Skocz do zawartości

Szukanie spełnienia w innych ludziach i relacjach z kobietami


Rekomendowane odpowiedzi

Zauważyłem ostatnio, że szukam szczęścia w relacjach z innymi ludźmi. Generalnie wiele się mówi, żeby szukać szczęścia w sobie, a nie na zewnątrz, ale cały czas popełniam ten błąd i nie umiem się go pozbyć. 

 

Jak jestem zadowolony ze swojej ogólnej sytuacji życiowej- praca, zdrowie, to w wolnych chwilach łapię się na myślach, że fajnie by było iść z jakąś dziewczyną do kina czy wyjść co piątek ze znajomymi na imprezę. O ile udało mi się wyzbyć przekonania, że rzeczy materialne (pieniądze, samochody, ubrania, drogie wakacje) są niezbędne do osiągnięcia spełnienia, tak mam wciąż w sobie program, że inni ludzie, posiadanie kobiety jest niezbędne do szczęścia. W takich momentach przestaję doceniać, to co mam, a zaczynam poszukiwania tego, czego nie mam. I to takie błędne koło. 

 

Tak, wiem, że łatwo powiedzieć, żeby szukać szczęścia w sobie, a nie na zewnątrz, ale co zrobić, gdy ten program gdzieś głęboko siedzi w człowieku? 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, ciekawyswiata napisał:

W takich momentach przestaję doceniać, to co mam, a zaczynam poszukiwania tego, czego nie mam. I to takie błędne koło. 

Z punktu widzenia ezoteryki, to nie jest błędne koło. Wyobraź sobie życie bez tego pędu za cyckami i dupami. Nudaaa.

Wszystko co robisz w swoim życiu podporządkowane jest znalezieniu zdrowej samicy, pokryciu jej :) i odchowaniu silnych dzieci (gDZIE CI są???).

15 minut temu, ciekawyswiata napisał:

co zrobić, gdy ten program gdzieś głęboko siedzi w człowieku? 

To w ogóle jest możliwe by pozbyć się "biosu prokreacji"?

19 minut temu, ciekawyswiata napisał:

posiadanie kobiety jest niezbędne do szczęścia.

Posiadanie samicy jest niezbędne do prokreacji. Dopiero wtedy będziesz spełniony i szczęśliwy bo zakończyłeś "program"...

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba nad tym cały czas pracować, obserwować siebie oraz swoje reakcje, starać się to jakoś kontrolować. Ja tak mam od dawna, ale czasem też się na tym łapie. Niestety pewne schematy i wzorce społeczne oraz społecznych oczekiwań wobec nas są bardzo silne. Bardzo lubię swoją samotność, im starszy jestem tym bardziej stronię od ludzi. Z rynku matrymonialnego wycofałem się już dawno i nie jest to zdaje się żadną tajemnicą na forum. Jakieś półtora roku temu poznałem pewnego gościa i dokładnie wczoraj stwierdziłem, że jest bardzo toksyczny, źle czuję się w jego towarzystwie, ponieważ nie szanuje on mnie ani innych ludzi. Dlatego rano postanowiłem tę znajomość zakończyć blokując jego numer oraz usuwając go z kontaktów. Od rana czuję się z tą świadomością bardzo dobrze i jedyne co mi może tu doskwierać to wspólne grono znajomych, ale to jakoś da się obejść i tak lawirować, aby mieć z nim jak najmniej wspólnego. Matriks wmawia nam, że do szczęścia potrzebujemy innych, ale jacy są ludzie generalnie, to chyba wielu z nas wie. Nie można na nich polegać, nie można zaufać, są zazdrośni, zawistni, leczą sobie własne kompleksy lub próbują zbudować sobie ego za pomocą innych. Jedyną drogą jest koncepcja szczęścia oparta o lubienie przebywania we własnym towarzystwie oraz poleganiu jedynie na sobie.  

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Egregor Zeta napisał:

Wszystko co robisz w swoim życiu podporządkowane jest znalezieniu zdrowej samicy, pokryciu jej :) i odchowaniu silnych dzieci (gDZIE CI są???).

Być może tak jest, a nawet człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. Niby człowiek dba o siebie dla siebie (po części to prawda), ale czy gdzieś w głębi nie robi tego też dla dziewczyn? 

 

53 minuty temu, Egregor Zeta napisał:

jest możliwe by pozbyć się "biosu prokreacji"?

Tego nie wiem, dlatego pytam mądrzjszych od siebie :)

 

17 minut temu, Krugerrand napisał:

Matriks wmawia nam, że do szczęścia potrzebujemy innych, ale jacy są ludzie generalnie, to chyba wielu z nas wie. Nie można na nich polegać, nie można zaufać, są zazdrośni, zawistni, leczą sobie własne kompleksy lub próbują zbudować sobie ego za pomocą innych. Jedyną drogą jest koncepcja szczęścia oparta o lubienie przebywania we własnym towarzystwie oraz poleganiu jedynie na sobie.  

Ok, ma to jakiś sens, ale może jednak to trochę za daleko posunięta generalizacja? Jakoś nie zamierzam płakać, gdy nie będę mial w garażu najnowszego modelu samochodu, ale chyba jednak dziwnie się będę czuł, gdy postawię na rozwój samego siebie i zaniedbanie relacji. Na dodatek raczej mam koncepcję, że nie będę harował jak wół, więc sporo czasu do zagospodarowania pozostanie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile masz lat? U mnie potrzeby afiliacji były bardzo silne gdy byłem nastolatkiem ale są bardzo niskie teraz (mając prawie 40). Dziś jestem nastawiony na rodzinę i na siebie.

 

Faktycznie za młodu posiadanie bądź brak znajomych traktowałem jako miernik swojej wartości. Dziś jest zupełnie odwrotnie i unikam imprez towarzyskich, nie zabiegam o nowych znajomych - ogólnie jazgot w towarzystwie mnie już męczy i unikam. 

 

Może to kwestia wieku u ciebie. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, ciekawyswiata napisał:

Ok, ma to jakiś sens, ale może jednak to trochę za daleko posunięta generalizacja?

Absolutnie nie. Popatrz na swój świat dookoła i odpowiedz sobie na pytanie ilu tak naprawdę masz przyjaciół, którzy Cię nie zawiedli i których znasz od bardzo dawna, takich co to się w bojach sprawdzili? Jeśli będzie to chociaż jedna osoba, to super, jeśli kilka, to jeszcze lepiej. Ja mogę na swoim przykładzie powiedzieć, że zaufać w pełni mogę tylko jednej osobie, reszta mimo, że sprawdzona mniej lub bardziej, to będzie jednak zaufanie w jakimś stopniu ograniczone. Natomiast w ich towarzystwie czuję się przynajmniej dobrze i można się pośmiać, pożartować i pogadać na bardziej poważne tematy. Jestem cały czas otwarty na nowe znajomości, raczej nie ma tu u mnie problemu, ale jednocześnie nie mam problemu z odpaleniem delikwenta gdy sytuacja "wymknie się z pod kontroli".

 

Mimo, że pracuję mam też sporo czasu dla siebie. Potrafię go odpowiednio spożytkować, raczej w swoim życiu się nie nudzę i mam co do roboty. Ta zmiana podejścia to był u mnie pewien długotrwały proces i nie następowało to od razu z dnia na dzień, ale raczej pod wpływem obserwacji siebie i otaczającego mnie świata. Na bazie tych obserwacji dokonywałem odpowiednich modyfikacji, aby było lepiej lub tak jak ja bym chciał, aby było. Też rezygnowałem z pewnych rzeczy tak jak i z ludzi. 

 

Życie mamy jedno, jest ono nasze i tylko i wyłącznie nasze, nie innych ludzi i nie jest też ono zależne od innych. To jak je sobie ułożymy oraz przeżyjemy zależy tylko od nas samych.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To rzeczywistość, która bazuje na cierpieniu oraz niezaspokojeniu potrzeb, więc to stan optymalny. Szczęście natomiast i spełnienie to mrzonka, niedościgniony sen umysłu, który chce chociaż na chwilę oderwać się od spierdolenia. Lepiej przyzwyczaić się do cierpienia, oswoić się z nim i iść przez życie na twardo. Przełamanie bariery zaufania u mnie w przypadku sprawdzonych ludzi minimum 5-6 lat. Teraz nawet bym nie miał motywacji, żeby kogoś poznawać. Jeszcze musisz udowadniać, że jesteś człowiekiem honoru, czy kimś wartościowym. Parodia. Podobnie w przypadku kobiet. Chodzisz na randki, głupa walisz, żeby poznać kogoś, a po cholerę pajacować? Kim ten człowiek jest, żeby mnie oceniać i podejmować decyzje o lubieniu, czy nie. Wypad z udowadnianiem czegokolwiek komukolwiek. Nikt nie przyjdzie i tak w chwili próby i nie pomoże. Niewidzialność, po latach zrozumiałem to błogosławieństwo.

Edytowane przez mac
  • Like 11
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ciekawyswiata napisał:

tak mam wciąż w sobie program, że inni ludzie, posiadanie kobiety jest niezbędne do szczęścia. W takich momentach przestaję doceniać, to co mam, a zaczynam poszukiwania tego, czego nie mam. I to takie błędne koło. 

I w czym problem?

OGÓLNIE nie jesteś w stanie opanować wszystkich umiejętności tego świata sam!

Składając do 'kupy' maszynę zwaną 'MOJE ŻYCIE' potrzebujesz różnych części.......

ZATRM RUSZASZ W ŚWIAT i zdobywasz to co jest akurat potrzebne.

Co innego jest schemat?!

I jeszcze insze zasób części?!

np wirująca szczoteczka oraz C do detalingu ramy szkieletu dinopasteuuzaurusa????

:)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, RealLife napisał:

Ile masz lat? U mnie potrzeby afiliacji były bardzo silne gdy byłem nastolatkiem ale są bardzo niskie teraz (mając prawie 40).

29. Więc nastolatkiem już nie jestem, do 40 też bardzo dużo brakuje. 

 

12 minut temu, RealLife napisał:

Faktycznie za młodu posiadanie bądź brak znajomych traktowałem jako miernik swojej wartości. Dziś jest zupełnie odwrotnie i unikam imprez towarzyskich, nie zabiegam o nowych znajomych - ogólnie jazgot w towarzystwie mnie już męczy i unikam. 

Absolutnie nie traktuje posiadanie znajomych jako wyznacznik wartości. Też imprez i jazgotu unikam- szkoda energii, zarywania nocy i bycia na następny dzień półprzytomnym. To już nie czasy jak się miało 19 lat. Z drugiej strony fajnie by było raz na jakiś czas coś wyskoczyć. 

 

16 minut temu, Krugerrand napisał:

Popatrz na swój świat dookoła i odpowiedz sobie na pytanie ilu tak naprawdę masz przyjaciół, którzy Cię nie zawiedli i których znasz od bardzo dawna, takich co to się w bojach sprawdzili? Jeśli będzie to chociaż jedna osoba, to super, jeśli kilka, to jeszcze lepiej. Ja mogę na swoim przykładzie powiedzieć, że zaufać w pełni mogę tylko jednej osobie, reszta mimo, że sprawdzona mniej lub bardziej, to będzie jednak zaufanie w jakimś stopniu ograniczone.

Jasne, zgadzam się z Tobą, ale nie chodzi mi koniecznie o budowanie relacji opartych na wielkim zaufania, a zwykłym kumpelstwie. Z jednej strony nie mam ochoty siedzieć z ludźmi, których jedynym sposobem na spotkanie się jest impreza do odciny i przesiadywanie w oparach dymu tytoniowego, z drugiej sam byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że mam tak zajebiście ciekawe życie, żeby ludzie lepsi ode mnie chcieli ze mną spędzać czas. 

 

6 minut temu, Tornado napisał:

I w czym problem?

 

Są większe problemy na świecie, ale mówiąc po chłopsku mam wrażenie, że sfera relacyjna u mnie kuleje, że czas spontanicznych spotkań ze znajomymi już minął. że jakoś w życiu zawodowym ruszyłem, ale pozostawiłem za sobą sferę życia zwaną "relacje". Myślę, że mój "problem" jest dość uniwersalny dla ludzi w pewnym wieku ze względu na to, że pewni ludzi zakładają rodziny, mają inne priorytety i nie mają czasu na pielęgnowanie jakichś relacji z dawniejszych lat. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, ciekawyswiata napisał:

mają inne priorytety i nie mają czasu na pielęgnowanie jakichś relacji z dawniejszych lat. 

Panta Rej.

......Montuj stado z nowego zbioru możliwości.

Patrzenie wstecz to sentyment....który gubi dynamikę rozwoju mężczyzny.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Zauważyłem ostatnio, że szukam szczęścia w relacjach z innymi ludźmi. Generalnie wiele się mówi, żeby szukać szczęścia w sobie, a nie na zewnątrz, ale cały czas popełniam ten błąd i nie umiem się go pozbyć. 

 

Mnóstwo ludzi popełnia ten błąd a wręcz jest uzależniona od przebywania w towarzystwie innych ludzi bo sami ze sobą nie mogą wytrzymać.

Zrób test i przez jakiś czas nie odzywaj się do jakiejś osoby, z którą często przebywasz zobaczysz wtedy, że zacznie się denerwować, przytłaczać ją będzie cisza,

która często jest określana "niezręczna". A to wcale nie jest niezręczna cisza tylko ta osoba niezręcznie się czuję w nowej sytuacji.

Od małego programowano nas, socjalizowano i wychowano w ten sposób, że tylko druga osoba daje szczęście, posiadana rzecz, przedmiot.

Natomiast prawda jest taka, że SZCZĘŚCIE TO NAWYK CIESZENIA SIĘ I WDZIECZNOŚCI.

Tak jak ludzie wykształcili nawyk narzekania tak samo można wytworzyć nawyk szczęścia i radości.

Nie jest to proste, ale warto nad tym pracować.

Wszystko niestety na tej planecie uzależnione jest od rozmnażania a propaganda medialna, system, społeczeństwo skrupulatnie w tym pomaga, więc człowiek czy chce czy nie 

zostaje dotknięty tym wszystkim i zaczyna poddawać się.

Zadaj sobie pytanie kiedy tak naprawdę jesteś szczęśliwy? wtedy gdy sam z własnej woli robisz to co lubisz, spędzasz czas jak chcesz, czy będąc w grupie, społeczeństwie, systemie

, który narzuca, ramy, zasady, normy, prawo, nagrody czy kary?

Człowiek jest indywidualnością i tylko sam dobrze wie co dla niego dobre.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że dobre towarzystwo jest dobre, ale masz się czuć przede wszystkim dobrze sam ze sobą. Dziś jeździłem sam po okolicy i byłem prze szczęśliwy, kilka godzin w siodle i jak nowo narodzony, więc można. A jeszcze rok, dwa temu sam pisałem do ludzi co robią, czy gdzieś nie wyskoczymy. Dziś nie czekam na nikogo tylko sam jadę tam gdzie mam ochotę, przynajmniej nie słucham jojczenia.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.03.2022 o 18:59, ciekawyswiata napisał:

Tak, wiem, że łatwo powiedzieć, żeby szukać szczęścia w sobie, a nie na zewnątrz, ale co zrobić, gdy ten program gdzieś głęboko siedzi w człowieku? 

A może by tak w ogóle nie szukać szczęścia?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei już jakiś czas temu zauważyłem, na własnym przykładzie, jak taka prosta czynność, jak spacer w ciszy z psem, potrafi sprawić, że człowiek czuje się dobrze/szczęśliwy/spełniony - zwał jak zwał, po prostu czuje prawdziwego siebie.

 

Bez słuchawek, bez muzyki, bez ludzi. Jedynie obserwacja. Po chwili zaczyna się dostrzegać, że myśli tak do nas nie napływają. A jeśli napływają - to szybko ulegają rozpadowi. Bo przecież, jakie ma znaczenie dla nas coś, co się wydarzy za tydzień, dwa, pół roku czy dziesięć lat. Tu i teraz to w gruncie rzeczy jedyne, co mamy.

Następnie zaczyna się czuć palce, łydki i uda, jak pracują, gdy idziemy do przodu. W amoku codziennego dnia jest to bardzo ciężko dostrzec. Szarpiący za smycz pies również nie wzbudza w nas złości - przecież to jego natura, by węszyć i szukać zapachów.

Czuć nasz oddech, jak napływa i wypływa. Czuć bicie serca. Trawa, drzewa, ptaki, nawet ten pan jeżdżący trajkoczącą 60siątką sprawia nam radość - bo przecież, jak coś, co występuje na porządku dziennym w naszym świecie i jest niezależne od nas, może powodować w nas negatywne emocje?

 

Może zwariowałem, ale takie to moje doświadczenia. Prostego Chama.

 

Edytowane przez Cham Niezbuntowany
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.03.2022 o 18:59, ciekawyswiata napisał:

Jak jestem zadowolony ze swojej ogólnej sytuacji życiowej- praca, zdrowie

 

23 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

jakoś w życiu zawodowym ruszyłem, ale pozostawiłem za sobą sferę życia zwaną "relacje"

 

23 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Z jednej strony nie mam ochoty siedzieć z ludźmi, których jedynym sposobem na spotkanie się jest impreza do odciny i przesiadywanie w oparach dymu tytoniowego, z drugiej sam byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że mam tak zajebiście ciekawe życie, żeby ludzie lepsi ode mnie chcieli ze mną spędzać czas. 

Bazując na tych zdaniach wydaje mi się, że masz jakiś tam znajomych tyle, że nie jesteś za bardzo zainteresowany kontaktem z nimi. Rozwiązanie problemu jest w zasadzie proste czyli znaleźć nowe odpowiednie dla siebie towarzystwo. Pomysł jest prosty, trudniej z wykonaniem.

 

23 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że mam tak zajebiście ciekawe życie, żeby ludzie lepsi ode mnie chcieli ze mną spędzać czas

Co znaczy lepsi? Bogatsi? Ładniejsi? Mądrzejsi?

Obserwując świat to wydaje mi się, że ludzie raczej obracają się w towarzystwie ludzi podobnych do siebie pod jakimś względem. Miliarderzy obracają wśród innych miliarderów, naukowcy wśród naukowcy, robotnicy wśród robotników itd. Ciężko będzie wskoczyć do jakiegoś towarzystwa nie mając żadnych cech wspólnych z innymi ludźmi z tego środowiska.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, LiptonGreen napisał:

Bo być może tak jest. Dużo jest na forum samotników, którzy lubią życie pustelnicze i odpycha ich większość ludzi. Jest im czego zazdrościć, bo mają mniej rzeczy którymi muszą się martwić. 

Być może tak jest. Sam mam sporą część natury samotniczej, ale też nie do końca. 

 

2 godziny temu, LiptonGreen napisał:

Nie oznacza to, że nie mam czasami dosyć, że nie chciałbym zaszyć się w chacie i siedzieć samemu.

Mam podobnie. W przeważającej części aktywności życiowej nie potrzebuję ludzi do szczęścia, ale do poziomu, że żyję sam dla siebie, spaceruję, podziwiam naturę i z tego tylko czerpię radość mi daleko, chociaż trochę melancholikem jestem. 

 

2 godziny temu, LiptonGreen napisał:

Taką mam naturę, że bez tych rzeczy nie będę mógł czuć się w pełni spełniony i rady mędrców nic tutaj nie zmienią.

Mam podobnie. To trochę tak jak ja mówię, że nie są potrzebne do szczęścia rzeczy materialne typu samochód. Ale mam świadomość, że ja to mówię z własnej perspektywy minimalisty, który na przykład mając( przykladowo) 100 tysięcy kupiłby samochód za 15 tysięcy. Nie każdy musi podzielać taką filozofię przecież jak ja. Tak samo rady innych osób, choć dawane w dobrej wierze, nie muszą być właściwe dla każdego. 

 

2 godziny temu, LiptonGreen napisał:

Nie oznacza to oczywiście, że zamierzam podporządkować życie pogoni za cipką czy byciem w tłumie, po prostu te zwracam na te rzeczy uwagę zachowując rozsądek.

Jasne, pomiędzy białym a czarnym jest jeszcze mnóstwo innych kolorów.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.03.2022 o 20:00, Krugerrand napisał:

Jakieś półtora roku temu poznałem pewnego gościa i dokładnie wczoraj stwierdziłem, że jest bardzo toksyczny, źle czuję się w jego towarzystwie, ponieważ nie szanuje on mnie ani innych ludzi. Dlatego rano postanowiłem tę znajomość zakończyć blokując jego numer oraz usuwając go z kontaktów. Od rana czuję się z tą świadomością bardzo dobrze i jedyne co mi może tu doskwierać to wspólne grono znajomych, ale to jakoś da się obejść i tak lawirować, aby mieć z nim jak najmniej wspólnego.

Ale nie ma co lawirować, ja nauczyłem się jechać ze wszystkim bezpośrednio ale bez żadnego chamstwa, jakiś czas temu miałem podobnie, że pewien nowo poznany koleś zaczął sobie pogrywać więc na spokojnie prosto w oczy powiedziałem mu, że mi to nie pasi i że nie chcę z nim mieć nic wspólnego, takie podejście bardzo wzmacnia psychę, nikogo nie obrażasz - po prostu mówisz co myślisz, kończysz znajomość i tyle. Już dawno zauważyłem, że lawirowanie i harcerskie uniki pozostawiają szkody w psychice.

Edytowane przez Ace of Spades
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęście się bierze jak rolnik dotacje, a nie kupuje. 

W dniu 27.03.2022 o 18:59, ciekawyswiata napisał:

Zauważyłem ostatnio, że szukam szczęścia w relacjach z innymi ludźmi. Generalnie wiele się mówi, żeby szukać szczęścia w sobie, a nie na zewnątrz, ale cały czas popełniam ten błąd i nie umiem się go pozbyć. 

 

Ja zacząłem uśmiechać się sam do siebie i przyjmując twierdzenie, że szczęście się bierze a nie kupuje i.... jednocześnie od tego momentu zacząłem dostrzegać piękno w rzeczach materialnych, nawet tych najbardziej prostych i tanich ale za to ładnych :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.