Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem kiedyś "narzeczoną". Stwierdziłem, że nie chcę mieć dzieci w ogóle i nasza "miłość" nie wytrzymała tej próby :D W pewnym sensie eksperyment przeprowadziłem. 

 

Rozstała się ze mną momentalnie, po kilku tygodniach ciąża z innym typem, w innym mieście, od razu :D 

 

Potrzeba biologiczna ponad wszystko inne. Jestem w stanie to zrozumieć.

 

Raczej bym obstawiał w tej sytuacji, że obwini cię za to, że bardziej nie chciałeś, nie starałeś się, a teraz jest za późno i tym podobne. Taka teoria. Bo nie wierzę, że u kobiety dojdzie do jakiejś samorefleksji. To musi być program biologiczny, niemożliwy do skasowania. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

gdy już dawno sobie go przegadaliśmy i przeszliśmy (jak sądziłem) nad nim do porządku dziennego, żyjąc dalej.

No jak? Kobieta bez dzieci ot tak przejdzie nad tym do porządku dziennego? No nie! No właśnie "jak sądziłem"... - naprawdę zwątpiłem w Waszą zdolność komunikacji i rozpoznawania co komu w głowie siedzi po xnastu latach razem. Ale nie znam Was więc może za dalego pojechałem z wnioskami.

 

Dobra, @Obliteraror, jeszcze coś powiem z moich obserwacji: moja ex nie chciała mieć dzieci a ja chciałem, nawet kilkoro - ona strasznie się zapierała, moi znajomi potwierdzają bo na kawce i ciasteczku wielokrotnie zaprzeczała i śmialismy się że to ja chcę a ona nie.

Ale bała się iść do jakiegokolwiek lekarza bo usłyszy diagnozę śmiertelną (obojętnie czy chodziło o okulistę, proktologa czy ortopedę, paranoja). 

Po kilku latach razem, mi przeszło - już nie chcę mieć dzieci. W końcu też ona poszła na kontrolę (trzeba chodzić!) i wyszło jej że być może to ostatni rok aby dać się zapłodnić bo cośtam się dzieje.

W późniejszej awanturze (zawsze była agresywna, może Twoja nie robi awantur) wykrzyczała że zawsze chciała mieć dzieci, a ja jej zabraniałem.

 

Twoja żona może jest bardziej skryta ale temat ten sam.

 

Druga sprawa:

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Żona IMO raczej nie może mieć dzieci. (...) Jej siłą na badania nie zaciągnę. Jest dorosła. Jeżeli ich unikała (nie wiem jak teraz),

Znowu: żyjecie tyle lat razem, macie jak mówisz naprawdę komunikację na wszystkie tematy: a jej życiowy temat to TABU. Kurwa TABU. I nawet NIE WIESZ czy ona jest bezpłodna, czy się boi diagnozy, czy leczyć.

I tak se żyjecie. Kurwa.

 

@Obliteraror znowu - nie obraź się ani nic z tych rzeczy, zazwyczaj ostro nie komentuję bo każdego problemy są delikatne i bolesne. No ale tutaj Panie, no poniosło mnie, coś jest nie tak z tym waszym gadaniem o wszystkim jak stare dobre małżeństwo!

28 minut temu, TheFlorator napisał:

Istnieje adopcja.

Przypomniałes mi - moja nawet chciała adoptować już żyjące zamiast urodzić nowe. (taka filozofia życia), dopóki coś tam sobie myślała (też przeszliśmy na kilka lat do porządku dziennego aż do czasu wspomnianej diagnozy lekarza.)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Mosze Red napisał:

biety są emocjonalne i niesłowne.

A już bardziej generalizować i dowalać nie można? Co to w ogóle za założenie?

 

Już pomijam twoje podejscie do dzieci.

Bo to nie dziecka wina, że jego matka byłaby nie w porządku. I nie czyni go to w żadnym wypadku "nieudanym".

 

Wracając do postu.

Temat nie pojawił się "nagle", tylko pod wpływem sytuacji.

Skoro nie mogą tyle czasu stworzyć potomka to temat był odstawiony na półkę.

A skoro się starali o dziecko to OBOJE go chcieli. 

I tak - skoro oboje chcieli to w kobiecie zawsze ta potrzeba zostanie.

Niektore kobiety wcale nie mają potrzeby, by zostać matkami, ale tutaj nie ma o tym mowy.

Ona by chciała, a nie może i czuje się dodatkowo winna, bo Tobie wyszły badania poprawnie. A tu jeszcze naoglądała się na Twój świetny kontakt z jakimś dzieciokiem.

Ja tu widzę po prostu efekt tego, że się czuje winna, że nie daje Tobie potomstwa. 

A nie tylko samego żalu za swoim niespełnionym macierzyństwem.

 

Ale muszę się tu zgodzić z samcami - nie będzie lepiej z czasem, będzie coraz gorzej psychicznie u niej. Temat nie zginie nigdy. A jak wybuchnie menopauza i ona sobie uzmyslowi, ze to finito... A Ty nie uznajesz adopcji, więc furtka zamknięta. 

Może być ciężko. 

Moja znajoma z mężem wzięła sobie psy, żeby je traktować jak swoje dzieci i gdzieś się zrealizowac jako matka.

Teraz ma 60 lat. Od prawie 15 lat przechodzi menopauze (a wlasciwie na nią zgania swoje zachowanie). Nie da się z nią wytrzymac. Bardzo negatywny i czepialski człowiek się z niej zrobił. Ciężki do życia.. Nic nie pomogło

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, MalVina napisał:

A już bardziej generalizować i dowalać nie można? Co to w ogóle za założenie?

Wypływające z bogatego życiowego doświadczenia. 

 

Jeśli jedna na dziesięć kobiet jest nazwijmy to honorowa, a 9/10 niesłowna to przyjmuje się założenie/ tworzy stereotyp, że wszystkie takie są.

 

Wtedy człowiek unika rozczarowań, a raz na jakiś czas może być mile zaskoczony.

 

I stereotypy czy szufladkowanie wcale nie są złe, chronią nas przed życiowymi niebezpieczeństwami i rozwijają wrodzoną ostrożność we wszystkich relacjach biznesowych, zawodowych , osobistych itp.

 

 

6 minut temu, MalVina napisał:

Bo to nie dziecka wina, że jego matka byłaby nie w porządku. I nie czyni go to w żadnym wypadku "nieudanym".

 

Dziecko z definicji nie jest nieudane, taki może być dorosły, który z tego dziecka wyrósł. Polecam czytanie ze zrozumieniem. 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Mosze Red napisał:

Reasumując sam fakt, że tatuś spuścił się w Karynę nie czynił by z owocu owego spuszczenia małego Rotholtza (tak wiem  pewnie poleje się fala hejtu, ale lata mi to koło pióra).

No, jednak czyni.

Nawet wtedy, gdy tatusiowi to lotto.

 

Opisany sposób postępowania to prosta droga, by usłyszeć kiedyś od młodego chłopaka z Twoją twarzą; 'Nie chcę Cię znać, gdzie byłeś kiedy Cię potrzebowałem?'

 

Nie, nie mam recepty ani rozwiązania na takie sytuacje, nie wiem co sam bym zrobił. Ale zakładanie z góry podobnego scenariusza jest dla mnie cholernie słabe.

Ile tej kasy potrzebujesz, żeby tak mocno o nią zabiegać, stawiając wyżej niż przyszłość potencjalnego potomka? Gdzie jest limit?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Yolo napisał:

scenariusza jest dla mnie cholernie słabe.

Zawsze startuję z "worst case scenario". Różowe okulary dawno wrzuciłem. Głupotą byłoby nie brac pod uwagę najgorszego. 

8 minut temu, Yolo napisał:

No, jednak czyni.

Gdy, matka dziecka blokuje dostęp, ciągnie alimenty, "edytuje" dziecko przeciw ojcu. To jaki on kurwa mój? Wróg chyba. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Yolo napisał:

No, jednak czyni.

Tylko biologicznie, a wspomniałem o dwóch aspektach biologia i wychowanie.

 

13 minut temu, Yolo napisał:

Opisany sposób postępowania to prosta droga, by usłyszeć kiedyś od młodego chłopaka z Twoją twarzą; 'Nie chcę Cię znać, gdzie byłeś kiedy Cię potrzebowałem?'

Sugerujesz, że ktoś powinien podporządkować swoje życie czemuś co kiedyś może (ale nie musi) nastąpić i sprawi, że będzie "przykro". To taki sam pseudo argument z puli manipulacyjnych jak "ożeń się bo nikt nie poda ci szklanki wody na starość".

 

13 minut temu, Yolo napisał:

le tej kasy potrzebujesz, żeby tak mocno o nią zabiegać, stawiając wyżej niż przyszłość potencjalnego potomka? Gdzie jest limit?

@Yolo pieniądze są owocem wielu lat pracy, czemu mam przekazać owoc pracy całego życia komuś tylko z racji tego, że ma część moich genów? Przy tym nie ma ze mną żadnej więzi emocjonalnej, a dodatkowo absolutnie nie nadaje się do zarządzania majątkiem czyli owocami mojej pracy, może je co najwyżej roztrwonić.

 

Twoje podejście jest właśnie przyczyną tego, że większość rodzin nawet zamożny w ciągu 3 pokoleń traci majątek, to jest filozofia dla gojów, takie granie na emocjach.

 

Zainteresuj się trochę tematem akumulowania bogactwa przez wiele pokoleń i jak wygląda takie akumulowanie i jakie są jego pozytywne efekty.

 

I teraz tak mamy twoją filozofię, która tak naprawdę sprowadza się oddaj obcemu/ utracjuszowi kasę bo to twoje geny kontra oddaj kasę komuś kto na to zasługuje albo przeznacz na cel, który ubogaci społeczność, w której żyjesz.

 

Twoja filozofia prowadzi do roztrwonienia majątku, jak mówiłem jest to filozofia dla gojów, typowa dla ludzi wychowanych w środowisku przesiąkniętym myślą katolicką. 

 

Filozofia, którą ja promuję prowadzi do bogacenia się rodziny więc ma wpływ na szczęście i dostatek wielu jej pokoleń, ewentualnie wzbogaci całą społeczność jeśli zdecyduję się na przekazanie środków jakimś szczególnie uzdolnionym jednostkom.

 

Twój emocjonalne podejście bazujące na poczuciu winy, której finałem jest roztrwonienie owoców pracy życia, kontra moja racjonalna decyzja, która potencjalnie przysporzy pożytku wielu osobom, które na to zasługują. 

 

Oczywiście nie wykluczam, że dziecko, którego bym nie wychował okazałoby się wspaniałym człowiekiem, ogarniętym życiowo, z którym z przyjemnością nawiązałbym relację emocjonalną jako dorosłym człowiekiem i chciałbym i zdecydował się przekazać takiemu dziecku swój majątek, ale prawdopodobieństwo takiego zbiegu okoliczności jest tak mikroskopijne, że prawie niemożliwe. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Rnext napisał:

To nie jest do końca tak - Wy razem możecie nie móc mieć wspólnych dzieci, choć z innymi partnerami to całkiem możliwe.

Myślisz, że to biologicznie i realnie możliwe? Sam się kiedyś nad tym zastanawiałem. Bo o sytuacji, gdy jedno z partnerów ma jakąś dysfunkcję zdrowotną i dzieci mieć nie może, po czym nagle te dzieci z kimś innym jednak się pojawiają, jakoś mnie ominęło.

 

Godzinę temu, Mosze Red napisał:

1 Jeśli faktycznie małżonka nie może mieć dzieci z przyczyn zdrowotnych zaczną się stany depresyjne, odreagowywanie na tobie, być może parcie na adopcję.

Ja nie wiem, czy żona nie może mieć dzieci. Wiem, że ja pod tym względem jestem zdrowy. Do tej pory tych stanów nie było, nagle się "odpaliło" dwa dni temu, jak jakiś przełącznik. Od tej dziwnej rozmowy, którą przytoczyłem. Adopcja, jak pisałem powyżej, nie wchodzi w grę.

 

Godzinę temu, Mosze Red napisał:

2 Jeśli może mieć dzieci, to spodziewaj się tego, że "przypadkiem" zajdzie w ciąże i szantażu, że jak ty nie chcesz to ona wychowa sama.

Jeżeli mnie zdradzi bez mojej zgody i wiedzy o tym i zajdzie, to się pożegnamy :) Wiele na rozwodzie nie zyska. Co do wymiany na lepszy model - to zawsze jest możliwe, jednakże sądzę, że jednak przywykła do pewnego standardu życia i to ceni, mimo że śpiewająco dawała sobie radę również w innych, ekonomicznych realiach jednak jest kobietą i umie liczyć    : ))

 

29 minut temu, Imbryk napisał:

No jak? Kobieta bez dzieci ot tak przejdzie nad tym do porządku dziennego? No nie!

No właśnie niekoniecznie "nie" :) Przynajmniej takie do tej pory sprawiała wrażenie. Wiesz, to był istotny temat, ale nie najważniejszy w naszym życiu. Przynajmniej w moim od pewnego czasu. Były starania, były przygotowania, nie udało się, bywa. Biologia to dziwka. Gdzieś przegrałem, gdzieś wygrałem. I tak sobie drogą wspólnego życia i obserwacji wykoncypowałem, że mamy podobny pogląd na te sprawy. Oczywiście, mogłem się mylić, jak widzisz.

 

@zuckerfrei, ciekawe pytanie. Szczegółowo się nad tym jeszcze nie zastanawiałem. Mam parę pomysłów co do "bezpotomnej sukcesji", ale zanim to się stanie, wycofam się z biznesu całkowicie, zgodnie z planem. Jeszcze parę lat, bo mnie nadal to kręci.               

 

@Ramzes, gdybym miał warunkować swój związek podejściem mojej żony do badań i lekarzy, dawno bym się z nią rozwiódł. Ma fiksum dyrdum na tym punkcie, negatywnie (niechęć). A szczegółów takiej procedury, o której wspominałeś nie znam, więc trudno się wypowiadać.                                                                                                                                                           

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Obliteraror napisał:

Myślisz, że to biologicznie i realnie możliwe? Sam się kiedyś nad tym zastanawiałem. Bo o sytuacji, gdy jedno z partnerów ma jakąś dysfunkcję zdrowotną i dzieci mieć nie może, po czym nagle te dzieci z kimś innym jednak się pojawiają, jakoś mnie ominęło.

Jeśli ona nie jest bezpłodna, a np. trafi na partnera z "lepszą" jakością spermy to jest z większą ilością i ruchliwością plemników to może być tak, że z tobą nie zachodzi w ciąże, a z takim partnerem zajdzie bez problemu. 

 

To, że ty np. nie jesteś bezpłodny nie oznacza, że możesz łatwo zapłodnić i że nie ma mężczyzn bardziej płodnych od ciebie. Problemy z płodnością to zmora z dzisiejszych czasów, ale trzeba rozróżnić problemy i całkowitą bezpłodność.

 

Odpowiedź na swoje wątpliwości można uzyskać jedynie jeśli twoja żona sprawdzi, czy jest bezpłodna czy nie.   

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Mosze Red napisał:

To, że ty np. nie jesteś bezpłodny nie oznacza, że możesz łatwo zapłodnić i że nie ma mężczyzn bardziej płodnych od ciebie. 

Słuszna uwaga. Ale żona ma 37 lat, IMO zajście w ciążę w tym wieku, w tych czasach, bez leczenia i farmakologii to już w większości przypadków łut szczęścia (albo odwrotnie, zależy kto czego oczekuje).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Mosze Red napisał:

Tylko biologicznie, a wspomniałem o dwóch aspektach biologia i wychowanie.

Na drugi możesz mieć wpływ, kwestia włożonej energii, chęci i sprzyjających okoliczności.

 

34 minuty temu, Mosze Red napisał:

Twoje podejście jest właśnie przyczyną tego, że większość rodzin nawet zamożny w ciągu 3 pokoleń traci majątek

Nie znasz mojego podejścia.

Albo nie zrozumiałeś tego co napisałem albo celowo przeinaczasz, wrzucając w to niepotrzebnie wiarę i emocje.

A poza tym, naprawdę obchodzi Cię co stanie się z Twoim majątkiem kilkadziesiąt lat po śmierci?

 

Nigdzie nie piszę o przekazywaniu majątku dziecku. To nie moja bajka dyktować komuś jak ma dysponować swoim dorobkiem.

 

Chodziło mi o to, że dopuszczasz odebranie dziecku największej wartości jaką może dać mu rodzic- obecności, gdyby to wymagało uciążliwych nakładów. 

Czyli, zrezygnowałbyś z uczestnictwa w wychowaniu potomstwa, gdyby z powodu złego doboru partnerki przyszło Ci za to słono zapłacić. 

 

Dokladnie to miałem nz myśli, nic ponad.

39 minut temu, zuckerfrei napisał:

Gdy, matka dziecka blokuje dostęp, ciągnie alimenty, "edytuje" dziecko przeciw ojcu. To jaki on kurwa mój? Wróg chyba. 

Dziecko jest Twoim wrogiem, bo matka wyprała mu mózg? 

Dzieci wyrastają, zaczynają same myśleć.

Jeśli mają w pamięci choć nikły obraz rodzica, który podejmował starania, a nawet jeśli go nie mają a usłyszą o tym od kogoś, jest szansa na podjęcie relacji później. 

Skreśliłbyś dziecko z powodu chujowej matki?

Jasne, że czasem się nie da. Tutaj odnoszę się jednak do konkretnej wypowiedzi.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror wrócę jeszcze do samej rozmowy i powiem ci gdzie popełniłeś błąd.

 

Żałujesz? - słyszę z fotela obok. Zerkam obok i pytam - czego żałuję?

Braku dzieci - słyszę.

 

Zatkało mnie na chwilę. Jedziemy dalej chwilę w milczeniu.

 

Skąd takie pytanie? - zagajam. <<<< ERROR ERROR ERROR

 

NIE <<<< tak powinna brzmieć prawidłowa odpowiedź, która zakończyła by rozmowę lub zasygnalizowało wyraźnie twoje poglądy na sprawę (no chyba, że odpowiedź brzmi TAK ale wtedy wasze cele byłyby zbieżne i tego tematu na forum by nie było, prawda?) 

 

Znów chwila ciszy. Nie ciągnę tematu. I słyszę - widzę przecież, jak dobrze się z dzieciakami dogadujesz, jak Cię lubią, jak spędzasz z nimi czas. Dlatego pytam, czy żałujesz, że nie zostałeś ojcem?

 

Nie wiem, co odpowiedzieć. Odbijam pytanie - a Ty, matką? Zapada cisza, tym razem jeszcze dłuższa. <<<< ERROR ERROR ERROR

 

To że ktoś lubi bawić się z dziećmi nie znaczy, że chce mieć własne, to tak jak ktoś lubi wycieczki rowerowe, nie znaczy, że chce być zawodowym kolażem (lub inny obrazowy przykład) <<<< tak powinna brzmieć prawidłowa odpowiedź

 

Jako że nie czasami nie lubię milczeć za długo, mówię: trudno, by brakowało mi czegoś, czego nie znam i nie miałem okazji w praktyce doświadczyć. Tak wyszło. Nie można mieć wszystkiego. Wiesz, ja zawsze twierdzę, że musiałem zapłacić jakąś cenę za obecny standard życia, bo nie ma nic za darmo. I to jest właśnie ta cena.

 

Żona kiwa głową, ale jakoś tak bez przekonania. Nie kontynuuję tematu. <<<< FATAL ERROR - to oznacza, że to jednak nie koniec tematu i twoich problemów, a jedynie zapowiedź. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, zuckerfrei napisał:

Zawsze startuję z "worst case scenario". Różowe okulary dawno wrzuciłem. Głupotą byłoby nie brac pod uwagę najgorszego. 

Gdy, matka dziecka blokuje dostęp, ciągnie alimenty, "edytuje" dziecko przeciw ojcu. To jaki on kurwa mój? Wróg chyba. 

Matka nie może zupełnie odciąć od dziecka. Zawsze trzeba o ten kontakt zabiegać. No chyba, że ktoś jest gnojem i krzywdzi dziecko, ale to osobna sprawa. 

Alienacja rodzicielska to przemoc wobec dziecka, ale jest nią również ignorancja i olanie własnego potomka w imię niechęci/nienawiści do ex partnerki. 

W obu przypadkach dla dziecka ważne jest by widziało, że dla obojga rodziców jest ważne. Nie wpuszcza Cię drzwiami, wchodzisz oknem.

I nie mowie tu o potencjalnym spadku. 

Bo jesli dziecko wyrosnie mimo tego, że jest dzieckiem przypadkowej Karyny, na osobę honorową to napluje w twarz za takie ojcostwo i spadek odrzuci. 

Nie ma co się roztkliwiac nad sobą, mając w nosie własne dziecko. Jak już się ono pojawia na świecie - powinno mieć oboje rodziców kochających i wychowujących, niekoniecznie będąc parą. Skoro już jest to trzeba o nie dbać. 

 

Btw. Doskonale znam temat alienacji rodzicielskiej, więc darujcie sobie pouczenia w tym temacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Yolo napisał:

Dzieci wyrastają, zaczynają same myśleć.

Z moich obserwacji ściągają wiecej łatwego hajcu. A jak się odmawia, to jest txt: mama ma rację nie kochasz mnie. Przytoczony tekst jest dwudziestolatka. Z nimi chcesz rozmawiać? O czym, jak jesteś bankomatem... No raczej nieprzyjaciel... Yolo swiat jest brutalny...

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Mosze Red napisał:

a z takim partnerem zajdzie bez problemu. 

Eksperyment: Żona do @Obliterarora: "Kochanie, Ty już sobie sprawdziłeś jak to jest z inną. Ja teraz chcę sprawdzić jak to jest dać się zapłodnić innemu."

 

15 minut temu, Mosze Red napisał:

Odpowiedź na swoje wątpliwości można uzyskać jedynie jeśli twoja żona sprawdzi, czy jest bezpłodna czy nie.   

Oj tak, to jest tutaj kluczowe. Myślę, że żona się w końcu na to zdobędzie.

 

25 minut temu, Obliteraror napisał:

I tak sobie drogą wspólnego życia i obserwacji wykoncypowałem, że mamy podobny pogląd na te sprawy. Oczywiście, mogłem się mylić, jak widzisz.

No całkiem możliwe.

Wspieracie się i kochacie tyle lat, razem konie kraść, a w tym temacie ona jest pozostawiona sama sobie!

Wiem, że dorosła i może robić ze swoim ciałem co chce, ale kurna - ten temat akurat dotyczy Was obojga.

 

No nie wiem, ciężki temat - informuj jak tam dalej - pogadaj z nią, niechże babka zrobi sobie te badania. No właśnie - Jest dorosła, trzeba brać życie i własne zdrowie za rogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, MalVina napisał:

ten kontakt zabiegać.

Kolega kiedyś czekał na swoje dziewczynki aby odebrać je od ich mamy. Dzwono domofonem i prosi o otwarcie dzwi do domofonu. Padało. Odp NIE!!! 

 

Dziewczynki na weekend byly tak spakowane, że trzeba było nawet bieliznę dokupić. Alimenty płacone kak mam chce... Ile można z takim czymś walczyć zabiegać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Imbryk napisał:

"Kochanie, Ty już sobie sprawdziłeś jak to jest z inną. Ja teraz chcę sprawdzić jak to jest dać się zapłodnić innemu."

 

To jest właśnie to na co chciałem wcześniej zwrócić uwagę, teraz w ramach rewanżu kobieta może spróbować to z innym facetem, a że ma parcie na dziecko to efekty mogą być różne.

Nie pozwolisz jej, to wyjdziesz na hipokrytę, bo sam korzystałeś, a czemu Ona nie może? jak jej zabronisz, to i tak to zrobi, a w główce wszystko sobie odpowiednio zracjonalizuję.

Oczywiście to hipoteza, gdybanie z mojej strony, aczkolwiek ryzyko istnieje, i nie jest ono małe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Yolo napisał:

A poza tym, naprawdę obchodzi Cię co stanie się z Twoim majątkiem kilkadziesiąt lat po śmierci?

Tak obchodzi, patrzę perspektywicznie, chcę żeby owoce moje pracy nie były zmarnotrawione tylko posłużyły komuś kto na to zasłużył.

 

4 minuty temu, Yolo napisał:

Chodziło mi o to, że dopuszczasz odebranie dziecku największej wartości jaką może dać mu rodzic- obecności, gdyby to wymagało uciążliwych nakładów. 

Czyli, zrezygnowałbyś z uczestnictwa w wychowaniu potomstwa, gdyby z powodu złego doboru partnerki przyszło Ci za to słono zapłacić. 

 

Tu nie było mowy o doborze partnerki tylko właśnie o braku tego doboru czyli spłodzenie potomka bez woli jego spłodzenia, z osobą, z którą nigdy nie miałem zamiaru się wiązać.

 

Dziecku odbiera tą wartość nie ten kto jest alienowany, tylko ten kto alienuje, czyli najczęściej hipotetyczna Karyna cwaniara jaką opisałem, więc wina absolutnie nie leżała by po mojej stronie. 

 

A jeżeli nie alienuje ale uzależnia możliwość kontaktów od gigantycznych nakładów finansowych nie adekwatnych do kosztów wychowywania dziecka w danym miejscu i czasie, to taka "madką" jest złodziejem, patologią i bardzo często nierobem. Ponieważ większość czasu dziecko spędza z taką osobą, to jakie wzorce zachowań i wartości przejmie? Gwarantuję ci że jeden dzień raz an tydzień czy dwa z ojcem nie naprawi tego co taka "madka"  spierdoli.

 

Więc nie pozwoliłbym na to żeby mnie okradano jak wspomniałem, na dziecko łożył bym nadal jak wspomniałem również według uzasadnionych potrzeb, ale z miejsca gdzie nie miał bym przymusu i nie byłoby możliwości wyegzekwowania jakichś kosmicznych alimentów np. 15k miesięcznie na podstawie polskiego wyroku. 

 

Jaki byłby efekt gdyby złodziej nie mógł mnie okraść, ale nadal miał coś na czym mi zależy, aczkolwiek wie że owo zależy nie jest bezwarunkowe? Ja wiem jaki byłby efekt, ale zostawiam tobie do przemyślenia. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, MalVina napisał:

Nie ma co się roztkliwiac nad sobą, mając w nosie własne dziecko.

Skoro matki i sędziny nie rozumieją tego to co mamy matki zabijac? 

 

Bez porządnych matek nie będzie porządnych ojców. Tak to dzisaj wygląda. @MalVina masz teksty wyssane z palca. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Obliteraror napisał:

Myślisz, że to biologicznie i realnie możliwe?

Ech, obyś się nie musiał o tym przekonać.

Sam nie zgłębiałem szczególnie akurat tych obszarów, ale jak najbardziej możliwe.

4 minuty temu, MalVina napisał:

Matka nie może zupełnie odciąć od dziecka

No nie wiem. Oksytocyna czasem płata figle (zwłaszcza jak panie nabiorą oxy-oporności wraz z wiadrem spermy i kutangami mitycznych herosów-ruchaczy w postaci Chad'ów) i dzieci znajdują się torbach foliowych w śmietnikach albo z roztrzaskaną główką o podłogę jak u tzw "mamy Madzi" i wielu innych. Wiem, trudno jest się pogodzić, że jest się inkubacyjnym biorobotem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.