Skocz do zawartości

Bezustanna krytyka indywidualisty


verde

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek w moim życiu przyjdzie moment, w którym otaczający mnie ludzie przestaną wpieprzać się do mojego życia i je oceniać.

 

Mieszkam obecnie w mieście w środkowo wschodniej Polsce - Kielcach. Jakiś czas temu nazwałem do miejsce żartobliwie "Kondominium alkoholowo-discopolowe pod zarządem radykalnie katolickim" - parafrazując słynne powiedzenie Grzegorza Brauna. Jest to kraina wódką i disco polo płynąca, w której na każdym kroku spotykam się z ostracyzmem przez swoje mało popularne przyzwyczajenia.

 

Nie chodzę do kościoła i kiedy wracam do domu rodzinnego, to rodzice (a szczególnie ojciec) reagują na to tak, jakbym im napluł w twarz. Ojciec ma 60 lat i posiada poglądy typowego zatwardziałego katolika, oceniającego człowieka przez pryzmat tego, czy uczęszcza w niedzielę na mszę. Z jego powodu staram się bywać tam tak rzadko jak to tylko możliwe, bo mimo tego, iż w tym roku kończę 28 lat, to on nadal próbuje mi narzucić swoje zdanie. Zrobię wszystko, żeby nie musieć tam mieszkać i wysłuchiwać jego tekstów na ten temat. Jakakolwiek próba dyskusji z kimś, kto ma zabetonowane poglądy nie ma żadnego sensu. Ponadto, nie tylko on podchodzi do sprawy w ten sposób. Osobiście znam jeszcze wiele osób, które reagują podobnie. Mieszkam na stancji w której w każdą niedzielę słyszę audycję z mszy świętej. A osoba, która przychodzi tam w pewien sposób sprzątać patrzy na mnie jak na dziwoląga, podejrzewam, że dlatego, iż nie wychodzę rano do kościoła. Właściwie ciężko się dzisiaj komuś starszemu przyznać do takiego podejścia, bo możliwe, że od razu zostanie się zlinczowanym.

Drugą kwestią jest alkohol. Z roku na roku piję go coraz mniej. Właściwie można powiedzieć, że sporadycznie piję tylko dlatego, że jak mawiał Ernest Hemingway:
"Inteligentni ludzie są często zmuszani do picia, by bezkonfliktowo spędzać czas z idiotami"

Inaczej w ogóle bym tego nie robił. Nie mam potrzeby, żeby po pracy iść do sklepu po piwo. Jak chodzę po Biedrze, to nawet na myśl mi nie przyjdzie, żeby iść do działu z alkoholami. Na serio, mam w głowie ułożony zestaw prawdopodobnych zakupów i jakoś nigdy nie uwzględniam w nich kupno czegoś procentowego. Alkohol nie jest mi w życiu do niczego potrzebny. Nie raz spotkałem się przez to z krytyką mojej osoby. "Ze mną się nie napijesz?" - to najbardziej klasyczny z tego typu tekstów. Nie, nie napiję się, bo nie mam takiej potrzeby! Na studiach jednym z najlepszych tematów dla kolegów są przebyte ostatnio melanże, na których szczycą się jak bardzo się naje*ali i co gorsza inni przyklaskują takiemu zachowaniu. Miałem w swoim życiu kilka sytuacji w której urwał mi się film i szczerze zawsze tego żałowałem. Nie widzę w tym absolutnie nic ciekawego. Moje podejście do alkoholu dziwi nawet w domu rodzinnym. Ojciec, który już od paru lat wie, że nie tykam wódki, co parę miesięcy na święta wyskakuje z tekstem "Napijesz się kielicha?". Ręce opadają. Przez moje zachowanie czuję się wyobcowany z kontaktów z wieloma osobami, bo kiedy przychodzi sytuacja w której trzeba się napić, to niestety witam ją z grymasem na twarzy. Niestety mało kto potrafi to zrozumieć.

Za trzecią kwestię można uznać zainteresowania. Nie mam typowych zainteresowań ludzi z mojego regionu, czyli: słuchać disco polo, kupić sobie samochód i się nim chwalić, żyć z dnia na dzień i interesować się rzeczami, które obchodzą typowego Janusza. Jeśli chodzi o disco-polo, to bardzo często nie mam ochoty go słuchać, a inni wręcz mi narzucają tę muzykę. Ostatnio jak jechałem PKS-em to włączone były w nim dwa telewizory, na których niemal cały czas leciały teledyski discopolowe. Czy taki człowiek nie rozumie, że nie każdy chce tego słuchać w miejscu publicznym? Nie mówię, że ja słucham ambitnej muzyki, ale przynajmniej nie narzucam jej nikomu i nikogo do tego nie namawiam. Ludzie zawsze będą krytykować za to, że nie robisz czegoś zgodnego z ich "widzimisie". Po pracy chce odpocząć, poćwiczyć, poczytać książkę, tymczasem jestem krytykowany, że nie chce spędzać w idiotyczny sposób czasu z ludźmi, którzy mają zgoła inne podejście do życia. Nie widzę sensu zadawania się z osobami, o kompletnie innych zainteresowaniach. Mam takiego kumpla, który czasem mnie wyciąga na "piwo". Ciężko mi się z nim rozmawia, bo w pewnym momencie muszę wymyślać tematy, nawet jak są kompletnie idiotyczne, żeby podtrzymać rozmowę. Po przyjściu do domu jestem wypruty z energii, którą muszę jakiś czas regenerować.

Nie wiem czy kiedyś trafię do takiego środowiska, w którym będę czuł się dobrze. Nie wiem czy znajdę dla siebie miejsce gdziekolwiek. On jakiegoś czasu przekonuje się, że pustelniczy tryb życia to chyba najlepsze rozwiązanie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie zdanie to dobre rozwiązanie-do czasu osiągnięcia samodzielności i wolności finansowej, kiedy to sam wybierasz, z kim chcesz przebywać.

Myślałem, że młodzież słucha rapu i hip siupu, tym bardziej w mieście Liroya...

 

Rodzice i stare baby potrafią zniechęcić do wiary-najlepiej odseparować się od rodziców

http://ia600807.us.archive.org/9/items/7meNiebo/7n253_O_Adam_Szustak_o_rodzicach.mp3

i samemu odnaleźć Pana.

 

Większość to kremówkarze, letni katolicy, ''katole''-na starość chodzą do Kościoła, a za młodu grzeszyli ile chcieli. Więc niech tata nie uchodzi na wyrocznię moralną-to żaden autorytet. Żaden wyczyn ustatkować się gdy starość nadchodzi.

Edytowane przez AdrianoPeruggio
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam 130 km od Kielc i tutaj jest tak samo.

 

1. Nadmiar picia - jest to symbol spędzania wolnego czasu, główny motyw i jedyny ''koń pociągowy'' wielu ludzi.

2. Muzyka - disco w polu, teksty mocno rycerskie albo całkowicie bezsensowne - widać w tej ''kulturze'', że po prostu wiejskie chłopki, które dopiero co z obory wyszły, próbują być ''modni i zachodni''. Albo jakaś współczesna papka z radia równie sensowna.

3. Do kościółka biegiem przełajowym co niedzielę, a potem powrót do rzeczywistości: awantury, zawiść, pijaństwo, chamstwo. 

 

Tutaj albo jesteś taki jak inni, albo niemal nie ma do kogo gęby otworzyć. Z niektórymi naprawdę nie ma o czym rozmawiać - najbardziej mnie  śmieszą (w negatywnym sensie) ''wyliczanki'' alkoholowe (a Krzysiek to pił z nami tylko do północy, obaliliśmy trzy 0,7 i po dwa piwa, ale Maciek już ostatniego nie dopił, ja się najlepiej trzymałem, a potem jeszcze otworzyliśmy to wino co Kaśka przyniosła i tak do połowy dopiliśmy, człowieku mówię ci taka impreza) - no kurwa niesamowite, idę po materiały i buduję ci posąg, bohaterze.

 

Ludzie chcą być na siłę ''współcześni i nowocześni'', a nawet nie widzą, że płynie w nich krew chłopa biegającego z pola do karczmy i z powrotem. Zero refleksji, zero poczucia ''drugiej strony'' rzeczywistości - tylko automat. Wóda, bezmyślne chodzenie do kościoła (ile z tych osób naprawdę wierzy, naprawdę ma takie przekonania, a ile po prostu boi się, że diabeł po nich przyjdzie, jak nie ''odhaczą'' niedzielnego wypadu na mszę?). Nic dziwnego, że takimi ludźmi sterować jest łatwiej niż zabawką dla dzieci na baterie. 

 

Dziki wschód tu mamy i tyle. Jestem sentymentalnie powiązany z wieloma rzeczami, ale zdecydowanie odbiegają one od tego, o czym jest mowa w temacie. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za propozycję ;), być może skorzystam, ale dopiero po skończeniu studiów. Póki co muszę się tutaj przemęczyć.

 

Zacytuję Cię z innego wątku.

 

Na co czekasz? Złożenie papierów na studia trwa do marca. Zabieraj dupę i zmień coś w swoim życiu.

Powaga.

 
 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, nigdy nie będziemy tacy sami jak rodzice. Moi odziwo martwią się tym, że przestałem chodzić do kościoła, ale co ciekawe, na prawdę dają mi wolną rękę. Egzamin z przecięcia pępowiny zdali moim zdaniem na 5. Szkoda, że twój ojciec tego nie szanuje, ale i tak trzeba go szanować. Niekoniecznie zgadzać się z jego poglądami. Ale szanować. A gdyby twój syn chciał zostać księdzem, to co byś zrobił?

Alkohol. Mnie również rzenują gadki o tym kto ile wypił. W ostatniego Sylwestra sprawdziłem na sobie, które szczęście jest lepsze. Po paru trunkach powiedziałem sobie stop. Chemicznie wymuszony uśmiech i zwiększona gadatliwość ( i tak potrafię sięnieźle rozgadać bez "odwagi w płynie") nie miały tego poziomu co szczery luz. Jak dobrze, że gdy byłem młodszy nie przepadałem za używkami.

Zainteresowania. Pochodzę z prowincji i co ciekawe moje ostatnie nietypowe zainteresowania doprowadziły do ciekawego eventu w mojej miejscowości, o którym napisano ciekawy artykuł w lokalnej gazecie. 
A co do muzyki...może nie będę spierał się o to co jest ambitniejsze. To taka wspaniała rzecz w której każdy znajdzie coś dla siebie. Ale rozumiem twoje muzyczne poszukiwania. Ci którym nie starczą proste melodie, poszukują ambitniejszych dźwięków. Normalka.
Krytyka? Cokolwiek zrobisz, będzie skomentowane. Nie przejmuj się. Idź dalej. 
Jak nie możesz tego znieść to zrób coś, żeby się wyrwać. NIe ma co nad tym myśleć bracie. CZAS DZIAŁAĆ!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@verde Napiszę Ci tak. Użalasz się na sobą trochę , może nie przesadnie ale trochę na pewno. Świata kieleckiego wokół siebie nie zmienisz bo jesteś indywidualistą i jednostką, która jak każda jednostka otoczenia nie ma szans ruszyć. Możesz albo to zaakceptować i robić swoje, ale widzę że tak nie jest, albo się cały czas irytować . Ani Kielce ani Twoi rodzice się nie zmienią. Tylko ty możesz się zmienić względem otoczenia i nabrać do tego trochę dystansu. Jak ja nabrałem dystansu do moich rodziców, przestałem się irytować .

Dlatego propozycje składane przez braci co do miejsca zamieszkania są trafne. Może warto to rozważyć.

Edytowane przez overkill
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brzytwa napisał:

Wyjedź z Kielc. Proponowałbym na przykład Poznań lub Wrocław.

Kielce leżą za blisko tzw 'polskiego trójkąta bermudzkiego':

 

         Popieram ten pomysł. Ja pochodzę z tego Polskiego Trójkąta Bermudzkiego, dlatego doskonale rozumiem kolegę @verde.  Zawsze chciałem żyć w 3city i udało mi się spełnić tą zachciankę, czego i tobie życzę. Ja polecam Trójmiasto- najlepsze miejsce w Polsce do życia ( moim subiektywnym zdaniem ). No i tu jest w miarę łatwiej o robotę.

Edytowane przez kic-anty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tego wyprucia z energii po rozmowie z tym kolegą, to miałem takiego w liceum i przypuszczam, że w twoim przypadku skończy się podobnie jak w moim. Każdy rozjedzie się we własną stronę. A ja straciłem tylko z nim czas i energię; byłem podtruwany przez niego, jakbym miał takie przyssawki dołączone. Jak wyczuwam gościa, który zaczyna mówić w pewien specyficzny sposób, to zaczynam mówić mądrze, zero gadki o niczym, aż się tym znudzi i pójdzie  : D

 

Ja bym Ci radził znaleźć możliwość przeprowadzki stamtąd, odzyskać energię będąc samemu (trudno się myśli pod presją) i wtedy pójść do nowego środowiska jeśli chcesz, ale jestem przekonany, że trafisz też tam częściowo na podobne osoby, tylko że w innej postaci, i będziesz musiał sobie z nimi poradzić. Pamiętam jak przechodziłem z podstawówki o gimnazjum, to przypasowałem sobie osoby z obu klas - kto kogo będzie teraz grał. Znasz pewnie techniki Marka, jeśli chodzi o podwyższanie samooceny itd. Przyda ci się, by nie wybierać byle jakich relacji. 

Edytowane przez Damianut
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brzytwa napisał:

Wyjedź z Kielc. Proponowałbym na przykład Poznań lub Wrocław.

Kielce leżą za blisko tzw 'polskiego trójkąta bermudzkiego
 

 Takich trójkątów w Polsce jest więcej.
Ja znalazłem jeden w środkowej Polsce Kalisz-Inowrocław-Włocławek
Tam też przodują takię zajęcia jak disco polo, lans i inne tego typu zajęcia.

Co do wątku co poruszył Verde nawet jak na początku będzie wydawało Ci się to sztuczne i będziesz zniechęcony to Spierdalaj jak najdalej najlepiej do dużego miasta :)

Posłuże się cytatem z pewnego bloga:

"To taki typ osób, które czerpią poczucie własnej wartości nie z tego co osiągnęli lub z tego co zrobili dla innych, ale z tego, że nawet na chwilę nie zeszli z drogi praworządności i robili wszystko „jak należy”.

Jak ich zobaczysz – uciekaj. Banalność jest zaraźliwa."



 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, radeq napisał:

Kumpel prowadził żabkę, mówił, że te sklepu funkcjonują tylko dzięki temu, że sprzedają tam alkohol. Ogólnie ludzie to mega pijacy... 

 

To tak jak niektóre małe sklepy spożywcze na wsiach. Gdyby nie alkohol, dawno by je pozamykali. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz tworzyć(wg siebie) coś lepszego, to musisz odciąć się od tego co uważasz za gorsze. Przerwać zły schemat, niszczący Ciebie samego. Od czegoś co cię w dół ściąga. Ty zdobądź nad tym kontrolę. Sam twórz swoje zasady, sprawdź czy czujesz się w nich dobrze i wydaj werdykt. Coś za coś. Czasami trzeba mocno zaryzykować by pójść do przodu. Na pewno inteligentnych ludzi jest mniej, ale za to jeśli znajdziesz będą bardziej wartościowi, wniosą coś. Nie da się uszczęśliwić wszystkich i nawet nie powinno, bo stajesz sie kukłą i tego nie szanują! Jesteś na 1 miejscu u siebie w hierarchii, bo to ty ze sobą będziesz sie cieszyć, albo męczyć.

Jeśli zdobędziesz samodzielność i pokażesz że taki jesteś szczęsliwy, a i sam nie będziesz oceniał (np ojca) to da się to pogodzić w wielu przypadkach. Nie warto się kłócić, zmieniać kogoś poglądów. Jedynie uszanować i jeśli nie potrafią przyjąć, że jesteś inny to podziękować za 'współprace'. Czasem i tak trzeba, choć nie palić mostów. Nie pokazywać własnej 'lepszości', albo pogardy wobec nich, bo stajesz się wtedy tacy jak oni, a przecież chcesz żyć lepiej. Lepiej żyć po swojemu niż pod dyktando, mimo że obie opcje będa miały swoje minusy, ale w dłuższej perspektywie to ty jesteś kowalem swojego losu. Zrzucisz z barków odpowiedzialność za nierealne wymagania wobec Ciebie.

U mnie było tak, ze rodzice nie tolerowali wielu moich zachowań, ale dopóki mieszkałem u nich. Mieszkając sam i pokazując że sobie radzę - uszanowali, że nie jestem spełniaczem ich niespełnionych ambicji. Przyzwyczaili się do takiej sytuacji i pewnych tematów przy nich nie ruszam. Nie sterują mną, bo sobie nie życzę, tak jak ja nie steruje nimi.

Ale oceniać będą. Nie oceniany jest tylko ten który nic nie robi. Żeby być szczęśliwym trzeba zrobić wiele kroków które nie spodobają się innym ludziom. Bo to szok dla nich samych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Brzytwa napisał:

Z tym trójkątem to taka beka internetowa:

Sosnowiec - 'mama madzi'

Radom - 'chytra baba z radomia'

Łódź - 'wasze ulice, nasze kamienice'

 

Brzytwa, jeśli chodzi o sosnowiec, mama Madzi to tylko wierzchołek góry lodowej. S-c to takie gówno, że jakbyś zaczął przecierać oczy z zdziwienia to byś czaszkę przetarł na wylot.

Edytowane przez wroński
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, kic-anty napisał:

         Popieram ten pomysł. Ja pochodzę z tego Polskiego Trójkąta Bermudzkiego, dlatego doskonale rozumiem kolegę @verde.  Zawsze chciałem żyć w 3city i udało mi się spełnić tą zachciankę, czego i tobie życzę. Ja polecam Trójmiasto- najlepsze miejsce w Polsce do życia ( moim subiektywnym zdaniem ). No i tu jest w miarę łatwiej o robotę.

Możesz rozwinąć temat? Dla jakich zawodów polecasz się tam przeprowadzić, co lepsze Gdańsk, Gdynia czy Sopot, co sądzisz o Szczecinie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.