stosownym czasie wypomniane. Często w towarzystwie lub na sali sądowej.Czas porzucić romantyczny mit kobiecości. 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Veneziano napisał:

To są twoje wartości. Dojrzała postawa stawiania własnych wymagań i granic. Szanuję.  Nie znam wszystkich możliwych wariantów prowadzenia związku i ich nie poznam. Piszę przez pryzmat własnych doświadczeń. Z moją ex zastosowanie miałby tylko zimny makiawelizm i twarde trzymanie ramy.  Zwierzyłem się jej z wielu sekretów, gdy nasza relacja była "true love". W trakcie rozwodu wiedziała gdzie uderzać. 

@Veneziano Rozumiem Twoje podejście. Przykro mi, że tak Ci się ułożyło. Ujmę to tak, "postawiłeś na kulawego konia" i dżokej spadł na przeszkodzie. Może właśnie dlatego, że ktoś zataił wady tego konia przed gonitwą?

Tak, zgoda. Też zdarza mi się po prostu trafić na nieuczciwą osobę. Nie dzielę w takich sytuacjach na płci. Ogólnie, nie chodzi o kobietę w związku, tylko nieuczciwą osobę.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Baca1980 napisał:

 

Związek z kobietą to nieustająca wojna. Każde Twoje potknięcie zostanie Ci w stosownym czasie wypomniane. Często w towarzystwie lub na sali sądowej.Czas porzucić romantyczny mit kobiecości. 

Przychylam się.

Podejście kolegi @Miszka jest szlachetne, ale czy nie nazbyt romantyczne. Aż chce się zacytować dr. Szumana :) 

"-Przypatrz mu się pan… — rzekł doktór wskazując na zwłoki Rzeckiego. - Ostatni to romantyk!… Jak oni się wynoszą… Jak oni się wynoszą…"

Pozdrawiam!

3 minuty temu, Miszka napisał:

@Veneziano Rozumiem Twoje podejście. Przykro mi, że tak Ci się ułożyło. Ujmę to tak, "postawiłeś na kulawego konia" i dżokej spadł na przeszkodzie. Może właśnie dlatego, że ktoś zataił wady tego konia przed gonitwą?

Tak, zgoda. Też zdarza mi się po prostu trafić na nieuczciwą osobę. Nie dzielę w takich sytuacjach na płci. Ogólnie, nie chodzi o kobietę w związku, tylko nieuczciwą osobę.

 

Parafrazując Edisona. Poznałem tysiąc metod jak nie prowadzić związku. Z przymrużeniem oka ;)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Veneziano napisał:

Zwierzyłem się jej z wielu sekretów, gdy nasza relacja była "true love". W trakcie rozwodu wiedziała gdzie uderzać. 

Pomyliłeś miłość z naiwnością. Gdybyś kochał mądrze, tzn. odpowiedzialnie to nie byłoby rozwodu a żona podążałaby za Tobą.

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Logic napisał:

Pomyliłeś miłość z naiwnością. Gdybyś kochał mądrze, tzn. odpowiedzialnie to nie byłoby rozwodu a żona podążałaby za Tobą.

Analiza wsteczna zawsze skuteczna.

3 minuty temu, Logic napisał:

Pomyliłeś miłość z naiwnością. Gdybyś kochał mądrze, tzn. odpowiedzialnie to nie byłoby rozwodu a żona podążałaby za Tobą.

 Jaki masz wpływ na to co zrobi druga osoba? Na to jaka idea zapali się w jej głowie? Wstanie rano i stwierdzi, że okazałeś się niewystarczający. Koniec :)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Logic napisał:
53 minuty temu, Veneziano napisał:

Zwierzyłem się jej z wielu sekretów, gdy nasza relacja była "true love". W trakcie rozwodu wiedziała gdzie uderzać. 

Pomyliłeś miłość z naiwnością. Gdybyś kochał mądrze, tzn. odpowiedzialnie to nie byłoby rozwodu a żona podążałaby za Tobą.

 

Hmm... aż musiałem sprawdzić dwa razy, czy wszedłem na stronę braci, czy jakimś magicznym, nieoczekiwanym sposobem przerzuciło mnie na net-kobiety.

Tak, wiemy, wszystkie panie to himalayki i NAWALT'y, wspaniałe, nieskazitelne, nieskażone hipokryzją, bezinteresowne oraz działające zawsze w interesie swojego misia a nigdy w swoim własnym. Wystarczy tylko "kochać mądrze i odpowiedzialnie" a w życiu będzie jak w bajce. A potem na arenę wkroczyły jednorożce puszczające tęczowe bąki pachnące wanilią.

 

Może to głupio zabrzmi, jednak proszę o wybaczenie sarszego użytkownika @jankowalski1727 ale może przed podjęciem decyzji warto by było odświerzyć lekturę "Kobietopedii" oraz "Brudnej Gry". Twierdzenie, że panie będą wsparciem (LOL) dla mężczyzny w sytuacji kryzysowej jest dość naiwnym myśleniem o czym wielu użytkowników tego forum pisało w niezliczonych wątkach. Zrobisz jak chcesz, ale może warto jednak wcześniej odświerzyć dzieła Mistrza Marka.

 

 

Edytowane przez oxy
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, oxy napisał:

aż musiałem sprawdzić dwa razy, czy wszedłem na stronę braci, czy jakimś magicznym, nieoczekiwanym sposobem przerzuciło mnie na net-kobiety

Bez żadnej ironii, ale odniosłem dokładnie te samo wrażenie czytając co poniektórych posty.

Edytowane przez Foster
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Logic napisał:

Sformułowania "wszystkie" itp. (każda/żadne...) są specyficzne dla osób z pewnymi przypadłościami z brakiem równowagi emocjonalnej...

 

Ocenianie osób bez ich znajomości (szczególnie gdy się jest nowym użytkownikiem) jest z pewnością przypadłością indywiduów, które nie posiadają wiedzy (o znajomości logiki i wnioskowania nie wspomnę), natomiast o ogromnym, rozbuchanym (oraz ckliwym i bojącym się przeciwnego zdania) ego. I kto tu mówi o równowadze emocjonalnej (sądząc po Twojej, niezrównoważonej, emocjonalnej reakcji można wnioskować.. .oj można..)...

 

Warto zapoznać się z dość skomplikowanymi, aczkolwiek przydatnymi pojęciami jak "ironia" oraz "sarkazm".

 

Edytowane przez oxy
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.