Skocz do zawartości

Czego tak naprawdę chcecie, Drodzy Panowie?


Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, maggienovak napisał:

O jego planie na nasz związek dowiedziałam (czyli ja do garów, kto inny do ruchania) po 3 latach związku. 
Opisywałam już kiedyś ten związek. Ten związek zaczął się po prostu od tego, że chciałam mieć faceta (jestem żeńskim odpowiednikiem nice guya, co urodą nie grzeszy), chciałam w końcu się komuś podobać, a nie wkoło tylko kumple, koledzy. Odnajdziesz moje wątki, to się dowiesz, że poczucie bycia gorszą na rynku matrymonialnym (dziewica, która nie miała zainteresowania u płci przeciwnej) popchnęło mnie do tego, by znaleźć sobie kogoś, kto chociaż na mnie zwróci uwagę jak na kobietę. Będzie chciał pójść ze mną do łóżka.
Czwarty rok tego związku faktycznie polegał na tym, że uwierzyłam w to, że jestem brzydka, więc nic dziwnego, że żaden mężczyzny na mnie nie spojrzy jak na kobietę, tylko będzie chciał ode mnie obiadu, co najwyżej loda. 
Wyszłam za mąż za innego faceta. Ponoć mężowi się podobam. Przeszliśmy kryzys (też o tym był wątek). Przyczyną tego kryzysu była (również) moja niemalże obsesja, że znowu mi grozi przydział obowiązku matki, żony, a moje miejsce w sypialni inna baba zajmie. 

Myślę, że poczucie niskiej wartości, albo uzależnienie swojej wartości od wyglądu, który ma się wkomponować w dany kanon piękna - jest przyczyną wpakowania się w złe relacje. 

Na podstawie moich doświadczeń nie mam zamiaru pierdolić, że wszyscy mężczyźni są wyrachowani i wykorzystują kobiety : żony do garów, kochankom kwiaty. Jest to z resztą uwłaczające ludzkiej inteligencji i godności.
Nie mam ochoty już się żalić, że nie jestem z wyglądu jak jakieś Stacy, czy Nancy. Trzeba być qrwa odpowiedzialnym za swoje życie i rozumieć SWOJE NIEDOBORY EMOCJONALNE, TRAUMY I BIOLOGIĘ i się ogarniać.
Chodzę do psychologa, na ile mogę ogarniam aspekty wizualne i godzę się z tym, że marzeniem erotycznym mężczyzn to nie będę. Mam spoko męża, na nim się skupiam, na swojej robocie i tyle. Wojenki damsko-męskie zostawiam innym.

Myślę, że ruchy incelowskie czy feministyczne są szkodliwe. Niektórzy zapomnieli, że istnieje coś takiego jak "różnice indywidualne", "psychologia", a nie tylko "biologia". 

Czy ktoś ma ochotę na dalszy offtop? 
 

Jako tako obecnie żaden ruch inceli nie istnieje. Nie porównuj inceli do feministek, bo feministką zostaje się dobrowolnie, a incelem niezależnie od swojej woli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Libertyn napisał:

@maggienovak przykro się to czyta. 

Dla mnie z perspektywy czasu - żałośnie. Żadna zdrowa jednostka ludzka nie powinna wchodzić w bliskie relacje z kimś, kto ma inne potrzeby i plany wobec związku. Mamy cholernie rozbieżne interesy i cele, oszukuje druga strona, no to wypierdalać, do widzenia.
Rozumiem, że jest grupa mężczyzn/kobiet, która nie rokuje dobrze na stanowisko rodzica/stałego partnera i ja to kumam, normalne zjawisko. Ja do tej grupy nie należę, więc nie chcę się łączyć z kimś, kto właśnie należy do tej grupy. Do tego stanowiska musiałam dojrzeć przez 6 lat? 
Po prostu mi się fuksnęło, że trafiłam na mojego męża. 

Koniec off top.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, JudgeMe napisał:

Ty masz to nieprzemyślane. 

Oczywiste jest, że jak się fascynujesz jakąś osobą, to chcesz z nią spędzać jak najwięcej czasu i dzielić się z nią swoimi doświadczeniami, wrażeniami, ogólnie swoim życiem. 

Gdy się nie odczuwa takiej potrzeby, to zwyczajnie oznacza, że do siebie osoby nie pasują. 

To jest naturalne, a tłumaczenie tego jakimś poczuciem wolności, stanowi tylko marną próbę usprawiedliwienia swojej niemożności zbudowania relacji na wyższym poziomie, i świadczy o problemach emocjonalnych. 

 

Ty jesteś chujem, nie ty jesteś chujem, nie ty jesteś chujem xD Uwielbiam takie rozmowy ?

 

A co ty już zróżnicowałaś i zaszufladkowałaś tylko jedną wizję życia, bo skoro nie odczuwasz to jesteś skreślony? Kobieto, masz wiele wizji życia i wiele zachowań, preferencji. Ty szufladkujesz, jak naziol. Ta ławka nie spełnia pewnych preferencji, więc na niej nie można usiąść.

 

A może kocham, szanuję i wszystko, ale lubię spokój, drzewa, wyjechać pod namiot i posiedzieć w samotności, poprzytulać się do drzewa przez miesiąc? I co wtedy? Nie pasujemy do siebie? xD

 

Nie mam tylko jednej potrzeby, tylko wiele, często niezgodnych w powiedzmy 30-40% z daną osobą. Nie jestem klonem kobiety, z którą się spotykam, tylko człowiekiem pasjonatem z gronem przyjaciół xD

 

Wyższy poziom relacji to już budowałem, masło maślane i pierdolenie głupot. Jedyną prawdziwą relację to można tylko ze sobą zbudować, bo wiesz, co w głowie masz. Reszta to czysto życzeniowe myślenie.

 

Nie, to nie jest naturalne. To tylko jeden z systemów życia wymyślony przez człowieka.

 

Monogamia to twór sztuczny, cywilizacyjny. Nie jest naturalny sam przez siebie, tylko uznany za obowiązujący paradygmat przez większość.

 

I jeszcze sugerować, że mam problemy emocjonalne to już w ogóle kaplica xD Wręcz przeciwnie, żadnych problemów emocjonalnych, nałogów, toksycznych relacji nie posiadam i posiadać nie zamierzam xD Codziennie medytacja, relaksacja, latami zachowuję samodyscyplinę w dwóch kluczowych obszarach, a mianowicie rozwój biznesu i aktywność fizyczna. Dotrzymuję słowa zawsze, 100%. To, co mówię to się odbija w rzeczywistości. A ty mnie podsumowałaś problemami emocjonalnymi. Czytam i się śmieję ? Jeżeli mam problemy emocjonalne to nie wiem, co mają inni ludzie, chyba jakieś piekło.

 

Zbudowałem wiele wartościowych relacji w swoim życiu, w tym jedną przyjacielską z kobietą (znamy się ponad 10 lat) i z kilkoma mężczyznami (pełne wsparcie i świadomość braterstwa). Wiem, co mówię, bo do tych ludzi wracam dobrowolnie. Mamy swoje życia, możemy się nie spotykać przez kilka miesięcy, a jak się spotkamy to jest tak, jak za małolata, jak zawsze, z pasją, miłością, inspiracją. Zawsze dostępny. Zawsze znajdę chwilę, zawsze pomogę, odsunę wszystko, co mam, jak wystąpi coś, co trzeba zrobić. Umiem budować relacje 1:1 wręcz na poziomie perfekcji, marzenia.

 

Nie wiem, dlaczego tego nie pojmujecie kobiety, albo się domyślam xD

Edytowane przez mac
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maggienovak napisał:

Dla mnie z perspektywy czasu - żałośnie. Żadna zdrowa jednostka ludzka nie powinna wchodzić w bliskie relacje z kimś, kto ma inne potrzeby i plany wobec związku.

Żadna jednostka nie powinna być tak zdołowana i spragniona bycia pożądaną, atrakcyjną. 

1 minutę temu, maggienovak napisał:

Mamy cholernie rozbieżne interesy i cele, oszukuje druga strona, no to wypierdalać, do widzenia.

Prawidłowo

1 minutę temu, maggienovak napisał:


Rozumiem, że jest grupa mężczyzn/kobiet, która nie rokuje dobrze na stanowisko rodzica/stałego partnera i ja to kumam, normalne zjawisko. Ja do tej grupy nie należę, więc nie chcę się łączyć z kimś, kto właśnie należy do tej grupy. Do tego stanowiska musiałam dojrzeć przez 6 lat? 

Niektórzy nie dojdą do tego przez długie lata. 6 lat to krótko

1 minutę temu, maggienovak napisał:


Po prostu mi się fuksnęło, że trafiłam na mojego męża. 

Powinszować. Oby się układało jak najdłużej

1 minutę temu, maggienovak napisał:


Koniec off top.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mac napisał:

A co ty już zróżnicowałaś i zaszufladkowałaś tylko jedną wizję życia

Ty chyba nie ogarniasz do końca jak funkcjonują związki.

Przede wszystkim, żeby związek był udany musi być takie samo zaangażowanie w relację. 

Jeśli jedna osoba stara się bardziej, druga od razu czuje się pokrzywdzona. Jeśli druga potrzebuje czasu dla siebie, to pierwsza automatycznie odczuwa to jako brak zainteresowania, ogólnie odczuwa brak tej drugiej osoby. Ponieważ zapotrzebowanie na bliskość powinno być podobne, a kiedy jest inne, to rodzi to po pewnym czasie frustrację, i żadne kompromisy tu nie pomogą. 

Godzinę temu, mac napisał:

Nie jestem klonem kobiety, z którą się spotykam, tylko człowiekiem pasjonatem z gronem przyjaciół xD

 

W takim razie osoba dla Ciebie również powinna posiadać swoje pasje i zainteresowania, i posiadać podobną potrzebę odizolowania.

Godzinę temu, mac napisał:

Wyższy poziom relacji to już budowałem, masło maślane i pierdolenie głupot. Jedyną prawdziwą relację to można tylko ze sobą zbudować, bo wiesz, co w głowie masz. Reszta to czysto życzeniowe myślenie.

Z drugiej strony zastanawiające jest, czy takie relacje, w których dwie osoby nie potrzebują siebie aż tak bardzo, czy są one udane, a jeśli są udane, to na ile.  

Albo, czy te osoby w ogóle są w sobie zakochane. 

 

Z własnego doświadczenia powiem, że zawsze byłam taką osobą, która nie lubiła nadmiaru towarzystwa innych osób. Męczyły mnie po pewnym czasie. 

A tymczasem odkąd poznałam mojego obecnego partnera, to jakoś nie mogę bez niego wytrzymać. Czuję się sfrustrowana, kiedy go nie widzę, albo go nie słyszę.

Chciałabym cały czas go mieć. 

Godzinę temu, mac napisał:

Zbudowałem wiele wartościowych relacji w swoim życiu, w tym jedną przyjacielską z kobietą (znamy się ponad 10 lat) i z kilkoma mężczyznami (pełne wsparcie i świadomość braterstwa).

Ale piszesz tu o przyjaźni, a nie o miłości, a to różnica. 

Czy byłeś kiedyś zakochany? 

 

Edytowane przez JudgeMe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, JudgeMe napisał:

A tymczasem odkąd poznałam mojego obecnego partnera, to jakoś nie mogę bez niego wytrzymać. Czuję się sfrustrowana, kiedy go nie widzę, albo go nie słyszę.

Chciałabym cały czas go mieć.

Samozaoranie. O czym mamy dyskutować, jak coś takiego publikujesz? I to uważasz za ten wysoki poziom relacji? xD

 

Powiedz to swojemu kolesiowi szczerze. Frustracja, aspekt posiadania, czyli użyteczność, nie człowieczeństwo. O tym cały czas tutaj dyskutujemy.

 

Mógłbym powtórzyć pytanie do ciebie, czy ty rozumiesz, czym jest miłość i czy nie rozumiesz, że przyjaźń to jest silniejsza miłość od związkowej, bo nie zakłada już nawet aspektów biologicznych? Wyróżnia człowieka, prawdziwe lubienie. A można ruchać, nawet jak nienawidzisz, wręcz wskazane.

 

Ty masz po prostu taki, a ja inny paradygmat. I co to za związek, w którym ty czujesz się sfrustrowana, kiedy gościa nie ma w pobliżu xD Przecież to totalne szaleństwo.

 

Nie popieram tego absolutnie, co napisałaś. Według mnie to czerwona flaga, aż nakurwia z daleka. Wstęp do mocno toksycznego klimatu, jak gość chociaż na chwilę będzie chciał się uwolnić, odpocząć. Weź w chacie spędzaj całe życie ze sobą, to jest dopiero nienaturalne xD

 

Kochałem, może z rok, trochę ponad, miałem wszystko naprawdę od kobiety, do niczego nie mogłem się przyczepić, później się zesrało klasycznie przez stopniowy zanik haju. Kocham również przyjaciół, szczerze. Podziwiam ludzi, inspirują mnie, motywują, a nie muszą wcale. Im więcej swobody daję w relacjach, tym bardziej jestem szanowany. Przy mnie można się wygadać, wypłakać, pośmiać. Daję tyle samo, co ty, dosłownie. Stawiasz lustro i widzisz mnie. Ty mi obiad robisz, ja ci dam za to nie tylko obiad, ale dodatkowo coś, wynagrodzę starania. Zawsze +, zawsze powyżej. I tak się kręci. Nie interesuje mnie kręcenie fikołków w dół rzeczywistości, tylko wspięcie na coś sensownego.

 

Kobieta, której przykro się robi, bo mnie nie ma w pobliżu to jest dopiero niedojrzałość emocjonalna i zwykły dzieciak, a nie ktoś, na kogo przelałbym mocne uczucie.

 

No nic, kończę już dyskusję. Fajnie, że sobie napisaliśmy. Wyszły różnice, jak zwykle nie do pokonania.

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fuck!

@mac ja nie umrę póki się z Tobą wódki nie napije. Fajnie piszesz, mądrego zawsze dobrze poczytać. Mimo, że ja ze babo u boku to rozumiem w pełni co masz na myśli.

Gratulacje samorozwoju, według mnie wizytówka (w pozytywnym sensie) forum!

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, mac napisał:

Powiedz to swojemu kolesiowi szczerze. Frustracja, aspekt posiadania, czyli użyteczność, nie człowieczeństwo. O tym cały czas tutaj dyskutujemy.

W takim razie, co według Ciebie mieści się w pojęciu człowieczeństwa? 

Dystansowanie się. Czy zdolność do miłości nie jest najwyższym przejawem człowieczeństwa? 

Ty nazywasz to "posiadaniem", ja bym to nazwała oddaniem siebie. 

Tak się robi np. w małżeństwie. To jest akt, który stanowi przypieczętowanie należności osób do siebie. I to jest dopiero szczyt relacji międzyosobowych. 

A piszesz tu o fizyczności, jako złym aspekcie relacji, rzekomo zwierzęcym. 

W miłości przez fizyczność wyraża się swoje uczucia. Nie jest to przeszkoda, a wręcz jest to czynnik spajający. 

Nie jestem niedojrzała emocjonalnie, ale emocjonalne przywiązana, a nie uważam, że jest to coś złego. A wręcz przeciwnie, ponieważ w drugiej osobie odkryłam prawdziwą wartość.

Poza tym masz wpojony paradygmat - podział na res cogitans i res extensa, jako coś sobie przeciwstawne. Złe i dobre. Zmień myślenie. 

42 minuty temu, mac napisał:

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, JudgeMe napisał:

A piszesz tu o fizyczności, jako złym aspekcie relacji, rzekomo zwierzęcym. 

I po większej części tak to wygląda chodzi przecież o kopulacje dla celów biologicznych - przedłużenie gatunku.

Dorodne samce szukają doronych samic zupełnie jak w przyrodzie.

Jeśli było by tak jak piszesz dzisiejsze kobiety nie kręciły by się na karuzeli kutangów ino najlepszych samców w mieście.

 

 

 

 

Edytowane przez smerf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, JudgeMe napisał:

Nie jestem niedojrzała emocjonalnie

Moim zdaniem jestes jak dopiero co kręciłas drame na czacie, ze to już koniec, nie ma już nic...po prostu każdy ma inne standardy. Laski to lubią gadać, ze ktoś ma problemy emocjonalne a największe te problemy to Wy macie same.

Edytowane przez Pankoneser
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, smerf napisał:

Jeśli było by tak jak piszesz dzisiejsze kobiety nie kręciły by się na karuzeli kutangów ino najlepszych samców w mieście.

Przede wszystkim płciowość jest tym czynnikiem decydującym, ale jest nim jedynie na początku, później na scenę wkraczają uczucia wyższe. Czyli sympatia, życzliwości, przyjaźń, miłość. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, JudgeMe napisał:

W takim razie, co według Ciebie mieści się w pojęciu człowieczeństwa? 

Dystansowanie się. Czy zdolność do miłości nie jest najwyższym przejawem człowieczeństwa? 

Ty nazywasz to "posiadaniem", ja bym to nazwała oddaniem siebie. 

Tak się robi np. w małżeństwie. To jest akt, który stanowi przypieczętowanie należności osób do siebie. I to jest dopiero szczyt relacji międzyosobowych. 

A piszesz tu o fizyczności, jako złym aspekcie relacji, rzekomo zwierzęcym. 

W miłości przez fizyczność wyraża się swoje uczucia. Nie jest to przeszkoda, a wręcz jest to czynnik spajający. 

Nie jestem niedojrzała emocjonalnie, ale emocjonalne przywiązana, a nie uważam, że jest to coś złego. A wręcz przeciwnie, ponieważ w drugiej osobie odkryłam prawdziwą wartość.

Poza tym masz wpojony paradygmat - podział na res cogitans i res extensa, jako coś sobie przeciwstawne. Złe i dobre. Zmień myślenie. 

 

Człowieczeństwo to moim zdaniem przede wszystkim zdolność bogatej komunikacji, język, zdolność wymiany myśli, posługiwanie się narzędziami w sposób celowy, również narzędziami myślowymi. To cechy przypisane wyłącznie człowiekowi, stale udoskonalane do perfekcji. Zdolność tworzenia cywilizacji. W moim przypadku człowieczeństwo to zaprzeczenie instynktowi, czyli pragnienie cierpienia w celu umocnienia pewnych funkcji, szczegółowa samoobserwacja i potwierdzanie dobrostanu lub stanu cierpienia.

 

Jestem ostrożny w stopniowaniu wyrażeń absolutnych, co do których mam ogromne wątpliwości, co do istnienia i kształtowania, również marketingowego. Motyw miłości występuje zbyt często w popkulturze, a zbyt mało w rzeczywistości. Dla mnie to czysty marketing braku, wprowadzanie pewnych pojęć, które nie mają niczego wspólnego z rzeczywistością. Można kochać rzeczy praktycznie tak samo mocno, jak ludzi, więc trudno mówić o najwyższym przejawie człowieczeństwa w takim układzie. Jeżeli to dla ciebie bardzo ważna sprawa to ok, rozumiem, ale nie potwierdzam.

 

Chęć posiadania nagle zamieniasz w oddawanie siebie, przecież to hipokryzja. Chcesz kolesia na własność, sama tak napisałaś praktycznie, a teraz mówisz, że się oddajesz? Czyli frustracja to oddawanie się, takie cierpienie braku to oddawanie się? Wyjaśnij, bo nie rozumiem. Oddanie siebie to rzucenie się na granat, kiedy ukochany jest zagrożony. Czy w taki sposób się oddajesz, czy w inny?

 

Dlaczego mam pieczętować małżeństwem, a nie mogę przysięgą, własnym słowem w dowolnych warunkach dopasowanych do mnie i mojej wizji życia? Dlaczego muszę zgadzać się na spętanie systemowe? To nie jest szczyt relacji międzyosobowych, tylko absolutna degeneracja. Można żyć bez małżeństwa do końca swoich dni, w zaufaniu. Jeżeli mi nie wierzysz, że cię kocham to małżeństwo cokolwiek zmieni? Tylko zabezpieczy formalno-prawnie twoje interesy. Małżeństwo to już narzędzie skrajnie patologiczne, które prowadzi do ludzkich, szczególnie męskich tragedii. Napisano o tym już setki stron, również w tym miejscu.

 

Nie powiązałem fizyczności z aspektem zwierzęcym. Wsadzasz mi coś w usta. Nie mówię o fizyczności w złym kontekście, wręcz przeciwnie.

 

Można wyrażać uczucia na różne sposoby. Wielu powie, że najlepiej przez spojrzenie, rozmowę bez słów.

 

Emocjonalnie przywiązana jesteś, no cóż. Jakbym słyszał pasożyta, który powiązał się z żywicielem. Twój poprzedni post dużo wyjaśnił w tym względzie. Nie neguję, możesz wierzyć we wszystko, co piszesz. Pewnie tak jest. Mam mieszane uczucia po prostu do takiego stylu prowadzenia związku.

 

Zmieniłem myślenie, dziękuję, los mi bardzo pomógł i na razie idę w dobrym kierunku. Jeżeli kobieta nie docenia takiej postawy, jak moja to nie mamy nawet o czym rozmawiać i nie tracimy czasu, krótko mówiąc. Idealna forma selekcji wartości.

 

Rozumiem problemy kobiet, nie różnią się znacząco od problemów mężczyzn. To wręcz lustrzane odbicie, ale mężczyźni szukają sposobów na scalenie, budują mosty, a kobiety ignorują ogrom wiedzy, potwierdzonych schematów. Wystarczy sięgnąć do tej wiedzy i przetestować różne punkty widzenia. Uwierz, w związkach byłem, wyszedłem z nich, czasami z przykrością, czasami lekko, różnie.

 

Nie chcę "oddania" kobiety, po cholerę mi to potrzebne. Ktoś, kto się oddaje uzależnia się od drugiego człowieka, wiąże się, jak mówisz. Samo w sobie to jest niebezpieczne, bo przerzucasz odpowiedzialność za swój los docelowo na tego niewinnego kolesia. A jeżeli on zawiedzie, a to ty decydujesz, kiedy zawiedzie, bo przecież w twoim mniemaniu zapłaciłaś oddaniem siebie w całości to małżeństwo skończy się rozwodem, odebraniem dzieci i zarzutami o zniszczone życie. Nie mówię, że to twój przypadek, ale statystyki rozwodów nie kłamią. Instytucja oddania kobiety i małżeńska przysięga to nic nie warte słowa. Co je podtrzymuje? Kara? Nie ma kary? Wiara? Co jest fundamentem? Miłość, przekonania jakieś, paradygmaty obecne, które może zmienić podmuch wiatru? xD

 

Nie chcę oddanej kobiety, która zrzuci na mnie swój świat i uzależni swój dobrostan od moich decyzji. To dopiero pojebane. Właśnie to jest pewnie jeden z powodów, dla których siedzę sam, a nie w związku. Mnie to w żaden sposób nie nakręca. Poza tym jestem mocno słowny, 100%, więc nie mogę obiecać, że po oddaniu nic ci się nie stanie, bo stanie na pewno, a człowiek drugiemu człowiekowi nie we wszystkich sprawach pomoże, nawet ten ukochany, największy rycerz. Nie będzie miał wiedzy, narzędzi, możliwości, energii, pieniędzy. I nagle kobieta, która oddała wszystko, a nie umie wziąć odpowiedzialności za siebie staje na granicy szaleństwa, bo czuje się opuszczona w najtrudniejszym momencie, kiedy nie rozumie, że ten moment sprowadziła na siebie sama, dobrowolnie przez puste przysięgi i widzimisię.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, JudgeMe napisał:

W miłości przez fizyczność wyraża się swoje uczucia.

 

Bardziej czyny ( wsparcie ) i postawa na codzień wobec partnera, bycie w doli i niedoli , seks jest przewartościowany, czasem nawet szybko się nudzi...

11 minut temu, JudgeMe napisał:

Przede wszystkim płciowość jest tym czynnikiem decydującym, ale jest nim jedynie na początku, później na scenę wkraczają uczucia wyższe.

A nie powinno być czasem na odwrót? Najpierw kopulacja a pózniej "uczucia wyższe"? To prawie jak zwierzęta :) 

 

Zresztą definicja miłości kobiety jest chyba nie co inna niż mężczyzn. W sensie jak się kobiecie opłaca to kocha :)

Edytowane przez smerf
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

'"Czego tak naprawdę chcecie, Drodzy Panowie?"

Świętego spokoju. To czego najbardziej pragnąłem czyli miłości bezwarunkowej nie dostanę, wiec cała reszta jest tylko planowszą grą i grą wymagań od kobiet.

 

Jeżeli kobieca logika jest mnie w stanie skreślić bo nie mam prawa jazdy za nie wiem 2000 zł, i to jaki jestem co pokonałem co zdobyłem, w jakim zakresie siebie pokonałem, to że w ogóle jestem nie ma znaczenia dla niewiasty, tylko ma znacznie prawo kierowania mechanicznym urządzaniem i z tego powodu jestem oceniany i rozliczany czy jestem mężczyzną, to dostaję kurwa kręciołków głowy i widzę aureolę - uderzam o nią i wracam do ciała, niestety bo to jest tak popierdolone, że hahahaha w sumie śmiać mi się chce, potem płakać a potem znów śmiać.

Ja pierdolę, tego to by szatan nie wymyślił ale dobra, każdy ma swoje wymagania chuj z tym w sumie :D  Zrobię w przyszłym roku na początku roku te prawko i będę "prawdziwym mężczyzną" czuję że odpływam gdy wczuwam się w ten proces myślenia ale gdy kobieta mi powie, że nie jestem prawdziwym mężczyzną bo nie wiem nie mam 180cm chociaż mam to jebnę jej prawko na stół i powiem - kobieto jestem prawdziwym mężczyzną, pacz kochaj mnie! To tak samo jak kobieta nie jest dla mnie kobietą bo nie skończyła prawa czy kursu kierowania maszynką do cerowania i z tego związku nie jest kobietą, o ja pierdolę nie wierzę w ogóle, że tak można myśleć. Chryste powiedz wszystkim, że Twój uniżony sługa szatan modli się do Ciebie wieczorami o 6:66 by trochę nalać niewiastom do głowy oleju z oliwek bo ja pierdolę czasem, nie ogarniam. 

 

Nic nie chcę już od kobiet @MalVina nic, niech idą dalej być niezależnymi zdobywać iluzoryczne pozycje w korpo, budować swoje zamki i zarządzać pustymi ścinami bo wszak dzieci nawet nie chcą, kij już mnie to obchodzi wszystko.

 

Zawiodłyście mnie i tyle w swojej masie. Nie Ty @MalVina ale całość kobiet.

 

Po prostu chciałem trzymać rękę ukochanej osoby, dla której ja jestem nie jako światem a ona jest moim. Gdzie się kochamy bezwarunkowo, gdzie wystarczy bycie. Nie liczy się wiek.

Niestety muszę poczekać na nową inkarnację bo w tym świecie, takich luksusów raczej nie dostanę. Wszystko jest okraszone regulacją i warunkiem - żałosne. A najbardziej mnie rozpierdala po całości, że miłość do mnie jest warunkowana  zdobyczami materialnymi, jest to absolutna porażka kobiecości w moich skromnych oczach. Chociaż patrząc na to obiektywnie to nie wasza wina, po prostu została mi zaimplementowana pewna wizja, że kobieta jest w stanie mnie pokochać, za to kim jestem a nie za to, co mogę dla niej zrobić. 

Obojętnie.

 

Czego chce? Być kochanym @MalVina za to, że jestem - tajemnica mężczyzn, wyjawiona ;) 

 

Ta piosenka kojarzy mi się z tym tematem:

 

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.