Skocz do zawartości

A może by tak edukacja domowa?


Rnext

Rekomendowane odpowiedzi

To nie jest tak, że do myślenia o takim sposobie edukowania dzieci i młodzieży zainspirował mnie wczoraj film, który Wam niżej polecę, jako zachętę do pomyślenia nad tematem. Zresztą i tak należy linkowaną na końcu posta mini-debatę traktować co najwyżej jako przyczynek do przemyśleń. U mnie rzeczywista inspiracja pojawiła się dekady temu, będąc wynikiem konfrontacji własnych doświadczeń ze szkołami i projekcji potencjalnego rodzicielstwa. 

 

W "budzie" nie miałem żadnych problemów ani z tzw. "grupą rówieśniczą" ani z wysiłkiem wkładanym w "obowiązek szkolny". Ujmując to prosto - z bumelanctwem na piątki. Jednak tym bardziej uznałem, że głównie szkoła była dla mnie stratą czasu a wszystko co niezbędne programowo mogłem przyswoić sobie lekko w czasie trzykrotnie krótszym. Wrzodem na dupie też szczególnie nie była, bo paradoksalnie wychowanie antykomunistyczne i antypaństwowe było bardziej naturalne w czasach komuny i jej popłuczyn niż obecnie, gdy państwo zdaje sobie sprawę że jest największym wrogiem obywateli więc coraz zręczniej stara się to ukryć. No i jednak trafiłem po drodze na paru znakomitych nauczycieli. Tak czy siak, miałem czas na zainteresowania i pasje od dziecka, dzięki Bogu pobłogosławiony zdolnością niewkładania zaangażowania w świadectwa z biało-czerwonym paskiem. I raczej wbrew intencjom systemu, by wyszlifować mnie na karnego podatnika, który w razie potrzeby odda życie w okopach za premiera i prezydenta. Szczególnie osłaniając pociąg, którym będą spierdalać ze złotem obywateli.

 

Wówczas nie było jeszcze "edukacji domowej" w Polsce ani nawet Neostrady, więc obmyśliłem, żeby zebrać trochę światłych umysłów i wydać coś na kształt podręczników na potrzeby "tajnych kompletów". Żeby rodzice mogli posiłkować się porządną wiedzą a dzieci i młodzież mogły się uczyć korzystając z najlepszych z możliwych źródeł. Mimo szkoły.

Dziś nie ma takiej potrzeby więc mój pomysł wydaje się po prostu bezużyteczny. Ale myśmy jako dzieci, dowiadywali się o Katyniu, Kozielsku, Starobielsku czy Ostaszkowie z publikacji, które krążyły w "podziemnym" obiegu i były przekazywane z rąk do rąk przez sieć dobrych znajomych. No przecież nie w szkole czy bibliotece. Ale wówczas łatwiej było o wiedzę, kto jest świnią  czy kolaborantem mimo noszenia garnituru. Chociaż tradycja przebierania się świń w gangi od Armaniego ma się wciąż dobrze. 

To też wiązało się wówczas z odkryciem na miarę nastolatka - czego jeszcze nam nie mówią/nie uczą? Dziś wiem, że niczego, szczególnie przy metodycznej i ciągłej degradacji edukacji ("pokoloruj drwala") i jakości kadry nauczycielskiej z premedytacją od dekad rekrutowanej twardymi mechanizmami negatywnej selekcji. 

 

Wspomniana debata:

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnextciekawa synchronizacja w czasie.

Wczoraj mąż mi powiedział, że nie chciałby Naszych dzieci posyłać do szkoły, myśli o edukacji domowej.

Trochę wczoraj podumałam nad tym tematem. 

Weszłam na stronę GOV, poczytałam warunki jakie należy spełnić, by prowadzić edukację domową dla dziecka. 

Bawi mnie na stronie GOV, że nie ma opisanego, czy podanego wzoru wniosku o edukację domową... 😃

Dzieci nie mamy, ale trochę mnie ten temat zainteresował.

Mój mąż na pewno dałby radę nauczyć dzieciaka matematyki, fizyki, historii. 

 

W życiu zawodowym jeszcze nie spotkałam się z rodzinami, które są w edukacji domowej. 

 

Jedynie obiektywnie stwierdzam - chociażby poradnie psychologiczne - pedagogiczne mają obecnie dużo roboty przy diagnostyce dzieci w ramach orzeczeń/opinii dot.wszelakich trudności szkolnych.

I tym jestem przerażona, ale nikomu w środowisku o tym nie mówię.

Temu tematowi należałoby poświęcić osobny wątek.

Na moje : rząd będzie coś kombinował, by przy szkołach otwierać poradnie pp. 

W ciągu 5 lat nie zdziwi mnie to, że większość dzieci w klasach będzie miało...orzeczenia z PPP.

 

Również uważam, że obecna edukacja jest rozciągnięta w czasie bez zasadnej potrzeby!

Edukacje wg mnie powinna zakończyć się w momencie 15/16 r.ż (wliczając w to etap nawet zawodówki!)

Idziesz do pracy. Jak masz fach w łapie, to specjalizujesz się dalej, pod kątem speca/fachmistrza z imienia i nazwiska, by obie trony czuły jakąś odpowiedzialność za proces specjalizowania się/uczenia się fachowych zagadnień, procedur.

 

Kto bardziej predysponowany - idzie na lekarza, prawnika, wtedy więcej nauki potrzebuje i tych magicznych studiów.

 

Wujcio @Rnext, musimy wspomnieć o nowym czynniku: postęp technologiczny. 

Jak obecnie ma wyglądać chociażby nauka rzemiosła, skoro wiele dóbr jest i będzie w stanie wyprodukować maszyna? 

 

Żyjemy w czasach, w których to przydatność umiejętności ma krótszą datę ważności od czasu ich nabywania. 

 

https://youtu.be/x2TZgTfvr2E?si=TAzibQNhKSu9ijrT

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba przegapiacie jedną rzecz.

Wiedza książkowa to jedno a życie z innymi to drugie.

W szkole dzieciak uczy się interakcji z różnymi typami ludzi, w tym również z tymi gorszymi i te rzeczy procentują w dorosłym życiu.

Przyjaźnie z młodych lat trwają całe życie, później jest już tylko (zazwyczaj) wspólnota interesów.

W domu nie poderwie chłopak dziewczyny, nie będą razem się uczyć a uczą się nie tylko matematyki.

Gdzie później ma się tego dowiedzieć?

Jeśli się nie przejdzie pewnych etapów rozwoju czegoś brakuje a to się mści.

"Social proof", który jest dość ważnym elementem zdobywania kobiet to nie jest temat na domową naukę.

Podobnie konkurencja.

Ktoś, co myśli jaki to jest mądry w szkole widzi, że są i mądrzejsi.

Nauka pokory.

 

Długo tak można, ale chyba wystarczy.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie nie mam dzieci w szkole, ale jakakolwiek by była to w niej dzieciak uczy się jak sobie radzić.

Dokładnie to samo będzie robił całe życie.

Dostanie objawienia od Ducha Świętego jak to robić?

A co z niewierzącymi?

Dawniej w każdym razie dzieciak by nauczycielowi nie podskoczył i nie pyskował, choć oczywiście całego obrazu nie znam.

Znam tylko swój i otoczenia.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/18/2023 at 12:38 PM, Rnext said:

z bumelanctwem na piątki

Pamiętaj, że wtedy to może 20% dzieciaków tak miało. I to co z nich wyrosło, to nie jest grupa reprezentatywna dla "całego społeczeństwa".

On 12/18/2023 at 12:38 PM, Rnext said:

Żeby rodzice mogli posiłkować się porządną wiedzą

"Rodzice wiedzą lepiej, czego mają uczyć swoje dzieci".

Im mniej sami wiedzy przyswoili, tym bardziej są "pewni swego", że wiedzą "lepiej".

On 12/18/2023 at 12:38 PM, Rnext said:

czego jeszcze nam nie mówią/nie uczą? Dziś wiem, że niczego

Logiki, wnioskowania, dowodzenia.

Wykrywania błędów logicznych.

On 12/18/2023 at 12:38 PM, Rnext said:

przy metodycznej i ciągłej degradacji edukacji ("pokoloruj drwala")

"Doganiamy Europę".

 

Szczególnie drastycznie i boleśnie jest to widoczne w zestawieniu... dzieci z Ukrainy, Białorusi, Rosji - z polskimi. Sam pamiętam jak -dzieścia lat temu, w 8 klasie podstawówki, przyszła do nas "piątkowa uczennica" z Niemiec. Ona miała ledwo opanowane dzielenie ułamków, gdy my mieliśmy wprowadzenie do pochodnych. Teraz to samo jest widoczne, ale w drugą stronę! To my jesteśmy "Zachodem Europy", i to dość dobra metafora.

 

On 12/18/2023 at 12:38 PM, Rnext said:

jakości kadry nauczycielskiej z premedytacją od dekad rekrutowanej twardymi mechanizmami negatywnej selekcji

Porównanie średniej pensji nauczyciela do średniej krajowej, to od 30 lat krzywa opadająca.

W tej chwili, samorządy płacą nauczycielom 14-stki, będące często tak naprawdę jedynie wyrównaniem do ustawowej płacy minimalnej!

Obiecane podwyżki o 30% to **** - bo państwo polskie i tak musi podwyższyć kwotę bazową o 28,7%, by nauczyciele nie zarabiali poniżej minimalnej krajowej. Realnej podwyżki tam w zasadzie nie ma... ale za to jak ładnie brzmi w mediach :)

W sumie "uczyciele" sami są tu winni - bo sami takich "wyborców" sobie wychowali, wierzących w propagandę.

 

Z jednej strony mamy więc selekcję negatywną, która tak naprawdę skutecznie przetrzebiła "kadrę" - tą cokolwiek wartą.

Z drugiej, mamy szczucie na wszystkich "uczycieli", któremu bardzo chętnie wtórują - zwłaszcza doły społeczne. Im niżej, tym głośniej zagłusza swą nieadekwatność.

Z trzeciej, argumenty szczujni są często skuteczne, bo są prawdziwe - ze względu na selekcję negatywną.

I kółko się zamyka.

 

20 hours ago, meghan said:

Bawi mnie na stronie GOV, że nie ma opisanego, czy podanego wzoru wniosku o edukację domową... 😃

Rodzice nie potrafiący takiego wniosku napisać samodzielnie, nie nadają się do prowadzenia ED.

 

20 hours ago, meghan said:

poradnie psychologiczne - pedagogiczne mają obecnie dużo roboty przy diagnostyce dzieci w ramach orzeczeń/opinii dot.wszelakich trudności szkolnych

PPP - te nie do końca uczciwe - mają złote żniwa na podbijaniu gumową pieczątką żółtych papierów - na dysgrafię, na dyskalkulię, na co się da.

Bo za kilkaset zł rodzice mogą kupić swemu "bombelkowi" nietykalność na sprawdzianach z polskiego, matematyki...

Jeśli trafi się uczciwa poradnia - rodzic pokombinuje, na forach znajdzie inną, taką "kapitalistycznie patrzącą" i gotowe.

 

Tymczasem -dzieści lat temu większość dzisiejszych tzw. zaburzeń - zwłaszcza dysgrafię - w 80-90% nauczyciele potrafili wyleczyć w pierwszych klasach podstawówki.

 

20 hours ago, meghan said:

Na moje : rząd będzie coś kombinował, by przy szkołach otwierać poradnie pp. 

To chyba będą uprawnienia psycho-pedo kapłanom dawać ;) albo strażacy będą dyżurować.

Już dziś szkoły nie mają zazwyczaj obsady psychologiczno-pedagogicznej, bo kto cokolwiek umie, spier... stamtąd po kilku tygodniach.

Nie od dzieci, te są o dziwo - w większości w porządku. Da się z nimi pracować, da się coś pomóc...

To rodzice są zjebani.

Nie wszyscy oczywiście, ale, tak na oko - połowa (historycy rozumieją, dlaczego Słowianie praktykowali postrzyżyny).

 

20 hours ago, meghan said:

W ciągu 5 lat nie zdziwi mnie to, że większość dzieci w klasach będzie miało...orzeczenia z PPP

Już mają. Ci bez - są niejako szykanowani przez system, dający nieuczciwe przywileje każdemu, kogo stać na zapłacenie paru stówek za "papier".

Są klasy gdzie zdecydowana większość ma wszystkie żółte papiery...

 

20 hours ago, meghan said:

Edukacje wg mnie powinna zakończyć się w momencie 15/16 r.ż (wliczając w to etap nawet zawodówki!)

Tylko wtedy taki 16-latek (-latka) niejako musiałby nauczyć się odpowiedzialności za siebie.

I jeszcze w wieku 20 lat stałby się dorosłym, odpowiedzialnym, zaradnym i samowystarczalnym samcem (samicą), gotowym założyć rodzinę i się rozmnażać.

Przecież o wiele lepiej dla "systemu", gdy 26-letni bumelanci płacą kredytem za kolejny kierunek studiów gotowania na gazie, w wieku 30-paru lat stykając się z postępującym procesem spadku wieku rozrodczego. A dla kobiet "system" ma przecież "Erazmusa" i pedagogikę wstydu kulturowego.

 

9 hours ago, JoeBlue said:

W szkole dzieciak uczy się interakcji z różnymi typami ludzi, w tym również z tymi gorszymi i te rzeczy procentują w dorosłym życiu.

W szkole dzieciak uczy się tego, czego z samej zasady nie da mu dom rodzinny.

Uczy się przegrywać... konkurować... i ostatecznie jak walczyć o swoje w świecie, który nie jest bajką. I nie będzie.

Temu właśnie służył system ocen. Który nie był sprawiedliwy z samego założenia - i nie wszystkim się "udawało". Czasem prowadziło to do tragedii.

 

Dziś "każde dziecko jest zwycięzcą", każdemu należy się pasek, każdemu należy się szóstka, i na końcu dostajecie 15-latka który nie potrafi zawiązać sznurowadeł, odczytać tarczy zegara, czy zagotować wody na herbatę.

Odwróciliśmy rolę - dziś nie ma jednostkowych tragedii, bo tragedia to jest większość. A w tłumie wykreowanych durni, nie widać już prawdziwych durni.

 

4 hours ago, meghan said:

Czy ich obecny etap socjalizacji jest w normie w zestawieniu z rówieśnikami sprzed kilku dekad? 

Dobre pytanie. Na które nie mam gotowej odpowiedzi, niestety - a jeśli już, to kontr-odpowiedź.

Na pewno zmieniły się metody socjalizacji. Kanały łączności międzyludzkiej. Słownictwo używane do przekazania swych myśli.

Ale dzieci pozostały dziećmi - w mej subiektywnej opinii. Niegdysiejsze krzyki "zakochana para", dziś stały się anonimowym wpisem na klasowym FB, z linkiem do pikantnego filmu. Być może deep-fake, ale przecież nigdy o uczciwość tu nie chodziło.

 

Co mnie zastanawia to grupa nazywana po cichu "prawdziwymi problemami" - dzieciaki, które wybierają podcięcie żył, czy tabletki, zamiast fałszu serwowanego im świata. Ta zdecydowanie rośnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 hours ago, JoeBlue said:

W szkole dzieciak uczy się interakcji z różnymi typami ludzi, w tym również z tymi gorszymi i te rzeczy procentują w dorosłym życiu.

Acha, czyli nie oglądałeś.

W debacie poruszany jest również ten temat i istota jego niezaniedbywania. Tyle, że nie ma się to odbywać w szkole a gdzie indziej, bo w miejscach pozbawionych toksycznego wpływu tzw. "grupy rówieśniczej" o charakterze stosunków więziennych/obozowych/warunków skoszarowania. 

 

20 hours ago, meghan said:

Mój mąż na pewno dałby radę nauczyć dzieciaka matematyki, fizyki, historii. 

To nie do końca tak ma działać. Nie chodzi o to, że etatowego nauczyciela zastępuje domowy "nauczyciel", tylko należy wywołać samorozwój dziecka. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext to jest super sprawa, jedno mnie tylko mierzi, że trzeba składać wniosek o ZEZWOLENIE na edukację domową własnego dziecka.

 

Ktoś ci musi ZEZWALAĆ, a powinno być oświadczenie i wybór rodzica/ opiekuna.

 

Dyrektor szkoły może ci ZEZWOLIĆ i w dowolnym momencie ODZEZWOLIĆ.

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW w pierwszej chwili przeczytałem tytuł wątku "a może by tak wojna domowa?" 

Co pokazuje, jak informacje zewnątrz, mielone w kółko [RUS-UKR itd], wpływają na podświadome skojarzenia heh.

😊

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minutes ago, Mosze Red said:

wniosek o ZEZWOLENIE na edukację domową własnego dziecka

Wojna z (bezbronnym) jedwabnikiem, prowadzona jest przez aparat państwowy na wielu frontach. Jeśli rozumiemy, że to nie sąsiad czy ktoś o innych poglądach politycznych jest naszym wrogiem, lecz właśnie państwo - system zezwoleń na wszystko (na zbudowanie domu, na wycięcie własnego drzewa, na posiadanie broni do obrony własnej, na wjazd do centrum miasta etc.) nie będzie niczym dziwnym. 

 

W tym świetle, "edukacja osobista" zwana domową, jest jedynym sposobem na uwolnienie się spod sztancy aparatu, w którego przecież interesie jest kształtowanie obywatela pod swoje potrzeby i dla własnego dobra a nie jakiegoś tam jedwabnika, którego jedyną treścią życia jest karne oddawanie przędzy państwu. 

 

ps. W debacie Pitoń przytacza w tej intencji słowa Franciszka Wilhelma, który ponoć, gdy mu się żołnierze pod Lipskiem rozbiegli, marzył na głos o takich żołnierzach, którzy będą za niego umierali radośni i dumni z jego imieniem na ustach. I okazało się, że da się to zrobić ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgaduję, że dyrektor szkoły walczącej o minimalną liczbę uczniów wymaganą do funkcjonowania, wyrazi zgodę na domowe nauczanie, jeśli dostanie nowego ucznia;)

 

Edukacja w szkołach to marnowanie czasu na listy obecności, przerwy, odwołane zajęcia, dojazdy.

 

Widziałem kiedyś w internecie argument, że wg badań dzieci z domowego nauczania są lepie zsocjalizowane.

 

Szkoła to miejsce roznoszenia chorób.

 

Od rówieśników więcej złego się dostanie niż dobrego.

 

Szkoła pozwala, żeby rodzice mogli pracować na podatki w miejscach pracy oddalonych od domu.

 

W tym czasie państwo może "szlifować" młode umysły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, Rnext said:

W tym świetle, "edukacja osobista" zwana domową, jest jedynym sposobem na uwolnienie się spod sztancy aparatu

Nikt nikomu nie zabrania (na szczęście) edukowania własnych dzieci, zgodnie z własnym światopoglądem... ale szkoła nie jest od tego, by rodziców w tym wyręczać.

(Właściwa edukacja to m.in.  także nauczenie dziecka, kiedy warto coś przemilczeć, zamiast na całą klasę krzyczeć "a tata mówił, że Stalin to chuj!")

 

Wiesz co jest najstraszniejsze? Że "aparat opresji państwa" w rugowaniu edukacji dzieci "domowej" wyręcza... lenistwo. Tak, lenistwo "dzieciorobów", którym nie chce się nawet oderwać od FB, Netflixa czy malowania paznokci, by porozmawiać z własnym dzieckiem. Przecież od zajmowania się ich dziećmi jest państwo, n'nie? Po co oni mają się jeszcze męczyć?

 

Nie Orwell, masowa inwigilacja, indoktrynacja i przymus. Tyrania rodzi rezystancję ;) i oporniki w klapach.

Już jest tutaj Huxley, "pułapka wygody" i dobrowolne oddanie swej wolności i praw. Deewolucja w "idiokrację" bo - tak łatwiej.

 

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

dyrektor szkoły walczącej o minimalną liczbę uczniów wymaganą do funkcjonowania

Nie ma czegoś takiego - jest rejonizacja, i "plany przyszłościowe" obejmujące dane z gminy o liczbie dzieci w wieku przedszkolnym.

Przyjmowanie dzieci "spoza rejonu" praktycznie nie ma wpływu na decyzje o ewentualnej likwidacji placówki.

 

Natomiast o dotację i "dziecko" chętnie powalczą "szkoły online", wykorzystujące luki w przepisach o edukacji "w domu".

 

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

Edukacja w szkołach to marnowanie czasu na listy obecności, przerwy, odwołane zajęcia, dojazdy.

Lepiej niech bombelek siedzi w domu i z niego nie wychodzi ;)

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

wg badań dzieci z domowego nauczania są lepie zsocjalizowane

Aktualnie na domowe nauczanie nie trafiają dzieci "statystyczne", a wyjątkowe. Dopiero gdyby każde dziecko poszło na zdalne/domowe nauczanie, można by mówić o wiarygodnych badaniach socjalizacji dzieci... ale przecież próbkę tego mieliśmy podczas "pandemii" - po której jakość egzaminów trzeba było na gwałt obniżać, a liczba problemów z socjalizacją po powrocie, skoczyła drastycznie w górę.

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

Szkoła to miejsce roznoszenia chorób.

Lepiej niech bombelki tkwią pod kloszem, i nigdy nie mają kontaktu z żadnymi chorobami ;)

Swego czasu, niezaznajomionych z nią Indian, dziesiątkowała zwykła grypa... dobrymi chęciami wybrukowana jest droga do piekła.

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

Od rówieśników więcej złego się dostanie niż dobrego.

Przecież wiadomo, że jak już dorosną, bombelki od pracodawców, czy współpracowników, dostaną wyłącznie samo dobro! :)

15 hours ago, Śnieżnobiały said:

Szkoła pozwala, żeby rodzice mogli pracować na podatki w miejscach pracy oddalonych od domu.

Pięć razy 800+ i masz pensję minimalną, plus jeszcze dodatki od GOPS/MOPS i inne "świadczenia".

"Zdobycze socjalizmu".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci uczą się same, tak jak czytanie, pisanie tego nuczyliśmy się sami. Szkoła ma wspomagać ten proces. I tak jest, jednak w fali opuszczonych dzieciaków tego nie widać. Te dzieciaki mają możliwość sprawdzenia siebie. Do pewnych rzeczy przyzwyczajamy się jako rodzice i je akceptujemy. To nuaczyciel pierwszy zaalarmuje, że coś jest nie tak (ocena, informacja zwrotna o dziecku). Szkoła organizuje różne wydarzenia o których powiem szczerze bym nie pomyślała. Dzieciaki teraz na prawdę mają możliwość zaznajomić się z czymś nowym.

Myślę, że też nie doceniamy tego czego uczyliśmy się w szkole. Nie sądzę aby rodziny przy rodzinnym obiedzie polecały sobie do przeczytania np. Lalkę, Chłopów  albo wspominały o powstaniach. Pewne tematy trzeba znać bez robienia z nich "doktorau" oczywiście. System edukacji stawia ucznia w pewien reżim ale takie mamy warunki. Zbiorowe nauczanie występowało pewnie w każdej lepiej zorganizowanej cywilizacji, bo jest tańsze i wystarczające. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Kespert said:

Wiesz co jest najstraszniejsze? Że "aparat opresji państwa" w rugowaniu edukacji dzieci "domowej" wyręcza... lenistwo.

To jest IMO jeden z frontów/elementów strategii wojny państwa z (coraz mniej) obywatelem. Jednym z celów władzy i treścią jej mokrych snów, jest takie zniewolenie jedwabnika, żeby sam chciał tego, czego powinien chcieć a nie chciał tego, co dla niego dobre i dające życie lepszej jakości. Dzięki temu mogą dysponować farmą jedwabniczą jak plantacją paprotek. Zgoda - Huxley. I jeśli nawet płytko pogrzebać, byli z bratem Julianem jednymi ze strategów tzw. "iluminati". Przy czym Julian dodatkowo był zwolennikiem... transhumanizmu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert Rozumiem, że dodatkowy uczeń nie zwiększa szansy niedużej szkoły na przetrwanie?

 

Tak, lepiej dla dziecka, żeby siedziało w domu i rodzice się nim zajmowali, niż żeby marnowało czas na szkołę.

 

Te dzieci z domowego nauczania są wyjątkowe, bo mają interesujących się rodziców, u których wspomniane przez Ciebie problemy nie występują.

 

Indian to nie ospa zdziesiątkowała? Choroba nie dziesiątkowała ich dlatego, że nie mieli szkolnictwa. Twoje porównanie nie ma odniesienia.

 

Porównujesz problemy w szkole i pracy, to inne sprawy, inne relacje, stresy. Szkoła do tego nie porównuje, a może zgnoić dzieci bardziej niż jakakolwiek praca.

 

Z tym 800+ to nie wiem jak to odniosłeś do mojego wpisu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minutes ago, JoeBlue said:

Rodzice powinni być przeciwwagą i uzupełnieniem dla szkoły, nie jej zamiennikiem, bo tego nie są w stanie zrobić.

Rodzice powinni zadbać o wychowanie, wartości i kulturę dziecka.

Na tej podstawie, podbudowie - szkoła może "dodatkowo" dodawać wiedzę i informacje, a pobocznie umiejętności społeczne - bo szkoła nie jest w stanie dziecka wychować.

Tymczasem teraz mamy miszmasz, szkoła ma wychowywać a nie przekazywać wiedzę... "to się nie może udać".

 

28 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Rozumiem, że dodatkowy uczeń nie zwiększa szansy niedużej szkoły na przetrwanie?

Jeśli jest "spoza rejonu", to znaczy, że istnieje inna szkoła, która ma obowiązek takiego ucznia przyjąć, w momencie rozwiązania niedużej szkoły.

Takie numery przechodziły, nawet jeżeli większość uczniów była spoza rejonu - bo dla gminy liczy się tylko rejonizacja i papier.

 

33 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Tak, lepiej dla dziecka, żeby siedziało w domu i rodzice się nim zajmowali

Zwłaszcza tacy żyjący tylko z 500+, i mający czas by dzieckiem w domu się zajmować. Aż ukończy 18 rok życia.

Jak nic wychowają następne pokolenie - podobnych sobie.

featured-img-of-post-190975.jpg?fm=jpg&fl=progressive&q=50&w=1200&h=900&fit=fill

 

34 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Te dzieci z domowego nauczania są wyjątkowe, bo mają interesujących się rodziców

Mają wyjątkowych rodziców, i w rezultacie same też wychowane są na wyjątkowych ludzi.

Ale to mniejszość społeczna - dlatego powszechnie nie da się tego zastosować.

36 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Choroba nie dziesiątkowała ich dlatego, że nie mieli szkolnictwa.

Choroby (grypa, ospa, odra i inne) dziesiątkowały ich dlatego, że jako dzieci nie mieli kontaktu z patogenami - i w wieku dorosłym pierwszy kontakt okazał się często ostatnim.

Dzieci mają inaczej funkcjonujący układ odpornościowy.

37 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Porównujesz problemy w szkole i pracy, to inne sprawy, inne relacje, stresy.

Praca to logiczna i czasowa konsekwencja, następstwo faktu, że każde dziecko stanie się kiedyś dorosłym.

Przystosowanym społecznie do nowego dorosłego życia - albo nie.

39 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Szkoła do tego nie porównuje, a może zgnoić dzieci bardziej niż jakakolwiek praca.

Powiedz sekretarce molestowanej przez szefa, że "szkoła może zgnoić ją bardziej".

Powiedz wózkowemu, któremu szef obciął wypłatę za wypadek na magazynie, że pismo od komornika (i perspektywa odsiadki) jest mniej gnojące, niż brak szóstki na świadectwie.

42 minutes ago, Śnieżnobiały said:

Z tym 800+ to nie wiem jak to odniosłeś do mojego wpisu.

Szkoła - paradoksalnie - nie "pozwala żeby rodzice mogli pracować na podatki w miejscach pracy oddalonych od domu". Sześć, pięć godzin lekcji w szkole w żaden sposób nie łączy się z 8-godzinnym dniem pracy, nie mówiąc o pracy zmianowej... czy o szkołach zmianowych, gdzie dzieci uczą się np. 13-18.

Natomiast sam fakt posiadania dzieci w wieku szkolnym, w odpowiedniej ilości, może pracę zastąpić.

 

31 minutes ago, zuckerfrei said:

mój oficer prowadzący, stwierdził, że to niebezpieczny temat

To do której szkoły państwowej uczęszczają dzieci Morawieckiego, Kurskiego, ... O nie, ktoś puka do drzwi! 😜

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert poddaję się, trochę Cię nie rozumiem, trochę przesadzasz, jakieś brzydkie grafiki wrzucasz. A całkiem nie rozumiem po co podałeś tych Indian i ospę.

 

Wśród znajomych widzę ile dzieci chorują przez chodzenie do przedszkola i szkoły, znam temat po sobie, po latach korzystania ze zbiorowej komunikacji, pracy w zbiorowiskach ludzi. Uważam, że w okresie chorób więcej korzyści jest z unikania takich miejsc, niż z narażania się na choroby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Śnieżnobiały said:

trochę przesadzasz, jakieś brzydkie grafiki wrzucasz

Dlaczego, "zwykła" matka zajmująca się swym dzieckiem! Przecież o to walczy m.in. dzisiejsza Lewica ;) (zdjęć posłanek karmiących na sali obrad, już oszczędzę).

 

No dobrze, poważnie to poważnie. Kiedyś już poruszałem ten temat na Forum, i nie doczekałem się jakiejkolwiek konkluzji:

1. Czy jesteś za "ochroną dzieci" - tak/nie

2. Kiedy dziecko przestaje być dzieckiem?

3. Czy dorosłych trzeba "chronić" tak samo jak dzieci - tak/nie

W tle jest bardzo, bardzo podstępna psychomanipulacja, zamykająca się w słowach "chodzi o dobro dzieci". No bo jak to, przeciw dzieciom jesteś, Kespercie podły?

I dlatego "dobrem dzieci" da się uzasadnić DOWOLNĄ NIEGODZIWOŚĆ im popełnioną - tak długo, jak długo da się ją wytłumaczyć dobrymi intencjami.

 

Skrajnym przypadkiem jest Cohn-Bendit, który swoje występki pedofilskie też tłumaczył "dobrem dzieci" i "rozwojem ich sfery seksualnej". W przedszkolu. I teraz to ja mogę zapytać, "jesteś przeciw dobru dzieci"? I nagle po tak postawionym pytaniu, okazuje się, że 99% jest przeciw tak zdefiniowanemu "dobru dzieci".

 

Niestety, w dzisiejszym społeczeństwie masz "automatyzmy" - wyzwalanie nieomal konkretnym hasłem. Takim hasłem jest m.in. "dobro dziecka", po którym to zwrocie każdy kto śmie myśleć inaczej - jest faszystą, nacjonalistą, i co najgorsze da się wymyślić.

A tymi hasłami-wytrychami niestety szafują ludzie, którzy dobro dzieci mają albo w dupie, albo nie są w stanie rozpatrywać bilansu korzyści i strat w kategoriach logiki, z oderwaniem od emocji. Czyli żeńskie pół populacji świata.

 

Dlatego kiedyś Słowianie potomków męskich lat siedem "odrywali siłą" od matek, przekazując ich pod opiekę ojców, gdzie uczyli się takich niebezpiecznych umiejętności jak obsługa miecza, włóczni, łuku, polowanie na dzikie zwierzęta, uprawa roli i tak dalej. Dziś taki "oderwaniem od matki" jest... pójście do szkoły podstawowej. Wykopanie pisklaka z bezpiecznego gniazda, by mógł w kontrolowanych warunkach uczyć się o czyhających na niego w świecie niebezpieczeństwach.

 

32 minutes ago, Śnieżnobiały said:

w okresie chorób więcej korzyści jest z unikania takich miejsc, niż z narażania się na choroby

Ten sam przypadek, gdzie generalnie "dla dobra dziecka" masz rację, ale ja twierdzę że diabeł tkwi w szczegółach.

 

Tym szczegółem jest, że nie można "chronić" dziecka ZAWSZE I WSZĘDZIE. Często pierwszy kontakt z patogenem w wieku kilku lat, jest znacznie bezpieczniejszy niż kontakt w wieku dorosłym.

A rodzicom się wydaje, że MOGĄ ochronić swoje dziecko. Nie wiedzą jak się mylą...

Zamknięcie szkół i dzieci w domach, w końcu doprowadzi do przypadków, gdzie dziecko pierwszy kontakt z patogenem będzie miało na studiach... - czy mówiąc prostacko, "ktoś na nie kichnie i ono umrze, bo za młodu nigdy nie chorowało". Dobre chęci -> kiepski rezultat końcowy.

 

Dlatego wprost "uwielbiam" jak rodzice mówią "WYDAJE mi się, że wiem lepiej, co jest dobre dla mojego dziecka".

Tak - WYDAJE się, a tak naprawdę nawet nie podejrzewasz, jak je krzywdzisz...

 

I dokładnie z tego samego powodu uważam, że kontakt rówieśniczy w szkole - jest niezbędnym elementem edukacji dziecka.

Niekoniecznie pozytywny, bo świat dorosłych nie składa się z samych pozytywów.

I tego żadna edukacja domowa nie zapewni, bo "jaki rodzic narazi swe dziecko na kontakt z chorym/łobuzem/idiotą?" Statystycznie - żaden.

Tak samo "dziecko bez trójki jest jak żołnierz bez karabinu". Nie wie, czego nie wie.

 

Ale racja... trochę się nakręcam, z powodów niekoniecznie zgodnych z wątkiem, i cierpi na tym klarowność przekazu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edukacja w domu spoko. Ale pod nadzorem kuratora i pod przymusem posyłania dzieciaka na zajęcia dodatkowe(sport/harcerstwo/orkiestra)

Pod przymusem, bo wiem że pokusa oszczędzania na podwózkach z wipizdowa byłaby zbyt kusząca

 

Żeby nie było że dzieciak jest uczony matematyki przez rodzica który nie zna kolejności działań czy nie myśli logicznie. Albo uczony w myśl kreacjonizmu czy płaskoziemstwa. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, Kespert said:

"aparat opresji państwa" w rugowaniu edukacji dzieci "domowej" wyręcza... lenistwo. Tak, lenistwo "dzieciorobów", którym nie chce się nawet oderwać od FB, Netflixa czy malowania paznokci, by porozmawiać z własnym dzieckiem. Przecież od zajmowania się ich dziećmi jest państwo, n'nie? Po co oni mają się jeszcze męczyć?

 

Państwo socjalistyczne takich sobie wychowało. To najlepsi wyborcy - zawsze głosują za większym państwem.

Socjalistyczne państwo wie co robi. I wie po co.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, Libertyn said:

Żeby nie było że dzieciak jest uczony matematyki przez rodzica który nie zna kolejności działań

Ale przecież tacy są najbardziej pewni swej racji, i zazwyczaj najgłośniej krzyczą że "wiedzą lepiej".

I byliby pierwsi do edukacji domowej... tak jak teraz "odkrywają uroki" edukacji online (też nie trzeba się martwić podwózką, a oceny - "płacisz i masz"). Ten problem dopiero wybuchnie, ale zapewne już niedługo.

12 hours ago, wrotycz said:

Państwo socjalistyczne takich sobie wychowało.

Wykorzystało jedynie i wzmocniło mechanizmy, które już były wbudowane w "naturę gatunku" dużo wcześniej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, wrotycz napisał(a):

 

Państwo socjalistyczne takich sobie wychowało. To najlepsi wyborcy - zawsze głosują za większym państwem.

Socjalistyczne państwo wie co robi. I wie po co.

 

Ludzie nie głosują za tym co dla państwa dobre a za tym co dobre dla nich samych. A ludzie są leniwi i roszczeniowi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.