Skocz do zawartości

Co zmienia się po wspólnym zamieszkaniu?


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, melody napisał:

Btw. Współczuje Wam. Ja bardzo lubię gotować (gotuję sobie od 9 lat) i chodzić na zakupy jedzeniowe. U mnie ze spokojem dostalibyście świeży makaronik z warzywami, mięsem i sosem parmezanowym :P Choć wymagam pokrojenia warzyw i ogarnięcia kuchni po gotowaniu, ale pod takimi warunkami zapewniam jedzonko

Zakupy się zamawia z dostawą. 

Zaprasza się panią do posprzątania raz w tygodniu. A brudne naczynia wkłada się do zmywarki. 

 

Lubię długie kąpiele i długie, gorące prysznice. Czasami przesadzam z nimi. Ale dbam o to, żeby być idealnie wydepilowaną i czystą. Jedyne, co mam sobie do zarzucenia, to włosy na podłodze. Zwłaszcza, kiedy są jasne płytki (a są). Co mi przeszkadza? Kiedy biorę dłuższą kąpiel albo prysznic, on wchodzi i wpycha mi się pod prysznic albo do wanny. Zero prywatności. Obserwuje jak robię makijaż, czy myję zęby. 

Co mój chłopak ma po mnie, kiedy wyjeżdżam: stertę kubków po herbacie i kieliszki po winie. Wszędzie są, w sypialni, w kuchni, w salonie. I w łazience nawet znajdzie się jakiś kieliszek. 

Mojemu partnerowi zawsze jest gorąco, za to mi jest zawsze zimno. Ja zabieram całą kołderkę w trakcie spania, i zajmuję większą część łóżka, notorycznie się na niego wpycham.  Kładę się na nim. Trochę jest przez to obolały, bo mam bardzo odstające kości biodrowe. Ręka mu drętwieje od mojej głowy. 

Czego nie potrafię zaakceptować, to faktu, że nie mogę korzystać z telefonu w łóżku.  

Nie mogę nosić skarpetek, więc poruszam się po mieszkaniu na paluszkach. 

 

Ziomka wkurza też, kiedy pracuje, a ja mu przeszkadzam.

Siadam mu na kolanach i go obłapiam. Przeglądam jego korespondencję. Czasami, kiedy robi coś w kuchni, to nie mogę się powstrzymać, żeby nie objąć albo go nie pocałować. Czasami się nie mogę oderwać. On odbiera to jako zachętę do seksu, a ja tylko chcę się poprzytulać.  

Faceci czasami tego nie ogarniają. 

Ustawiam klimatyzację, mi zimno, jemu jest ciepło. Nie potrafimy dojść w tej kwestii do porozumienia. 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez JudgeMe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, JudgeMe napisał:

Zakupy się zamawia z dostawą. 

Zaprasza się panią do posprzątania raz w tygodniu.

Nic nie mam do ludzi, którzy tak robią, ale jako osoba dość oszczędna, mimo że byłoby mnie na to stać, wolę to robić na przemian z moim facetem.

BTW mam kolegę informatyka, który potrafi tygodniami dosłownie nie wychodzić z domu bo mu się nie chce i choć ma sklep pod nosem zamawia wszystko z dostawą, wszędzie tez porusza się autem itd. Niby wygodnie, ale z drugiej strony taki styl życia bez ruchu nie jest zbyt zdrowy, tani też, bo sprzątanie kosztuje, a posprzątanie mieszkania zajmuje ok 2 godzin na tydzień. Godzina pracy sprzątaczki to ok. 40, 50 zł, a dwie godziny to ok 100. Więc miesięcznie taka impreza to jakieś 400 zł.  400* 12=4800 rocznie. Nas na to stać, ale kasy trochę jednak szkoda, bo to już wyjazd na fajne wakacje np.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, JudgeMe napisał:

Rower stacjonarny posiada, i regularnie uczęszcza na basen. 

Ale fakt, wszędzie samochodem. 

Natomiast, to nie są moje pieniądze. Sama też robiłabym zakupy i sprzątała.

 

 

Jeśli był to jego pomysł, to sądzę, że jest to ok, trzeba umieć przyjmować, gorzej jeśli się chce coś brać tzn. wymaga od drugiej osoby żeby coś dla Ciebie robiła.
Nie mówię, że Ty tak robisz, bo wynika z tego co napisałaś, że Twojemu partnerowi to odpowiada i dobrze. Ty też czasem go czymś zaskocz np., kiedy zamówi zakupy zrób specjalnie dla niego śniadanie czy cokolwiek takiego- jeśli tak robisz, to idealnie ;)

Ja staram się np. kiedy zabierze mnie wakacje kupić mu jakaś lepszą koszulkę na wyjazd, albo cokolwiek takiego żeby też poczuł, że mi na nim zależy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, JudgeMe napisał:

Zakupy się zamawia z dostawą. 

Zaprasza się panią do posprzątania raz w tygodniu. A brudne naczynia wkłada się do zmywarki. 

Na zakupy lubię sobie śmignąć :D

A co do sprzątania to musiałoby mi się to opłacać finansowo. Jakbym mogła zarobić znacznie więcej przez te godzinę pracy niż koszt usługi sprzątającej to zatrudniłabym Jadzię, konserwatorkę powierzchni płaskich. 

41 minut temu, JudgeMe napisał:

Obserwuje jak robię makijaż, czy myję zęby. 

Nie znoszę jak mnie ktoś obserwuje w trakcie robienia makijażu, bo mnie to rozprasza, a mycie zębów to mi wisi. Mam szczoteczkę ustawioną na 6 min i nudzi mi się podczas mycia więc zazwyczaj sprzątam coś w szafeczce, zbieram jakieś kubki i talerze lub zmywam makijaż.

44 minuty temu, JudgeMe napisał:

Mojemu partnerowi zawsze jest gorąco, za to mi jest zawsze zimno. Ja zabieram całą kołderkę w trakcie spania, i zajmuję większą część łóżka, notorycznie się na niego wpycham.  Kładę się na nim. Trochę jest przez to obolały, bo mam bardzo odstające kości biodrowe. Ręka mu drętwieje od mojej głowy. 

Same :D Jeszcze musi uważać, żeby mnie nie zgnieść.

 

Choć skarpetek i używania telefonu w łóżku nie rozumiem. Nie stosowałabym się do takich zasad.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, JudgeMe napisał:

Ziomka wkurza też, kiedy pracuje, a ja mu przeszkadzam.

Siadam mu na kolanach i go obłapiam. Przeglądam jego korespondencję. Czasami, kiedy robi coś w kuchni, to nie mogę się powstrzymać, żeby nie objąć albo go nie pocałować. Czasami się nie mogę oderwać. On odbiera to jako zachętę do seksu, a ja tylko chcę się poprzytulać.  

Faceci czasami tego nie ogarniają. 

Ustawiam klimatyzację, mi zimno, jemu jest ciepło. Nie potrafimy dojść w tej kwestii do porozumienia. 

 

Zadajesz sobie sprawę z tego, że Twoja sielanka znowu nie potrwa zbyt długo? 

W ogóle co to ma znaczyć? 

55 minut temu, JudgeMe napisał:

Zakupy się zamawia z dostawą. 

Zaprasza się panią do posprzątania raz w tygodniu. A brudne naczynia wkłada się do zmywarki

Serio jesteś taka bą tą? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chryste, akurat wczoraj miałam z moim sprzeczkę o to czy jeśli ewentualnie by nam się udało i za kilka lat byśmy razem zamieszkali to ile kołder. Ja jestem zdecydowanie za dwoma, to zupełnie inny komfort, ciepełko, brak czucia całą noc drugiego ciała. Nie wytrzymałabym pod jedną nawet dużą. A ten mój ukochany jest zwolennikiem jednej 'bo to jest wyraz wspólnego dzielenia się i przeżywania życia razem'- filozofia, ale zupełnie niepraktyczne rozwiązanie. Najbardziej to mi się podoba dawne rozwiązanie kiedy to co zamożniejsze małżeństwa miały osobne sypialnie-gabinety i na czułości spotykały w którymś, lecz nie na stałe.

 

Jestem bardzo przyzwyczajona do 'pań Jadź sprzątających', ale swój przyszły dom wolałabym ogarniać sama, daje to poczucie kontroli i obowiązkowości. Zupełnie nie kwestia pieniężna, lecz raczej psychiczna. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze do tematu. Mi się z żoną dobrze mieszka. I w sumie zawsze mi się dobrze mieszkało, nawet kiedyś w klitce. Chociaż im mniejszy metraż, tym więcej bywało spin. Ludzie potrzebują przestrzeni. Jak nie mam nastroju do dłuższych konwersacji, idę do siebie na piętro i siedzę w swoim centrum dowodzenia światem. Albo zamykam się w bibliotece. Ale ogólnie jest fajnie.

A czy były spiny? No jasne, szczególnie w pierwszych latach. O nieodniesione kubki i talerzyki żony po konsumpcji. Żadnym estetą nie jestem i nie będę, ale nic mnie tak nie wkurwia, jak nie błyskawiczne posprzątanie po jedzeniu. Albo zostawianie torebek po całym domu, w różnych miejscach. Potem lata jak fryga z obłędem w oczach i szuka. Albo kluczyków do samochodu - gdzieś wrzuci i szuka potem rano. Albo poranne prasowanie na ostatnią chwilę. Co za problem zrobić to dzień wcześniej, wieczorem? I tego typu pierdółki większe lub mniejsze.

Edytowane przez Obliteraror
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurcze, mi takie gubienie wszystkiego, nieodkładnie naczyń, robienie na ostatnią chwilę czynności domowych zawsze kojarzyło się z mężczyznami, gdyż takich bałaganiarzy sama mam w domu niezależnie od ich wieku. Natomiast baby to są u mnie główne dowodzące sterylnością i idealnie prowadzonym domem, z twardą ręką. Nie zazdroszczę chłopaki jeśli jest taki problem z gotowaniem/sprzątaniem.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, maroon napisał:

I to niestety też przez facetów. Myślisz że jak panna przykładowo ma dwie psiapsi, gdzie spermiarze niczego nie wymagają i tylko a to kwiatek, a to prezencik, to czego ona od swojego zacznie oczekiwać? Tego samego. 

Ja bym powiedział, że Twoja ex co się nie myła to była taka w związku głównie przez Ciebie, a i z jakiegoś powodu taką sobie właśnie wybrałeś. Że nie wszystko widać bo jest wersja demo - prawda. Ale takie rzeczy, żebyś nie był kompletnie świadomy - rzecz niepodobna. 

 

Ale do czego zmierzam. Generalnie jak sam ogarniasz, jesteś zaradny itd. to siłą rzeczy przyciągasz sieroty życiowe albo lenie, to jest automat. Musisz być świadom takich mechanizmów i wtedy nie będziesz się z takimi spotykać. Więc to nie do końca tak, że panie są leniwe i syfiary a my jesteśmy tacy fajni. Może Ty jesteś. Ale są też fajne porządne panie a one często (niespodzianka) mają za partnerów syfiarzy, których wychowują i matkują.

 

Ty prawdopodobnie ojcowałeś i próbowałeś wychowywać swoją ex.

 

Odnośnie meritum, o które pytała @KrólowaŁabędzi. Co się zmienia? Wszystko się zmienia.

 

Do tej pory była kaszka z mleczkiem, tzn. w ogóle nie znasz tak naprawdę tej osoby, bo się widujecie na wyjazdach i w momencie odpoczynku. Wolny czas to jest wasz czas spędzany razem. Jak mieszkacie ze sobą, to oprócz czasu odpoczynku jest też ta cała reszta, której teraz nie widzisz albo się kontrolujecie, bo nie jesteście "u siebie", a przynajmniej nie tak całkiem.

 

Po prostu przestajesz żyć sama a zaczynasz wspólne życie i to jest pole kompromisów. Ja mam inne zdanie niż niektórzy, np. mam może lepsze doświadczenia niż @mac ale to wiele zależy od tego, jak ogólnie jest w związku. Jak facet jest pantofel, to wspólne mieszkanie przyspieszy proces pantoflowania. Jak laska jest uległa, to u niej. Prawdziwie satysfakcjonujący jest wbrew pozorom jedynie kompromis albo dobre dobranie się, kiedy większość nawyków macie podobnych. Moim zdaniem ludziom wspólne mieszkanie kojarzy się z katastrofą, bo ono bezlitośnie obnaża złe dobieranie partnera. Co innego jak jedno lubi gruszki drugie jabłka, a co innego jak jedno lubi gruszki a drugie spuszczałoby napalm na sady i deptało każdą gruszkę w zasięgu wzroku, że tak użyję porównania.

 

W domu jesteście sobą i może okazać się, że jesteście znacznie bardziej różni niż wam się osobno wydawało i to są różnice nie do pogodzenia. Miałem jedną taką partnerkę, pierwszą z którą mieszkałem, potem było już tylko lepiej. Przy dobrym zgraniu się życie razem jest znacznie łatwiejsze niż osobno. Co dwie głowy i pary rąk to nie jedna. Łatwiej jest planować posiłki, chce się bardziej gotować (mi się nie chce samemu dla siebie gotować w chuj, musi być jakiś jeszcze odbiorca), planuje, przyjemniej ogląda filmy na bieżąco komentując.

 

To są inne życia ale niekoniecznie życie z kimś musi być gorsze. Tylko to musi być odpowiedni ktoś. Kurde, jakoś jak z WO to zabrzmiało ? 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Natii napisał:

kiedy zamówi zakupy zrób specjalnie dla niego śniadanie czy cokolwiek takiego- jeśli tak robisz, to idealnie

Zawsze robię nam śniadania. :)

W innym przypadku musiałabym jeść na śniadanie pizzę albo pierogi. 

Godzinę temu, melody napisał:

Nie znoszę jak mnie ktoś obserwuje w trakcie robienia makijażu,

Też tego nie lubię. Wypcham go z łazienki siłą. 

Nie ma zamka w drzwiach do łazienki.  

Godzinę temu, melody napisał:

Choć skarpetek i używania telefonu w łóżku nie rozumiem.

Telefonu nie mogę ze względów higienicznych. Twierdzi, że na telefonie jest największy syf, a kiedy się leży na pościeli nago, albo uprawia seks, wkłada palce (chyba nie muszę tego tłumaczyć), można się czegoś niepożądanego nabawić. Jest fetyszystą stóp, a poza tym uważa, że uprawianie seksu w skarpetkach jest dziwne. 

 

Godzinę temu, prod1gybmx napisał:

Twoja sielanka znowu nie potrwa zbyt długo?

?‍♀️

 

Godzinę temu, prod1gybmx napisał:

Serio jesteś taka bą tą? 

Ja nie, lecz on tak. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@maroon Dla mnie to jakaś abstrakcja żeby jako człowiek, w ogóle nie utrzymywać podstawowych zasad higieny i w ogóle być znośnym mieszkając z kimś... 

16 hours ago, maroon said:

Zużyte podpaski zawinięte w kiblu w papier i ciągłe przypominanie żeby wyrzucała. 

Masakra... Mnie to też nie dotyczy bo nie używam już od 2 lat ani podpasek ani tamponów ;) Mam bardziej higieniczny sposób na to, no i nie wydaję już mamony co miesiąc. 

16 hours ago, maroon said:

Jak panią głowa boli to ok, ale jak misia boli, to miś się nie zajmuje. 

Jak moje partnera by bolała głowa to by dostał ode mnie kojący masaż głowy i ewentualnie jakieś ziółka ;) 

Kochanie co dziś będziemy robić, bo się nudzę. 

Pomysłów co razem wspólnie robić to ja zawsze mam na pęczki :P , potrzebuję tylko kogoś kto nie marudzi i mówi: "dziś mi się nie chce nic"

Smród z buzi po nocy, bo pani ząbków nie umyła. 

Trampek z rana zawsze jakiś każdy ma ale to bywa znośne... no ale nie wyobrażam sobie nie myć zębów na dobranoc. Nie zasnę bez tego, będzie mi się tłukło to w głowie jeśli nie zakodowałam w głowie że to zrobiłam.

Misiu, gdzie ja mam swoje rzeczy trzymać, bo trzy szafy zajęłam i się nie mieszczę. 

Pretensji nigdy takich nie robiła, a jak już to sama byłam w stanie zorganizować przestrzeń tak by było ok. Nauczyłam się skłądać ubrania tak, by zajmował mniej miejsca i nie musiałam kupować nowych mebli ;)  U mnie obecne są też organizery, które ułatwiają życie.  

Co NAM zrobisz na śniadanko? 

"Kochanie, co chcesz na śniadanie" - tak pytam ja. 

Itp., itd. Droga przez mękę zasadniczo gdy wychodzą takie kwiatki. 

Mnie też zadziwia gdzie takie dziołchy znajdujecie i dlaczego ich od razu z kwitkiem nie wysyłacie tylko męczycie się długi czas... 

 

1 hour ago, tytuschrypus said:

porządne panie a one często (niespodzianka) mają za partnerów syfiarzy, których wychowują i matkują.

Ja może się za porządną nie uważam, bo jest ze mnie trochę bałaganiara choć jak szybko nabałaganię to też szybko posprzątam ,bo na dłuższą metę nie potrafię zdzierżyć nieporządku. Do super perfekcji odnośnie organizacji mi daleko ale się staram. 

Mam swój swoisty system ogarniania spraw domowych i nie lubię jak do niektórych rzeczy ktoś mi się wpieprza, no chyba, że nie będzie przestawiał tego szyku i będzie robił jak ja. Np u mnie w kuchni wszystko ma swoje miejsce i nie lubiłam jak ktoś kogo poprosiłam o wyłożenie ze zmywarki wrzucił coś w inne miejsce niż powinno być. Takie tam moje natręctwa :P

Jednak fajnie jak facet chociaż po sobie sprząta a nie dokłada mi tylko roboty. Wyrzucenie śmieci, włożenie i wyłożenie ze zmywarki włączenie prania, odkurzenie od czasu do czasu to nie są skomplikowane rzeczy o które zwykłam prosić i lubię jak na przemiennie takie rzeczy się robi w zależności kto ma akurat w danym momencie więcej czasu/ energii. 

Z jednym delikwentem miałam cały czas problem by jak coś wyciągnął z lodówki to to spowrotem włożył. Jak zużył coś to opakowanie zawsze zostawiał na blacie zamiast wyrobić sobie odruch wyrzucenia do śmietnika dosłownie pół metra dalej... 

Tak samo okruchy na blacie po krojeniu chleba... i to zaraz po tym jak akurat wypucowałam... 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, tytuschrypus said:

Moim zdaniem ludziom wspólne mieszkanie kojarzy się z katastrofą, bo ono bezlitośnie obnaża złe dobieranie partnera

Tu się z Tobą zgodzę i to warto podkreślić. 

 

Co do obserwacji pewnych zachowań, to nadal stoję na stanowisku, że w pewnych przypadkach jest to wysoce ciężkie - np. pani mieszka z rodzicami i co na noc będziesz zostawał, żeby zobaczyć czy np. codziennie myje zęby? Dopóki lale u mnie nie zamieszkały, to były silne, zwarte i na wysoki połysk. Po zamieszkaniu wyszło szydło z worka, bo ile można się maskować. 

 

Wiem, to są ekstremalne przykłady, ale znowu nie takie wcale rzadkie. 

 

Natomiast to co na pewno można obserwować, to sygnały i przesłanki, które zazwyczaj przekładają się na rzeczywiste, a nie udawane na pokaz nawyki lub ich brak. Tylko najczęściej na etapie "motyli" się je lekceważy. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, Lalka said:

A co po dziecku się zmienia niby.

 

U kobiety: 

Umieszczenie dziecka w centrum zainteresowania życiowego, mąż na bok, rozmowy tylko o dziecku aż do pożygu, stopniowa utrata zainteresowania seksem, rozstycie, zapuszczenie się, kłótnie i pretensje do męża lub jego rodziny, konflikty na tle wychowawczym dziecka, traktowanie dziecka jak swojej własności, możliwe zainteresowanie kolegą z pracy po 4-5 latach od porodu.

 

U mężczyzny:

Uciekanie od opieki nad małym dzieckiem, konflikty na tle wychowawczym (zwłaszcza synów), ucieczka w pracę, delegacje lub kolegów. Możliwość zainteresowania koleżankami w pracy tuż po porodzie. 

 

U obojga: stopniowo niespełnione oczekiwania od partnera/ki eksalują coraz głębsze konflikty, po 10 latach związek scalają dzieci, strach przed rozwodem i alimentami.

 

Także powodzenia.

 

 

Edytowane przez RealLife
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni wpis w tym temacie.

 

Znam wiele, wiele małżeństw.

Wieloletnich, dzieciatych.

Małżeństw moich przyjaciół, kolegów i koleżanek.

 

Standardem jest ciągnięcie małżeństwa "pomimo".

Czyli poniekąd na siłę.

Bo dzieci (to jest powód nr 1). Bo finanse. Bo zakorkowanie w kredyt hipoteczny. Bo przyzwyczajenie.

 

Nie,

Małżeństwo, do którego zasadniczo tak Was ciągnie Drogie Panie.

To konstrukt służący wyłącznie odchowaniu potomstwa.

Konstrukt prawny.

Finansowy.

Logistyczno-energetyczny.

Bo systemowi i państwu korzystniej, gdy nowe pokolenia odchowuje rodzina.

Na swój koszt i kształtując pod odpowiednie wzorce.

"Szczęścia" tu na dłuższą metę nie znajdziecie.

 

Miłości, tej "prawdziwej" w nim za 5 groszy.

Super jak będzie nić wspólnej sympatii, porozumienia i przywiązania.

Bo tu też standardem jest raczej ich deficyt a nie przesyt.

 

Wróćcie do tego wpisu w dniu Waszej 10 rocznicy ślubu.

Kiedyś tam.

 

PS. Wasz wieloletni mąż tak nie myśli? Jesteście tego takie pewne?

      A nie ciekawi Was, co mówi kolegom na męskim spotkaniu przy alkoholu?

      Kiedy nie słyszycie a on może być szczery i wylać z siebie co mu ciąży?

 

PS. II. Szanuję i kocham swoją żonę.

         Cenię ją za inteligencję, przedsiębiorczość. Kobieta z topowej półki.

         Co nie zmienia faktu, że opinię o instytucji małżeństwa mam taką a nie inną.

       

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Obliteraror napisał:

A czy były spiny? No jasne, szczególnie w pierwszych latach. O nieodniesione kubki i talerzyki żony po konsumpcji. Żadnym estetą nie jestem i nie będę, ale nic mnie tak nie wkurwia, jak nie błyskawiczne posprzątanie po jedzeniu. Albo zostawianie torebek po całym domu, w różnych miejscach. Potem lata jak fryga z obłędem w oczach i szuka. Albo kluczyków do samochodu - gdzieś wrzuci i szuka potem rano. Albo poranne prasowanie na ostatnią chwilę. Co za problem zrobić to dzień wcześniej, wieczorem? I tego typu pierdółki większe lub mniejsze.

U nas też o to było. Każdy wynosił tam gdzie on chciał albo wkładał do zmywarki tak jak on chciał. A że każdy chciał inaczej i widział to inaczej, to potem były kłótnie. To takie pierdoły. Teraz dywanik w łazience, mój mąż zawsze sobie go przesuwa a ja wole, by był na miejscu i za każdym razem jak wchodzę jest gdzieś indziej a mnie krew zalewa jak setny raz go przenoszę. Co za problem jest przesunąć a potem odstawić na miejsce. 

Wspólne mieszkanie to na pewno obserwacja mojego męża, kiedy gotuję i jak gotuję, nawet jak pracuje to on ma jakiś „radar”. Już mam w głowie by wybudować dom ok. 120m żeby biedak nie miał czasu do tej kuchni cały czas latać. Potrafi przyjść i wtrącić swoje „3 grosze”, albo wyciągam mąkę idę dalej obracam się a mąki nie ma. I potem zastnawiałam się czy to ja jestem głupia i nie wyciągnęłam czy się ona sama schowała. Bo jak patrzyłam to mój mąż sobie siedzi spokojnie przy kompie. Oczywiście zapytany, przyznał się, że on schował bo „myślał, że nie używam”. 

Czasami chce pomoc i wychodzi mu to na złe. Przygotowuje pranie i rozdzielam, a że mój mąż wędruje czasami po mieszkaniu jak już wspomniałam potrafi mi to wszystko sprzątnąć do kosza albo pomieszać. I raz mi tak pomieszał, że wyprałam bieliznę na 90 stopni i się zniszczyła. Akurat była to moja. Myślałam, że go zabije. Chciał pomoc w rozwieszaniu, a że zależało mi na szybkim wysuszeniu dżinsów, chciałam je powieścić na słońcu na balkonie. Prane i wieszane są na lewej stronie. Mąż przyszedł, odwrócił, poprawił i mi zniszczył spodnie bo wyblakły. 
Co jego we mnie denerwuje? Że czasami zostawiam jakieś ubranie gdzieś na chwile zamiast odrazu sprzątnąć albo sprzątnąć nie zdarzę. To, że sprzątam bardziej po gotowaniu a nie w trakcie. 
Mnie denerwuje chrapanie mojego męża, zdarza się, że śpię w zatyczkach bo tak bym w ogóle nie zasnęła. 

 

Śpimy razem, z jedną kołdrą bo uwielbiamy spać przytuleni do siebie. Ja tez uwielbiam się grzać od mojego męża ?. Do tego służy jak taka duża milusia puchata poduszka. Prawie taka poduszka xD. 
 

 

To wszystko są takie pierdoły, przyzwyczajenia, które każdy z nas ma. I to przy mieszkaniu razem wychodzi. Pewnie jest takich pierdół było więcej na początku ale dało się je jakoś rozwiązać. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, tytuschrypus napisał:

To są inne życia ale niekoniecznie życie z kimś musi być gorsze. Tylko to musi być odpowiedni ktoś. Kurde, jakoś jak z WO to zabrzmiało

Haha, może i zabrzmiało, ale jakie to kurwa prawdziwe :) Dlatego każdemu powtarzam, kogo moje zdanie interesuje - żadnego, ale to żadnego formalizowania związku bez pomieszkania ze sobą razem. Nie, wyjazdy razem nie wystarczą. Nawet miesięczne.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

Szczęścia tu na dłuższą metę nie znajdziecie.

Jaką widzisz alternatywę przy założeniu chęci posiadania dzieci przez obie osoby? Czym jest szczęście w tym rozumieniu?

 

2 godziny temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

Miłości, tej "prawdziwej" w nim za 5 groszy.

Co to jest prawdziwa miłość? W jaki sposób najlepiej sprawdzić, czy miłość jest „prawdziwa”? Poprzez same przyjemności? Czy może właśnie pokaże to dopiero „zwykłe życie”?

 

2 godziny temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

Miłości, tej "prawdziwej" w nim za 5 groszy.

2 godziny temu, Margrabia.von.Ansbach napisał:

PS. II. Szanuję i kocham swoją żonę.

Jak rozumiesz swoją poniższą wypowiedź zestawioną z powyższą?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, sol napisał:

Jaką widzisz alternatywę przy założeniu chęci posiadania dzieci przez obie osoby? Czym jest szczęście w tym rozumieniu?

 

 

Pytanie nie było do mnie ale ponieważ mam coś do powiedzenia, wypowiem się. Alternatywą powinna być -opieka naprzemienna. Kupienie (wynajęcie ) mieszkań obok siebie i cieszenie się swoją niezależnością oraz niewchodzenie sobie w drogę. Odkąd sam tak robie wszystkim jest lepiej.
Teściowie lubili spędzać ze mną święta bo było wspólne granie i śpiewanie kolęd i inne takie sympatyczne sprawy. Ale zrozumieli , nawet oni.
Opcją przed ślubem powinno być mieszkanie ze sobą, zaprzyjaźnienie się ale i stawianie sobie wymagań
W punkcie wyjścia powinna być też intercyza.
Ludzie tworzą coraz bardziej skomplikowane formy prawne na pozyskiwanie pieniędzy, prowadzenie działalności gospodarczych. Rodzina jest w gruncie rzeczy czymś bardzo podobnym jakkolwiek to szokująco brzmi ale regulacje sa jak z czasów Króla Ćwieka (Czada hehe).
Czymś zupełnie skandalicznym jak to słynne "płeć ma przemoc"  jest pisząc w dużym skrócie -brak opieki naprzemiennej ale też bądźmy uczciwi brak odpowiedzialności bardzo wielu mężczyzn w sprawach ponoszenia kosztów nie tylko finansowych wychowania dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Obliteraror said:

 - żadnego, ale to żadnego formalizowania związku bez pomieszkania ze sobą razem. Nie, wyjazdy razem nie wystarczą. Nawet miesięczne.

I znowu to by trzeba wytłuszczyć. I to długiego pomieszkania dodam.

 

Tak żeby zobaczyć co się dzieje jak jedno jest chore, a drugiemu kapie z nosa, co jak kran pierdyknie a nas nie ma, co jak pies się zrzyga na dywan, a co jak garnek z zupą wyleje. Itp., itd.

 

Niestetu zbyt wielu paniom się wydaje (bądźmy sprawiedliwi, panom też), że mieszkanie razem to takie już "na poważnie" i jednocześnie sielanka. Bo ona/on wszystko zrobią, zatroszczą się, przytulą i ogólnie skakać będą. A potem zonk, że druga strona ma jakieś wymagania, coś trzeba ogarniać albo jeszcze gorsze kwasy wychodzą. 

 

Ostatnio skłaniam się ku temu, że jak komuś się marzy typowy związek, to zamieszkanie razem powinno być jak najszybsze, żeby potem rozczarowań nie było, że 5 lat cudownych randeczek było, a do codziennego życia pod jednym dachem się ktoś nie nadaje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Personal Best napisał:

Alternatywą powinna być -opieka naprzemienna. Kupienie (wynajęcie ) mieszkań obok siebie i cieszenie się swoją niezależnością oraz niewchodzenie sobie w drogę. Odkąd sam tak robie wszystkim jest lepiej.

Wszystko fajnie, ale to raczej już przy większych dzieciach. Maluch (0-2) "na piersi" potrzebuje matki przez większość czasu, więc ta naprzemienność może być iluzoryczna. Ponadto, jeśli chce się  do 3-go roku życia wykluczyć wszelkie zewnętrzne instytucje (żłobek) i obce baby (nianie) to siłą rzeczy jedno z rodziców będzie w tym czasie ekonomicznie niejako zależne od drugiego. 

 

Ja mam wbrew pozorom w jakiś sposób podobne podejście. Ludzie nie powinni się osaczać nawzajem 24/7, ale osobne mieszkania to już za dużo. Dla mnie takim złotym środkiem jest wspólny dom, gdzie każdy ma swoje miejsce (swoją przestrzeń/pokój/gabinet zwał jak zwał), gdzie może się zaszyć i sobie introwertyzować i każdy domownik to szanuje. a oprócz tego mamy wspólne przestrzenie w których jesteśmy rodziną.

 

Tylko to powyżej, to już kwestie czysto techniczne, bo dręczyć się psychicznie można nawet 10 lat po rozwodzie mieszkając w różnych miastach. Wszystko tak naprawdę zależy od tej dwójki ludzi, od ich inteligencji emocjonalnej i od tego jak dobrze się dobiorą, o czym mówił @tytuschrypus i @Obliteraror

Edytowane przez sol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.