Skocz do zawartości

Kobiece kobiety i męscy mężczyźni


Rekomendowane odpowiedzi

Ja bym akurat tego przypadku nie rozważał pod kątem silnych kobiet czy słabych mężczyzn, bo to po prostu ilustracja pewnego schematu rodzinnego. 

 

Kolega zapewne powielił swój schemat z domu i wybrał kobietę zaradną jak mamusia, która się o niego zatroszczyła w 100% i dbała aby było mu dobrze. Ale ponieważ na tej ziemi nie istnieje raj, ta "powielona" domowa relacja, skatalizowała w nim, to wszystko co go w niej uwierało np. naruszanie jego granic, podejmowanie za niego decyzji itp.

Z jednej strony dobra, jest taka mamusia, która wszystko za ciebie zrobi, z drugiej nawet największy fajfus, chce czasem poczuć się tym macho/mężczyzną i zobaczyć podziw w oczach kobiety, zwłaszcza tej z którą jest. To sobie taki podziw znalazł u "Pani Kobiecej", zamiast u "Pani Męskiej". Tylko, że nie o męskość i kobiecość tu chodziło, lecz o odgrywanie swoich nieprzepracowanych schematów z relacji z matką w relacji z partnerką.

 

A czemu się nie udało? Bo "Pani Kobieca" chciała aby on ten podziw w niej swoją opiekuńczością wzbudzał, a on podziw chciał widzieć, ale wyuczoną bezradność nadal uskuteczniać i drugą mamusię posiadać. Nie udało się, bo nie miało prawa się udać. Jak kolega pójdzie do dobrego psychoanalityka, to mu wytłumaczą dlaczego. 

Edytowane przez Tyson
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sundance Kid napisał:

Czy faktycznie tak jest, z waszego doświadczenia? Że takie ekstra kobiece, uległe, delikatne, niezaradne kobietki wolą silnych, zdecydowanych ogarniaczy, a takich typków jak mój kolega (nieogarów życiowych) chcą tylko przebojowe babochłopy? Zawsze mi się wydawało, że ludzie się jednak dobierają na zasadzie podobieństw - delikatne, opiekuńcze kobietki są w stanie docenić miękkich, spokojnych facetów, a zaradne, przebojowe babki szukają silnych, przebojowych samców alfa. Nigdy dotąd mi nie przyszło do głowy, że może być inaczej.

Tak. Ja jestem bardzo kobieca, zmysłowa, a zarazem dziewczęca, i zawsze tylko mi zawracali w głowie mężczyźni z dominującymi atrybutami męskimi tj siła, władczość, a gdy spotykałam się z tymi 'delikatniejszymi', którzy zazwyczaj bardziej szukają w potencjalnej przyszłej partnerce cech matki niż kochanki to czułam 'że to nie to' i wręcz repulsję.

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Trevor napisał:

Kobiecie trochę nie przystoi

Jak mawiała moja babcia: nie przystoi to kraść i w brudnych gaciach chodzić. 

11 minut temu, Trevor napisał:

błotem (z braku bardziej stosownego słowa) z innymi się obrzucać. Nawet rozumiem jak ktoś rzuci czasem siarczystym przekleństwem żeby podkreślić przekaz, ale jeśli jest to kobieta to z automatu ląduje u mnie w szufladce - z daleka.

No i cóż ja mogę na to opowiedzieć? Chuj mnie to obchodzi??‍♀️

A tak na poważnie. Polskie przekleństwa to dobro narodowe, absolutnie poważnie. Poznałam kilka języków, wielu ludzi z wielu krajów i to jest unikat. Jestem wielce nieukontentowana tym, że taka perełka jest traktowana jako coś, co "nie przystoi". A owszem, a przystoi, każdemu. 

11 minut temu, Trevor napisał:

 przebojem idąca samemu do przodu (a to nie samotnik) 

Nie rozumiem tego fragmentu. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Trevor napisał:

W obecnych warunkach z prawem po waszej stronie, z ewidentnym piętnowaniem tylko jednej strony jakiegokolwiek konfliktu jak najbardziej. 

Dlatego uważam, że prawo powinno traktować przedstawicieli obu płci po równo.

27 minut temu, Trevor napisał:

Realnie? Męski słabeusz który coś tam hantla podniesie byłby w stanie pokonać 80% z was w realnej walce w ręcz czy zapasach. Determinuje to zwykła biologia.

Mnie poza 100% mężczyzn, również jakieś 95-99% kobiet jeśli mowa o sile fizycznej :D 

27 minut temu, Trevor napisał:

Wasza "dominacja" wynika właśnie z braku szacunku, która oparta jest tylko i wyłącznie na tym że męska strona nie odpowie z pełną siłą bo to jest piętnowane przez społeczeństwo. I dobrze że tak jest (gdyby tak nie było żylibyśmy w dziczy), ale problemem jest że wy zapominacie o tym jak wygląda rzeczywistość. Nie raz widziałem jak się kobieta z pazurami rzuca na faceta a ten się tylko broni albo jak drze mordę w histerii. Zrozumcie że takie zachowanie to skrajny brak szacunku a te testy które uskuteczniacie obracają się w ogólnym rozrachunku przeciw wam, bo nikt tak naprawdę nie chce być z taką jędzą poza desperatami.

Ja mojego ani nie biję, ani nie 'drę mordy'. Jest to człowiek, którego darzę ogromnym szacunkiem. Mam osobowość jaką mam, rzeczywiście bywam dominująca, ale nie wynika to z chęci okazania braku szacunku! Ja bardzo lubię męskie towarzystwo, cenie sobie wiele męskich sylwetek. Nakreśliłam jedynie preferencje co do relacji partnerskich. 
Raczej nie jestem tym sortem "dominujących" kobiet, który miałeś na myśli przytaczając tą wypowiedź :) 

Edytowane przez melody
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Sundance Kid napisał:

Z tego co kojarzę z jego opowieści: zarabia więcej od niego. Ogarniała rachunki, ogarniała remonty, w zimie odśnieżała podjazd, latem kosiła trawnik (kolega "nie umie", a poza tym "ona to lubi"). Organizowała wyjazdy i inne tego typu rzeczy. Rozliczała mu podatki. Załatwiała mu sprawy urzędowe. Jedną historyjkę kojarzę: jak była na delegacji w zimie, to wysiadł im piec co i kolega wydzwaniał do niej, żeby mu powiedziała, co trzeba zrobić, bo nawet nie wiedział, jaka firma ich serwisuje (trochę to było żenujące).

 

Z moich własnych obserwacji: jego eks rzadko nosi kobiece łaszki, nigdy nie widziałem jej w makijażu, zawsze nosiła krótkie włosy. Wiem, że biega półmaratony, ogólnie jest aktywna i ciągle w ruchu. Bardzo zorganizowana. Z zachowania - bardzo bezpośrednia, nie lubi gadania po próżnicy, konkretna. Szczera w dosyć nieprzyjemny sposób. Mało kobieca w rozmowie, nie wiem nawet jak to opisać.

Ciekawy przypadek. A czy to nie część tutejszej Braci preferuje podobne klimaty? Co rusz czytam, że kobieta ma być ogarnięta, zorganizowana, samodzielna i tak dalej. A co jeśli będzie taka, tylko bardziej niż facet? 

 

Tak swoją drogą, jeśli kobieta bardziej ogarnia życie niż facet, to nie jest to najwyższy stopień pogardy dla mężczyzny? Jak taki związek ma prawo istnieć? Forsa? Nie wierzę w takie rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Trevor napisał:

Nie raz widziałem jak się kobieta z pazurami rzuca na faceta a ten się tylko broni albo jak drze mordę w histerii.

Jak myślisz @Trevor jak powinien się wtedy zachować mężczyzna? 
Bo moim zdaniem, powinen przytrzymać ręce tej kobiety być tym zdrowym rozsądkiem i tym spokojnym silnym zachowaniem pokazać jej tym samym, że tak się nie robi. Czyli zahamować konflikt. 
 

Wiele razy zastanawiało mnie czy kobieta jest w stanie się obronić. Kiedyś byłam taka hop siup do przodu. Przecież żaden mężczyzna jak mnie by zaatakował nic mi nie zrobi. Zawsze się obronię. Mój mąż twierdził, że nie i chyba mi się w głowie poprzewracało. Nie dało się mnie przegadać. Więc postanowił zasymulować sytuacje. Facet 191 i 89 kg ja 171 i 56 kg no i skończyło się tak, że jak mnie chwycił i obrócił to nie mogłam się ruszyć. Bez szans. Nic mi nie zrobił. Chodziło o pokazanie, że kobieta nie ma tyle siły ile mężczyzna. Przynajmniej nie taka jak ja. Choćby nawet chciała nie ma możliwości by pokonała siłowo mężczyznę. Dążę to tego, że mężczyźni wiele razy mogą przez swoją sile nazwijmy to tak kulturalnie spacyfikować taką rzucającą się kobietę bez robienia jej krzywdy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Autorze Postu,
wręcz uprasza się, by uczynić w Twoją stronę opierdol! Zgodziłeś się na jakieś ugadanie exżony kolegi, przeprowadziłeś rozmowę z nią, jak umiałeś, a teraz wniosek z owej sytuacji : NIE RÓB TEGO WIĘCEJ! Nie wpierdzielaj się między pary czy byłe pary. Amen. 

Nie skomentuję postawy i zachowania Twojego kompana, będę bardzo nieobiektywna, więc mogę pozwolić sobie na subiektywne rozkminy.
Twój kolega został nauczony pewnego schematu decyzyjnego/wykonawczego. 
Przerobiłam związek z facetem, dla którego podświadomie miałam być zastępcą jego mamusi. Nie piszę tego złośliwie, po prostu mój były (a raczej jego mózg) miał jasno określony cel wobec mojej osoby : towarzyszka życia, organizatorka życia domowego i NIC WIĘCEJ! 
Straciłam prawie 4 lata, bo byłam w związku z facetem, który przez 2 lata Naszego związku nie podejmował pracy zarobkowej "bo on nie pójdzie do byle jakiej roboty, za byle jakie pieniądze!", on widział Naszą przyszłość z jego rodzicami (nawet wspólne zamieszkanie z nimi). Miał w planach mieć ze mną dziecko, a w międzyczasie chciał posuwać te panie, które na niego działają SEKSUALNIE. 
Będąc z nim byłam gówniarą, w uj nieśmiałą, nawet wstydziłam się złożyć reklamację sukienki, heh, ale za to pracowitą, starającą się zadbać brzuch i jajka faceta. 
Zgadza się : jestem mało kobieca. Dopiero teraz ogarniam podstawy wizażu, jakiegoś stylizowania się. Chodzę do kosmetyczki i fryzjera. Jestem oklęta jak szewc, ciągle wychodzę z inicjatywą (choć w jednej dziedzinie odpuściłam inicjowanie ❤️ ). Były nieudolnie chciał mi chyba pomóc jakoś wykobiecieć, ale jego próby pomocy były zbyt dosłowne i sory - gnębiące, przez co mam w uj kompleksów (w ujęciu ja-kobieta).
Z tego co wiem : były pobudował się z rodzicami, mieszka z nimi, jeździ se po Europie i rucha baby i chłopów w swingclub'ach. Więcej komentarza na jego temat nie chcę w tym momencie udzielać, niestety byliśmy parą. a nie powinniśmy! 

A jak jest z moim mężem? 
Wiem, że nasi znajomi myślą, że ja w domu noszę spodnie. Znaczy, tak wizerunkowo to wygląda. :D Gdzie mnie spotkasz, to ja wychodzę w imieniu Naszego małżeństwa, czy dot.Naszych inwestycji/spraw. 
Mąż podkreśla, że od samego początku spodobało mu się we mnie to, że OGARNIAM WIELE RZECZY. Jest świadom tego, że szukał przeciwieństwa swojej matki, która przesiedziała życie z mężem alkoholikiem, nie potrafiąc nic więcej w życiu zrobić. 
Forumowicze znają sytuację mojego małżeństwa sprzed ponad dwóch lat. Te dwa lata temu mój mąż nic nie robił w domu, a seks z jego strony był raz na dwa/trzy miesiące. Wyqrwiście ciężki dla mnie był to czas.  Naprawdę ciężki...

Z psychologiem zaczęłam przepracowywać poprzedni związek, relację z ojcem, moje małżeństwo. Przede wszystkim zaczęłam szczerze rozmawiać z mężem. 
Mąż miał mi za złe, że owe (ponad) dwa lata temu za dużo pracowałam, byłam nastawiona na te tzw.robienie kariery... Najbardziej miał za złe, że CIĄGLE OBAWIAŁAM SIĘ, ŻE ON BĘDZIE MNIE TAK SAMO TRAKTOWAŁ JAK BYŁY (inne dupy, a ja tylko do garów). A największym ciosem dla niego było to gdy ciągle podkreślałam 'nie stać nas na dzieci", "musimy więcej zarabiać", "gdyby teraz byłoby dziecko, to naprawdę będzie dramat"; wyalienowałam? się, zerwałam wszystkie znajomości. Teraz odnawiając owe zerwane znajomości, dowiedziałam się, że całe nasze środowisko myślało, że przeszłam bardzo ciężką depresję. Byli w szoku, że przestałam się odzywać, spotykać...

Obecna sytuacja. 
Pracę traktuję jako coś, co pozwoli mi wziąć mały kredyt na budowę domu, pozwoli mi spokojnie przejść na macierzyński. Wróciłam na obroty towarzyskie, czyli u mnie wódeczka z jedzonkiem jak na dobrą gospodynię przystało. ;) Studia idą mi gładko, robię je dla papieru, by w przyszłości mieć dobrą kasę. 
PRZESTAŁAM INICJOWAĆ SEKS. ANI RAZU OD KILKUNASTU TYGODNI. Libido mam naturalnie wysokie, więc trochę człowiek się pomęczył, ale za to - nagle mężowi się chce codziennie. :D 
Jeśli sytuacja finansowa się nie zmieni, to może w przyszłym roku będziemy się starać o dziecko. Na razie trzeba ogarnąć jeszcze kilka spraw z domem rodzinnym męża.
Mąż dostaje małe zadania : "Zadzwoń tu", "napraw to", "zrób to". 

Jestem świadoma tego, że będę przyciągać mężczyzn pogubionych, z trudnych domów, albo - mamisynków. Naturalnie nie wzbudzam w mężczyznach motywacji, pragnienia walczenia o mnie, zabiegania o moje względy. Takie wzorce niosę, taki mam wizerunek, ALE TO NIE ZNACZY, ŻE MAM MIEĆ NIESATYSFAKCJONUJĄCĄ RELACJĘ Z FACETEM! 

Tradycyjnie popitoliłam o sobie, nie mam czasu teraz przeczytać całego wątku. Zrobię to rano.
Bohater opowiadania musi wypić piwo, które naważył. Rozstał się z żoną dla kobiecej cizi, ok. Należy uszanować decyzję byłej żony. I PRZEDE WSZYSTKIM JĄ ZROZUMIEĆ.
Koleś niech idzie w świat z pewną lekcją (chyba, że to zapatrzona w siebie ameba, to będzie problem). 





 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój znajomy (były znajomy) ziomek, którego znam 30 lat odkąd poznał swoją pannę (obecnie żonę) wychodzi z domu tylko jak jej nie ma obok czyli...prawie nigdy. Gość ma byc 16:00:00 w domu, jak jest 16:00:01 a jego nie ma to dzwoni do niego z mordą.

 

Sam ich ze soba poznałem. Chyba powinien być dumny z siebie. :D

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Bruxa napisał:

Przecież męskość/kobiecość to tylko wygląd i ten temat jest przykładem, laska może być dominującym typem, czy tam chamska, mająca dzieci z innymi, a i tak przyciągnie kobiecością (wyglądem).

Przyciągnie kobiecym wyglądem, niekoniecznie kobiecością. Polecam poczytać ten wątek:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię tzw. męskich mężczyzn, oj tak. Zdecydowanych, bezpośrednich, potrafiących okazać swą rację. Lecz wprost nie znoszę opiekowania się mną, myślenia za mnie, jawnego dawania sygnału, że 'on zrobi lepiej, bo tu rządzi'- to nie kwestia rywalizacji, ale po prostu przy czymś takim czuję się jak mentalny inwalida. Jednak to nie kwestia uzupełniania, a właśnie podobieństw.

 

Nie jestem w stanie stwierdzić 100% czy jestem męska czy kobieca (generalnie większość z nas jest z lekka androgenicznych, to zdrowe), wizualnie zdecydowanie to drugie, aczkolwiek to tylko pusta powłoka, po której błędem jest ocenianie 'płciowych cech charakteru'. Spełniam kilka męskich walorów jak chociażby ambicja, zorganizowanie, czasem brutalna szczerość, nie jestem też bardzo empatyczna wobec ludzi, lecz czy szukam tzw. pizdy-mamisynka? Nie, w życiu, zdechłabym przy facecie delikatniejszym ode mnie i na szczęście tacy się mną nie interesują. Lubię czułości, ale też lubię się po nie podopraszać, a nie być wiecznie tuloną. 

 

Chcę podobnego do mnie, ale jeszcze bardziej konkretnego. Powiedziałabym, że szukam takiego podkręcenia moich kilku cech archetypicznie niekobiecych. Przy takim mężczyźnie nie tyle nabieram pokory, bo dyskutować będę równo, ale chcę się spełniać w tej 'typowej' kobiecej eteryczności, rodzinności, łagodności. Dopiero przy porządnym wzmocnieniu moich cech przychodzi pora na tzw. uzupełnianie. Lubię być kobiecą kobietą przy męskim mężczyźnie, daje mi to taki spokój duszy.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Lalkaa said:

Jak myślisz @Trevor jak powinien się wtedy zachować mężczyzna? 
Bo moim zdaniem, powinen przytrzymać ręce tej kobiety być tym zdrowym rozsądkiem i tym spokojnym silnym zachowaniem pokazać jej tym samym, że tak się nie robi. Czyli zahamować konflikt. 

Zgadzam się, ale trochę zależy od sytuacji, i otoczenia. Nie zawsze można to zrobić. Do obcej kobiety której tak się zrobi to raczej pójdzie zgłoszenie za napaść.

7 hours ago, melody said:

Dlatego uważam, że prawo powinno traktować przedstawicieli obu płci po równo.

Zgadzam się, ale z uwzględnieniem naszych różnic. Chyba że chcecie dźwigać kilkadziesiąt kilo, pracować na budowie czy jako hydraulicy. Trudny temat. Niech się mądrzejsi ode mnie o tym wypowiedzą.

7 hours ago, melody said:

Ja mojego ani nie biję, ani nie 'drę mordy'. Jest to człowiek, którego darzę ogromnym szacunkiem. Mam osobowość jaką mam, rzeczywiście bywam dominująca, ale nie wynika to z chęci okazania braku szacunku! Ja bardzo lubię męskie towarzystwo, cenie sobie wiele męskich sylwetek. Nakreśliłam jedynie preferencje co do relacji partnerskich. 
Raczej nie jestem tym sortem "dominujących" kobiet, który miałeś na myśli przytaczając tą wypowiedź :) 

I ok. Niektóre pary lubią przekomarzania. Ja się na co dzień spotykam z próbami podminowywania, podkopywania niby to w żartach bo jestem wesoły typ (i tu ludzie widzą we mnie - błędnie - słabość przez którą chcą mnie sobie podporządkować - stąd przychodzą konflikty - ale ja się nie zmienię taki jestem i tyle), ale stawiam mur jeśli chodzi o próby "robienia mi pod górkę" a że nie pokazuję słabości a swoją robotę wykonuje najlepiej jak mogę to to drażni wiele osób. Wygląda to dla wielu jak bym zadzierał nosa, i był niekoleżeński, ale mnie nie obchodzi bycie członkiem jakiejkolwiek grupy. Wolę być sam i działać sam. Raczej działać z sympatycznymi ludźmi. Mogę współpracować tylko na zasadach szacunku i względnie przyjacielskich relacji. Każdy kto mi robi pod górkę każdy kto mi rzuca wyzwanie z automatu ląduje u mnie w szufladce - nie rozmawiam. nienawidzę rywalizacji. Wolę budować mozolną spokojną pracą. Wtedy tylko robię robotę, i nic poza tym. Nie interesuje mnie kim jest ta osoba, jaką ma rolę, co sobie myśli etc. Dla mnie jest tylko kimś na którego reaguje jeśli jest coś do zrobienia wspólnie. I na tym się kończy cokolwiek. Sprawia to często że mi nie ufają i ja to rozumiem dlaczego tak się dzieje. Jeśli miałbym być z kimś kto jeszcze w domu będzie mi dokładał w imię jakiegoś power struggle to bym skończył to bez mrugnięcia okiem. 

 

Ostatnio dwie koleżanki (które znam wiele lat) zaczęły mnie testować. Żony moich kolegów. Zrobiły sobie zabawę z dokładania mi. Próbowały mnie wmanewrować w dyskusji w jakieś dziwne stany. Z jedną wcale nie gadam. Uciąłem znajomość, i nawet z tym kolegą nie utrzymuje już większych kontaktów (to już ze 2 lata minęły), a znaliśmy się wiele lat. Dzisiaj jak ją widzę to się przywitam i tyle a nadal próbuje takich podjazdów. Z ziomkiem gadam ale z nią nie po prostu ignoruje na całego. Poza zwykłymi uprzejmościami jak przywitanie się czy pożegnanie w ogóle nie wchodzę w dyskusję. To samo zrobiła druga. Doprowadziła mnie do skrajnej kur#^cy na jednej imprezie - nie potrafiła uszanować pewnej granicy. Może robiła to bo widziała że jestem coraz bardziej wkurzony (widać to po mnie). Rzadko bywam tak wściekły ale jak ktoś mocno przesadza to jasna cholera w tamtej sytuacji jak by mi ktoś drogę wyjścia zagrodził przy wyjściu stamtąd to by w ryj dostał. Żeby było śmieszniej to dzień potem miałem jeszcze gorszą sytuację z siostrą, która sobie pozwoliła na bezpodstawne oskarżenia w sytuacji kiedy nie miałem z tym nic wspólnego. Jedyna różnica jest to że się poczuwała do tego żeby mnie przeprosić, co ja zawsze szanuję, ale mimo to jak jestem w pobliżu to gadam tylko o konkretach żadnych większych śmichów chichów. Jeśli ktoś ze mną przegnie (a mam naprawdę dużą cierpliwość i odporność) to koniec. 

 

Odkąd zmieniłem pracę na taką w której 90% czasu jestem sam czuję się 100% lepiej. Mam wrażenie jakbym odzyskał swoje życie.

 

I ja się pytam. Z jakiego powodu ludzie grają w te gierki? Może z powodu tego że wydaję się ludziom nieprzewidywalny, i nie wiedzą czego się po mnie spodziewać. Dla mnie to brak szacunku. 

 

Ja widzę że tu chodzi o moje zachowanie, że to że nie pozwolę sobie wejść na łeb zachęca ludzi do tego żeby próbować, że to ich prowokuje, odbierają to jako wyzwanie do rywalizacji. Jakiś czas temu dałem sobie spokój ze znajomościami kolegami, imprezami. Stawiam jasną granicę, ale dzisiaj staram się ludziom raczej na spokojnie tłumaczyć. Zależy od tego jak spokojny dzień mam i z kim rozmawiam.

 

Jeśli ktoś sobie pozwala na takie zachowania wobec mnie tylko żeby się lepiej poczuć to ma u mnie przewalone do końca i wtedy zero oglądania się na kogoś takiego. Dla mnie taki ktoś przestaje istnieć jako osoba. W tym nie jestem ani elastyczny, ani ugodowy. Skończyła mi się cierpliwość. 

8 hours ago, KrólowaŁabędzi said:

Jak mawiała moja babcia: nie przystoi to kraść i w brudnych gaciach chodzić. 

Tak jak pisał @mac jeśli ktoś używa ich jako przecinka to jest w moim odbiorze debilem. Nie mam w tym nic do dodania. Samemu czasem przeklnę najczęściej po to żeby podkreślić moje wkurzenie daną rzeczą, ale poza tym w wypowiedziach staram się unikać. 

 

Jest kilka sposobów przeklinania. Wszystko zależy od intencji, i sytuacji. 

8 hours ago, KrólowaŁabędzi said:

No i cóż ja mogę na to opowiedzieć? Chuj mnie to obchodzi??‍♀️

A tak na poważnie. Polskie przekleństwa to dobro narodowe, absolutnie poważnie. Poznałam kilka języków, wielu ludzi z wielu krajów i to jest unikat. Jestem wielce nieukontentowana tym, że taka perełka jest traktowana jako coś, co "nie przystoi". A owszem, a przystoi, każdemu. 

Byłem już w środowisku w którym dosłownie co 2 słowo to były bluzgi, i to jest męczące. Jak mucha która nie chce się odczepić. Dzisiaj mnie to już tak nie razi, ale jest po prostu przykre w odbiorze. 

 

Jak komuś się wydaje że mu to dodaje bo jest taki twardy jak sobie przeklnie to nie - myli się. Nie jest twardy. Pokazuje tym tylko swoją niepewność, i chęć przerzucenia jej na kogoś innego. 

 

Czasem dobrze rzucone przekleństwo potrafi rozładować napiętą sytuację, jak by go użyć w dogodnym momencie, ale rzadko kto to potrafi z tego co widzę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Trevor napisał:

Zgadzam się, ale z uwzględnieniem naszych różnic. Chyba że chcecie dźwigać kilkadziesiąt kilo, pracować na budowie czy jako hydraulicy. Trudny temat. Niech się mądrzejsi ode mnie o tym wypowiedzą.

Ja pałam się bardziej do intelektualnej pracy, ale uważam, że jeśli jakaś kobieta zechce być pracownikiem fizycznym to niech spróbuje. Bez ulg, bez przywilejów, ale jest to jedynie moja opinia :)

 

Co do reszty wypowiedzi - rozumiem i na pewno jest to irytujące :) Mało kto lubi gierki, testowanie i naciąganie granic. Rzeczywiście jest to oznaką braku szacunku i w zupełności rozumiem frustracje jaka wynikła z opisanych przez Ciebie sytuacji. Kluczem jest znaleźć własną harmonię i jeśli obecnie po zmianie pracy czujesz się lepiej to była to dobra zmiana.

2 godziny temu, Trevor napisał:

Ja widzę że tu chodzi o moje zachowanie, że to że nie pozwolę sobie wejść na łeb zachęca ludzi do tego żeby próbować, że to ich prowokuje, odbierają to jako wyzwanie do rywalizacji. Jakiś czas temu dałem sobie spokój ze znajomościami kolegami, imprezami. Stawiam jasną granicę, ale dzisiaj staram się ludziom raczej na spokojnie tłumaczyć. Zależy od tego jak spokojny dzień mam i z kim rozmawiam.

 

Jeśli ktoś sobie pozwala na takie zachowania wobec mnie tylko żeby się lepiej poczuć to ma u mnie przewalone do końca i wtedy zero oglądania się na kogoś takiego. Dla mnie taki ktoś przestaje istnieć jako osoba. W tym nie jestem ani elastyczny, ani ugodowy. Skończyła mi się cierpliwość. 

Dość podobnie bliska osoba z mojej rodziny lubi utrudniać mi życie, powoduje konflikty, bezpodstawnie krytykuje i dąży do napiętej sytuacji, a to wszystko wynika jedynie z tego, że we wnętrzu jest bardzo niestabilna, słaba i czuje się bezwartościowa. Chyba boli ją też mój silniejszy charakter i to, że nie daje sobie wejść na głowę tak jak pozostali członkowie rodziny. Osobiście nie wiem w jakim celu takie osoby prowokują, aczkolwiek myślę, że te 2 koleżanki również w środku nie były aż tak 'silne' i cwane jak udawały na zewnątrz. Być może taka rywalizacja z ich strony to kiepski sposób na dowartościowanie się?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście uważam, że ludzie szukają ludzi mocno podobnych do siebie ale z wybiórczymi cechami przeciwnymi do nich samych, tam gdzie czują braki. Wolę męskich facetów, lubię czuć dominację w wielu kwestiach ale nie przeszkadza mi trochę cech kobiecych u faceta, o ile jest ich mniej niż więcej. Chociaż tutaj to jest kwestia sporna co jest cechą kobiecą, a co męską oraz co komu "wypada". Sama według opinii ludzi jestem delikatną istotą, uroczą podobno ale np. nie przykładam uwagi mocnej do ciuchów, mody, nie noszę makijażu oraz nie dzielę się z ludźmi problemami, wolę tak jak faceci rozwiązywać je sama. Myślę, że każdy jest trochę taką mieszanką  ale uważam, że lepiej jest jak dominują u nas zachowania naszej własnej płci, gdyż moda na androgenizacje społeczeństwa średnio mi się podoba. Oczywiście każdy ma prawo zachowywać się i wyglądać jak chcę ale myślę, że pewne cechy są bardziej charakterystyczne dla danej płci i to nas odróżnia w jakiś sposób. Z moich obserwacji w związkach, gdzie rolę się nie odwracają, chyba lepiej to wszystko funkcjonuję ale mogę się mylić. Znam długie związki, w których to kobieta "dowodzi". Wiem na pewno, że to nie dla mnie i nie zgodziła bym się nigdy być drugą mamusią. W sumie ważne żeby pasowało to parze, co ja mam do tego ale z obserwacji brak męskości i kobiecości częściej psuję związki, niż je spaja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 8/17/2020 at 9:52 PM, Tyson said:

Kolega zapewne powielił swój schemat z domu i wybrał kobietę zaradną jak mamusia, która się o niego zatroszczyła w 100% i dbała aby było mu dobrze. 

A tu może być coś na rzeczy, kolega to jedynak po samotnej matce. W ogólniaku parę razy u niego byłem i jego matka robiła wrażenie nadopiekuńczej. Miałem z tego niezłą bekę, bo w mnie w domu rodzinnym matka miała nas czterech łobuzów i nie było czasu na takie roztkliwianie się, był zimny chów i wojskowy dryl.

 

Chwilowo kolega się obraził, bo mi puściły nerwy i mu powiedziałem, żeby wreszcie dorósł i nauczył się sam sobie radzić. Chyba nie podoba mu się ten pomysł. :D

 

Jak na spokojnie to sobie teraz analizuję, to po prostu on chyba jest przyzwyczajony, że zawsze jakiś frajer za niego wszystko robi, a on unika wszystkich nieprzyjemnych zadań w życiu.

 

On 8/17/2020 at 11:14 PM, maggienovak said:

wręcz uprasza się, by uczynić w Twoją stronę opierdol! Zgodziłeś się na jakieś ugadanie exżony kolegi, przeprowadziłeś rozmowę z nią, jak umiałeś, a teraz wniosek z owej sytuacji : NIE RÓB TEGO WIĘCEJ! Nie wpierdzielaj się między pary czy byłe pary. Amen. 

Teraz to już to wiem... Nigdy więcej nie dam się wmanewrować w coś równie żenującego.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sundance Kid

To dobrze. ;)

Kiedyś też latałam za/na czyjąś prośbą/ę, zero inteligencji emocjonalnej, racjonalnego myślenia, dawałam się wplątywać w takie sytuacje...jak sobie przypomnę, to aż czuję taką żałość wobec siebie... ?

Niech Kolega radzi se sam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2020 o 20:53, Sundance Kid napisał:

Że takie ekstra kobiece, uległe, delikatne, niezaradne kobietki wolą silnych, zdecydowanych ogarniaczy, a takich typków jak mój kolega (nieogarów życiowych) chcą tylko przebojowe babochłopy? Zawsze mi się wydawało, że ludzie się jednak dobierają na zasadzie podobieństw - delikatne, opiekuńcze kobietki są w stanie docenić miękkich, spokojnych facetów, a zaradne, przebojowe babki szukają silnych, przebojowych samców alfa. Nigdy dotąd mi nie przyszło do głowy, że może być inaczej

  

Tzn. ja to widzę w ten sposób- spokojny facet, może być jednocześnie bardzo męski i ogarnięty życiowo, a przebojowy może być tzw. lalusiem chodzącym do kosmetyczki co tydzień- znam takich i takich, zdecydowanie wolę ten pierwszy typ.

Poza tym dlaczego delikatna i kobieca ma od razu oznaczać niezaradną? Znam ogarnięte życiowo kobiety, którym daleko do babochłopów.  Przy czym ogarnięta życiowo nie oznacza od razu karierowiczki, można być bardzo kobiecą z wyglądu i zachowania, a przy tym byc wykształconą, mieć stabilną pracę, potrafić sobie poradzić w różnych sytuacjach.

Tak samo typowa feministka w krótkich włosach nie musi oznaczać wcale wzoru zaradności życiowej.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2020 o 20:53, Sundance Kid napisał:

Otóż ostatnio odwalałem dla starego znajomego żenującą misję. Sytuacja jest następująca: znajomy był przez dłuuuugie lat żonaty, znam go jeszcze sprzed ślubu, sytuację w jego małżeństwie znam głównie z jego opowieści, ale jak pamiętam zawsze był zadowolony. Jakieś dwa lata temu odwalił mu kryzys wieku średniego, postanowił przeżyć drugą młodość i zostawił żonę dla nowej, młodszej o jakieś 10 lat kobitki. Żona wk**wiona, ale nie robiła obory przy rozwodzie. Nie mieli dzieci, mieli rozdzielność majątkową i mieszkali w jej domu, więc załatwili sprawę na jednej rozprawie, kolega się spakował i wyniósł do swojej nowej myszki. Myszka - cwana rozwódka z bombelkiem, jak kolega się do niej sprowadził, to szybko odkryła, że jednak nie jest taką dobrą partią i go niedawno wystawiła za drzwi, bo znalazła lepszą gałąź.

 

No i kolega do mnie przychodzi, mówi, ty to umiesz pogadać z kobietami, pójdź pogadaj z moją byłą. Żoną znaczy się. Że niby przejrzał na oczy i chce wrócić, i ja niby mam pójść wybadać grunt i ją urobić. Bo jego była żona od rozwodu się z nikim nie związała, i on jest pewien, że to dlatego, że na niego czeka, bo go "nadal kocha". Zrobiłem mu opierdol od stóp do głów, że nie wraca się do byłych, że takie rzeczy nie działają i tak dalej. A ten tłumok swoje. No to w końcu mu walnąłem, że jakby mu było dobrze przedtem, to by nie wojował ch*em poza własną sypialnią. A ten że było dobrze, że żona była zawsze w porządku, ale "za mało kobieca" i dlatego mu tamta mamuśka zawróciła w głowie, bo właśnie była "taka kobieca", a on tego potrzebował.

 

Twój kolega to chyba najbardziej żałosny facet, o jakim kiedykolwiek słyszałam w życiu. Brak słów. Rozwiódł się dla innej, wrócił z podkulonym ogonem tylko dlatego, że tamta go pogoniła, a do tego nawet nie zrobił tego sam, tylko wysłał kolegę. 

 

W dniu 17.08.2020 o 20:53, Sundance Kid napisał:

Eks kolegi zdziwiona, a potem w śmiech. I mówi mi coś takiego - żebym życzył koledze powodzenia w szukaniu kobiecej kobiety, bo kobiece kobiety to jednak wolą męskich mężczyzn. A tacy mężczyźni jak kolega są atrakcyjni tylko dla takich niekobiecych kobiet jak ona.

 

Hahaha. 

 

W dniu 17.08.2020 o 20:53, Sundance Kid napisał:

I to mnie zastanowiło. Czy faktycznie tak jest, z waszego doświadczenia? Że takie ekstra kobiece, uległe, delikatne, niezaradne kobietki wolą silnych, zdecydowanych ogarniaczy, a takich typków jak mój kolega (nieogarów życiowych) chcą tylko przebojowe babochłopy? Zawsze mi się wydawało, że ludzie się jednak dobierają na zasadzie podobieństw - delikatne, opiekuńcze kobietki są w stanie docenić miękkich, spokojnych facetów, a zaradne, przebojowe babki szukają silnych, przebojowych samców alfa. Nigdy dotąd mi nie przyszło do głowy, że może być inaczej.

 

Bywa różnie, nie ma jednej reguły. Są związki, gdzie widać podobieństwo, to tyczy się szczególnie związków, w których powstaniu dużą rolę odgrywało wspólne hobby. Jednak są też związki, gdzie widać przeciwieństwo.

 

Jeżeli chodzi o związki z przeciwieństwem "siły charakteru", to działa to w obie strony. Zdarzają się delikatne dziewczyny z twardymi facetami, a zdarzają się też zaradne, pewne siebie kobiety ze słabymi leszczami. 

 

Ja jestem zdecydowanie "silna", przeciętny facet to przy mnie leszcz i mięczak. :) Jednak nie jestem babochłopem, bo ja jestem też kobieca. To warto odróżniać, bo są różne typy "silnych" kobiet. Czym innym jest kobieta z męskością zamiast kobiecości, a czym innym kobieta, która ma "obie strony". 

 

Ja nie potrzebuję i nie szukam faceta silniejszego od siebie, ani nawet na swoim poziomie. Bo ja jestem "psychopatką" i taki facet też musiałby być (co najmniej) taki, a to nie brzmi jak dobry pomysł. 

 

Nie mam problemu z tym, że facet jest ode mnie słabszy i że to ja jestem bardziej ostra czy "męska", ale też odrzucają mnie słabi faceci, leszcze. Facet może być słabszy ode mnie, ale musi być przyzwoicie męski i ogarnięty na tle innych mężczyzn. Jednocześnie podobnie jak @melody, doceniam u faceta "miękkie wnętrze", czułość i ciepło. 

 

W dniu 17.08.2020 o 22:28, melody napisał:

Jako forumowa "męska" kobieta zawsze szukałam silniejszego ode mnie, męskiego mężczyzny. Ogarniętego, zaradnego i odpowiedzialnego, lecz (!) z miękkim wnętrzem. Mam tu na myśli czułość, opiekuńczość i romantyzm, co zapewnia równowagę mojego mniej uczuciowego, chłodniejszego wnętrza. Przy takiej osobie czuję się kobieca pod względem fizycznym i jednocześnie potrafię na swój sposób też dać tą czułość, opiekuńczość i romantyzm. 

 

Mam podobnie jeżeli chodzi o docenianie "miękkiego wnętrza". :)

 

W dniu 17.08.2020 o 22:28, melody napisał:

Nieogarnięci mężczyźni wpływają mi na nerwy. 

 

Mi tak samo. 

 

W dniu 17.08.2020 o 22:28, melody napisał:

Natomiast skoro już zahaczyłam o uczuciowość - taki kochany miś, który czasem powie "No już spokój kochanie" i przytuli powoduje, że moje serce mięknie i ja również jestem kochana, luzuje trochę dominacje, nabieram szacunku, a nawet momentami daję się poprowadzić.

 

Mam bardzo podobnie, jeżeli facet potrafi sprawić, że moje serce mięknie, to luzuję dominację i traktuję z szacunkiem, życzliwością. Potrafię nawet stać się uległa, co w moim przypadku nie wynika ze słabości, tylko jest hojnym darem z mojej strony, "królewskim traktowaniem" jakie on ode mnie dostaje 

 

W dniu 17.08.2020 o 22:28, melody napisał:

Przy mężczyźnie nisko uczuciowym i chłodnym rywalizuje i nie jestem w stanie dotrzeć do emocji.

 

Mam podobnie, tylko zapewne dużo ostrzej. Jeżeli facet nie sprawia, że moje serce mięknie, to ja go dominuję i poniżam, robię z niego swojego niewolnika. :)  Próby zdominowania mnie czy nawet "defensywnego" oporu ze strony faceta nic nie dają, tylko mnie rozjuszają.

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2020 o 21:47, Halinka napisał:

Ktoś musi przejąć pałeczkę

Ta

W dniu 17.08.2020 o 21:47, Halinka napisał:

pałeczkę

...

"Kochanie, dzisiaj postanowiłam 

W dniu 17.08.2020 o 21:47, Halinka napisał:

przejąć

twoją 

W dniu 17.08.2020 o 21:47, Halinka napisał:

pałeczkę

".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, ViolentDesires napisał:

Mam podobnie, tylko zapewne dużo ostrzej. Jeżeli facet nie sprawia, że moje serce mięknie, to ja go dominuję i poniżam, robię z niego swojego niewolnika. :)  Próby zdominowania mnie czy nawet "defensywnego" oporu ze strony faceta nic nie dają, tylko mnie rozjuszają.

Tak, zdecydowanie ostrzej :) Ja takich, którzy mnie irytują w kontekście partnerskim i nie wzbudzają tego szacunku unikam, ale jeśli to zwykły znajomy, czy nawet przyjaciel to akceptuje to jakim jest człowiekiem. Nie potrafiła bym kogoś poniżyć (to ostateczność, której używam tylko jeśli ktoś stosuje wobec mnie agresje, chce mnie poniżyć, bądź budować swoje samopoczucie moim kosztem, a ja nie mam możliwości łatwego ucięcia kontaktu), czy robić z kogoś niewolnika, ale tak jak sama powiedziałaś - są różne dominujące kobiety i nie ma jednego schematu, aby je wszystkie opisać :) 

Reszta rzeczywiście jest dość podobna, szczególnie ta 'potulność' na miękkie wnętrze :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, ViolentDesires napisał:

Ja nie potrzebuję i nie szukam faceta silniejszego od siebie, ani nawet na swoim poziomie. Bo ja jestem "psychopatką" i taki facet też musiałby być (co najmniej) taki, a to nie brzmi jak dobry pomysł. 

 

Nie mam problemu z tym, że facet jest ode mnie słabszy i że to ja jestem bardziej ostra czy "męska", ale też odrzucają mnie słabi faceci, leszcze. Facet może być słabszy ode mnie, ale musi być przyzwoicie męski i ogarnięty na tle innych mężczyzn. Jednocześnie podobnie jak @melody, doceniam u faceta "miękkie wnętrze", czułość i ciepło. 

Rzuć okiem na to może https://czarko.pl/wybieram-chlopcow-aby-czuc-sie-bezpiecznie/ 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie tak sobie myślę, czym jest ta męskość i kobiecość. Wiecie wielu mężczyzn z jakimi miałam do czynienia, wyglądali bardzo męsko, mieli ładne klaty, byli docięci ale miałam wrażenie, wcale jak się okazało nie mylne, że była to jedna wielka iluzja. Pod tym całym męskim wyglądem kryła się słaba psychika, pełno nałogów, często tłumiona złość. Jak dla mnie to była żadna męskość, a często zwykle pozerstwo, na które mam uczulenie. Dla mnie facet który potrafi się przyznać, że coś mu nie poszło z dużym dystansem jest o wiele bardziej męski, niż wieczny " maczo" na pokaz. Tak samo wiele kobiet dziś na pozór wygląda kobieco, noszą sukienki, pomalowane pazury ale w oczach bije od nich chłód, na moje nie jest to kobiecość.

 

 Są zachowania, które przyciągają pewne osoby ale jest to tylko i wyłącznie suma wzorców jakie wyciągnęliśmy z życia w rodzinie, pierwsze związki, traktowanie przez rówieśników itp. Można powiedzieć, że coś kogoś przyciąga ale powiedzmy sobie, że wiele związków powstaję z powodu braku innego wyboru na rynku matrymonialnym. Natomiast są pewne grypy ludzi, którzy wiecznie trafiają na podobne historie w związkach i relacjach międzyludzkich i to jest po prostu kwestia naszego małego dziecka, które zostało tak nauczone. To, że ktoś trafia na wiecznie "złe kobiety", " złych facetów" , to żaden przypadek. Opisany pan w wątku po prostu nie miał nad sobą silnej ręki. Często jak rozmawiam z jakimś facetem jestem w stanie wyczuć, że wychowywał się bez ojca i w wielu przypadkach wcale się nie mylę. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, _oliv2407 napisał:

Dla mnie facet który potrafi się przyznać, że coś mu nie poszło z dużym dystansem jest o wiele bardziej męski, niż wieczny " maczo" na pokaz. Tak samo wiele kobiet dziś na pozór wygląda kobieco, noszą sukienki, pomalowane pazury ale w oczach bije od nich chłód, na moje nie jest to kobiecość.

Dla mnie ten zimny obraz maczo to taki "twardziel ulepiony z fragmentów pochodzących z kobiecych wyobrażeń". Podobnie jak zamiłowanie do marketingowo-reklamowej perfekcji, a przecież wiemy, że to wszystko szopka :) 

Dawni "maczo" to chyba inny klimat

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.08.2020 o 21:27, Analconda napisał:

Są też jednostki chore czyli właśnie "faceci" i "kobiety" - wychowani przez samotne matki.

I potem taki "facet" jest nikim, zero męskości a "kobieta" agresywna bo nikt jej nie nauczył szacunku. 

Jakieś uprzedzenia masz? Wszystko zależy od jakości wychowania i tego w jakim stopniu pomaga w wychowaniu ojciec. 

 

 

 

 

A co do tematu. A nie jest tak przypadkiem,że to bycie bardziej konkretnym i ogarniającym zależy od tego również czy było się starszym w rodzeństwie? Jeśli są jakieś badania na ten temat to chętnie poczytam.

Sama byłam najstarsza i więcej ode mnie wymagano, nauczyłam się więc ogarniać wszystko na raz, dokładnie i do celu. Nie lubię użalania, wolę od razu szukać rozwiązania sytuacji. Ale za męską bynajmniej się nie uważam. Męczą mnie small talki, mimo,że uwielbiam kontakt z ludźmi. I na moje nieszczęście zawsze ode mnie WYMAGANO że dam radę. Że wszystkim. Trochę to czasem męczy. Więc ja zawsze szukałam faceta - konkretnego, który sprawia wrażenie, że nic mu nie jest straszne i potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji. Pech chciał, że przyciagalam memłony. Takie co chcą by ogarniać za nich życie. Ja wysiadam 

Edytowane przez MalVina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.