Skocz do zawartości

Nowe znajomości po 30 r.ż.


Rekomendowane odpowiedzi

Dokucza mi samotność, chociaż nie zawsze tak było. Niby mam paru znajomych, ale są to bardzo płytkie relacje i opierają się na tym, żebym to ja ciągle ich klepał po plecach, przytakiwał, chwalił i głaskał po jajkach. Z ich strony mogę liczyć na poczęstowanie papierosem. Nie odpowiada mi funkcja dupoliza. Znajomi ze studiów to już historia na inny temat... Czy mając trzy dekady na karku można zawrzeć trwałe znajomości? Nie chodzi mi o związek z kobietą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie że można. A co więcej - trzeba.

Wiesz na czym opierają się trwałe znajomości? Zwykle na wspólnej pasji.

 

Ja mam taką - i spotykam się z kumplami w temacie. A prócz tego fajnie wyszło że jeden stary kumpel złapał bakcyla i też w to poszedł, więc spotykamy się częściej niż wcześniej.

Jeśli jesteś dupolizem, to nikt Cię nie będzie szanował. Dobrze mieć kilkoro różnych dobrych kumpli i kilku-kilkunastu luźniejszych. Jak się jeden czy dwóch wysypie - żadna tragedia.

A i Ty zyskujesz dystans i luz w relacjach - bardzo potrzebne.

 

Ostatnio odprawiłem jednego starego kumpla, bo niestety wkurwił mnie dość konkretnie i mocno. Nie wykluczam powrotu do kumpelskich relacji, jak przeprosi - ale sie na to nie zanosi.

Pewnie bym to przeżył dość mocno, gdyby nie to że nie był to jedyny stary i dobry kumpel - a tylko jeden z kilku. Reszta została i jest git.

 

Jeszcze co do pasji - może to być granie, technologia, siłka, whatever - a może to być wspólny temat do gadki. Np matrix i wyjście z niego:) Ugadaj sie na piffko z kilkoma braćmi z okolicy.

Bo czemu nie? Wypijecie, pogracie w bilard czy co tam, pogadacie. Opcji multum.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

są to bardzo płytkie relacje i opierają się na tym, żebym ich ...   głaskał po jajkach

 

Rozumiem, że to metafora. Ufff.

 

8 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

Dokucza mi samotność

Wiem, że każdy człowiek jest inny, jeden potrzebuje drugiej osoby, inny nie. Szanuję zdanie bliźniego swojego ale kompletnie tego nie rozumiem. Ja zawsze lubiłem być sam. Byłem wtedy w swoim żywiole, szalałem (pozytywnie), robiłem co chciałem i kiedy chciałem. Bo wiem, że jestem wolny. Nikt mnie nie tłamsi i nie pierdoli mi głupot nad uchem, że pokój nieodkurzony i że ze zmywarki niewyjęte naczynia. Dlatego reaguję alergią kiedy myszka mi mówi, że dziś idziemy na obiadek do jej rodziców. Nie, nie idziemy, bo nie mam na to ochoty. Zawsze reaguję źle gdy ktoś mi coś każe. Btw, obecnie nie mam tej ukochanej, jedynej, najwierniejszej myszki. Pewnie pan Bóg mnie pokarał.

 

8 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

Czy mając trzy dekady na karku można zawrzeć trwałe znajomości? 

Owszem, można. Jak najbardziej. A najtrwalsze znajomości nie są nigdy z kobietą. Taki paradox.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

Czy mając trzy dekady na karku można zawrzeć trwałe znajomości? Nie chodzi mi o związek z kobietą. 

Można, da się. Chociaż jest to trudne.

 

Z poznaniem nowych ludzi jest trochę tak, że trzeba najpierw zrobić "miejsce" dla nich w życiu. Tzn. odciąć znajomych, którzy tylko ssą i zabierają Twój czas.

 

Następnie wygląda to podobnie do poznawania kobiet. Trzeba pokręcić się na różnych szkoleniach, konferencjach, radzie spółdzielni. Ja poznałem jednego ciekawego człowieka za pomocą crowdfundowego portalu. Potem, wiadomo, ustawiłem się z nim pogadać i tak już parę lat mamy kontakt. Drugiego poznałem ... na speed-datingu (było tak ch...wo, że z pubu poszliśmy w kilku na wódkę).

 

Dlatego nie łam się. Jak się zakręcisz, znajdziesz nowych kolegów.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Oktabryski napisał:

Trzeba pokręcić się na różnych szkoleniach, konferencjach, radzie spółdzielni

Niekoniecznie. Poznać kogoś można wszędzie. Nawet jak idziesz po klatce schodowej na bazarek po marchewkę. Mówię o tych konkretnych dwóch miejscach z doświadczenia/przypadku. Nie musi to być ktoś z Twojej branży. Ktoś wysyła podobną energię i rozumiecie się bez słów. Czasem tak jest, że widzisz obcego człowieka i chcesz z nim rozmawiać. I rozmowa się klei mimo, że jesteście z innych światów. I zawiązuje się znajomość. I niezależnie od wieku.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie to jest ciekawy temat. Zauważyłem, że niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi. W internecie też rady są na zasadzie popularnych frazesów. Co oznacza tyle co "nie wiem". 

 

Ostatnio zastanawiałem się nad jakimś obozem na wakacje bo daaaaawno nie byłem. Przy okazji można poznać nowych ludzi i spędzić miło czas. Patrzę, szukam ofert w necie a tu taki fiut. Wszystko dla młodzieży (do max 20 lat). W wieku studenckim jedynie jakieś pseudo wyjazdy do Hiszpanii, Grecji czy Serbii (na imprezy). W ofertach kompletnie nie ma nic normalnego. No to kuźwa co ze starszymi? Nie mówię o dziadkach ale ludzie 20+. 

 

Ani nie ma obozu piłki nożnej, ani deskorolki, ani nawet głupiego malarstwa. Kompletnie żadnego, no dobra znalazłem jeden typu crossfit. Jprdl dorośli ludzie też potrzebują rozrywki i to chyba nawet bardziej niż dzieci. Tylko się siedzi w tej nudnej pracy. Klub czy pub to wcale nie jest fajna alternatywa. Większość fajnych rzeczy jest zarezerwowanych dla dzieci/ młodzieży albo trzeba samemu się za to wziąć. Co jest błędnym kołem. Warsztaty i kursy też zazwyczaj nie są skierowane do dorosłych max 18 lat. Dla dorosłych są nieco nudniejsze rozrywki typu taniec towarzyski, siłownia, jogi itp. 

 

Ostatnio przeczytałem, że w hameryce właśnie modne stają się obozy a nawet przedszkola dla dorosłych. Przeważnie korzystają z nich korpo ludki, prawnicy, lekarze itp.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym powiedział, że w każdym wieku można poznać nowych ludzi i nawiązać przyjaźnie. Tylko z wiekiem jest jakby coraz trudniej. Za czasów szkolnych jest jakby więcej okazji, a i człek mniej ukształtowany łatwiej się dopasuje do drugiego. Z wiekiem szkielet światopoglądowy twardnieje, a i ludzie mają coraz mniej czasu, więc znajomości się spłycają. Bo praca, bo rodzina, bo pies, bo rybki, bo akwarium...

 

Padają propozycje, żeby szukać ludzi o podobnych zainteresowaniach, jakieś sporty, siłownia itd. W moim przypadku nie za bardzo się to sprawdziło. Żadna taka znajomość nie przetrwała. Mam dobry kontakt z 3 kumplami z dawnej roboty, ale w sumie jak miałbym oceniać głębokość tej relacji, to porównałbym do wody po kolana.

 

Ludzi, których zakwalifikowałbym jako przyjaciół, poznałem na studiach, ale wcale nie byli studentami ode mnie z uczelni, po prostu poznaliśmy się w trakcie studiów. Jakoś wtedy było więcej okazji, co napisałem już na wstępie. I tu bym upatrywał rozwiązania - im więcej sposobności, tym większa szansa na spotkanie kogoś ciekawego.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Sonic napisał:

@Towarzysz_Winnicki czym się interesujesz i jak spędzasz wolny czas? Może tak podsuniemy jakieś pomysły.

Obecnie pracuję u brata, a brat szuka pracy :D Z przyczyn zdrowotnych nie pracuję - epilepsja wyłączyła mnie z życia zawodowego i społecznego. Choroba bardzo mnie zmieniła, kiedyś byłem osobą energiczną, ciekawą świata, z lekko prostackim i wulgarnym poczuciem humoru. Dziś sam problem, żeby siebie dokładnie zdefiniować. Nigdy nie byłem zbyt bystry i elokwentny, ale można było ze mną porozmawiać na różne życiowe tematy. Wiedziałem czego chcę, czym chcę się zająć w przyszłości itd. Dziś czuję się jakbym był po lobotomii. Otępiały, kilka razy trzeba do mnie mówić czasami żebym coś zrozumiał. Ludzie rozmawiając ze mną widzą, że coś jest ze mną nie tak i to ich ode mnie odpycha. Dodatkowo z powodu fobii społecznej, która ciągnie się za mną od dzieciństwa nie mam lekko (przeszłość podobna do Marka)
Siłownia to była moja mania prześladowcza, rower, kino, wspólne wypady nad jezioro ze znajomymi. Próbowałem czytać książki - syzyfowa praca, przeczytam jedną stronę, po chwili nie pamiętam co czym czytałem. Całe szczęście, że szkołę udało mi się skończyć zanim mi się pogorszyło. Podstawowy problemem mojej samotności jest choroba i postępująca psychodegradacja. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On ‎6‎/‎1‎/‎2018 at 11:58 AM, Towarzysz_Winnicki said:

. Czy mając trzy dekady na karku można zawrzeć trwałe znajomości? Nie chodzi mi o związek z kobietą. 

Można, ale trzeba zacząć coś robić na początku się zmusić.

Mieszkam za granicą czyli obcy język jest moim drugim, małżeństwo się powaliło ( i całe szczęście) ale mam hobby zacząłem więcej gadać z ludźmi odżyłem. W problematycznym okresie poznałem przyjaciół. Tak więc odpowiedź brzmi tak można ale to tylko zależy od Ciebie.

Powodzenia

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/2/2018 at 7:12 PM, Towarzysz_Winnicki said:

 Podstawowy problemem mojej samotności jest choroba i postępująca psychodegradacja. 

Choroba to rzeczywiście problem, ale są na to leki. Natomiast doskonale Cię rozumiem - mam kuzyna co ma od dziecka epilepsję, i także koleżankę co ma syna z epilepsją. Problemy są nie dwa, ale trzy - w miarę postępowania choroby, faktycznie tępiejesz. Nie wiem jak często masz ataki, ale każdy uszkadza mózg i powoduje dalsze otępienie. Absolutnie podstawową sprawą jest znalezienie dobrego lekarza.

 

Kuzyn potrafił mieć trzy ataki dziennie - obecnie zastanawia się nad zrobieniem prawa jazdy, a lekarze wcale nie mówą nie. On znalazł dobrego lekarza gdzieś w Krakowie - mogę zapytać i polecić o ile masz blisko.

 

Druga sprawa -  epilepsja ma nie tylko skutki w postaci tępienia, które dobrze opisałeś, ale też - o czym mało kto wie - skutkuje pewną niedojrzałością emocjonalną. To ma mój kuzyn, to ma syn koleżanki - obaj nie do końca wiedzieli w młodym wieku jak się zachowac, co wypada a co nie, itp. A co najmniej - wiedzieli później niż ich rówieśnicy. Może też to masz?

 

Trzecia sprawa - depresja z powodu epilepsji. Życie z tą chorobą ogranicza. Tym bardziej im częściej choroba się ujawnia. Łatwo sobie wmówić, że teraz już chujnia i nie ma perspektyw - ani na pracę, ani na związek, ani na nic. Tak nie można - trzeba się dźwignąć. Najpierw musisz się podleczyć, potem zacząć pracować. A towarzystwo to i zawsze, w międzyczasie.

 

Jeszcze do tego że pasje nie zawsze skutkują poznaniem przyjaciół - pewnie że nie zawsze, ale zwiększają szanse.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Szalony Koń napisał:

Druga sprawa -  epilepsja ma nie tylko skutki w postaci tępienia, które dobrze opisałeś, ale też - o czym mało kto wie - skutkuje pewną niedojrzałością emocjonalną. To ma mój kuzyn, to ma syn koleżanki - obaj nie do końca wiedzieli w młodym wieku jak się zachowac, co wypada a co nie, itp. A co najmniej - wiedzieli później niż ich rówieśnicy. Może też to masz?

Dokładnie. Doskonale przypominam sobie sytuację, gdy będąc na studiach potrafiłem nagle w towarzystwie palnąć taką bzdurę, że wszyscy patrzyli się na mnie z wyrazem twarzy "o chuj temu gościowi chodzi?" Po czym jak gdyby nic się nie stało wracałem do rozmowy. W dzieciństwie miałem podobne akcje. Czytałem, że u niektórych epilepsja ma źródło w jądrze migdałowatym i hipokampie czyli obszarach w mózgu które odpowiadają za funkcje społeczne i pamięć. Mam bardzo kiepską pamięć i umiejętności adaptacyjne w społeczeństwie, więc wszystko się zgadza. 

Ja nie miałem zwykłych napadów, mnie zdegradowały stany padaczkowe po odstawieniu Klonazepamu. To jest lek na epilepsję, ale stosowany także w fobiach społecznych, bezsenności, pobudzeniu psychoruchowym i wspomagająco w schizofrenii. Tylko, że ja z tym lekiem przesadzałem. Brałem po kilkanaście miligramów dziennie (dlatego, że na benzodiazepiny rośnie tolerancja). Chodziłem ciągle naćpany. Pod wpływem zacząłem odwalać takie akcje, że jak część znajomych dowiedziała się o tym że choruję na padaczkę, o tym plus jakich leków nadużywam, to dodali sobie 2+2 i posumowali mnie jako niezłego zjeba od którego trzeba trzymać się z daleka. I zostałem niemalże sam.

 

Cztery lata temu miałem wykonany test na inteligencję - wynik 110, a więc przeciętny. Dziś nie pozwoliłbym sobie wykonać takich testów, bo jakby mi ktoś w oczy powiedział że jestem upośledzony to prawdopodobnie skończyłbym ze sobą. W podstawówce wygrywałem konkursy ortograficzne, a dziś gdyby nie słownik w przeglądarce, to wyleciałbym z tego forum za liczne błędy, interpunkcję i agramatyzmy.  

Ja nie mam osobowości, zrobiłem się jakiś dziwny. Raz jestem zobojętniały na wszystko, za chwilę rozdrażniony a za 3 godziny jadąc autobusem nabiorę ochoty wpierdolić pasażerowi z naprzeciwka, bo się krzywo na mnie spojrzał. Jednego dnia dosłownie chce mi się płakać bez powodu, żeby za moment wpaść w euforyczny nastrój i cieszyć się z niczego jak dziecko bateryjką. 

Jeżeli nie palę papierosów, nie pracuję długo przy komputerze, nie piję kawy, kakao, alkoholu, nie jem potraw z dużą ilością soli, i... nie masturbuję się, to napadów nie mam. Dawniej lekarze mieli racje, masturbacja ma wpływ ma padaczkę, ale tylko u niektórej grupy pacjentów.

Niedawno okazało się, że prawdopodobnie mogę cierpieć na jakiś rodzaj atrofii mięśniowej. Samotność, frustracja na obecny stan rzeczy pcha mnie w kierunku autodestrukcji - zaczynam popalać, popijać kawę i znowu nadużywać klonów.
 
Jeżeli jest tu ktoś chory na padaczkę to zapraszam na pw. Wymienimy się doświadczeniami. 

Edytowane przez Towarzysz_Winnicki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Towarzysz_Winnicki said:

Jeżeli nie palę papierosów, nie pracuję długo przy komputerze, nie piję kawy, kakao, alkoholu, nie jem potraw z dużą ilością soli, i... nie masturbuję się, to napadów nie mam. Dawniej lekarze mieli racje, masturbacja ma wpływ ma padaczkę, ale tylko u niektórej grupy pacjentów.

 

To nie pal, nie pij, nie sól i nie pałuj Wiplera. To na początek.

I ćwicz, może nie z wielkim obciążeniem ale ćwicz siłowo. To bardzo dobrze robi na charakter i samopoczucie.

 

A w autodestrukcję wpadasz nie z powodu padaczki, tylko depresji. To że depresję masz z powodu padaczki to ja rozumiem, ale możesz z nią walczyć - i pewnie łatwiej zwalczysz niż padaczkę. Generalnie z tym da się funkcjonować. Grunt by długo nie było napadów - rób absolutnie wszystko co trzeba, by ich nie było. Mózg zacznie się jako tako regenerować.

 

I lekarza dobrego poszukaj - koniecznie. Jak leki - to takie co nie zamulają, i nie za dużo ich.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Towarzysz_Winnicki a wiesz jakich ludzi chcesz spotkać i zaprosic do swojego zycia?

 

No wyjść do ludzi trzeba, ale też do takich ludzi ktorzy Cie rozumieją choć trochę. Np. Na studiach miałeś większość Karyn i Sebów, którzy nie kumali że ich kolega ma chorobę powodującą że czasem gada głupoty. I zamiast szanować to debile rechotali.

 

Ale jakbyś poszedł na wieczór poetycki Związku Epileptyków Europy Centralnej, to miałbyś fajnych znajomków.

 

Z mojego doświadczenia (jestem przed 40), taka se z dupy statystyka, że np. w tym roku na 100-200 nowo poznanych ludzi zostaje jedna fajna znajomość albo nawet przyjaciel.

 

Warto poznawać ale nie oczekiwać. Ale być za to ciekawym ludzi. szczerze interesować się nimi, ich pasjami itd. To pomaga w utrzymywaniu super znajomości.

Edytowane przez Imbryk
Błond na błendzie, jak można to puścić?!
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Imbryk napisał:

@Towarzysz_Winnicki a wiesz jakich ludzi chcesz spotkać i zaprosic do swojego zycia?

 

No wyjść do ludzi trzeba, ale też do takich ludzi ktorzy Cie rozumieją choć trochę. Np. Na studiach miałeś większość Karyn i Sebów, którzy nie kumali że ich kolega ma chorobę powodującą że czasem gada głupoty. I zamiast szanować to debile rechotali.

 

Ale jakbyś poszedł na wieczór poetycki Związku Epileptyków Europy Centralnej, to miałbyś fajnych znajomków.

 

Z mojego doświadczenia (jestem przed 40), taka se z dupy statystyka, że np. w tym roku na 100-200 nowo poznanych ludzi zostaje jedna fajna znajomość albo nawet przyjaciel.

 

Warto poznawać ale nie oczekiwać. Ale być za to ciekawym ludzi. szczerz e nteresować się nimi, ich pasjami itd. To pomaga w utrzymywaniu super znajomości.

To ja zawiniłem. Wierz mi, że każdy by mnie się w końcu wyparł po tych akcjach które odwalałem. Większość z nich mogę uznać za wartościowych, a nie za tak zwanych Sebixów i Karyny. Próbowałem reanimować część znajomości poprzez Facebooka, połowa nie przyjęła zaproszeń, Ci którzy przyjęli nie garną się do spotkania w cztery oczy. Trudno. Trzeba się czymś zająć, żeby nie mieć czasu na dołowanie się. Tylko czym? Chciałem zająć się rybołówstwem - dostanę napadu, wpadnę do wody, ryby mnie zjedzą, strzelnica - odpada, niechcący zabiłbym siebie, albo kogoś.  Boks - za wolny jestem, poza tym każdy uraz głowy to o kolejne cenne neurony mniej. Pozostaje brydż, poker, szachy, bierki, golf i... gdybym był wierzący, to kółko matek różańcowych :D   
Elektroniką zacząłem się zajmować. Interesuje mnie tematyka Audio Vintage, tylko, że to bardzo droga pasja. 


 

Edytowane przez Towarzysz_Winnicki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

To ja zawiniłem

Okay, nie wiem jak było ale może faktycznie zraziłeś do siebie ludzi swoim zachowaniem, sytuacje towarzyskie jakiejś tam powiedzmy ogłady wymagają (choć z tym bym nie przesadzał).

No ale każdy dzień jest nowy a Ty znasz siebie lepiej to wiesz czwgo unikać.

 

4 minuty temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

Pozostaje brydż, poker, szachy, bierki, golf i... gdybym b wierzący, to kółko matek różańcowych :D   

No i to wcale nie jest żart. Ty nie masz być mistrzem szachów tylko przyjemnie i TAK JAK CHCESZ spędzać czas z ludźmi. Kumpli możesz mieć z tych pierwszych aktywności (cokolwiek, każdy pretekst jest dobry jeśli Ci pasuje), z tej ostatniej grupy to tylko na ONS ;) a kto powiedział, że musisz być wierzący :)

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.06.2018 o 11:21, tatadobry napisał:

w każdym wieku można poznać nowych ludzi i nawiązać przyjaźnie. Tylko z wiekiem jest jakby coraz trudniej

Nie powiem, że gadasz głupoty bo obraziłbym Cię. Na tym zacnym forum się nie obrażamy, gramy do jednej bramki. Ale powiem, że nie jest to do końca prawda. Poznawać nowych ludzi można w każdym wieku. Nawet w kolejce w tesco. Jestem dość spostrzegawczy (w poprzednim wcieleniu chyba byłem agentem FBI) i zauważyłem, że jakaś pani za mną chodzi po alejkach. Może przypadek, ale jak w kasie ustawiła się za mną to już nie był przypadek. Gadka, krótkie spotkanie, sexy. Ja mam aż 40+ ale myślę, że nawet 60latek może poznawać.

 

Idziesz po gazetę do kiosku i też możesz poznać. O ile Ty chcesz.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sadzicie ze 60-latki sie nie bzykaja?

I to jak!!!

Wiedza juz wszystko co mozna o tym wiedziec i umieja uzyc tej wiedzy.

Inna rzecz czy sa warte bzykania, wiekszosc wystraszylaby was w nocy na smierc, ale sa takie co są warte i wtedy modlcie sie zeby was nie wykonczyly.

Inna rzecza jest je namowic, znaja wszystkie samcze sztuki wiec dziala jedynie szczerosc.

Albo da albo nie.

Okaze sie jak cie oceni.

Ona nie ma nic do stracenia.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Towarzysz_Winnicki

Podstawowa sprawa to skończyć z używkami. I to na dobre. Z pewnością będą one pogłębiać Twoją chorobę oraz kiepskie samopoczucie i zwiększać się będą skłonności do depresji.

 

Skoro piszesz, że to głównie choroba wpływa na zmniejszenie liczby znajomych to spróbuj zrobić coś z tym.

Wygugluj sobie coś takiego jak 'dieta Dąbrowskiej' lub 'terapia Gersona' - wiele się może wydarzyć po przejściu takich procesów. Nie jest to łatwe ale spróbować można skoro inne rzeczy nie pomagają.

 

Podreperujesz zdrowie to od razu humor będzie lepszy i banan na twarzy wyskoczy. A ludzie lubią się zadawać z takimi co się uśmiechają. :)

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.06.2018 o 21:23, Towarzysz_Winnicki napisał:

Interesuje mnie tematyka Audio Vintage, tylko, że to bardzo droga pasja. 

 

 

1. Jeszcze mi wpadło do głowy: to masz punkt zaczepienia, znajdujesz ludzi od audiowintydżu, jedziedz na targi, giełdę, zlot, forum, organizujesz kolejny zlot, zakładasz sklep wintydż. I już masz ziomków, ktorzy mogą kumać czaczę.

 

 

2. Sprawdź czy nie masz ogónoustrojowego zapalenia gruczołu wymówkowego (symptom pogrubiłem w cytacie).

 

3. Z Twoich postów wynika że masz poczucie humoru i dystans do swojej choroby (ryby Cię zjedzą itp.), to Ci super pomoże w znajomościach. 

Czasem z przyjacielem, na zajebiście trudne i smutne tematy można rozmawiać z lekkością i humorem utrzymując należny szacunek, i to może pomóc np. W rozwiązaniu problemów +  jeszcze się OBAJ pośmiejecie.

 

Celowo napisałem OBAJ a nie OBOJE.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia,

podczepiam się pod temat (mam nadzieję, że autor wątku nie ma nic przeciwko), nie chciałem zakładać nowego.

(Spojler: przed zamieszczeniem posta czytam każde zdanie poniżej napisane i brzmi gejowsko, hihram się z tego jak troglodyta :) ale jedziemy).

Nie mam żadnego kolegi w porównywalnej do mojej sytuacji (wiek, stan cywilny, rodzinny, etap rozwoju zawodowego, system przekonań, doświadczeń etc.).

Myślę sobie, że fajnie byłoby mieć takiego kolegę, z którym możnaby po prostu wyjść, pogadać (bez picia - jestem abstynentem alkoholowym) i zarazem móc powiedzieć coś szczerze w klimatach tego forum (wykluczam białorycerzy, zaniedbanych, osiadających na laurach - wiecie, o co chodzi) i zarazem nie być posądzonym o chęć przygód rodem z Brokeback Mountain. :)

Czy jest jakiś portal, najlepiej sprawdzony przez Was (może być i inne medium) przez które możnaby poznać jakiegoś kolegę z okolicy? 

Ostatnio odświeżyłem kontakt jednym kolegą, ale po jednej rozmowie z nim widzę, że nie nadajemy na tych samych falach i jakoś nie chcę tego rozwijać.

 

Edytowane przez Paterialista
literówki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Paterialista napisał:

Nie mam żadnego kolegi w porównywalnej do mojej sytuacji (wiek, stan cywilny, rodzinny, etap rozwoju zawodowego, system przekonań, doświadczeń etc.).

A po co Ci taki sam? Nie lepiej starszy, bardziej ogarnięty, ze znajomościami itd, od którego będziesz mógł się uczyć? Ogarnij jakaś pasję, w której przebywają odpowiednie dla Ciebie osoby i tyle. Ja mam 30 lat, wszyscy znajomi są z przedziału 40-50 lat i więcej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, radeq napisał:

A po co Ci taki sam? Nie lepiej starszy, bardziej ogarnięty, ze znajomościami itd, od którego będziesz mógł się uczyć? Ogarnij jakaś pasję, w której przebywają odpowiednie dla Ciebie osoby i tyle. Ja mam 30 lat, wszyscy znajomi są z przedziału 40-50 lat i więcej. 

Jasne, że jeszcze lepiej. A co do "ogarnięcia pasji" to raczej niestety odpada - poza pracą zawodową, spędzaniem czasu z dzieciakami i ogarnięciem cielska (bieganie/siłownia) to wiem, że nic nowego już nie wcisnę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.