Skocz do zawartości

Messer

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1643
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Messer

  1. Odkryłeś coś bardzo ciekawego. Internet to takie magiczne miejsce, gdzie można na luziku sobie sprzezywać kogoś, dociskać szpile, insynuować chore rzeczy i w sumie to jest bardzo fajnie, można się tym nacieszyć. W normalnym życiu taki cwaniaczek za teksty o beciaczku i inne, dostałby tak w mordę, że nakryłby się kołami od roweru. W Internecie jest jak w tym pięknym, przerysowanym memie - Dobrze piszesz, @Ksanti. Ruchy alt-prawicowe są całkiem śmieszne - zakładanie zawsze najgorszego obrotu wydarzeń, absolutny fatalizm, już wszystko się kończy, trzeba trzymać tarczę tak mocno jak tylko się da, bo zawsze może nadejść przyjść niespodziewane uderzenie etc. Nic nie ma sensu, wszystko jest już zaklepane przez żydów (albo chadów). Wszyscy to znamy. A potem wychodzisz z domu, poznajesz Ludzi, obserwujesz rzeczywistość.. i coś to mało pokrywa się z rzeczywistością, co? Tak w malutkim stopniu. Pamiętam, że ten obsesjonat od szczęk, chadów i skitranych wibratorów (pytanie po co) nie mógł uwierzyć, że rzeczywistość nie pokrywa się z jego obserwacjami, aż zaczął ludziom zdjęcia robić. Nie przedłużając - Internet to DOSKONAŁE miejsce na wylanie swoich frustracji. Tutaj nawet koleś, który nigdy nie miał znajomych może tłumaczyć facetowi z dziećmi jak ma prowadzić swój związek. Tacy kolesie mają dużo czasu - nie trenują, mało co robią poza pracowaniem, to siedzą sobie sami ze sobą i laptopem, a z racji, że potrzebują przyłączyć się do grupy, to przyłączają się do "ciężkiej" grupy, zgodnie ze swoim staniem. Po prostu są podobni, to do siebie ciągną. I stąd masz dziwne, wynaturzone, chore rzeczy przedstawiane jako prawdę objawioną. Fajnie byłoby im zarzucić odklejenie od rzeczywistości, ale problem w tym, że większość z tą rzeczywistością nie ma nic wspólnego, to nie ma co zarzucać. I chociaż ci ludzie myślą o sobie jak o doskonałych naukowcach, badających meandry strasznego świata, to tak naprawdę próbują nieświadomie się terapeutyzować i uwolnić od własnej psychiki i bólu. Poza tym, klawiatura wszystko przyjmie i w necie można kreować trzy główne swoje postaci: - przegrywa, który kocha użalać się nad światem jak jest źle, absolutnie bez luzu, prawdopodobnie z szeregiem zaburzeń psychicznych, - normalnego kolesia, który pisze o swoich bolączkach, czasem coś podkoloruje, szuka pomocy, - all-roundera, który wszystkich zna, robił wszystko, tutaj coś słyszał, tutaj coś widział, wszystko wie. Mimo tego, ma ogrom czasu na siedzenie przed kompem. Innymi słowy, mitomana. Jest taki jeden, co pisał, że dostał owacje na stojąco na Oxfordzie przed dziesiątkami profesorów. W sumie niektórzy ciekawe kity o sobie wymyślają, aż do przesady. Po prostu te wszystkie negatywne obroty spraw są odbiciem problemów wewnętrznej danej osoby. Niczym więcej. Projekcją. Ochroną słabego, żałosnego, skurczonego siebie. Dlatego nazywają się mechanizmami obronnymi. Trzeba jakoś wytłumaczyć się z racji swojego stylu życia. Dla nich, w co wierzą, jest tak okropnie źle na świecie, jak nigdy (xD) przez co jakikolwiek ruch na tym polu, nie ma sensu. Po co, skoro sprawa jest od początku przegrana? I normalny człowiek coś takiego czyta. A tak naprawdę nie wie, że ten człowiek nieświadomie pisząc coś takiego, próbuje zrzucić z siebie to obciążenie, rzyga nim wszem i wobec i skaża całą okolicę. PS: Największych nienawistników piszących o p0lkach, puszczalstwie, m0kebe i innych, warto czasem podpytać jakie mieli relacje z matką. Z reguły odpowiedź jest jedna - patologia. I ta patologia z nich wychodzi w formie zgadywania, czyli projekcji. Jak ktoś zgaduje coś na świecie i jest jawnie negatywne, to jest to projekcja wewnętrznego konfliktu. I tyle. Powodzenia @Ksanti, nie wchłaniaj tego w siebie, bo wyrzucanie z siebie CZYICHŚ problemów jest ekstremalnie niewdzięczną robotą. Polecam ten filmik, wczoraj zupełnym przypadkiem natrafiłem na niego i facet tu porusza jedną rzecz o przegrywach. Krótko i mega treściwie, łap. Każdy to powinien wiedzieć wchodząc w te ciężkie towarzystwa - https://www.youtube.com/watch?v=uLxYx2fviiM Wszystkiego dobrego. /koniec offtopu/.
  2. Osobowość ma warstwy, jak cebula. Pokrojenie mojej cebuli trwało około 7 lat, tak myślę. Miałem gorsze i lepsze dni. Miałem sytuacje stagnacji i zrezygnowania. Badałem wpływ różnych czynników na siebie, co lubię i co sprawia, że rosnę. Eliminowałem co niepotrzebne, wzmacniałem co działa. Przeszedłem przez ogromne warstwy pociągu ku śmierci, autodestrukcji, zmiany paradygmatu życia - żadnej obrazy na innych, żadnej walki ze światem, żadnego moralizowania i naprawiania czego zmienić się nie da. Ostatecznie mogę powiedzieć, że jak na kolesia, który ze stresu bał się odezwać i nie potrafił obronić się przed wręcz żadnymi atakami, a teraz może podejść do nieznajomej dziewczyny bez większego napięcia, właściwie to żadnego, poszło mi nieźle. Jak na kolesia, który z cipy, chce sparować w klubie z zawodowcami, którzy walczą na profesjonalnych galach - też uważam to za dobry wynik. Można się zmienić znacznie krócej, ale mówię o takiej bardzo dopasowanej osobowości, coś jak dobry garnitur często musi być robiony na wymiar, a szycie go wymaga czasu. Taki Rengers miał dobrą osobowość i wzorce od urodzenia - ja kompletnie taki nie byłem, u niego szlifowanie osobowości do dostosowanej do wielu warunków zajęłoby znacznie mniej. I nie sądzę, żeby mój proces rozwoju się zakończył - to trwa nadal, po prostu w innych aspektach i warunkach. To jest zabawa na całe życie. Dlatego jak czytam, że nie można mieć 100% kontroli, to aż mnie ściska. To jak nie iść potrenować na siłownie, bo nigdy nie wypchnie się z klaty 300kg. I co z tego, wypchnie się 120kg i to będzie prześwietny wynik. Na pewno lepszy niż 40kg. I o to chodzi. Myślę, że chodzi głównie o podejście mentalne, racjonalne, ale też nie do końca - bo ostatecznie nie ma żadnej możliwości oszacowania, czy osiągnięcie bardzo dużo właśnie nie przypadnie takiemu mi. Przecież tego absolutnie nikt nie wie. A czy mi się uda, czy się nie uda, co o tym pomyśli jakiś Janusz - nie ma żadnego znaczenia - dla mnie jak i dla obiektywnych faktów. A jak się nie uda, nie zrobi się idealnie - to co z tego? Świat się nie kończy, Słońce wstanie jakby nigdy nic, a piszczące ego powinno być pasażerem życia, a nie pilotem, który wchodzi tylko w skrajność - albo coś robi na 101%, albo nie robi wcale, bo się boi oceny, jest tak narcystyczne i kruche. Tak to widzę.
  3. Dzięki za agresję, liczyłeś na to, że odpowiem Ci chamstwem, co? Niech zgadnę, jesteś agresywny bo Tobie nie pomogło i nadal jesteś w podobnym albo bardzo zbliżonym miejscu w życiu, w jakim byłeś. I z racji, że jesteś cięższym i bardziej złożonym pacjentem to deprecjonujesz masowo autorytet danej osoby, bo Tobie to nie pomogło? Nie odpisuj, znam odpowiedź. Współczuję, że nie ogarniasz, ale nie zamierzam się nad tym pochylać i pomagać. To, że OP jest 6 lat na forum absolutnie NIC nie znaczy. Tak naprawdę liczy się wyłącznie podejście na poziomie EMOCJI. Czyli głębokim, podświadomym. To nie ma nic wspólnego z pobieżną analizą. Nie wiem czy zauważyłeś, ale on zadaje takie pytania mimo takiego stażu, które powinien zadawać początkujący. Czy wieloletnia bytność coś zmieniła? NIE. Bo podejście analityczne ma mało wspólnego ze zmianą. Ma, ale niedużo. To jest facet, który z mężczyzną dzieli głównie płeć. Chociaż lewaki by się z tym kłócili czy i to jest prawdą. To jest gość na którego głowę trzeba wylać wiadro wody, który musi dostać plaskacza od losu, żeby się ogarnął, pracował nad sobą regularnie i ZAPIERDALAŁ. To jest facet siedzący w spokoju, nie wychylający głowy przez całe życie, pewnie grzeczny i spokojny. To nie jest gość, któremu trzeba mówić, że jest idealny jaki jest, że świat go skrzywdził, a wszędzie są oszuści czekający na to, żeby go wyjebać na hajs. Jak z takim mindsetem ma ktokolwiek się zmienić? Skoro to świat jest zły, "guru są źli" to co dalej? Odpowiedź jest prosta - to co już było, czyli syf, chujnia i bagno. Jak wyciągnąć co najlepsze od Petersona, skoro na starcie się go deprecjonuje? Może złość na Petersona związana jest po prostu z zazdrością o jego pozycję, sławę i pieniądze, co? Czyli to, czego osobie z pretensjami brakuje. OP już sam się wyjebał przez lata, podejściem bardziej kobiecym do swojej osoby, leniwym, o niskiej energii, walką ze światem, użalaniem się i innym. Bronienie tego jest patologią. To jest jak feministki, wchodzące na program cukrzyca +, zawał+ mówią na to "bodypositive". Redpillowcy przytaczają retorykę kobiet, że facet powinien się zmienić, a kobieta powinna zostać idealna, gdzie rzekomo to jest błędne.. Nie odpisuj, żeby mi dojebać, "nie zamierzałem odpisywać" i tym podobnym też, bo w tonie jakim do mnie wyskoczyłeś to znam ten wzorzec z różnymi stronami dla .. określonego typu mężczyzny, który z podobnymi problemami wyskakuje - ten typ zawsze ma pretensje, problemy i niesamowitą agresję do innych. I wybacz, ale nie chcę wchodzić z tym dalszy kontakt, to nie ma sensu. Trzymaj się. No i co z tego, że nie masz nad tym 100% kontroli, Boże... Miałeś kiedyś tak, że po waleniu laski ona cała czerwona leżała i miała problem z poruszaniem się, tylko przeciągała się na łóżku? Miałeś tak, że laska ze względu na kompletne zdominowanie jej, zjeżdżają się jej nogi do siebie, jakby kurczy się w sobie i jest ekstremalnie uległa, nie wie co się z nią dzieje i nawet boi się tego stanu, że jest kompletnie bezbronna? Pamiętam, że Ty chciałeś mnie moralizować i mi dojebać za mój post o zdegenerowanych kobietach sprzed kilku lat - biorąc pod uwagę jaki miałeś ból dupy o mnie w komentarzach, to wątpię, że masz te sukcesy - gdybyś je miał, to nie starałbyś mnie moralizować, tylko nawet pośmiał się z sytuacji. To jak jesteś kolejnym bez sukcesów gościem, to chociaż nie ucz ludzi o swoim poziomie, BO LUDZIE UCZĄ NA POZIOMIE NA JAKIM SĄ. Ludzie nie chcą przegrywać i mają potrzebę budowania systemów i wygrywania. Ja miałem wielokrotnie takie sytuacja z laskami. I wiesz co? ZA NIC W ŚWIECIE BYM TEGO NIE OSIĄGNĄŁ JAKBY NIE ZMIANA MOJEJ OSOBY. Ja się bałem w gimnazjum powiedzieć "cześć" koleżance... I nie ma to absolutnie żadnego kurwa znaczenia, nawet NAJMNIEJSZEGO, że ja odhaczałem jakieś punkty z listy. Moje zadanie było proste - w czym kuleje i co mam zmienić, co mnie wkurwia, jaka część mojej osobowości nie działa, jest patologiczna. I powoli to zmieniałem, analizowałem, pracowałem nad tym. Efekty mam. I nigdy nie miałbym sytuacji jakie opisałem, gdybym pozostał "analizującym przegrywem znającym życie" i "wiedział jak jest". Nie można zmienić nic idealnego na lepsze, a ja uważałem się za gówno, które wymaga kompletnego remontu. Nie zauważyliście, że feministki mają ten sam program - "jesteśmy idealne, to świat ma się zmienić"? Ale ja nie byłem gównem na zasadzie: patrzcie jaki jestem przegrany, chlip, chlip, atencji! Tylko gówno, które tym gównem być przestanie. Bo co innego miałem w życiu robić? Taki przegryw jak ja nie miał znajomych i możliwości korzystania z życia, tylko siedział w piwnicy. Także miał dużo czasu. Po prostu wziąłem się do pierdolonej roboty, a było to roboty na kilka lat. Tyle. Dalsza analiza "twardorozsądkowa" nie ma tu sensu, bo historia pokazuje, że to tak nie działa. Nawet Mike Tyson powiedział, że stawiał przed sobą "delusional goals" i zmienił te deluzje w rzeczywistość. Rzucanie ogólnikami nie ma sensu, każdy dopasuje je i tak do swojego poziomu. Jak jesteście na poziomie "wiem jak wygląda życie", "jestem doskonały, feministki powinny nad sobą pracować", "i tak się nie uda", "i tak nie będę miał 100% kontroli", "a przecież i tak się coś stanie".. to nie mamy o czym rozmawiać. A wybielanie swojej osoby za pomocą takiej filozofii przedstawianej jako "logika" i szukanie poklepywań po pleckach od podobnych sobie "drapieżników".. nikogo nie obchodzi. Prędzej wzbudza pogardę, zażenowanie i zniechęcenie od ludzi, którzy są wyżej.
  4. Dostałeś najbardziej bezpośredni komunikat, jaki mogłeś dostać w życiu. Teraz najważniejsze - jak to interpretujesz? Prymitywny sposób polega na tym, że to jest "zła kobieta". Niegodna. A ja powiem prosto - wydaje mi się, że typowa. Wszyscy chcą się pierdolić. Koniec, kropka. Nawet arabki, które za to mogą zostać ukamieniowane czasem zdradzają. Chłopaki tutaj mają obsesję na punkcje seksu, połowa forum uzależniona od porno i na nofapie. Przeskoczę teraz na kilka poziomów dalej - ludzie mówią pewne rzeczy, żeby dotknąć wypartych, energetycznych części naszej osobowości. Czasem absolutnie nieświadomie. Opowiem swoją historię. Pamiętam, że miałem kiedyś epizod ze swoją byłą. Co tu dużo mówić, ona sporo przybrała „na masie” odkąd się rozstaliśmy – chyba nieświadomie musiała się czymś „zapchać”, tą emocjonalną dziurę, bo nikim nie dała rady mnie zapełnić. W pewnym momencie, absolutnie nieświadomie, mówiłem o pobocznym temacie i użyłem słowa „schudnąć” – ale nie względem niej, ale chyba mi chodziło o pieniądze albo czas, nie pamiętam. Analizowałem też to i ona prawdopodobnie miała jakiś kompleks, że przybrała z +/- 10kg smalcu w tak krótkim czasie, a tematyka „chudnięcia” – najprawdopodobniej wisiała w jej emocjach, mocno oddziaływała na podświadomość, a podświadomość to swego rodzaju "aura" człowieka, to w jaki sposób zwraca się do świata, a jak świat do niego. Wstydziła się swojego nowego ciała i tego, co ze sobą zrobiła. Bo naprawdę zaczęła wyglądać.. potężnie. Widziałem co ze sobą zrobiła i po prostu nieświadomie użyłem tego słowa. I czy ona o tym słowie myślała potem? NAJPRAWDOPODOBNIEJ TAK. Z jednego, bardzo prostego powodu. Wszelki rozwój w tym świecie jest mniej albo bardziej przymusowy. Jesteśmy na każdym polu, psychicznym również, zmuszani do rozwoju - problem w tym, że tematyka psychiczna jest niewidoczna, subtelna a więc niezrozumiała, albo zrozumiała opatrznie. To jest ZNAK PSYCHICZNY, który, oczywiście, ludzie interpretują w sposób jaki znają - materialny, typu "to zła kobieta". Psychiki nie znają, nie rozumieją tak naprawdę, poza promilem pojęć. Możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni, bo jesteś ciągle taki sam. To, o czym ona Ci mówi, to tak naprawdę komunikat bazujący na nieświadomości: Jesteś niewystarczająco męski. Nie odkryłeś nawet małych pokładów swojej męskiej mocy. Odbieram to źle - nie możesz mnie przeruchać jak szmaty, zdominować, nie dajesz mi podstaw szacunku do Twojej osoby, bo nie masz Mocy. Nie jesteś mężczyzną, jesteś chłopcem - czemu robisz ze mnie pedofilkę i mnie krzywdzisz? Nie odkryłeś TEJ MOCY, zrób to - dostałeś najluźniejsze ostrzeżenie. I każda kobieta jest podoba, podobnie jak każdy facet i zareaguje na to, jaki jesteś - następny związek będzie bardzo podobny do tego, bo Ty jesteś taki sam. Przeczytaj coś od Davida Deidy - on bazuje na zdrowej męskości. Idź na pierdolone MMA, naucz się chociaż podstaw zapasów i jak zadusić jakiegoś skurwiela, jak przyjmować ciosów i się ICH NIE BAĆ. Przyjeb komuś i dostań wpierdol. Zrób trochę masy. Chodź prosto, zrozum zależność między psychiką dziecka a psychiką mężczyzny. Konfrontuj się z rzeczywistością. Czytaj ludzi, którzy tłumaczą takie aspekty rzeczywistości - Hawkins, Łazariew, Peterson. Oddychaj w określony sposób, przyjmuj te zimne prysznice, dbaj o ciało, wejdź w męską energię, zamiast wisieć w tej obecnej, dziwnej, pokracznej. Pisałeś ostatnio, że masz problem z rannym wstawaniem, bo nie ogarnąłeś, że trzeba iść wcześniej spać, żeby wcześniej wstać. Przecież to tragicznie nawet napisać. I jak prawdopodobnie większość obecnych chłopów masz silny wzorzec matki, której było za dużo, a słabiutki ojca, nieobecny. Stąd powtarzasz "słabe" relacje związkowe nieświadomie - bo innych nie znasz. Przerób to. Nazwiska już podałem. Szukaj odpowiedzi też sam, nie marnuj czasu. To nie jest zła kobieta - jest zwyczajna. Zinterpretuj to jako znak co Ci brakuje, nad czym musisz pracować. I jak następnym razem będziesz siedział zmęczony, rozmyślał, bał się, uważał się za mięczaka to zrozum, że to jest ten problem. A pewność siebie, godność, szacunek do siebie NIE MAJĄ NIC WSPÓLNEGO Z AGRESJĄ do siebie czy kogoś innego. Jest to cecha bardziej energetyczna, a mniej materialna - a ludzie na nas reaguje głównie energetycznie, na to, "czym emanujemy". Jak chcesz zobaczyć jak wyglądają te cechy to posłuchaj i wejdź w filozofię Khabiba Nurmagomedowa. Filmików jest masę. Szukaj, ucz się, edukuj. Nie jesteś skończonym projektem, ale rozwijającym się - a wymagasz sporo pracy. To co napisałem, to nie była obraza Twojej osoby, to była wskazówka dla Twojej osoby. I to co powiedziała, było znakiem, a nie osobistym policzkiem. MAN UP. Już czas.
  5. Gdyby to stwierdzenie było prawdą, to nie byłoby nikogo kto te zdanie mógłby napisać i nikogo, kto mógłby je przeczytać. @krzy_siek, jeżeli nie rozumiesz nieświadomych zależności jakie rządzą światem i ludźmi, nie wchodź w ten rodzaj filozofii. Rezultat ZAWSZE dostaniesz jako negatywny, że wszystko jest do dupy, wszystko się skończyło i w ogóle jest koniec świata. Mózg to maszynka to wielbienia, czczenia negatywności, pretensji, rozpamiętywania wszystkiego co negatywne, ustawiania siebie jako głównego aktora tego, co tragiczne i negatywne. Jak wiele pamiętasz wydarzeń, które sugerowały, że zrobiłeś coś wstydliwego i wszyscy o tym pamiętają? Jak wiele pamiętasz wydarzeń i rozpamiętujesz je, że zrobił coś wstydliwego jakiś znajomy? Jak wiele pozytywnych, fajnych, doskonałych rzeczy ze swojego życia możesz wymienić, a ile tych negatywnych, że ktoś Ci niby zawinił, obraził etc.? Jak jesteś przeciętnym człowiekiem, to nie znasz swojego umysłu i nie wiesz jak bardzo kocha on negatywność i jest paranoicznie nastawiony względem tego, żeby kochać niesprawiedliwości, strach, przewidywania najgorszego i spisków, najgorszych obrotów wydarzeń, wielbienia wątpliwości, a jednocześnie swojego geniuszu, inteligencji (większość ludzi uważa się za ponadprzeciętnie inteligentnych) czy nieodkrytej dotąd błyskotliwości - dla samego tego faktu. Tak jesteśmy zbudowani. Jednak nie jesteśmy z natury źli - po prostu czasami owładnięci negatywnością i popełniamy kompletnie nieświadomie błędy, nie znając ich konsekwencji. Jak nie rozumiesz nieświadomych zależności to pewnie nie wiesz, że swoim wewnętrznym stanem mnóstwo rzeczy prowokujesz. Wewnętrzne skąpstwo i chciwość zapraszają do naszego życia kradzież, pogarda do ludzi przyciąga ciężki wpierdol, samotność czy alkoholizm, nienawiść do kobiet ogromne problemy z nimi jak i ze swoim zdrowiem, obraźliwość jest magnesem do upokorzeń i "powodem" do dalszego filozofowania w wiadomo jakim kierunku, osądzanie i zazdrość - zdrada od ludzi czeka już za rogiem. Skupiasz się na negatywność, "twardości" - czyli defensywności, chamstwu, a przez to wzrasta coraz bardziej strach, że pojawi się to chamstwo znowu, stąd twardniejesz, a więc wchodzisz w mechanizm obronny i rośnie agresja - możesz doznawać niespotykanych np. (jak dla mnie) upokorzeń od ludzi, może ktoś Ci coś często niszczyć, możesz mieć różne wypadki, nienaturalnie częste. Agresja może zmienić formę w smutek i przygnębienie, a więc depresję i choroby. Ot i cały rezultat tej filozofii. Osobiście nikogo nie osądzam, nikogo nie winię, staram się nie mieć żadnych pretensji do rodziców, kobiet, innych ludzi, dzieci, zwierząt, złośliwości rzeczy martwych, czegokolwiek. Nic, najlepiej ani jednej myśli. Nie rozumiem w ogóle tego świata, jest dla mnie wręcz schizofreniczny, ale staram się go nie analizować - nic mi to nie dało jak dotychczas. Codzienna wdzięczność, codzienny fun jak tylko mogę. Żywa muzyka, żadnego przegrywowych dźwięków i tekstów o smutnym życiu, poznawanie nowych ludzi, wysoki tonus energetycznych, wybaczanie wad wszystkiemu i wszystkiego, jak ktoś próbuje do mnie wyskakiwać z lekką agresją to nauczyłem się zjednywać tych ludzi, prawić im lekkie komplementy i ostatecznie mogą być nawet moimi znajomymi - w każdym razie tracą tą negatywność. Mam nastawienie zabawowe jak u tego gościa z memów co tańczył - Ricardo Milosa. Przeciętny napięty koleś prędzej zgubiłby się w swoim ciągu myślowym i analizie w jaki sposób ma tańczyć, gdyby miał to zrobić, i co inni o nim pomyślą, zamiast po prostu próbować tańczyć. Ostatecznie dostałby paraliżu i nie zatańczyłby albo wyglądałoby to tak, że rozpamiętywałby to do końca życia. Rozumiesz? Myślenie to jeden wielki mechanizm obronny, żeby przewidywać, oczekiwać, unikać negatywnych emocji, które najczęściej projektowane są z przeszłości w przyszłość. A nieprzepracowana emocjonalnie przeszłość to nasza przyszłość. Rezultat mojego podejścia? Nie pamiętam kiedy ktoś mnie obraził, wręcz wszyscy są do mnie nastawieni pozytywnie, nie raz usłyszałem, że ze mną rozmawia się 2-5 minut i ma się wrażenie, że człowieka zna się całe życie. Żadnych wypadków, problemów prawie z niczym nie mam. Jest po prostu pięknie. I jaką ja mam filozofię wyznawać, jeżeli spędziłem wiele lat na badaniu działania umysłu, nieświadomości i jej zależności ze światem, wdrożyłem to i faktycznie to wszystko działa? Łazariew, Hawkins, Zeland, Sinielnikow i cała reszta ziomów, którzy mówią jak jest i jak to działa, nie mylą się. Ktoś taki jak ja ma być jakimś obrażonym na świat piwniczakiem-redpillowcem wyszukującym tragedie, niesprawiedliwości i analizujący je w prymitywny, powierzchowny sposób, bo o inny nawet się nie otarł, a jego zdolności nie pozwalają na absolutnie inną interpretację niż prostacką, agresywną i mocno ułomną, bo bazującą na ekstremalnie wyrywkowej i emocjonalnej "wiedzy"? Nie baw się w filozofię, jeżeli nie jesteś na nią gotowy - a zadając takie pytania to TAKI JESTEŚ - bo to jest bardzo, ale to bardzo niebezpieczny obszar życia, który może Ci je doszczętnie zniszczyć. A to życie już nigdy się nie powtórzy. Po prostu nawet nie wiesz, że wypadki które masz w życiu nie pojawiłyby się u Ciebie nigdy, gdyby nie Twoje wewnętrzne, głębokie nastawienie. Prawdopodobnie masz ludzi w swoim życiu, gdzieś ich poznałeś, którzy na pewne rzeczy nigdy nie trafiali, a następni ludzie - ciągle na bardzo podobne do siebie problemy, co? No właśnie. Wszystko jest ekstremalnie skomplikowane, a upraszczają najczęściej niewyedukowani - bo emocje i pobieżna, chamska analiza mają zastąpić im wgląd. Nie tylko w obszarze psychologii.
  6. Jeżeli ta sprawa będzie przemilczana czy głupio zbyta i wytłumaczona w pokrętny, dziecięcy sposób, chociażby w ten, że "agenci, ruskie onuce, oskarżają agentów" czy "złodziej najgłośniej krzyczy: złapać złodzieja!" - to znaczy, że dla tego kraju już jest game over, a wszystkie poświęcenia ludzi sprzed dziesiątek i setek lat były absolutnie zbędne i niepotrzebne.
  7. MMA. Ale nic zawodowego - robię to tylko i wyłącznie dla siebie, rozrywka, chęć rozerwania się po siedzącym stylu życia, nabrania tej męskiej energii z grupy. Myślę też o czarnym pasie w BJJ, ale to zupełnie inna historia i prawdopodobnie moja fantazja. Tutaj masz filmik, który wyjaśni Ci więcej w kwestii Twojego treningu niż prawdopodobnie znacząca większość odpowiedzi tutaj. Polecam. Do tego zainteresuj się tematem peptydów. Te substancje porównując szkodliwość a korzyści jakie dostarczają - to jest coś fantastycznego. W kwestii filmiku - uważaj tylko, żeby tak nie obić kości biorąc rady od faceta z góry, żeby nie skończyć jak Anderson Silva czy McGregor. Powodzenia.
  8. Ten pierwszy facet co wyszedł śpiewać Gruppa Krovi Tsoja - autor musi się w grobie przewracać. Tsoj śpiewał piosenki antywojenne, wplątywał testy typu "wojna - najlepsze lekarstwo na zmarszczki", facet był uwielbiany i w 100% nastawiony pokojowo. A tu wychodzi facet i śpiewa im, że .. że zgodnie jak z piosenką, nie chce zostać sam leżący w trawie, a jego "życz mi powodzenia w boju" ma zupełne inne znacznie niż dosłowne.. Ciekawe jak śpiewającemu przez gardło przeszedł fragment "nie chcę nikomu stawiać nogi na piersiach/ a chciałbym z tobą zostać/ po prostu z tobą zostać" - szczególnie z legendarnymi już moralami mobików, gdzie musza kupować sprzęt za własne pieniądze. Może tego celowo nie zaśpiewał? Ja pierdolę, Rosja ma kilku prześwietnych artystów i tak skurwić Tsoja.. Nawet swoimi bohaterami wycierają mordy i to w ekstremalnie kiepski sposób. Wystarczy, żeby jeden z nich wiedział, że Tsoj śpiewał antywojennie - porażka. Bardzo lubię Tsoja i aż się uniosłem.
  9. Nadinterpretujesz. Uciekła przez Tobą jak chyłkiem zwiałeś z gabinetu, zamiast wydrzeć się jak na burą sukę? Dodajesz jakieś redpillowe populistyczne w tym kierunku mambo-jambo o nie do końca zidentyfikowanej sile, do tego, że trafiłeś na zwykłego, kobiecego chama i cwaniaka. Wiesz, ilu ona już w ten sposób ojebała, tak samo jak Ciebie? I wiesz ile osób tam miała pewnie "silniejszych" - cokolwiek to znaczy? Kłamstwo ma to do siebie, że trzeba je zapamiętać, żeby potem na nim żerować. Niemożliwe jest zapamiętywanie co komu nawciskała. A u dentystów robienie zdrowych zębów jest znormalizowane. Lekarze w większości to prostytutki, które dla pieniędzy zrobią wszystko. Jak chcesz się odegrać to piszesz jej opinie w Internecie jak wyglądała sytuacja. I tyle. Zaznacz fragment z zamkniętymi drzwiami jak się przestraszyła, że ktoś się połapał. Poza tym - zostać oszukanym przez lekarza, który jak większość konowałów, ma absolutnie w poważaniu czyjeś zdrowie i liczą się dla nich wyłącznie własna dupa i kiesa.. Kiedyś, dawno dawno temu, chciałem aplikować na uniwersytet medyczny. Czytałem tekst reklamujący kierunek medyczny. Rzuciło mi się w oczy, że tam NON STOP jest podkreślane jedno słowo - prestiż. Klepałem ctrl+f i szukałem w tekście ile razy napisano słowo "prestiż". Było tego ponad 10 razy. Wpisałem dla porównania "odpowiedzialność". Nie znalazłem ani jednego tego słowa. Jak wejdziesz w swoim mieście i poszukasz reklam tych kierunków, to wyniki być może będą podobne. ONI WIEDZĄ kim są lekarze. Jak idziesz do dentysty, to sprawdzenie zdrowia zębów najczęściej jest darmowe. Dlatego ZAWSZE idziesz do wielu dentystów i od każdego masz usłyszeć ile jest do zrobienia. Możesz to nawet nagrać, gdy pytasz w którym miejscu są te dziury. Idziesz do następnych i sprawdzasz ich "diagnozy" czy są takie same. Wybierasz tego, który mówi że dziur jest .. najmniej. Od tej zasady nie ma wyjątków, jeżeli cenisz swoje zdrowie. Całą resztę jebiesz w Internecie. Bez litości. I lekarzom się NIE UFA, w większości to są sprzedajne KURWY. Piszę to, niestety, z bólem. Bólem doświadczenia. Do tego stopnia, że mam masę literatury medycznej. Szczególnie nie ufa się po tym, co działo się w czasie pandemii. Pamięć złotej rybki chyba Ci się nie włączyła, co? Już nie zapomniałeś co oni masowo robili? Tyle.
  10. Znamienne, że jak na pierwsze zdanie rozpoczynasz je tym, czym posądzasz kogoś Przypisujesz normalności cechy patologiczne, żeby usprawiedliwić siebie. Nie ma nic złego w tym, że tak czujesz - ja też czułem różne rzeczy, z których nie jestem dumny. Pytanie tylko co z tym zrobisz. Ostatecznie niewidoczne tego konsekwencje w przyszłości będziesz musiał ponieść Ty. Nikt więcej. Nie przepadam za Yolo, ma wiele cech, które mnie odrzucają, jednak tutaj przyznaję mu w 100% rację - normalni ludzie nie atakują nieatrakcyjnych i brzydkich za to, jacy są. Tak samo normalni ludzie nie są komunistami i nazistami. Człowiek bardziej rozwinięty może nawet współczuć takiej brzydkiej osobie, że urodziła się w tak ograniczonym ciele. Tak, tylko zapomniałeś, że ROZMOWA toczy się na temat normalnej brzydoty, a nie kalectwa, do czego odnosi się TEMAT. Dlatego sam napisałeś: "Ja mam tak samo jak ona, tylko jeżeli chodzi o brzydkie kobiety. Każdy z moich kolegów ma tak samo jeżeli chodzi o brzydkie kobiety. Ludzie tak mają, tylko najczęściej nie mówią o tym głośno. Chociaż kobiety dużo bardziej to ukrywają i udają, że liczy się dla nich wnętrze. (...) Gdy interesuje się mną brzydka kobieta, to myślę "wyp******j j****y pasztecie". Czuję się obrażony tym, że pasztet pomyślał, że mógłbym się skusić na paszteta. Jakim prawem j****y pasztet śmie sugerować, że mógłbym być nią zainteresowany? Jak dla mnie pasztety powinny mieć prawny zakaz podrywania mnie. A najlepiej zakaz zbliżania się do mnie na 50 metrów. Żebym nie musiał oglądać ich brzydoty. Widok brzydkiej kobiety jest nieprzyjemny. Brzydota jest nieprzyjemna dla oczu. To jest jak duża psia kupa leżąca na chodniku. Jak obrzygany chodnik. Obejdę to, ale sam widok zaburza moje dobre samopoczucie. " https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/39172-brzydcy-pokraczni-faceci/page/4/&tab=comments#comment-927926 Jak dla Ciebie taki post, porównania poprzez opis jest wyrazem normalności i objawem zdrowia psychicznego, to gratuluję wiedzy. Jeżeli Cię to interesuje, tak na bazie procesów psychicznych jakie w Tobie zachodzą. Pod każdym wstrętem leży lęk. Lęk np. przed tym, że coś wstrętnego mogłoby w jakiś sposób zaatakować organizm. Lęk jest agresją w przebraniu, a więc agresja infekuję resztę procesów psychicznych, które mogą być zaczątkami chorób, problemów z losem i wzmacniać pychę, czyli najbardziej destrukcyjną życiowo cechę, jaka może istnieć i prowadzić do bardzo silnych konsekwencji, których nie chcę tutaj opisywać, bo po co. Atakujesz kogoś o bycie feministką, cechy kobiece, a dominuje u Ciebie to, do czego mają tendencje kobiety - czyli lęk. No i nie mówiąc o tym, że trochę słabo wyszedł Ci ten pocisk, bo znowu się przestraszyłeś zaburzenia integralności siebie i napisałeś to bez specjalnego przemyślenia konsekwencji. Brak prymitywizmu to nie feminizm.
  11. Jak chcesz iść w tym kierunku, to doradzę coś od siebie. Anglistykę odradzam - jest bardzo dużo filologów po tym kierunku i nie jest elitarny. Przeciętna osoba z wyższym wykształceniem ma angielski na poziomie B2/C1. Nie jest to coś, co wzbudza efekt "wow". To jest znormalizowane, a więc nie będziesz w tym kierunku najprawdopodobniej zarabiał kokosów. Chyba, że .. miałbyś własny biznes, ale to zupełnie inna historia. Jeżeli chcesz coś językowego, to nie jest to zła opcja, byleby było coś raczej niszowego. Trzy historie ode mnie. Kiedyś miałem kontakt z pewnym człowiekiem, który zbierał ciężkie baty za to, że zamiast na "coś konkretnego" poszedł na .. filologię czeską. Ojciec mechanik nie mógł wytrzymać ze śmiechu i zaznaczył, że jak mu się nie uda to on mu nie pomoże. Jakże szybko morda ojczulka się zamknęła, kiedy nagle zaczął jego syn zarabiać więcej od niego i nie miał przy tym ujebanych rąk smarem i innym syfem. Z tego co wiem, kończąc filologię czeską skończył ją wraz z mniej niż dziesięcioma osobami. Filologię angielską pewnie kończy 10 razy tyle osób, jak ni więcej. Zarobki około pięciocyfrowe z językiem czeskim. Zgaduję, że kojarzysz wiele osób, które jakoś znają angielski ale raczej mało język czeski, prawda? Da się? To jest historia z drugiej ręki. Jedna osoba wkręciła się w język ukraiński. Pisała umowy, załatwiała sprawy "służbowe" w tym języku. Pracy multum, bo w tych czasach nie było osób do pracy z tym językiem, mało kto go znał. I zarobki, że nie trzeba tego słynnego IT. Teraz jak u tej osoby to wygląda, to nie wiem. Jedna z historii, którą opisywałem w temacie: https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/39095-jak-w-polsce-szybko-i-łatwo-zostać-kimś-w-ujęciu-społecznym-i-zarobkowym/page/3/&tab=comments#comment-914002 "Ostatnio poznałem tłumacza, który działa z językami i jak to określił - w Polsce za to bardzo mało płacą i działa na rynku zachodnim. Jest tłumaczem języków europejskich, kilku zamożnych państw, i na własnej działalności opowiada o zyskach rzędów 25k miesięcznie - czyli znacznie więcej niż psycholog i ilość wrzuconych pieniędzy w kształcenie na pewno jest mniejsza. Dopytywałem o to jak pracuje i na jego 40-50 tysięcy stron przetłumaczonego tekstu, mówi, że nie zamierza zmieniać zawodu, bo jest świetny." Uprzedzając pytania, kontaktu do tych ludzi nie daję. Także opcja językowa nie jest zła, ALE: - język angielski to obecnie narzędzie, coś jak ręka. Nikt nie daje pieniędzy za posiadanie ręki, - wybierz język NISZOWY. Taki, którego zna mało osób. Norweski? Szwedzki? Holenderski? I w tym się specjalizuj. I nie musisz jebać jakichś kierunków typu inżynier i udawać, że "znaczysz więcej". Kiedyś ludzie jak gdzieś wchodzili przedstawiali się: "jestem X i studiuję prawo". Obecnie to działa tak: "jestem X i studiuję kierunek ścisły". Trochę mnie to bawi i lekko wydaje mi się żałosne. Pamiętaj, że jeżeli chodzi o zarobki rzędu 10k/ miesiąc, co nie jest w sumie czymś nie wiadomo czym, to zarabia tyle robol w fabryce za zachodnią granicą. I zamiast się napinać jak baranie jaja, że nie masz pieniędzy, to możesz jechać na 3 miesiące do pracy i żyć w PL leżąc interesem do góry przez wiele miesięcy na skromnym poziomie, a w tym czasie edukować się w kierunku, który TY CHCESZ - a nie internetowi specjaliści - czy rozwijać własny biznes. Pamiętaj, że nauka języka do w miarę komunikatywnego poziomu to około rok. Potem możesz działać z aspektami jeszcze bardziej niszowymi w kwestii języka - i za to się płaci. I to nie mało - a maszyny tłumaczące nie wyprą tak szybko języka. I w kwestii łączenia języków i kierunku ścisłego. Cóż, nie polecam, bo się zajedziesz i nie będziesz miał własnego życia. A poziom frustracji jaki wtedy będzie, nie jest tym, z czym chciałbyś żyć. Been here, done that - nie polecam, człowiek wariuje. I nie słuchaj historii typu "poznałem osobę po językowych studiach i nic nie potrafi powiedzieć, coś tam duka". Liczy się tylko to, co sam potrafisz i się nauczysz. Na całą resztę nie tylko powinieneś, ale wręcz musisz mieć - po prostu wyjebane. Tutaj nie dostajesz pieniędzy za nazwę uniwersytetu w CV, tylko za umiejętności jakie wnosisz. Konkrety. Nie robienie 10 rzeczy w życiu i rozchodzenie się "wzdłuż", tylko jednej bądź dwóch, ale na głębi. I sobie poradzisz.
  12. Kiedyś stałem w empiku przed działem "rozwój osobisty" i przeglądałem książki jakie mam przed sobą. Obok stała jakaś laska, gruba i około 160cm wzrostu, może mniej, nie pamiętam. Nie lubię niskich lasek, a jeszcze w dodatku grubych, to w mojej ocenie spada natychmiast na 2/10. Widziałem kątem oka, że spogląda na mnie ukradkiem i dziwnie się wykręca. Przygotowała się i nagle wypaliła: szukasz czegoś konkretnego? 😶 Rozmowa zaczęła się kręcić, a ja jedyne co chciałem, to uciec. Mimo tego, że była całkiem miła i powiedziała mi, że ja jestem miły i fajnie się ze mną rozmawia Nie interesowało mnie jak bardzo ona osobiście się rozwija i jak głęboką ma duszę. Po prostu nie i koniec. Odruch, żadnej analizy ani wyzywania w głowie, po prostu natychmiastowe skreślenie. Kobiety mają pewnie podobnie. Ostatecznie wyrwałem się od niej i poszedłem dalej. Zabawne, że w ciągu rozmowy już przygotowałem sobie do niej tekst: "mam dziewczynę" Także nie ma co się dziwić kobietom. Powinno się raczej to pochwalić, że są szczere i mówią jak jest. W końcu jak wam kłamią to źle, jak mówią prawdę, to jeszcze gorzej (VD to chyba do dzisiaj tutaj wszyscy pamiętają ). Nie lubimy brzydkich. Brzydcy nie lubią nawet siebie. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego - cwaniaczący brzydal nadal jest brzydalem, a nie żadnym alfą i wzbudza bardziej niechęć, strach i obrzydzenie, a nie miłe uczucia droczenia. A wielu facetów z ich zakolami i twarzami niestety powinno się łapać co dają radę - bo następna okazja może zdarzyć się bardzo późno. Nie piszę tego z pychą i pogardą do innych, po prostu dociera do mnie, że wygląd 6/10 dopiero zaczyna się na początkach atrakcyjności, a wcześniej jest naprawdę ciężko. I bardzo ciężko coś z tym zrobić, gdy ma się słabe warunki. Do mnie nawet dotarło, że wszystkie koleżanki, które mam są co najmniej 6.5/7 / 10. Ciężkie to życie. 🤕
  13. Messer

    Przegrane życie

    O diecie i tym podobnych było już napisane. Wrzucę od siebie tytuły książek bazujące na psychice, żebyś sobie pomógł. Bez nich, nie ma nawet o czym mówić: - Łazariew, Diagnostyka. Weź sobie tytuły 6-10, i koniecznie Oblicza Pychy. - David Hawkins. Siła czy Moc to podstawa, i druga podstawa - Technika Uwalniania, - Mantak Chia - miłosny potencjał mężczyzny, - Blog Milroha. - do naśladowania i modelowania świetnej energii polecam youtubera Jeremy Fragrance, szczególnie filmiki z 2020 roku i około, teraz trochę chłop opadł z energii. Bez tego nie mamy o czym rozmawiać. Masz tutaj wymienioną robotę na lata. Powodzenia.
  14. Brzmi właściwie pięknie, ale nie jest aż tak pięknie. Mam trochę doświadczenia z tą branżą, to mogę się wypowiedzieć. - znajoma po psycho, pracowała jako terapeutka. Czas wyporności to około rok, po tym odpadała i jak stwierdziła - "pierdolę, wolę zostać nauczycielką". Za duża presja. Pieniądze nie dały jej tego spokoju umysłu, - kiedy chciałem ogarnąć sobie głowę, dużo czytałem. Moja wartość książek psychologicznych jakie mam zakupione, to około 10k. Rzetelne kursy terapeutyczne kosztują 40-60k. Realna cena jaką trzeba włożyć samemu jako terapeuta to około 100k na własne kształcenie. Jeżeli ktoś studiuje zaocznie, to dodatkowe 50k. Bez tego reszta działania może będzie balansowała na zasadzie: "co ja w ogóle robię?". Psycholog po 40-tce powiedziała mi prosto - żeby tutaj coś znaczyć to musisz poświęcić masę lat, masę czasu i masę pieniędzy na kształcenie. Kto wytrzyma tyle nauki? Nieliczni. Co więcej, w międzyczasie trzeba za coś żyć, wyjść z kimś etc. Cały czas mówię o byciu dobrym specjalistą i normalnych zarobkach, czyli minimum 10k miesięcznie, a nie partaczem. - osoba działająca z wydawaniem uprawnień zawodowych, robi testy psychologiczne i inne - przyznaje, że monotonia potrafi ją wykończyć, nawet mimo bardzo wysokich zarobków, - jedna osoba, którą znam, robi doktorat a jednocześnie kończy masę podyplomówek, ma ich już ponad 6. Wygląda to na niekończące kształcenie się. Zawód wydaje się bardzo dobry, ale ma swoje naprawdę duże minusy. Wiele osób tego najzwyczajniej nie wytrzymuje, a bezpośrednio znam przypadki terapeutów, którzy zaczynają się rozpijać i mieć spore problemy osobiste. Można dodać jeszcze tematykę "przejmowania problemów na siebie" z głębokich, nieświadomych warstw, o których pisało wielu autorów. Najbardziej to widać u lekarzy, którzy są jedną z najwcześniej umierających grup zawodowych, a rekordy biją chirurdzy. Klasyka to rozpad rodzin w tym umieranie członków rodzin, rozwój u siebie ciężkich chorób. To jest złożony temat, którego jednak nie poruszę, bo >99% ludzi nie ma zdolności, żeby go zrozumieć. Chodziłem na różne szkolenia, które właśnie prowadzili psycholodzy - to jest całkiem dobra branża. Ostatnio poznałem tłumacza, który działa z językami i jak to określił - w Polsce za to bardzo mało płacą i działa na rynku zachodnim. Jest tłumaczem języków europejskich, kilku zamożnych państw, i na własnej działalności opowiada o zyskach rzędów 25k miesięcznie - czyli znacznie więcej niż psycholog i ilość wrzuconych pieniędzy w kształcenie na pewno jest mniejsza. Dopytywałem o to jak pracuje i na jego 40-50 tysięcy stron przetłumaczonego tekstu, mówi, że nie zamierza zmieniać zawodu, bo jest świetny. Odwieczna beka z internetowych mądrości, że po humanie do maka. Dorzucam tego tłumacza, bo może komuś się przyda. Lata temu, kiedy próbowałem programować dosłownie dostałem ataku histerii przy tym - teraz mi się to wydaje śmieszne znając możliwości, ale wtedy.. Eh, człowiek łapał tą propagandę internetowych cwaniaków z przerostem ego, bo "ężynier". Dobry temat, dzięki za rozpisanie się i rozjaśnienie. Mam nadzieję, że to co napisałem komuś się przyda.
  15. Pytałeś o samochody, skąd tutaj jeżdżą takie fury. Cóż, prawdopodobnie wynika to z tego, że mentalność Polaków jest bardzo zbliżona do mentalności.. Rosjan. Gdy idziesz na zachodzie ulicą i widzisz smutną osobę, to masz ogromną szansę, że jest to Polak albo Rusek. https://www.youtube.com/watch?v=rQ2-m4YYqp0 Ruscy mają tak samo z samochodami. Bardzo często u nich przecieka dach, dom jest w słabym stanie, ALE przed jakąś ruderą stoi fura o sporej części wartości tego domu. My jesteśmy nawet podobni mentalnie - też z natury lekko smutni, nieufni, lekko zamknięci w sobie, z pewnymi różnicami. Oba narody były pod butem komunizmu, oba narody są rozgrywane przez swoich carów, które obiecują im wielkość - u nas jest tylko dwóch carów dla mas, PiS albo PO. U nich jeden. Myślę, że jesteśmy z natury polskości zakompleksieni - nie wiem czy jest taki inny kraj, gdzie jak rodak ma gdzieś sukces, to nagle współplemieńcy spamują w komentarzach, że jest Polakiem do bólu, że aż się znieść tego nie da. A jednocześnie nie są większymi ojkofobami i narzekają jak tutaj mają źle i już nie wytrzymują. Myślę, że te dwa narody, które ogromnie dużo wycierpiały mają w genach smutek, umartwianie się, biedę i inne - a z racji tego, to ma dużą potrzebę wybicia w "drugą stronę", czyli podreperowania samooceny, emocji, wizerunku. Jest to pewnie coś związanego z nieświadomością zbiorową czyli jakimś duchem danego narodu, bo Polak będzie odstawiał sobie od mordy, nie zainwestuje w kwalifikację za dużo - bo mu szkoda, książka za 30 zł to majątek, 50 zł woła o pomstę do nieba, ale na samochód na który go kompletnie nie stać, to już ma. Nieświadomość zbiorowa i jakieś programy idące w genach, tak to widzę. Aha - i chyba to tutaj pasuje.
  16. Spokojnie, bardzo gościa lubię. Co nie znaczy, że nie mogę do niego podejść stosunkowo obiektywnie i spojrzeć na jego pewne mankamenty charakteru. A te jego wady zawsze uderzają głównie w nadawcę. Nieważne jak intelektualnie wyrafinowane są to stwierdzenia - a on głupi to nie jest. Nienawiść, złość, pretensje dosłownie zabijają. Nie od razu, po prostu w czasie. Trzeba tylko tego doświadczyć co się kłębi na poziomie nieświadomym. Poziom zewnętrzny może być całkiem radosny, nieświadomy wrzeć i dosłownie rozrywać ciało na kawałki. To nie jest nic dziwnego ani niecodziennego. Ludzie instynktownie to czują, dlatego od tego uciekają jak mogą. Ja powiem bardzo mało, bo mam na te tematy ograniczoną wiedzę. Ale taki Łazariew wzruszyłby ramionami, bo on takich przypadków miał już w swojej 40-to letniej praktyce dziesiątki tysięcy. W sumie mógłby sobie nawet poziewać przy czymś takim. Jednak nie są to sprawy, które rozumieją zwyczajni ludzi i nie chcę opisywać pewnych subtelnych zależności, bo Łazariew odkrywa przed każdym zupełnie inaczej działający świat. W każdym razie zostawiam to nazwisko, może się przyda.
  17. Pociechę? z racji tego, że jestem tutaj trochę długo, to czytałem posty autorki. I jedno wiem na pewno - nie chciałbym mieć w rzeczywistości z nią zbyt wiele wspólnego. Max kilka milimetrów, ale tylko w gumie. Nic więcej. Brzmi to okrutnie, ale tak jest. Chroniczne podkreślanie swojej zajebistości nie jest zbyt zdrowe. Ale mniejsza, wracamy na ziemię. Prawdopodobnie @Barry jak ja, jest osobą, która w jakiś sposób oddała się szczerości i nie lubi hipokryzji. Ten typ człowieka, brzydzi się tym i pogardza (jeszcze, potem to znika). Taka osoba nie lubi bydła, niezależnie od płci. Operuje na wyższym poziomie świadomości, a z tego poziomu ma szerokie pole widzenia na wszystko, co kłębi się niżej. I wiesz z tego punktu jedno - nie chcesz tam schodzić i brzydzisz się tym, co się tam dzieje. Pomyśl o dawnej arystokracji, która chciałaby zadawać się z chłopstwem. To jest coś bardzo podobnego. @Barry to czuje, ale nie potrafi określić tego teoretycznie tak, jak ja. Nic nie bawi przegrywów tak, jak czyjaś porażka. To jest balsamem na ich umęczone życiem serducha. Ludzie instynktownie to wiedzą - dlatego taki temat i szczególnie określone odpowiedzi z wbijaniem szpileczki są idealnym przykładem, kim są ludzie to komentujący. W naszym społeczeństwie kobiety mają władzą nad mężczyznami, a jak frustrat ma się wykazać jak nie wtedy, kiedy jest bezpieczny - przez komputer? W Internecie tyle razy po mnie ciśnięto, jak coś napisałem publicznie i było za bardzo szczerze, a w rzeczywistości nie pamiętam, kiedy ktoś mnie upokorzył. Określone rozmiary ciała budzą respekt. Dziwne, nie? Autorka posta ma jakieś nieprzepracowane problemy psychiczne - jak zresztą każdy - i najprawdopodobniej była mocno olewana przez rodziców, dlatego tak pisze. Teraz dostaje przytyczka w nos od życia, a .. określeni ludzie, powiedzmy, zlecieli się zakuć ją w dyby. Ktoś nieśmiało powiedział, że na chuj ten lincz? Na co bydło: kara musi być! a może ty też z nią spiskujesz (białorycerzu)? niech się nauczy (życia)! Odpowiedzi bez oceny i jakoś rzetelne są pojedyncze, np. jedną z najlepszych dał Red. Jak się to obserwuje, to jest to zwyczajnie słabe. Wszyscy w życiu mamy przejebane i jakiekolwiek linczowanie jest po prostu żałosne i świadczy o tłumionych problemach emocjonalnych danych osób. W końcu osoba, która kiedyś dostała wpierdol żyje z chęcią dojebania innym. A kim jest taka osoba? Zwyczajnym frustratem. W taki sposób frustrat radzi sobie z własnymi problemami psychicznymi. I reaguje zwrotnie na problemy innych - teraz ma możliwość zrobić to przez Internet. W rzeczywistości mógłby za to stracić zęby. Ot i tyle. Ani nie bronię, ani nie usprawiedliwiam @JudgeMe. W rzeczywistości pewnie bym jej nawet nie polubił. Co nie zmienia faktu, że jej współczuję, bo mi też przetarto mordę na chodniku w kwestiach związkowych i wiem jak to zmienia i ryje psychikę. Budda ponoć kiedyś powiedział, żeby nie nienawidzić słabszych ludzi, bo oni i tak ostatecznie sami powalą się własną ręką. Jak widać, ma to 100% sensu. Jeden facet z forum zdecydowanie negatywnie nastawiony do kobiet i nie mogący ścierpieć nawet ich towarzystwa, prawdopodobnie poleciał na raka, a wcześniej pisał o swoim nadciśnieniu - a jak poczytasz czym jest nadciśnienie w kwestii psychiki, to jest to ciśnienie agresji i złości, które aż rozsadza. Rak jest związany z czymś podobnym. A przecież ten facet zdrowo się odżywiał i regularnie trenował, medytował nawet. Mimo tego, że jego stwierdzenia są w jakiś sposób usprawiedliwione, to i tak on za to jebnął. @zychu negatywność instynktownie wzbudza niechęć. Dopiero wśród "swoich" ona wzbudza pozytywne uczucia. Powinieneś to wiedzieć. Jak poczytasz głębiej, to dowiesz się, że całe ludzkie życie jest poświęcone temu, żeby jakoś radzić sobie z negatywnymi emocjami - na poziomie nieświadomym. Dlatego, nie żebym jakoś oceniał kogoś od prostaków. Po prostu ktoś jest na określonej krzywej uczenia się, trochę nisko, fakt, ale nadal się uczy. Niektórzy mogą się nauczyć tylko przez takie prztyczki w nos jak u autorki, albo przez ciężkie choroby. A niektórzy nie uczą się wcale i wolą umrzeć niż odpuścić projektowaną nienawiść - w końcu mało co innego w życiu znają. W sumie tyle. Mam dzisiaj zapracowany dzień, dlatego - bez odbioru. Myślę, że sprawę wyjaśniłem, chociaż strasznie górnolotnie i lekko pretensjonalnie.
  18. Uwaga, to co napiszę będzie bardzo ostre. Osoby nielubiące takich rzeczy, proszone są o szybkie przescrollowanie w dół. Poruszyłeś ekstremalnie ważne zagadnienie, ale nie rozumiesz PUNKTU WYJŚCIA, jaki jest istotny. Uwaga, właśnie Ci opowiem o tej zasadzie, którą znasz. Jeżeli wchodzisz do grupy, musisz być jak oni, albo bardzo podobnym. Innymi słowy, trzeba zastanowić się czym jest redpill i blackpill, że takie mądrości są powielane? Jeżeli wchodzisz do grupy blackpillowców, to oczekiwane jest, że będziesz takim samym brzydalem jak oni. Ci ludzie mają taką zasadę, że piszą pod koniec swoich wypowiedzi: it's over. Jak zareaguje blackpillowiec, kiedy mu powiesz, że nie masz specjalnego wzrostu ani wyglądu, a masz sukcesy? Pozornie - może nawet gratulować. Tak naprawdę - żalem, wkurwem, frustracją. Jak wchodzisz do grupy redpillowców, to oczekiwane jest, że będziesz takim samym frustratem i nieudacznikiem jak oni - brzydkie uogólnienie, wiem, ale taka jest prawda. Do dzisiaj pamiętam, że jeden redpillowiec po miesiącach mnie atakował i moralizował, kiedy przeczytał, że miałem sukcesy z kobietami, ten co wrzuca tutaj głównie obrazki zamiast pisać - sorry stary, to aż bije co się z Tobą stało. W tej grupie, dobrze widziane jest to, żebyś był sfrustrowany, nie miał sukcesów, rozmawiał całymi godzinami czy ważniejsza jest morda czy pieniądze. Jak wchodzisz do grupy przedsiębiorców (np. na szkoleniu), to oczekiwane jest, że będziesz przedsiębiorcą, albo chociaż coś rozwijał. I tak cały czas. Trzeba zrozumieć skąd biorą się te wynaturzenia, ale tylko wtedy można to zrobić, kiedy ma się świadomość KTO TO PISZE. Większość to są obłudne kłamstwa - prostytucja jest lepsza niż seks z dziewczyną, którą sam upolujesz (taa, jasne - widoczki są ładne, ale żadnego spełnienia tam być nie może, bo z prostytutką łączy się tylko najniższą część człowieka, a dobre wrażenia pozostają z reguły w kroczu przez kilka sekund - i tyle), atrakcyjnym się robisz jak się strzejesz.. No to jest przekomiczne - "ale ty masz seksowne te zakola.. i te zmarszczki.. dodają ci męskości..". Ludzie piszą takie rzeczy, ze względu NA SYTUACJĘ W ŻYCIU W JAKIEJ SIĘ ZNALEŹI. Wyobraź sobie gościa, który musi ciągle być twardy - ciągle walczyć, zmagać się z tym, że nikt go nie chce, nie ma z kim nawet wyjść na piwo, kobiety żadnej poderwać nie potrafi, spędza większość życia w pracy i w swoich czterech ścianach. Taka osoba jest odenergetyzowana, bez życia, bez humoru, depresyjna, poziom wewnętrznej agresji u takiego typa jest pod sufitem. Ze względu na jego pychę, dumę (mechanizmy obronne), jest ciągle znieważany - często przez przełożonych, zlewany przez kobiety, które czują, że z nim jest coś nie tak, jest w matni, a czekają już na taką osobę choroby fizyczne i psychiczne. Nawet jeden nasz forumowy miglanc przyznał się, że wylądował w psychuszce. Wniosek - ta rzekoma MĘSKOŚĆ I TWARDOŚĆ TO JEST MECHANIZM OBRONNY. Taki koleś jest jednym wielkim MECHANIZMEM OBRONNYM. Wylądował w tragicznym miejscu w życiu i MUSI KŁAMAĆ, ŻEBY NIE OSZALEĆ. Nie ma narzędzi, nie wie jak działać, żeby wyjść z tej dupy w jakiej się znalazł. Dlatego MUSI kłamać. Dla osoby z zewnątrz jest to żałosne, dla niego wewnątrz - konieczne. Stąd ciągle widzisz widzisz te wynaturzenia, kłamstwa i pospolite chamstwo. "A to szmata, dupy daje na Bali.. Kurła.." A dwa dni wcześniej: "Pojechałby człowiek do Tajlandii, zabawił się jak nigdy.. poruchałby co". I potem idą racjonalizacje dlaczego jego postawa jest "mojsza" niż pani z Bali "twojsza". Słowo klucz - RACJONALIZACJE. Jak to czytasz, to widzisz, że w większości przypadków jest to obrzydliwa hipokryzja. I to, czego nie może ścierpieć w kobietach, jest tylko w jego oczach, czyli to są jego problemy psychiczne, które przypisuje komuś. Chcesz wiedzieć jak zrobić, ŻEBY TO CO JEST PISANE NIE BYŁO PRAWDĄ DLA CIEBIE? Wychodź do ludzi. Dbaj o energię wewnętrzną, która objawia się poczuciem humoru, luzem, brakiem wielu mechanizmów obronnych. Staraj się bardziej czuć niż myśleć. DOŚWIADCZAJ ŚWIATA, ROZWIJAJ SIĘ. Staraj się być odpowiedzialny i kontrolować rzeczywistość w tym, ile możesz. Unikaj przesiadywania przed elektroniką - szybko się wtedy dziwaczeje, a w zamian za to wychodź do ludzi, żebyś miał możliwości w wieku 25+ z łatwością nawiązywania znajomości. To, co czytasz to w dużej mierze strach przed kobietami - gdyby takiego "specjalistę" wystawić na ulicę, żeby podszedł na ulicy do kobiety to mógłby dostać ataku paniki. Ten twardziel nic by nie zrobił. W wersji soft tłumaczyłby się, że to jest "creepy" - po czym wrócił na lata do swojej piwnicy i radził sobie Z FRUSTRACJĄ na swój sposób, okłamywał siebie i innych, że jego styl życia jest najlepszy. Owszem, są ludzie, którzy wybierają styl życia zamknięty w sobie i w piwnicy i mają z tego powodu satysfakcję, ale w większości przypadków jest tak, że ściska ich z rozpaczy, że muszą tego doświadczać. Artystokratę rozpoznaję się po tym, jak odnoszą się do niego ludzie. A to, jak odnoszą się do nas ludzie wynika GŁÓWNIE z energii wewnętrznej jaką mamy. Im więcej agresji, kłamania, siedzącego trybu życia, żałowania, rozpaczania.. tym to wszystko znika. I taka osoba kończy tak, że nie potrafi nawet zażartować - bo nie ma do tego energii. A jak mówił Donald Trump.. Rozwinę ten cytat- wyrób sobie PASJĘ DO ŻYCIA. Ci ludzie mają pasję "od życia". Kiedyś mignęła mi na Allegro książka do kupienia o tytule "Zakochany w świecie" - czy jakoś tak - nie wiem czy w tej książce o to chodzi, ale w życiu - mniej więcej tak. I do tego piję. Zrozum, że ludzie, których czytasz nie mają energii. Czyli nie maja nic w życiu, poza pracą - którą mieć muszą, żeby przetrwać. Wszystko inne ich opuściło. Nie jest to powód do nienawiści, ale raczej do współczucia i motywacja, żeby nie skończyć jak taka osoba. Dlatego oni maja określone miejsca w Internecie, gdzie ZUPEŁNIE NIEŚWIADOMIE wyszukują takich samych osobników jak oni, gdzie serwowana PRAWDA JEST DLA NICH. Nie dla normalnego człowieka - uogólniam, nie mam na myśli obiektywne fakty typu uniwersalne zachowania kobiety, mówię o "frustrackich faktach". Frustrackim faktem może być np. stwierdzenie, że "kobiety są aseksualne". No i niech tak uważają, będzie im się lepiej spało. Normalny facet wie, że jest .. zupełnie odwrotnie. Chodzi o to, że prawda jest bardziej "zmienna" niż trwała i obiektywna. Dla radykalnego araba wysadzenie się jest powodem do chwały, dla japońskich kamikadze taka śmierć to powód do dumy, samobójstwo dla samuraja to powód do zmycia hańby. Dla Europejczyka jest to czymś chorym i nienormalnym. Żyj tak, żeby te mądrości nie były prawdą dla Ciebie. Albo staraj się tak żyć. Szczególnie, żeby nie żyć twardością - pod którą zawsze leży tylko zranienie, problemy i ogrom rozpaczy. Rozumiesz? Mam nadzieję.
  19. Powiedz mi, a rozmawiałeś o tym z Tajami co oni uważają o sprawach seksualnych? W sensie muszą mieć świadomość, że ich najlepsze kobiety są tanimi kurewkami dla białasów. A oni są dla ich własnych kobiet tym, czym przeciętny Polak przy majętnym i wykształconym Norwegu, Amerykaninie czy Hiszpanie - tak stawiam, że tak jest, ręki nie dam za to. Wiesz może jaki faceci mają względem tego stosunek? Jak czytam polski Internet to wiadomo jaki stosunek mają do tego Polacy, co robią ich rodaczki za granicą. A Tajowie w końcu muszą wiedzieć jak to u nich wygląda. I swoją drogą, chciałem tam kiedyś pojechać i pozwiedzać, potrenować tajski boks.. dla pewności, jak wygląda sprawa dziewczynek z siusiakami? Jest ich aż tak dużo i trzeba się pilnować czy te historie z Tajlandii są przesadzone? Nie nadziałeś się na żadną.. żadnego? Nie chciałbym mieć traumy, a teraz to poszło tak daleko, że nie idzie rozpoznać płci.
  20. To sam wiesz "co"? On pisał, że ma bodajże 176-178. I w jednym temacie, że ma odstający brzuszek z racji na imprezowy styl życia. To nie jest osoba która dba o figurę za specjalnie, powiedzmy 6 dni w tygodniu trening - on 6 dni w tygodniu to musi coś obracać. Dla niego najważniejsze to podymać, to jest prawdopodobnie seksoholik, a cała reszta schodzi dla niego na boczny tor. Gdyby nie trafił na specjalne otoczenie, które go ukształtowało, to pewnie siedziałby w piwnicy i chodził na terapie związaną z uzależnieniem od seksu/porno/anonimowych seksoholików. To jest prawdopodobnie ta struktura psychiczna. On nawet pisał, że jedzie na ręcznym czasem przed snem do pornosa, bo to mu pomaga, czy coś takiego - wtedy odpowiadał na pytanie czy pornografia obniża energię, on tego nie rozumiał jak działają ludzie uzależnieni od tego. Tak naprawdę pod tymi sukcesami jest sporo bólu, jest najzwyczajniej na świecie wyszkolony inaczej. Z mojego doświadczenia osoby pod 190cm wynika, że w momencie kiedy przestaję działać społecznie, poświęcam się w 100% pracy, to zaczynam bardzo mocno dziwaczeć. Zapominam języka w gębie, nie wiem o czym mówić czasami, zachowuje się lekko sztywno i "ciężko", nieporadnie. Schodzi ze mnie energia ta luźna, ta swobodna, tej przyjemnej ekspresji, a na jej miejsce wchodzi coś innego. Musisz zrozumieć @self-aware, że goście, którzy mają kilka zlewek, wchodzą właśnie w takie klimaty. Trafiają w określone miejsca w necie, gdzie muszą sobie coś wytłumaczyć, a te miejsca też z natury są ciężkie - często to się nazywa "alt prawica". Redpill, blackpill, teorie o złym świecie, wiesz jak jest. Koło się zapętla. Zaczynają oglądać porno, a porno wykoślawia psychikę w taki sposób, że człowiek staje się dziwolągiem bez życia, wygląda i czuje się jak osoba z depresją najczęściej. Ciążenie ku piwnicy robi się coraz większe, problemy nabierają rozpędu, a w dorosłości ciężej o życie społeczne niż w wieku nastoletnim. Im sztywniejszy i cięższy jest człowiek, tym będzie miał z kontaktami społecznymi gorzej. A jak już ma problemy, to musi się postarać, żeby wróciła mu energia. Jeden facet stąd pisał, że kiedy wróciła mu energia życiowa po kilku tygodniach celibatu, bodajże bassfreak (?), to nagle żarty i poczucie humoru, ekspresja wróciły mu same z siebie. A fakt jak "ciężki" człowiek jest można poznać po ilości i jakości przemyśleń "życiowych", ilości negatywnych myśli i poziomie energii życiowej. Jak pisał Łazariew, dla takiej osoby zamyka się przyszłość (czego doświadczają ci ludzie fizycznie, mając kontakt głównie z komputerem), pojawia się przygnębienie, czyli poczucie braku możliwości wyjścia z danej sytuacji, ze względu na niespełnienie pragnień. Z przygnębieniem idzie pod rączką osądzanie, a wraz z osądzaniem wzrasta agresja, a wraz z agresją energia zmniejsza się coraz bardziej, choroby fizyczne i psychiczne wraz z uzależnieniami coraz mocniej pukają do drzwi i jesteśmy w dupie. Mocna energia męska wymusza wręcz dominację, natomiast ta słaba - odpycha, chce się od niej uciekać. Jest jej mało, i wciąga energię innych ludzi jak odkurzacz. To się nazywa wampiryzm energetyczny, bo taka osoba ze względu na sytuację życiową aż przecieka energią. Czasem doświadczają tego zawodnicy sztuk walki, gdy zaczynają "czuć" przeciwnika, że z niego ucieka moc. Za bardzo projektujesz własną moc na zewnątrz. Ja już mam tak, że patrzę na styl chodu faceta, jak się porusza, jego ubiór, i ja już wiem, że ten facet sobie z kobietami nie radzi. Może to dziwnie brzmi, ale przyszło mi to z doświadczeniem - a co dopiero mają powiedzieć na ten temat kobiety, znacznie bardziej wyczulone niż ja? Jak faktycznie ktoś jest nieatrakcyjny to ciężko wyszukiwać się w takiej osobie wad charakteru, skoro wygląd go przekreśla na starcie a charakter i tak jest średnio istotny, kiedy ktoś wygląda odpychająco. Mimo wszystko, dla większości ludzi problemem jest ich psychika i brak energii. I mówię to jako osoba, która z energią często miała problemy do.. poważnego stopnia.
  21. No, nareszcie dotarło. Zastanawiałem się kiedy Ci coś kliknie, ale i tak stało się to stosunkowo późno. Trochę mnie tym zawiodłeś. Przyszedłeś do miejsca, gdzie ludzie, z którymi się kłóciłeś prawie bezpośrednio piszą o swoich problemach, a to, co jest wyrazem "ich oburzenia", "ich opinii" (dziwnym trafem WYŁĄCZNIE negatywnej) jest po prostu subtelnym sposobem pisania diagnozy stanu psychicznego w jakim są. A potem z nimi rozmawiasz i dziwisz się, że ta frustracja, nienawiść i pogarda jaką projektują w świat nie chce puścić. Oczywiście, że pogarda względem nikogo nie puści, dopóki nie zostanie przepracowana wewnątrz. Powinieneś to już rozumieć. Tak samo powinieneś rozumieć, że ci sami ludzie jeżą się w Internecie - w rzeczywistości za takie słowa musieliby mierzyć się z problemami z oddychaniem przez niezbyt prosty nos jakiś czas, dlatego są tutaj. Jak lewaki, atakują gdy są bezpieczni, niezdolni do bezpośredniej konfrontacji - a już tym bardziej ze sobą. To jest ten typ faceta, który rzuca mądrościami jaki jest niebezpieczny, a w barze smutno patrzy na laskę zza kufla piwa i na tym się kończy. Rzucasz perły przed wieprze, znasz ten cytat? I wiesz co wieprze zrobią jak coś mądrego im powiesz? Czasy @Subiektywny'ego już powoli minęły, gdzie było trochę inaczej. Masz chyba około 30 lat. Masz możliwości zostania mistrzem w jakiejkolwiek dziedzinie chcesz. Dziwiłem Ci się, że osoba z Twoim ilorazem inteligencji spędza w Internecie tak dużo czasu i pisze tak ogromne połacie tekstu, Bóg sam jeden wie po co. Możesz być mistrzem sztuk walki, gotowania, naukowym, biznesowym, językowym - wybierz co chcesz, ja Ci wymieniłem moje hobby, żeby mi było łatwiej. Jak można przepalać tyle czasu.. właściwie po nic? Jesteś tak bogatą osobą, żeby pozwolić sobie na oddawanie za darmo takiej ilości czasu, skoro czas można bezpośrednio przeliczyć na walutę? Czas to dosłownie pieniądz. Wszystkiego dobrego w życiu życzę.
  22. Niesamowicie szanuję Petersona dlatego muszę go obronić. Można sobie wyobrazić kogoś, kto jest zawodowym siłaczem. Robi niesamowite wyniki, wyciska ile się da na ile mu pozwala wiedza. Podchodzi pan ignorant i mówi: ale dlaczego nie dorzucisz sobie po 20kg na stronę jeszcze? Przecież taki silny jesteś. Duży. No co, nie dasz rady? A taki niby fachowiec jesteś. Widziałem na YT, że ktoś to wyciskał. Ludzie zdają się nie rozumieć, że każdy ma swoje granice. Poza tym, to czego nie wiedzą inni, że intelektualiści (za których niektórzy tutaj mylnie się podają, cytując nawet książki typu "zbyt inteligentni żeby być szczęśliwi" ) mają ciężki problem ze zniesieniem tego, jaki ten świat jest podły i ponury. Nie dają z nim rady i im są bardziej wybitni, tym częściej szukają oparcia w religii, istnieje taka zależności. Która to religia ma swoje ograniczenia i czasem nie wystarcza. Stąd prosta droga do ogromnych problemów. Innymi słowy, ich to przygniata i nie dają rady. Nawet jako niesamowici siłacze nie są w stanie wycisnąć tego 20kg więcej jakie wrzuca im świat. Czyli psycholog nie da sobie rady z tym, co i tak może go czekać i z czym pomaga innym. Po prostu przerobi czyjeś 100kg, ale samemu nie podniesie swojego 300kg. Tak samo lekarz kardiolog może bez żadnego problemu zachorować na serce i może tego nie kontrolować. Nie da rady. To, czego nie rozumieją prości ludzie to to, że jest masa czynników poza naszymi możliwościami, których kontrolować się nie da, a kontrolują oni nas. I mogą być wybitnymi fachowcami opłacanymi w milionach, nie radzący sobie z tym, z czym bez żadnego problemu dają radę pomóc innym. Poza tym, na Petersona wyciąga się emocjonalne haczyki, które wychodzą od najczęściej niewykształconych ludzi, którym się wydaje, że rozumieją rzeczywistość. A że zła córka, że źle wychował, że depresja, że tutaj się uniósł.. Każdy, kto ma chociaż minimum pojęcia o życiu wie, że dzieci często drastycznie różnią się od rodziców i ich się kontrolować nie da. Z tego co widzę to komentarze pod względem Petersona są po prostu oparte na głupocie i emocjach negatywnych w jego kierunku, wymagając żeby chłop dał radę podnieść to 20kg więcej, chociaż nie ma do tego możliwości. Co jeszcze jest śmieszne, tacy ludzie nie mają nawet żadnego pojęcia o jego życiu wewnętrznym i gdyby mieli taki rozum jak on i tak zbudowany system nerwowy, to prawdopodobnie sami już dawno by się odjebali. Ale wygodnie piszą z pozycji własnych ograniczeń bez żadnej świadomości czyichś. Innymi słowy, ignorant zupełny próbuje robić ignoranta z kogoś innego. Podszyte jest to oczywiście ogromnym bólem dupy związanym z tym jaki ten facet jest bogaty, jaki ma rozum, że rozmowy z nim właściwie wygrać się nie da i prawdopodobnie żądzą sławy, projektowane to jest jako negatywne emocje i całkiem żałosne wyszukiwanie jego wad. W podobny sposób przegryw będzie szukał ograniczeń intelektualnych u bajeranta, podkreślając, że jego postawa jest moralniejsza, słuszniejsza - te sprawy. Złośliwie omijane jest to, że ten facet wręcz codziennie ma ludzi, którzy podchodzą mu podziękować, czasem za uratowanie życia. Jak nie działają ci człowiecze jego rady i pomoc to sorry, szukaj kogoś innego, albo zaakceptuj, że autyzm nie jest zbytnio wyleczalny. I zostaw tego człowieka, on zrobił dla świata więcej w kilka dni, niż ty zrobiłeś przez całe swoje słabe życie. Genialna i wybitna postać. Niestety, lekko tragiczna.
  23. Niestety, to uzależnienie ma to do siebie, że możesz być trzeźwy kilka miesięcy. Rzucisz na to okiem dosłownie kilka razy i mózg wraca do punktu wyjścia. I znowu czeka kilka miesięcy zjazdu, impotencji, rozwalonego nastroju. To wymaga akurat radykalnego odstawienia. Uzależnienia seksualne są cięższe do leczenia niż alkoholizm. Tak, przeprażyłeś mózg, to są akurat fakty. Wiesz, przeciętna osoba wraca do względnej normalności po około 4 miesiącach. Pełna regeneracja to około 2 lat. Obrazy z mózgu nie znikną, ale po pewnym czasie pewnie się jakoś rozmyją. Z ludzi schodzi czasem nawet PTSD, więc o czym mowa. Wybacz, po prostu mówię za bardzo ze SWOJEJ perspektywy i zapominam o czyjejś. Ja cały czas mówię o PRZEKRACZANIU ograniczeń, wchodzeniu w nie i rozwalaniu, Ty się skupiasz (jeszcze) na byciu w ograniczeniach - chociaż to, co uważasz teraz za wybawienie na wyższym poziomie jest przeszkodą, mam nadzieję, że to wiesz. Po prostu im niżej ktoś się znalazł w rozwoju, doświadczając tym niższych emocji, tym więcej potrzebuje wręcz wszystkiego co daje haj. Ja tym zajmowałem się całe życie i mi tak zostało - od sportu, przez własną psychikę, pozostając szczęśliwy nawet jakbym nie miał kobiety pół roku. Dosłownie, jestem na tym poziomie, w sumie jest mi to lekko obojętne. Jestem w stanie zamknąć się w piwnicy i wychodzić po podstawowe potrzeby na świat zewnętrzny na kilka miesięcy i starałbym się nie narzekać, ale w międzyczasie robiłbym dla siebie rzeczy istotne. Moglibyśmy się prześcigać kto miał bardziej chujowo, ale raczej nie będę tego robił. Powiem Ci tak - postawiłem w życiu wszystko na jedną, biznesową kartę, olałem drogę "jak każdy" - etat, rodzinka, dzieci. Wiesz jak jest z biznesem, może upaść w kilka dni albo nawet nie wypalić. Miałem mocne momenty załamki, ale teraz się z nich śmieję jak emocjonalnie dojrzałem. Ominęło mnie prawie wszystko, co mieli inni ludzie, szczególnie w czasie nastoletnim - związki, imprezy. I wiesz co? Jestem od nich szczęśliwszy i to naprawdę znacząco. Gdybym nagle stracił wszystko, to zabrałbym dupę w kroki i znalazł się w raichu odrabiać hajs. Byłoby to dla mnie sprawą drugorzędną, że tam jestem. Ja nie operuję na pojęciach społecznych tego typu, że to jest "utrata twarzy". Czytałem kiedyś (realną) historię bardzo uduchowionego człowieka, który będąc dolarowym milionerem oddał wszystko swojej bliskiej osobie, a samemu znalazł się z kilkoma dolarami w portfelu. Facet był warty ciężkie miliony, będąc legendą w swoim fachu, miał posiadłości w Stanach i samochody, wszystko to oddał BEZ ŻADNEGO ŻALU. Zdecydował, że będzie pracował jako "pan nikt", zarabiając grosze na podstawowe przetrwanie, bo nie wiedział co ma dalej zrobić z życiem. Wyobraź sobie mieć absolutnie wszystko i to oddać, nie wiem czy miał nawet dach nad głową. Dajesz wiarę? Oddał wszystko, z karierą włącznie, bo już się z tego wypalił - nawet z posiadania. To o czym mówisz to kwestia wolności wewnętrznej, której wiele osób nie ma bo MUSI KONTROLOWAĆ RZECZYWISTOŚĆ. Ego napina się, żeby kontrolować każdą następną mikrosekundę doświadczenia, żeby przetrwać. Tak ten twór działa. Pewnie już czytałeś, że ego to jest filtr, który nakłada interpretację na dane doświadczenie w szybkości 1/10 000 sekundy. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz to przeczytałem i DOŚWIADCZYŁEM, że ta wolna przestrzeń jest swego rodzaju wolnością od interpretacji czegokolwiek, było mocnym szokiem. Tak jakbym nagle przestał być oszukiwany całe życie. Nagle nie przychodziły żadne emocje i różne życiowe opinie, a po prostu coś było, bez żadnego określenia. Takie małe życiowe oświecenie. Mówisz teraz o wolności wewnętrznej, myląc ją z kontrolą zewnętrzną - wzrost, hajs, szczęka - ile można. To jest słabość, a słabość załamuje się pod własnym oporem, chyba że jest rozpaczliwie podtrzymywana, czego teraz doświadczasz (załamywania). Nie będę Ci rzucał truizmami typu "bogaci też popełniają samobójstwa". Sam to wiesz. Mózg robi Cię w chuja, rozpaczliwie wołając o przetrwanie, które i tak ma pewne. Życzę Ci po prostu tego, żebyś doświadczył kiedyś tej wewnętrznej wolności bez powodu. Tej radości z życia, tej energii przepływającej przez ciało MIMO TEGO, że masz kredyt, MIMO TEGO, że ktoś się źle spojrzał, MIMO TEGO, że nie masz 190cm wzrostu i kwadratowego ryja. Miałem wrażenie, że już to rozumiesz, bo czytałeś Doktora. Zapomniałem, że ja medytuję kilka lat codziennie i dla mnie kwestie ciała są trochę drugorzędne, bo ego poszło w odstawkę i wyrwałem mu kierownicę z rąk - teraz właściwie jestem pewien, że nie rozjebie mnie dodając gazu na widok pobliskiego drzewa a co czeka jakieś >90% ludzi. Uwalniaj codziennie, do oporu. Kiedyś wyjdziesz z tego marazmu, percepcja zacznie się dziwnie "sama" zmieniać, reakcje emocjonalne osłabną, aż w końcu nawet będąc w chujowej sytuacji możesz mieć wręcz psychodeliczne doświadczenie patrząc na wschodzące/ zachodzące Słońce. Wybacz dziwny, nawet lekko sekciarski ton, ale czuję się tak dobrze w życiu jak nigdy, może wszedłem na skali Doktora na 500, ale jest po prostu najlepiej w życiu jak miałem, nawet mimo tego, że czeka mnie tyle roboty przed sobą - to jakoś mnie ona cieszy, bo jestem odpowiedzialny za ogromną ilość ludzi tym, co teraz robię. Nawet nie myślę o finansach, też mi latają koło ptaka. Kiedyś nie ogarniałem tego co to znaczy jak przeczytałem, że gdyby roślina czy zwierzę miałoby myśli, to uznałoby je za głupie i bez sensu - te formy życia po prostu cieszą się tym, że są, a człowiek w tej kulturze nie potrafi. Teraz to jest łatwe, ale jak cudnie było walczyć o sposób doświadczania świata, to szok, najlepsza decyzja w życiu. Słońce zawsze świeci, rozgoń chmury, które masz w sobie zakodowane jako formę porażki sterującą z nieświadomości świadomością i doświadczasz jako subiektywną rzeczywistość. Codziennie po 15-20 minut, do oporu. A jak kiedyś ten post przeczytasz, to będziesz się z siebie śmiał.
  24. Nigdy nie byłem na terapii ani nie jestem terapeutą, ale z pewnych względów sporo wiem o psychice i jakoś mogę Ci polecić pewne rzeczy. Co zresztą już zrobiłem na PW. Mam nadzieję, że wszystko regularnie stosujesz i przejrzałeś materiały ode mnie? Szczególnie technikę pewnego doktora. Codziennie, bez ustanku. Jeżeli wybierasz psychoterapeutę to raczej faceta. Sprawdź na znanym lekarzu jego ocenę. Prawda jest taka, że czasem dobrzy psycholodzy mają ocenę 3-4, a nie 5/5. Dlaczego? Ponieważ przepracowanie pewnych rzeczy JEST BOLESNE. A ludzie, dla których pewne rzeczy są bolesne nie interpretują ich jak psycholog. Dla nich boli = źle. Jest miło = jest dobrze. Dlatego zdarza się, że przepracowując realny problem specjalista dostaje niższą ocenę, bo klient subiektywnie nic nie zauważył, ale tak naprawdę zmiana już zaszła. Dlatego czasem lepiej wybrać osobę, która ma niższe noty, ale jednak nie jest to reguła. To, o czym mówisz, to typowy brak energii i brak życia w sobie. Jeżeli ktoś mówi, że życie straciło smak, to tak naprawdę mówi, że nic go nie cieszy, na nic nie ma siły, wegetuje. Gdybym Cię wrzucił na LSD czy na grzybki to uwierz mi, byłbyś w kilka chwil bardzo szczęśliwą osobą. I NIC BYŚ DO TEGO NIE POTRZEBOWAŁ, POZA FAKTEM ISTNIENIA I BYCIA. Pewnie już wiesz, że narkotyki takie jak kobiety, porno, alkohol mają za zadanie odciąć na kilka chwil negatywne emocje i pozwolić doświadczać tylko wyższych, stłumić najniższe emocje ego. Poza tym, porno. Wybacz, zaczepiło mi się to w pamięci, że Ty opisywałeś publicznie swoje doznania z tym i opisywałeś, że jechałeś tak mocno, że już nawet nie dał rady stać, ale chciałeś z tego nadal trochę dopaminy, taka szarpanina z własnym ptakiem. To jest zachowanie kompulsywne i typowe dla osób uzależnionych, tylko nie śpisz po rowach, ale wyczerpany odchodzisz od komputera. Zauważ co pokazuje Ci psychika i jakie są objawy bycia uzależnionym od porno - strata energii i często siły fizycznej i psychicznej, napędu do życia, do smakowania życia, swego rodzaju bycie "społecznie odrzuconym", impotencja (symbolika = brak siły do życia), nieśmiałość, wycofanie z braku energii. Mi się to kojarzy ze wzorcem męskiej energii, której za bardzo nie ma (a jak jest to w formie patologicznej - typu ciągła złość (na kobiety, innych facetów - najczęściej mających sukcesy), paranoiczna defensywność etc.), a początkiem męskiej energii w życiu chłopca jest ojciec - więc zgaduję, że pewnie miałeś z nim chujowe relacje, a ojciec zawalił sprawę jako ojciec. Choroby i uzależnienia są symboliczne prawie zawsze, więc zgaduję, że nieświadomość Ci pokazuje, że tak naprawdę cierpi i chce uleczyć wzorzec ojca. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że osoby uzależnione od porno są bardzo specyficzne i podobne pod względem osobowości, czyli mają podobne rany na psychice, stąd kompensacja w postaci porno. Kiedyś to obserwowałem jacy ludzie są na różnych wykopkach, redpillach, blackpillach - i mają ogrom wspólnych cech. Piję tak do tego porno, bo wiele osób uważa, że są skazani na porno bez kobiety, a tak naprawdę są skazani na kompensacje swoich problemów psychicznych POPRZEZ to. Są w końcu miliony osób, które żyją bez tego i nie są uzależnione. A radość z życia to właściwie dopamina, którą porno wysusza i zapycha receptory i to w radykalny sposób. Stąd czujesz się jak gówno. Jak długo nadużywasz porno, to NIE MA SZANS w życiu na jakąkolwiek radość i ekspresje - czego Ci brakuje. No ni chuja, nie zrobisz tego. Cała neurochemia, testosteron, prolaktyna, wszystko wyjebane. To jak jechać rowerem z przebitym kołem. Gdybym był na Twoim miejscu to poszedłbym do terapeuty uzależnień - jeżeli korzystasz z materiałów ode mnie to przerabiasz sam swoje problemy emocjonalne, dlatego weź kogoś w nurcie poznawczo-behawioralnym. Aha, jak przerabiasz sam swoje problemy, to pamiętaj, że czasem układają się one w warstwy, czasem bardzo bolesne. I jak przerabiasz coś, przez co masz ogromne problemy (odrzucenie, ciężkie zranienia, upokorzenia) to faktycznie to boli, ale trzeba przez to przejść. Gdy ja wychodziłem ze swojego uzależnienia, to raz przeszedłem przez taką pustkę emocjonalną, że poczułem w ciele jakby wciągał mnie do niej jakiś gigantyczny odkurzacz, bardzo bolesna sprawa. Ale potrzebowałem tego, teraz jestem wolny i właśnie aż skaczę z energii, tak dojebałem plecy i aż mnie cieszy jak one tępo bolą. Kiedyś to było niemożliwe aż. Jak potrzebujesz psychiatry, to dostajesz coś na poprawę nastroju, ale tabletki mają tendencje do tego, żeby działać z jakimś opóźnieniem. Jakiś sens to ma, bo dla Ciebie jako seksoholika, trzeba unormować trochę tą neurochemię. Im bardziej człowiek nie może wytrzymać bez kobiety, im bardziej go nosi, aż dostaje różnych "ataków" bez kontaktu seksualnego, w tym gorszym stanie ma psychikę i tym większe problemy próbuje kompensować. Bycie z kimś na poziomie bólu - czyli pożądania - związane jest z wiązaniem i kontrolowaniem, natomiast na poziomie wolności i radości, jest związane z tworzeniem więzi. To jest zupełnie coś innego i motywacja jest zupełnie różna. Sam fakt jakie ktoś ma podejście do seksualności świadczy jak wiele problemów emocjonalnych ma w sobie i ile roboty do przerzucenia. Tak naprawdę to człowiek nie zmaga się ze swoim popędem jako uzależniony od porno, bo popędu nie ma w takim stanie chemii ciała, tylko z brakami emocjonalnymi i wychodzącymi w ten sposób domaganiem się mózgu następnej dawki Z ZESPOŁEM ODSTAWIENNYM. Tylko kawałek dupy chce mózg zobaczyć, odrobinkę, kawałeczek.. oo, no i widzisz, jest ten kawałek. To lecimy z do końca, nie? I tak ciągle - to jest uzależnienie i problem psychiczny. Większość osób uzależnionych od tego nawet nie wie co to znaczy być napalonym, bo nie ma do tego możliwości. Mylą stan odstawienia i tego odstawiennego ssania z pożądaniem. A tak naprawdę to tylko ból, wręcz studnia bólu bez dna z całego życia. Przeciętny człowiek projektuje na drugą osobę wyobrażenie spełnienia i wiecznej radości, tak samo jak na jakieś zajęcia typu praca, sukces, przedmioty podobne kwestie, i z reguły to szybko się kończy i poszukiwania rozpoczynają się na nowo. Wtedy taka osoba mówi sobie, że "to nie było to" i szuka dalej. Ciężko, żeby to było to, kiedy to jest oparte na wyobrażeniach i fantazji ucieczki od problemów. Jeżeli nadal będziesz wchodził w rolę ofiary, którą coś boli i ma do kogoś pretensje i wymaga, to pamiętaj, że rolą ofiary jest wyrafinowaną formą zemsty - tylko, że ego na sobie w tym wypadku. Mózg wykształcił przez miliardy lat zachłanną formę dostawania, więc jak ktoś nie dostaje dupy to fakt, może to boleć. Jednak to jest do rozwiązania, nie z takich rzeczy ludzie wychodzili. Zaufaj mi. Ze szczerością wobec siebie i osoby do której przychodzisz, żeby facetowi wyciąganie z Ciebie prawdy nie zajmowało wiele, wiele godzin. Żebyś miał zdolność powiedzenia komuś prawdy i nie kłamał, nie zatajał faktów. Obowiązuje tych ludzi, lekarzy, ogólnie osoby pracujące z innymi, tajemnica zawodowa, która podlega pod prawo, więc możesz być spokojny. Mam nadzieję, że jakoś pomogłem, chociaż wiem, że nie o to pytałeś do końca, to jestem prawie pewien, że tego potrzebowałeś.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.