Skocz do zawartości

Morgan86

Użytkownik
  • Postów

    230
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Morgan86

  1. Cześć, Miałem ostatnimi czasy okres kilku detoxów, w tym od forum, facebooka, kawy i innych. Chciałem się podystansować do pewnych kwestii. Nie o tym jednak jest ten wpis, choć zachęcam każdego do podjęcia tego typu kwarantanny raz na jakiś czas. O mnie tak na szybko, żeby mieć świadomość z jakiego pułapu piszę. Mam 24 lata, swoją dwie działalności dobrze prosperujące, jest szansa na zbudowanie sensownego start-upu w najbliższym czasie, inwestuje kapitał, rozwijam się duchowo (chodzę na jogę, koncerty kamertonowe, pracuje z emocjami), dużo czytam, mam swoje pasje - głównie sporty ekstremalne. W tygodniu trenuje 5-6 razy w tygodniu. Oprócz tego wygrałem na loterii genowej, bo wiele kobiet mnie ocenia 9/10 (186kg i 84kg wagi, przy 7% BF). Potrafię się z każdym dogadać, bo jestem rasowym ekstrawertykiem, jednak wiele kontaktów mnie po prostu nuży. Miałem w swoim życiu wiele kobiet, od małego w sumie miałem najlepsze laski w szkole czy mieście. Atencja była dla mnie normalna, więc tych kontaktów seksualnych naliczyłem ok. 20 w swoim życiu. Miałem 3-4 sensowniejsze związki. Nie jaram się jednak tym nie wiadomo jak, bo nie wymagało to ode mnie nie wiadomo jakiego poświęcenia. Ot, mam szczęście w życiu, ale nie definiuje się przez kobiety. W związku nie mam problemu trzymać ramy, bo mam osobowość Dowódcy - testy 16personaliltes. W sporcie też niemal zawsze byłem liderem drużyny, także zjebanie laski i ogarnianie tego tematu przychodzi mi całkiem naturalnie, pomimo, że dorastałem w środowisku feministycznym. Ostatnio rozstałem się z kobietą po niecałym roku bycia razem. Wszystko klasycznie było zajebiście. Ona 9/10, dwa kierunki studiów (psychologia, psychoterapia) usamodzielniona, całkiem ogarnięta, oczytana, ze świadomością dotyczącą związków, powiedziałbym nawet, że dobra dla innych, empatyczna. Nie raz bowiem przekazywałem jej wiedzę z tego forum i z częścią rzeczy się zgadzała. Czytaliśmy razem też np. bloga Adepta czy oglądaliśmy kanały jak Wojna Idei. Jednocześnie jednak była zadeklarowaną feministką, walczącą (tfu!) o równość. Nie miała problemu przyznać, że mężczyźni w Polsce mają w wielu przypadkach przejebane - chodziło min. o przemoc kobiet, względem mężczyzn. Imponował mi ten racjonalizm. Myślałem sobie, że to całkiem sensowne. Była jednak mocno nastawiona na karierę (wzorzec rodziny kobiety). Nie idealizując jej jednak, wiało schematem dość mocno, tzn. koty, instagram, fb - co by nie było zbyt kolorowo, plus wybuchy emocjonalne co jakiś czas, ale to norma i dopóki miałem chęci to to opanowywałem. Moja partnerka opowiadała mi o swojej przeszłości. Była ona dość problematyczna ze względu na fakt, że jej rodzice są po rozwodzie, a ona mieszka sama od 18 roku życia. Była ciśnięta w liceum za to, że mieszka sama. Jakieś tam dupy sugerowały, że się puszcza. Mówiła mi o swoich związkach (klasycznie 3), jednak wiem, że było tych gości przede mną więcej, czym sobie chciała też trochę zrekompensować brak ojca w dzieciństwie. Jest DDA i miała dość mocne przeboje w domu. Chodziła jednak na terapię i wykazuje nadal potrzebę, aby to robić, bo widzi, że pewne rzeczy są nie tak. Miała w gruncie rzeczy mocno przejebane za młodu i to być może jeden z powodów czemu się dogadujemy. Ja się wychowywałem bez ojca i do wszystkiego musiałem zasadniczo dochodzić sam. Przez to jednak mam przejebaną potrzebę kontroli i de facto odczuwam zazdrość wsteczną o jej ex partnerów, pomimo, że wiem, że było kilku, ale chuj wie czy nie kilkunastu. Nie chciałem mieć o to pretensji, bo sam mam dużo doświadczeń i nie jestem krystaliczny. Jednak co jakiś czas dochodziły nowe informacje, że spotykała się z kimś kogo znam itp., więc zaczęło mnie to świerzbić w brzuchu i zacząłem łapać śrubę, że to było niezłe ziółko. Z istotnych informacji dodam, że poznaliśmy się na imprezie i wzięła mnie na chatę (alert), ale do seksu nie doszło. W sumie to mnie wyrzuciła, bo ją chciałem zerżnąć Później jednak wróciłem i zaczęliśmy się normalnie spotykać, tzn. parę razy się jeszcze widzieliśmy i w końcu mi uległa. De facto więc było z nią ciężej niż z jakimiś 10 wcześniejszymi, a to dla mnie istotne, bo trochę się znudziłem seksem od razu. Tak szczerze to zaczęło mi brakować jakiejś relacji, bo jestem mocno towarzyski i lubię jak z seksem wiążą się jeszcze inne rzeczy. Czytałem trochę o tej zazdrości wstecznej i u mnie to wynika pewnie z potrzeby kontroli, że nie do końca jestem jej w stanie zaufać. Przez cały czas miałem wewnętrzne wątpliwości. W sumie miał to być romans (3-4 miesiące), ale się przeciągnęło. Dobrze się dogadywaliśmy co istotne - z nikim się tak nie dogadywałem, a mam porównanie z 40-50 kobiet. Wiem też, że goście przede mną to nie była moja liga na pewno. Jednocześnie w seksie to chyba zrobiłem wszystko co się dało, łącznie z pluciem, biciem, szmaceniem itd. więc cały związek miałem ogarnięty do momentu, aż nie zaczęła mnie uwierać ta przeszłość. I tak się zastanawiam czy to jest forma takiego zaburzenia (poszedłem sobie na terapię, żeby ojca ogarnąć tak ogólnie dla siebie i swojego rozwoju) czy po prostu uważam się za takiego gościa, który musi mieć laskę zgodną z jego wyobrażeniami i chuj. Nie będę obniżał standardów. Nie szukam dziewicy, ale mam przeczucie, że tam było tego trochę za dużo. No i w sumie meritum jest takie, że wszystko byłoby w sumie ok. Dałoby się ją nawet ustawić, bo tak to wyglądało dopóki mi się chciało, ale w pewnym momencie zacząłem się wycofywać i jechać z nią dość mocno w różnych kłótniach i cisnąć po jej przeszłości. Wiem jednocześnie, że krystalicznie czysty nie jestem, jednak mam przeczucie, że ta relacja to mogłaby być życiowa mina (ma choroby psychiczne w rodzinie i ogólnie są trochę dziwni, matki nie poznałem, co też było alertem, bo się bała, że spierdole). No i puentując to racjonalnie w sumie wiem, że może być przejebane i mam świadomość, że na rynku jestem dość mocno pożądany. Chce sobie założyć rodzinę (sam mam bardzo fajną) tak do 30 i raczej szukam kobiety, z którą dałoby się to zrobić, obniżając ryzyka przepierdolenia życia U niej jest najpierw kariera i dzieci może około 30, co jest kolejnym alertem. Z drugiej strony zaś nigdy się tak z żadną laską nie dogadywałem i w sumie ona mówiła, że miała podobnie. Czytaliśmy podobne książki, zawsze było o czym pogadać, a w mojej sytuacji to taka jebana rzadkość, że uznaje to po prostu za fajne. Jak jest rozmowa to się wydaje, że wszystko można ogarnąć, a ja umysłowych ameb to mam kompletnie dość Jednocześnie mam wzorce z domu i tutaj na forum też już siedzę ponad 3 lata i wiem, jakie elementy powinna mieć żona (vide wpis Mosze Red). Fakt jest też taki, że ona mnie bardzo kocha, czego wyraz dawała nie raz, jak np. wychodziłem z domu trzaskając drzwiami i nie wracając przez 3 dni. Wcześniej facet ją zdradził, więc też dostała po dupie od życia, co jest według mnie na plus. Ogólnie się rozstaliśmy, bo nie wytrzymywałem tego wiercenia w brzuchu i dostawałem niejednokrotnie kurwicy np. na myśl czy jakiś typ na mieście z nią nie był przypadkiem. Wiem na pewno, że część problemu jest we mnie, toteż już uruchomiłem terapie. Sam się zastanawiam jednak czy odpalanie kobiety z powodu jej przeszłości to dobry ruch i czy mnie nie popierdoliło lekko w którąś stronę.? Zastanawiam się też czy przy tym poziomie racjonalizmu będę w stanie jakiś fajny związek dłuższy zbudować, bo często mi coś nie pasuje (mój rekord to 1,5 roku z przerwą). Rozkminiam też, że mogę szukać w niewłaściwych środowiskach, co też już zacząłem zmieniać tzn. chodzić w miejsca, gdzie się może trafić coś bardziej sensownego.?
  2. W sumie poruszone zostało ciekawe zagadnienie - jaki przebieg jest przez Was Panowie akceptowalny u kobiety, w przedziale wiekowym 22-27 lat? Sam jestem ciekawe przy tym co się teraz dzieje.
  3. Miałem ten problem, ale z drugiej strony, tzn. byłem z kobietą 9/10, zajebiście seksowną i pociągająca, z którą zawsze mieliśmy o czym porozmawiać i co robić. Wiesz jaki miałem problem? Za chuj nie potrafiłem sobie wyobrazić naszego życia razem i dzieci. To nie był materiał na matkę. Myślę, że jesteś w takim wieku, że powinieneś docenić kogoś takiego, szczególnie jeśli się obruchałeś. Jakbyś miał 20+ to zrozumiałbym chęć wyszalenia się, ale z czasem, jak już ktoś wyżej zasugerował - inne rzeczy stają się ważniejsze. Weź też pod uwagę, że tego typu kobiet jest naprawdę niewiele dzisiaj. ?
  4. Uwierz mi, że żadna mnie jeszcze nie zablokowała. Mówię tutaj jednak o kobietach, które znam z reala. Wtedy to ma sens. Pisanie jakiekolwiek do nieznajomej jak nie masz miliona dolarów albo followersów to nigdy nie jest dobry pomysł.
  5. Zgadzam się w stu procentach. Ja w moich najlepszych relacjach nie dodawałem np. kobiety do znajomych przez miesiąc czy dwa, tak po prostu dla jaj, albo nie akceptowałem obserwowania na Instagramie. Po prostu jak chciałem się spotkać to przyjeżdżałem do niej do domu albo dzwoniłem. Styki zwarte konkretnie. Później doszedłem do tego, że wyłącznie dzwoniliśmy do siebie jak była potrzeba - zero pierdolenia na Messengerze i w SMSach. Jaka to jest Panowie wolność... Parę akcji też zaliczyłem z tym "Kocham Cię". Ostatnie dwa razy to kobieta mi to powiedziała, a ja w sumie bez gadki... i rżnę ją dalej. Oj zwarte styki były konkretnie, ale to dla ludzi o mocnych nerwach. Trzeba umieć opanować swoje emocje ? Ogólnie jak zaczniesz z tak wysokiego "C" to pozniej jest dużo łatwiej. Moja ex była nauczona, że np. w ciągu dnia nie odbieram telefonu i oddzwaniam dopiero po 17, a żeby unikać pierdolenia to się umawialiśmy jeden lub dwa dni wcześniej. Dzięki temu też nie ocipiałem tak szybko... tylko po paru miesiącach.?
  6. Panowie nie zapominajcie, że dobrym komentarzem możecie pozamiatać system, np. "Nie wciągaj brzucha" jak rakietka chce lepiej wyjść czy "Można oddychać" jak stoi spięta jak baranie jaja. ? Oj, ile ja tak punktów zebrałem... oczywiście w rzeczywistości te same teksty i spójność charakterologiczna.
  7. Przerobiłem właśnie, a sam mam w CV DDA. Ciężki temat, pomimo, że Pani pracowała nad sobą przez długi czas. Tak naprawdę cały czas wychodziły nieprzepracowane rzeczy, masa agresji, złości na świat. Na dłuższą metę nie do wytrzymywania. Fakt jednak, że to całkiem życiowy egzemplarz. Z tyłu głowy jednak przez cały czas miałem, że będą problemy i one się pojawiły jak się zaczął kończyć haj.
  8. Przesadzacie. Odbij z agresją, a wieczorem zerżnij jak swoje i zobacz czy się akcja powtórzy.
  9. @Messer Jeśli znajdziesz chwilę, odezwij się proszę na PW. Ja niestety mam tę możliwość aktualnie zablokowaną.
  10. @Obliteraror z tego miejsca dziękuje Ci za obecność na forum, jako głos rozsądku w wielu dyskusjach. Cieszę się, że przedstawiasz inny punkt widzenia.
  11. A inne sfery życia to nie są przewidywalne do bólu?
  12. W tematyce uzależnień: Ja ostatnio pomimo posiadania partnerki często oglądałem porno. Niby dla funu. Efekt widoczny od razu - apatia, słaba koncentracja, gorsza regeneracja, wyczerpywanie nadnerczy, słabsza decyzyjność i motywacja. Dla mnie największy destrukt porno to po prostu osłabianie mięśnia siły woli. Analogicznie - kiedy sobie odmawiam to czuje moc również na innych polach.
  13. Pójdę może pod prąd, ale ja normalnie o tym rozmawiam ze swoją partnerką. Ostatnimi czasy czytaliśmy sobie najpierw Adepta, a później o RedPill i przyznała, że jest to sensowny nurt. Tylko ona nie ma problemu przyznać, że wielu mężczyzn w Polsce ma przejebane, niektórzy są gwałceni, a wyroki nie zapadają na ich korzyść. Także uważam, że to chyba kwestia wyboru. Nie raz jej też waliłem tekstami prosto z mostu o karuzelach kutasów, chadach i bad boyach. Dużo rozmawiamy o tych mechanizmach i to chyba dlatego jesteśmy w stanie się dogadać. Niejednokrotnie akcentowałem jej spierdoline dzisiejszych czasów i zasadniczo to się nie burzyła. Jestem ciekaw co na to brat @Obliteraror, bo z tego co czytałem to ma udane małżeństwo. Wydaje mi się, że takowe nie może istnieć bez dużej świadomości zależności damsko-męskich.
  14. Słuchałem, polecam. Pozytywnie programuje podświadomość. Warto jednak zachować dystans do american dream i wziąć się do realnej pracy.
  15. Nie sądzisz, że wiedzą za dużo w stosunku do tego jak ich mózg potrafi selekcjonować informacje? Każdy zna Januszy, którzy pierdolą trzy po trzy przedstawiając informacje, których NIE ROZUMIEJĄ, posługując się wyłącznie definicją (co de facto i tak jest ich sukcesem). Nadmiar informacji oczywiście również nie jest przypadkowy. Uważam to za mocno rakowe - brak refleksji czy działania nad przyjętą wiedzą. Przykłady są nawet tutaj na forum, gdzie tej wiedzy jest od groma, fajnie skondensowanej, dostępnej w jasnej formie, a ludzie i tak wciąż pytają o to samo. Nie jest przypadkiem, że na porządnych szkoleniach na końcu jest zawsze PODSUMOWANIE I WNIOSKI, żeby zrobić coś z wiedzą. W naszym świecie się tego nie propaguje - my nie wiemy co robić z wiedzą.
  16. Dla mnie to Ty po prostu nie jesteś zdrowy. Wygląda na mocno rozregulowaną gospodarkę hormonalną. Chcesz się dobrze czuć, a ładujesz w siebie tyle syfu. Nie ma próżni. Chcesz się dobrze czuć to szukaj dobrych nawyków. Nie zależy Ci na tym to się czujesz źle przez złe nawyki. Poza tym - jak chcesz się dobrze czuć jak wszystko co robisz rzucasz bardzo szybko? To co powoduje, że ludzie są z siebie zadowoleni to czasem chora samodyscyplina i przełamywanie diabełka, który mówi Ci, aby odpuścić. Ty tego nie robisz. Zacznij od drobnych kroków - pokonuj się w głowie, a Twój nastrój zacznie się poprawiać. Oprócz tego wizyta u ogarniętego dietetyka, bo pewnie masz wyeksploatowane nadnercza od tego trybu życia. Brak wyzwań zawsze prowadzi do apatii i marazmu. Zamiast tych wszystkich psychologów ludzi powinno się uczyć samodyscypliny i wytrwałości, bo to są prawdziwe cnoty.
  17. Zgadzam się z częścią powyższych tez - nie brać szona, wykorzystywać wiedzę, samemu sprawdzać jak się zachowuje, zachowywać dystans, umieć dokonać rozsądnej oceny na bazie wiedzy... ale nie dostać przy tym psychozy. Jednak - pozwoliłem sobie dokonać pewnych szacunków - mianowicie, atrakcyjna kobieta 7/10, lat 26, czyli okres, kiedy wchodzi się teoretycznie w myślenie o rodzinie. Zakładając uśredniony wiek współżycia rozpoczynający się w wieku ok. 17-18 lat. To badania + moje testy, które przeprowadzałem na koleżankach. Zazwyczaj tak wychodzi u tych min. solidnych. To taka kobieta zalicza powiedzmy 2-3 związki, do tego powiedzmy 3-4 FWB - które jest tutaj żywiołowo propagowane (ja nie jestem przeciwnikiem, sam lubię, ale to nie dla każdego - jednak przy promocji tego stylu, ktoś to musi obrobić) i dołóżmy do tego jakąś faktycznie 1-2 nieznaczącą - z kobiecego punktu widzenia - historię. Daje to sumę 6-8 partnerów w ciągu 8 lat życia, czyli uśredniając 1/rok. Czy to dużo? Niech każdy sobie odpowie. Trzeba też zrozumieć, że rakiety 8+/10 zazwyczaj mają wysokie libido, czym emanują. Jak chcecie mieć taką kobietę to się musicie liczyć z tym, że tam się działo wcześniej, bo biologia jest nieubłagalna. Im lepsza laska, tym większa szansa na dużą ilość bolców wcześniej. To bardzo proste - a te legendarne samiczki, miłe, dobre, cichutkie... no ich jest jakby to powiedzieć nie wiele. Jeszcze wyjaśnię swoje stanowisko z poprzedniego posta. Dlaczego tak myślę? Jeszcze parę lat temu może byłbym w obozie z @Ksanti i @SzatanKrieger, ale na skutek dynamicznego rozwoju otworzyły się przede mną liczne perspektywy - tudzież groty rozkoszy - z których po prostu korzystałem. Zrozumiałem jednak, że mając całkiem ciekawą przeszłość nie będę oczekiwał od kobiety świętości, bo to byłaby po prostu HIPOKRYZJA, pomimo, że znam zasady i wiem, że kobieta ma dużo łatwiej. Teraz jednak NAJZWYCZAJNIEJ w świecie znudziło mi się bieganie za kobietami na akord i wolę spokojną relację, gdzie sprawdzam wiedzę z forum - przed czym nota bene wzbraniałem się spokojnie ponad rok. Dzisiaj jestem ciekaw czy będę w stanie wykorzystać te narzędzia, które są tutaj podawane na forum i ustawić tak relacje, żeby mi pasowała. Do tego też zachęcam niektórych chłopaków - testujcie wiedzę, bo to jest prawdziwy rozwój. Konfrontacja teorii z rzeczywistością. O pewnych sukcesach mogę powiedzieć - moja partnerka wypaliła ostatnio do mnie z tekstem: "Morgan źle się czuje, że wszędzie jeździmy Twoim autem. Kupię swój samochód i to ja Cię będę zabierać na wożonko." Jeszcze co do wyboru tej upragnionej dziewicy, czy tam budowania relacji za młodu, kiedy ta szansa jest duża na dziewice/niewielki przebieg. Pomyślcie o swoich kumplach z piaskownicy/podstawówki/ogólniaka czy nawet studiów. Czy to dalej są najlepsze ziomki czy to tylko sentyment, albo historia? Jeśli tak - gratuluje. Sam mam takich nie wielu i wiem, że to jest skarb, bo nie każdy ma to szczęście. Podobnie uważam jest z kobietą wybieraną za młodu. Jeśli to nie jest prawdziwy strzał amora, który się zdarza to później lubią wychodzić różne rzeczy, czyt. niedopasowanie na etapie dorosłego życia.
  18. Tak, @SzatanKrieger i @Ksanti wszystkie kobiety tylko czekają na to, aż wylogujecie się z forum i dorobicie się kokosów, żeby was wydoić. Marzą o tym, żeby złapać samca +3000 postów na BS... to też w sumie status. Napisałem w innym temacie - gdybyście widzieli co będące w moim otoczeniu dziewice orleańskie-kościelne odpierdalały jeszcze do niedawna to byście się mocno zreflektowali. Analogicznie to w jakikolwiek biznes też nie ma co w chodzić? Bo AmberGold? Bo FutureNet? Bo mnie oszukają i okradną. Jest natomiast jedna rzecz, która mnie MIAŻDŻY... w tym miejscu, na tym forum jest tyle praktycznej wiedzy i narzędzi, że nie rozumiem jak można nie wykorzystać tego w praktyce, żeby samemu wejść na wyższy level. Te rady są często warto spokojnie w tysiącach złotych. Za część wiedzy min. @Mosze Red ludzie odpalają GRUBE, GRUBE procenty. Wy to macie za darmo...
  19. Biologia biologią, ale rzeczywistość to rzeczywistość. Czy jak mam w sobie instynkt drapieżnika to mam atakować sarnę, którą widzę w lesie? ? Ja tutaj widzę inny podział. Ogólnie na forum. Jedna grupa to mężczyźni, którzy swoje przeszli i mają doświadczenia, wiedzą jak wygląda życie, a na drugim są idealiści, teoretycy, którzy uwielbiają forsować swoje teorie. My sobie tu możemy wykładać teorie, ale tak jak @Yolo napisał Panowie wy chcecie mieć cały pakiet, a z tego co widzę to siedzicie pół dnia na forum i piszecie o różnych teoriach. Nie mówię, że są one złe - ale jak w temacie książek - do chuja... wyjdź jeden z drugim z domu i zobacz jak to wygląda. Wiele rad tych wyszydzanych kołczów działa. Przykład? Wszędzie mówią dużo o sprzedaży. To w pełni prawda. Nie ma biznesu bez sprzedaży, ale lepiej biadolić, że jeden z drugim jest zły, bo jest z hameryki. Tutaj są nieraz takie sprzeczności, że ja dziknę osobiście. Mówimy - rozwijaj się do 35 roku życia, zrób majątek, pozycje i swoje życie, ruchaj ile wlezie, a pozniej szukaj myszki, która będzie Twoją pierwszą i to w całym pakiecie. Otwórzmy oczy, dzisiaj współżycie zaczyna się w wieku lat 16. Ja sam zacząłem mając 17 to znaczy, że już nie ma szans na związek? Z tamtą dziewczyną bym dzisiaj nie wytrzymał. Wyciągnąłem doświadczenia i wnioski i teraz mi za każdym razem jest ŁATWIEJ, bo wiem czego chce, wymagam tego i nie tracę czasu. Ile jest sytuacji, że trafisz od razu fajną osobę? Kiedy? Jak masz 18 lat i nawet nie wiesz co chcesz robić jutro? To jak wtedy masz wybierać partnerkę na zawsze to powodzenia. Z kolei mając te 35 z pozycją etc. to szansa trafienia dziewicy czy dziewczyny z przebiegiem > 3 jest cudem. Bo rozumiem, że wtedy nas nie interesują poniżej 7/10, a zasadniczo 8/10. Fizycznie jest niemożliwe spełnienie wszystkich postulatów, które są w teorii forum. Spotkałem się w ramach FWB z naprawdę dobrymi kobietami. Powiem szczerze - jak przeskoczysz samców przed Tobą to ona i tak będzie zachwycona. Ja akurat lubię jechać po bandzie, więc nie ma z tym problemów. Postawcie się też na miejscu tych lasek 7+/10. Masz bandę gości, którzy chcą Cię rżnąć, lubisz seks to masz sobie odmawiać w imię cnoty? Rozumiem to do pewnego poziomu, ale kobiety też lubią seks. Zróbmy może challenge. Chłopaki, którzy tam się twardą trzymają dziewic i przebiegu >3 - za 2/3 lata napiszcie w jakim miejscu jest wasza ideologia i czy znaleźliście już idealną myszkę? Jakbym miał takie podejście to chyba bym zaczął się biczować, bo UWAŻAM, że praktycznie niemożliwym jest znalezienie takiej dziewczyny, o której tu piszecie. No chyba, że 3/10. Poza tym niewielkie doświadczenie zawsze może skutkować dylematami jak u @Obliteraror. A jeszcze co istotne - w bliskim otoczeniu mam dwa przykłady dziewic kościelnych do ślubu. Powiem wam tak - seksu w związku nie ma, są chłopaki pod butem i nie wiele jest z tego, że było czekane do ślubu i były nie tykane wcześniej. Efekt jest nawet odwrotny - kobieta, która nie uprawia seksu do 28 roku życia ma obniżone libido i później tego seksu za bardzo nie potrzebuje.
  20. Czytałem i polecam "Biznes w kraju dziadów". Cebulski ma teraz sporo rzeczowych live'ów na YT. Oprócz tego dołożyłbym obie pozycje Szafrańskiego i kolejny raz "Fastlane Milionera". Fajny jest też "Bogaty i biedny - po prostu różni mentalnie", tylko trzeba zachować dystans do american dream. To co tam chłopaki wyżej piszecie uznaje za czczą nieprawdę. Te książki mają w dużej mierze zmienić perspektywę, a nie dać gotowe rozwiązania jak robić biznes. Ja czytałem głównie lata temu i bez motywacji z nich wynikających dalej rzeźbiłbym jak Beduin. Tylko z tego trzeba umieć wyciągnąć wnioski i nasztelować konkretny plan, a nie oczekiwać gotowych rozwiązań na rynek polski. Najlepsze jest, że wyżej chłopaki ganicie te książki i piszecie o bezsensie, a ja spotykając się ostatnimi czasy z naprawdę konkretnymi ludźmi widzę te pozycję na ich półkach i słyszę polecenia. To jak to jest - kto ma rację? Teoretycy czy praktycy? ?
  21. To nadal nieoptymalna perspektywa, ale może tak ma być? Może to jeszcze nie jest ten moment? Polecam Ci jeszcze przeczytać Fastlane Milionera, bo masz złe podejście do zarabiania pieniędzy. Przekłada się to też chyba trochę na życie. Życie nie jest liniowe, nie jest linijką jednego kodu. Wydaje mi się, że musisz zmienić tą percepcje. Hawkins to fajnie opisuje, więc Ci jeszcze raz polecę. Ale przede wszystkim wypierdol te ograniczenia, bo już męczy patrzenie na to. Dla mnie trochę zaskakujące jest jak życie sprowadziłeś wyłącznie do programowania (chyba tym się zajmujesz) - skąd wiesz, że za 2 lata nie będzie możliwość być np. projekt managerem w IT czy handlowcem? Na to jest gigantyczny popyt - ludzi, którzy rozumieją technologię, a przy tym mają umiejętności miękkie. Możesz wtedy słabo kodzić, a kasować sos jak księciuniu... Otwórz się na te możliwości. Z tego co piszesz to nawet nie znasz swojego potencjału - nikt Ci tego nie zaudytował - Ty tego nie wiesz, nie wiesz w czym jesteś dobry. Mądry człowiek - na jakiego ja miałem okazję trafić - byłby Cię w stanie wykorzystać. Jestem pewien, tylko to jest poza Twoją percepcję. No cóż, mi się udało na tym polu, bo nie pierdoliłem tylko szedłem all-in, pomimo, że mógłbym być przestraszony i odpuścić temat.
  22. Od ponad roku dotuje ze swoich pieniędzy nowe przedsięwzięcie. Suma przekroczyła 5 cyfr. Właśnie dochodzę do momentu, w którym jest ostatnia prosta, żeby to wszystko odrobić w miesiąc. Zasadniczo to tematy potrzebują jedynie stempla. A to dopiero rozpęd. Puść to napięcie, puść to napięcie. Obserwuje Cię od jakiegoś czasu. W końcu się uda, ale działaj spokojnie i mądrze. Poczytaj Hawkinsa np. Technika Uwalniania lub Sukces jest dla Ciebie. Bo jest - tylko Ty może go źle postrzegasz. Z tego co czytam to Ty już wygrałeś - nieustępliwą postawą i ciągłą próbą. Ktoś Cię w końcu zauważy, tylko daj sobie szansę żeby temu szczęściu dopomóc. Czemu o tym pisze? Od 4 miesięcy mam swojego mentora, który jest zaawansowany duchowo i biznesowo. Spotkaliśmy się w saunie, podjęliśmy współpracę po 1,5 roku. To moja droga alternatywna, nie ta którą zakładałem parę lat temu. Wziął mnie pod swoje skrzydła nie do końca ze względu na to co już mam, ale postawę i cechy osobowościowe, które reprezentuje. Uwierz mi, takich ludzi jest mało. Są z kolei tacy ludzie - łowcy talentów - tylko Ty musisz trochę zmienić percepcje. Otworzyć się, szukać. A to coś/ktoś Cię znajdzie. Jestem o to spokojny z Twoim nastawieniem. Powodzenia
  23. Dobrze przeczytać takie świadectwo. Gratuluje
  24. Fajny temat, z większością tez się zgadzam, jednak nie ze wszystkimi. Dyskusja została sprowadzona do roli materialnego sukcesu, a przecież to nie jedyny jego wymiar. Osobiście uważam, że dla każdego człowieka jednym z najlepszych - o ile nie najlepszym - uczuciem jest poczucie dobrze wykonanej pracy, zadania. To satysfakcja, która mnie osobiście pcha do tego żeby się posuwać do przodu i po prostu działać, a nie pierdolić smuty. Rozwijać się dla samego siebie i sprawdzać czy jestem w stanie sobie poradzić w nowej sytuacji. Tu już nie do końca chodzi o pieniądze, które jednocześnie dają możliwość szerszego rozwoju, ale po prostu sprawdzanie tego jak dobrym jest się w stanie być. Od zawsze miałem w głowie koncepcje jak dobry mogę być w rzeczach, które lubię i które są w jakimś stopniu dla mnie istotne. Rozwój to mega frajda. Nie rozumiem jak można sobie to zabierać przez wzgląd na materializm. Inną sprawą jest koncepcja, że ilość zarabianych przez Nas pieniędzy to jedynie zakres naszego wpływ. Nie wiem czy coś mnie w życiu bardziej satysfakcjonowało, niż osiągnięcie celu X po latach. Nie był to cel finansowy. Chodzi po prostu o zrobienie. Udowodnienie sobie, że da się zrobić coś X w czasie Y. Jednocześnie sądzę, że nie musimy sobie stawiać nie wiadomo jakich celów, ale znowu sugerowanie pełną akceptację dla siebie (uważam, że nie jest to możliwe - każdy musi poprawić bazowy soft) uważam za odwracanie kota ogonem od życia. W pewnym sensie albo się rozwijasz albo się zwijasz. Albo Ty spełniasz swoje marzenia, albo pracujesz na spełnianie czyichś marzeń. O, marzenia - to też istotne - nawet zakładając, że wiele z nich zostało nam wdrukowanych za dzieciaka i ciężko zdefiniować czy są one faktycznie nasze to czy jest coś fajniejszego w życiu niż możliwość ich realizacji? Nawet jeśli chodzi tutaj o drobne rzeczy jak skok ze spadochronem, nurkowanie czy posiadanie psa o rasie, która od zawsze nam się podoba. Takie realizacje trwale podnoszą nasze zadowolenie z życia, a przecież o to też chodzi. Też miałem do nie dawna przerwę od forum i coraz częściej dostrzegam nihilistyczne podejście w wielu tematach. Nawet zakładając, że wszystko co robimy jest bez sensu to chyba lepiej jest mieć satysfakcję ze zrobienia danej rzeczy dobrze, która automatycznie poprawia nasze samopoczucie. Mówię to z pozycji osoby, która miewała tygodnie, w których nie robiła praktycznie nic, bo model życia mi na to pozwalał. I wiecie co? Czułem się z tym źle. Nudziło mi się bez wyzwań i dążenia do kolejnych drobnych celów wykorzystując Kaizen. Co do oceny na podstawie dóbr materialnych to przecież w większości jest pierwsze wrażenie. Dokładnie jak z kobietami. Co z tego, że synka stać na auto za 100k jak później nie umie się odezwać i zachować? Dno i wodorosty. Jest różnica między ludzmi, którzy faktycznie mają pieniądze, a tymi, którzy dają wartość światu. Problemem jest jeżeli Twoim pryzmatem jest wyłącznie ocena materialna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.