Skocz do zawartości

Matka bardziej kocha dziecko po bad - boyu czy po chłopie ze ślubu ?


BlackDrake

Matka bardziej kocha dziecko po bad - boyu czy po chłopie ze ślubu ?   

44 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Matka bardziej kocha dziecko po bad - boyu czy po chłopie ze ślubu ?

    • Dziecko po Bad - Boyu
    • Dziecko po chłopie ze ślubu
    • Oby dwóch tak samo


Rekomendowane odpowiedzi

Dokładnie - jak się okaże, że dziecko podmienione to nagle matka nie kocha i jęczy - nie jej dziecko!

Ale dobra, nie jej dziecko a inny ojciec to różnica.

 

Swoją drogą chyba nie tylko matka będzie kochała bardziej "lepsze dziecko"?
 

Myślę, że jakby facet miał córkę ze Stacy i córkę bazyla 3/10 to jednak bardziej by wolał tę ładniejszą. Oczywiście nie w kontekście seksualnym ale nie oszukujmy się... każdy woli przebywać i zadawać się z osobami ładniejszymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrozumcie panowie, że dzieciak z beciakiem jest tylko, na dowałkę, aby mamuśka-karynka była zabezpieczona z sianem, bo beciak nie ma jaj żeby odejść. Będzie bulił siano, nawet, jak będzie szmacony. A najlepiej go wykopać do pracy fizycznej za granicą. Żeby tylko siano przysyłał. 

 

Dla Karyny, to najlepsze zabezpieczenie interesów, bo kto normalny weźmie kobiete z dzieckiem? Tylko słaby beciak, zwiedziony widmem "szczęśliwej" rodzinki. Kobieta, często przy drugim dziecku, nie wraca już do pracy. Bo jak to!! Dwoje dzieci i do pracy hehe.  Dziecko po bad boyu będzie dostarczało emocji! Problemy ze szkołą, z prawem, ze społeczeństwem, narkotyki, szlugi no Karynka się nie będzie nudziła. 

 

Są rzeczy, za które zapłacisz kartę MasterCard, ale za nią i za resztę zapłaci cieć-beciak-marynat. 

 

Poza tym, żadna kobieta nie szanuje tego, który ją weźmie z dzieckiem, bo ona, sama by nigdy takiej, żałosnej rzeczy nie zrobiła. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Analconda napisał:

Kot dręczący mysz jest niemoralny?

Jednak człowiek, pomimo pochodzenia i wielu cech typowo zwierzęcych, czymś się od kota różni- myśleniem abstrakcyjnym, umiejętnością wartościowania swoich poczyniań na skali dobra/zła. I powiem Ci, że perfekcyjnie mi z moją 'moralnością dla gojów', to pole do refleksji. 

4 minuty temu, DuchAnalityk napisał:

więc napisałaś coś w stylu, można mieć jednego faceta, bystrego chada.

Są tacy przystojni i bystrzy faceci, niekoniecznie tylko zapladniający, ale wysoko ceniący sobie rodzinę. Da się na takiego trafić. Na bycie interesującym to trochę za mało, ale z pewnymi cechami charakteru etc. jak najbardziej istnieją.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Hatmehit napisał:

Jednak człowiek, pomimo pochodzenia i wielu cech typowo zwierzęcych, czymś się od kota różni- myśleniem abstrakcyjnym

Ale jakie to ma znaczenie przy fakcie, że matka będzie wolała dziecko badboya bo to wymusi na niej biologia?

Myślisz, że byś kochała dwójkę opisywanych dzieci jednakowo? Skoro każda kobieta może sobie tak o wybierać kogo kocha to dlaczego piszecie, że "kochaŁYŚCIE" jakiegoś faceta?


Nie można kogoś kochać i się odkochać.

Bo miłość nie istnieje.

To tylko biologia.

U każdego ta sama!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Analconda napisał:

Adoptuj jedno, zrób drugie to się przekonasz. Możesz "pokochać" każdego faceta z ulicy? Nie.

To samo dziecko - po prostu przestaniesz cokolwiek czuć do jednego. Na siłę je będziesz kochać? Wątpię, nie da się.

 

Hm, zapytam podobnie: czy możesz wiedzieć/czuć jak zmienia się organizm kobiety, psychika kiedy nosi dziecko w sobie? Nie. Ja wiem i zapewniam Cię, że to zupełnie inny rodzaj miłości niż do mężczyzny czy rodziców. Oczywiście, dziecko adoptowane może być odbierane inaczej, nie mam w tej kwestii doświadczenia, ale wiem, że kobiety mają taki czas popularnie nazywany "tupotem małych nóżek" (tak, nie wszystkie) i być może te kobiety, które nie mogą mieć swoich dzieci kochają także bezwarunkowo te, które adoptowały. Jestem idealistką i chcę w to wierzyć. Poza tym w pytaniu o adopcji nie było. ? Mózg kobiety zmienia się po porodzie, powiększa się "strefa" opiekuńczości zmniejsza chęci do zabawy (imprez w sensie), to natura. Choć, muszę przyznać, że zastanawiam się jaki wpływ będzie miało wielogodzinne wgapianie się w smartfona, ślęczenie w necie, dla kobiet, właśnie pod względem instynktu macierzyńskiego. Bo bez wątpienia mieć będzie, jak już nie ma. Nie ma nic ważniejszego na tym świecie niż dzieci. Nie pisze tego w kontekście, iż każda kobieta ma rodzić, ale by ludzie to zrozumieli i dbali o nie. To największy skarb. Z nich "powstają" dorośli. Tacy my. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zjawisko nosi chyba nazwę nepotyzm i występuje w społeczeństwie , kobieta jak przyjdzie co, do czego ZAWSZE się ustawi po stronie silniejszego, dziecko też wybierze te które bardziej niby "rokuje" - gadzi mózg i to wszystko w tym temacie.

Udzieł kobiet w tym temacie można wziąść z przymrżeniem oka ;) 

Całe pierdololo kobiet się sprawdza do czasu wygasnięcia okresu próbnego, jak zaczyna się kryzys zaczyna się zimna kalkulacja ;) 

Ale dobrze że wszystkie przyklaskneły że tylko dziecko kochać mogą bezwarunkowo, nigdy zaś faceta - pełna zgoda! ;) 

Fakt faceci są prostrzy bo patrzą ino na wygląd, ale w razie czego są wytrwali w swoich postanowieniach i działaniach ;) 

Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Wewerka napisał:

Kocha się jednakowo i matka ( w większości przypadków) oddałaby życie właśnie tylko i wyłącznie za swoje dzieci.  Nie za męża, matkę, babcię czy dziadka. Za dziecko. Jest to jedyna miłość bezwarunkowa.

I tak powinno być że oddasz życie za dziecko. Szkoda tylko że nie oddałabyś za męża bo zapewniam Cię że wielu facetów oddołoby życie za swoją żonę tudzież kobietę. 

Przykre to ale jest tylko potwierdzeniem teorii wiadomo jakich. 

Przez myśl przeszło mi że nadajecie się tylko do ruchania ale szybko wyrzucam tą myśl z głowy bo mimo wszystko uważam że jest może jakiś 0,1% kobiet które oddałoby życie za swojego faceta. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Analconda napisał:

Po badboyu.

Mimo wszystko matka będzie wolała by syn był przystojny i charakterny jak tatuś a nie niesymetryczny ogr po beciaku który nawet nie potrafił tej kobiety dobrze zerżnąć.

Badboy raczej też będzie przystojniejszy a matki bardziej kochają ładne dziecko...

Widzisz nie koniecznie. Teraz uświadomiłem sobie, że mam wśród znajomych taki przypadek. Borderka mogła by robić za wzorzec, zrobiła sobie dzieciaka z bad boyem jak tyłek jeszcze był jędrny i młody. Kiedyś się wygadała, że w toalecie na koncercie w klubie. Dzieciak jest chory od urodzenia, zespół alkoholowy itd. Bez wnikania w szczegóły. Teraz jest jest z gościem. Olewa jego dzieciaka z pierwszego związku. Wspólnego oczywiście kocha, który się pojawił, ale oczkiem w głowie jest jej pierwszy syn. Bo on biedny, poszkodowany. Ciągnie kasę na niego i ma ciągle za złe, że nowy partner nie finansuje nie swojego dzieciaka. Żeby było śmieszniej dostaje na niego ponad 4 tyś. co miesiąc, prócz pensji. Bo to 500+, z jakiejś fundacji kasa, dodatek do pensji itd. Przy czym nie leczy go prywatnie, a państwowo. Potrafi wymóc na otoczeniu pomoc (pracuje w budżetówce, wiec ten pomoże tamtemu, tamten załatwi itd.). W pracy przekłada po prostu papiery i robi zamieszanie. No ale ma chore dziecko to nikt jej nie zwolni. echh. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale do.brze że wszystkie przyklaskneły że tylko dziecko kochać mogą bezwarunkowo, nigdy zaś faceta - pełna zgoda!

A czy mężczyźni kochają bezwarunkowo kobiety? Bez wykrzyknika. :) Z wyjątkami oczywiście (Romeo i Julia), ale tutaj jak zauważyłam generalizuje się, a nie rozprawia o wyjątkach. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tropie, " Szkoda tylko że nie oddałabyś za męża bo zapewniam Cię że wielu facetów oddołoby życie za swoją żonę tudzież kobietę.", hm albo tak mi się wydaje, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam, i o ile za dziecko walczyłabym idąc po linii najmniejszego oporu i bez wahania, tak w tym przypadku(mąż, rodzice, dziadkowie) nie mam takiego odruchu, jednak kto wie jakie byłoby moje zachowanie w takiej sytuacji? Raczej chodziło mi, ze w przypadku dziecka nie widzisz INNEJ OPCJI. Na tyle się znamy na ile nas sprawdzono. Nie wiem, być może dlatego tak czuję. Bo widzisz, z drugiej strony tak sobie myślę, że gdyby teraz moja mama umierała mi na rękach, a nie 20 lat temu, kiedy miałam zaledwie 23 lata i dziecko w brzuchu, teraz gdy dzieci "mam odchowane", nie żal byłoby mi umrzeć za Nią. Pamiętam, że wtedy też były chwile, że chciałam by Ona żyła, a ja nie byłą w ciąży, ale to raczej z szoku, nie świadomie.  Życie nie jest jednoznaczne, i ani my kobiety nie jesteśmy takie złe, ani wy faceci tacy cierpiący. :)

Tropie, zbędny sarkazm dotyczący mojego "móżdżku". Naprawdę. :)

Bohun, romanse nie są książkami, które czytałam kiedykolwiek, może prócz kilku, (mowa o popularnych, nie Anna Karenina czy Co wydarzyło się w Madison Caunty np) by sprawdzić co to "warsztat pisarski" i co tak działa na kobiety, że je kupują. (uważam,że te ksiażki- romanse robią sporo szkody dla kobiet, tak na marginesie). Mężczyźni na pewno kochają kobiety, wiem to z autopsji, nie wiem tylko czy bezwarunkowo, bo zwyczajnie nie prowadziłam takich rozmów, a wydaje mi się, że większość nie kocha bezwarunkowo. Takie subiektywne odczucie wynikające z obserwacji.

13 minut temu, Bohun napisał:

@Wewerka

A czemu facet miałby nie kochać kobiety i nie mówię tu o durnych romansach ?

P.S.

Takich co myśleli że ich myszka jest wyjątkowa to są pełne izby wytrzeźwień ;) 

Pozdro

Bohun, romanse nie są książkami, które czytałam kiedykolwiek, może prócz kilku, (mowa o popularnych, nie Anna Karenina czy Co wydarzyło się w Madison Caunty np) by sprawdzić co to "warsztat pisarski" i co tak działa na kobiety, że je kupują. (uważam,że te ksiażki- romanse robią sporo szkody dla kobiet, tak na marginesie). Mężczyźni na pewno kochają kobiety, wiem to z autopsji, nie wiem tylko czy bezwarunkowo, bo zwyczajnie nie prowadziłam takich rozmów, a wydaje mi się, że większość nie kocha bezwarunkowo. Takie subiektywne odczucie wynikające z obserwacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Wewerka napisał:

Bohun, romanse nie są książkami, które czytałam kiedykolwiek, może prócz kilku, (mowa o popularnych, nie Anna Karenina czy Co wydarzyło się w Madison Caunty np) by sprawdzić co to "warsztat pisarski" i co tak działa na kobiety, że je kupują. (uważam,że te ksiażki- romanse robią sporo szkody dla kobiet, tak na marginesie). Mężczyźni na pewno kochają kobiety, wiem to z autopsji, nie wiem tylko czy bezwarunkowo, bo zwyczajnie nie prowadziłam takich rozmów, a wydaje mi się, że większość nie kocha bezwarunkowo. Takie subiektywne odczucie wynikające z obserwacji.

Ty nie patrz na "warsztat pisarski" bo to tylko forma przekazu, skup się na treści, a tak w ogólę to zalecam rozejrzeć się w rzeczywistości i wyciągnąć wnioski ;) 

P.S.

I tak wiadomo że łobuz kocha najbardziej, serio ;) 

Pozdro

Edytowane przez Bohun
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, trop napisał:

I

 

Przez myśl przeszło mi że nadajecie się tylko do ruchania ale szybko wyrzucam tą myśl z głowy bo mimo wszystko uważam że jest może jakiś 0,1% kobiet które oddałoby życie za swojego faceta. 

:) pozwól, że skwituję Twą wypowiedź uśmiechem. Życzliwym. ;) Dobrze, że nasze myśli są płynne, zmienne i pozwalają patrzeć z różnych perspektyw.

 

 

Edytowane przez Wewerka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Bohun napisał:

Fajowo, tylko że tylko jedna z tych perspektyw jest obektywnym spojrzeniem, no chyba że mówimy o fizyce kwantowej ;) 

Pozdro

Bohunie (swoją drogą dylemat Bohun czy Skrzetuski wiecznie żywy ;D), nie, ja mówię o sobie, nie o żadnej fizyce kwantowej. :)

Edytowane przez Wewerka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście że tak jest. Dobrze to widać w małych grupach społecznych. Macocha bardziej kocha swoje dzieci niż cudze,  ona może mówić swoje ale to widać. Może nie we wszystkich przypadkach ale w większości tak jest.

Coś jest na rzeczy skoro nawet w prawie tak jest, że kobieta zgwałcona ma prawo do aborcji zgodnie z prawem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i co z tego wszystkiego wywnioskowałaś ?(Patrz na temat wątku, zresztą może być o czymkolwiek)

P.S.

Bo z tego co piszesz, Twoje wnioski zdają się przeczyć rzeczywistości ;) 

Pozdro

Wywnioskowałam, że nie ma sensu tracić energii na problemy dzisiejszych 30 latków rozkminiając przed kompem, czy "kochać tego bąbelka, czy też może nieco mniej, albo zacząć od jutra? ;) Niemniej, dziękuję za dyskusję. Pozdrawiam :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już zdaje się było na forum przerabiane kilkukrotnie. Oczywiście, że nasze wspaniałe panie będą mówiły, że wszystkie dzieci nasze są, ale jak wiadomo - one jedno mówią a robią coś innego. W tym miejscu należy zacytować historie przytoczone dawno temu przez jednego z Moderatorów:

  

W dniu 7.07.2016 o 16:11, Mosze Red napisał:

1 Kiedy doszedłem do wniosku, iż materiał genetyczny jest najważniejszy? (także dla naszych cudownych i delikatnych pań).


 

a) Mając lat 22 lub 23, byłem świadkiem pożaru domu jednorodzinnego (jak się później okazało więcej dymu niż ognia, spaliła się część pomieszczenia kuchennego), gdzie rozhisteryzowana kobieta krzyczała „ratujcie dziecko". Owa kobita trzymała za rękę małą dziewczynkę.

Na szczęście sprawa skończyła się dobrze, miły pan strażak wyniósł dziecko. Kilka minut później podjechał mężczyzna, jak się okazało, ojciec wyniesionego dziecka i partner owej pani. Po chwili rozpoczęła się awantura, jak się okazało:


 

- pani wbiegła do budynku i wyprowadziła swoją córkę.

 

- pani zostawiła w środku drugie dziecko (które było dzieckiem jej partnera z pierwszego małżeństwa), mimo iż to przebywało w pomieszczeniu znacznie bliżej wyjścia niż jej własne, mogła z łatwością wyprowadzić oboje dzieci.

 

- pani po wyprowadzeniu córki nie wróciła po dziecko partnera, tylko stałą w bezpiecznej odległości i starała się nakłonić innych, żeby to zrobili.


 

b ) Kolejna rzecz, która utwierdziła mnie w przekonaniu to rozmowy z kumplem, który jest pedagogiem i psychologiem. Opowiadał mi, o przypadkach adopcji dzieci, przez pary, które miały problemy z poczęciem. Zazwyczaj na taką adopcję mocno prą kobiety (no chyba, ze wina leży po stronie partnera, wtedy wymiana na inny model). Czasami zdarzało się, iż jednak panie rodziły własną pociechę już po adopcji, zaczynały się dziać bardzo dziwne rzeczy. Nagle traciły zainteresowanie adoptowaną pociechą, były teksty „nie potrafię go zaakceptować”, "jest inne niż się spodziewałam", "coś z nim/ nią jest nie tak". Chyba kiedyś już to opisywałem w innym wątku...


 

Efektem tego były zwroty „depozytu” w postaci adoptowanego dziecka. Mój kolega opisywał wiele takich sytuacji, panie miały 1001 wymówek, żeby dziecko oddać, natomiast faceci byli niesamowicie skrępowali i mieli silne poczucie winy, że tak postępują. Niestety presja w domu ze strony pań i często ich rodzin, ciągłe awantury, płacz przez ścianę itp. w końcu wygrywały z męską moralnością.  


 

Adoptowany dzieciak był traktowany jako obiekt zastępczy przez panie, był dostatecznie dobry, gdy nie było nadziei na przekazanie własnych genów lub ta nadzieja była nikła. Gdy pojawiało się dziecko, naturalnie poczęte stawał się zbędnym balastem. Kilka lat później miałem nieprzyjemność obejrzeć taką akcję z bliska w gronie znajomych, to przelało czarę goryczy.


 

c ) Kolejny przypadek, który miał miejsce niestety w obrębie mojej rodziny. Kuzyn wziął sobie za żonę, matkę z dzieckiem (syn). Kuzyn bardzo spokojny człowiek, dobrze zarabiający, rodzinny (idealny beta sponsor). Mieli również własne dziecko (również syn). Kuzyn nie robił różnicy, chował jak swoje, zabierał na żagle, spędzał czas, grał w piłkę, wkładał równe środki materialne i niematerialne, żeby żaden nie czuł się gorszy.


 

Natomiast małżonka, robiła różnice między nimi, było to widać w zachowaniu. Jej pierworodny był zawsze oczkiem w głowie, okazywała mu dużo więcej uczuć. Pewnego dnia podczas rodzinnej imprezy, gdy małża kuzyna wypiła o jednego drinka za dużo, wyszło szydło z worka. Podczas rozmowy na temat dzieci i wychowania wypsnęło się pani dwa zdania „mój młodszy nigdy nie będzie jak starszy, bo ojciec jest ciapa” < zauważcie, że i młodszego i starszego wychowywała i utrzymywał „ten ciapa” (kontaktu z biologicznym ojcem nie było wcale) więc jedyną różnica stanowiło, kto dziecko spłodził, czyli to, co według naszych kochanych pań ponoć jest bez znaczenia. Padło jeszcze jedno zdanie na ten temat, znacznie bardziej dosadne, ale co do przekazu takie samo.


 

Więc jak to jest, mama hołubi synka spłodzonego przez łobuza, który poszedł w pizdu, a traktuje gorzej spłodzonego z odpowiedzialnym facetem, który obydwu chłopców wychowuje i traktuje równo. Macie dysonans poznawczy? Ja miałem jak jasna cholera, mimo że obaj synowie byli jej synami, to nadal różnicowała ich na lepszego i gorszego, lepszy i bardziej wartościowy dzieciak, był ten, który został spłodzony przez silniejszego samca, mimo że ten silniejszy był niedojrzałym emocjonalnie gówniarzem, przypadek? 

Źródło:

 

 

Także co byście nie mówiły i tak zrobicie to co wam podpowiedzą emocje lub biologia. Faktem jest, że faworyzujecie dzieci, ale nie tylko. Faworyzujecie także wnuki czego ja jestem bardzo dobrym przykładem, a zrozumiałem to dobiero po latach. Matka mojego ojca, miała dwoje dzieci: mojego ojca oraz moją ciotkę i dzieci ze związku siostry mojego ojca były tymi ulubieńszymi, lepszymi i bardziej rozpieszczanymi wnukami niż dzieci jej własnego syna. Zapewne wynikało to z żelaznej zasady, że facet nigdy nie może być na 100% pewien swojego ojcostwa w przeciwieństwe do matki. Brutalne, ale prawdziwe. 

 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Bohun napisał:

Całe pierdololo kobiet się sprawdza do czasu wygasnięcia okresu próbnego, jak zaczyna się kryzys zaczyna się zimna kalkulacja ;) 

Dokładnie, co innego usłyszeć suchy fakt a coinnego to doświadczyć na żywo. Tak samo jak z metodami na podryw coachów. Jak to słyszą to mówią, że w życiu by nie zadziałoło na nie, a jak zobisz to na żywo to jednak działa.

Edytowane przez fikakowo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.