Skocz do zawartości

Żadnego niańczenia beta-gamerów w 2016


lupele

Rekomendowane odpowiedzi

Wbrew popularnemu na forum poglądowi o tym, że powinniśmy szerzyć wiedzę obiecuję, że nie będę robił takich ruchów w roku 2016. Dlaczego? Bo mam już serdecznie dość wysłuchiwania żałosnego skomlenia najebanych kolegów przy piwie. Mam dość tłumaczenia po kilka razy tych samych rzeczy a potem obserwowania jak typ zrobił tak jak uważał (bo tak nie można ;) ). Mam zresztą w pamięci jednego typa, którego "oświeciłem" a w nagrodę odciął się ode mnie bo już pantofel. Albo inny, który wystawił mnie w pewnym bardzo trudnym momencie.  Szkoda mojego życia na te wszystkie sytuacje, Dość ich przeżyłem.

 

Uważam, że na tą wiedzę trzeba jakoś zasłużyć. Trzeba do niej dążyć, chcieć wyskoczyć poza temat. Samo zaangażowanie się w działalność tego forum jest dowodem na choćby minimalne chęci i tym można jeszcze coś pomóc. Ale inni niech nie mają nic za darmo. Niech chociaż książkę Marka kupią. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oświecanie to trudna sztuka.
Z doświadczenia wiem, że nie warto. Ci ludzie muszą sami przerobić własne lekcje i wyciągnąć z nich wnioski. Jak nie w tym życiu to w następnym.

Według mnie podawanie odpowiedzi na tacy nie ma sensu. Kto szanuje darmochę? Można co najwyżej wskazać kierunek, motywować do dalszych poszukiwań.

 

Życzę wytrwałości. Radziłbym zastanowić się na zmianą środowiska lub chociaż unikaniem konfrontacji z "najebanymi kolegami".

Edytowane przez nibynic
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I takie postanowienie noworoczne, to ja rozumiem. Żadne tam "Zacznę biegać" albo "Nowy rok, nowy ja", czy inne pierdy. Konkret. :P

 

Wiem jednak po sobie samym, że uświadamianie może wyjść w sposób zupełnie niezamierzony. 

 

Przykład? Siedzimy kiedyś ze znajomymi w ogródku piwnym, podczas gdy jeden synek (typowy "miś przytulak") co chwilę pisał na telefonie, zaraz później go odkładając. I tak w kółko, średnio co kilka minut, w ciągu około 2-3 godzin. Myślami był ewidentnie nieobecny, poza tym w ogóle się nie udzielał. Ktoś się zapytał, czy wszystko w porządku - a ten przytaknął skinając olewczo głową. Nie zwracałem na to uwagi, bo nie przepadałem za gościem, a poza tym znałem go głównie ze słyszenia.

 

Miarka przebrała się w momencie, w którym - oczywiście zaślepiony pisaniem z laską - Don Pantofello nie usłyszał pytania skierowanego do niego od kolegi siedzącego tuż obok.

Zapytałem więc kulturalnie - "Gościu, po chuj tu w ogóle przyszedłeś?". A ten coś tam wybełkotał, że właśnie pisze z dziewczyną (jakbym się nie domyślił).

Zniesmaczony okazanym brakiem szacunku z jego strony wobec naszej grupy, poleciałem wiązanką w deseń "Ty, ale zdajesz sobie sprawę, że ona Cię owija wokół palucha, nie? Jeśli myślisz, że u niej zaplusujesz, to Cię rozczaruję, bo laski nie lubią ciepłych kluch jak Ty, zapamiętaj".

Miny ludzi (szczególnie tego biedaka) i ciąg dalszy wieczoru pominę. W każdym razie później wyjaśniłem mu na spokojnie, co i jak. Nie wiem, czy poskutkowało. 

Moja uwaga była niemal automatyczna, w każdym razie niezaplanowana. 

 

Podsumowując. Nie znasz dnia ani godziny, kiedy na widok białorycerskiej-miętkiej fajki, otworzy Ci się nóż w kieszeni. ;)

Ale mimo wszystko - czymam kciuki za postanowienie. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lupele tą wiedzę trzeba przede wszystkim "tworzyć" i rozwijać. Wówczas szerzyć będzie się nawet niejako samoistnie. Poza tym, wiedząc co już wiesz, w większości sytuacji towarzyskich będziesz jak Galileusz przed Trybunałem Inkwizycji. Nawet jeśli Ty nie wybrałeś tej drogi, to ona wybrała Ciebie ;)

A z niezamówionymi konsultacjami, tak czy siak trzeba być ostrożnym. Mało kto lubi ich słuchać, jakiejkolwiek materii by nie były.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

 

 Szkoda mojego życia na te wszystkie sytuacje, Dość ich przeżyłem.

 

 

 

Bardzo słuszna inicjatywa. 

 

Wszelkie sytuacje, gdzie poświęcasz swój czas i energię, aby komuś w jakiś sposób pomóc, a w zamian nie otrzymujesz nic, nawet wdzięczności - natychmiast trzeba ucinać jak uschniętą gałąź.

 

Bycie dobrym wujkiem to działka kogo innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo aby czegoś się nauczyć trzeba chcieć się nauczyć, mieć otwary umysł. A jak może mieć otwarty umysł osoba której największym celem jest zakiszenie chociaż dla niego to jest miłość bo tak się lepiej tłumaczy. To tak jak z dawaniem pieniedzy alkoholikom . Dopiero jak już nie może chclać to można coś kombinować. Dlatego wręcz nie wolno pomagać osovbom które nie są na to gotowe bo można im nawet zaszkodzić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomaganie na siłę zawsze mija się z celem.

 

Pomóc można tylko osobie, która sama chce pomocy i to tylko pod warunkiem, że jest w stanie zaakceptować formę pomocy w jakiej ją otrzyma.

 

Na przyjęcie niektórych prawd człowiek jest gotów dopiero jak się sparzy.  Wielu musi się sparzyć kilka razy. Na początku tłumaczą sobie, że oni coś źle zrobili, pozwalają przerzucić winę za rozpad związku na siebie. Po kolejnej wpadce uważają, że źle trafili, że nie wszystkie są takie, szukają kolejnej, niektórym po 2 lub 3 razie zaczyna coś świtać i szukają wiedzy/ pomocy.

 

Niektórym nigdy nie zaświta, do końca dni będą szukać drugiej połówki lub zostaną zdominowani w małżeństwie.

 

Jak ktoś nie widzi popełnianego błędu (wielokrotnie) nie jest wart pomocy, ma to na co zasłużył.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lupele,

 

Aby kogoś choć trochę uświadomić - wymaga po jego stronie pewnej dojrzałości i chęci zmiany. Większość 'pojękiwaczy przy piwie' chce się wyłącznie wygadać, ulżyć sobie - po czym ponownie wskoczyć w skrojony na miarę uniform beta-providera i turbokapcia na usługach.

 

W zeszłym roku próbowałem z lekka, nie namolnie - by nie zrażać radykalizmem, szerzyć oświatę wśród najbliższych przyjaciół i znajomych.

Rezultat?

Pozwólcie, że się krzywo uśmiechnę ...:wacko:

 

Większość jęczy a jak już się wyjęczy - biegnie dalej usługiwać, bo a nóż widelec księżna pani gaciówką uraczy w nagrodę.

 

S.

Edytowane przez Subiektywny
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niańczyć nie należy to prawda. Chociaż zawsze coś tam można powiedzieć. Wychodzę z założenia, co już jest tu napisane, że i tak każdy musi się sparzyć albo przejechać na własnej dupie, żeby coś pojąć. Gorzej jeśli się przejedzie i niczego nie zrozumie albo nie dostrzega...

 

Dal kogoś  kto jest nieuświadomiony albo na wpół uświadomiony nie jest tak łatwo odrzucić stare schematy zachowania. Sam się nawet czasem łapie, że jakieś elementy u mnie jeszcze zostały i się pojawiają.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomaganie mężczyznom radą, to bardzo delikatna kwestia. Nie chodzi nawet o to czy jest otwarty czy nie - ale o ton wypowiedzi, podejście. Faceci (w tym i ja) nienawidzą, jak mówi się w sposób sugerujący że oni są głupsi. No kto lubi takie coś? Dlatego jeśli ktoś chce pomagać, musi pracować nad FORMĄ wypowiedzi, okazaniem szacunku, tłumaczeniem w taki sposób by słuchacz miał poczucie że właściwie sam na to wpadł.

 

Z doświadczenia wiem, że większość nauk właśnie dlatego się nie udaje. Nie chodzi o treść a o formę, oraz o to KTO mówi. Bo jeśli życiowe rady daje koleś co jeździ fabią, to śmieszy. Ale jeśli ktoś kto jeździ nowym mesiem, betą, ma dużą firmę albo jest mocny na mieście, słuchamy z szacunkiem i to w nas zapada.

 

Ja umiem przekonywać ludzi z dwóch powodów. Po pierwsze nie czują się przy mnie gorsi - jestem ciężko chory na wstydliwą chorobę, ogólnie biedny, bez perspektyw - czyli czują się mocniejsi życiowo. Z drugiej strony wiedzą, ilu ludzi z szacunkiem mnie słucha i mi płaci za rady, widzą że coś dokonałem, więc wzbudza to pewien rodzaj respektu. Te dwie okoliczności plus treść, dobry głos, aranżowanie odpowiednich okoliczności sprawiają, że mam osiągnięcia w przekonywaniu. 

 

Właśnie dlatego dawanie rad przy chlaniu jest totalnie nieskuteczne - a często niebezpieczne dla radzącego. Ja w realu wielokrotnie chciałem coś mówić komuś, ale ugryzłem się w język. Po prostu trzeba wiedzieć kiedy to działa a kiedy nie, bo mógłbym dostać w mordę. Zamiast szacunku i podziwu słuchaczy, miałbym zbitą na kwaśne jabłko twarz.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jest złego Marku w tym, że ktoś ma większą wiedzę od nas? Albo doświadczenie? Czy to powód żeby go za to nie lubić? Grając w tenisa stołowego, zawsze wybierałem mocniejszym i lepszych od siebie, bo tylko przy nich się uczyłem. Zarówno samej gry, jej techniki jak i życiowej pokory.


Oj, ego przemawia.


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma nic złego - ale jak napisałem - liczy się forma przekazu. Jeśli ktoś mądrzejszy od Ciebie odezwał by się nie tak, jak to uważasz za miłe i kulturalne, od razu byś się nasrożył :) I co wtedy z wiedzy? Co byś wziął od tego człowieka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze swojej strony moge dodac , ze mialem przypadek kiedy chcialem pomoc koledze - zdradzila go laska , a ze to dobry kumpel to mowie mu pare rzeczy bo mial pytania do mnie , co wiedzialem to powiedzialem , pokiwal glowa , powiedzial ze mam racje i podalem mu link do forum i do felietonow Marka.

Jaki final?

Typ dodaje na fejsie jakies smutne piosenki , jakies kurwa sentencje dla nastolatek ze milosci nie ma , ze mozna byc dla kogos calym swiatem itp . Kopara mi opadla po prostu...

Z kolei 2 innych moich kumpli podlapalo temat , o dziwo . Jeden wiem , ze felietony czytal a drugi przypadek nieznany , pewnie tez cos liznal wiedzy bo wie mniej wiecej o co chodzi z kobietami , zna gre . 

Moim zdaniem , roznie bywa . Mozna trafic na kumatego goscia , mozna mu pewne rzeczy powiedziec , wytlumaczyc i podlapie temat i zacznie drazyc . Mozna tez trafic na goscia , ktory pokiwa glowa , cos niby zrozumie ale poleci z nurtem rzeki dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez wewnętrznej chęci zmiany nic się nie ugra. W mężczyźnie musi coś pęknąć w środku i w sytuacji walcz/uciekaj musi wybrać walkę czyli poznanie prawdy.

 

Ludzie, którzy wypierają się brutalnej prawdy są po prostu słabi i będą dymani, nawet najlepszy mentor nic w nich nie zmieni. Będą uciekać do końca życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Marek Wolf napisał:

Nie ma nic złego - ale jak napisałem - liczy się forma przekazu. Jeśli ktoś mądrzejszy od Ciebie odezwał by się nie tak, jak to uważasz za miłe i kulturalne, od razu byś się nasrożył :) I co wtedy z wiedzy? Co byś wziął od tego człowieka?

                         Moim zdaniem liczy się nie tylko forma przekazu, ale przede wszystkim autorytet rozmówcy, tj. " Żródła " wiedzy. W zeszłym roku byłem na imprezie u kumpla gdzie był też lekarz ginekolog z trzydziestoletnim stażem zawodowym, no specjalista wysokiej klasy w swojej robocie. Stary znajomy. Interesuje mnie problem niechcianych ciąż u nastolatek. Jak zagadałem, to pan doktor ( prawdziwy doktor bo z doktoratem ) powiedział, cytuję: " Spier...laj, nie gadam przy wódce o robocie ". Ale dał się w końcu przekonać i podzielił się wiedzą. Otóż cały problem polega na tym, że u bardzo wielu kobiet pod wpływem stresu dochodzi do owulacji ( w trakcie gili gili ) i w efekcie mamy dzidzię ( z tego powodu, tj. stresu około 80% gwałtów kończy się zapłodnieniem ). A więc generalnie metody " naturalne " zapobiegania ciąży są o kant doopy rozbić. Nie wiedziałem tego. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji, to przyjąć to do wiadomości i wyciągnąć z tego stosowne  wnioski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji można ustalić, którzy którzy nasi koledzy mają pod tym względem (reformowania) najgorzej.

Z moich obserwacji wynika że najbardziej opornymi pizdeuszami są osoby:

-jedynacy (brak doświadczeń choćby rodzeństwa)

-pozoranci (siłka, przyklejony uśmieszek, dobre wrażenie, ukrywanie smutku - fałsz )

-średniacy pod każdym względem (zresztą jak w Biblii - "obyś był zimny albo gorący bo chłodnym się brzydzę") :)

-wychowani w autorytecie matki

-nienaturalni robiący prawie wszystko, by przypodobać sie komuś.

-romantycy oraz "siedzący we własnej" głowie  - myslą że przekształcą świat na swoją korzyść.

 

 

Chociaż ja usunąłem z życia takie osoby, to wciąż sie same pojawiają...nie potrafię ich szanować :(

Pułapką jest pouczanie ich. Wyczuwają i uciekają służyć swoim cipkom.

 

 

 

Edytowane przez Waflo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Waflo napisał:

Przy okazji można ustalić, którzy którzy nasi koledzy mają pod tym względem (reformowania) najgorzej.

Z moich obserwacji wynika że najbardziej opornymi pizdeuszami są osoby:

-jedynacy (brak doświadczeń choćby rodzeństwa)

-pozoranci (siłka, przyklejony uśmieszek, dobre wrażenie, ukrywanie smutku - fałsz )

-średniacy pod każdym względem (zresztą jak w Biblii - "obyś był zimny albo gorący bo chłodnym się brzydzę") :)

-wychowani w autorytecie matki

-nienaturalni robiący prawie wszystko, by przypodobać sie komuś.

-romantycy oraz "siedzący we własnej" głowie  - myslą że przekształcą świat na swoją korzyść.

 

Z drugiej strony ego samca doświadczonego, każe mu pogardzać taką pizdą i to tez pułapka.

Chociaż ja usunąłem z życia takie osoby, to wciąż sie same pojawiają...nie potrafię ich szanować :(

 

 

 

Czyli osoby o niskiej samoocenie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, kic-anty napisał:

                         Moim zdaniem liczy się nie tylko forma przekazu, ale przede wszystkim autorytet rozmówcy, tj. " Żródła " wiedzy. W zeszłym roku byłem na imprezie u kumpla gdzie był też lekarz ginekolog z trzydziestoletnim stażem zawodowym, no specjalista wysokiej klasy w swojej robocie. Stary znajomy. Interesuje mnie problem niechcianych ciąż u nastolatek. Jak zagadałem, to pan doktor ( prawdziwy doktor bo z doktoratem ) powiedział, cytuję: " Spier...laj, nie gadam przy wódce o robocie ". Ale dał się w końcu przekonać i podzielił się wiedzą. Otóż cały problem polega na tym, że u bardzo wielu kobiet pod wpływem stresu dochodzi do owulacji ( w trakcie gili gili ) i w efekcie mamy dzidzię ( z tego powodu, tj. stresu około 80% gwałtów kończy się zapłodnieniem ). A więc generalnie metody " naturalne " zapobiegania ciąży są o kant doopy rozbić. Nie wiedziałem tego. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji, to przyjąć to do wiadomości i wyciągnąć z tego stosowne  wnioski.

 

Ciekawe z tym stresem, ale by się zgadzało - podczas wojen rodzi się najwięcej dzieci. Natura chce jak najszybciej uzupełnić straty ludzkie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Marek Wolf napisał:

Pomaganie mężczyznom radą, to bardzo delikatna kwestia. Nie chodzi nawet o to czy jest otwarty czy nie - ale o ton wypowiedzi, podejście. Faceci (w tym i ja) nienawidzą, jak mówi się w sposób sugerujący że oni są głupsi. No kto lubi takie coś? Dlatego jeśli ktoś chce pomagać, musi pracować nad FORMĄ wypowiedzi, okazaniem szacunku, tłumaczeniem w taki sposób by słuchacz miał poczucie że właściwie sam na to wpadł.

 

Pewien żółty człowiek od dżudo mawiał, że "gdy uczeń jest gotowy nauczyciel sam się znajdzie". 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.