Skocz do zawartości

Zatrzymałem się


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem bracia.

Chyba się zatrzymałem w miejscu, po raz kolejny w moim zaledwie ćwierćwiecznym życiu. Tym razem chodzi o kwestie zawodowe. Jestem fanem rozwoju osobistego (oczywiście bez przesady) i wizji życia ciekawego, która ściera się z codzienną, monotonną sytuacją, którą widzę na ulicach małego miasta w Polsce B, którego jestem mieszkańcem. Przyznam się, że z małego, osiedlowego patologa przeszedłem drogę do kolesia, który pracuje, uprawia sporty, studiuje a nawet próbuje ruszyć własny biznes. I tu pojawia się problem. Przestała mi wystarczać praca w charakterze pracownika fizycznego za 1300 miesięcznie. Po 3 latach każdy dzień w tym syfie doprowadza mnie do szału. Niebawem kończę uzgodniony przed 3 laty okres umowy i nie wiem co robić... W około słyszę tylko jedno -w Polsce jest ciężko -nie ma pracy -życia cie nauczy -niektórzy tyrają całymi dniami za groszę -rzucisz pracę to nie dasz rady się utrzymać. Szlag mnie trafia na takie pierdolenie ale ma ono wiele sensu. Jako student zaoczny moje miesięczne wydatki minimalne obejmują prawie 80% dotychczasowej pensji i strata jej może wszystko pogrzebać.

Pytanie do Was Bracia. Czy mieliście podobne problemy? Czy lepiej trwać w syfie przez następne dwa lata i studiować pomimo codziennego uczucia wkurwienia czy zaryzykować i szukać czegoś innego w tym pierdolniku (przeprowadzka raczej nie wchodzi w grę, bo mieszkanie, czesne i biologiczne potrzeby pewnie osiągnęły by spore sumy). Dla większości z Was problem pewnie jest banalny ale prosił bym o odpowiedzi, może któraś pozwoli mi spojrzeć na to z innej perspektywy.

Dzięki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, BigDaddy napisał:

Przestała mi wystarczać praca w charakterze pracownika fizycznego za 1300 miesięcznie. Po 3 latach każdy dzień w tym syfie doprowadza mnie do szału. Niebawem kończę uzgodniony przed 3 laty okres umowy i nie wiem co robić... W około słyszę tylko jedno -w Polsce jest ciężko -nie ma pracy -życia cie nauczy -niektórzy tyrają całymi dniami za groszę -rzucisz pracę to nie dasz rady się utrzymać. Szlag mnie trafia na takie pierdolenie ale ma ono wiele sensu. Jako student zaoczny moje miesięczne wydatki minimalne obejmują prawie 80% dotychczasowej pensji i strata jej może wszystko pogrzebać.

Podstawowa sprawa, nikomu nie chce się czytać tej całej ściany tekstu, w swoich następnych postach może pomysl o tym, by swój tekst podzielić na osobne akapity.

 

Skoro stwierdzasz sam, że ta praca po prostu Ci nie wystarcza i dostajesz ataku wściekłości na samą myśl o niej, to chyba powinieneś ją zmienić i zaryzykować

 

Albo

 

Masz też drugie wyjście, a jest nim zmiana nastawienia co do niej. To tylko 2 lata chwilę się pomęczysz, a później wylądujesz na lepszym stanowisku ;)

 

"Ludzie zawsze będą gadać, ludzie zawsze będą gadać. "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia i moich znajomych widzę tendencję, że suma sumarum lepiej wychodzą w życiu Ci ludzie, którzy nie godzą się na chujowe warunki w ich życiu i jak coś nie odpowiada to się to zmienia. Aczkolwiek musisz się liczyć z tym, że będzie trzeba przeżyć cięższe okresy, które będą gorsze niż taka sytuacja typu "chujowo, ale stabilnie". Jednak patrząc przyszłościowo, uważam, że warto.

 

Oczywiście to zależy też od tego jakim typem jesteś. Bo żeby coś się zmieniło na lepsze, nie wystarczy rzucić stare śmieci, siąść na dupie i czekać aż przyjdzie coś lepszego. Wysłanie 2 cv dziennie to też chuj a nie staranie. Generalnie trzeba coś robić w tym kierunku aby poprawić daną sytuację. Włożyć jakiś wysiłek ze swojej strony + odpowiednio nastawić się psychicznie. Są i tacy co w depresje popadają, bo po 2 miechach dalej nie ma pracy, a do starej już nie przyjmą.

 

Miałem podobną rozterkę ze 2 lata temu. Dalej studiować i pracować za słabą kasę w lbn czy nie? Ja ogarnąłem fajną pracę w innym mieście, studia na razie pierdolnąłem (i tak pracuję w innej branży), rozwijam się w tym co robię i jestem happy. W Lublinie można jako tako funkcjonować jak ma się dobrze ogarniętą własną działalność. Na etacie to zapomnij...

 

Ale wiesz, nie da Ci się do końca odpowiedzieć na Twoje pytanie. Nie znamy Twojej sytuacji, co to za studia, co Ci dadzą, czy pracujesz w branży, czy coś ta praca Ci da na przyszłość, jakie masz umiejętności, jaką inną pracę możesz znaleźć, ile zarobić itd. Wypisz sobie możliwe opcje i szanse oraz zagrożenia dla każdej z nich. Może wtedy będzie Ci łatwiej coś wybrać.

 

16 godzin temu, BigDaddy napisał:

W około słyszę tylko jedno -w Polsce jest ciężko -nie ma pracy -życia cie nauczy -niektórzy tyrają całymi dniami za groszę -rzucisz pracę to nie dasz rady się utrzymać

Bullshit! Tak się teraz mówi, bo ludzie nie mają co zaoferować pracodawcom. Nigdy nie miałem problemu ze znalezieniem pracy w Lublinie. Jak jesteś w czymś dobry albo po prostu pracowity i szybko się uczysz to i pracę i kasę będziesz miał. Jest zajebisty nadmiar ludzi po studiach, ale bez żadnych umiejętności i chęci do ich zdobycia (przecież są już mgr...), a za to z dużymi wymaganiami. Przez to wszyscy pieprzą, że nie ma pracy. Nie słuchaj ich, tylko dąż do tego żeby się wyróżnić spośród tego tłumu, a ich problemu nie będą Ciebie dotyczyły.

 

Pozdro,

.d

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak studia masz jakieś z dupy , to ja bym je pierdolnął bez chwili wahania !

I wyjechałbym za granicę, zarabiać normalne pieniądze, a nie jakieś marne ochłapy.

 

Dziś sam papierek "wyższe wykształcenie" już NIC nie znaczy!

Pasja, entuzjazm, języki obce znaczą dziś o wiele więcej na rynku pracy , na szczęście :-)

 

Ale jeśli to dobry kierunek, perspektywiczny - to je skończ, wytrwaj...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoje studia też wzbudzają u ciebie uczucie wkurwienia? A zdałeś już na kolejny semestr? Już zapłaciłeś? Jeślibyś od kolejnego roku już nie studiował, to warto i tak złożyć papiery i mieć akademik, a może stypendium socjalne(nie wiem jaka jest twoja sytuacja), i legitymację studencką.

 

Ja jestem zawsze za dokańczaniem spraw do końca, o ile nie trwają za długo. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dosyć podobny problem, aczkolwiek mieszkam w Kielcach (z zarobkami i możliwościami zmiany pewnie tak samo jak w Lublinie). Studiuje zaocznie na technicznej uczelni, jednak raczej w przyszłości nie oczekuje cudów związanych z uzyskaniem tytułu inżyniera. Skupiam się na rozwijaniu mojego obecnego zajęcia, robieniu kwalifikacji, kursów. Ma to niewiele wspólnego z moimi studiami, na które poszedłem, bo papier może mi się jeszcze kiedyś przydać. Za dwa lata skończę te studia i wyjadę stąd. Jeszcze nie wiem gdzie i co będę robił, ale mój plan wyjazdu jest jasny i on najbardziej motywuje mnie teraz do działania. Myślę o tym w zasadzie codziennie. Myślę o tym, że kiedyś opuszczę ten kurwidołek i pewne sprawy zmienią się diametralnie. Moja motywacja do osiągnięcia tego celu jest naprawdę duża. Kiedyś myślałem o znalezieniu sobie jakiejś kobiety, ale niedawno stwierdziłem, że trzeba sobie dać z tym spokój, bo po prostu mam na głowie ważniejsze sprawy. Poza tym, jak już bym się w coś zaangażował, a ona nie chciałaby się stąd ruszać, to dopiero byłby problem. Dlatego wolę tego uniknąć i nie wchodzić w nic, przez co bym miał związane ręce do wyjazdu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi. Faktycznie powinienem podzielić na akapity, wybaczcie mi. 

 

Nie jestem typem co siedzi i narzeka, obok pracy i studiów prowadzę swoją mini-działalność (w szarej strefie), która daje mi miesięcznie kilka stów (raz mniej- raz więcej). Po tylu latach pracy należy mi się też jakiś zasiłek pewnie, więc jakieś minimum na opłaty by zostało.

 

Studia to coś co na prawdę mi się podoba i z czym chciał bym się związać. Sam kierunek pracy nie gwarantuje, chociaż jeżeli przejdzie przygotowywana w sejmie ustawa to będzie dużo łatwiej. Chodzi mi o ratownictwo medyczne (chociaż teraz troszkę żałuję, że nie było to pielęgniarstwo. Daje na pewno większe możliwości a po odpowiednim kursie można pracować w pogotowiu).

 

Zostało mi jeszcze kilka tygodni tej umowy, rozkleiłem kilka kartek, na których zapisuje plusy i minusy mojej przyszłej decyzji i możliwe konsekwencje. Niby lepiej się czuję siedząc z kawą i nad tym myśląc ale wpadać w pułapkę przesadnego planowania też nie dobrze, sami wiecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.