Skocz do zawartości

Czy to jest dobry motywator? (O Grzesiaku)


Teazah

Rekomendowane odpowiedzi

27 minut temu, Marek Wolf napisał:

No widzisz, osiągnąłeś wiele ale klapa w życiu osobistym nie wzięła się znikąd, tylko być może (spekuluję, nie znam Cię) wysiliłeś się i to zrodziło takie a nie inne problemy. Dlatego ja uważam że idea walki o siebie jest nawet nie tyle idiotyczna, co szkodliwa. Masa ludzi coś osiąga, ale siada zdrowie albo psychika. Z wysilania się zawsze są problemy. Łatwo powiedzieć - ale znalezienie swojej pasji w życiu to klucz do sukcesu. Tam nie ma wysiłku tylko radość z potu i łez, wszystko w środku śpiewa. 

Marek, nie neguje twojej metody bo jest dobra. Ale wg mnie nie da sie wszystkiego zalatwic wewnetrznym szczesciem. Potrzeba czasami suplementacji w postaci innych metod motywacyjnych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No a tak na logikę - odkrywasz coś, co sprawia Ci wielką radość, a że wkładasz w to całego siebie, robisz to dla wewnętrznej satysfakcji, jest to dobre - i WARTOŚCIOWE. Zarabiasz - zdrowie leveluje w kosmos bo nie ma stresu, mięśnie też rosną bo kortyzol je rozwala - życie staje się fajne - baby nie mogą Cię szantażować bo masz swoją pasję - życie ma sens.

 

I to wszystko tylko dlatego, że ktoś odkrywa swoją pasję, co jest przyznam, cholernie trudne. I gdzie tu miejsce na walkę, siłowanie się z życiem? :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Dzięki, dobre te nagrania - ale wolałbym jakąś ciepłą gitarkę i to żeby było 7HZ - ale przyjrzę się temu co jest. Mikro mam BLUE yeti. Co do jąkania, to bardzo rzadko. Ale jak kiedyś robiłem nagrania, to wychodziło gdy zapominałem o czym mam mówić. na http://www.ecoego.pl/  jest po prawej na dole dział audio, i tam powinno być 15 moich nagrań sprzed kilku lat na kiepskim mikrofonie za dwie dychy. 

 

Tego jest do wyboru, do koloru - wpisz sobie po prostu "stock music for sale" a później w wyszukiwarkach na danej stronie "binaural" albo "brain waves" albo "delta/alpha/gamma waves" etc.

Mikrofon masz fajny, wystarczy.  Btw gitarkę mógłbym na końcu jakąś sam dograć, mam do tego odpowiedni sprzęt. Bez wirtuozerii, ale cośtam podziabać.

 

Cytat

Musiałbym mieć kogoś kto mi "wklei" głos do nagrania, a nie mam pojęcia czy to całego nie spieprzy?


To jest ctrl+v, ctrl+c, dosłownie. Tylko później poziomy głośności dopasować, kilka minut albo sekund. Nie spieprzy jeśli wokal nędzie nagrany w dobrej jakości i w pomieszczeniu bez echa, a nie na mikrofon z tesco. Najlepiej porządny mikrofon (możesz pożyczyć/wypożyczyć, aczkolwiek Twój jest naprawdę fajny, starczy, do kin chyba nie planujesz wchodzić :D)+zewnętrzna karta dźwiękowa mogłaby może polepszyć jakość (jakieś EMu 202 albo coś innego).

 

Cytat

Co do jąkania, to bardzo rzadko.

No to nie ma żadnego problemu. Każdy się czasami jąka. Poza tym zobacz tych wszystkich zjebanych dziennikarzy w TV, 80% z nich nie potrafi się nawet wypowiedzieć bez "yyy...ee.e.....ummmm.......yyyy...eee.e....yyyy", więc nie narzekaj :D Jakoś nikt się z nich nie śmieje, ba, ludzie wychodzą na ulicę ich bronić :D Ale wracając do tematu - zapominasz też o tym że nie nagrywasz na żywca w studio na oczach milionów tylko u siebie w pokoju. Jak zjebiesz to robisz stop i tniesz i po kłopocie. Wszyscy tak robią, nikt nie nagrywa "na raz". NIKT kurwa! 

Btw. czasami wystarczy po prostu mówić wolniej. Ja się jąkam jak zaczynam za dużo i za szybko gadać.

 

 

I jeszcze odnośnie przekonań (zjebanych :D):

Cytat

Ja np. chcę mieć hajs, ale gdy go mam czuję się grzeszny, zły, winny bo inni są nędzarzami. 

 

1. To że oni są nędzarzami to nie jest Twoja wina ani Twoja odpowiedzialność. Swoją drogą, to najczęściej ich własna (chyba że ktoś się urodził bez nóg, rąk, na środku pustyni i z rakiem mózgu itd.). Logicznie pewnie to wiesz, ale trzeba to przerobić samemu ze sobą myślowo, żeby doszło do mózgu w pełni. Nie ma żadnej korelacji pomiędzy Twoim posiadaniem pieniędzy a ich nędzą, poza tą jedną:

 

2. Kiedy będziesz mógł naprawdę POMAGAĆ nędzarzom, biednym ludziom i tym naprawdę pokrzywdzonym przez los, (a nie leniwym, roszczeniowym chujom ), czyli pomagać ludziom, którzy faktycznie są w mega chujowej sytuacji nie ze swojej winy, bo np. nie stać ich na operację którą muszą przejść ze względu poważnej wrodzonej choroby, a są z biednego domu, itd?:

Kiedy będziesz miał hajs, czy kiedy nie będziesz go miał? Bo jak musisz zapierdalać po kilkanaście godzin a większość pieniędzy wydajesz na swoje utrzymanie, forum, serwery itd, to raczej nie przelejesz takiej osobie kilku albo kilkunastu tysięcy, nie?  

A ktoś kto ma dużo pieniędzy może. Prawda jest taka, że w 99% przpyadków to bogaci ludzie pomagają biednym (bez względu na pobudki i powody które mają), a nie te wszystkie sfrustrowane biedaki narzekające ciągle że "panie, roboty ni ma a prywaciarz to mi ino zabiro i roboty dać ni hce, należy mi siem!". Tacy to mogę najwyżej pójść i dobrowolnie zupy z nalewaka polać bezdomnemu, jeśli akurat nie oglądają Trudnych Spraw i nie jebią browara z Biedronki. O historiach typu Matka Teresa nie wspominam, bo to jakieś 0.001% przypadków. Poza tym nikt by Ci nie bronił być Markiem Teresą II gdybyś miał hajs, znów- Twój wybór.

 

BTW - w Twojej obecnej sytuacji już pomagasz komuś? Robisz przelewy na dzieci z Afryki, albo hospicja w Polsce? Nie odpowiadaj na forum bo to Twoja sprawa, ale to coś do przemyślenia. Pomagać można w każdej prawie sytuacji, kwestia właśnie tego że większość ludzi pierdolących o tym że bogaci są źli, bo trzeba biednym pomagać (winogrona są złe, bo trzeba budować rakiety z silnikiem wodorowym), nic nie pomaga, nic nigdy nie pomogło nikomu i chuja robi, tylko narzeka i wkurwia wszystkich dookoła swoją toksyczną, roszczeniową aurą. Więc jak pomagasz już teraz to znaczy, że mając hajs też byś tym nędzarzom pomagał - jeszcze 100x obficiej niż teraz.

 

 

3. Kolejna myśl - to co, teraz nie masz hajsu? Jesz tynk z sufitu, mieszkasz na wysypisku, rozdałeś wszystko ubogim? Masz swoje mieszkanie, internet, wodę, prąd, gaz, dach nad głową, ogrzewanie, podłogę, sufit (tak, sufit to luksus, pojedź sobie do Afryki na trochę czasu to się przekonasz na własne oczy jak ludziom deszcz w kuchni napierdala - been there, done that) i jeszcze do tego całkiem spoko samochód. Jeszcze do tego zarabiasz przez internet. 99% ludzi na tej planecie ma w chuj gorzej od Ciebie. Przy prawie każdym biedniejszym/przeciętnym skośnookim i latynosie jesteś pierdolonym krezusem, a może masz nawet lepiej niż większość ludzi z Europy Wschodniej z Polską łącznie, chodzącym do "normalnej pracy" i mającym nad wiecznie sobą spoconą dupę wkurwiającego szefa/szefowej. 

To czym się przejmujesz tak naprawdę, że będziesz jeszcze oprócz tego bogatszy od pana Janusza Cebulskiego z klatki obok, bo on będzie miał telewizor dwudziestocalowy a Ty czterdziestocalowy? :D Że on ma Lanosa, a ty Evandę? Czy Pan Janusz Cebulski i pan Wojciech Dupiński (l. 63) wraz z żoną Grażynką (l. 59) są tak wielkim zmartwieniem i powodem, żeby zapierdalać kilkanaście godzin dziennie i mieć z tego w chuj mniej niż byś mógł? Chcesz naprawiać świat, żeby "wszyscy mieli", a nie potrafisz naprawić własnego myslenia odnośnie pieniędzy? :) 

 

Chyba w wolnej chwili napiszę blog post o przekonaniach finansowych i odnośnie bogactwa i czym ono tak naprawdę jest, bo w Polsce ludziom system totalnie rozjebał myślenie.

Pozdro!

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Marek Wolf napisał:

No a tak na logikę - odkrywasz coś, co sprawia Ci wielką radość, a że wkładasz w to całego siebie, robisz to dla wewnętrznej satysfakcji, jest to dobre - i WARTOŚCIOWE. Zarabiasz - zdrowie leveluje w kosmos bo nie ma stresu, mięśnie też rosną bo kortyzol je rozwala - życie staje się fajne - baby nie mogą Cię szantażować bo masz swoją pasję - życie ma sens.

 

I to wszystko tylko dlatego, że ktoś odkrywa swoją pasję, co jest przyznam, cholernie trudne. I gdzie tu miejsce na walkę, siłowanie się z życiem? :)

Owszem, ale... Dzisiejszego pieknego i mroznego poranka szedlem do pracy palac papierosa i rozmyslajac nad ta dyskusja. W pewnym momencie uslyszalem dosc znajome "o kurwa! faktycznie" i doszedlem do konkluzji:

 

Zaakceptowanie siebie to wstep do poszukiwan. Zwracam honor co do tej czesci dyskusji bo masz racje. Nie ma lepszej bazy wypadowej gdy sie redukuje ilosc problemow zakrzatajacych glowe, Owszem. Ale...

Co jesli ktos zaakceptowal siebie, znalazl swoja pasje i zalozmy nie jest to sport. Cialo jednak domaga sie jakiegos ruchu, lekarz powiedzial: "panie, pan zacznij cos robic bo kolo 50 to pana na zawal wywioza. Bedzie pan szczesliwym czlowiekiem w lodowce" (hipotetyczne slowa). Mimo iz mam kilka rzeczy, ktore chcialbym robic, ale mam problem z miejscem bo w Londynie sie mieszka jak w kurnikach, nie sa to pasje ruchowe. O tyle o ile mam dobrze, ze jest sport, ktory kiedys uprawialem chwile i bardzo lubialem (scianka) a drugi to kickboxing bo musze tescia podbic we krwi i na nie sie nakrecam ostatnio coraz bardziej. Ale sa ludzie, ktorzy wiedza ze musza sie poruszac i chca uprawiac jakis sport, ale nie moga sie zmotywowac. Zmiana usposobienia trwa miesiace jak nie lata a sadlo trzeba zrzucic juz! Wiec przychodzi motywacja z zewnatrz, filmy, ksiazki, video-blogi. Naprawde jest tego teraz az nadto. Przychodza pierwsze efekty, poprawia sie samopoczucie i wydaje mi sie, ze to jest odpowiedni okres na zmiane myslenia. Miedzy pierwsza euforia a pierwszym kryzysem. Ja rozumiem mechanizm zmiany jako pierwszy bodziec zewnetrzny, ktory daje pierdolniecie a dopiero chwile pozniej zmiane nastawienia i zlapanie wiatru w zagle. Podswiadomosc ok, ktos tam jebnal autem jak hulk poprzez wyrzut adrenaliny i innych hormonow, ale umowmy sie - to sa przypadki odosobnione i do konca z punktu wytrzymalosci ciala nie udowodnione. Na zasadzie: hormony te i te, ale skad kurwa miesnie i sciegna to wytrzymaly???

Edytowane przez greturt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma trochę racji, ale ja bym skłaniał się bardziej tego, co pisze @Marek Wolf , nie ma nic głupszego niż rady typu: "głowa do góry", "weź się za siebie", "wyjdź do ludzi", "rusz dupę". Przecież to jeszcze nikomu nie pomogło. Trzeba trochę poznać mechanizmy rządzące człowiekiem.

 

Co do motywacji, to chyba największym mitem jest metoda "kija i marchewki". Bo jak potencjalna kara jest za wysoka człowiek odczuwa zbyt dużą presję, stres utrudnia podejmowanie właściwych decyzji, a ryzyko zniechęca do działania. Z kolei zbyt wysoka potencjalna nagroda sprawia że człowiek przesadnie się emocjonuje, buja w obłokach, dzieli skórę na niedźwiedziu, odpływa. W dodatku wysoka nagroda sprawia że ludzie podejmują działanie nawet jeśli szansa na sukces jest bardzo mała (dlatego np. ludzie grają w Lotto) co skutkuje marnowaniem czasu.

 

Natomiast najlepszą motywacją jest znalezienie przyjemności, w tym co się robi. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tamten Pan - szukam, kiepskie mi wyskakują te nagrania, chciałbym żeby były "ciepłe". Jąkam się jak tracę cel gadania, trzeba to rozpisać bardzo dokładnie, dość trudna robota jak dla mnie. Mówić mi o hajsie nie musisz, ja te argumenty znam, cały pic w tym żeby PODŚWIADOMOŚĆ je zaakceptowała. Tu jest problem, prawdziwy.

 

Greturt - ja to widzę tak: człowiek spełniony, z pasją, ma bardzo mało stresu - w związku z tym nie tłumi swoich odczuć płynących z ciała i reaguje na jego potrzeby niejako automatycznie. Ludzie sfrustrowani, nienawidzący tego gdzie i jak pracują, mają utrudniony kontakt z ciałem, nie czują go bo ciągle przebywają w tej psychicznej przestrzeni gdzie odgrywają na nowo przykre obrazy. Moja babcia, pogodzona ze sobą w dość sporym stopniu i pogodna z natury, jak tylko czuła że ciało się domaga, natychmiast chodziła. Dlatego znajdź pasję, ale taką prawdziwą, a być może problemy co robić z ciałem znikną same - podobnie jak nieodpowiednią dietą. Ludzie jedzą fast foody i cukier, by podwyższyć sobie nastrój - a spełniony człowiek już nie musi.

 

 

Enemy - odnalezienie pasji to najważniejsza rzecz w życiu. Nic nie jest ważniejsze od tego, byśmy odnaleźli spełnienie. Jest to jest cholernie trudne bo głos duszy jest cichy, a głos autorytetów i telewizorka z reklamami nachalny i głośny.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Marek Wolf napisał:

No a tak na logikę - odkrywasz coś, co sprawia Ci wielką radość, a że wkładasz w to całego siebie, robisz to dla wewnętrznej satysfakcji, jest to dobre - i WARTOŚCIOWE. Zarabiasz [...]

 

Aby zarabiać, trzeba komuś zaoferować jakiś kompletny produkt. Owoc naszej pasji, jak szczęśliwie trafimy, to będzie np. 80% tego produktu. Te brakujące 20% niestety trzeba będzie zrobić pomimo braku pasji, zmuszając się.

 

Weźmy sobie przykład sportowca, niech sobie będzie wspomniany już Pudzian. Załóżmy że ćwiczenia siłowe sprawiają mu przyjemność. Ale po przekroczeniu 10 godzin tygodniowo przestają być przyjemne - a aby wygrać zawody trzeba ćwiczyć 20 godzin (wartości liczbowe zmyślone - nie wiem jakie są rzeczywiste).

 

Natomiast jeśli poprzestanie na tych 10, które sprawiają mu radość... świetnie, wielu ludzi tak robi, ale źródła zarobku musi sobie wtedy poszukać gdzie indziej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale skąd pewność, że tylko 10h ćwiczeń daje mu przyjemność a nie całość? Mnie męczy np. bawienie się muzą strasznie (próbowałem), ale nie zakładam że stworzenie całej piosenki dla muzyka to męczarnia. Ciebie przeraża ilość ćwiczeń, ale Pudziana? Wątpię. Najpierw tworzysz założenie, wymyślasz je, a później obalasz nim pewną prawdę :)

 

Np. kiedyś Szpila powiedział w wywiadzie, że trener ZMUSZAŁ go do odpoczynku bo ciągle by trenował, a stres przy sparringach jest znacznie większy niż przy podnoszeniu ciężarów. On to kocha, tak samo jak Pudzian kocha ciężary - oni muszą się wstrzymywać, żeby nie ćwiczyć za dużo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 13.1.2016 at 00:25, Marek Wolf napisał:

Jeśli wmówić coś innego, problem często znika, ale wmówić sobie trzeba umieć i jest to skomplikowany proces, podświadomość się buntuje przeciwko nowej idei.

.

 

Ostatnio często myślałem o tym, żeby kupić sobie kijki do chodzenia, bo w sumie ręce i tak właściwie nic nie robią. Przedwczoraj miałem wypadek ze stopą i teraz chodzę o kulach. : > 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Damianut napisał:

 

Ostatnio często myślałem o tym, żeby kupić sobie kijki do chodzenia, bo w sumie ręce i tak właściwie nic nie robią. Przedwczoraj miałem wypadek ze stopą i teraz chodzę o kulach. : > 

No i spełniłeś swoje marzenie, szczęściarz! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Marek Wolf napisał:

No ale skąd pewność, że tylko 10h ćwiczeń daje mu przyjemność a nie całość? Mnie męczy np. bawienie się muzą strasznie (próbowałem), ale nie zakładam że stworzenie całej piosenki dla muzyka to męczarnia. Ciebie przeraża ilość ćwiczeń, ale Pudziana? Wątpię. Najpierw tworzysz założenie, wymyślasz je, a później obalasz nim pewną prawdę :)

 

Np. kiedyś Szpila powiedział w wywiadzie, że trener ZMUSZAŁ go do odpoczynku bo ciągle by trenował, a stres przy sparringach jest znacznie większy niż przy podnoszeniu ciężarów. On to kocha, tak samo jak Pudzian kocha ciężary - oni muszą się wstrzymywać, żeby nie ćwiczyć za dużo.

 

Sport wyczynowy to zawsze przekraczanie pewnych granic. Normalnie organizm się przed tym broni, bo po przekroczeniu tych granic organizm się wyniszcza, ryzyko urazów jest bardzo wysokie itp. - wystarczy popatrzeć, jak wielu wyczynowców miało operacje: kolana, kręgosłupa, łokci,... i chodzi mi nie tylko o przedstawicieli sportów walki - tam można uznać to za nieszczęśliwy wypadek - ale do wyniszczenia stawów kolanowych doprowadzają się też biegacze!

 

To co pozwala sportowcom utrzymać tak wysoką intensywność przez długi czas, to właśnie motywacja - np. by zostać mistrzem - sama pasja nie wystarczy. Nie słyszałem o żadnym sportowcu, który by się co prawda już wycofał z oficjalnych zawodów, bo przestał uzyskiwać dobre wyniki, a utrzymał zbliżoną intensywność treningu.

 

Ja bardzo lubię sport, ale widzę wyraźną korelację między istnieniem jakiegoś celu, a intensywnością treningu - czyli motywacja, nie tylko pasja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.