Skocz do zawartości

Młodość mi się wzięła i zestarzała


SławomirP

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, ostatnio mi się w dupie poprzewracało. 

 

Udało mi się mniej więcej ustatkować swoją sytuacje. Jest wiadomo jak, ale stabilnie. 

 

W gruncie rzeczy mam zaplanowane swoje życie. Wiem co chce robić przez resztę czasu na studiach, wiem jaką mniej więcej ścieżkę kariery chce obrać jak już je ukończę. Po trzydziestym roku życia jak Bóg pozwoli będę dobrze zarabiającym facetem z szerokimi perspektywami na przyszłość.

 

Aktualnie moje studia w sporej części przeniosły się do internetu, mam wyraźnie więcej czasu, niż gdyby toczyły się w normalnym trybie. Dlatego nadarzyła się okazja, żeby zająć się szerzej rozwojem.

 

Po pierwsze, tak jak sobie zaplanowałem, od początku października wróciłem do ćwiczeń, po ponad rocznej przerwie. Póki co robię proste ćwiczenia z własnym ciężarem ciała i staram się odbudować dawną formę. Kupiłem 2kg białka, ale zgadza mi się z diety, więc przez kilka tygodni wziąłem tylko raz. Z michą generalnie jest jako tako, bo nie do końca orientuje się ile kalorii dziennie zjadam. Zacząłem wozić żarcie z domu, a wiadomo że na nim nie ma wypisanego składu. Jutro kupuje porządną wagę mechaniczną plus mierze obwody i będę śledził efekty.

 

Zacząłem kontynuować zarabianie. Drobne zarobki na korepetycjach w formie stacjonarnej i zdalnej. Trochę przespałem moment z zakupem sprzętu do nauki przez internet i teraz wcale nie jest tak łatwo znaleźć chętnych. Z racji, że studenci rozjechali się do domów, lub mają tylko zajęcia online, a licealiści dużo czasu na naukę samemu, zapotrzebowanie w stosunku do poprzedniego roku wyraźnie spadło.

 

Po trzecie zapisałem się do sekcji w organizacji studenckiej, która teoretycznie miała być czymś ciekawym, a okazała się według mnie klapą. Było pięciu chętnych na miejsce, więc dostanie się wcale nie było takie oczywiste. Zastanawiam się, czy się nie wycofać, ale zawsze jakiś tam wpis do cv, zawsze jakieś małe znajomości, jakiś mały rozwój w organizacji.

 

W sumie brakuje mi tutaj jeszcze nauki angielskiego, tylko że w tym tygodniu jak wpadłem w wir obowiązków, to przez cztery dni nie znalazłem czasu chociażby na spacer. Nie wiem, czy jest sens dokładnie czegokolwiek, co wiąże się z dodatkowym wysiłkiem.

 

I tak mi te życie powoli przelatuje. Głównie siedzę sam w mieszkaniu i zajmuje się swoimi sprawami. Problem w tym, że chciałbym już skończyć te cholerne studia, bo moje życie jest strasznie przepełnione pustką. 

 

Ćwiczę sobie, ale sylwetka cały czas kiepska. Zarabiam, ale mało więc hajsu nie ma. Uczę się, ale jedyne co z tego mam, to zal w dzienniku. Nie mam innego celu, niż czekać aż dostanę dyplom i będę mógł działać dalej z tematem. Po drodze odklepując X obowiązków, żeby mieć lepsze lądowanie. 

Moje aktualne rozrywki, to walenie kawy i słuchanie muzyki. Jestem uzależniony od wszystkiego co pobudza. W nocy jeszcze wychodzę kupić sobie cygaretkę i przejść się po pustym mieście.

 

Normalny facet podkoloryzowałby sobie życie jakimiś kobietami. Nie oceniam swojego potencjału związkowego na większy, niż atakowanie dziewczyn 3-4/10. Z jakimiś lepszymi też mam relacje, ale zajęte. Obracam się cały czas w jednym środowisku, więc nikt nowy się nie pojawia. W swoich oczach jestem dość pokraczną istotą, dlatego nie mam do nikogo pretensji, że nie chce ze mną być. Ja też z wieloma kobietami nie chce.

 

Zastanawiam się, czy tak ma to wszystko wyglądać do czasu, aż za X lat wejdę w rynek pracy i pojawią się nowe możliwości? Wydaje mi się jakbym przepuszczał młodość przez palce. Wstaje rano i widzę kolejny dzień, w którym nie ma nic więcej, niż słuchanie muzyki podczas nabuzowania kofeiną i ewentualnie cygaretka wieczorem. Dodatkowo szaruga i zimno. Przez następne dwa lata średnio jest opcja na jakąkolwiek zmianę.

 

Jakbym miał opcje, to już dawno bym wpadł w pracoholizm, bo już teraz jak jestem na wydziale, to mi smutno na myśl, że wracam do pustego mieszkania, żeby przesiedzieć do czasu, aż już można iść spać.

 

A jak u was wyglądała młodość? Jak oceniacie taką sytuacje, że tylko samotność i praca? Wiem, że @mac genialnie, ale pytam normalnych ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hola wędrowcze, moja młodość tak nie wyglądała ? Imprezowałem, chlałem i miałem masę ludzi dookoła, w tym dużo koleżanek. Latałem na maksa. Taką młodość promuję, rozrywkową, zróżnicowaną, pewną siebie, zdobywanie doświadczeń. Żeś mi dojebał niesprawiedliwie ? Życie samotnika zacząłem prowadzić od 27-28 roku życia mniej więcej i to tak na ultra detalach, a i tak nie do końca. Dalej mam ludzi. I siedzę we własnej chacie, bo gdzie mam siedzieć. Mam mieszkanie, na które zarobiłem ciężko i delektuję się każdą chwilą w nim. To coś złego. Atakowałem wszystko, co się rusza. Kilka lat w związku. Eventy, koncerty, domówki, chlanie, jaranie, człowiek impreza-orkiestra. Ja bym nie wyrobił w wieku 20 kilka lat żyjąc, jak teraz żyję. Teraz mogę, bo wiem, że pożyłem i nieco inaczej podchodzę do rzeczywistości. Doceniam spokój, świeże powietrze, spacerek, po prostu spokój. Nie biorę odpowiedzialności za kobietę, dziecko, rodzinę. Używek, ani innych uciech mi już nie brakuje, ale to był proces.

 

Żyj człowieku, baw się i nie zamartwiaj. Nie doradziłbym młodemu nigdy, żeby tak siedział i się martwił. Wyjdź do ludzi, integruj się, to się liczy w młodości i to ostro, żeby mieć radość z życia. To najlepsze czasy.

Edytowane przez mac
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prowadzę niemal "pustelnicze" życie. 

Bez dziewczyny, bez przyjaciół mam tylko znajomych.  Z nudnymi studiami zaocznymi oferującymi świetne w przyszłości zarobki, ale co z tego jak co jakiś czas muszę zrywać się z łóżka dosłownie na siłę.  No i na dokładkę dochodzi smutna jak piz** praca jako magazynier od poniedziałku do piątku 

Jestem sam. 

Kurwa, to była już dobra końcówka dnia i kompletnie mi się popsuł humor.... .  ?

Edytowane przez Hubertius
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

39 minutes ago, SławomirP said:

A jak u was wyglądała młodość? Jak oceniacie taką sytuacje, że tylko samotność i praca?

 

Źle to oceniam. Rób jak @mac za młodu. Tak trzeba. Ja za mało się wybawilem za młodu a teraz mam 37 i w domu nie mogę wysiedzieć. Mam uczucie, że nie korzystałem z życia kiedy mogłem a teraz dziecko, żona. Czlowiek uwiązany. Poszedł bym w tango z chęcią.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, $Szarak$ napisał:

@SławomirP Masz jakiś wątek założony ile ważysz, wzrost itd? 

179cm, niecałe 70kg.

 

50 minut temu, rympałek napisał:

Problem jest, jeśli nic nie przeżyłeś a masz już jakiś tam wiek.

 

Do 19 roku miałem całkiem niezłe życie, sporo się wybawiłem, dużo mam do wspominania. Na studiach klapa totalna.

 

33 minuty temu, ntech napisał:

Wiesz że to najsłabszy punkt Twojego planu ? Ten Gość gra znaczonymi kartami...

Co dokładnie masz na myśli?

 

30 minut temu, RealLife napisał:

Ja za mało się wybawilem za młodu a teraz mam 37 i w domu nie mogę wysiedzieć.

Wiem jak jest, dlatego nie mam zamiaru robić żadnych manewrów, które mnie udupią jak kredyt na mieszkanie i ślub. Przynajmniej do momentu, aż uznam że to już ten moment.

 

14 minut temu, Egregor Zeta napisał:

Słodka psinka. Co gada przez CB?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, SławomirP napisał:

Ćwiczę sobie, ale sylwetka cały czas kiepska. Zarabiam, ale mało więc hajsu nie ma.

Rozważałeś opcję, aby po prostu zacząć w końcu zapierdalać, skoro obecny stan rzeczy Ci nie odpowiada?

 

Godzinę temu, SławomirP napisał:

A jak u was wyglądała młodość? Jak oceniacie taką sytuacje, że tylko samotność i praca?

Etap w życiu, u jednych trwa dłużej u innych krócej, jeszcze u innych będzie to zjawisko cykliczne, a z kolei inny nigdy tego nie doświadczy.

 

Ilość osób, przez które jesteś otoczony, wcale nie świadczy o tym, czy będziesz się czuł bardziej lub mniej samotny.

Ludzie raz są, raz ich nie ma.

Jeżeli będziesz miał szczęście, to może trafisz na takich, którzy potowarzyszą Ci w Twojej podróży przez życie odrobinę dłużej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Pancernik napisał:

Rozważałeś opcję, aby po prostu zacząć w końcu zapierdalać, skoro obecny stan rzeczy Ci nie odpowiada?

A robię to już ze 6 lat z małymi przerwami. Dla mnie coś takiego jak wolny weekend zniknęło gdzieś w odmętach dzieciństwa. W zeszłym roku akademickim tygodniami nie wychodziłem z pokoju, bo tylko nauka - korki. Przez pół roku imprezy, to na palcach jednej/dwóch rąk można zliczyć.

 

4 minuty temu, Pancernik napisał:

Ludzie raz są, raz ich nie ma.

Mam kolegów, ale kurde. Raz, że już nie mam czasu, a dwa to ile można wychodzić, żeby się przejechać furą, ale wypić piwo na ławce?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, SławomirP napisał:

A jak u was wyglądała młodość?

 

Słuchałem tego, jak miałem 18 lat.

 

Niby kumałem głębię i życiowy przekaz tekstu, rozumiałem pewien przełom nadchodzący w moim życiu i ciężar piętna, jakim zostanie ona naznaczone, potrzebę namaszczenia i roztrzęsienia każdej decyzji jaką przyjdzie mi podjąć w najbliższych latach, a mimo wszystko jeden chuj - gdybym kurwa wiedział, to co teraz wiem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile masz latek, ja mam 25 i przez COVID wszystkie imprezki pozamykane, nie ma nawet gdzie duperki zabrać na kawę czy drina, podróże po świecie też ujebane.

 

Roznosi mnie, bo nie świruję tak jak w zeszłym roku.

 

Jak masz okazję i studenciaków imprezowiczów to korzystaj, bo za 20 lat będziesz żałował.

 

Ja to wiem, dlatego ostro balowałem w zeszłym roku i na początku tego, w tygodniu anioł, a w weekend bieganina po pijaku po domówkach, burdelach, alko, grzyby, dużo zajęć dających adrenalinę m.in szybka jazda furami, skoki na

 

bungee, spa, solaria, bankiety rodzinne.

 

Just crazy.

 

Brakuje mi teraz tego.

 

Jak to wyimaginowane gówno się skończy, to ryzykuj ile się da, podchodź do dup na ulicy, zagaduj ludzi, nawiązuj nowe znajomości, nasze życie jest kruche jak żołnierskie suchary, podróżuj po świecie.

 

Ja właśnie od przyszłego tygodnia zaczynam nowy domowy biznes, będę coś hodował jak to się mówi w swoim basement.

 

Oczywiście hodował coś jak najbardziej legalnego  wysoki sądzie.

 

Wysoki sądzie to nie ja byłem Ewą !

 

Mnie tam wtedy nie było ;) 

 

hahaha

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? To już kolejny podobny temat. Gubicie się w tym rozwoju. Nie chcę siebie podawać za przykład, ale ja aż starałem się być najgorszy, musiałem wszystkiego spróbować, uważałem że czas na dorosłość kiedyś nadejdzie. Miałem przy tym dużo farta, trochę talentu, patrząc na ogół nie mam czego żałować. 

 

A teraz? Mam spokojne życie, a przyszłością się na codzień nie zamartwiam, bardziej zastanawia mnie rozwój wydarzeń w kraju i czy nie zmienić kurwidołka na przytulniejszy, takie mam zmartwienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warto się wybawić żeby stwierdzić, że to nie jest dla ciebie. Ale najważniejsze jest co innego. W wieku 20 lat musisz przełamywać swoje bariery, eksperymentować, zrozumieć kim jesteś i czego chcesz. Jeśli tego nie zrobisz to albo będziesz nieszczęśliwym człowiekiem albo będziesz musiał to odrobić a później będzie ciężej. Wiem to po sobie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz normalne życie jak każdy. Ja dobry syn mamy, którego anioł stróż chronił przed pokusami młodości. Spędził całą młodość yebiac w czterobrygadówce, odkładając na mieszkanie. W piątki wieczorem można go było spotkać na siłce. Jak miał wolne lub na rano następnego dnia. Stronił od alkoholu, używek i wszystkiego co niemoralne i nie etyczne. Chociaż czasami przydałby się taki reset. Mam na myśli. Koszula, fryzura i parę stów i na miasto. Hulaj dusza piekła nie ma. 

Kiedys po turnieju w nogę. Całkiem dobrze nam poszło. Zamiast pójść z kolegami na browar. Stwierdziłem, że pora wracać na boisko bo za tydzień kolejny turniej xd

Coś czuję, że za dużo amerykańskich seriali. Nie każdy jest bananowym chłopcem na studiach dziennych. Gdzie nie robi nic innego poza wydawaniem kasy rodziców i chlaniem od czwartku do niedzieli. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na moje oko powiem tak. Jedni piszą, że najlepiej studia przeżyć poznając ludzi, imprezując, chlając, ćpając latając po domówkach, zaliczać łatwe dupy jak leci itd. Jeżeli ktoś czuje, że tak powinien zrobić to ok, ale trzeba tutaj uważać, bo łatwo zniszczyć sobie życie tym sposobem. Można popaść w alkoholizm, można popaść w narkomanie, inne nałogi, zalać jakąś latawice na imprezie i potem bulić alimenty, poznać samych fałszywych znajomych, przespać swoją młodość i potem nie mieć żadnego doświadczenia zawodowego, umiejętności itd. Dlatego w tej ścieżce trzeba wiedzieć i umieć (wiele osób nie potrafi) zejść ze sceny w odpowiednim momencie, żeby nie zostać biedakiem, alkoholikiem w wieku 30 lat.

 

Inna osoba powie, że najlepiej przeżyć młodość poświęcając się karierze, 5 lat studiów, praktyki, wyjazdy zagranicę na jakieś dobre uczelnie, zdobywanie doświadczenia zawodowego jednocześnie nie imprezując, nie korzystając z używek, a zamiast zaliczać dupy spędzić młodość w związku z szarą myszką. Jak ktoś się ogarnie to po studiach może nawet zarabiać te 7000 - 8000 na rękę i trochę dorobić, po 30 dopiero zacząć wydawać hajs, kupić dom za gotówkę, zaliczać małolaty itd. Jeżeli komuś pasuje taki plan to śmiało, można iść taką ścieżką. Oczywiście tutaj też są wady, można umrzeć nieoczekiwanie i co z tego hajsu, osiągnieć, skoro odkładało się je na później? Szara myszka może zerwać, podać o alimenty i zabrać połowę tego majątku. Choroba może też całe te oszczędności rozwalić.

 

Jeszcze inna osoba powie, że najlepiej na studiach trochę imprezować, trochę się uczyć, trochę pracować. Tutaj też są wady, bo ani się człowiek dobrze nie wybawi, ani nie zdobędzie jakiejś super pracy i doświadczenia, ani nie wykształci porządnie, tylko liźnie wszystkiego po trochu.

Jaka droga jest najlepsza? Otóż żadna. To wszystko zależy od tego jakimi jesteście osobami. Nie każdy chce młodość spędzić jako imprezowicz, nie każdy chce być kujonem, nie każdy chce być karierowiczem. Nie ma idealnej ścieżki, trzeba wziąć to pod uwagę. Przeżyjcie młodość tak jak uważacie za słuszne, nikt wam nie powie jak się powinno dobrze przeżyć młodość bo to zależy od waszych wartości.

Ja nie powiem wam jak spędzić młodość powiem tylko jak na pewno nie należy jej spędzić - gnijąc przed komputerem robiąc pierdoły. Jeżeli ktos chce tylko grać albo oglądać filmy i seriale, siedzieć na jakichś forach całymi dniami czytając pierdoły, które ani nie dają kasy, ani wiedzy, ani znajomych itd. to takie podejście skrytykuję, bo to czysty idiotyzm, izolowanie się na siłę i niszczenie potencjału.
 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, SławomirP napisał:

A jak u was wyglądała młodość? Jak oceniacie taką sytuacje, że tylko samotność i praca? Wiem, że @mac genialnie, ale pytam normalnych ludzi.

Tak samo. Właściwie tylko bardziej żałośnie, bo moja postać była jednak bardziej nędzna. Ty chociaż chodzisz nocami po mieście, ja chodziłem tylko po ogródku. Ale dla rodziców musiałem być wychudzonym i chorowitym przegrywem. Tragedia.

Mimo wszystko, mało żałuję i dziękuję losowi, że postawił przede mną w życiu to przejebane, które miałem. Teraz wiem, że mogę znieść tak dużo, jak mało kto. Inni wariują psychicznie, gdy odcina się ich od bodźców, a ja jestem coraz bardziej niewzruszony i jak ten mnich. 

 


Ludzie wariują bo wszystko pozamykane i ich życie się kompletnie zmieniło, a ja mam takie..

uhui99gjxm251.png?auto=webp&s=8b9ebaa9a9

Dało mi to niesamowity wgląd w siebie i we własne możliwości. Poznanie natury ludzkiej, kiedy byłem na dnie, a obecnie na coraz wyższym szczycie.

W Himalajki, jak jesteś traktowany jako Mr. Nobody, a jak jako Mr. Somebody. W rodzinę, znajomych, sposób odnoszenia się przez ludzi. Wszystkie iluzje opadają. Co by było, gdybym w nie wierzył nadal? Ech, jednak Bóg musiał mnie kochać za ten prezent od losu zwany świadomością.

 

Dziękuję za każdy gram syfu - dostałem dzięki temu taką wiedzę i takie możliwości, jakich ma mało kto z moich rówieśników. Oni się topią obecnie w kredytach, związkach (też małżeńskich) z których powoli będą przeżuwani i wypluwani. Po prostu widzę ich partnerki. Teraz mam tak, że patrzę raz w oczy i twarz i po prostu czuję rezultat tej relacji. Jakby nieświadomie mnie odrzuca od danej kobiety, wystarczy spojrzeć. Jakaś supermoc, jak osiągasz wypierdala cię ze skrajnego przegrywu do wygrywu, po prostu miesza się może w głowie. :) 

Mnie zniszczono, żeby nauczyć i uratować. I jestem za to wdzięczny. Gdyby nie ten syf, nie wiem co bym zrobił z życiem. Prawdopodobnie coś głupiego, bo z natury jestem głupkowaty. 

 

Mało żałuję, że moja młodość od około 17 r.ż. przestała istnieć, a wcześniej była spierdolona ze względu na prymitywne znajomości z piwniczakami z technikum informatycznego, którzy opowiadali swoje historie o masturbacji i do jakiego porno. Jeden Mateuszek opowiadał jak lepiła mu się klawiatura a nawet obudowa komputera.. Dosłownie. Teraz ci wszyscy ludzie robią po magazynach.

Plusem było to, że nie spierdoliłem tego czasu i wykorzystałem tak bardzo, jak mogłem. Gdybym był tylko nieświadomym przegrywem jak wielu i nie ruszył się w każdym aspekcie życia do przodu, bo nie miałbym wiary, woli i wiedzy jak mam to robić, to byłoby po mnie. Na szczęście jestem uratowany.

Prawdopodobnie też zamienisz gówno w złoto, jednak przyjdzie Ci to po czasie. Zrozumienie i być może wdzięczność za te wypadki od losu. Ja nie zamieniłbym tego co wiem w jak wielu dziedzinach przydatnych życiowo i jaką mam świadomość, za balowanie z jakimiś losowymi ochlejmordami i zadawania się z z głupimi jak mój lewy but, Karynami. Za nic w świecie. To nie jest tego warte. Nie zazdroszczę żadnemu koledze, który balował jak świnia, chociażby dlatego, że teraz jestem życiowo w ZUPEŁNIE innym miejscu. To po prostu widać po nas, gdy stoimy razem, jakby optycznie i energetycznie jestem po prostu "większy" i "silniejszy". A jak się poszczęści finansowo długoterminowo, to wygrałem w każdym aspekcie życia - poza straconą młodością na męczarnie, ból i kompletne osamotnienie i świadomość, że ze wszystkim muszę radzić sobie sam.

Takie jest moje zdanie.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo tu piszecie o kompetencjach, pieniądzach, studiach... a czy tak naprawdę ma to jakieś znaczenie w obliczu słabości charakteru?? Czy to właśnie nie cechy charakteru decydują o tym kto jak sobie poradzi w życiu? Przecież więcej jest bogatych chamów bez kwalifikacji którzy nie maja wrażliwość tylko zdolność trzymania ludzi za ryj niż wyuczonych lekarzy czy profesorów. Młodość każdemu przeminęła tak jak miała przeminąć. Zdecydowało o tym środowisko które nasz ukształtowało a gdybanie co by było gdyby nie ma sensu- zapewne znowu byłaby bieda. 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Bartek2 napisał:

Czy to właśnie nie cechy charakteru decydują o tym kto jak sobie poradzi w życiu? Przecież więcej jest bogatych chamów bez kwalifikacji którzy nie maja wrażliwość tylko zdolność trzymania ludzi za ryj niż wyuczonych lekarzy czy profesorów.

I tutaj styki się pala - ale jak to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie tutaj zdecydowało dość mocno za mnie i nie mam możliwości imprezować z kilku powodów. Po pierwsze, to moje studia póki co kompletnie mi na to nie pozwalały, a po drugie muszę ważyć każdy grosz. Dodatkowo nawet jak akurat miałbym wolny wieczór, to i tak nie mam jak go zagospodarować. Najwyżej mogę napisać do jakiegoś kolegi, czy nie chce się przejść coś porobić.

 

Aspiracje mam duże i nie zostało mi nic innego jak tylko brnąć do przodu. Dlatego skoro i tak mam cały dzień do przesiedzenia na mieszkaniu, to wieczorem walne sobie trening, a skoro i tak muszę coś wpieprzać, to zawsze można dietę przebudować pod pakowanie. Trzeba jakoś wykorzystać atuty życia piwniczaka.

 

Studia dają mi spore możliwości, ale próg wejścia w najciekawsze miejsca wcale nie jest niski. Staram się już teraz budować umiejętności, które przydadzą się w przyszłości, uzupełniać jakoś CV pod przyszłą pracę. Chciałbym wejść w branże, gdzie znajomość angielskiego jest wymagana jak ojczystego, a ludzi którzy mają w tym doświadczenie tak samo potrzeba tutaj jak w UK. Niestety wszystko, to pozostaje czasowo w strefie marzeń. Teoretycznie jeśli bardzo się postaram, to świat stoi otworem.

 

Z charakteru frajerem nie jestem. Z kobietami przez gimnazjum, liceum, studia kontaktu miałem sporo. Mogłem zaliczać najczęściej głupie i brzydkie laski, ale nie chciałem. 

 

Wszystkie korzyści hipotetycznie będą w przyszłości, a to co nie jest hipotetycznie to mój kompletny brak życia dzisiaj.

 

Po studiach powinno być już lepiej. Zaczną się pierwsze pieniądze, pierwsze możliwości rozwoju. Wydział przestanie mnie kijem po łbie codziennie napierdalać. 

 

Do tej pory niech mi ziemia lekką będzie.

 

Kurwa, jak to jest że wiek 20-25 lat, to najgorszy okres w życiu?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.