Skocz do zawartości

Działalność gospodarcza - prawdopodobieństwo długoterminowego sukcesu.


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie,

 

Do popełnienia niniejszego wpisu nakłoniła mnie refleksja, która nasunęła mi się podczas lektury periodyku o starych grach komputerowych oraz rozmowa z ludźmi, którzy niegdyś

prowadzili działalność gospodarczą - taką w małym wymiarze tj. właściciel + maks kilku pracowników. Dodatkowo dokonałem 'zwiadu w terenie' i sprawdziłem jak

wyglądają zmiany w punktach handlowych, usługowych i gastronomicznych.

 

I tu konsternacja.

 

Właściwie żaden z punktów które pamiętam z końcówki lat 90tych już nie funkcjonuje! Wyjątek to lokalna piekarenka i ... zakład pogrzebowy. Wśród wszelkiej maści sklepów i punktów

usługowych nastąpiło znaczne przetasowanie - pod danym adresem potrafi funkcjonować już piąty czy szósty sklep z różnym asortymentem. Podobnie z usługami. Interesy otwierają się,

prosperują jakiś czas (albo i nie) i znikają. Rozmawiałem z kilkoma prężnymi gośćmi, niegdyś zarabiającymi całkiem niezłe pieniądze - identyczne odczucie. Utrzymać się na rynku przez

5 czy 10 lat jest cholernie ciężko. W zasadzie od kilku lat w moim najbliższym miejskim otoczeniu rozrastają się wszelkiej maści sieciówki i banki. Dwóch gości, którzy 10 lat temu zadawali szyku Lexusami czy Mercedesami - obecnie cienko sobie przędzie od 1ego do 1ego. Jeden gość z kilkoma trafikami i sklepami z artykułami dla zwierzaków - zamknął już połowę z nich a coraz częściej przebąkuje

o pozostawieniu jednego - w którym sam będzie sprzedawał więc zwolni wszystkich pracowników. Wniosek nasuwa się jeden - otwarcie niewielkiego interesu i utrzymanie się z nim (i z niego) przez okres 10 lat to niezłe wyzwanie. W zasadzie w obrocie gospodarczym krąży taka masa wolnego kapitału reprezentowanego przez grube ryby (zagraniczne i polskie), że gdy tylko pojawi się jakikolwiek w miarę zyskowny i sensowny kawałek tortu do nadgryzienia - zaraz przejmują go. Jedyny w miarę sensowny sektor działalności to ten, gdzie opiera się na częściowych własnych usługach bądź przetwórstwie. Wszelkiej maści handel to utrapienie - zawsze znajdzie się ktoś, kto w necie sprzeda za 5% taniej bo nie ma własnego magazynu, nie mrozi gotówki w towar - ma stronę WWW a na niej kolorowe obrazki. Jak klient kupi u niego i wpłaci kasę - to on dopiero zamawia od producenta. Próbując prowadzić stacjonarny sklep - nie wygrasz z takim, zjedzą cię koszty.

 

S.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie wygląda to podobnie. Rotacja.

Wyjątkiem są działalności typu mieszanego czyli mnóstwo w jednym. Sklep+usługi+lombard+handel w necie+serwis. Utrzymać się można, ale Lexusem facio na bank nie jeździ.

Innym wyjątkiem jest typowa usługówka w stylu biura rachunkowego, tu jest dla odmiany duża rotacja klientów. Firmy padają jak muchy.

A tak ogólnie rzecz biorąc wielka dupa i przenoszenie majątku trwałego na kolejne firemki.

 

Ciekawym przykładem są knajpy, nowy szyld co jakiś czas a pralnia ta sama B)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuszna uwaga, tak to wygląda. W moim rodzinnym mieście z małych firm z lat 90 tych tez funkcjonują dwa zakłady pogrzebowe, piekarnia, jedna knajpa, stacja benzynowa (pierwsza prywatna jaką otworzono w mieście).

 

Nadmienić wypada, że często w tym samym miejscu są inne biznesy, ale nalezą do tej samej osoby/osób/ rodziny. Znam ludzi, którzy dokonywali zmiany profilu działalności 5 - 6 krotnie. najzwyczajniej w świecie gdy dochód z prowadzonej działalności zaczynał maleć, było mniejsze zapotrzebowanie na rynku na dany produkt lub usługę, ludzie ci zwijali biznes nim zaczął generować straty i otwierali taki, który akurat był na fali.

 

Dla przykładu ojciec mojego kolegi na początku lat 90tych otworzył sklep spożywczy. Później w tym samym miejscu prowadził sklep komputerowy, później serwis/ komis gsm. Aktualnie ma kebabownię, zatrudnia 3 pracowników.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem o jednym wyjątku. Interes znajomych ciapatych.

Kiedyś był sklepik z ogólnie rzecz biorąc żarciem i przyprawami.

Teraz sklepik dalej jest, oprócz tego lokal z kebsem i restauracja. Niedługo coś mi się widzi, że cały ten pawilon będzie ich.

Pewnie w ciuchy i takie tam pójdą, życzyłbym sobie tego bo spodni na lato potrzebuję takich sindbadzkich ;)

Tyle, że jest to firma rodzinna, zapieprzają wszyscy + kilka Polek, którym dali robotę.

Zaopatrują wszystkie kebabownie (ciapatych) w mieście i interes się kręci.

Edytowane przez wroński
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę pierdolenie.

Rotacja jest zaiste wielka, ale problem jest też taki, że 95% ludzi nie potrafi prowadzić własnego biznesu. Odpierdalają pańszczyznę, jak za karę, jakby mama im kazała. 

Robią marketing jakby był rok 2003, 1998 albo 1978 a nie kurwa 2016.

Myślą że instagram, twitter i facebook to portale społecznościowe dla nastolatek. Gdyby wiedzieli jakie tam są pieniądze i jakie informacje można uzyskać za darmo odnośnie swojego targetu, jaki research można tam przeprowadzić, to by się zesrali. Ja niestety w tej kwestii też mam jeszcze bardzo dużo do nadrobienia, ale większosć ludzi myśli że jak MAJĄ konto na instagramie i jakiegoś gównianego fanapaga gdzie 120 osób "lubi to" i wrzucają jakieś gówniane obrazki codziennie zapożyczone z innych stron i zdają pytanie z emotikonką na końcu, to mają zajebisty marketing.

 

Druga sprawa - opierdalanie się i spoczywanie na laurach. Ojciec mojego kumpla miał biznes gdzie produkowali i sprzedawali rajstopy. Jak zaczeło mu b. dobrze iść, to oczywiście zaczał się opierdalać - co byłem u kumpla, a za dzieciaka byłem bardzo często, zresztą sąsiad, to jego ojciec hodował brzuch przed telewizorem z browarem w ręku. Po kilkunastu latach wszystko jebło totalnie, musieli sprzedać zajebisty domek z widokiem na las i szklaną ścianą, kupić jakieś malutkie mieszkanko w starym bloku, rozwód itd. Ogólnie chujoza. Koleś teraz robi remonty i całkiem nieźle sobie radzi, ale po 60tce kłaść ludziom parkiety to średnia opcja. Marketing mieli oczywiście zerowy. Null. Nic. W ogóle nic z tym nie robili.

 

Trzecia sprawa- wejdźcie sobie do dowolnej restauracji, baru, pubu w PL - w 95% przypadków to chujnia.

Chujowa obsługa klienta, chujowe wnętrza, chujowa muzyka (w restauracjach, zazwyczaj za głośna albo musisz słuchać zespołu Enej do pieczeni z dzika), chujowe jedzenie (ryżu nie potrafią nawet ugotować), chujowe standardy względem klienta, chujowe ceny (jak w restautacjach w Paryżu, albo za wino jak w Hiszpanii, a jest 5 razy gorsze), wszystko do dupy.

 

W 5% przypadków jest zajebiście i te restauracje/puby/bary/inne firmy trzymają się już długie, długie lata i będą się trzymać- bo ludzie lubią tam wracać, bo jest tam zajebiście, bo właściciel się STARA, bo stworzył coś unikalnego, myśli jaką wartość może dać zamiast jak może klienta skroić i ile będzie mógł się opierdalać na plaży na Karaibach. Wystarczy obejrzeć kilka odcinków Kulinarnych Rewolucji Gesslerowej żeby zobaczyć jaką trzode odpierdala większość 'przedsiembiorcuw" w Polsce.

 

U mnie w mieście założyli kiedyś szisza bar. Pomyslałem sobie: wow, zajebiście! Wchodzę a tam obskurna piwnica, 3 piwa do wyboru ze starej lodówy i dwie szisze stoją. Ktoś wynajął piwnicę i wstawił tam dwie szisze. No ja pierdole....szacunek! Później druga próba, ta sama osoba, dokladnie to samo, tylko miejsce inne+ fatalny wystrój (jakieś fioletowe ściany, wyglądało jak salon fryzjerski z lat 70). Dwa miesiące i pierdolnęło. No po prostu szok, jak to możliwe!

Później zrobili jeszcze inny szisza bar (już taki dość spoko i to ktoś inny) i kilka lat działał, ale problem jest w tym że w tym mieście Szisza bar nie będzie nigdy dobrym biznesem, bo nie da się go zeskalować. Więc padł.


Ostatnio szukałem mieszkania - większość agencji to taka pierdolona amatorszczyzna że ja nie mam pojęcia jak to wszystko jeszcze nie jebnęło. Babka pokazuje mi 3 mieszkania w kamienicach - pytam o rok budowy budynku - "nie wiem".

Kiedy były  wymieniane instalacje? Mogę zobaczyć faktury, żebym miał pewność?"Nie wiem :(" Ile wynosi czynsz - "nie wiem, muszę zapytać właścicielkę, jest za granica, nie wiem kiedy wróci" (!!!!!!!!). 

Na końcu tej fascynującej prezentacji pytam ją o której widzimy się następnego dnia, w sobotę, a ona odpowiada: "nooo...wstanę sobie jakoś rano, ale tak nie za wcześniej....śniadanko sobie zjem jakieś takie nie za duże....pranie wstanie....no, jakiś obiadek ugotuję...rozwieszę to pranie i jakoś wtedy do pana zadzwonię"

Ja: konsternacja w chuj. "To...o której"?
Ona: "No...wstanę, śniadanko zjem...no wie pan, jakoś tak nie za wcześniej, może po 12, może po 13"

Ja: dobra, żegnam.

Następnego dnia nawet nie zadzwoniła, bo...telefon zostawiła w biurze (!!!). Później w niedzielę wysłała smsa z przeprosinami. No kurwa, w ten sposób to by ją z pracy za 1200 wyjebali, a ona chce własną agencję nieruchomości prowadzić.

Oczywiście już więcej się z nią na żadne oglądanie mieszkań nie umówiłem.

Powiecie - samica, blablabla. Ale większość facetów odpierdala dokładnie taką samą lipę. Na jednego typa czekałem 2 tygodnie aż mi oddzwoni. No popierdoliło im się w głowach doszczętnie.

Same zdjęcia tych nieruchomości i opisy - ja pierdolę!!!  Kalkulatorem robione, opis na "to jest mieszkanie, składa się z łazienki, przyjedź pan to zobaczysz, jest super ale nie interesuj się".

Pytam jaka ulica - nie mogą powiedzieć bo...bo nie, bo taka polityka firmy. Mówię: Przecież nie pytam o dokładny adres, tylko o ulicę, żeby się potem nie okazało że przyjadę a to jest dzielnica z którą nie chcę mieć nic wspólnego.

To dopiero łaskawie cośtam zaczynają pierdolić pod nosem.

Dopiero ostatnio znalazłem bardzo konketną kobitkę, taką po 50tce, dużo konkretniejsza niż większosć tych zjebanych cipek i zamulonych daunów, prowadzi tę firmę od 20 lat i będzie prowadzić do usranej śmierci, bo jest zajebista i zna się na rzeczy. Zawsze oddzwania, wychodzi z inicjatywą, szuka mieszkań za klienta, można do niej dzwonić praktycznie o każdej porze, codziennie. Reszta pójdzie do tesco na kasę, bo są idiotami i się nie nadają. I to nie jest wina Polski, tylko ich, że są tacy niedojebani umysłowo. W Somalii nawet by ich wyśmiali.

 

Prawda jest taka, że większość ludzi robi wszystko niedbale i na odpierdol się, nawet te małe codzienne rzeczy, to jakim cudem mieli by dobrze prowadzić swój biznes? I to nie tylko w PL tak jest.

 

Kolejna prawa - ludzie nie ogarniają że jest rok 2016 i nie chodzi tutaj tylko o marketing. Chodzi o całokształt prowadzenia biznesu, pozyskiwania klienta. To nie lata 90te, do chuja. Tamte metody już od dawna nie działają i jeśli kogoś to dziwi, to jest debilem. Z roku na rok wszystko się zmienia, trzeba trzymać rękę na pulsie i każdego miesiąca się orientować. Jak ktoś myśli "założe se byznes i bende bogaty i bendem dupy wyrywał moim zajebistym audi po wieśniackim tuningu i bendem sie opierdalał przez resztę życia" to...no cóż mogę powiedzieć.

 

Jeszcze inna sprawa - większość tego co ludzie nazywają biznesem to nie żaden biznes (nie da się tego zeskalować, poszerzyć, zautomatyzować ani sprzedać), tylko stworzenie miejsca pracy dla siebie i ew. dla kogoś, ale to już mówiłem wielokrotnie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim to jeszcze na samym początku lat 90-tych obowiązywała Ustawa Wilczka z 1988 r. Prosta zasada prowadzenia działalności, według której wszystko jest dozwolone co nie jest zabronione przez inne ustawy. W ciągu niecałego roku powstało przeszło 2 mln małych i średnich przedsiębiorstw i 6 mln miejsc pracy:

http://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/gospodarke-mozna-uwolnic-jedna-ustawa-ale-nie-na-dlugo/

 

Ale oczywiście po "obaleniu" komuny trzeba było wprowadzić CIT, VAT, kasy fiskalne, setki koncesji, pozwoleń, licencji i innych regulacji, koszerne składki ZUS-owskie. No to teraz mamy bezrobocie i bidę w chuj. Takie skutki "społecznej gospodarki rynkowej". Jedynie słusznego systemu, co zostało nawet wprowadzone do Konstytucji RP:

http://www.arslege.pl/zasada-spolecznej-gospodarki-rynkowej/k15/a5251/

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, EnemyOfTheState napisał:

Ale oczywiście po "obaleniu" komuny trzeba było wprowadzić CIT, VAT, kasy fiskalne, setki koncesji, pozwoleń, licencji i innych regulacji, koszerne składki ZUS-owskie.

 

Państwa kolonialne nie maja się rozwijać, mają być dostawcą surowców i taniej siły roboczej.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, red napisał:

 

Państwa kolonialne nie maja się rozwijać, mają być dostawcą surowców i taniej siły roboczej.

Właśnie red, to jest istotą naszej "polskiej przedsiębiorczości", nikomu nie zależy, aby nasz kraj się rozwijał. Przedsiębiorca w Polsce to dawca kasy, którego się łupi na każdym kroku podatkami, wysokimi składkami, a jego inicjatywę i przedsiębiorczość rozwala durnymi przepisami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto Ci broni firmę do UK , Dubaju albo na Cypr przenieść? 

Szukacie przeszkód wszędzie, to je znajdziecie i to obficie.

Jak ktoś ma chujowy biznes i prowadzi go jak za karę to nawet przy 0% podatku i biurorkacji wszystko spierdoli.

 

 

Edytowane przez Tamten Pan
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze przypomniało mi się.

Duży rodzinny interes - salon samochodowy (niewielki) połączony z zajebistym warsztatem. Z 40 zatrudnionych osób, dwóch współwłaścicieli.

Wszystko było OK dokąd nie zachciało im się 'autoryzacji'. Koncern tak ich dojechał finansowo za wszystko, wręcz wysysał z kasy że dziś są

na krawędzi upadku. Z 10 osób pracuje, salon zamknięty, warsztat ledwo zipie.

 

@Tamten Pan- sensownie piszesz ale nie każdy interes można zamknąć w zasobie "ja+komputer+cośtam". Niektóre wymagają stacjonarnego

punktu, godzin otwarcia i przynajmniej jednego czy dwóch pracowników. Tutaj rotacja jest przepotężna - i to akurat żadne pierdolenie tylko realia.

Sam mając 22-25 lat brałem udział w interesie "ja+stoliczek na hobbistycznej weekendowej giełdzie" gdzie miesięcznie potrafiłem wyciągnąć więcej niż

moi rodzice - w zasadzie na zabawie bo to bobby było! Potem ściąganie rzeczy z zagranicy kupowanych za CHF i sprzedawanych w Polsce prawie na pniu - myślałem że to będzie samokręcący się deal do końca życia i o dzień dłużej bo miałem pożądany towar prawie o 1/3 taniej niż w PL. CHF skoczył z 2pln do 4pln i koniec. Co to za towar?

Kupowałem powystawowe szwajcarskie zegarki, Longinesy głównie. Mało tego było, jeden-dwa czasem trzy miesięcznie. Ale zegarek który kosztował w

PL 4000zł ja miałem za 3000zł a kupowałem za 2000-2200zł. Prawie perpetum mobile, rynek był nienasycony. I się sypnęło.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny własny biznes jaki teraz można prowadzić to usługi, w których samemu się pracuje. Wszystko inne moim zdaniem ciężko utrzymać przez konkurencję. A z dużymi firmami nie wygrasz. Więc albo otwierasz własną firmę, tyrasz i masz te 4-7k, albo od razu iść do dużej firmy. Z czasem można awansować i też jakąś kasę zarobić. Od zera do milionera to już nie w tych czasach. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Awansujesz pod warunkiem zes glupszy od szefa. Nie daj boze pokazesz ze cos wiecej potrafisz czy wiesz a juz cebulactwo panszczyzniane Cie udupi.

 

Zmienilem teraz firme. Jestem pierwszym i jedynym kierowca ciezarowki w tym zakladzie. I co? Mozliwosci sa i to potezne by to rozwinac, tym bardziej ze szef ma drugie zrodlo utrzymania i pieniadze z ciezarowki mozna zainwestowac w rozwoj. Przy odrobinie ciezkiej i uczciwej pracy z mojej strony w dwa lata doszedlby do poziomu 5-6 ciezarowek w tym dwoch zestawow. 

 

Tylko wtedy czlowiek ten musialby przyznac, ze gowniaz, ktory moglby byc jego synem posiada wieksza wiedze. No i trzeba byloby rozstac sie z kochanymi pieniazkami bo za darmo to nawet Owsiak nie robi. 

 

Ot cebulactwo. I to co piszecie. Rynek transportu kurczy sie. Wislkie molochy leca sila bezwladnosci. Brakuje porzadnych i uczciwych kierowcow, ale.mozna ich wyszukac. Mozna rozkrecic biznes, ktory dostarcza wysokich dochodow. Tylko ze... cebulactwo...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiosną tego roku, otwieram własna dzialanosc ktora moim zdaniem dobrze sie sprzeda, bo na to co bede robil jest duże zapotrzebowanie...

 

Firme zamierzam założyc w Wielkiej Brytanii, bo to bedzie swego rodzaju wymiana na linii Polska-Uk, natomiast punkt sterowania, bedzie w Polsce...

 

Kwestia dogadania sie jeszcze z firmami w UK ktore notabene beda moimi klientami...

 

Oczywiscie nie zapominajac o to aby zadbac o kwestie promowania, poprzez dobrze przygotowana strone internetową w wersji polskiej i brytyjskiej...

 

Z racji tego iz posiadam sporo oszczednosci, zamierzam zaryzykowac...

 

Zgadzam sie tutaj równierz z @tamten Pan, jesli chodzi o totalne wyjebanie na szczegoly, niechlujstwo a takze cebulandie...

 

Firme zamierzam zalozyc w UK z kilku powodow:

 

Klientami beda osoby badz firmy stacjonujace w UK

Kwota wolna od podatku, bardzo wysoka

Brak biurokracji i mozliwosc zalozenia firmy przez telefon

Przychylne urzedy sluzace pomoca w razie problemow

 

W Polsce bedzie punkt wyjsciowy, z tego wzgledu iz "towar" ktory zamierzam "sprzedawac" bedzie w odpowiedni sposob "rekrutowany" i badany w Polsce i ten "towar" wysylam do UK...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znana sprawa. Po prostu do prowadzenia biznesu trzeba mieć iskrę talentu. Rynek brutalnie weryfikuje umiejętności pod tym względem. Znam biednych ludzi, prowadzących mały geszeft, którym dasz 100 mln PLN, a po roku oni nadal będą biedni. @Tamten Pan masz 100% racji , ja mam identyczne obserwacje. Dorzuciłbym do tych negatywnych cech arogancję i traktowanie ludzi ( klientów ) jak frajerów do dojenia, co we wszystkich znanych mi przypadkach prowadziło do bankructwa. Ostatnio padł na ryja znany mi warsztat samochodowy, gdzie przyłapałem gnoja jak mi lał do silnika olej mineralny zamiast syntetyka. 

 

@red "Państwa kolonialne nie maja się rozwijać, mają być dostawcą surowców i taniej siły roboczej."

Rozumiem, że to Polska jest tym krajem kolonialnym- dostawcą surowców i taniej siły roboczej. Tu bym polemizował. Jakież to surowce może dostarczać Polska ? Węgiel ( lepiej, żeby go nie było ), miedż, ropy tu nie ma. Ja jestem siłą roboczą, którą Polska dostarczyła zachodnim wyzyskiwaczom. Na pewno nie jestem tani. Podoba mi się to i to bardzo. Np. kumpel informatyk opowiadał mi, że  niemiecka firma złożyła zapytanie ofertowe odnośnie pewnego projektu informatycznego. Jak polska firma kumpla odpisała Niemcom za ile to zrobi, to ci z kolei napisali, że taniej dla nich będzie sprowadzić inżynierów z Włoch do Gdańska, niż zatrudnić miejscowych Polaków.:) Droga siła robocza.

 

Znam sporo fizycznych z branży stoczniowej. Fachowców. Wiem od nich, że zarabiają tyle kasy, że im się po prostu nie opłaca wyjechać do roboty na zachód. Oni są drogą siłą roboczą. Jeśli jedyne co potrafisz, to zbieranie szparagów lub skanowanie kodów kreskowych, to jesteś tania siła robocza. Jeśli skończyłeś gówniane studia, masz gówniany dyplom z gównianego uniwersytetu, nie chciało się uczyć języków, to możesz wykonywać gównianą robotę za gówniane pieniądze np. szukać gównianej posady po jakichś urzędach. To jesteś tania siła robocza.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, Tamten Pan napisał:

Reszta pójdzie do tesco na kasę, bo są idiotami i się nie nadają. I to nie jest wina Polski, tylko ich, że są tacy niedojebani umysłowo. W Somalii nawet by ich wyśmiali.

 

Zapomniałeś tylko, że ktoś na tych kasach też pracować musi. Dlatego obecnie na zachodzie jest potrzeba "taniej" siły roboczej i dzięki temu wielu naszych rodaków ma tam pracę, bo rodowici mają w dupie pracę za tak "małe" pieniądze. Tymczasem w porównaniu do polskich standardów są to przyzwoite wynagrodzenia, nawet pracując za tamtejszą najniższą krajową wystarczy Ci na wynajem mieszkania, opłacenie rachunków, wyżywienie i na całą masę innych potrzeb bardziej lub mniej niezbędnych do życia. Rzeczywiście będzie to życie "bez szału", ale też nie na zasadzie, że ludzie muszą się martwić co dalej, jak 30-stego się kończą pieniądze, a wypłata 15-stego. 

 

Chyba sobie żarty stroisz, że to nie jest wina Polski - bo pisząc to rozumiem, że masz na myśli szeroko pojętą władzę. Podam Ci przykład na moim województwie - osoba zatrudniona w strefie budżetowej zarabia przeciętnie 800 złotych więcej od osoby zatrudnionej w usługach/przemyśle/rolnictwie. Weź teraz pod uwagę, że większość osób z pierwszej grupy nie ma żadnego wpływu na wzrost PKB, mało tego, ich dochody powinny być odliczane, a nie jak to jest obecnie robione dodawane przy obliczaniu wartości PKB. Logiczne chyba jest, że są one utrzymywane tak naprawdę przez osoby z drugiej grupy. Teraz jeszcze sobie dodaj, że w drugiej grupie masz też pracowników, których dochód idzie w dziesiątki czy nawet setki tysięcy złotych miesięcznie. Właśnie dzięki takiemu "zautomatyzowaniu" państwa, gdzie wydajemy miliony na elektroniczną administrację, a przy tym zatrudniamy coraz więcej urzędasów idziemy inną marszrutą, ale w tym samym kierunku co Somalia - kierunku państwa upadłego. "Państwo istnieje tylko teoretycznie", ale to nie jest wina Polski, nigga pls...

 

1 godzinę temu, Tamten Pan napisał:

Jeszcze inna sprawa - większość tego co ludzie nazywają biznesem to nie żaden biznes (nie da się tego zeskalować, poszerzyć, zautomatyzować ani sprzedać), tylko stworzenie miejsca pracy dla siebie i ew. dla kogoś, ale to już mówiłem wielokrotnie.

 

Hola hola! Wyprowadź mnie zatem z błędu, bo jeżeli dobrze zapamiętałem, to sam prowadzisz interes korzystając z sieci i Twoim głównym rynkiem zbytu jest rynek zagraniczny. Rozumiem, że w przypadku sprzedaży towarów dostarczanych drogą elektroniczną możesz i wysyłać towar Eskimosom. Podejrzewam, że biznes opiera się na kupieniu taniej i sprzedaniu drożej, a automatyzacja to zwyczajna obsługa sprzedaży przez sztuczną inteligencję w systemie 24/7. Dla mnie biznes to także jednoosobowy zakład fryzjerski i jego właściciel wcale nie musi mieć planów, żeby tworzyć jakąś ogólnopolską sieć. Wychodzi na to, że świetny biznes robią urzędnicy - bo tam zawsze się ktoś przyda. Poradzili sobie nawet z Tuskiem. 

 

Przedstawię w tym miejscu historyjkę związaną z ostatnim zdaniem w powyższym akapicie. Otóż miłościwie nam panujący pierwszy obywatel UE chciał wprowadzić tzw. "ustawę decymacyjną", co miało wiązać się ze zredukowaniem zatrudnienia we wszystkich urzędach w kraju o 1/10. Oczywiście wszelkiej maści naczelnicy wymyślili szybko rozwiązanie i przed jej wprowadzeniem zatrudnienie podskoczyło o około 15%. Zatrudnione osoby miały pozostać oczywiście na czas określony, którego dead line stanowiła data wejście ustawy w życie - i niby doszłoby do redukcji, ale tak naprawdę to nikt ze starej gwardii nie straciłby pracy. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ustawa jest niezgodna z konstytucją i tym sposobem mieliśmy za PO piękny wzrost zatrudnienia - rzeczywiście, przyczynili się oni znacznie do spadku bezrobocia. Nie to żebym bronił innych partii albo Ciebie posądzał o popieranie którejkolwiek dotąd rządzącej, bo w ogólnym rozrachunku zatrudnienie w strefie publicznej zawsze wzrastało do tej pory - ot prawo Parkinsona.

 

Jeżeli chodzi o założenie biznesu, to zazwyczaj potrzebny jest kapitał. Tutaj większość osób w Polsce na starcie leży na łopatkach, bo jedyna sensowna opcja to wyjazd za granicę i odkładanie tam. Mało tego, jeżeli już założysz tutaj działalność, jakimiś cudami unikniesz brania kredytu, najazdów z urzędów państwowych (bo przecież wiadomo, że biorą na celownik małych i średnich, duzi nie dość, że mają odpowiednią ochronę prawną, to jeszcze mogą opłacić swój spokojny sen komu trzeba) to rozbijesz się o główny problem - biedę polskiego społeczeństwa. Dlaczego w programie o biznesie restauracyjnym wychodzi taka trzoda? Dlatego, że jak przeciętny Kowalski przyjdzie do restauracji to gdyby wszystko było jak powinno, to musiałby z niej wyjść, ewentualnie zadowolić się herbatą lub kawą. Tym sposobem to błędne koło nam się zamyka.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, kic-anty napisał:

Rozumiem, że to Polska jest tym krajem kolonialnym- dostawcą surowców i taniej siły roboczej. Tu bym polemizował. Jakież to surowce może dostarczać Polska ? Węgiel ( lepiej, żeby go nie było ), miedż, ropy tu nie ma. Ja jestem siłą roboczą, którą Polska dostarczyła zachodnim wyzyskiwaczom.

 

1 Polacy są tanią siłą robocza niezależnie od wysokości zarobków. Co z tego, że Niemiec czy Anglik zapłaci za twoją pracę tyle samo co za prace swojego rodaka, skoro UK czy Niemcy nie poniosły żadnych kosztów wykształcenia cię i nauczenia zawodu to odbyło się na koszt państwa będącego kolonią czyli Polski. Doświadczenie też było zdobywane w kraju kolonizowanym. A profity z edukacji i umiejętności czerpie kolonizator, mają sam zysk - kwalifikowanego pracownika, nie ponoszą kosztów zdobywania przez niego kwalifikacji. Tania siła robocza nie musi koniecznie oznaczać niskich zarobków, czy pracy na zmywaku.  

 

2 Surowców w Polsce jest wiele i wcześniej czy później powstanie na nie zapotrzebowanie. Aktualna polityka zmierza do tego, żeby nie eksploatować złóż. Wcześniej czy później ktoś zacznie i gwarantuję iż kasa z tego nie trafi do naszych kieszeni.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Tamten Pan napisał:

A kto Ci broni firmę do UK , Dubaju albo na Cypr przenieść? 

Szukacie przeszkód wszędzie, to je znajdziecie i to obficie.

Jak ktoś ma chujowy biznes i prowadzi go jak za karę to nawet przy 0% podatku i biurorkacji wszystko spierdoli.

 

 

Zameldowanie i adres%-)+banda kretynów w urzedach.mówie tu wyłacznie o angli.

Prosty przykład.wysłałem osobe x zeby od dechy do dechy sie dowiedziała krok po kroku jak otworzyć działalność.jak wyglada papierologia i inne pierdoły+rzeczy które nie sa poruszane na rzadowych stronkach.bo wkońcu prowadzac działalnosc w uk a wykonujac ja w pl niemam zamiaru zeby po jakims czasie us czy inne gnidy powiedziały.ok ale pan musi tu płacic. i z 650zeta na rok opłat zrobia mi sie podobne opłaty ale na miecha%-)+zaległe

efekt.termin spotkania z urzednikiem na za 2 tygodnie.po 2 tyg osoba x wpada i....po parunastu minutach grozi ze nie wyjdzie do puki sie czegos kurwa nie dowie i chce z kims kompetentnym rozmawiać.

osób kompetentnych brak

powód?urzednik sobie przyszedł na zastepstwo.on nic niewie.nie udzieli informacji.jedynie co to ulotki moze dac.i standart dam adres meil do "takiej pani" ona odpowie na wszystko i wszystko wysle(no chyba nie mysleliscie ze "taka pani" coś wysle %-) )

Polska to jest taki wspaniały kraj ze prawie nic sie nie opłaca.prowadzenie małej działalnosci?odpada.sredniej.cos sie pociagnie do czasu.franczyza?znana siec sklepów ropucha.od za komuny miejsce to samo tylko szyldy sie zmieniały.znajomy powiedział ze to pierdoli za tysiaka zysku dla niego.sieć zdrowej szamy na franczyze?chyba zartujecie przy wkładzie około 200tyś.zysku tyle co w pysku.i tu tak humorystycznie...stacja paliw%-)przeciez biznes niedo wyjebania.no...po odliczeniu pracowników opłat itd włascicielowi ogólnie zostaje około 4klocków w zaleznosci od zaleznosci jaki sezon+jak pamietam około czy tam ponad200tys dane jako depozyto zabezpieczenie na 2 lata czy tam 3.po tym czasie mozna własna nazwe pizdnac muszel.kikiłanka.srajoil.kwiat cebuli%-)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

prowadziłem smieszny biznes w porywach do 12 ludzi,dla mnie zajob czasem 20h/dobe

2 niezapłacone faktury i po biznesie,prosta sprawa w sadzie 1,5 roku trwala/wyrok w kiblu dynda.

a ja miesiąc temu ostatnie dlugi splacilem.

jak się jeblo zwolniłem wszystkich i sam jebalem,.................miałem więcej kasy jak przy tych 12

zadnych pracusiów jeśli to możliwe.

inaczej lot koszący ku ziemi

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

Biznesy upadają, bo ze 2 mln młodych konsumentów wyemigrowało,

do tego "na prowincji" płace są po 1200.

 

 

Zgadza się. Kolejna sprawa to to, że ludzie zakładający działalność gówno wiedzą choćby o tym jak ją zakładać. Kompletna nieznajomość przepisów.

Na dzień dobry utrudniać sobie życie..., to trzeba być idiotą.

Kapitał, pomysł, księgowy i prawnik. 4 nogi stoliczka.

No, ale ludzie mądre są i wiedzą lepiej.

 

Jeśli dodać do tego zusy, srusy, zabawę w dywersyfikację i inne historie plajta niemal murowana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

Biznesy upadają, bo ze 2 mln młodych konsumentów wyemigrowało,

do tego "na prowincji" płace są po 1200.

 

 

nie masz racji Brat.

owszem 2 mln ludzi wyemigrowalo,ale dzięki temu wydaja znacznie więcej kasy w pl.niz gdyby zostali i zajebiali za 1200

sprawdz sobie ile polacy przelali do pl przez ostatnie lata,i drugie tyle w kieszeniach przyjechalo

bywalo ze na paliwo wydawałem więcej niż 1200 za przyjazd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, red napisał:

 

1 Polacy są tanią siłą robocza niezależnie od wysokości zarobków. Co z tego, że Niemiec czy Anglik zapłaci za twoją pracę tyle samo co za prace swojego rodaka, skoro UK czy Niemcy nie poniosły żadnych kosztów wykształcenia cię i nauczenia zawodu to odbyło się na koszt państwa będącego kolonią czyli Polski. Doświadczenie też było zdobywane w kraju kolonizowanym. A profity z edukacji i umiejętności czerpie kolonizator, mają sam zysk - kwalifikowanego pracownika, nie ponoszą kosztów zdobywania przez niego kwalifikacji. Tania siła robocza nie musi koniecznie oznaczać niskich zarobków, czy pracy na zmywaku.  

 

 

 

Nie zgadzam się z tym twierdzeniem o taniej sile roboczej. Tu działa tylko mechanizm rynkowy.  Pamiętajmy z jakiego pułapu startowała nasza ojczyzna w 1989. To była totalna ruina. Nieco statystyki. PKB na głowę mieszkańca w 1992 roku:

Dania    27485 $

Niemcy  22032 $

Polska   1963 $

Rumunia  1329 $

@Quizas Jeśli już chcemy się porównywać z innymi krajami, to nie z zachodem, a np. do takiej Rumunii nam dużo bliżej. Pamiętam jak po anschlussie NRD do Niemiec Zachodnich. We wschodnich Niemczech wybuchł strajk w fabryce Wartburga ( to takie enerdowskie, byle jakie auto ). Strajkujący domagali się podwyżek. Do strajkujących robotników przyjechał szef Urzędu Powierniczego ( to było takie niemieckie ministerstwo prywatyzacji ) i im powiedział: " Wy produkujecie Wartburgi, a chcecie zarabiać tak jak ci, którzy produkują Mercedesa, a tak się nie da. "

 

Ja pochodzę z miasta, gdzie głównym pracodawcą była fabryka czołgów, która padła na ryja po 1989. To było nie do uniknięcia, bo co rząd mógł z tym  zrobić? Interwencyjny skup czołgów? Moja rodzinna dziura, to taka Polska w pigułce. Dzięki zachodnim kolonizatorom, którzy czerpią zyski z moich kwalifikacji, zyski czerpie też moja ojczyzna, bo tu transferuję swoje dochody. Pamiętam swój pierwszy w życiu pobyt na zachodzie w 1988 roku. Byłem wtedy studentem polibudy. Doznałem szoku kulturowego, gdy zobaczyłem BANKOMAT!, mleko UHT z terminem 6 miesięcy, a wizyta w toalecie, gdzie wszystko było na fotokomórkę mnie załamała. Polska w 1989 to nie był trzeci świat, to był czwarty świat. Tragedia. Nie mięliśmy w tamtym czasie pojęcia o niczym. Praca u zachodnich

 

     " kolonizatorów " była szansą na rozwój i miała też dla mnie i nie tylko dla mnie ogromny walor edukacyjny. Np. Niemcy nauczyli mnie jak powinno się pracować i na czym polega dobrze zorganizowana robota. Takich jak ja jest pełno. " Kolonizator " zrobił ze mnie fachowca w swojej dziedzinie. Uważam, że główną przyczyną trudności, o których piszą koledzy powyżej jest, niestety polska, postsocjalistyczna  mentalność. Np. mój niemiecki krwiopijca i wyzyskiwacz mówił mi, że cechą charakterystyczną nowo zatrudnianych w firmie  Polaków jest ich początkowa ogromna nieufność.  To wymaga lat, aby to zmienić. No i Polska od zawsze była zacofana technologicznie wobec zachodu. Np. Polak zaprojektował lampę naftową, a Niemiec silnik spalinowy. Teraz Polska baardzo mocno nadrobiła ten dystans. Między innymi dzięki " kolonizatorom ", którzy też uczą jak powinno się prowadzić biznes. 

 

Dla mnie to jest niezwykłe zjawisko. Na zachodzie, jak masz firmę i jesteś pracodawcą, to niejako z automatu jesteś traktowany z szacunkiem. U nas, jak daleko pamięcią sięgam wstecz, " prywaciarz " to z definicji złodziej, oszust i kombinator. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w szwab landii jest prosty mechanizm masz sie rozwijac,jak sie nie rozwijasz jako firma znaczy ze jestes chujowy.a maja wpizde opcji zeby sie rozwinac.unas no.masz wpizde opcji zeby cie ujebac i zostawic z długami

po za tym oczym my kurwa mówimy.

jakies te tam obsrane fundusze na spółdzielnie od łba daja 20koła.jestes masz.

up daje na to samo 13.czyli im wiecej osób w dany biznes wjebiesz tym masz wieksza pewnosc ze to pierdolnie

Edytowane przez Pikaczu
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.