Skocz do zawartości

Ruchające chady dyskryminują dobrych chłopaków, przy masturbujących się doomerach.


Rekomendowane odpowiedzi

Jako że trochę przysiadłem nad tym tekstem, to tworzę o tym oddzielny temat. Jest to odpowiedź na tekst @bassfreak "Rodzisz się chadem albo bad boyem inaczej tylko divy." 

 

 

Miałem zamiar przeczytać temat i napisać tylko coś od siebie i nie komentować innych wpisów ALE SPROWOKOWAŁEŚ.

 

W wieku 15 lat byłem grubym, nieśmiałym, zaszczutym typem, który przy kobiecie czuł ciężki do opanowania stres. Nie miałem za dużo znajomych, nie wychodziłem z domu, przesiadywałem godzinami przed gierkami, typowy piwniczak. Jakikolwiek znak zainteresowania od innej kobiety, sprawiał że stawiałem ją sobie jako cel życiowy, co dawało oczywiście opłakane skutki, zmarnowane pieniądze itd. 

 

Moja filozofia życiowa polega na tym, że życie jest pracą i doświadczeniem. Pracujesz by być wolnym, pracujesz by robić to co chcesz i to co kochasz. Doświadczanie polega na zbieraniu życiowego doświadczenia, chodzi o to żeby moje dzieci (jeśli w ogóle się doczekam) powiedziały "Mój tata to jednak niezły wymiatacz był". 

Patrząc na moje życie z tej perspektywy, to nie doświadczałem niczego, szkoła i chujowe oceny, dom opierdol od rodziców bo nic nie robię, gierki na komputerze, walenie konia, spanie i repeat. 

 

Popatrz na mój rok 2019 i porównaj go z tym zakompleksionym 15latkiem.

-podróżowałem po 3 szkołach średnich,

-wszedłem na cykl sterydowy,

-próbowałem koksu,

-byłem w końcu pierwszy raz za granicą,

-zarobiłem kupę kasy w robocie na wakacjach,

-poznałem potężną ilość osób, znam większość osób z podobnych roczników w okolicy,

-byłem na 5 półmetkach, 6 osiemnastkach i wielu innych imprezach,

-miałem stany depresyjne z których wyszedłem,

-rozeszliśmy się z moją dziewczyną po prawie 4 latach związku,

-wszedłem w nowy związek, zakochałem się, dałem się sobą bawić jak zabawka,

-nie mam żadnego problemu żeby zagadać do nieznajomych ludzi, lubię to,

-przetasowałem masę dziewczyn na tych wszystkich imprezach,

-zszedłem z nofapu, wszedłem na nofap,

-zdałem prawo jazdy,

-polepszyłem kontakty z rodzicami,

-przytyłem do wagi 105 kg, schudłem do wagi 80 kg na żyłce,

-zapisałem się na boks,

-nauczyłem się tańczyć i bawić,

-miotałem się cały czas co chcę robić w życiu,

-rozwinąłem nową pasję, zacząłem nagrywać kawałki, wrzuciłem na yt, komuś tam to siada,

-dostałem masę zlewek na tych wszystkich imprezach,

-poznałem ludzi z którymi spełniam się w swoich pasjach,

-zyskałem sobie jakiś tam szacunek w okolicy, chociaż często nadal to kuleje,

-wiele razy dałem się wykorzystać jak ostatni frajer, czy to znajomym, czy kobietom.

-jeszce wiele wiele więcej, co teraz mi nie przychodzi do głowy.

NIE URODZIŁEM SIĘ CHADEM ANI BAD BOYEM, ZAWSZE BYŁEM GRZECZNYM CHŁOPCEM.

 

Nie truj innym głowy, że chadem się rodzisz, znałem wielu chadów którzy spadali na dno i nie mieli żadnych kontaktów z kobietami od baaardzo długiego czasu.

 Nie uważam się za kogoś nadzwyczajnego, znam wielu typów którzy doświadczyli o wiele więcej ode mnie i "wymiatają" o wiele lepiej. Ale z perspektywy tego 15letniego chłopca moje obecne życie to tylko mokry sen.

 

"Dążenie do ideału jest jak psychiczna masturbacja, tylko że nikt nigdy nie dochodzi" ~`DeMasta

Dla mnie to jest normalność, dziś mój ideał do którego dążę wygląda inaczej niż w gimanzjum, gdy postanowiłem ogarnąć swoje życie. Za kilka lat, możliwe że osiągnę swój ideał i będę chciał więcej, to nieskończone koło, możliwe że spadnę w dół i mój ideał, znowu się zmieni, na to co mam teraz. Dlatego osiąganiem swoich celów, owszem przez pewien czas będziemy czuć się lepiej, ale albo nastąpi habituacja, albo to stracimy. Więc szczęście nie może być zależne od czynników zewnętrznych. Szczęście to radość z doświadczania.

 

 

I tutaj przechodzimy do sedna gdzie nie odpowiadam już na twierdzenie @bassfreak.  Przekaz zarówno dla @Analconda @ZortlayPL jak i każdego innego doomera na forum.

 

Porównywanie się z innymi to miecz obusieczny.

Porównując się do gorszych, wzrasta twoja samoocena, ale jednocześnie automatycznie porównujesz się do lepszych od ciebie (w określonych dziedzinach). Ktoś jest introwertykiem i podpiera ścianę: "Heh frajer, ja to jestem maczo przy nim", ktoś wyrywa 2 laski na raz i powiedzmy zalicza trójkąt, "Też bym tak chciał, ale on jest dobry".

I tu pojawiają się 3 zachowania które zaobserwowałem u siebie, jak u innych.

1. Czujesz zazdrość, czujesz się źle, jesteś sfrustrowany i wykorzystujesz tą siłę żeby być lepszą wersją samego siebie. Ja zawsze czułem się gorszy jako chłopiec, dlatego teraz mam tendencję że muszę być we wszystkim najlepszy, dlatego ta frustracja gdy widzę jak komuś się powodzi kurewsko napędza mnie do działania, z zazdrości właśnie biorę swoją energię i zapał. Jednocześnie nie jestem negatywnie nastawiony do osób którym coś zazdroszczę, raczej im to mówię wprost.

2.Czujesz zazdrość jak w punkcie pierwszym, ale tą energią nie windujesz siebie do poziomu osoby której zazdrościsz, tylko próbujesz sprowadzić ją w dół, ewentualnie sam siebie sprowadzasz w dół.

3. Masz wyjebane bo nie porównujesz się z innymi.

 

Bardzo ciężko uzyskać stan nieporównywania się z innymi, robimy to podświadomie, dlatego jeśli działasz jak mówi punkt 1, to pół biedy, odczujesz lekki dyskomfort, ale wyjdzie ci to na dobre. Punkt trzeci jest zbawienny, ale chyba nie dla mnie na tym etapie bycia gołodupcem na utrzymaniu rodziców, daje mi największego kopa do zapierdalania. Najgorszy jest punkt 2, jesteś wtedy toksyczny, często też fałszywy dla siebie jak i dla tym którym w życiu niczego nie brak.

 

Bycie prawiczkiem to ciężki kawałek chleba.

Wszędzie jest straszne parcie na zaliczanie i ruchanie, szczególnie właśnie w środowisku liceum/studia. Czujesz się gorszy gdy koledzy opowiadają ci o swoich podbojach, nie wiesz co odpowiedzieć, często zdarza się że tworzysz jakieś wyimaginowane historie z seksem w roli głównej, jednocześnie sam ze sobą czując się okropnie kłamiąc. Ja wykorzystałem te negatywne emocje jako motor napędowy do rozwoju w podrywie i relacjach międzyludzkich. PuA to strasznie toksyczne środowisko, ale gdyby nie niektóre ich lekcje, możliwe że nie doświadczyłbym swoich pierwszych doświadczeń seksualnych, za które moja obecna wtedy partnerka (mimo że niby nie chciała) mi podziękowała.

 

Możesz nadal masturbować się psychicznie, nad swoją beznadziejnością i kąpać się w swoim bagnie, albo złapać kutasa za rogi.

Masz ogromne możliwości, jesteś prawdopodobnie zdrowy, masz dostęp do nieskończonej bazy danych, jaką jest internet, książki, inni ludzie. Możesz nadal spuszczać się tutaj u nas na forum i dostawać chwilową ulgę w postaci poklepania po plecach, albo zacząć robić małe kroki i dążyć do "sukcesu" w życiu. '

 

Przy okazji podsyłam ciekawy artykuł o Danie Bilzerianie który mocno wpłynął na moje podejście do życia: https://zenjaskiniowca.pl/dan-bilzerian-zycie-jako-gra-warta-swieczki/

 

Na zakończenie (bo jakbym czegoś nie wrzucił to bym umarł), podeślę ci kawałek z przekazem, jako taki ostatni strumień zimnej wody na twój zniewieściały mózg.

 

"Nie umiesz stanąć za swym życiem całym sobą To dla mnie, typie, już nie jesteś samym sobą A co dopiero kimś"

 

 

Zapraszam do dyskusji.

  • Like 15
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, JohnyKakao napisał:

Nawet na wakacyjną robotę? Nie miałeś jakiegoś kumpla żeby samemu nie jechać? 

 

Ojciec mi chciał zabronić kupić auta, bo "kto mi będzie olej sprawdzał" :D Dobrze, że się zbuntowałem, bo nie wiem co by było jakby mnie rodzice w gnój tak wbili. Poszedłbym szukać pracy po moich studiach i nic nie robił w międzyczasie kto by mnie przyjął, wyszedłbym na totalnego lesera i nieudacznika. Siedziałem w domu całe wakacje to był koszmar jak sobie wspomnę te czasy. Katolickie wychowanie dostałem hehe, Jak na to jak to się zapowiadało wtedy to całkiem nieźle sobie radzę choć tak ogólnie to szału nie ma.

 

Kolegów nie miałem, jak w podstawówce koledze nos złamałem to przestałem się bić, do szkoły średniej mi ojciec kazał iść do najgorszego technikum na moim zadupiu choć miałem dobre wyniki i mogłem iść gdzie chciałem, a tam zaczęli się nademną znęcać, a ja się oduczyłem bronić tak jak w podstawówce biłem się średnio raz na miesiąc. Wiadomo takie podstawówkowe szarpanki to zaś nie jest wielka patologia, wtedy wiecznie się ktoś pobił :D A szkoła to taka patologia, że nauczyciele też mieli z Ciebie beke, no ja nie wiem za co tym debilom nauczycielom płacą.

Edytowane przez Reinmar von Bielau
  • Like 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Moja filozofia życiowa polega na tym, że życie jest pracą i doświadczeniem. Pracujesz by być wolnym, pracujesz by robić to co chcesz i to co kochasz. Doświadczanie polega na zbieraniu życiowego doświadczenia, chodzi o to żeby moje dzieci (jeśli w ogóle się doczekam) powiedziały "Mój tata to jednak niezły wymiatacz był". 

@ZamaskowanyKarmazyn Madry gość jesteś ?

 

Ja jakoś nie miałem siły napisać tego wszystkiego @Analconda, strasznie nie lubię takiego narzekania zamiast zaciśnięcia zębów i pójścia po swoje. Często dopiero jak się konkretnie dostanie po dupie to ludzie biorą się za siebie.

Dużo robi też otoczenie, ja jestem chłopakiem z bloków, nikt mnie nigdy nie trzymał pod kloszem.

 

Życie to wieczna sinusoida, trzeba to zaakceptować. Z czasem jednak te dołki i górki mimo wszystko będą na wiele wyższym poziomie, niż u ludzi którzy nic nie robią ze swoim życiem. Zgodnie z powiedzeniem "To co dla Ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą". 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Reinmar von Bielau napisał:

Gratuluje, wszelkie moje podobne plany typu wyjazd za granicę będąc w Twoim wieku zablokowali rodzice i zostałem sobie "piwniczakiem".

To samo zrobiła moja mama do wieku 16 lat kiedy zacząłem się buntować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

Ojciec mi chciał zabronić

27 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

ojciec kazał iść

7 godzin temu, Reinmar von Bielau napisał:

zablokowali rodzice

Rzeczywiście w dzieciństwie i młodości rodzice zamiast pomagać to nam przeszkadzają (mając swoje priorytety) - ale po 18-tce czy tam 25-tce sami sobie ogarniamy głowę i dalsze życie.

30 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

Jak na to jak to się zapowiadało wtedy to całkiem nieźle sobie radzę

No właśnie, brawo dla tego pana.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest prosta jak drut . Przegrywem jest ten co ma wyj..ne  na to ze jest przegrywem .Jesli nic z tym nie robisz to widocznie nie zaslugujesz na akceptacje otoczenia i tyle. Jestes niedoceniany w pracy , robisz wszystko by to zmienic .Nie pomaga bo uklady , zmieniasz pace i probujesz sil w innym miejscu. To samo z kobietami . Nie jest zainteresowana twoimi walorami idziesz do innej.Przegryw bedzie narzekal ze jest beznadziejny a taki "chad" idzie do innej i bzyka . Masz problemy z samoocena , inewstujesz w poprawe sylwetki , mentalna "elokwencje" zmiane statusu finansowego  .Najlatwiej narzekac ze inni trafili 6ke w totka bo geny , ludzie badzcie choc troche powazni w zyciu nie ma nic za darmoche .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko ładnie pięknie, drogi Autorze, ale. ALE !

 

Wspomniani przez Ciebie Bracia @Analconda i @ZortlayPL nie chcą się zmienić. Oni wolą skamleć tu i ówdzie, narzekając na swoje marne losy, nie zdając sobie przy tym sprawy, że skoro sami wdepli w gówno, to sami muszą sobie wyczyścić buty. Mógłbyś być najlepszym mówcą motywacyjnym, erudytą. kimkolwiek tam chcesz, Ci wyżej wymienieni po przeczytaniu Twojego tekstu, wrzucą tekst typu "no gratulacje, ja też spróbuję", przyklasną Ci w duchu, motywacja skoczy im jak Kononowiczowi cukier po wypiciu "kaka koli" - i wrócą dalej do swojego - jak sami sobie wmawiają nędznego życia.

 

Zauważ pewną prawidłowość. Kiedy masz zamiar zmienić coś w swoim życiu, chwalisz się tym swoim znajomym, rodzinie, przyjacielowi, myśląc, że skoro oni już wiedzą o Twojej potrzebie zmian, to będą jej od Ciebie oczekiwali i to zmusi/ zmotywuje Cię do działania. W rzeczywistości wychodzi zupełnie odwrotnie. Ci, którzy faktycznie chcą coś ze sobą zrobić, nie zaczynają od jutra, od następnego poniedziałku, miesiąca, roku. Zaczynają zmianę już TERAZ. Nie chwalą się przy tym ani nie afiszują, tylko działają. W końcu ich przemiana zostanie zauważona w ich środowisku, co może, ale nie musi zmotywować innych.

 

W głębi ducha, po przeczytaniu Twojego posta, wyżej wymienieni najprawdopodobniej zareagują tak jak to opisałeś w punkcie drugim:

 

9 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

2.Czujesz zazdrość jak w punkcie pierwszym, ale tą energią nie windujesz siebie do poziomu osoby której zazdrościsz, tylko próbujesz sprowadzić ją w dół, ewentualnie sam siebie sprowadzasz w dół.

Tak jest po prostu łatwiej, zniżyć kogoś do swojego własnego poziomu, w swoich własnych oczach, po to żeby móc sobie w duchu powiedzieć "ot skurwiel jebany, wychylił się przed szereg, po co mu to było ? Ja to jestem prawdziwy mężczyzna" i wrócić do swoich starych, destrukcyjnych nawyków i przekonań.

 

Druga sprawa jest taka:

9 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

3. Masz wyjebane bo nie porównujesz się z innymi.

Faceci, jak i cała rasa ludzka to zwierzęta stadne. Porównywanie się z innymi samcami mamy zapisane w DNA, tak jak szympansy zawsze będą małpować zachowania dominującego samca licząc na to, że to zapewni im przychylność jego samego, a także i samic. Tu są dwie strony tego samego medalu: albo nie zdajesz sobie sprawy z tego procesu i bierzesz w nim nieświadomie udział lub tak jak Ty i myślę, spora (na pewno nie większość) część samczego grona zdaje sobie sprawę z tego procesu, ale świadomie się z niego wycofuje. Tak jak stwierdził to Morfeusz w "jedynce": "Sooner or later you will realize that there is a difference between knowing the path and walking the path".

 

A jeszcze inna sprawa, myślę, że wcale nie napisałeś tego posta, by swoimi osiągnięciami zmotywować innych do działania. To raczej Twój stary, obronny mechanizm, który każe Ci obrócić się za siebie i szukać walidacji wśród tych, których zostawiłeś w tyle. A skoro w międzyczasie znalazłeś sobie nowe "stado" - czytaj: forum- to będziesz jej szukał także i tutaj. To w zasadzie takie odniesienie do poprzedniego akapitu.

 

Wiedz również, że 99,99% ludzi nie chce się zmienić, im jest wygodnie z życiem jakie wiodą, I tylko niewielki promil, lub nawet dziesięciotysięczna część ludzi, którzy chcieliby zmian w swoim życiu, wyjdzie z tej swojej oklepanej już niczym passat somsiada "strefy komfortu" i zacznie coś działać.

Edytowane przez Spartan
  • Like 8
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Imbryk napisał:

Rzeczywiście w dzieciństwie i młodości rodzice zamiast pomagać to nam przeszkadzają (mając swoje priorytety) - ale po 18-tce czy tam 25-tce sami sobie ogarniamy głowę i dalsze życie.

No właśnie, brawo dla tego pana.

 

To ja miałem z 20 lat jak za swoje pieniądze mi ojciec zabraniał auta kupić hehe.

 

Jak chciałem iść do pracy to mi ojciec powiedział, że do jakiej Ty się pracy nadasz hehe.

 

Kurde, nic się nie uczyłem, a dobre oceny miałem w szkole i mój ojciec się tak nastawił i już. Dobrze sobie radzę jak na to co mogło być. Jak na to, że mój brat mi wypalił z tekstem, że on mi zazdrości, bo też tak by chciał sobie siedzieć przy domu i do pracy nie iść i że ja się zajmę rodzicami i koło domu porobię i pracowac nie muszę. nosz kur... !!! Nienawidzę mojej rodzinki :D:D a wcale sobie świetnie nie radzę tylko radzę sobie jak na to jak się zapowiadało.

 

Nie uciekłem z domu, nie wyobrażam sobie za bardzo jak się usamodzielnić z moimi perspektywami zarobkowymi wyjadę do większego miasta i gdzie pracę znajdę, jak ja nigdy dłużej w dużym mieście nie byłem jak na jednodniowej szkolnej wycieczce :D:D

 

Ogólnie staram się nie marudzić no ale takie tematy na tym forum sprzyjają temu, może lepiej się tu nie udzielać, bo za bardzo się człowiek podnieca, a nic z tego konstruktywnego nie będzie. Nikt mi to nie doradzi jak wyjść do ludzi. Wyjść do ludzie to można nie wiem zmieniając otoczenie na studia jadąc, a mi rodzice powiedzieli, żebym nie brał pod uwagi studiów, bo nas nie stać i tak to się skończyło, to zaś człowiek czyta, a że gówno prawda, że kogoś nie stać, bo niektórym nic rodzice nie dają i sami zarobią, no to fajnie to ja miałem przekonania z domu, że po prostu nie stać i nie miałem żadnego wyobrażenia jak to może wyglądać, bo nie znałem nikogo kto studiuje. W dodatku wtedy jeszcze ten kryzys był plus ojciec na raka chorował i pewnie stąd ta napięta atmosfera w domu, bo oni nie będą dzieci stresować i im mówic, a że mnie ojciec gnoił od małego o wszystko to już ok, ale mniejsza o to no i w szkole miałem problemy. Jak ten "Smutny" pisze sobie te żale na tym forum jak to mu ciężko to naprawdę człowiek dostaje jakiś wizji mordobicia takiego pajaca no ale wiadomo to nielegalne i bym w życiu czegoś takiego nie robił.

 

Jak się chciałem przepisywać od innej szkoły to ojciec stwierdził, że jak w najgorszej szkole mam problemy to wszędzie będę miał, bo tam najmniejszy poziom ale ciul z tym, że ja się dobrze  uczyłem i miałem z czym innym problem mogłem iść do najlepszej klasy w mojej mieścinie (co nie znaczy, że byłem turbo wybitny, bo w małym mieście zaś najlepsza klasa to nie jest niewiadomo co)

Edytowane przez Reinmar von Bielau
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczułem się wywołany więc odpowiadam , dodam że cały 1 post przeczytałem i mamy trochę wspólnego tyle że :

 

-już w podstawówce mi dokuczali bo zawsze byłem tym cichym i spokojnym

-mój ojciec miał problem z alkoholem (ale był spokojnym człowiekiem) , zmarł gdy miałem 17 lat więc od tego czasu mieszkam z mamą)

-w gimnazjum też po mnie jeździli może bez przemocy fizycznej ale powtórka z podstawówki

-zawaliłem szkołę i edukację , w końcu efektem była waga 110 kg przy 175 cm wzrostu i bycie tak jak ty no lifem i całe dnie przy kompie

-zero koła socjalnego , znajomych kilka na krzyż kumple z podwórka których znam od dziecka

-pewnego dnia mnie jakoś olśniło i od czerwca 2014 do marca 2015 zleciałem z 110 kg do 83 kg (tkwiłem z nadwagą 4 lata)

 

I teraz z perspektywy czasu dlaczego w ogóle miałem jakikolwiek kontakt z kobietami ? Pierwsza dziewczyna była na wózku i do tego byłem jej pierwszym chłopakiem trwało to 4 miesiące i potem się rozpadło bo ja zero doświadczenia w związkach itd. (poznałem ją na necie i był to związek na odległość). Drugą poznałem kilka miesięcy później w nowej pracy to był pierwszy poważny związek i mieszkanie razem (mój ideał wizualnie) , niestety z czasem okazało się że to jakaś borderka do tego objawy zaburzeń narcystycznych generalnie trwało to łącznie 3,5 roku do zakończenia znajomości na dobre. Obecnie mam 26 lat i nadal nie wiem co chcę robić w życiu , pracowałem prawie wszędzie na magazynach , w drukarni , w call center , w budowlance , na kuchni , swego czasu zrobiłem kurs na spawacza ale nie jest mi to chyba pisane nie mam do tego ręki. Rozmyślam nad powrotem do budowlanki ale mam małe doświadczenie i nie chcę znów trafić na jakiegoś zjeba który chciał by żebym nauczył się wszystkiego w 2 miesiące w dodatku jest to męcząca praca. Przez związek z EX trochę przełamałem moje bariery i nie mam raczej problemu z wyjściem na miasto itd. ale i tak jestem gdzieś między introwertykiem a ambiwertykiem (pierwszy raz upiłem się mając 23 lata haha).

 

Generalnie moje dzieciństwo i przeszłość sprawia że jestem w pewien sposób przegrywem pod kątem psychicznym , jak widzę czasem chłopaków w moim wieku to dla mnie oni się zachowują jak po jakiś dragach (wiecie o co mi chodzi). Ile razy słyszałem że zachowuję się "dziwnie" czy zachowuję się jak bym miał 15 lat ? Nawet nie wiem o chuj tym ludziom chodzi najchętniej to się odzywam tylko wtedy kiedy muszę albo jak ktoś mnie pyta.

Edytowane przez bassfreak
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, bassfreak napisał:

-mój ojciec miał problem z alkoholem

25 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

to mi ojciec powiedział, że do jakiej Ty się pracy nadasz hehe.

No tak, Pany.

Konsekwencje takich albo siakich kontaktów z ojcem są strasznie ważne, dlatego:

 

Jak się nie miało ojca (uzależniony/nieobecny/nieświadomy/nice guy/toksyczny/narcyz/cokolwiek niedobrego) 

to w dorosłym życiu - jeśli chcemy żyć w zgodzie ze sobą - trzeba te braki sobie samemu poogarniać

- np. słuchając z rozwagą i własnym rozumem oraz chęcią własnej edukacji: starszych, doświadczonych ale oświeconych kolegów.

 

Matki to też dotyczy ale zupełnie inne potrzeby dziecka matka spełniała.

Edytowane przez Imbryk
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Reinmar von Bielau napisał:

Bez urazy no ale teraz to zaleciało sektą :D:D

No dobra, "oświeconych" to poleciałem.

Chodzi mi o to, że jak będziesz słuchał porad 50-letniego nieszczęsliwego białego rycerza, którego żona wali w rogi - że masz jej przynosić kwiaty albo coś takiego - to on tylko Cię wpierdoli na minę.

 

Po prostu słuchać co starzy mają do powiedzenia, jeśli widać po nich że dobrze sobie radzą w życiu.

I brać dla siebie co pasuje.

 

P.S. Nie mówię o forum, tylko ogólnie - wujków, internet, kumpli na siłce, kółko szachowe - każdy niesie ze sobą historię i doświadczenia.

Edytowane przez Imbryk
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Patrząc na moje życie z tej perspektywy, to nie doświadczałem niczego, szkoła i chujowe oceny, dom opierdol od rodziców bo nic nie robię, gierki na komputerze, walenie konia, spanie i repeat

Ja to samo hahaha. No to jest życie #przegrywa. I tera dalej tak - tylko że zamiast szkoły jest praca przez co czuję się lepiej bo nie wstaje rano za darmo.

 

10 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

 

  W wieku 15 lat byłem grubym, nieśmiałym, zaszczutym typem, który przy kobiecie czuł ciężki do opanowania stres. Nie miałem za dużo znajomych, nie wychodziłem z domu, przesiadywałem godzinami przed gierkami, typowy piwniczak.

Ja do 15 r.ż. robiłem niezłe zadymy z kolegami, wtedy jeszcze nie byłem #przegrywem w ogóle nie zdawałem sobie sprawy z tego. 

Od 15 do 17 się uspokoiłem i kolegów miałem tylko kilku. Co do realcji z kobietami to nie wiem bo nie próbowałem nigdy nawet.

Mniej więcej 17 18 r.ż. zacząłem sobie zdawać sprawę z tego jakim jestem #przegrywem i, że już przegrałem. 

 

10 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Popatrz na mój rok 2019 i porównaj go z tym zakompleksionym 15latkiem.

(...)

To masz zupełnie inną sytuację bo ja odwrotnie.

 

Odniosę się do tego jeszcze:

 

"Rodzisz się chadem albo bad boyem inaczej tylko divy." 

 

To oczywiście prawda. Chad rucha kiedy chcę i jaką chce za darmo. Beciaki muszą się starać bo za darmo nic nie ma.

Edytowane przez Analconda
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, ZamaskowanyKarmazyn said:

-wszedłem na cykl sterydowy,

-próbowałem koksu,

Oj chłopy co wy tu odpierda...... Ćwiczyłem od 15 do 24 roku bez sterydów (aż połamałem rękę w wypadku), koledzy namawiali na takie cuda w lodówce. I nie zrobiłem tego.
Jestem chadem i badboyem ?
Co to wogole za mindset ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co myślę?  

 

Autor wyjebał z tematem nie po to aby komuś pomóc tylko po to aby się pochwalić. Ok , Niech będzie pochwa-lony ! 

 

Autorze, dalej masz kompleksy i szukasz poklasku, a że się można po-kontrastować z jednym czy drugim na forum to szapoba, sralala.. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją wypowiedź podzielę na trzy podpunkty, może będzie łatwiej co niektórym czytać ze zrozumieniem:

 

a) część szydercza

b) część merytoryczna

c) część pt." zupełnie kurwa mać śmiertelnie poważnie"

 

Ad.a)

Godzinę temu, SSydney napisał:

Eh Panowie co tu się ostatnio odpierdala czasem to ręce opadają. 

Mam wrażenie, odnosząc się tutaj do sporej ilości Braci, że w rezerwacie można znaleźć więcej testosteronu.

 

Ad.b) Znów mam kolejne wrażenie, czytając ten i jemu podobne tematy, że męska część widowni dzieli się w dwie ultra- kategorie. Badboy/ chad i przegryw. Ruchacz i stulejarz. PUA i bluepillowiec. Generalnie: czerń i biel. Brak tu odcieni jakiejkolwiek szarości.

 

Żaden z nas nie urodził się ani jednym, ani drugim. Jedni urodzili się z pewnymi cechami charakteru, inni w bogatszej/ uboższej rodzinie/ okolicy. Żadna z tych rzeczy nie daje wielkiej przewagi, jak się przegrywom błędnie wydaje. Przejście z bieli do czerni wymaga przejścia tych wszystkich etapów, tych wszystkich odcieni szarości. Jest to proces, a jak każdy proces, wymaga czasu i energii/ pracy w niego zainwestowanej. Wypłakiwanie się na temat skurwiałego dzieciństwa i bycia gnębionym w szkole sprawia, że biel zaczyna błyszczeć.

 

Ad.c) W związku z astronomiczną ilością płaczu i niespełnionych dziecięcych miłości, jaka przelewa się przez ten, jak i ten podczepiony temat mam zupełnie serio propozycję do moderacji. Popyt jak widać jest ogromny, a podaż znikoma, stąd wyciek płynnego gówna tu i ówdzie.

 

Otóż ! Proponuję założenie męskiego rezerwatu dla przegrywów, gdzie każdy z nich będzie mógł opisać swoją inspirującą historię oraz porównać chuja przez pryzmat spieprzonych w życiu spraw/ spieprzonych podejść/ wszelkiego rodzaju dram. Proponuję również ostrą selekcję do owego rezerwatu - wszak, żaden z przegrywów nie będzie chciał mieć swojej ledwo co odbudowanej pewności siebie zmąconej przez jakiegoś pewnego siebie chada, a nie daj Boże - kobietę ! Dlatego sarenki miałyby całkowity zakaz wstępu czy nawet przeglądania treści zawartych w ów "męskim rezerwacie", tak by elitarni myśliwi mogli się w spokoju zastanowić, jak tą sarenkę upolować. To również tyczy się wszelkich dewizowców (nie wiem czy nadążacie i łączycie kropki :D)

 

Idąc dalej - na straży bram do ów rezerwatu stałby Król Przegrywów, ziuta z potwierdzonym wodogłowiem umysłowym, który zostałby wybrany przez innych wodogłowców w drodze demokratycznego głosowania. Częstotliwość głosowań do uzgodnienia. Jedno jest pewne - ów Król musi mieć najbardziej pokurwioną historię ze wszystkich przegrywów i co ważne - coś na zasadzie profesora zwyczajnego - musiałby regularnie wrzucać coraz to nowszy kontent na temat jego "przegranych historii".

 

And that's the bottom line, cause Spartan said so !

 

 

Edytowane przez Spartan
  • Like 3
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że zamiast tracić czas na mierzenie wysokości czoła, analizowanie czy ktoś jest mały, duży, łysy, mierzenie szerokości szczęki czy analizowanie, czy ktoś posiada hunter eyes, czy nie, lepiej wziąć się za rozkręcenie chociażby jednego własnego projektu i zmonetyzowanie go na tyle, na ile to będzie możliwe. Róbcie to, na co macie realny wpływ.

 

Dla siebie. Przede wszystkim dla siebie.

 

happy-pepe-png-9-300x200.png

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz może ja coś powiem.

Też jestem prawiczkiem. I teraz zadam proste pytanie... kur****, no i co w związku w tym?  Też do niedawna katowałem się tym, ze nie mam seksu, nie mam mordy jak Alvaro. No ale potem zadałem sobie proste pytanie. Czy naprawdę katowałem się o seks? Nie. Odkryłem o co chodziło. Całe życie nie byłem kochany. Za czasów mojego bialorycerstwa ( do połowy liceum) mam wrażenie, że nie tyle co pragnąłem seksu, co potrzeby czucia się kochanym, pożądanym.

I dopiero niedawno zrozumiałem, że nawet gdybym miał największą ilość seksu na świecie i i obracał każdą pannę... dalej czułbym się samotny i niekochany. Bo to byłaby miłość za to co mam. Jak wyglądam, jakie daje image w społeczeństwie i czy jestem zaradny finansowy. Nikt mnie nie pokocha za to jakim ja jestem miłością bezwarunkową. I tutaj można przejść dodo sedna.

Co będzie to będzie. Będę miał ten seks, to fajnie. Nie to trudno, bo prostu to jedna z rzeczy, którą się nie odchaczyło na liście do spełnienia.

Obecnie skupiam się na innych celach. Studiuję zaocznie na politechnice na informatyce i w międzyczasie pracuje. Postawiłem sobie za cel, by systematycznie ćwiczyć każdego dnia dla poprawienia swojej kondycji (rano i wieczorem 100x hantle, 30 pajacykow, 30 przysiadów i 30 brzuszków). Zaczęłam brać izotek i przeszedłem na mniej tłuste potrawy, by ostatecznie pozbyć się trądziku.

Oprócz programowania na zajęciach kupiłem książkę Stephena Prata o C++, by nauczyć się tego języka programowania. 

Życie towarzyskie zawsze u mnie leżało. Ale mam to w dupie, nigdy nie byłem typem imprezowicza. W tym roku stawiam sobie za cel, by wychodzić bardziej do ludzi (może jakieś koła naukowe). Liczę, że to też uda mi siesie zrealizować.

Ale przede wszystkim liczę, że wygram ze sobą. Z potrzebą wchodzenia na strony pornograficzne (czasami niestety też z tym przegrywam). Z powodu od czasu do czasu lapania doła z powodu samotności. Bo jak powiedział Ernst Jünger:"życie polega na cierpieniu i walka z nim jest jego niezbędnym elementem". Możecie sobie poczytać, co ten hardkor odwalał w trakcie I wojny, bo to głowa mała.

Tak więc do wszystkich, którzy przeżywają brak MITYCZNEGO seksu. Nie lepiej przestać to przeżywać? Skupić się na sobie DLA SIEBIE . Nie dla seksu, walidacji i poklepywania po plecach i sztucznego zaspokojenia braku miłości. Dla siebie.

 

Edytowane przez Hubertius
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.