Skocz do zawartości

Czy powinienem zmienić pracę/zrezygnować z pracy przez znajomą właśnie z tejże pracy?


Rekomendowane odpowiedzi

Znalazłem się w takiej może trochę nietypowej sytuacji. Dwa lata temu znalazłem pracę po około półrocznym bezrobociu (jakieś krótkotrwałe zatrudnienia po drodze). Z aktualnej pracy jestem w miarę zadowolony puki co. Kasa może nie rewelacyjna, ale pozwalająca godnie przeżyć i całkiem spory odsetek przychodu do "skarpety" odłożyć na trudniejsze czasy. Szefostwo spoko, starające się kumplować z pracownikami, generalnie ludzie raczej bezkonfliktowi, atmosfera spoko i raczej, chyba że się wydarzy coś naprawdę nieoczekiwanego, tej roboty nie stracę. Generalnie jest nie rewelacyjnie, ale w miarę spoko i na 100% mogłoby być gorzej, mówiąc tak z grubsza... A i mieszkam w sporym, wojewódzkim mieście, co może mieć znaczenie w dalszych rozważaniach.

 Problem zaczął się trochę później. Jakieś parę miesięcy po tym, jak się tam zatrudniłem, pojawiła się pewna dziewczyna. Fajna subtelna dziewczyna o dziewczęcym, nawet nieco dziecięcym wyglądzie. Trochę czasu potem pojawił się ktoś, kto jest w pewnej relacji rodzinnej z tą dziewczyną, tj. jest konkubentem jej matki. Jest to człowiek dziki i rozbrykany, powiedziałbym, że dorosłym z ADHD. Problem zaczął się poniekąd od niego, ponieważ kilka razy sypał wulgarnymi żartami, swatającymi nas ze sobą. Teksty typu: "popatrz jak się wypina", czy "za ile ci ją sprzedać". Dziewczyna albo te teksty ignorowała, albo raz się zawstydziła i powiedziała: "idę stąd".

 Ale ostatnio zauważyłem, że szuka kontaktu wzrokowego ze mną. Ja z natury jestem nieśmiały i takiego czegoś staram się unikać. Raz ewidentnie puszczała mi uśmieszki, co mogło mieć związek z pewnymi plotkami na mój temat. Otóż raz kupiłem sobie paczkę raków, przyrządziłem, zjadłem. Trochę się wstydzę o tym mówić, ale inaczej nie dam rady zobrazować tej sytuacji, po tej "kolacji" miałem całonocną erekcję. Potem o tym opowiedziałem jednemu koledze z tej pracy. A następnie się okazało, że rozniosło się pocztą pantoflową.

Jeszcze jakiś czas później, na próbę postanowiłem zatrzymać na niej wzrok na dłużej, kiedy będzie się na mnie zerkać. Efekt tego był taki, że patrzyła się potem przez ok 70% czasu właśnie na mnie. Generalnie odzywa się do mnie rzadko, ale zawsze z uśmiechem i z takim przymilnym tonem.

 Przepraszam za ten przydługi i może momentami trochę niesmaczny wstęp, ale raczej nie umiałbym inaczej zobrazować tej sytuacji...

 Problem w tym, że ja czuję, że i tak nic z tego nie będzie, bo po prostu nie mam z nią o czym rozmawiać i mieszkam z rodzicami, więc spotkania na chacie raczej też odpadają. Generalnie staram się być stoikiem, jeszcze raz przeczytać całą Biblię, parę dzieł Platona, które posiadam. Poszerzać swoją wiedzę w naukach ścisłych. Do tego potrzeba pewnego wyciszenia emocjonalnego, a moje spotkania z nią w pracy to wyciszenie zaburzają, bo dziewczyna jest miła i ogólnie wzbudza pożądanie. Do tego jest z 15 lat młodsza ode mnie. Ja mam lat 37 ona (na oko, bo nie pytałem) około 22 i (co może mieć znaczenie) pochodzi z mniejszego miasta/miasteczka.

 Problem polega na tym, że jedyne racjonalne rozwiązanie tej sytuacji, to zmiana roboty. Ta taka zmiana to na 80% zmiana na gorsze, albo wiąże się z ponownym okresem bezrobocia. Generalnie problem polega na tym, że przez jej obecność w tej pracy, czuję się rozchwiany emocjonalnie i rozkojarzony i zastanawia mnie, czy warto w holistycznym, finalnym rozrachunku ponieś to ryzyko...

 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem dwa razy przeczytać - chcesz się ewakuować z pracy która jest okej, bo loszka daje jakieś sygnały, ale nic nie jest pewne tak naprawdę?

30 minut temu, Edelgeist napisał:

jedyne racjonalne rozwiązanie tej sytuacji, to zmiana roboty

What? Racjonalne rozwiązanie to ją olać, nie zwracać uwagi itp. jeśli nie chcesz z nią nic działać. Swoją drogą w pracy teoretycznie nie powinno się wojować, ale są różne szkoły - ja osobiście bym odpuścił temat. 

 

Ps. muszę z tymi rakami spróbować kiedyś 🤪

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Spokojnie napisał:

Racjonalne rozwiązanie to ją olać, nie zwracać uwagi itp. jeśli nie chcesz z nią nic działać.

 

 To właśnie robię cały czas...

 

9 minut temu, Spokojnie napisał:

Racjonalne rozwiązanie to ją olać, nie zwracać uwagi itp. jeśli nie chcesz z nią nic działać. Swoją drogą w pracy teoretycznie nie powinno się wojować

 

 Ja uważam inaczej, bo widzę to jako pewne sito. Jak znasz kogoś z pracy, to zazwyczaj ten ktoś wie, w pewnym przybliżeniu, co robisz, ile zarabiasz. Jest mniejsze prawdopodobieństwo "zonku", że przecież miałeś być dyrektorem i zarabiać tyle a tyle....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie się mieszka i pracuje tam się chujem nie wojuje, prosta i konkretna zasada, która przyniesie spokój, który jak dobrze zrozumiałem chcesz zachować.

Olej dziewczynę po prostu, wtedy stwierdzi, że nie jesteś nią zainteresowany. Ty natomiast chcesz od razu wywracać swoje życie zawodowe z racji tego, że jakaś lala się do ciebie uśmiecha.

Jak nie chcesz z nią kręcić to tego nie robisz i temat rozwiąże się sam., bo zauważy braki zainteresowania.

Jak chcesz atrakcji i przygód to możesz rozpocząć jakiś romans z wszelkimi konsekwencjami takiego działania. Decyzja należy jak zwykle do ciebie.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to wygląda jak typowe biuro, gdzie nudę trzeba jakimiś lajtowymi intrygami zapełnić.
@Edelgeist robi tu za chłopaka z dobrego domu, ludzie z biura chcą go rzucić na pożarcie młodej panci, a on się jeszcze wkopał opowieścią o erekcyjnych rakach. Pewnie dla wielu to może być na swój sposób "urocze". (A z tymi wstawkami o Biblii i Platonie to już w ogóle :D
 

2 godziny temu, Edelgeist napisał:

moje spotkania z nią w pracy to wyciszenie zaburzają, bo dziewczyna jest miła i ogólnie wzbudza pożądanie.

Czyli problem polega bardziej na tłumieniu własnych potrzeb. Przestrzeń to wyczuwa, więc podrzuca Ci takie urocze "przeszkadzajki". 
@Edelgeist może popracuj nad samooceną, poczuciem wstydu i pewnością siebie, to będzie to bardziej obracał wszystko w żart. Ja rozumiem, że "w firmowym atramencie pióra się nie macza", ale opisana przez Ciebie sytuacja to raczej nie z tych, gdzie mordercze korpobiurwy pastwią się nad biednym samcem.

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Spokojnie napisał:

No ale jak taki związek nie wyjdzie, to będziesz w podobnej sytuacji jak @Mariusz 1984 - zajrzyj na jego temat.

 

20 godzin temu, Husquarna napisał:

Gdzie się mieszka i pracuje tam się chujem nie wojuje, prosta i konkretna zasada, która przyniesie spokój, który jak dobrze zrozumiałem chcesz zachować.

 

 Z moich obserwacji wynika coś raczej innego. Takie relacje są, albo może i zdają się, całkiem trwałe szczęśliwe. Wiem, że pozory czasem mylą, ale no właśnie... CZASEM

 

19 godzin temu, t0rek napisał:

Dla mnie to wygląda jak typowe biuro, gdzie nudę trzeba jakimiś lajtowymi intrygami zapełnić.

 

 Nie, to nie biuro. To produkcja.

 

19 godzin temu, t0rek napisał:

 robi tu za chłopaka z dobrego domu, ludzie z biura chcą go rzucić na pożarcie młodej panci, a on się jeszcze wkopał opowieścią o erekcyjnych rakach.

 

Nie, to nie ludzie, tylko ten jej niby ojczym. I nie chce "rzucić na pożarcie", tylko z trzy, czy cztery razy rzucał aluzjami z jej rolą główną, na tle chyba z tysiąca innych bez jej udziału.

 

 

19 godzin temu, t0rek napisał:

 (A z tymi wstawkami o Biblii i Platonie to już w ogóle :D

 

 Akurat o tym im nie gadałem. Ale wzbudziłem ogólną wesołość, kiedy niektórym z nich powiedziałem, że jestem na no fapie, powołując się na fragmenty Biblii, konkretnie Księgi Kapłańskiej, mówiące, że mężczyzna jest po wytrysku nasienia nieczysty do zachodu słońca, oraz na pewną książkę, poświęconą tematyce okultystycznej, w której zostało napisane, że podczas ejakulacji, człowiek zasila własną energią życiową, nieprzychylne mu byty astralne... Są naprawdę bardzo rozbawieni, kiedy sobie o tym któryś przypomni i wspomni...

 

19 godzin temu, t0rek napisał:

Czyli problem polega bardziej na tłumieniu własnych potrzeb. 

 

 Ja wychodzę z racjonalnego założenia, że to tylko mainstream wmawia ludziom, że są to "potrzeby", tak aby ulegali emocjom i modom, dając tym samym okazję do zarabiania kasy, różnym pasożytom. Zamiast racjonalnie sterować swoim życiem, tak, aby przynosiło ono jak najwięcej korzyści w dłuższej perspektywie...

 

19 godzin temu, t0rek napisał:

może popracuj nad samooceną, poczuciem wstydu i pewnością siebie, to będzie to bardziej obracał wszystko w żart. Ja rozumiem, że "w firmowym atramencie pióra się nie macza", ale opisana przez Ciebie sytuacja to raczej nie z tych, gdzie mordercze korpobiurwy pastwią się nad biednym samcem.

 

 mi się wydaje, że z moją samooceną jest wszystko OK. Jestem (tak mi się wydaje) świadom moich wad i zalet. Tego, co jest możliwe do poprawy, co nie i w jakiej perspektywie czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Edelgeist napisał:

Wiem, że pozory czasem mylą, ale no właśnie... CZASEM

Ciekawe, że tobie się wydaje że tak jest i bierzesz to za pewnik, a kilkadziesiąt osób na podstawie własnych przykładów oraz im znanych twardzi inaczej. Powodzenia i nie zapomnij wrócić za jakiś czas i podzielić się swoim doświadczeniem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Spokojnie napisał:

Ciekawe, że tobie się wydaje że tak jest i bierzesz to za pewnik, a kilkadziesiąt osób na podstawie własnych przykładów oraz im znanych twardzi inaczej. Powodzenia i nie zapomnij wrócić za jakiś czas i podzielić się swoim doświadczeniem. 

 

 Nom stety niestety bardziej ufam temu, co widzę w realu na własne oczy, niż temu, co przeczytam na forum. Spośród tych "kilkudziesięciu" osób, 25% może ściemniać, 25% może błędnie zinterpretować swoją sytuację, 25% może jutro dojść do zupełnie innych wniosków, 25% ma rację, ale odnośnie do swojej pracy, która ma zupełnie inną specyfikę, niż moja. A 40-60% ogółu wszystkich wpisów będzie podzielać moje zdanie.

 

 Poza tym, najbardziej "wbija mnie w fotel", kiedy ci, którzy autorytarnym tonem wykrzykują "złotą zasadę"; "Gdzie jesz, tam nie srasz. Gdzie pracujesz, tam nie kopulujesz", parę godzin później podają inną "złotą" zasadę: "Jedź szukać dziewczyny do Wietnamu, Tajlandii, na Filipiny". Nie wiem, czy tylko ja widzę ten absurd...

 

Ponadto "gdzie jesz tam, nie srasz", można do wszystkiego podpiąć. W sklepie nie, bo gdzie kupujesz, tam nie kopulujesz. W szkole nie, bo gdzie się uczysz, tam nie kopulujesz. Na wakacjach też nie, bo pojechałeś wypocząć.

 Jakby się zastanowić, to tego typu rady wydają się celowym pchaniem ludzi w łapy pasożytów, sprzedających ludziom złudną nadzieję zaspokojenia ich pragnień. Jakieś portale internetowe z fejkowymi profilami kobiet, jakieś puaskie cwaniaki zarabiające na ciepłych kluchach.

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, nie poruszaj tematów duchowych z ludźmi z którymi pracujesz. Oni nigdy tego nigdy nie zrozumieją, a wezmą cię za dziwaka. Od tego są przyjaciele po pracy.

 

Po drugie, miej wyjebane i wbijaj swojego dużego kutasa w plotki. Ewentualnie podkręcaj je świadomie tak, żeby wychodziły jeszcze na twoją korzyść (z tymi rakami wyszło nawet mimowolnie, od razu dupeczki zaciekawione).

 

Po trzecie nie myśl o zmianie środowiska ze względu na jakąś laskę, która się ledwo do ciebie uśmiecha. Praktykujessz stoicyzm, ale musisz wiedzieć że ZAWSZE I WSZĘDZIE będą okoliczności, które będą cię rozpraszać. Trzeba nauczyć się z nimi obchodzić. No chyba że chcesz zostać himalajskim mnichem, ale pewnie i tam się okaże że coś nie pasuje i będziesz się na tej przeszkodzie skupiał.

Alan Watts wspominał, że medytacja to nie odcięcie się od świata i kompletne wyciszenie, lecz zanurzenie się w teraźniejszości.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałbym powiedzieć a nie mówiłem do niedowiarków z forum, którzy twierdzą, że wiek 30+ dla mężczyzn to już starość i żadna kobieta takiego nie zechce😆

Jest to kolejny dowód na to, że jest to nieprawda bo w każdym wieku można być dla kobiet atrakcyjnym. 

Dla ciebie autorze jest to idealna kobieta do rozpłodu, związku tylko problem polega na tym, że tam gdzie jemy tam nie sramy. 

Znam relacje gdzie poza robota taka para z pracy funkcjonuje znakomicie natomiast w pracy są już bardziej oziębli, zdystansowani i dochodzi nie raz do kłótni. 

Także i tak wychodzi na minus. 

Jak szybko zniechęcić kobietę a no rozpowiedz, że masz chorobę, długi, mieszkasz z rodzicami lub po prostu zachowuj się jak totalny kukold. 

To naprawdę działa bo Słabość dla kobiety jest odpychajaca. 

Skoro w pracy jest dobra atmosfera, szefostwo w porządku i w miarę dobre zarobki to przez jedną kobietę nie ma co podejmować pochobnych decyzji. 

Zawsze możesz zgłosić swojemu szefowi, że owa dziewczyna coś kombinuje w stosunku do ciebie i żeby nie był zdziwiony jak zacznie robić przedstawienie. 

Sam miałem kilka sytuacji w pracy gdzie kobiety się we mnie zakochiwały a później obrabiały mi dupe jak dałem do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany. 

Oczywiście poinformowałem szefa, który je utemperował efekt teraz są miłe, posłuszne, uległe. 

Masz prawo się zabezpieczać a raczej powinieneś o to zadbać bo kto wie jakie ploty  ta kobieta rozniesie? 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, DOHC napisał:

I żadnych spoufaleń z kobietami z pracy.

 

To jest złota zasada - też staram się tego trzymać. Romans w pracy to potencjalnie same problemy. Jeśli pójdzie dobrze to super ale jeśli coś nie wypali strach pomyśleć co może potencjalnie być - laska może zacząć plotki wymyślać, robić ci pod górkę itd. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem taki problem w robocie i to całkiem niedawno. Pannę do siebie skutecznie zniechęciłem dając do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, a jeśli nawet, to w sposób odpowiednio zaowualowany, że ja nie z tych co dają sie urobić. To działa na panny jak płachta na byka. Mam spokój, kontakty czysto zawodowe, cześć, cześć i tyle. Nigdy jednak przez myśl mi nie przeszło, aby z tego powodu rezygnować z pracy i szukać nowej. Dla mnie to dziecinny dylemat. Jeśli odpowiada Co to miejsce zatrudnienia to siedź tam puki możesz i chcesz. Szukać pracy to można w wielu innych przypadkach niż koleżanka mająca na Ciebie ochotę.    

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie wchodzenie w jakieś relacje z osobami z firmy to strzał w kolano- lepiej to odpuść i traktuj pracę jako prace a nie jako miejsce do spotkań towarzyskich lub zawiązywania nowych znajomosci, znajomi z firmy to najczęściej te osoby które sie nami wysługują pod pretekstem „znajomości”.


Sam widzisz, że w pracy nie warto się nikomu z niczego zwierzać. Według mnie jak będziesz to ciągnął to prędzej czy później wyjdzie z tego jakiś kwas lub będziesz na językach wszystkich w firmie. 
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Edelgeist napisał:

Akurat o tym im nie gadałem. Ale wzbudziłem ogólną wesołość, kiedy niektórym z nich powiedziałem, że jestem na no fapie, powołując się na fragmenty Biblii, konkretnie Księgi Kapłańskiej, mówiące, że mężczyzna jest po wytrysku nasienia nieczysty do zachodu słońca, oraz na pewną książkę, poświęconą tematyce okultystycznej, w której zostało napisane, że podczas ejakulacji, człowiek zasila własną energią życiową, nieprzychylne mu byty astralne... Są naprawdę bardzo rozbawieni, kiedy sobie o tym któryś przypomni i wspomni...

Wiesz, ja nawet nieco wiem o klimatach, na które powołujesz, bo trochę się tym interesowałem. Uważam jednak, że poruszanie takich tematów z randomowymi współpracownikami na produkcji, to trochę między Don Kichote a Smerfem Ważniakiem. Nie rzuca się pereł przed wieprze, zwłaszcza jak to ma maskować braki w poczuciu pewności siebie i dystansu do własnej osoby.
 

7 godzin temu, Edelgeist napisał:

Nie, to nie biuro. To produkcja.

No to jeszcze lepiej. Szkoda, że nie biuro, bo oczami wyobraźni wyobraziłem sobie jakby Was z tą młodą wysłali na jakąś delegację i wyposażyli Cię w paczkę raków :D
 

7 godzin temu, Edelgeist napisał:

Akurat o tym im nie gadałem. Ale wzbudziłem ogólną wesołość, kiedy niektórym z nich powiedziałem, że jestem na no fapie, powołując się na fragmenty Biblii, konkretnie Księgi Kapłańskiej, mówiące, że mężczyzna jest po wytrysku nasienia nieczysty do zachodu słońca, oraz na pewną książkę, poświęconą tematyce okultystycznej, w której zostało napisane, że podczas ejakulacji, człowiek zasila własną energią życiową, nieprzychylne mu byty astralne... Są naprawdę bardzo rozbawieni, kiedy sobie o tym któryś przypomni i wspomni...

A że tak spytam - czego innego oczekiwałeś? Ja robię w IT i dopiero u któregoś z kolei pracodawcy spotkałem 2 ziomków, których takie tematy nieco interesują. 

 

5 godzin temu, Edelgeist napisał:

 Poza tym, najbardziej "wbija mnie w fotel", kiedy ci, którzy autorytarnym tonem wykrzykują "złotą zasadę"; "Gdzie jesz, tam nie srasz. Gdzie pracujesz, tam nie kopulujesz", parę godzin później podają inną "złotą" zasadę: "Jedź szukać dziewczyny do Wietnamu, Tajlandii, na Filipiny". Nie wiem, czy tylko ja widzę ten absurd...

A gdzie tu akurat absurd? Na forum IMO panuje trochę kult chada-blackpillowca, ale akurat to powyżej to bardzo życiowe rzeczy są. To nie jest autorytarna zasada, tylko po prostu trzeźwe zapewnienie sobie pewnej psychicznej higieny pracy. Sam doświadczyłem np. jak biurowa recepcjonistka w klimatach NPD/borderline budowała intrygi w jednym biurze, że nawet jeden team leader developerów polecał swoim ludziom mówić jej jak najmniej o sobie, bo ona to potem wykorzystuje. 
 

5 godzin temu, Edelgeist napisał:

 Jakby się zastanowić, to tego typu rady wydają się celowym pchaniem ludzi w łapy pasożytów, sprzedających ludziom złudną nadzieję zaspokojenia ich pragnień. Jakieś portale internetowe z fejkowymi profilami kobiet, jakieś puaskie cwaniaki zarabiające na ciepłych kluchach.

Myślałem, że wątek Tajlandii to raczej 180 stopni w drugą stronę niż PUA i wieczne nadzieje.

Edytowane przez t0rek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Huck Finn napisał:

Po trzecie nie myśl o zmianie środowiska ze względu na jakąś laskę, która się ledwo do ciebie uśmiecha. Praktykujessz stoicyzm, ale musisz wiedzieć że ZAWSZE I WSZĘDZIE będą okoliczności, które będą cię rozpraszać. Trzeba nauczyć się z nimi obchodzić.

 

 Tak, ale summa summarum życie, moim skromnym zdaniem, polega między na tym, żeby dążyć do jako takiego komfortu. I wydaje mi się, że taka zmiana pracy mogłaby wyjść na dobre, w ostatecznym rozrachunku, z perspektywy za kilka lat. Z resztą miałem podobną sytuację ze zmianą pracy właśnie. Była to zmiana niekomfortowa na początku, ale teraz, po dłuższym czasie, skłaniam się ku konkluzji, że wyszła mi na zdrowie.

 

4 godziny temu, Huck Finn napisał:

Alan Watts wspominał, że medytacja to nie odcięcie się od świata i kompletne wyciszenie, lecz zanurzenie się w teraźniejszości.

 

To się chyba samadhi nazywa, chociaż mogę się mylić.

 

4 godziny temu, Mariusz 1984 napisał:

Autorze, po co masz zmieniać pracę? Kobieta o której piszesz ma prawdopodobnie dobry fun z tym wszystkim. Odpowiedz lepiej na pytanie, dlaczego jak ja widzisz , to czujesz rozchwianie emocjonalne i niestabilnosc?

 

Fajna jest. Taka przyjazna, bezkonfliktowa i pomocna, kiedy zajdzie potrzeba. A ostatnio, jak siedziała przy stole, położyła na nim głowę i zaczęła się na mnie centralnie wpatrywać, to aż tak ciepło w środku zrobiło. Generalnie nie jest to ani typ meliniary, ani lampucery, ani influencerki z ego pod samymi niebiosami. Ma generelnie warunki do nawiązania bliższej więzi emocjonalnej. Generalnie wydaje mi się, że jestem na głodzie emocjonalnym, bo miałem pewne stresowe sytuacje z przeszłości. Poza tym mam rodzinę, od której nie mogę się odciąć, a która ma tendencję do denerwowania mnie. Generalnie chodzi (głównie ale nie tylko) o nieliczenie się z moim zdaniem i podejmowanie głupich działań, a potem robienie ze mnie kozła ofiarnego, kiedy wyjdzie na moje.

 

3 godziny temu, Iceman84PL napisał:

Na wstępie chciałbym powiedzieć a nie mówiłem do niedowiarków z forum, którzy twierdzą, że wiek 30+ dla mężczyzn to już starość i żadna kobieta takiego nie zechce

 

No nie jest to żaden dowód na nic. Będąc anonimowym, nie mogę udowodnić, że nie farmazonię. Tutaj raczej funkcjonuje zasada pewnego kredytu zaufania.

 

3 godziny temu, Iceman84PL napisał:

bo w każdym wieku można być dla kobiet atrakcyjnym. 

 

Wydaje mi się, że w wieku od co najmniej 60 w górę, chyba już nie bardzo.

 

3 godziny temu, Iceman84PL napisał:

Znam relacje gdzie poza robota taka para z pracy funkcjonuje znakomicie natomiast w pracy są już bardziej oziębli, zdystansowani i dochodzi nie raz do kłótni. 

Także i tak wychodzi na minus. 

 

 Jeśli nie ma gwarancji, że gdyby nie byli parą, to nie byliby oziębli, to gdzie minus? Poza tym to nie średniowiecze i feudalizm i nie muszą całe życie pracować w jednym miejscu.

 

3 godziny temu, Iceman84PL napisał:

Jak szybko zniechęcić kobietę a no rozpowiedz, że masz chorobę, długi, mieszkasz z rodzicami lub po prostu zachowuj się jak totalny kukold. 

To naprawdę działa bo Słabość dla kobiety jest odpychajaca. 

 

 Tu nie chodzi o to, żeby zniechęcić, tylko, żeby nad myślami lepiej panować, bo "tam gdzie jest afekt, tam nie ma dobra", jak powiedział Hermes Trismegistos. Generalnie, takim pajacowaniem mógłbym ogólnie popsuć sobie reputację, a poza tym raczej nie umiałbym się zachowywać jak kukold, bo sam z sobą bym nie wytrzymał. Poza tym kukold to ktoś, kto ma tendencję do przyciągania pasożytów (tak mi się wydaje).

13 minut temu, t0rek napisał:

A gdzie tu akurat absurd? Na forum IMO panuje trochę kult chada-blackpillowca, ale akurat to powyżej to bardzo życiowe rzeczy są. To nie jest autorytarna zasada, tylko po prostu trzeźwe zapewnienie sobie pewnej psychicznej higieny pracy. Sam doświadczyłem np. jak biurowa recepcjonistka w klimatach NPD/borderline budowała intrygi w jednym biurze, że nawet jeden team leader developerów polecał swoim ludziom mówić jej jak najmniej o sobie, bo ona to potem wykorzystuje. 

 

 Użyłem słowa absurd odnośnie tego "Wietnamu". W sensie, ucz się języka (strzelam) 10 lat, pojedź na drugi koniec światu, znajdź pracę, dom etc... Uważam, że praca nie jest złym miejscem do poznawania, bo delikwent, który szuka, w wielu okolicznościach, nie ma za bardzo innej opcji. Praca jest tu pewnym katalizatorem, dzięki któremu pewne określone zdarzenie może nastąpić. Gościowi, który ma za sobą dzieciństwo, poszczególne szczeble edukacji, za bardzo nic innego nie zostaje. Do nawiązywania kontaktu z obcymi kobietami np przyuważonymi na ulicy, trzeba mieć pewne predyspozycje, wizualne i behawioralne. A w pracy, jest ten + że masz znajomych a nie całkiem obcych. 

Nawet, kiedy ktoś Ci delikatnie (w pewnych granicach rozsądku) obrabia d*pę, to jest to pewne przybliżenie Twojej sylwetki, prowokacja, żeby dana osoba Ciebie zaczepiła z pytaniem czy to i to prawda. Pewien katalizator do nawiązania bajery. Nie twierdzę, że to idealna opcja, ale na pewno lepsza opcja od zastosowania się do rad typu: "wyjdź na miasto i zrób 50 podejść", albo "jedź do Wietnamu. One lubią białych". A, że "kwas", "atmosfera w pracy" itd, itp, to za rok, dwa, trzy, możesz robić gdzie indziej. Właśnie to mnie irytuje w tym gadaniu, że znasz dziewczynę z pracy, to jest dla Ciebie "niekoszerna", a gdybyś pierwszy raz ją w życiu widział na ulicy, wtedy byłaby "koszerna". I ten autorytarny ton, kojarzący się nieco z rodzicem besztającym dziecko, też trochę irytuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest tu kilka punktów.

 

1. Nie rzucałbym pracy szukanej pół roku z takiego powodu.

Nic złego nie zrobiłeś.

Przynajmniej jeszcze nie.

 

2. To wyciszanie itd to unik, tzw. excuses.

Pewnie nawet byś się za tę lalę wziął gdybyś się nie bał.

Inna rzecz, że jechać pod dyktando gościa, z którym później miałbyś cały czas do czynienia to ryzyko, owszem.

Jednak wciąż to nie z nim byś się wiązał a siła wiązania też zależy od ciebie, możesz je zerwać w każdej chwili.

To nie te czasy i nie ten kraj gdzie sądziło się mężczyzn, którzy obiecali kobiecie, że się z nią ożenią a potem tego nie dotrzymali.

Patrzenie na kobietę  to nie jest metoda ani na jej przywiązanie ani odwiązanie.

Do patrzenia służy telewizor.

Powiedziałbym, że ona wysyła ci sygnaly z mocą 20 Megawatów, ale faceci tego też nie zauważają, zbyt patrzą w głąb siebie zastanawiając się jak tłumaczyć takie sygnały. (Wiem to i po sobie).

 

3. Kobiety w jakiś sposób są stworzone do tego, żeby nam zakłócać porządek świata i to ma pewien sens.

Gdy wszystko jest zbyt uporządkowane Prawo Chaosu upomina się o daninę.

To tak jakby zrobić idealną szafkę, gdzie każde narzędzie ma swoje miejsce.

Później potrzebujesz jeszcze jednego narzędzia i PLONK!

Szafka jest do d*py, nie ma w niej miejsca na to nowe narzędzie.

 

 

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, JoeBlue napisał:

1. Nie rzucałbym pracy szukanej pół roku z takiego powodu.

Nic złego nie zrobiłeś.

Przynajmniej jeszcze nie.

 

 Wiem, że nie. Ale może byłaby to ofiara, która by wyszła na dobre, w dłuższej perspektywie czasu. Kiedyś miałem podobną sytuację, w innej pracy i opisałem to na innym forum. Jeden z komentarzy był taki, że powinienem zmienić pracę i pracować z samymi facetami.

 

3 godziny temu, JoeBlue napisał:

2. To wyciszanie itd to unik, tzw. excuses.

 

 Nie. To jest autentyczny, realny sposób na życie. Ja wychodzę z założenia, że seks, płodzenie/rodzenie dzieci, założenie rodziny było priorytetem, kiedy ludzkość była na niższych etapach rozwoju, natomiast teraz osiągnęła pewien punkt krytyczny. Już nawet Pismo Święte co najmniej sugeruje, że dla mężczyzny rezygnacja z kobiet jest jednym z elementów najwłaściwszej ścieżki, którą powinien on podążać. Parę przykładów:

 

Jak pisze Prorok Izajasz:

 

 "Niech więc nie mówi cudzoziemiec, który przystał do Pana: Pan na pewno wykluczy mnie ze swojego ludu, i niech nie mówi trzebieniec: Patrzcie, jestem tylko uschłym drzewem. Bo tak mówi Pan: Trzebieńcom, którzy przestrzegają sabatu i wybierają to, w czym mam upodobanie, i trzymają się mojego przymierza, przyznam w moim domu i w obrębie moich murów miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i córki, imię wieczne, które nie będzie starte. Cudzoziemców zaś, którzy przystali do Pana, aby mu służyć i aby miłować imię Pana, być jego sługami, wszystkich, którzy przestrzegają sabatu, nie bezczeszcząc go, i trzymają się mojego przymierza"

 

Iz 56:3-6

 

Potem powiedział Jezus:

 

"Rzekli mu uczniowie: Jeśli tak się przedstawia sprawa męża i żony, nie warto się żenić. A On im powiedział: Nie wszyscy pojmują tę sprawę, tylko ci, którym jest dane.  Albowiem są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili, są też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje!" 

 

Mt 19:10-12

 

Również Paweł Apostoł porusza rozlegle ten temat w siódmym rozdziale, pierwszego listu do Koryntian. Zacytuję może fragment, który w moim odczuciu jest puentą:

 

"Chcę, abyście byli wolni od trosk; kto nie ma żony, troszczy się o sprawy Pańskie, o to, jak by się Panu podobać; a żonaty troszczy się o sprawy tego świata, o to, jak by się podobać żonie, i żyje w rozterce. Także kobieta niezamężna i panna troszczy się o sprawy Pańskie, aby być świętą i ciałem i duchem; mężatka zaś troszczy się o sprawy tego świata, jakby się podobać mężowi."

 

I Kor 7:32-34

 

Reasumując, fakt, że rezygnacja z kobiet może łączyć się z pewnym poczuciem braku, czy chwilami melancholii, ale czy nie tak świat wygląda, że (na oko) 95% wartościowych rzeczy wymaga wysiłku? A wysiłek włożony intencjonalnie w jakieś działanie, zazwyczaj przyniesie rezultat? Taki, czy inny, lepszy czy gorszy...

 Popatrz, co dzieje się na świecie. Jak faceci bezskutecznie pajacują latami, żeby zdobyć kobietę. Dając nierzadko zarobić wszelkiej maści pasożytom i hochsztaplerom po drodze. Jakieś szkoły podrywu, gdzie piorą mózgi filmami nagranymi ze statystkami. Jakieś portale randkowe, gdzie klient myśli, że gada z fajną dziewczyną a tak naprawdę pisze z wesołymi pracownikami, którzy się bujają miedzy stolikami i mają bekę, pokazują sobie pacjentów nawzajem, żeby się pośmiać...

 Czy nie wydaje Ci się, że kwitnie ogromny biznes ludzi, którym nie chce się pójść do uczciwej pracy, tylko dlatego, że część mężczyzn gdzieś zabłądziła?

 

3 godziny temu, JoeBlue napisał:

Powiedziałbym, że ona wysyła ci sygnaly z mocą 20 Megawatów

 

Nie. Wydaje mi się, że to najwyżej 0,5 wata.

 

3 godziny temu, JoeBlue napisał:

ale faceci tego też nie zauważają, zbyt patrzą w głąb siebie zastanawiając się jak tłumaczyć takie sygnały. (Wiem to i po sobie).

 

 Może to jest właśnie sekret powodzenia badbojów, że nie zadają sobie tego typu pytań, tylko przystępują do akcji.

 

3 godziny temu, JoeBlue napisał:

3. Kobiety w jakiś sposób są stworzone do tego, żeby nam zakłócać porządek świata i to ma pewien sens.

Gdy wszystko jest zbyt uporządkowane Prawo Chaosu upomina się o daninę.

To tak jakby zrobić idealną szafkę, gdzie każde narzędzie ma swoje miejsce.

Później potrzebujesz jeszcze jednego narzędzia i PLONK!

Szafka jest do d*py, nie ma w niej miejsca na to nowe narzędzie.

 

 Ma to swój sens. Nie jechałbyś na wakacje, ani nie szedł do kina, jeśli byś wiedział w 100%, co Cię może tam spotkać. Pewien feedback na linii świat-monada, jest tutaj chyba całym sednem. Jednak IMHO życie człowieka, polega na działaniu intencjonalnym. Osiąganiu celów w szerszej i ostatecznej perspektywie. Swoją drogą mądry i inteligentny komentarz. Pozdrawiam.

Edytowane przez Edelgeist
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.07.2022 o 13:43, Edelgeist napisał:

 Problem polega na tym, że jedyne racjonalne rozwiązanie tej sytuacji, to zmiana roboty. Ta taka zmiana to na 80% zmiana na gorsze, albo wiąże się z ponownym okresem bezrobocia.

Czo?

 

W dniu 26.07.2022 o 13:43, Edelgeist napisał:

Generalnie problem polega na tym, że przez jej obecność w tej pracy, czuję się rozchwiany emocjonalnie i rozkojarzony i zastanawia mnie, czy warto w holistycznym, finalnym rozrachunku ponieś to ryzyko...

1.  Upuść gdzieś ciśnienie z jajec.

2. Powtórz pkt 1

3. Powtórz pkt 2

 

 

A potem jak będzie do Ciebie coś sapać, to powiedz po prostu:

MAM CHŁOPAKA.

 

Serio.

I po problemie. Sprawę masz zamkniętą i odhaczoną.

 

Stały partner większe bezpieczeństwo Bolek i Lolek - Paczaizm.pl

 

 

W pracy nie ruchamy. Chyba, że chujowa praca i masz ją w pompce, wtedy wiadomix - o ile jakaś jebnięta laska nie będzie Ci klepać kryminału, to luz.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.07.2022 o 13:43, Edelgeist napisał:

Generalnie staram się być stoikiem, jeszcze raz przeczytać całą Biblię, parę dzieł Platona, które posiadam. Poszerzać swoją wiedzę w naukach ścisłych. Do tego potrzeba pewnego wyciszenia emocjonalnego, a moje spotkania z nią w pracy to wyciszenie zaburzają, bo dziewczyna jest miła i ogólnie wzbudza pożądanie.

Wyciszenie emocjonalne ale i umysłowe to imo „chwyt marketingowy”, nie istnieje, chyba że zblokujesz lub wyprzesz czyli zaniżysz swoją wrażliwość co z kolei pociąga za sobą inne konsekwencje w postaci lęku a czasem paranoi.

 

Z moich doświadczeń kluczem jest zostawienie tego jakie jest ze wszystkimi odcieniami, totalnie obecnego w polu świadomości.

Oko cyklonu.

 

Czyli mówiąc prosto - nie rób nic.

Edytowane przez icman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.