Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Drogie Panie, powiedzcie szczerze co sprawia że wchodzicie w związki?

Chodzi mi o to co skłania Was do zgody po pytaniu o chodzenie/oświadczynach. 

Czy zawsze są to motyle w brzuchu? Czy może zgadzacie się z rozsądku bo on w sumie ma dobrą pracę i podobne zainteresowania?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W związki zawsze wchodziłam z miłości.

I na żadnym dobrze nie wyszłam na koniec. Pierwszy powazny to byly 2 lata, kolejny 5 lat i ostatni 1 rok. I nie mam ochoty na kolejne.

Zawsze dlugo odchorowywalam rozstanie. Po ostatnim skonczylam z depresją. 

Więc może trza było wybierać mózgiem, a nie sercem? Nie wiem. Nie żałuję żadnego z nich, bo to jakieś doświadczenia.

Ale skoro wiem, że mam klapy na oczach i robi się ze mnie bezmózga idiotka, gdy się zakocham to nie mam zamiaru więcej ryzykować zdebilowacenia.

Edytowane przez MalVina
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Chodzi mi o to co skłania Was do zgody po pytaniu o chodzenie/oświadczynach.

Co prawda nie jestem panią, ale pamiętam że jak byłem w IV klasie, to Zosia wyraziła zgodę na chodzenie ze mną pod wpływem żelków Haribo. Mam nadzieję, że pomogłem ? 

 

@Mosze Red - właśnie, że oni nie są. To my jesteśmy, bo się o zgodę na chodzenie nie pytamy ? Kto to w ogóle widział - kobiety nie zapytać, czy chce z nami chodzić!!

Edytowane przez mirek_handlarz_ludzmi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, mirek_handlarz_ludzmi napisał:

właśnie, że oni nie są. To my jesteśmy, bo się o zgodę na chodzenie nie pytamy ? Kto to w ogóle widział - kobiety nie zapytać, czy chce z nami chodzić!!

Mylisz się to są podli degeneraci, którzy byli przyzwoici w okresie szkoły podstawowej i średniej, wtedy pytali! Później trafili tutaj i się porobiło .... 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Quo Vadis? napisał:

Czy jako okoliczność łagodzącą można uznać fakt, że byłem wtedy niepełnoletni? ?

Jak dla mnie to 20 lat ciężkich robót ci się należy, nie rozmawiam z tobą podły mizoginie i dzwonię do FitDarii, żeby zrobiła z tobą porządek . ?

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pierwszej kolejności jest to kwestia przywiązania psychicznego. Wytworzenia więzi opartej na zaufaniu i szacunku, bo tylko w takiej sytuacji czuję się komfortowo zbliżając się do kogoś. (Nie)stety nie zdarzyło mi się wpaśc w zasadzkę chemii szalejącej w naszym organiźmie, którą powszechnie nazywamy zakochaniem. W drugiej kolejności jest to dopasowanie pod względem podejścia do życia, zainteresowań etc. ale jest to również nieodłączna część pierwszego punktu. Mam wrażenie, że brzmi to nudno i przesadnie racjonalnie, ale dla mnie działa jak dotychczas całkiem dobrze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, MalVina napisał:

W związki zawsze wchodziłam z miłości.

I na żadnym dobrze nie wyszłam na koniec. Pierwszy powazny to byly 2 lata, kolejny 5 lat i ostatni 1 rok. I nie mam ochoty na kolejne.

Zawsze dlugo odchorowywalam rozstanie. Po ostatnim skonczylam z depresją. 

Więc może trza było wybierać mózgiem, a nie sercem? Nie wiem. Nie żałuję żadnego z nich, bo to jakieś doświadczenia.

Ale skoro wiem, że mam klapy na oczach i robi się ze mnie bezmózga idiotka, gdy się zakocham to nie mam zamiaru więcej ryzykować zdebilowacenia.

Mózgiem lepiej wybierać z kim nie być niż z kim być. Bo zawsze potem może się trafić ta cała miłość a partner/ka będzie cierpieć bo to co miało być miłością było jednostronnym uczuciem i makiaweliczną decyzją.

 

 

 

 

Gwoli wyjaśnienia. Pytam bo ostatnio znajoma rozstała się z gościem z którym była z rok i nic do niego nie czuła. Na pytanie czemu z nim była odpowiedziała że głupio jej było dać mu kosza, no i jako pierwszy podchodził poważnie do niej i związku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Libertyn napisał:

Na pytanie czemu z nim była odpowiedziała że głupio jej było dać mu kosza, no i jako pierwszy podchodził poważnie do niej i związku.

To chyba już nawet nie wyrachowanie, a potrzeba bycia z kimś, strach przed samotnością, czy przeświadczenie, że jedynie w związku z kimś mogą być szcześliwi. Niektórzy mają to zaprogramowane. Tak myślę. W ogóle panuje jakieś dziwne przekonanie, że jak ktoś jest sam to na bank jest nieszczęśliwy i każdy próbuje go swatać. 

Mam takie laski w pracy i są męczące jak diabli - ciagle smęciły że mi założą profil na jakimś portalu randkowym. Zrugałam je i dały spokój. Ale wiem że nie odpuszczą tak łatwo. Trza przecież na siłę kogoś "uszcześliwic" by poczuć się lepiej ?

 

8 minut temu, Libertyn napisał:

Mózgiem lepiej wybierać z kim nie być niż z kim być.

Dobrze napisane. Masz rację. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.