Skocz do zawartości

Czy powiedzieć partnerce o moich stanach nerwicowych?


Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Rozwiniesz myśl, czy zamierzona ironia?

Co tu rozwijać.

Wiesz jaka jest różnica miedzy policjantem a kobietą?

Policjant mówi - wszystko co powiesz może być użyte przeciwko Tobie;

kobieta mówi - wszystko co powiesz będzie użyte przeciwko Tobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, jankowalski1727 napisał:

Jak Panowie myślicie? 

 

Tak doświadczony podoficer wojsk samczej społeczności dalej tego nie wie?

Przecież w kółko wałkowane są tematy o tym.

Trzeba po raz kolejny wytłumaczyć co to jest kobieta?

 

Kobieta to istota przyziemna, pragmatyczna, podchodząca do relacji z mężczyzną oportunistycznie bo chce zapewnić sobie byt i bezpieczeństwo.

Twoje dobro kobiet nie obchodzi bo jesteś tylko narzędziem/zasobem do osiągnięcia jej celu.

Kobiety kochają siłę a słabością niestety gardzą i przestają szanować takiego faceta.

Gdy mężczyzna traci pracę, rozchoruje się, ma słabszy okres życia raptem kobieta nie wie co czuje i musi odpocząć.

 

Dlatego sam sobie odpowiedz na pytanie czy warto jej o tym mówić?

Odpowiedź powinna być oczywista.

Jak chcesz utrzymać relacje to milcz przed nią, dalej uczęszczaj do specjalisty i pracuj nad sobą dodatkowo jak będziesz chciał się wygadać to forum zawsze służy wsparciem, radami, pomocą.

 

Tak jak na nagraniu poniżej mężczyźni nikogo nie obchodzą, do kogo mogą się zwrócić jak są w dołku?

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, jankowalski1727 napisał:

Nie uważam, jej to nie obciąży, a mam potrzebę.

Uważasz. To jest dla ciebie sprawa wagi życiowej. Jakby nie była to byś w rozmowie rzucił, że wczoraj późno wróciłeś bo byłeś u lekarza, a potem jeszcze zakupy trzeba było zrobić.

 

Siła polega na tym, że nie obciazasz kobiety swoimi problemami. Ona ma się czuć bezpiecznie, a nie zastanawiać czy któregoś dnia Ci nie odbije.

Edytowane przez Terve
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też bym nie mówił - to są twoje problemy do przepracowania samemu.

Kobiety mają ta przewagę, że mogą się otworzyć, zwierzać ze swoich problemów bo gość to uniesie.
Kiedyś popełniłem ten błąd, zwierzania się ze swoich uczuć, problemów. Nigdy więcej. Bo wiem jak świat wygląda i jak wygląda podejście drugiej osoby.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Iceman84PL napisał:

Dlatego sam sobie odpowiedz na pytanie czy warto jej o tym mówić?

Odpowiedź powinna być oczywista.

Jeżeli Ty @Iceman84PL mówienie o sobie postrzegasz jako przejaw słabości to będziesz się tego obawiał w relacji z kobietą.

 

Ja mówienie o sobie szczerze jaki jestem nie uważam za przejaw słabości. Dla mnie jest to "jestem jaki jestem". Jeżeli ktoś inny odbiera moją postawę inaczej niż ja (nie ważne czy będzie to mężczyzna czy kobieta) to pokazuje mi, że mamy zupełnie inne wzorce, inaczej patrzymy na świat, więc nie jest Nam ze sobą po drodze. W takiej sytuacji próba ocenienia mnie "jesteś słaby" nie zadziała. Bo ja wiem jaki jestem i nie postrzegam siebie w ten sposób.

 

Uważam, że do związku warto zapraszać kogoś, kto akceptuje mnie takim, jaki jestem. 

 

Moim zdaniem bycie w zgodzie z samym sobą, akceptowanie siebie to etap samorozwoju i docelowo element "ramy". 

 

Ja siebie akceptuję, Ty mnie nie akceptujesz? Trudno. Nie będziemy razem. Koniec kropka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, LionGrrr napisał:

 Coś tu się nie spina 

Czyli mówisz, że jesteś z partnerką 10 miesięcy, a chciałeś poderwać mężatkę na końcu lipca 2021, czyli 6 miesięcy temu. Gdy będziesz szczery w sprawie twojej psychoterapii nie zapomnij być szczerym w sprawie podrywania mężatki będąc w związku. I taki typ ma reputację +1000 z hakiem, jpdl xD 

Pozwolę sobie  zacytować Siebie, bo nie chyba niektórzy nie widzą z jaką osobą mają do czynienia. Szczerość wobec laski bla bla bla, a typ mija się ze szczerością wobec społeczności. Przecież te jego historie są tak niespójne, widocznie niektórzy lubią być wodzeni za nos i dalej udzielają rad. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Miszka napisał:

Jeżeli Ty @Iceman84PL mówienie o sobie postrzegasz jako przejaw słabości to będziesz się tego obawiał w relacji z kobietą.

 

Gdy poznasz co to jest kobieta, jak działa i czego chce to zrozumiesz o co chodzi.

Ja tego nie postrzegam jak objaw słabości bo sam wiesz mężczyzna będąc idealistyczny myśli, że kobieta będzie myśleć w podobny sposób🤣

Natomiast prawda jest inna kobieta to inny konstrukt postrzega mężczyznę oportunistycznie, dla nie liczy się silny facet pod każdym względem

a słabość obrzydza.

I teraz postaw się w sytuacji kobiety, mężczyzna jej mówi, że ma problemy i co? ona będzie go głaskać po głowie, miś nie przejmuj się będzie dobrze?

Czy raczej w jej głowie zacznie kiełkować myśl w stylu pora wymiksować się z tej relacji bo nie wiem co czuje, już nie jest bezpiecznie, jestem niepewna jego?.

Trzeba przyjąć do wiadomości, że kobiety są inne niż mężczyźni i to co dla nas wydaje się dobre dla nich nie jest i na odwrót.

Samo otwieranie się przed kobietą jest niebezpieczne bo przekazujesz o sobie istotne info, które ona może wykorzystać przeciwko tobie.

Związek to jest odwieczna walka o dominacje, władzę, zasoby a nie szczęście czy spełnienie.

Większość mężczyzn wiedzę jak postępować z kobietami bierze z propagandy medialnej, kościoła, społeczeństwa, które mówi kocopoły.

Dlatego my świadomi mężczyźni jesteśmy na tym forum i czerpiemy prawdziwą, niewygodną wiedzę, uczymy się jak postępować by mieć

udane relacje z kobietami oraz czego nie robić by ich nie mieć.

Wybór należy do nas zapewne autor nie wytrzyma i w końcu powie myszce, która przecież jest inna niż wszystkie😂

Przynajmniej będzie kolejny temat w stylu byłem dobry, otworzyłem się a ona mnie olała dlaczego?

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja byłem kiedyś na miejscu autora.

 

Byłem w dwóch związkach i zdradziłem kobiecie, że mam problemy a'la nerwica, rozmyślanie itp.

Od tamtego momentu zaczęły się shittesty i związek się rozleciał.

 

Wszystko zależy od tego z kim jesteśmy, jak tą osobę znamy i jak sobie radzimy w życiu.

Raz spotkamy osobę, która będzie nam dowalać, a raz taką, która nam pomoże pod warunkiem, że trzymamy ramę.

Dziewczyna z którą obecnie jestem zna mój problem z erekcją, bo sama go wyhaczyła.

Byłem w podobnej sytuacji jak autor, tyle, że stałem pod ścianą.

 

Nie mogłem uprawiać seksu trzy razy i laska zauważyła sama, że coś ze mną było nie tak. Zaczęły się pytania itp. Po trzecim razie było jasne, że coś mam ze swoim zdrowiem i udawanie, że nie, spowodowałoby, że wyszedłbym na głupka. 

 

Wtedy wówczas powiedziałem jej, że mam problemy z erekcją, że podczas seksu za dużo rozmyślam czy ją zadowolę i stąd mam taki zonk. Muszę się zrelaksować + zrobić badania. Okazało się, że problemy z erekcją znikały, kiedy miałem odpowiednią dietę (trochę się zaniedbałem ostatnio), ilość snu + zero rozmyślania. Podejmowałem więc odpowiednie kroki, działania i wszystko szło w dobrym kierunku.

 

Jak byłem zrelaksowany to seks był, jak nie to brałem viagrę i jechałem lub robiłem solidną minetkę. Pomimo przekazania tej informacji nic się nie zmieniło pod kątem postrzegania mojej osoby. 

Nie robiłem z tego wielkiego problemu, tylko coś co szybko się naprawi, a temat ucichnie.

 

Nie okazywałem żadnej nerwicy czy słabości, bo wiedziałem jakby to się skończyło.

Moja partnerka jest ode mnie 6 lat młodsza, nigdy nie miała partnera wcześniej + bardzo dobre wychowanie, więc strzeliłem w 10-tkę. 

Postrzega mnie jako mentora, słucha się mnie i bardzo na mnie polega. Okazanie słabości nie wchodzi w grę, bo widzę po niej jak bardzo ją podnieca mój status, wygląd (bo dużo ćwiczę) i to jak dobrym jestem dla niej liderem. 

Kiedy odkryła, że mam problem z erekcją to nie przejęła się tym bardzo, bo penis działał wcześniej czy później, a ja nie robiłem z tego szumu, tylko działałem do przodu. Ogólnie to ona ma sporo problemów, a jak ja coś mam to zawsze znajduję na to rozwiązanie i wszystko jest pod kontrolą (rzadko mówię kobiecie, że mam problemy gdzie indziej - robię to tylko wtedy, kiedy ma to wpływ na jej życie). To właśnie lubią kobiety w związku: siłę oraz fakt, że wszystko jest pod kontrolą. 

 

I tu też leży sedno sprawy: sposób w jaki przedstawimy swój problem. Nauczyłem się od kobiet, że one potrafią bardzo dużo wyczytać z naszej twarzy, czy coś z czym się zmagamy jest bardzo poważne czy nie. Jeśli nie to wyciągną rękę, pomogą, bo wiedzą, że jest to chwilowe i za niedługo przejdzie. Wszystko się rypie, jeśli ona dostrzeże iskrę słabości, coś z czym facet sobie nie radzi. Wtedy wówczas kobiety tracą grunt pod nogami i nie wiedzą co czują.

Wiem o czym mówię, przeszedłem to dwa razy.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

A ja byłem kiedyś na miejscu autora.

 

Byłem w dwóch związkach i zdradziłem kobiecie, że mam problemy a'la nerwica, rozmyślanie itp.

Od tamtego momentu zaczęły się shittesty i związek się rozleciał.

 

Wszystko zależy od tego z kim jesteśmy, jak tą osobę znamy i jak sobie radzimy w życiu.

Raz spotkamy osobę, która będzie nam dowalać, a raz taką, która nam pomoże pod warunkiem, że trzymamy ramę.

Dziewczyna z którą obecnie jestem zna mój problem z erekcją, bo sama go wyhaczyła.

Byłem w podobnej sytuacji jak autor, tyle, że stałem pod ścianą.

 

Nie mogłem uprawiać seksu trzy razy i laska zauważyła sama, że coś ze mną było nie tak. Zaczęły się pytania itp. Po trzecim razie było jasne, że coś mam ze swoim zdrowiem i udawanie, że nie, spowodowałoby, że wyszedłbym na głupka. 

 

Wtedy wówczas powiedziałem jej, że mam problemy z erekcją, że podczas seksu za dużo rozmyślam czy ją zadowolę i stąd mam taki zonk. Muszę się zrelaksować + zrobić badania. Okazało się, że problemy z erekcją znikały, kiedy miałem odpowiednią dietę (trochę się zaniedbałem ostatnio), ilość snu + zero rozmyślania. Podejmowałem więc odpowiednie kroki, działania i wszystko szło w dobrym kierunku.

 

Jak byłem zrelaksowany to seks był, jak nie to brałem viagrę i jechałem lub robiłem solidną minetkę. Pomimo przekazania tej informacji nic się nie zmieniło pod kątem postrzegania mojej osoby. 

Nie robiłem z tego wielkiego problemu, tylko coś co szybko się naprawi, a temat ucichnie.

 

Nie okazywałem żadnej nerwicy czy słabości, bo wiedziałem jakby to się skończyło.

Moja partnerka jest ode mnie 6 lat młodsza, nigdy nie miała partnera wcześniej + bardzo dobre wychowanie, więc strzeliłem w 10-tkę. 

Postrzega mnie jako mentora, słucha się mnie i bardzo na mnie polega. Okazanie słabości nie wchodzi w grę, bo widzę po niej jak bardzo ją podnieca mój status, wygląd (bo dużo ćwiczę) i to jak dobrym jestem dla niej liderem. 

Kiedy odkryła, że mam problem z erekcją to nie przejęła się tym bardzo, bo penis działał wcześniej czy później, a ja nie robiłem z tego szumu, tylko działałem do przodu. Ogólnie to ona ma sporo problemów, a jak ja coś mam to zawsze znajduję na to rozwiązanie i wszystko jest pod kontrolą (rzadko mówię kobiecie, że mam problemy gdzie indziej - robię to tylko wtedy, kiedy ma to wpływ na jej życie). To właśnie lubią kobiety w związku: siłę oraz fakt, że wszystko jest pod kontrolą. 

 

I tu też leży sedno sprawy: sposób w jaki przedstawimy swój problem. Nauczyłem się od kobiet, że one potrafią bardzo dużo wyczytać z naszej twarzy, czy coś z czym się zmagamy jest bardzo poważne czy nie. Jeśli nie to wyciągną rękę, pomogą, bo wiedzą, że jest to chwilowe i za niedługo przejdzie. Wszystko się rypie, jeśli ona dostrzeże iskrę słabości, coś z czym facet sobie nie radzi. Wtedy wówczas kobiety tracą grunt pod nogami i nie wiedzą co czują.

Wiem o czym mówię, przeszedłem to dwa razy.

Mam identyczną sytuację teraz jak Ty obecnie ze swoją dziewczyną. Związek i charakter kobiety identyczny.

Ale widzisz, ty powiedziałeś o problemach z erekcją i związek się jakoś nie rozleciał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Tajski Wojownik napisał:

Wszystko zależy od tego z kim jesteśmy, jak tą osobę znamy i jak sobie radzimy w życiu.

Raz spotkamy osobę, która będzie nam dowalać, a raz taką, która nam pomoże pod warunkiem, że trzymamy ramę.

I tu myślę między wierszami jest pies pogrzebany.

 
Jak się dowiedzieć z kim jesteśmy?

Z kim chcemy być?

Jak chcemy się czuć przy tym kimś?

Czy chcemy mieć (kobietę) czy być (w relacji)?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Iceman84PL napisał:

Gdy poznasz co to jest kobieta, jak działa i czego chce to zrozumiesz o co chodzi.

@Iceman84PLMoże jednak patrzymy na kobiety inaczej?

 

Nie odmawiam Ci racji. Zgodnie z RedPill kobiety są pragmatyczne, podnieca je siła, niezależność samca, atrakcyjność fizyczna  itd. (piszę z głowy, z pewnością coś pominąłem, nie zajmujmy się tym).

Czy to oznacza, że o ile dana kobieta mi się podoba i wiem, że w dużej mierze prezentuje te swoje "kobiece podejście" do relacji z mężczyzną to ja mam obowiązek postępować wg zasad i wartości i tak naprawdę "grać w jej grę"? 

 

Czy może patrząc na kobietę mam prawo widzieć kilka aspektów jej atrakcyjności, które ja osobiście uważam za bardzo istotne, i o ile nie występują razem we właściwych proporcjach to po prostu nie biorę jej pod uwagę w ogóle?

 

Co robią kobiety:

Skoro wiedzą co podoba się mężczyznom starają się na siłę podnieść swój SMV

- malować (mniejsza o efekt)

- odchudzać (mniejsza o efekt)

- ubierać atrakcyjnie (mniejsza o efekt)

- wprowadzają czas "demo"

 

Dużo z tego robią podświadomie bazując na emocjach, pierwotnych instynktach.

 

Czyli stają się kameleonami. Sztucznymi tworami.

 

Ja nie zamierzam stawać się kameleonem by zamoczyć.  Dla mnie to desperacja, poniżanie siebie i swojego poczucia wartości.

 

Pochodzę z miejsca i czasu, gdzie mężczyzni również patrzyli na kobiety bardzo pragmatycznie i nie tylko przez pryzmat urody.

 

Dziadek mawiał:

- baw się z tymi, które Ci się podobają, ale nigdy się z nimi nie żeń.

- żeń się z mniej urodziwą, ale spokojną, cierpliwą, pracowitą,

 

Nie ma już takich? No to nie...

 

Czy tak naprawdę cokolwiek się w tej kwestii zmieniło?

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Libertyn napisał:

Nie nie mów. Bądź twardy, dopasuj się do modelu robofaceta. Trzymaj to w sobie, nie okazuj słabości. Pamiętaj, jak będzie bardzo źle to masz sznur. 

 

 

Nosz kurwa. Oczywiście że jej to powiedz. To podstawa. Ten związek jest też dla Ciebie. 

TEż chyba tak myślę. Choć głosy są pół na pół tutaj...

 

Ale kuźwa, takie ukrywanie to atrapa a nie związek. Co ma się rozpaść to się rozpadnie, co ma być ze sobą, to będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Miszka napisał:

Czy to oznacza, że o ile dana kobieta mi się podoba i wiem, że w dużej mierze prezentuje te swoje "kobiece podejście" do relacji z mężczyzną to ja mam obowiązek postępować wg zasad i wartości i tak naprawdę "grać w jej grę"? 

 

 

Dzisiaj żeby grać w grę zwaną związkami musisz grać według zasad jakie wyznacza rynek koniec kropka.

Grę zaczynasz z poziomu hard i to ty musisz przekonać kobietę, że warto ciebie wybrać.

Zasady te łamane są dla topki 10% mężczyzn tzw. Alfa, Bad boyów czy Chadów.

Cała reszta walczy o względy kobiet z mniejszym lub większym skutkiem.

 

Te czasy naszych ojców, dziadków gdzie socjalizacja i wychowanie kobiet było w miarę normalne już nie powrócą.

Kiedyś faktycznie mężczyźni byli bardziej męscy, odważni, pewni siebie z wysoką samooceną gdzie wymagali od kobiet 

i to było dobre.

Powodowało to, że kobiety bardziej sią starały czy wybaczały więcej do tego zawsze był kaganiec w postaci społeczeństwa

czy kościoła, który trzymał kobiety w ryzach.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Iceman84PL napisał:

Zasady te łamane są dla topki 10% mężczyzn tzw. Alfa, Bad boyów czy Chadów.

 

Od 2-3 lat to już chyba nawet definicja topki się zmieniła. Wg mnie to nie będzie już 10%, tylko coś w okolicach 5%. Tak wymagania poszybowały. Bardzo do myślenia dały mi doświadczenia mojego kumpla: 185 cm wzrostu, ładna docięta sylwetka - no nie z kaloryferem, ale ładne proporcje typu V, zero zbędnych kilogramów, ale też bez niedowagi, męska twarz, ogarnięcie życiowe: zarobki 13k (w miasteczku, w którym mieszka to jest topka 5%), ciekawe zainteresowania: wspinaczka i kilka innych sportów. Ogólnie 8/10. Trudno mi było uwierzyć w jego opowieści jak panny go na Badoo zlewają, dopóki mi nie pokazał... Panna 29 lat, 7/10 z twarzy, 6-6.5/10 z figury (niebrzydka, ale parę zbędnych kilogramów jest) spotkała się z nim dwa razy i się rozmyśliła. Tak im odpierdala tym babom od nadmiaru atencji i pozornych możliwości (Tinder, Badoo, Instagram itp.)...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, jankowalski1727 napisał:

TEż chyba tak myślę. Choć głosy są pół na pół tutaj...

 

Ale kuźwa, takie ukrywanie to atrapa a nie związek. Co ma się rozpaść to się rozpadnie, co ma być ze sobą, to będzie.

Czy radzą osoby w relacjach? Osoby aspirujące do nich? A może radzą osoby które widzą wszystko przez pryzmat zamoczenia w cipce? Albo typy które sobie odpuściły kobiety zupełnie? 

 

Nie warto żyć w atrapie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężki temat, zwierzanie się z bardzo osobistych rzeczy to trochę taki boomerang bo gdy rzucasz to pozbywasz się ciężaru, ale zazwyczaj to wraca kiedyś, najczęściej przy rozstaniu, nie zdziwiłbym się gdyby wtedy nie miała oporów zrobić z Ciebie psychola w okolicy no bo przecież chodziłeś na terapie. Miałem taką sytuację, przy rozstaniu z myszką gdzie wywlekła mi pewną rzecz z której się zwierzyłem 6 czy 7 LAT wcześniej(!!!) powiedziałem jej i nigdy potem do tematu nie wracałem. Aż mi oczy wyszły z orbit i przyznam się, że trochę mnie wtedy zatkało, wbiła mi szpile idealnie i z zaskoczenia. Ale z drugiej strony to naturalne, że chciałbyś jej powiedzieć i zostać zrozumianym przez nią. Decyzja należy do Ciebie chociaż ja po swoich doświadczeniach drugi raz nie zwierzyłbym się pannie z bardzo osobistej sprawy.

Edytowane przez Muatafaraj
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Muatafaraj napisał:

Ciężki temat, zwierzanie się z bardzo osobistych rzeczy to trochę taki boomerang bo gdy rzucasz to pozbywasz się ciężaru, ale zazwyczaj to wraca kiedyś, najczęściej przy rozstaniu, nie zdziwiłbym się gdyby wtedy nie miała oporów zrobić z Ciebie psychola w okolicy no bo przecież chodziłeś na terapie. Miałem taką sytuację, przy rozstaniu z myszką gdzie wywlekła mi pewną rzecz z której się zwierzyłem 6 czy 7 LAT wcześniej(!!!) powiedziałem jej i nigdy potem do tematu nie wracałem. Aż mi oczy wyszły z orbit i przyznam się, że trochę mnie wtedy zatkało, wbiła mi szpile idealnie i z zaskoczenia. Ale z drugiej strony to naturalne, że chciałbyś jej powiedzieć i zostać zrozumianym przez nią. Decyzja należy do Ciebie chociaż ja po swoich doświadczeniach drugi raz nie zwierzyłbym się pannie z bardzo osobistej sprawy.

Kwestia panny. Jedna zrozumie, inna nie, pewnie trafiłeś na suczysko.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, jankowalski1727 napisał:

Kwestia panny. Jedna zrozumie, inna nie, pewnie trafiłeś na suczysko.

Właśnie nie ;) szara myszka do rany przyłóż przez wiele lat, i nie mówię tu o zrozumieniu czy nie, tylko o tym, że przy rozstaniu panny nie mają skrupułów żeby uderzyć w czułe punkty. Zwłaszcza, że ja o tym dawno zapomniałem a ona jak widać nie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Muatafaraj napisał:

Właśnie nie ;) szara myszka do rany przyłóż przez wiele lat, i nie mówię tu o zrozumieniu czy nie, tylko o tym, że przy rozstaniu panny nie mają skrupułów żeby uderzyć w czułe punkty. Zwłaszcza, że ja o tym dawno zapomniałem a ona jak widać nie. 

Ehh, ciężko znaleźć regułę!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.01.2022 o 07:01, LionGrrr napisał:

Przecież te jego historie są tak niespójne, widocznie niektórzy lubią być wodzeni za nos i dalej udzielają rad

Ok, tylko że to jest ogólnodostępne forum internetowe. Wielu ludzi zastanawia się czy mówić swoim partnerka o takich rzeczach i szukają odpowiedzi, ale nie każdy zakłada konto. Jeśli temat jest wartościowy to moim zdaniem i tak warto się podzielić swoimi doświadczeniami bo może ktoś skorzysta.

17 godzin temu, Libertyn napisał:

Czy radzą osoby w relacjach?

O właśnie. Ile lat jesteś w swoim udanym małżeństwie? Na tym polega dysonans poznawczy. Regułą jest bardzo prosta, tylko trzeba ją przyjąć do wiadomości :)

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.