Skocz do zawartości

Dziwny przypadek pewnego dziewczęcia


Rekomendowane odpowiedzi

6 minut temu, parafianin napisał:

Ty naprawde liczyłeś na inteligencje i wiedzę u niej jako kobiety he he he he he :D
Mało by brakowało i jeszcze zostałaby autorytetem, jakby umiała cie czymś zaskoczyć.
Ale zapomniałeś, że to nie ta płeć. Płeć nie od rozmowy. Rozmowa ma na celu u nich wzbudzenie zaufania, dowartościowanie, a potem bajer do łoża :D

 

Tak. Teraz to wiem i widzę. 4 lata temu miałem nieco gorszą świadomość co do ogólnego intelektu kobiet. Tzn. wiedziałem, ze jest źle, a nawet tragicznie, ale gdzieś tam po kryjomu się łudziłem. Ah, młodości...:lol:

 

Wyznam wam jedną prawdę - podobnie jak Marek, lubię jak kobieta mnie słucha. Z zaciekawieniem, zainteresowaniem, takim, które mogę to dojrzeć w jej ślepiach. Kiedyś, dawno jedna laska, wiedząc o tym, próbowała to wykorzystać przeciwko mnie, ale się w porę zorientowałem, ze ma w dupie to co do niej mówię, chodziło o co innego, teraz jestem bardzo wyczulony, a większość g obchodzi czym się interesujesz, jaką masz wiedzę, co masz do przekazania itp. 

 

Lubię się produkować, tłumaczyć, mam talent oratorski i lubię prezentować/przedstawiać różne rzeczy szerszej publice.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam dwie takie "szare myszki": ładne, ciche, spokojne, teatr, książka etc.

 

Ja stawiam na osobowość schizoidalną:

- ograniczone, minimalne kontakty z rodziną/znajomymi

- ograniczone odczuwanie przyjemności

- niska emocjonalność

- spłycenie afektu (strzeliła buraka zamiast strzelić focha, odpyskować, powiedzieć żeś taki owaki etc)

- obniżony nastrój

- wrażenie lub realny dystans i chłód

 

Ludzie tacy cierpią (jest im źle) z powodu braku kontaktów (takich normalnych) z innymi jednak  nigdy nie zrozumieją czemu nie czują potrzeby obcowania z innymi. Osobniki takie nie potrafią odczytać swoich emocji a tym bardziej nie potrafią o nich opowiedzieć. Leczenie pigułami nieskuteczne. Ludzi takich, gdy tylko uwierzą komuś, że coś jest nie tak, można co najwyżej nauczyć normalnego życia w społeczeństwie. Proces długi, ciągnie się latami. Efektem jest zmniejszenie negatywnych objawów lub całkowite ich ustąpienie. Najprościej mówiąc - poprzez wdrażanie schematów zachowań międzyludzkich wskazanych przez terapeutę tworzą się styki w mózgownicy, które nie wytworzyły się w dzieciństwie.

 

Doszliśmy do przyczyn występowania takich osobowości: krótko - zjebany kontakt z rodzicem, który poprzez swoją niestałość nie "programuje" w dziecku normalnych funkcji odpowiedzialnych za relacje społeczne. Dysfunkcyjność komunikacyjna rodzica jest standardowym wzorem relacji z dzieckiem przez bardzo długi czas - warunek konieczny do wystąpienia opisywanej osobowości.

 

Ona po prostu inaczej nie umie.

Takie moje zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Oświecony napisał:

Vincent, ja na Twoim miejscu pociągnąłbym to dalej. Może panna wymagała więcej czasu i uwagi, by się przed kimś w jakiś sposób otworzyć.

 

 

 

 

A bierzesz pod uwagę, ze może ja nie miałem czasu ani chęci jej tej uwagi poświęcać i lokować ich w nierokujący obiekt?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie odkryję nic nadzwyczajnego - wszelkie zaburzenia osobowości typu: schizy, DDA/DDD, borderline mają podobną praprzyczynę - zjebane wzorce.

 typu, rozwody, wóda, śmierć, brak miłości i atencji, choroby...

 

smutne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vincent, no po takim wkurwie z Twojej strony, to się nie dziwię. Skoro miałeś jakąś tam wiedzę w roku 2012 na tematy, o których mowa na forum (ja w tym roku nie miałem tej wiedzy), to trzeba było ją na tej ławce zdecydowanie pocałować i zobaczyć reakcję.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Oświecony napisał:

Vincent, ja na Twoim miejscu pociągnąłbym to dalej. Może panna wymagała więcej czasu i uwagi, by się przed kimś w jakiś sposób otworzyć.

 

 

 

 

I to jest właśnie błąd. Nie umie porozmawiać po ludzku? To niech zechce skierować swe kroki ku odległym terenom.

Nikt (mówię o normalnych, znających swoją wartość ludziach) nie będzie podskakiwał dookoła panienki, byle by się łaskawie odezwała. 

 

Poza tym samo to, że Vincent chciał się produkować na różne ciekawe tematy, było wystarczającym poświęceniem uwagi. 

Dla mnie np. na miejscu tej laski znaczyło by to, że nie uważa mnie za przygłupa i chce pogadać o czymś konkretnym. Daje kredyt zaufania. 

Panienka z tego kredytu nie spłaciła ani grosza. Po co więc nadskakiwać?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Oświecony napisał:

Vincent, no po takim wkurwie z Twojej strony, to się nie dziwię. Skoro miałeś jakąś tam wiedzę w roku 2012 na tematy, o których mowa na forum (ja w tym roku nie miałem tej wiedzy), to trzeba było ją na tej ławce zdecydowanie pocałować i zobaczyć reakcję.

 

 

 

 

A i owszem, miałem. Już tak w wieku 15 lat zacząłem orientować się o co chodzi w tej układance. Dlaczego i skąd to wiedziałem? Napiszę o tym chyba felieton. Strony Marka pozwoliły mi pewne rzeczy tylko usystematyzować/uporządkować, dodać odrobinkę nowej wiedzy np. o pochodzeniu pewnych zjawisk, których byłem świadomy od dawna (własne obserwacje) i pozbyć się tej fanatycznej nienawiści wobec kobiet, która, co przyznaje otwarcie, kiedyś mnie cechowała. Teraz czuje się wolny, a kobiety tak naprawde nie wzbudzają we mnie większych emocji. Skupiłem się na sobie i od kiedy wyrzuciłem z siebie tą naprawdę momentami ocierajacą się o potencjalny mord pogardę, ulżyło jak nigdy. Nie ma co nosić w sobie negatywnych uczuć, bo to wypala i wyżera od środka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, Vincencie, jakim ja byłem rycerzem w roku 2012... Gdy sobie tylko to przypomnę, to mnie ciarki przechodzą. Zupełne przeciwieństwo nienawiści do kobiet.

 

 

Vercetii, z mojego małego doświadczenia wiem, że takich tematów, jakie Vincent poruszał, nie warto poruszać. Ja też próbowałem z każdą jedną takich tematów, wykazywałem się mądrością itp. Je to gówno co obchodzi. Na takie tematy możemy rozmawiać z mężczyznami. Dzisiaj wiem, że z nimi trzeba rozmawiać emocjonalnie. Nie liczy się to, co mówisz, ale jak mówisz i jak się zachowujesz przy tym. A może ona się zwyczajnie nudziła tym, co Vincent mówił? Może takie szare myszki po takim wyjściu z teatru trzeba od razu przygnieść do ściany i pocałować? O! To byłyby dla niej dopiero emocje!

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Oświecony napisał:

Oj, Vincencie, jakim ja byłem rycerzem w roku 2012... Gdy sobie tylko to przypomnę, to mnie ciarki przechodzą. Zupełne przeciwieństwo nienawiści do kobiet.

 

O mnie można powiedzieć wiele, na czele z antysemitą i (kiedyś) zajadłym mizoginem, ale rycerzykować nigdy nie rycerzykowałem. Ostatnio podliczyłem sobie ile wydałem PLN na te wszystkie kobiety z którymi przez 10 lat byłem. Nie była ich jakaś oszałamiająca ilość, a wyszło mi dokładnie 10,90 PLN, z czego trzy złote pożyczyłem mojej eks, a ona wyjechała do Anglii. Ale jeszcze ją dorwę, odsetki cały czas rosną. Tak łatwo się nie wywinie.

Cytat

 

Vercetii, z mojego małego doświadczenia wiem, że takich tematów, jakie Vincent poruszał, nie warto poruszać. Ja też próbowałem z każdą jedną takich tematów, wykazywałem się mądrością itp. Je to gówno co obchodzi. Na takie tematy możemy rozmawiać z mężczyznami. Dzisiaj wiem, że z nimi trzeba rozmawiać emocjonalnie. Nie liczy się to, co mówisz, ale jak mówisz i jak się zachowujesz przy tym. A może ona się zwyczajnie nudziła tym, co Vincent mówił? Może takie szare myszki po takim wyjściu z teatru trzeba od razu przygnieść do ściany i pocałować? O! To byłyby dla niej dopiero emocje!

 

Jest dokładnie tak jak mówisz. W 2012 roku jeszcze nie do końca to rozumiałem. Liczą się tylko emocje jakie wzbudzasz swoją wypowiedzią. A na jakiej strunie emocjonalnej zagrasz mówiąc o kolejnictwie? No właśnie...  Twoje zainteresowania, wiedza, oczytanie itd. naprawde dokumentnie mają w czterech literach, a często jeszcze z tym walczą, bo to one mają być zawsze na pierwszym miejscu.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płynie z tego wniosek (nie po raz pierwszy zresztą), że kontakt z tymi istotami jest pozbawiony sensu (nie licząc czysto seksualnego), jeśli jedyne co je interesuje to czysto hormonalny 'świrunek' i pieprzenie głupot, byle by fajnie brzmiało. 

 

Cytat

i (kiedyś) zajadłym mizoginem

 

Możesz napisać szerzej jak to wyglądało? Jeśli masz czas i chęci oczywiście. 

I co teraz czujesz (do niewiast) w stosunku do tamtego nastawienia? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta w głowie ma tylko emocje, głównie: funkcja rozrodcza: dzieci/rodzina/seks + zabawa/przyjemność.

Wiedza dla kobiet niestety nie jest przyjemna. To istoty które nudzą się inteligencją, bo same są na poziomie małego dziecka. Takiego 5 letniego. Borderline i inne tego typu mają 3 latka mózgowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Vercetti napisał:

Możesz napisać szerzej jak to wyglądało? Jeśli masz czas i chęci oczywiście. 

I co teraz czujesz (do niewiast) w stosunku do tamtego nastawienia? 

 

Niech będzie. Po prostu traktowałem je gorzej niż najgorsze bydło, gorzej niż Żyd traktuje goja. Nie chce tu wchodzić w szczegóły, bo mnie Marek wywali z forum, ale okazywałem na każdym kroku taką szyderę, cynizm, uszczypliwość, lekceważenie, pogarde, wyzwiska, że chyba mam na sumieniu kilku samobójców płci żeńskiej. Chociaż zaraz, chwila - nie, one się rzadko zabijają. Z każdym razem przysrywałem im słownie, atakowałem, piętnowałem ich wady, przywary, brak logiki, głupotę, próżność, emocjonalność, popierdolenie umysłowe, brak zainteresowań i wszystko to, co tak szeroko opisujemy na tym forum. Często robiłem to dla zabawy, bo czyż one nami się nie bawią? Nie liczyłem się z nimi absolutnie, jak tylko jakaś fiknęła, natychmiastowy wyjazd z mojego życia. Trzymałem krótko, czasem chyba nawet zbyt krótko. Im bardziej traktowałem je jak g... tym częściej po pewnym czasie do mnie lgnęły. Przy czym w dupie miałem ruchanie, już kiedyś wspominałem, że mam niski popęd z czego się bardzo cieszę i co nie jeden raz uratowało mi skórę. Chodziło mi o to żeby je wgnieść w glebę, złamać intelektualnie i pokazać gdzie ich miejsce, a chyba dobrze wiemy gdzie. Islam byłby idealną religią dla mnie.:D(taki żart). Teraz pewnie jakiś biały rycerzyk w postaci gościa wejdzie, przeczyta, przetrze oczy ze zdumienia i zawyje z oburzenia, bo dozna dysonansu poznawczego, ale tak właśnie było. Im więcej szarpałem nimi, ich emocjami, im większą siekę robiłem ze łbów, im bardziej byłem nieprzewidywalny, tym bardziej paradoksalnie byłem coraz wyżej notowany, choć do najatrakcyjniejszych mężczyzn nie należę. Jedną laskę szmaciłem bez litości przez 5 lat studiów. Nie byłoby dnia, żeby nie dostała po głowie obuchem ode mnie. Za wszystko, bo i się jej należało, większej manipulantki i cwaniary nie spotkałem w życiu. Na koniec wylądowaliśmy w łóżku. Sama mi dawała sygnały erotyczne i zaprosiła mnie do siebie. Potraktowałem ją gorzej niż Pannę z tematu "Zbyt Wielki Indywidualista?". Doszło do tego że przestałem siebie kontrolować i chciałem ją wyjebać przez okno i wtedy zrozumiałem że fatalną drogę obrałem. Przyszło otrzeźwienie. Teraz już wiem co one czują, jak tak naprawdę kogoś nienawidzą, a to akurat potrafią wybitnie. Jak nienawidzą to aż do najgłębszych zakamarków pochwy, w szczególności inne przedstawicielki swojej płci.

 

Słowem, nienawidziłem ich za to tylko że miały cipska i urodziły się kobietami. Sytuacja zmieniła się w 2012 roku, kiedy trafiłem na stronę Marka ecoego. Poukładałem sobie wiele w głowie, zrozumiałem że źle robiłem i zszedłem z tej ścieżki.

 

Obecnie czuje obojętność wymieszaną z lekką niechęcią i potrzebą zachowania dystansu. Niechęcią do interakcji. Rucham niezmiernie rzadko, bo nie czuje takiej potrzeby. Możecie mnie nazywać jak chcecie, asem, pedałem itp. mi jest z tym dobrze. Odcinam się od nich, gdyż nie widzę jakiejkolwiek wspólnej płaszczyzny porozumienia czy zbieżności ideowo-poglądowej, dla mnie to są istoty z innego świata, ale jeśli już dochodzi do interakcji na poziomie prostej komunikacji werbalnej, staram się być obojętny i zwyczajny, bez żadnych złośliwości. Nie podrywam, nie stawiam drinków, nie zaczepiam na ulicy, nawet po kilku głębszych, nie przywalam się. I tyle. Żyje się o wiele lepiej, tak jakby z człowieka coś spadło. Nieznośny ciężar. Teraz wypełnia mnie błogi spokój, kontemplacja, satysfakcja A kobity? Są jakie są, ale ja nie muszę się z nimi zadawać. Pamiętajcie jedno - emocje. nieważne czy pozytywne czy negatywne. Po prostu. One tym żyją. To jest cały ich świat. Od urodzenia aż do śmierci. Bez emocji gasną w oczach, podobnie jest z samotnością, która mi osobiście dodaje ogromnych skrzydeł, a je wyniszcza doszczętnie psychicznie. Dlatego tak nie wierze i wyśmiewam tą całą otoczkę "nowoczesnych, niezależnych, wyzwolonych" itp. Marketingowy pic na wodę, sprzeczny z ich społeczną naturą i przede wszystkim imperatywem biologicznym.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o matrix i wiedzę na ten temat. Jest garstka kobiet interesujących się red pillem. Są to te kobiety po drugiej stronie, częściej mniej kobiece.

I dziś mam mały dowód tego. Jeden z moich artykułów nt kobiecej psychiki i funkcjonalności - polubiła kobieta! Wchodząc na jej profil zauważyłem, że robiła test osobowości. Ten od 16 personalities.

Jaki wynik jej wyszedł?

ISTJ-A.

LOGISTYK.

(pewnie brzydka, ale ciii - sprawdzę, zagadam)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie za odpowiedź.

 

 

Cytat

Obecnie czuje obojętność wymieszaną z lekką niechęcią. Niechęcią do interakcji. Rucham niezmiernie rzadko, bo nie czuje takiej potrzeby. Możecie mnie nazywać jak chcecie, asem, pedałem itp. mi jest z tym dobrze.


To tak jak ja. I myślę, wbrew temu, co niektórzy mówią na forum, że to jest prawdziwa wolność i trzeźwość umysłu. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby zwierzęce instynkty brały górę nad moją świadomością. Owszem, pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale uważam się za człowieka wolnego od pragnienia pizdy. Tym bardziej, że to jest tylko część istoty, której nie traktuję poważnie i nie palę się do obcowania. Czasem wykorzystam okazję, jak siedzimy gdzieś w weekend i mi się nudzi, a jest jakaś ładna lalka - na tym się kończą moje fizyczne podboje. Jest od groma spraw ważniejszych dla mnie i na to poświęcam swoją energię.

 

Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że wyleczyłem się w stu procentach z rycerstwa. Jestem całkowitym racjonalistą w kwestii bab - ich odpały to nie są już dla mnie ''słodkie i niewinne dziewczęce igraszki'' jak kiedyś, tylko jakieś chore akcje wytworzone przez zupełnie nielogiczny umysł, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego. 

 

Coby nie odbiegać całkowicie od tematu i nie mącić na mym ulubionym forum, odniosę się jeszcze do niewiasty z samego wątku. 

Mimo wszystko (że nie wydalała z siebie słowotoku bez przerwy) sytuacja ta, na czele z główną bohaterką, udowodniły po raz kolejny pewien fakt. Mianowicie nieważne, czy panna jest zwykłą wiejską sobotnią pijaczką, czy ''mądrą artystką'' z miasta - są jednym fallusem robione. Co jej po rzekomych ambitnych zainteresowaniach, skoro w rzeczywistości jej oczekiwania są takie, jak wszystkich innych bab... Cieszę się, że się nie urodziłem babą. Całkowity brak szans na przeskoczenie własnej natury. Mały (albo żaden) stopień świadomości i racjonalnego spojrzenia na świat, na własne cechy, na cechy reszty otoczenia. Kiepski interes. W dodatku ciągła zależność od hormonalnego grajdołka + od innych, potrzeba symbiozy z samcem. Słabizna. Też bym był sfrustrowany. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Vincent napisał:

 

Tak. Teraz to wiem i widzę. 4 lata temu miałem nieco gorszą świadomość co do ogólnego intelektu kobiet. Tzn. wiedziałem, ze jest źle, a nawet tragicznie, ale gdzieś tam po kryjomu się łudziłem. Ah, młodości...:lol:

 

Wyznam wam jedną prawdę - podobnie jak Marek, lubię jak kobieta mnie słucha. Z zaciekawieniem, zainteresowaniem, takim, które mogę to dojrzeć w jej ślepiach. Kiedyś, dawno jedna laska, wiedząc o tym, próbowała to wykorzystać przeciwko mnie, ale się w porę zorientowałem, ze ma w dupie to co do niej mówię, chodziło o co innego, teraz jestem bardzo wyczulony, a większość g obchodzi czym się interesujesz, jaką masz wiedzę, co masz do przekazania itp. 

 

Lubię się produkować, tłumaczyć, mam talent oratorski i lubię prezentować/przedstawiać różne rzeczy szerszej publice.

 

Przypuszczałem, że taki był przebieg Waszego spotkania...:P

Poruszałeś tematy, o których ona nie miała zielonego pojęcia, i które jej też zupełnie nie interesowały. Nie chciała się skompromitować , więc...nic nie mówiła...

Mogła tez sobie myśleć: ależ on pierdoli farmazony, co mnie to obchodzi ?

Powie w końcu coś zabawnego, czy nie ?

 

Tak że dla mnie to wszystko jest dość proste...:D

 

Ponadto, na pierwszej randce poruszanie takich zagadnień jak sieć kolejowa, to raczej strzał w stopę.

Kobietę trzeba rozśmieszyć, rozbawić, zaintrygować, być lekko tajemniczym...Sorry za oczywiste oczywistości :)

 

Wiedza jako taka, jeśli nie przynosi korzyści, kasy - nie jest im zupełnie potrzebna....

 

 

Edytowane przez RedBull1973
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Vincent napisał:

Ona spojrzała na mnie. Oblała się rumieńcem, spuściła wzrok w chodnik i wydukała speszona:

 

- Ale o co Tobie Vincent chodzi?

Dla mnie to wygląda jak początek wielkiej miłości brutala z niewiniątkiem ;)

 

A tak na serio to może panienka jest mega nieśmiała i bez doświadczenia w relacjach, że najzwyczajniej w świecie bała się zrobić z siebie idiotkę, skoro zgodziła się na randkę to należy założyć, że jej się podobałeś co nie ułatwiało jej zadania.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, mały "off". Kilka razy w różnych wątkach zdarzyło mi się określić siebie "rycerzyk". W tym wątku też. Chodziło mi o określenie "romantyk". Jeśli chodzi o "rycerzyka", to nigdy się nie wpieprzałem w nie swoje sytuacje i nie stawałem w obronie kobiet, bo mnie to waliło. Za to wynosiłem je pod niebiosa. Były dla mnie nieskazitelne, zwłaszcza te, na których mi zależało. Takie małe wyjaśnienie na przyszłość.

 

 

 

Edytowane przez Oświecony
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, RedBull1973 napisał:

Ponadto, na pierwszej randce poruszanie takich zagadnień jak sieć kolejowa, to raczej strzał w stopę.

Kobietę trzeba rozśmieszyć, rozbawić, zaintrygować, być lekko tajemniczym...Sorry za oczywiste oczywistości :)

 

Musiałbym na głowę upaść, aby grać kogoś kim nie jestem przed laską... 

będziesz ją potem cały czas intrygował i ciągnął to co na początku wykreowałeś? 

a najbardziej mnie bawi zabawa w jakieś magiczne sztuczki i inne pierdoły... aby laskę zainteresować swoją osobą.

Edytowane przez radeq
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, radeq napisał:

Musiałbym na głowę upaść, aby grać kogoś kim nie jestem przed laską... 

będziesz ją potem cały czas intrygował i ciągnął to co na początku wykreowałeś? 

a najbardziej mnie bawi zabawa w jakieś magiczne sztuczki i inne pierdoły... aby laskę zainteresować swoją osobą.

 

Trafiłeś w sedno bracie. Dlaczego mam udawać kogoś kim nie jestem? Ja jestem Vincentem, nie żadnym ideałem z rozkładówek Men's Health. Jestem jedyny, wyjątkowy, niepowtarzalny. Indywidualista. Po prostu ja.

 

Jeśli kogoś grasz, udajesz, kreujesz się na kogoś lepszego niż jesteś w rzeczywistości, prędzej czy później wszystko wylezie, bo kłamstwo ma krótkie nogi i nie będzie to komfortowa sytuacja.

 

Nie chce mnie słuchać? Droga wolna. Kiedyś jeszcze będzie sobie pluć w brodę co straciła.;)

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Vincent napisał:

Jeśli kogoś grasz, udajesz, kreujesz się na kogoś lepszego niż jesteś w rzeczywistości, prędzej czy później wszystko wylezie, bo kłamstwo ma krótkie nogi i nie będzie to komfortowa sytuacja.

 

A tam. Dobra ściema jest jak drzewo. Ma korzenie, pień, gałązki, listki i całą resztę.

Ale fakt faktem, pielęgnacja tego drzewka jest cholernie wyczerpująca = bilans zysków i strat jest na minusie = nie opłaca się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem, jeśli zabrnąłeś w kłamstwo jak długo je pociągniesz i jak długo będziesz spójny i pamiętał co ześ nałgał? Jak długo będziesz w stanie utrzymywać przed drugą osobą fałszywą miraż i wpędzać ją w złudzenia? 

Dlatego ja nigdy nikogo nie udaje. A już szczególnie przed kobietami. Nęcący kawałek waginy nie jest tego wart.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.