Skocz do zawartości

Polacy i narzekanie


Rekomendowane odpowiedzi

Po przeczytaniu wpisu na temat cen paliwa, szczególnie jednego ze zdań naszła mnie rozkmina - czy jako Polacy malkontenctwo mamy we krwi?

 

Pytam serio. Jestem młody a to dość ciekawe zagadnienie socjologiczne. Na wycieczkach za granicą byłem niewielu i tylko na wakacje, więc chętnie posłucham opinii braci, którzy zwiedzili trochę globu. Z mojego doświadczenia narzeka się bardzo dużo, sam jestem tego przykładem, ale u mnie to chyba nie kwestia pochodzenia. Większość small talków, szczególnie z ludźmi starszymi ode mnie kończy się na... narzekaniu, zwykle na postawę innych ludzi; na drodze, w sklepie, na chodniku, kurwa w kiblu nawet i tak dalej i tak bliżej. 

 

Kiedyś w rozmowie ze znajomymi doszliśmy do wniosku, że w Ameryce ludzie są o wiele bardziej otwarci i uśmiechnięci, ze względu na to, że to wielonarodowościowy kraj. Że u nas jest jednolicie, więc każdy trzyma się w swoim stadzie, a stada obce są wrogie (z perspektywy ewolucji) i ich unikamy, a tamtym stada się już "pojebały", więc nie mają takiej silnej więzi ze "swoimi" i łatwiej im gadać z "obcymi". Może coś jest na rzeczy, chociaż sam nie wiem.

 

PS. Zdaje sobie sprawę, że zabory, że wojny, że PRL, że PO, że PIS, ale są miejsca na świecie, gdzie też przez ostatnie kilkaset lat nie było lekko, a nikt nie zakłada z tego powodu codziennie cierniowej korony. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, LiptonGreen napisał:

Kiedyś w rozmowie ze znajomymi doszliśmy do wniosku, że w Ameryce ludzie są o wiele bardziej otwarci i uśmiechnięci, ze względu na to, że to wielonarodowościowy kraj. Że u nas jest jednolicie, więc każdy trzyma się w swoim stadzie, a stada obce są wrogie (z perspektywy ewolucji) i ich unikamy, a tamtym stada się już "pojebały", więc nie mają takiej silnej więzi ze "swoimi" i łatwiej im gadać z "obcymi". Może coś jest na rzeczy, chociaż sam nie wiem.

 

"American dream" to 100% przerzucenie odpowiedzialności na jednostkę. W Naszym kraju wszystko jest możliwe, kraina mlekiem i miodem płynąca tylko trzeba pracować.

 

Narzekasz? Więc nie radzisz sobie? Widocznie coś robisz nie dość dobrze, za mało się starasz. Więc panuje tam kult "radzenia sobie" i "wszystko jest ok/all right" A ci, co narzekają z automatu postrzegani są jako słabi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, LiptonGreen napisał:

Większość small talków, szczególnie z ludźmi starszymi ode mnie kończy się na... narzekaniu, zwykle na postawę innych ludzi; na drodze, w sklepie, na chodniku, kurwa w kiblu nawet i tak dalej i tak bliżej. 

Zaskakująca uwaga i temat założony na forum, na którym lwia część contentu to właśnie narzekanie :) Na kobiety, na innych facetów (jestem super, reszta to beciaki, kukoldy etc.), na ceny, na NWO, Żydów i cyklistów....

 

24 minuty temu, LiptonGreen napisał:

Kiedyś w rozmowie ze znajomymi doszliśmy do wniosku, że w Ameryce ludzie są o wiele bardziej otwarci i uśmiechnięci, ze względu na to, że to wielonarodowościowy kraj.

Byłem i pracowałem (lata temu, w 2003 roku) w Nowym Jorku jako wyburzeniowiec, a przez miesiąc nawet jako kelner. Z ludźmi miałem kontakt głównie zawodowy - ze współpracownikami, z klientami. Po godzinach zdarzyły się też ONSy z lokaleskami. :) Nie pamiętam faktycznie narzekania, ale też i nie pamiętam jakiegoś hurraoptymizmu. Ludzie żyli normalnie i w większości bez komplikacji, gdyż:

a) panował ówcześnie dobrobyt. Ceny galona paliwa, jedzenia, ubrań, drobnych przyjemności były żadne w porównaniu z zarobkami,

b) ludzie są tam w większości mocno głupkowaci i mało zorientowani w świecie. Nie interesują się geopolityką, ekonomią. Żyją ot tak, ciesząc się dniem. Cheap and cheerful :) Mało jest ludzi wnikliwych, dociekliwych, głodnych wiedzy ogólnej. Preferowana była przede wszystkim dostępna wygoda. Dla przykładu mnóstwo mocno dorosłych factów facetów (40-50 lat) jadło wszelkie posiłki, w tym śniadania w knajpach - tak, jakby byli dużymi dziećmi i nie potrafili sobie zrobić. Ale może nie musieli, nie wnikałem. 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, LiptonGreen napisał:

Kiedyś w rozmowie ze znajomymi doszliśmy do wniosku, że w Ameryce ludzie są o wiele bardziej otwarci i uśmiechnięci, ze względu na to, że to wielonarodowościowy kraj.

A to też (z moich doświadczeń) różnie bywa. Tzn. tak jest często w pierwszym wrażeniu, na pozór. Jak się trochę bardziej do nich zbliżysz i lepiej Cię poznają (a miałem taką okazję, dwa razy bywając w Stanach po parę mcy za każdym razem) to już bywa naprawdę różnie. Ale potwierdzę, więcej w nich na co dzień optymizmu. Ale hurraoptymizmem i tzw. "wiecznie uśmiechniętym ryjem" bym tego nie nazwał. Trudno jednak budować obraz innego narodu na bazie jednostkowych doświadczeń. Ja miałem z nimi praktycznie same dobre doświadczenia i ogromną życzliwość + zainteresowanie moją osobą i tym, skąd jestem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolisz Kolego, 

 

59 minut temu, LiptonGreen napisał:

Jestem młody

 

- to tłumaczy Twój punkt widzenia

 

59 minut temu, LiptonGreen napisał:

Z mojego doświadczenia narzeka się bardzo dużo

 

- gdzie, kto, jak, o czym?  - jesteś młody, ok :) 

 

59 minut temu, LiptonGreen napisał:

że w Ameryce ludzie są o wiele bardziej otwarci i uśmiechnięci

 

- otwartość i uśmiech o niczym nie świadczy. Tak samo CIę opier*oli jak w innym miejscu na świecie. Może tylko z uśmiechem.

 

59 minut temu, LiptonGreen napisał:

ale są miejsca na świecie, gdzie też przez ostatnie kilkaset lat nie było lekko, a nikt nie zakłada z tego powodu codziennie cierniowej korony

 

- owszem, kurorty, zamknięte dzielnice dla zamożnych...

 

Wyjechałem z PL na początku lat osiemdziesiątych, w czasach gdy stało się za chlebem i masłem.

Gdy w kościele dawali pomarańcze dzieciom. Za darmo. Po jednej.

 

Mieszkałem / mieszkam na różnych kontynentach, w różnych środowiskach kulturowych.

 

Nam Polakom wmówiono, że w Ameryce jest to, tamto, sramto.

Pranie mózgu skutkowało zaniżonym poczuciem wartości.

 

Gdy w latach osiemdziesiątych wyjechałeś do szkoły w USA, z automatu szedłeś o dwie klasy w górę

- tak wysoki mieliśmy wtedy poziom nauczania w PL (matematyka) - za darmo.

 

Chcieliście Amerykę - to brawo, teraz mamy taki poziom nauczania jak u nich.

Całe szczęście w PL masz dostęp do lekarza - tam bez ubezpieczenia jesteś nikim. 

 

ps.  nie masz pojęcia - co jest zrozumiałe, że ludzie narzekają, zrzędzą, utyskują. Bo są ludźmi! 

       

Skoro Cię to drażni - zmień filtr postrzegania. Dokądkolwiek się udasz trawa jest bardziej zielona.

Na początku. Potem wszędzie jest to samo. :) 

 

 

35 minut temu, I1ariusz napisał:

brak wiary w siebie

 

Zastanów się dla czego? Przez lata wmawiana propaganda, że jesteś gorszy, brzydszy, masz mniej pieniędzy, nędzne zęby, ubiór...

Lata pracy robią swoje...

 

 

35 minut temu, I1ariusz napisał:

nienawiść do siebie samych

 

Inne nacje mają tak samo. Tyle że z Naszej perspektywy tego nie widzimy. Normalne.

 

 

 

36 minut temu, I1ariusz napisał:

Poczucie niższości

 

 

To nie jest przypisane Nam, polakom. Inne kultury / narodowości mają to samo.

Tyle, że niekoniecznie epatują tym a pracują nad tym

Edytowane przez GriTo
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy może i czasem sporo narzekają, ale mają pełny pakiet emocji.

 

Typowy Amerykanin ma od młodości mówione, że narzekanie to słabość której należy się wstydzić. I mamy potem ludzi, którzy powtarzają hasła w stylu "jeśli nie masz nic dobrego do powiedzenia, to nie mów niczego".

 

To ja już wolę narzekaczy. Są bardziej ludzcy. Człowiek odczuwa satysfakcję i frustrację, a nie tylko satysfakcję. Tłumienie w sobie naturalnych emocji ssie.

Edytowane przez Januszek852
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Januszek852 napisał:

narzekanie to słabość której należy się wstydzić

 

Dlaczego wstydzić? Mamy wiele ułomności, słabości, niedociągnięć. To wynika z natury ludzkiej.

 

Gorzej, jeśli będziesz słyszał gadki typu "co z ciebie za mężczyzna, który nie potrafi ....?"

 

To już jest naprowadzanie i świadome czasami upokarzanie, wyśmiewanie,

na przykład matka synka wystawia na pośmiewisko w kręgu kolegów. 

Słabe to ale tak to bywa.

 

Wstyd może wynikać z innych mechanizmów.  Jesteśmy w stanie wypracować wiele technik,

dawać sobie radę w niesprzyjających okolicznościach.

Wystarczy dobry trener, zaangażowanie dwóch stron oraz praca.

 

 

5 minut temu, Libertyn napisał:

 

 

Tak, trzeba powiedzieć tym, co to nakręcili: "pierdolicie Hipolicie". 

Wzięli do przykładu złotówę i pipcię z grzywką w ręku i kawcią ....

Pan wykładowca celowo taki zabiedzony trochę, nędznie mu życie mija..

Edytowane przez GriTo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzekamy na narzekających a narzekający na nas narzekają i jednoczenie zarzekamy, że nie narzekamy na narzekaczy a oni zarzekają, że nie narzekają na nas narzekaczy, zarzekają i narzekają wszyscy na narzekanie i na głupie zarzekanie.

 

Konstruktywne narzekanie nie jest złe o ile doprowadza potem do poprawy :D

Edytowane przez Martius777
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, GriTo napisał:

Gdy w latach osiemdziesiątych wyjechałeś do szkoły w USA, z automatu szedłeś o dwie klasy w górę

- tak wysoki mieliśmy wtedy poziom nauczania w PL (matematyka) - za darmo.

 

Chcieliście Amerykę - to brawo, teraz mamy taki poziom nauczania jak u nich.

Całe szczęście w PL masz dostęp do lekarza - tam bez ubezpieczenia jesteś nikim. 

 

Daj Pan, spokój, tendencja się utrzymała i dłużej, jak widziałem.

Otóż mam tam młodsze ode mnie rodzeństwo przyrodnie (formalnie, z ojcem ani z nimi kontaktu nie utrzymuję, polajkuję czasem coś od młodszych na fejsie). Widziałem ich zeszyty i książki, mieli ówcześnie 7-11 lat. Kolorowanki, szlaczki, alfabet. U nas na tym etapie były równania z niewiadomą ("x"). oś współrzędnych, podstawowa geometria. 

Dodawanie metodą pisemną mają tam pod koniec szkoły podstawowej.

Miałem też swego czasu pracę w liceum (przed rozpoczęciem roku szkolnego). Był i składzik książek, przekartkowałem podręcznik do historii. Zjednoczenie Niemiec i Włoch w II połowie XIX w. -  pół strony :) A sam pamiętam, że u nas to były całe kobylaste tematy. Nie mówiąc o historii Polski, gdy w programie (jestem maturalnym rocznikiem 2000, na prawo też miałem egzamin wstępny z historii) były normalnie osobowe składy partii typu Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy oraz daty poszczególnych manifestów. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@GriTo @Casus Secundus może i tam poziom nauczania w szkołach jest niski, ale za to wśród uczelni wyższych mają masakryczny już poziom. U nich jest praktyczne podejście do wiedzy - ładuje się u nas potęgę wiedzy na maxa, a potem i tak w kraju większość żyje na średniawym poziomie. I co z tego, że masz papier z kulturoznawstwa jak na rynku pracy nie umiesz nic kompletnie zrobić i przedsiębiorczość jest podkopana przez system podatkowy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, I1ariusz napisał:

@GriTo @Casus Secundus może i tam poziom nauczania w szkołach jest niski, ale za to wśród uczelni wyższych mają masakryczny już poziom.

 

Zawsze mnie zastanawiało, jak jest to możliwe, żeby po tak prymitywnych stopniach nauczania jak jest w ichniej szkole podstawowej i liceum, mieli szereg specjalistów. Pal sześć historyków, choć i takich znam i czytuję - ale skąd biorą techników, chemików, menedżerów, ekonomistów? Kiedy i na jakim etapie odbywa się to przyspieszenie edukacyjne? Jak to jest możliwe, że w liceum program jest jeszcze dla głąbów, ale uczelnie wyższe kształcą specjalistów? Może dopiero na etapie uniwersyteckim naprawdę się uczą porządnie i rzeczy o większym stopniu skomplikowania?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce wychowuje się i socjalizuje ludzi na posłusznych niewolników więc trzeba ich wpierw straumatyzować, wmówić poczucie winy, wstydu, braku.

Przetrącić moralny kręgosłup by społeczeństwo nie chciało obalać władzy, systemu i zgadzać się na wszystkie rozwiązania wprowadzane przez rządzących.

Dlatego Polak narzeka na wszystko i nie cieszy się życiem, uzależnia szczęście od ludzi, rzeczy, przedmiotów, zwierząt bo wszyscy maja z tego interes.

Pokłosiem tego wszystkiego jest również nasza historia i mnóstwo zła wyrządzonego narodowi Polskiemu poprzez zabory, powstania, wojny, okupacje, najazdy.   

Gdzie zawsze musieliśmy żyć w biedzie, odradzającym się państwie i zaczynania jak zwykle wszystkiego od nowa.

A to nie napawało optymizmem i radością a wręcz pogłębiało stany nastrojów, zaburzeń, chorób u Polaków.

 

Natomiast w USA ludzi od małego wychowuje się i socjalizuje na człowieka sukcesu, z wysoka samooceną, poczuciem własnej wartości, przy każdej okazji zachwalając

Amerykę i wszystko co z nią związane.

I jak myślisz autorze czy w państwie gdzie od najmłodszych lat nikt Ci nie podcina skrzydeł a wręcz zachęca i motywuje do działania, ogarniania swojego życia jest czas

na narzekanie? 

 

I tu jest właśnie porównanie tych dwóch światów.

 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Casus Secundus napisał:

 

Zawsze mnie zastanawiało, jak jest to możliwe, żeby po tak prymitywnych stopniach nauczania jak jest w ichniej szkole podstawowej i liceum, mieli szereg specjalistów. Pal sześć historyków, choć i takich znam i czytuję - ale skąd biorą techników, chemików, menedżerów, ekonomistów? Kiedy i na jakim etapie odbywa się to przyspieszenie edukacyjne? Jak to jest możliwe, że w liceum program jest jeszcze dla głąbów, ale uczelnie wyższe kształcą specjalistów? Może dopiero na etapie uniwersyteckim naprawdę się uczą porządnie i rzeczy o większym stopniu skomplikowania?

Pewną odpowiedzią jest, że masa studentów jest spoza US. Niemniej kultura wschodniego wybrzeża wykształciła potężne uczelnie - MIT, Harvard. Analogicznie teraz jest na zachodnim ze Stanfordem. W wielkich miastach też są prestiżowe uczelnie. Trzeba też spojrzeć na ich wydawnictwa naukowe - są często napisane dużo bardziej przystępnie i z większą miłością do przedmiotu niż u nas.

 

Moim zdaniem tam uczy się dużo bardziej ważnych rzeczy - wartości pracy, przedsiębiorczości, systemu myślenia samodzielnego, zdobywania wiedzy praktycznej, prawdziwej miłości i zabawy z przedmiotem. Nie twierdzę, że we wszystko jest dobre - postępuje u nich wielka specjalizacja i elity intelektualne są naprawdę bardzo oddalone od zwykłych ludzi. U nas jest nastawienie na suchą wiedzę, często bez zdolności twórczego myślenia i zdobywania jej samodzielnie, gdy trzeba. Polaków nie uczy się myślenia, ale zapamiętywania. Stąd to później aroganckie u nas przekonanie, że skoro pamiętam datę wybuchu powstania i położenia jakiegoś kraju to faktycznie jestem inteligentny.

Edytowane przez I1ariusz
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy o jakiej perspektywie mówisz pisząc: Polacy tylko narzekają. Bo jeśli brać pod uwagę malkontenctwo jako nasz "sport narodowy" bez względu na okoliczności życia, jako zaczepny temat przy grillu, to rzeczywiście lubimy sobie pokurwić na zły los.

 

Z drugiej zaś strony zestawiasz nas z Ameryką, pierwsza gospodarką świata, o całkiem innym standardzie życia dla przeciętnego zjadacza chleba, więc myślę że możemy mieć mocno uzasadnione powody by narzekać. W Ameryce nie byłem, ale powiem na swoim przykładzie jak jako 26 latek pojechałem ze znajomym po pierwszy samochód do Niemiec (2013r). Miałem budżet jakieś 16 tysięcy i wymarzony model MB. Leciwy już wtedy, bo 15 letni. Szlajając się po komisach większego niemieckiego miasta, zauważyłem że sporo młodziaków jeździ tym modelem auta, dla Niemca to koszt +/-4000 euro, czyli jak mi wtedy powiedziano jakieś 2 lub 2,5 średniej niemieckiej pensji. Dla mnie wtedy to było jakieś 7 pensji. Z ciekawości weszliśmy do salonu samochodowego by zobaczyć ceny nowych aut. Nowy Golf V kosztował 17 tys euro. U nas za 17 tys zł (nie przeliczam, bo oni zarabiają w euro i wydają w euro my w złotówkach i wydajemy w złotówkach) mogłeś sobie pozwolić na podobny segment mniej więcej 12-13 latka dojechanego w Dojczlandzie.

 

Tak wiem, można "wziąć kredyt lub zmienić pracę" ale w przykładzie powyższym chodzi uśrednienie porównywanych kwestii. 

 

To tylko przykład jednego z sektorów naszego życia jeśli chodzi o materialne potrzeby i porównanie do innych krajów. Można sobie ponarzekać. A jak jeszcze dołożysz do tego socjalistów u władzy, którzy z twoich podatków przekupują elektorat błyskotkami, wzmacniając np. inflację, podatkozę, to już idzie się wkurwić a nie tylko ponarzekać.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem przeceniacie świadomy wpływ elit czy też ludzi jako takich.

Adaptujemy się do środowiska w jakim nam przyszło żyć, te zmiany, o których piszecie następują bardzo powoli i z reguły są związane z wymieraniem „starych” mentalnie pokoleń.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, jeżeli w Polsce jest narzekanie, to według mnie dlatego, że.... jest po prostu na co narzekać.

Osobiście staram się nadmiernie nie manifestować niezadowolenia i nie narzekam. Mam takie wrażenie, że to pogarsza sytuację, ściąga się złe myśli jedne do drugich. To tak samo, jak w moich kłótniach z małżonką - im dłużej ona trwa, tym gorsze są emocje, tym niższe i bardziej podłe argumenty się zaczynają. Trzeba przerywać, siłą ograniczać.

Niemniej jednak w Polsce jest po prostu dużo okoliczności dających podstawę do narzekania. Na pierwszy plan wysuwają się sprawy ekonomiczno-bytowe, niemożność zaspokojenia istotnych potrzeb.

Sam akurat należę do tych szczęśliwców, którzy z tego powodu narzekać nie mogą, za co jestem ogromnie wdzięczny.

Istotną sprawą jest według mnie pogoda (jak w kawałku Kazika "Cztery pokoje"). Mnie osobiście dobija, kilku mężczyzn znajomych -też. Za mało słońca, za dużo czasu spędzamy w otoczeniu kolorów sraczkowatych. Poza tym dla naszej męskiej gospodarki hormonalnej przebywanie na słońcu ma istotne znaczenie. 

Jeśli zestawimy te nasze polskie okoliczności z okolicznościami takiej na przykład Francji, gdzie ma się inny klimat, inny dobrobyt, inne otoczenie (Paryż jest brudny, ale całokształt fajny) gdzie nie ma się tych zaszłości....

Dla przykładu, na tzw. Zachodzie są rodziny, które dobrobyt budowały pokoleniami.

U nas co jakiś czas zawierucha, która wywracała wszystko do góry nogami. Niszczyła substancję, osobiste majątki. 

Jak wyglądałaby Warszawa, gdyby tylko nie II wojna powstanie warszawskie?

A pomyślcie za to, jakby wyglądała gdyby nie potop, wojna północna i zabory....

Mój pradziadek był sędzią w II RP, jego żona pracowała w bankowości (żeby było śmieszniej, ona zarabiała lepiej od niego). W II wojnie stracili mieszkanie, pradziadek ze względów oczywistych i ustrojowych jako sędzia w warunkach powojennych do zawodu wrócić nie mógł. Ich syn, a mój dziadek, musiał zaczynać z zerowym kapitałem "dostając" od państwa po ukończonej Politechnice skierowanie do pracy i mieszkanie (do mieszkania rzecz jasna, kwaterunkowe, w kilka małżeństw nawet z początku w jednym lokalu).

W Polsce kwestia naszego materialnego zapóźnienia względem tzw. Zachodu budzi gorycz i powód do narzekań i jest to według mnie całkiem uzasadnione. Oczywiście, jeśli chodzi o powód, bo inną kwestią jest to - czy mając nawet powód, warto jest (dla samego siebie) jojczyć.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia, trochę się offtop zrobił z USA, ale też stracę swoje trzy grosze.Zastanawia mnie, czemu ludzie pozwalają sobie wmówić, że szkolnictwo wyższe w USA stoi na bardzo wysokim poziomie. To prawda,że ten wielki kraj ma sporo uczelni, które są w czołówce światowych uczelni, ale w USA jest też mnóstwo uczelni, przy których nasze polskie reprezentują wysoki poziom.

 

Brat @GriTo ma rację pisząc o biednych ludziach w USA i problemach z opieką medyczną. Mam wrażenie,że wiele osób ulega złudzeniu, że w USA żyje się dobrze, kiedy jest to kraj ogromnego rozwarstwienia społecznego, choć USA bardzo dbają o swój wizerunek kreując go np w filmach, którymi nas karmią. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Iceman84PL napisał:

W Polsce wychowuje się i socjalizuje ludzi na posłusznych niewolników więc trzeba ich wpierw straumatyzować, wmówić poczucie winy, wstydu, braku.

Przetrącić moralny kręgosłup by społeczeństwo nie chciało obalać władzy, systemu i zgadzać się na wszystkie rozwiązania wprowadzane przez rządzących.

Dlatego Polak narzeka na wszystko i nie cieszy się życiem, uzależnia szczęście od ludzi, rzeczy, przedmiotów, zwierząt bo wszyscy maja z tego interes.

Pokłosiem tego wszystkiego jest również nasza historia i mnóstwo zła wyrządzonego narodowi Polskiemu poprzez zabory, powstania, wojny, okupacje, najazdy.   

Gdzie zawsze musieliśmy żyć w biedzie, odradzającym się państwie i zaczynania jak zwykle wszystkiego od nowa.

A to nie napawało optymizmem i radością a wręcz pogłębiało stany nastrojów, zaburzeń, chorób u Polaków.

 

Natomiast w USA ludzi od małego wychowuje się i socjalizuje na człowieka sukcesu, z wysoka samooceną, poczuciem własnej wartości, przy każdej okazji zachwalając

Amerykę i wszystko co z nią związane.

I jak myślisz autorze czy w państwie gdzie od najmłodszych lat nikt Ci nie podcina skrzydeł a wręcz zachęca i motywuje do działania, ogarniania swojego życia jest czas

na narzekanie? 

 

I tu jest właśnie porównanie tych dwóch światów.

 

W Stanach jest łatwiejsze życie. Pracowałem tam mieszkając w Illinois dla mojej firmy  zdalnie przez ostatnie dwa miesiące i widziałem jak to wygląda. Wszędzie napisy "przyjmiemy do pracy", "zatrudnimy". Znajomi po robocie opowiadają jak to kolejni koledzy z pracy odchodzą do nowych robót. 
Jak ktoś jest zdrowy to w zasadzie nie ma większych problemów z godnym życiem.
Co ciekawe tamtejsi Polacy narzekają tak samo jak w Polsce - a to że czarni to czy tamto a to że "komunis" bo Biden i ten drugi dziadek Bernie Sanders, a to że "trzeba do Teksasu" lub na Florydę, wszędzie byle z daleka od lewaków i tęczowych".

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, GriTo napisał:

- gdzie, kto, jak, o czym?  - jesteś młody, ok :) 

Kończę właśnie kurs na prawko i mam jazdy z różnymi instruktorami (ogólnie spoko ludzie jbc, nie smutni czy coś). Co chwila jak jedziemy po mieście to słyszę, że o martwy przepis z warunkowym zatrzymaniem przed strzałką w prawo, albo że chłopak siedzi w jeansach i nie gra na wf w szkole, że o powinien grać z resztą, ale pewnie wuefista mu nie pozwala, że ludzie to leniwi są, że wszędzie dupe autem wożą.

 

Nie chce mi się mnożyć tych przykładów, ale to jest wszędzie i z każdym (ze mną włącznie). Na imprezach czy luźnych spotkaniach może jest tego mniej, ale w codziennej rozmowie dużo. 

 

Jak coś to ja nie narzekam na narzekanie, w sumie to można powiedzieć, że lubię ten sport, po części wykorzystuje to wszystko w twórczości, więc jest mi to na rękę. Pytałem z ciekawości o opinię, nie żeby krytykować. Pozdro 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcale nie jest tak, że tylko Polacy narzekają. Mieszkam w UK i brytole również w narzekaniu nie są gorsi niż my. Myślę że może to wynikać ze specyfiki języka gdyż angielski jest dosyć ubogi w przekleństwa (fuck this, fuck that, fucking fucking fucking...). W sumie teraz to się  teraz zastanawiam czy my jako naród nie wykształciliśmy czasem tak specyficznego zasobu słownictwa żeby nam się lepiej narzekało 😂😂😂

 

Generalnie jak jest na co narzekać to każdy będzie narzekać! Pomijając uprzejmości kulturowe typu How are you? - All right! Wchodząc z kimś w głębsza relację wszyscy kurwa narzekają tak samo. Różnica jest że Polak w Polsce jest w dupie i nie ma możliwości by z niej wyjść lub mu się nie chce. Kiedy ludzie zarabiają więcej to zdecydowanie mniej narzekają i taka jest prawda.

 

W zeszle lato kiedy popuścili lockdowny w UK ludzie po prostu byli prze szczęśliwi! Każdy się tylko do każdego uśmiechał, wszyscy zagadywali bez powodu i same pozytywy były i szczęście kwitło.

 

Teraz dojebali nas podwyżkami cen energii, żarcia i paliw i muszę przyznać że widać, że ludzie są wkurwieni i sfrustrowani.

 

Godzinę temu, Lupus napisał:

grosze.Zastanawia mnie, czemu ludzie pozwalają sobie wmówić, że szkolnictwo wyższe w USA stoi na bardzo wysokim poziomie. To prawda,że ten wielki kraj ma sporo uczelni, które są w czołówce światowych uczelni, ale w USA jest też mnóstwo uczelni, przy których nasze polskie reprezentują wysoki poziom.

Marketing. USA umie w marketing. Polska nie umie. Wiele biznesów upadło chociaż miały świetne produktu, ale nie potrafili się sprzedać na arenie międzynarodowej.

 

2 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Zawsze mnie zastanawiało, jak jest to możliwe, żeby po tak prymitywnych stopniach nauczania jak jest w ichniej szkole podstawowej i liceum, mieli szereg specjalistów. Pal sześć historyków, choć i takich znam i czytuję - ale skąd biorą techników, chemików, menedżerów, ekonomistów? Kiedy i na jakim etapie odbywa się to przyspieszenie edukacyjne? Jak to jest możliwe, że w liceum program jest jeszcze dla głąbów, ale uczelnie wyższe kształcą specjalistów? Może dopiero na etapie uniwersyteckim naprawdę się uczą porządnie i rzeczy o większym stopniu skomplikowania?

O ile dobrze rozumiem system edukacji w UK to po High School (szkoła średnia), wybierasz czy idziesz do mniej wymagającego College i zdobywasz uznane w branży kwalifikacje zawodowe, albo idziesz na University(drogo i kredyt studencki) i zdobywasz tytuł akademicki. 

 

Jak musisz płacić za swoją edukację czy uprawnienia to już się przykładasz do nauki. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.