Skocz do zawartości

Infernal Dopamine

Starszy Użytkownik
  • Postów

    421
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Infernal Dopamine

  1. Jak byłem dzieckiem, to spytałem babci czy dziewczynki mają między nogami to samo, co chłopcy. Babcia powiedziała " nie, chłopiec ma ptaszka, a dziewczynka ma punie". Póżniej przy pierwszych rozmowach w podstawówce o płci żeńskiej nie rozumiałem określeń typu " cipka", a komputera jeszcze nie miałem, więc nie było jak sprawdzić znaczenia tego słowa. Na szczęście dosyć szybko się domyśliłem o czym mowa i cieszyłem się w duchu, że nie wyskoczyłem pierwszy z tą " punią". Teraz mi się przypomniało to słowo po latach i postanowiłem poszukać jego znaczenia, a może raczej czy w ogóle takowe istnieje, czy było tylko neologizmem stworzonym przez moją babcie. Znalazłem w słowniku slangu miejskiego " Piękna apetyczna dziewczyna. Zwrot ma raczej pozytywne znaczenie- przykład " widziałeś tą punie ?". Słyszał ktoś w mowie potocznej żeby w ogóle ktoś używał takiego zwrotu ? Ja raczej słyszałem " laska, sztuka, towar, świnia, locha" itd, ale punia" ? Drugi wynik wyszukiwania pojawił się na wikipedii " Punia- wieś na Litwie, w okręgu olickim, nad Niemnem" Babcia pochodziła z małej miejscowości, gdzie spotykałem się czasem z polszczyzną, której raczej się nie używa w większych aglomeracjach. Byłem któregoś dnia na festynie i stałem przez karuzelą nie pewien do końca, czy chce się w to bawić. Obok stała rodzinka i dzieci nie mogły wybłagać matki, żeby zafundowała im taką atrakcję. Nagle dziadek ulitował się, machnął ręką i wykrzyknął podając im banknot " mata i frwuajta".
  2. To jego pani zrobi to za niego. No ale jak można zaufać obcej osobie w takim stopniu, żeby włożyć w budowę tego domu cały wkład własny i uczynnić współwłaścicielem kogoś, kto nie dał nic od siebie. Nawet nie musiała wychodzić za niego za mąż, żeby tyle sobie ugrać. Dzban i tyle.
  3. Co się dziwić, że tak jest. Założy taka księżniczka temat i zaraz ma 10 stron odpowiedzi. Nawet nie chce jej się napisać coś więcej o swojej sytuacji, jakie ma wymagania, doświadczenia, opisać lepiej siebie, poddać nawet ten pieprzony numer buta czy cokolwiek innego. Wystarczy machnąć dwa zdania typu " Mam 31 lat, jestem wycofana. Nadaję się ?" Jej się pisać nie chce, ale niech się inni produkują. Najlepiej niech jej całe wypracowania piszą na podstawie dwóch zdań, które wystukała na klawiaturze na swój temat. Nic, nadajesz się. Trzy razy na tak, zapraszamy do następnego etapu.
  4. Jesteś pewnie jednym z jej adoratorów potrzebnych do łechtania jej ego. Zobaczymy, może być ciekawie. Nie mogę się doczekać dalszej relacji z tego pełnego napięcia oczekiwania na telefon jeden z miliona karyn dostępnych na rynku. Emocje jak na rybach albo podczas obserwowania trasy ślimaka przez miejscowy park.
  5. Sam brak stresu sprawy nie załatwi. Jak z dietą, odpowiednim nawodnieniem, długością snu czy aktywnością fizyczną ? Tu każdy element ma znaczenie, bo jeden się zaniedba i już ma wpływ na funkcjonowanie całego organizmu. http://www.tlustezycie.pl/2013/07/meska-sprawa-jak-naturalnie-podniesc.html Tu masz ciekawy artykuł na ten temat. Ciężko to wszystko wdrążyć w życie, ale warto chociaż zadbać o parę punktów z tej listy.
  6. Nie chce was dołować, ale wyczytałem w książce " Pułapka Porno", że szlaki dopaminowe mogą się odbudowywać przez okres około 18 miesięcy. Poza tym większość ludzi w końcu się łamie i odpala filmik. To nie jest, rzecz jasna, totalna katastrofa, tylko jeden z elementów zdrowienia. Każda kolejna porażka ( o ile wyciągniesz z niej wnioski) uczy cię identyfikować wyzwalacze, które powodują powrót do porno. Ten proces jest dość prosty i składa się z czterech etapów. Etap 1 Gorszy dzień w pracy, problemy rodzinne, złe samopoczucie itd. Ten etap wcale nie musi prowadzić do etapu drugiego, ale jest takie ryzyko, ponieważ przez lata pornografia była jednym ze sposobów radzenia sobie ( albo raczej symptomem nieradzenia sobie) ze stresem i niepowodzeniami. Tu macie do wykonania ogromną prace, żeby znależć alternatywne sposoby radzenia sobie z napięciem emocjonalnym. Problem trzeba dusić w zarodku, zanim przeistoczy się w chęć znalezienia ulgi w autodestrukcyjnych zachowaniach. Najlepiej zacząć szukać od zaraz czegoś pomagającego w stanach napięciach, bo już Machiavelli pisał, że nie buduję się tamy, gdy nadejdzie powódż. Sport, metody relaksacyjne, układanie puzzli, rozmowa z kimś bliskim, film itd. Można też przygotować listę pod tytułem " powody, dla których nie chce oglądać pornografii" i zerkać sobie na nią w stanach największej chcicy na tego typu rozrywki. Etap 2 Ten etap to racjonalizacja oglądania jeszcze nie pornografii, bo nadal trzyma człowieka w ryzach twarde postanowienie abstynencji, ale np zdjęć skąpo ubranych kobiet. Dostajesz np na pocztę ofertę reklamową damskiej bielizny. Myślisz sobie " a co mi szkodzi popatrzeć ? partnerki nie mam, masturbować się nie mogę, to niech chociaż tyle mam z życia". Ci co mają partnerki niech się nie czują pewniej w takiej sytuacji, bo mogą sobie to inaczej zracjonalizować np " dawno nic nie kupiłem mojej myszce, może by tak kupić jej jakąś seksowną bieliznę ? " chociaż od początku wiedzą, że i tak by nie kupili, bo za duży debet na koncie albo myszka dostaje taki prezent co roku pod choinkę. Ktoś może powiedzieć " przecież i tak mogę trafić na takie treści w internecie przez przypadek, zobaczyć modelkę w bikini na billboardzie wracając z pracy albo minąć piękną kobietę na ulicy. To co mam wtedy zrobić ? w ogóle z domu nie wychodzić ?" Nie, to nie o tym w tym chodzi. Problem się zaczyna w momencie, w którym człowieka sam wychodzi z inicjatywą i szuka takich obrazów. Jeśli nałoży się to z etapem 1, to może dojść do etapu nr 3. Etap 3 Tu już nie ma czasu na myślenie. Instynkt wygrał, a przynajmniej jest bliski zwycięstwa. Ogarnia cie zwierzęce pożądanie, w którym racjonalna, odpowiedzialna za kontrolę impulsów część mózgu jest uśpiona. W tym amoku nie jesteś w stanie roztrząsać dylematów moralno-filozoficznych, równania z samego początku tabliczki mnożenia mogłyby być problematyczne, dlatego mózg konstruuje oszczędne, składające się maksymalnie z trzech słów zdania. W tym wypadku " co mi tam !" albo " raz nie zaszkodzi". Odpalasz stronę z pornosami i czujesz się jak dziecko, które stoi z mamą w cukierni przed ladą pełną pięknie zdobionych tortów, ciasteczek i słodyczy. Mama szepcze ci do ucha " dzisiaj zaszalejemy, możesz wybrać co tylko chcesz w nieograniczonych ilościach". Prawdopodobnie zaczną przebijać się do twojej świadomości słowa racjonalnej części mózgu. Rozbrzmiewają cichym echem i zaczynasz mieć wątpliwości. Rozporek jeszcze jest nietknięty, chociaż zdążyłeś zobaczyć parę filmów. Możesz zawrócić jeszcze na tym etapie. To tak jakby zrobił się kanapkę i finalnie jej nie zjadł, chociaż porządnie wygłodziłeś się przez cały dzień. Największą pułapką jest myślenie, że już nie ma odwrotu, bo sprawa została przegrana. Etap 4 To już krok dalej. W poprzednim etapie stałeś nad brzegiem urwiska i tylko krok dzielił cie od przepaści. Niestety zrobiłeś krok w przód i lecisz na samo dno. Oglądasz 20 film w poszukiwaniu idealnej sceny, rozporek rozpięty, chusteczki leża przygotowane na stole. Na tym etapie też można się jeszcze wycofać. Ten komu się uda jest prawdopodobnie synem samego Zeusa, tylko jeszcze o tym nie wie. Jest człowiekiem o tak silnej psychice, że jeśli Rambo miałby wybrać jednego człowieka, z który chciałby iść na wojnę, to wybrałby właśnie jego. Gdyby Kim Dzong Un zdecydował się wystrzelić rakiety w konkretne miejsce na ziemi powiedziałby wpierw do swoich podwładnych " upewnijcie się, że jego nie będzie w okolicy" bo bałby się, że odbiją się od niego i wrócą z powrotem do Korei. Można wszystkie te etapie przerobić w jeden dzień albo mogą się rozciągnąć w czasie. Ważne by w odpowiednim momencie się zorientować, że powoli zaczyna się wkraczać w obszary, których powinno się unikać. Mówi się, że ważne jest zaufanie do samego siebie, ale w przypadku nałogów lepiej sobie do końca nie ufać. Zasada ograniczonego zaufania obowiązuje również w podejściu do samego siebie i swoich zachowań.
  7. Rodzice wcale nie muszą sami wychodzić z inicjatywą w tych pierwszych latach życia ( w latach nastoletnich, to już inna kwestia) tylko warto, żeby na pytania dzieci związane z seksem nie udawali, że temat nie istnieje i nie zbywali ich tekstami typu " za młody/a jesteś żeby się interesować takimi rzeczami". Tym bardziej, że żyjemy w czasach, w których nasza przestrzeń obfituje w erotyczne obrazy takie jak banery z roznegliżowanymi modelkami, erotyczne sceny w filmach czy internet, w którym nie trzeba samemu szukać erotycznych treści, żeby na nie trafić. Jak dziecko zapyta, to wytłumaczyć w miarę logicznie, subtelnie i z poczuciem humoru, żeby dziecko zobaczyło, że to nie jest temat wstydliwy, tylko normalny jak każdy inny. Oczywiście są kwestie, które warto dziecku uświadomić takie jak np że żadna obca dorosła osoba nie ma prawa ich dotykać w miejscach intymnych, a jeśli to zrobi, to warto żeby ich o tym poinformowała, bo często dzieciom się nie uświadamia takich rzeczy przez co wszelkiej maści pedofile mogą bezkarnie wykorzystywać dzieci nieświadome tego, że ktoś naruszył ich nietykalność cielesną. Kiedy dziecko ogląda film z rodzicami i nagle pojawi się na ekranie erotyczna scena nie trzeba zasłaniać dziecku oczu albo wypraszać z pokoju na czas trwania tej sceny. Można po prostu powiedzieć, że jest to jedna z fizycznych form wyrazu miłości wobec swojego partnera i bywa, że owocem tego zbliżenia jest właśnie dziecko. Oczywiście rozumiem perspektywę naszych rodziców, którzy nas nie uświadamiali w tych kwestiach, bo sami często byli wychowywani w klimacie, że seks jest tematem tabu i z dziećmi się o nim nie rozmawia. Podejście błędne, ale wtedy ludzie nie mieli tych wszystkich treści edukacyjnych, które pojawiają się w szkołach, programach telewizyjnych albo w internecie. Po prostu jest jak jest i nie ma co tego zmieniać, więc chronimy dzieci jak możemy przed erotycznymi treściami, a w póżniejszych latach dorastania pozostaje mu edukacja na własną rękę. Wiele osób jest przeciwnych edukacji seksualnej w szkołach ( program gender, to już inna para kaloszy) ale sensownie przeprowadzona mogła by być czymś dobrym, skoro rodzice sami nie chcą wejść w rolę kogoś, kto pewne kwestie dzieciom objaśni. Nie ma w tym programie żadnej nauki masturbacji, tylko objaśnienie, że nie jest to nic złego, tylko zupełnie naturalna czynność. Tak samo wyjaśnienie podstawowej kwestii skąd się biorą dzieci, dlaczego warto korzystać z zabezpieczeń w razie zbliżenia, wytłumaczenie dzieciom, że nikt nie ma prawa ich dotykać w miejscach intymnych oprócz ich rodziców podczas czynności związanych z higieną itd. Póżniej dochodzi do jakiegoś spotkania z pedofilem i dziecko nawet nie wie jakie ma prawa względem własnego ciała, a w domu na takie tematy się nie rozmawia, bo ma już wgrany program, że jest to temat wstydliwy, więc nikomu nic nie mówi. Co ciekawe, to najbardziej kościół straszy ludzi, że będą im tam dzieci demoralizować i uczyć jakichś szatańskich praktyk. Żeby nie było, że należę do grona gimbo-ateistów i antyklerykałów, którzy uważają, że każdy ksiądz jest pedofilem, bo i w innych zawodach się takowi zdarzają, a i nie każdy ksiądz ma skłonności pedofilskie. Jednakże takie osobniki również są w szeregach tej instytucji, bo jest to jednak jedna z profesji, gdzie się obcuje z dziećmi. Tym bardziej takim ludziom powinno zależeć na ich dobru, więc lepiej jakby kościół pogodził się z tym, że czas się zmieniają i ludzie potrzebują coraz większej świadomości w pewnych kwestiach. Inaczej mamy kwiatki typu, że dzieciaki wchodzą w okres nastoletni i zadają pytania w internecie czy przez seks oralny można zajść w ciąże. Fajnie jakby ta edukacja szła w obie strony i również ktoś wyjaśniłby rodzicom, że warto rozmawiać na te tematy z dzieckiem. Dzięki takiej współpracy można by było na pewno zmniejszyć ilość obecnie powszechnych nastolatek w ciąży, bezkarnych pedofilskich przestępstw i zbudować u dzieci przekonanie, że seksualność jest czymś normalnym, przyjemnym, ale jednocześnie czymś, co wymaga pewnej odpowiedzialności i zdroworozsądkowego podejścia. Jeśli się nie podejdzie do tego w ten sposób, to będzie dalej tak jak teraz, że młodzież się uczy seksualności albo uprawiając seks zbyt wcześnie z ryzykiem niechcianej ciąży albo odbywa edukacje seksualną oglądając filmy pornograficzne.
  8. Sama masturbacja bez porno jest dobrą opcją. Kiedyś byłem 4 miesiące na nofapie i nie odczułem przypływu tych mitycznych supermocy typu większa pewność siebie, lepsza koncentracja czy większy poziom energii. Na pewno zaczynają bardziej podobać ci się kobiety, na które wcześniej byś nie zwrócił uwagi i awansują o 2-3 punkty w skali atrakcyjności. Latem na widok odsłoniętych kobiecych kształtów zaczyna oblewać cie fala gorąca i wręcz zwierzęce pożądanie. Satysfakcje odczuwałem, ale nie ze względu na efekty braku masturbacji, a bardziej z powodu dumy, że wytrzymałem tyle czasu bez porno i fapania. Teraz po prostu nie oglądam pornografii, tylko fapie do własnych fantazji i zajmuje mi to kilka minut, co nie jest tak wykańczające jak przeskakiwanie pomiędzy kolejnymi filmikami w celu znalezienia tego idealnego. Kogoś może zdziwić czemu niby ma być wykańczające siedzenie na dupie przed monitorem i oglądanie roznegliżowanych lasek, a człowiek naprawdę po takim seansie jest wyczerpany fizycznie i psychicznie. Chyba to za duża dawka wrażeń dla umysłu, który ewolucyjnie nie jest przystosowany do tego, że co parę sekund- minut ma przed oczami inną nagą kobietę. Krótsze przerwy od fapania ( typu 1-2tygodnie albo 3-4dni w lżejszym wariancie) fajniej na mnie działały niż taka dłuższa abstynencja. Teraz robię to kiedy mam na to ochotę bez ślęczenia godzinami przed monitorem. Pornografii nie oglądam już chyba od 2-3 miesięcy. Pisze "chyba", bo tym razem nie liczyłem dni i nie miałem poczucia jakiejś walki z tym żywiołem, bo takie podejście u mnie się nigdy nie sprawdzało. Po prostu w którymś momencie zdałem sobie sprawę, że benefity płynące z oglądania pornografii ustępują skutkom ubocznym w postaci chujowego samopoczucia, czucia się jak pieprzony wrak, który resztę dnia najchętniej spędziłbym w łóżku wyzuty z energii. Oczywiście nie chce całkowicie demonizować pornografii, bo są ludzie, którzy mogą ją oglądać i nie mają takich negatywnych odczuć jak ja podczas obcowania z nią. Pamiętajmy, że każdy reaguje indywidualnie i niekoniecznie ktoś musi wpadać w jakieś skrajne warianty typu oglądanie pornografii codziennie, zaniedbywanie obowiązków rodzinnych czy zawodowych przez godzinne seanse przed monitorem, wybieranie coraz ostrzejszych, dewiacyjnych filmików itd. Tak samo nofap na każdego zadziała inaczej. Jak pokazuje ankieta większość ludzi odczuwa pozytywne efekty, więc każdy powinien spróbować, żeby samemu się przekonać czy jest to dla niego, czy być może jest to coś, co mu szczególnie nie przyniesie większych benefitów. Największą prace mamy do wykonania na punkcie przekonań odnośnie naszej seksualności. Żyjemy w kulturze, w której seksualne konteksty są coraz mocniej eksponowane i powoli uwalniają się z okowów katolickiego podejścia do tematu. Niestety dalej rodzice nie mają otwartego i bardziej lużnego podejścia do tematu. Przy filmowych scenach erotycznych zasłania się dzieciom oczy, powtarza głupoty typu " bocian cię przyniósł" albo " znależliśmy się w kapuście", unika się rozmów z dziećmi na te tematy, gdy same je poruszają i zadają jakieś pytania albo co gorsza wmawia się, że seks albo masturbacja jest czymś grzesznym i powodem do wstydu. Często ludzie tego nie odczuwają na poziomie świadomości, ale podświadomie bytują w nich te negatywne i skostniałe przekonania.
  9. Nie ma nic bardziej irytującego niż to polskie lampienie się na ludzi na ulicy. Rozumiem spojrzenie na kogoś przez kilka-kilkanaście sekund i odwrócenie wzroku. Wkurwiać zaczyna, gdy ktoś się na ciebie gapi ( niekoniecznie kobieta, której się podobasz) i raczej nie jest to ktoś, kogo możesz skądś znać. Jak byłem w Anglii parę lat temu, to zauważyłem, że ludzie są tam bardziej zajęci sobą i się sobie tak nie przyglądają jak u nas. Brat mi póżniej wytłumaczył ( mieszkał tam przez dłuższy czas) że nawet prawnie jest to jakoś umocowane. Osoba na którą się tak lampisz przez dłuższą chwile może nawet zadzwonić na policje, bo może rozumować, że masz wobec niej niekoniecznie dobre zamiary np jakaś kradzież albo napaść. Może to trochę przesadne podejście, bo ja takich intencji nie przypisuje takim gapiom, ale sam fakt tego gapiostwa mnie irytuje. Jak ktoś już chce zawiązywać jakieś znajomości na ulicy ( co i tak wydaje mi się debilnym pomysłem rodem z tych kursów podrywania) to niech podejdzie i zapyta o godzinę, numer buta albo o cokolwiek innego, a nie gapi się w jeden punkt jak autystyczne dziecko. I tak w nią grasz, tylko na chwilę obecną jesteś biernym graczem. Może ci zależeć choćby na tym, żeby te kobiety zwróciły na siebie uwagę, ale bez konieczności zawierania z nimi bliższych relacji. Też tak mam, bo jestem niedowartościowanym człowiekiem, więc czyjaś uwaga łechta moje niskie poczucie wartości. Też bliskich relacji nie nawiązuje, bo mam mnóstwo innych ciekawszych zajęć, a popęd seksualny, to można i za forsę rozładować jak komuś się ręka znudzi. Najważniejsza jest uczciwość w spojrzeniu na rzeczywistość i samego siebie. Prawda boli, ale jak mawia klasyk " tylko prawda was wyzwoli", więc wole się przyznać do swojego niskiego poczucia własnej wartości, niż się oszukiwać, że jestem osobą pewną siebie- a wielu jest takich narcyzów w obecnych czasach, którzy pod płaszczykiem pseudo pewności siebie ukrywają całą masę kompleksów- bo po co mi to potrzebne ? Życie w kłamstwie na krótką chwilę przynosi ulgę, ale na dłuższą metę niszczy człowieka i tylko maskuje problem, który ukryty tylko wzmaga na sile. Dobrze że chcesz sobie to wszystko przepracować. Nie wypieraj się tego co czujesz, bo im bardziej z czymś walczysz, tym bardziej się z tym wiążesz. Daj temu być takimi jakim jest, a po jakimś czasie nabierzesz odpowiedniego dystansu i znajdziesz odpowiednie, zrównoważone podejście do tego zagadnienia.
  10. W Dzikim Tropie co tydzień są fajne promocje, więc można dostać dziczyznę w naprawdę dobrej cenie. Udało mi się ostatnio upolować tam boczek z dzika 19zł/kg. Jak mam więcej czasu, to wole się wybrać na bazar, zamiast robić zakupy w markecie. Żywność jest tam przeważnie kiepskiej jakości, nasza gospodarka ubożeje, bo te pieniądze nie są obracane w Polsce, tylko transferowane za granice i wszystko jest tam takie zmechanizowane, bezduszne. Na bazarze pogadasz ze sprzedawcą, nieraz zdarzają się rozmowy z przypadkowymi ludżmi. Ktoś ci doradzi gdzie można kupić coś dobrego, pogada o pogodzie, pożartuje. Ma to swój swojski klimat. W markecie ładujesz towar do wózka, rzucasz na taśmę- pyk,pyk- "90zł i 84 grosze". To najlepsza opcja, gdy naprawdę nie mam czasu albo muszę dokupić jakieś 2-3 pierdoły. Czasem można dostać dobrą wołowinę bez żadnych etykietek bio-eko. Kupiłem kg rostbefu za 35zł i przysięgam, że lepszej wołowiny nigdy nie jadłem, a zdarzało mi się jeść te niby lepszej jakości, droższe kawałki. Jeszcze pani mi wszystko pokroiła na steki, opowiedziała skąd to mięso pochodzi, przez jaki czas jest sezonowane. Mięso samo rozpływało się w ustach w przeciwieństwie do tego marketowego kamienia, który można smażyć w nieskończoność, a i tak na koniec można sobie żeby połamać. W Warszawie są i miejsca, gdzie można kupić wołowinę ekologiczną w cenie 25-40zł za kg od lokalnych dostawców. Trzeba się odpowiednio zakręcić, popytać, trochę pojeżdzić i w końcu człowiek znajdzie parę dobrych miejsc. Jak komuś się szukać nie chce, to niech chociaż wybiera mniejsze zło i kupuje kurczaki zagrodowe albo wieprzowinę bez antybiotyków. W każdym markecie już mają w ofercie takie mięso, bo teraz jest moda na powrót do korzeni.
  11. Niebieska tabletka plus zamknięcie oczu i wyobrażanie sobie, że robi to z Pamelą Anderson.
  12. Związek bez seksu, to trochę tak jakby zrobić sobie obiad i go nie zjeść. Oczy cieszy, zapach kuszący, ładnie podany, tylko na końcu trzeba obejść się smakiem i chodzić z pustym żołądkiem. Natury się nie oszuka, więc żaden zdrowy facet nie wytrzymałby długo w takiej relacji. Bez fizyczności może to być najwyżej przyjażń. Taki związek miałby racje bytu w przypadku dwójki partnerów o preferencjach aseksualnych. Choćbym nie wiem jak chciał sprowadzić związek z drugą osobą do romantycznej relacji na poziomie mentalno-duchowym, to cholernemu gadziemu móżgowi nie wystarczy trzymanie się za rączkę, wspólne oglądanie seriali i długie rozmowy na interesujące nas tematy. W jajach tkwi ambicja, jaja to zdwojone Ja, Jah je potępia, wycinamy je tępą żyletką. W Babilonie zdrada, każą nosić jaja i wąsy, a jaja nie dość, że niewygodne, w dodatku deformują spodnie. Gdyby w Babilonie nie było zdrady i nie trzeba byłoby nosić jaj, to taki związek mógłby być całkiem przyjemny.
  13. Nie wiem po co miałbym to robić, skoro mój stan zdrowia się poprawił i wreszcie funkcjonuje normalnie. Może gdybym dalej czuł się tak tragicznie jak wtedy, to bym dalej szukał rozwiązań i eksperymentował z różnymi dietami.
  14. Problemy skórne, wcześniej silne objawy na tle nerwicowym, problemy żołądkowe, uderzenia gorąca, częste mdłości czy podwyższone ciśnienie. I tak od 19 roku życia, więc mi szybko wyszło bokiem niezdrowe odżywianie w wieku nastoletnim. Jak nie pilnuje tego co jem, to wracają problemy żołądkowe i ciągle odczuwam zgagę. Poza tym w mojej rodzinie mam cukrzyków, nadciśnieniowców i przypadki nowotworów. Geny mam beznadziejne, to i o odżywianie muszę dbać, bo zdecydowanie nie zaliczam się do osób, które mogą sobie pozwolić na żywienie się czymkolwiek, czego skutki szybko odczułem na własnej skórze.
  15. Przez 9 miesięcy byłem na diecie bezmięsnej. Najpierw wegetarianizm przez 3 miesiące, a następnie 6 miesięcy weganizmu. Ani mój stan zdrowia się nie pogorszył, ani nie poprawił, a właśnie walory zdrowotne grały u mnie główną rolę, bo nie wybrałem tego sposobu odżywiania ze względu na pobudki etyczne. Plusy: - Mówi się, że dieta wegańska jest droższa od diety tradycyjnej. Tak naprawdę i dieta tradycyjna może być droższa od wegańskiej, i na odwrót. Wszystko zależy od tego, kto jakie produkty preferuje w swojej diecie. Jakbym codziennie pił mleko kokosowe, kupował ekologiczne warzywa i owoce albo stosował te wszystkie rozreklamowane superfoodsy, to cała wypłata szłaby mi na żarcie. Na takie dobroci nie mogłem sobie pozwolić, ale i tak jadłem w miarę zdrowo. Orzechy, nasiona, strączki, warzywa, owoce i sporadycznie jakieś pieczywo domowej roboty. Wychodziło mnie to taniej, niż mój obecny sposób odżywiania, ale nie jest to jakaś kolosalna różnica. - Skończyły się problemy z suchą cerą. Podejrzewam, że wpływ na to miało większe spożycie produktów roślinnych i wypijanie dziennie 2l wody. Wcześniej na diecie tradycyjnej spożywałem mało warzyw i owoców. - Weganizm unaocznił mi mój problem z nabiałem. Jak powoli zacząłem wprowadzać produkty nabiałowe do diety, to zauważyłem, że mają tragiczny wpływ na moją cerę i powodują problemy żołądkowe. Wcześniej nie wiązałem tych problemów przed przejściem na weganizm ze spożyciem produktów mlecznych. - Bezproblemowe wypróżnienia z czym wcześniej bywało różnie. Zapewne pomogła większa podaż błonnika w diecie. - Od czasu przejścia na weganizm zacząłem bardziej się interesować tym, co wkładam do koszyka. Minusy: - Strasznie tęskniłem za mięsem i jajkami. Po prostu smakują mi dużo bardziej, niż rośliny strączkowe. Nieważne jakby je przygotował ( a posiłkowałem się takimi stronami jak jadłonomia, gdzie jest wiele fajnych przepisów) to jednak smakowo czułem różnice na minus. - Nie mogłem się pozbyć wzdęć i gazów po strączkach. Co prawda w miarę upływu czasu były one mniejsze i bardziej znośne, ale nigdy się ich do końca nie pozbyłem. Próbowałem dłuższego moczenia, dodawałem kminek i stosowałem inne bajery ale bez skutku. - Podczas spotkań rodzinnych miałem mocno ograniczone menu, bo w mojej rodzinie głównie preferują mięso w każdym daniu. Nawet w zupie musi być jakiś akcent odzwierzęcy. Podczas wypadów na miasto, to nie był jakiś większy problem. W końcu mieszkam w stolicy, a tu mocno spopularyzowała się dieta wegańska i przeważnie jest jakaś alternatywa dla osób niejedzących produktów odzwierzęcych. - Zdecydowanie częściej odczuwałem głód, chociaż jadłem kaloryczne posiłki. Ogólnie jestem zadowolony z tego eksperymentu, bo nabyłem dzięki niemu kilka dobrych nawyków żywieniowych. Największym plusem jest to, że jem zdecydowanie więcej produktów roślinnych. Do weganizmu raczej nie wrócę, bo nigdy specjalnie nie przepadałem za strączkowymi, a trudno o lepsze żródło białka w tej diecie. Poza tym od zawsze lubiłem mięso i nie miałem większych problemów z jego trawieniem. Do pełni zdrowia potrzebne mi było wykluczenie nabiału i pszenicy bez żadnych większych, radykalnych zmian.
  16. Myślisz, że facet weżnie na poważnie taką anonimową wiadomość ? " hej, ale ci wali z japy gościu, sprawdż migdały albo wybierz się do dentysty, bo nie idzie wytrzymać".
  17. Naiwniaków na rynku jest na pęczki, więc nawet jakbyś mu przetłumaczył ( łatwiej już chyba wejść na 10 piętro stojąc na rękach) to znajdzie się drugi baran, który spełni żądania księżniczki. Kobiety od najmłodszych latek słyszą od matek, ciotek i innych kobiet w swoim otoczeniu jak się obracać w męskim świecie, żeby znależć sobie dobrą partie i ugrać jak najwięcej na swoją korzyść. Szkoda że mężczyżni nie mają takich podpowiedzi od mężczyzn w swoim otoczeniu od najmłodszych lat. Pozostaje się cieszyć, że powstało takie forum, gdzie można uratować chociaż część ludzi od strat finansowych, zszarganych nerwów i niewolnictwa pod dyktando księżniczki do końca swojego żywota. Na jednych działa zdroworozsądkowa argumentacja, a drudzy muszą doświadczyć na własnej dupie pewnych sytuacji, żeby pojąć swoją naiwność.
  18. Kompletnie nie mój gust. Mógłbym je założyć do pracy w ogrodzie, bo pomimo wyglądu pewnie są całkiem wygodne.
  19. Ja mam 25 lat i nigdy nie byłem na randce. Jakieś tam powodzenie miałem, ale byłem tak nieśmiały, że podczas rozmowy pociłem się jakbym przy 40 stopniowym upale drzewo rąbał, łapy się trzęsły jak przy parkinsonie, a każde wypowiedziane słowo mogło się skończyć załamaniem nerwowym. Teraz nie mam już tych objawów, bo mnie wyrobiła praca w handlu. Jak się ma kontakt z tysiącem klientów rocznie w cztery oczy ( większość to kobiety) to w końcu człowiek wyrabia sobie luz przy kontaktach z innymi ludżmi. Może i młody jestem, ale coraz mniej rzeczy mi się chce. Nie chce mi się łazić na te randki, bo mam tysiąc innych rzeczy do roboty. Nie chce mi się latać koło jakichś lasek i budować relacje z nimi. Wolę wykręcić numer do divy, bo jest szybko, taniej i lepiej.
  20. Ile wymogów... już lepiej wykręcić numer do divy. Dobrze że mi się odechciało robić z siebie kretyna i uganiać się za księżniczkami. Szkoda czasu, nerwów i kasy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.