Skocz do zawartości

Tego kobiety nie rozumieją - mężczyzna potrzebuje szacunku, kobieta miłości.


Rekomendowane odpowiedzi

Po co te wszystkie kombinacje, szanujmy się. Jesteśmy jak liście na wietrze a nie "bóg wie, co". Dziś jesteś jutro cię nie ma. Wczoraj dowiedziałam się ze  umarł mój kolega, młody facet.

 

Co do megan i  eksperymentu, który nie wypalił, chyba wpierw należałoby przekonać podświadomość, czyli dokonać zmiany swojej wewnętrznej postawy. Tu mogłaby być przydatna pozytywna afirmacja dotycząca męża, powtarzana codziennie bez przerwy. Kiedyś mówił o tym ks. D. Chmielewski w kontekście męża znudzonego i rozczarowanego własną żoną a zafascynowanego inną kobietą.

 

 Jak obserwuje związki osób mi znanych nawet te gdzie są zasoby, nie jest dobrze. Wydaje się, że zaspokojenie jednego braku, warunkuje inne nienasycenie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że w większości pochodzimy z niedoskonałych domów, co nie zwalnia od nauki w zakresie budowania relacyjności, o ile chcemy związkowej syntezy, która będzie czymś więcej niż banalnym duszeniem się obok siebie. Na pewno stawianie pod ścianą, roszczenia, uwypuklanie własnego ja nie pomoże zmianie na lepsze.

 

Co do alfy, definiuje takiego typa, jako człowieka z zaburzeniami, gdzie jego konstrukcja psycho-fizyczna pozwala mu przeć do przodu, bez względu na drugiego.

 

 

Edytowane przez Anna
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla uściślenia faktów. 
Na co dzień nie jadę po mężu jak po kobyle (nie ma słów z mojej strony "Ty taki i owaki"), wypowiedzi mam zdawkowe. Gdy o czymś opowiada, to mam schemat :
"ah tak, to nie wdziałam o tym!", "aha,yhy,tak, tak", "no zobacz, jak Ci to fajnie wyszło.", "no, no, masz rację!, "a możesz mi to szerzej wyjaśnić?". Tak, jest to wyćwiczony uprzejmy bot z mojej strony, żeby sobie mąż pogadał, bo widzę, że ma potrzebę rozmowy, co u niego w pracy, jakiej tam audycji posłuchał. Mnie samą to niepokoi, że słucham go tak, jakbym obsługiwała pacjenta/klienta, czyli "wyławiasz" informacje/hasło klucz, na tym bazuje rozmowa, żeby gadał dalej (algorytmy/scenariusz rozmowy), a tak w międzyczasie myślisz o innych, pilniejszych sprawach, czy o strategii rozwiązywania problemu, z którym rzekomo przyszedł, czy nie przyszedł. 
Widzę to! 
Widzę to, że zadowolona mężatka nie siedzi na forum, które zrzesza mężczyzn, którzy to kobietę pojmują jako byt, który stanowi jedynie zagrożenia. Zadowolona mężatka rodzi mężowi dzieci i zajmuje się własnym domem/terenem, chodzi do pracy bez większej filozofii i idei, i zajmuje się babskimi rzeczami! Widzę to wszystko!

Wobec siebie jestem samokrytyczna i NIGDY nie napisałam o sobie, że jestem naj, czy nawet jestem taka, czy owaka. Zgadzam się z tym, że to podobieństwa się przyciągają i każdy wchodzi w naturalne role, które nabył w domu rodzinnym. 
Mąż nie dostał męskich wzorców, to logiczne, że nie zdobędzie babskiej baby. Ja nie dostałam babskich wzorców i nie będę u boku męskiego faceta. Logicznym i nieprzypadkowym jest to, że jesteśmy małżeństwem.  

Schudnięcie niczego nie zmieniło. Jedynie mam chęć mocniej rywalizować, np. jedna koleżanka schudła na razie 5 kg (była chudsza ode mnie i tak), to mam ochotę ją przebić w chudnięciu! Ma fajny dom, rodzinę, więc chociaż w tym jej dam pstryczek w nos. Jeśli nie masz w czym dominować, czy chociaż się zrównać, to naturalnym jest to, że musisz stworzyć sobie nową płaszczyznę do dominacji. To nie dysfunkcja, to normalny mechanizm regulacyjny.
Mąż przypomina o tym, że chciałby jechać do swoich kolegów RAZEM ZE MNĄ, nie sam, jak to zazwyczaj było. Mam alergię na żony tychże kolegów, znowu będą pierdolić co nie kupiły, co to ich dzieci nie robią, na jakie wakacje jadą, co remontują w domu, a ja, jak ta trusia, nic nie powiem, bo o czym? Baby zawsze rywalizują! Mam tak i ja. 
Nie powiem, ci koledzy są spoko. Nie czuć w ich towarzystwie rywalizacji, pośmieją się z czegoś przy alkoholowych pachnidłach, pośmieją się z przypałowych akcji z czasów studenckich, czy obecnych, pogadają na szerooooki zakres tematów, ponazywają się dla beki "ciulami", a na koniec "Ty stary druhu!"  i wieczór szybko mija.
No, ale z chłopami siedzieć nie będę, bo to jednak trochę dziwne jest, z resztą baba obojętnie w jakim męskim towarzystwie odbiera komfort sytuacyjny. 

Żona tego typa robi w branży beauty, ostatnio zrobiła sobie uprawnienia z jego branży.  Nie jedna trasa, przez ponad tydzień jeździliśmy na szkolenie. Znajomość się zakończyła, więc dalsze analizy są gdybaniami, OCZYWIŚCIE ZAKŁADAM TO, ŻE WIDZIAŁAM TYLKO JEDNĄ JEGO POZYTYWNĄ STRONĘ, KTÓRA NIE MUSIAŁA BYĆ PRAWDZIWA, ale to nie zmienia faktu, że przy tym facecie poczułam "uffffff". To on myślał, jak trasę zmienić, gdzie podjechać po kawę, no jak klękło auto, to ogarnął temat, potrzebowałam coś kupić, pytam się go, gdzie dostałabym takie cuś, a on "szczerze nie wiem, ale mam znajomego kilka km stąd, siedzi w branży, coś doradzi. Zadzwonić teraz do niego? Jakby miał to, to zjedziemy po to te kilka km. Może być?". Niby takie prozaiczne rzeczy, wręcz trywialne, ale dla mnie to było wow, bo wiem, że w tych sytuacjach mój mąż siedzi na miejscu pasażera i mówi "nie wiem co teraz robić!". Ja też nie wiem, ale coś kombinuję i MUSZĘ WYMYŚLEĆ ROZWIĄZANIE I WDROŻYĆ JE W ŻYCIE.

Wiem, że mój mąż potrzebuje takiego życia :
mieszkano w mieście, praca od-do, czas na książkę, mówi, że chciałby krzątającego się dzieciaka, któremu mógłby dać patriotyczne i intelektualne wychowanie. Ładny obrazek, na pierwszy rzut oka.  Są jednak kwestie, które niby to wypadkowe, ale jak dla mnie przyczynowe, czyli ŻYCIE i wypadki, awarie, nagłe zmiany, nowe sytuacje, KTÓRE WPŁYWAJĄ NA ŻYCIE. Ponoć ja mu pasuję we wszystkich dziedzinach życia. Mogę mu pasować, bo zepnę mu ww styl życia. 

Mój mental. Of course, że się porównuję ze wszystkim i wszystkimi! Wiesz, gdybym miała podobne życie, co nasze otoczenie, to dałabym se na luz (swój domek, mieszkanie, dziecko, pomagający dziadkowie). A tak, jak kogoś nie spotkam, to mam wrażenie, że potrzebowałabym złotej drabiny, żeby dorównać. 
Poznajesz kogoś z rówieśniczego grona - co się okazuje - ma swój dom/mieszkanie (rodzice i teściowie dopomogli w tym obszarze). Odwiedzili ileś krajów w okresie narzeczeństwa, mają czas na na jeden wspólny weekend w miesiącu (podrzucisz dzieciaka dziadkom lub/i zapłacisz niańce), pracują na jakiś konkretniejszych stanowiskach. 
Dlatego nie mam ochoty kompletnie udzielać się w naszym, świętojebliwym gronie. Dostaliśmy zaproszenie na warsztaty rodzinne? z dr Pulikowskim.
Nie jadę, bo czuję, że odpierdolę show (czyli dyskusję z samym Pulikowskim), że mój mąż nie otrząśnie się ze wstydu (z racji publicznego podważenia autorytetu! dyskusją).
Z całym szacunkiem dla dr Pulikowskiego, ale jego archaiczne wykłady ni jak mają się do obecnych czasów i kwestii biologicznych. Większość zaproszonych na te warsztaty, to rówieśnicy mający zupełnie inną codzienność od naszej, więc takie pierdololo może i łykną, ale nie ja! Jak się wygodnie siedzi, to perspektywa jest jedna. A mnie się nie chce już udawać i jako miła, cioteczka Gosia, wysłuchiwać, co u kogo się powodzi, czy rodzi.

Gdybym zdecydowała się na rozwód, to mąż raczej nie zgodzi się na rozwód (gdybym się puściła, to ponoć mnie by zaciukał :D Ale serio, jak miałabym se znaleźć kochanka?!). 
Mój rozwód rozpierdoliłby moich rodziców (katolicy), jego trzeźwą i w miarę ogarniętą część rodziny (jego siostra kiedyś mi powiedziała, że ona by się nie pozbierała, gdybyśmy się rozwiedli, bo to dla niej jest nie do wyobrażenia, że my niet już dalej! I w nas pokłada nadzieję w tym, że będziemy mieli fajną przyszłość - takie głupie rozkminy przy wieczornym siarkofrucie). 


Na razie skupiam się na pracy zawodowej, bo to da pieniądze. Pieniądze są środkiem/narzędziem do CELÓW. 

Dzisiaj korepetytorka zwróciła mi uwagę na moje podejście (na lekcjach czasem leci mi z ust "qrwa" przy popełnionych błędach). Jej podejście "learning is like a passion" jest ładne, ale na to też trzeba mieć przestrzeń. Ja dodatkowego języka obcego potrzebuję, by zarabiać kasę (nowa grupa klientów), a nie, by się w nim "zanurzyć"! 

Czy brałam udział w konsultacjach TB? Tak, dwa razy. Pierwsza konsultantka myślała, że jestem lesbijką, odpowiedziałam w odruchu (po chamsku), że chyba sama jest lesbą, bo w arkuszu pisałam o mężu (w informacjach podstawowych) i żeby chociaż raczyła się przygotować do spotkania z klientem. Qrwa, co za idiotka (ale dobra, to też mi dało jakiś sygnał).
Druga konsultacja spoko, bo kobitka jest wykształconym psychologiem i antropologiem, więc wobec niej czułam większy respect. 

Już opowiadałam o początkach z mężem. Poleciałam na niego, bo poleciał na mnie. Było miło, że jakiś chłop spojrzał na mnie jak na kobietę. Było to miłe pocieszenie po związku, w którym były widział we mnie jedynie koleżankę, kucharkę i NIC WIĘCEJ (seksy realizował gdzie indziej - tego się dowiedziałam po zerwaniu). Z mężem łączyły (mniej już łączą) wspólne wartości : stworzenie rodziny, wychowanie wg określonych wartości, realizowanie swoich celów naukowych i zawodowych (tak, mamy freak'a na punkcie bycia specjalistą w danej czynności i dziedzinie). 
Po ludzku (siadając z nim do piwa jak z kumplem) szanuję go za to, że wyszedł z patoli (nie siedział, nie ćpa, nie chla, posługuje się niezwykle ładną, akademicką polszczyzną, nikt raczej nie pomyślałby, że wyszedł z marginesu społecznego). 

Myślę, że w tyle temacie mogłam zbiorczo odpowiedzieć. Muszę teraz przerzucić waychę (aktywność) na bardziej neutralne tematy. Dostałam info zwrotne.
Raczej godzę się na codzienność : praca - szkolenia - spanie - praca itd. To nic przykrego, przecież nie wszyscy muszą mieć rodziny i normalny styl życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, manygguh napisał:

Można to podsumować tylko tak:

 

SzatanK simpuje, narzeczony bolcuje.

Lol :D 

Przecież to kto inny/inni do Hatme "simpował" (-li), <choć w jednym, konkretnym przypadku akurat kolejność była odwrotna> xD

 

ale to akurat nie dziwota, bo dziewczyna świetna z tego co widać :)

 

Sorry za offtop, ale naprawdę @SzatanK to nie jest odpowiedź na wszystko co dzieje się w Rezerwacie delikatnie mówiąc xD 

Pomijając fakt, że robicie sobie z jego sposobu komunikacji wycieraczkę, to nawet brakuje pomyślunku, że faktyczna simpownia może czaić się gdzie indziej :D 

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan wiem co by wam dobrze zrobiło, choć może zabrzmi to dość hardkorowo - sytuacja, w której Ty byłabyś postawiona totalnie pod ścianą, a on byłby jedyną osobą, na której mogłabyś polegać. Sytuacja, w której nie miałabyś siły na całe dowodzenie, przewodzenie, załatwianie, ogarnianie - to wszystko spoczęłoby na nim i nie miałby wyboru, musiałby ogarnąć.

 

Takie coś mogłoby myślę, wywołać w waszym związku swoiste catharsis, a w nim pewną przemianę i zrozumienie, coś w rodzaju "dobra dobra niech baba sobie gada, ale tak naprawdę opoką jestem ja". Żeby coś takiego przeżyć trzeba wyjść ze zwykłych pieleszy i stworzyć sytuację, w której on będzie bezkonkurencyjny w stosunku do Ciebie. Jaka to może być sytuacja? Np. coś wymagającego siły fizycznej i wytrzymałości - np. zrobić sobie wspólną podróż w znane/nieznane, gdzie liczy się głównie siła fizyczna (baba na starcie ma przerąbane).

A może jakiś wspólny sport, gdzie nie będziesz mogła mu dorównać? 

 

Myślę, że musisz znaleźć cokolwiek co Ci w nim imponuje i trzymać się tego jak rzep psiego ogona, a wtedy będzie rosło na niego całego. Z samego faktu, że to mężczyzna można teoretycznie znaleźć już na starcie kilka takich rzeczy, chociażby ta siła fizyczna.  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Wielokropek said:

Przecież to kto inny/inni do Hatme "simpował" (-li), <choć w jednym, konkretnym przypadku akurat kolejność była odwrotna> xD

Zaczęło to iść w stronę Mody na Sukces więc nie śledziłem tego serialu. Co nie zmienia faktu, że i tak jest simpem.

 

1 minute ago, Hatmehit said:

To nie takie oczywiste;) 

Narzeczony - szczęściarz.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, manygguh napisał:

Co nie zmienia faktu, że i tak jest simpem.

 

W Twoich oczach, na bank. Tylko kogo, poza Tobą samym obchodzą Twoje oczy? ;) 

 

6 minut temu, manygguh napisał:

Zaczęło to iść w stronę Mody na Sukces więc nie śledziłem tego serialu.

W Modzie na Sukces więcej się działo. Ile razy Richard miał ślub z Brooke? :D 

 

@Hatme gratulacje :) 

Dobra, teraz już serio koniec.

 

Podpisuję się pod odpowiedzią @sol 

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, meghan napisał:

No, ale z chłopami siedzieć nie będę, bo to jednak trochę dziwne jest, z resztą baba obojętnie w jakim męskim towarzystwie odbiera komfort sytuacyjny. 

A czemu? :) Więcej asertywności. Siedzi się z tymi, z którymi lepiej się czujesz. Naprawdę tego nie jestem w stanie zrozumieć. Inna rzecz, że nie jestem nadal w stanie zrozumieć potrzeb bywania w towarzystwie, z którym cały czas chcesz się porównywać mentalną calówką. Jeżeli faceci są normalniejsi, siedź z nimi. Tak, to takie proste. Nie masz obowiązku się nikomu z tego tłumaczyć. Swoją drogą, naprawdę ci ludzie o takich rzeczach ciągle rozmawiają?

 

Co do reszty Twojego długiego postu - dziwię się, że zatriggerowało Wam to małżeństwo na etapie poznawania się i decyzji, by to formalizować. Z tego co piszesz, widzę rozjazd prymarnych potrzeb i osobowości o 180 stopni. To aż fascynujące ;) I jednocześnie przykre.

 

Reasumując - jeżeli nie wypracujecie w miarę szybko jakiegoś wspólnego punktu odniesienia i podwaliny tego, co Was nadal łączy, z każdym rokiem będzie tylko gorzej. Samotność we dwoje to jeden z największych koszmarów.

  • Like 3
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, meghan napisał:

Wiem, że mój mąż potrzebuje takiego życia :
mieszkano w mieście, praca od-do, czas na książkę, mówi, że chciałby krzątającego się dzieciaka, któremu mógłby dać patriotyczne i intelektualne wychowanie. Ładny obrazek, na pierwszy rzut oka.  Są jednak kwestie, które niby to wypadkowe, ale jak dla mnie przyczynowe, czyli ŻYCIE i wypadki, awarie, nagłe zmiany, nowe sytuacje, KTÓRE WPŁYWAJĄ NA ŻYCIE. Ponoć ja mu pasuję we wszystkich dziedzinach życia. Mogę mu pasować, bo zepnę mu ww styl życia. 

Zabawy w zestawianie ciąg dalszy:

44 minuty temu, meghan napisał:

Na razie skupiam się na pracy zawodowej, bo to da pieniądze. Pieniądze są środkiem/narzędziem do CELÓW. 

Dzisiaj korepetytorka zwróciła mi uwagę na moje podejście (na lekcjach czasem leci mi z ust "qrwa" przy popełnionych błędach). Jej podejście "learning is like a passion" jest ładne, ale na to też trzeba mieć przestrzeń. Ja dodatkowego języka obcego potrzebuję, by zarabiać kasę (nowa grupa klientów), a nie, by się w nim "zanurzyć"! 

Czy brałam udział w konsultacjach TB? Tak, dwa razy. Pierwsza konsultantka myślała, że jestem lesbijką, odpowiedziałam w odruchu (po chamsku), że chyba sama jest lesbą, bo w arkuszu pisałam o mężu (w informacjach podstawowych) i żeby chociaż raczyła się przygotować do spotkania z klientem. Qrwa, co za idiotka (ale dobra, to też mi dało jakiś sygnał).
Druga konsultacja spoko, bo kobitka jest wykształconym psychologiem i antropologiem, więc wobec niej czułam większy respect. 

Moja znajoma od ustawień by powiedziała, że dobraliście się jak "tatine w mamine". U Twojego męża chill, a u Ciebie "zero serca, tylko hajs i zapierdol - faster, harder, scooter". :) 
Łazariew nazwałby to pewnie, że Twoja Dusza wybrała sobie takiego męża, aby upokorzyć swoją nadmierną skłonność do kontroli.
 

44 minuty temu, meghan napisał:

Gdy o czymś opowiada, to mam schemat :
"ah tak, to nie wdziałam o tym!", "aha,yhy,tak, tak", "no zobacz, jak Ci to fajnie wyszło.", "no, no, masz rację!, "a możesz mi to szerzej wyjaśnić?". Tak, jest to wyćwiczony uprzejmy bot z mojej strony, żeby sobie mąż pogadał, bo widzę, że ma potrzebę rozmowy, co u niego w pracy, jakiej tam audycji posłuchał. Mnie samą to niepokoi, że słucham go tak, jakbym obsługiwała pacjenta/klienta, czyli "wyławiasz" informacje/hasło klucz, na tym bazuje rozmowa, żeby gadał dalej (algorytmy/scenariusz rozmowy), a tak w międzyczasie myślisz o innych, pilniejszych sprawach, czy o strategii rozwiązywania problemu, z którym rzekomo przyszedł, czy nie przyszedł. 

Ciekawe, że przyrównałaś się do bota. Ja to Cię mam właśnie za takiego wyrachowanego bota-modliszkę (co poza zjadaniem głowy jeszcze lubi podcinać skrzydła i wbijać szpile prosto w serce) w mundurku kujonki, który powoli robi się przyciasny. 
Poznałem kiedyś kobietę z takim modus operandi. Zabawnie było, bo nie wyłapywała momentów, kiedy przejrzałem na wylot jej zamiary i dalej w to brnęła. I te komplementy, że z pensji w IT to bym naszą dwójkę utrzymał. Śmiechów nie było końca :D Ciekawostka: za młodu miała skłonności lesbijskie, a swoim ojcem generalnie gardziła (bo mu odwalało).

Edytowane przez t0rek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan Trudna sytuacja.

Kto ogarnia u was samochód? Przeglądy, wymianę olejów, mechanika?

Patowa sytuacja. Jak będzie dzieciak, to znowu może się okazać, że wszystko na Twojej głowie, a tylko zdjęcia na fejsbuku ładnie wyglądają.

Twój mąż po prostu chciałby pracy na etacie, mieszkanka w bloku, dwójki dzieci, jakiegoś autka osobowego. Coś się psuje, wzywamy fachowca, płacimy i już. Cieszymy się sobą, jeździmy na małe wycieczki, oglądamy razem filmy, słuchamy fajnych audycji. U Ciebie się robota musi w rękach palić. Może jesteście w stanie się od siebie wiele nauczyć (w końcu życie to nie tylko zapiernicz).

Jeżeli nie, to chyba musisz zacząć żyć, tak jak chcesz, tylko na to pewnie potrzeba odwagi. Przy Twoim tempie rozwoju, za kilka lat problemy Twojego męża, to będzie dla Ciebie jakiś odległy świat - będzie Ci o czymś opowiadał, a w Twojej głowie to będzie brzmiało, jakby nastolatek opowiadał Ci o tym, że ma poważny stres, bo poprawia sprawdzian z 4 na 5 z przyry.

Trzymaj się mocno. Nie wiem, co doradzić. Może nie ma się co męczyć razem, sama nie wiem. Co byś sobie sama poradziła @meghan gdybyś miała taką pacjentkę, z Twoimi problemami?

 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, slusa napisał:

 

Wyszłaś za mąż za kobietę/dziecko (czasem trudno rozróżnić), nie za mężczyznę 

 

 

1 godzinę temu, meghan napisał:

Już opowiadałam o początkach z mężem. Poleciałam na niego, bo poleciał na mnie. Było miło, że jakiś chłop spojrzał na mnie jak na kobietę.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Amperka napisał:

Przy Twoim tempie rozwoju,

 

Serio? Od kiedy parcie na kasę to rozwój? Cała reszta leży i kwiczy, jest antytezą rozwoju.

 

52 minuty temu, Obliteraror napisał:

Co do reszty Twojego długiego postu - dziwię się, że zatriggerowało Wam to małżeństwo na etapie poznawania się i decyzji, by to formalizować. Z tego co piszesz, widzę rozjazd prymarnych potrzeb i osobowości o 180 stopni. To aż fascynujące ;) I jednocześnie przykre.

 

Tak się dzieje, kiedy się spotkają dwie biedy. Oboje chcą akceptacji i nawet na początku umieją ją dawać, choć to działanie obliczone na zysk.

 

Przypomnij sobie co tu pisała swego czasu @meghan, jak wyszła głodna I pokiereszowana z poprzedniej relacji. W takiej sytuacji nawet ktoś skrajnie różny, ale w miarę normalny i dajacy uwagę jest jak objawienie.

Na ile to starcza i czym się kończy, pięknie pokazane powyżej. 

 

Jej mąż, toć to jeden wielki deficyt. Tylko dlatego jest w stanie to wszystko tolerować. Tak bardzo brakuje mu normalnej rodziny że próbuje ją stworzyć z kobietą kompletnie od niego różną, która tego nie chce a jego nie szanuje.

Nawet nie umie tego wszystkiego zauważyć, bo jego sytuacja wyjściowa, wzorce, to jest poziom o wiele niższy. Dlatego wydaje mu się że jest ok. 

 

I jedno i drugie miałoby o wiele więcej szczęścia i radości z kimś innym. 

Tutaj nawet wspólnych fundamentów brak. 

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, slusa napisał:

Wyszłaś za mąż za kobietę/dziecko (czasem trudno rozróżnić), nie za mężczyznę 

Dlatego twierdzę, że małżeństwo jest główną przyczyną rozwodów ;) Bycie mężem mojego zdania nie zmieniło xD

 

@Yolo, masz dużo racji z tym fundamentem. Bo nie chodzi o to, by patrzeć non stop na siebie - a w podobnym kierunku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, meghan napisał:

Gdy o czymś opowiada, to mam schemat :
"ah tak, to nie wdziałam o tym!", "aha,yhy,tak, tak", "no zobacz, jak Ci to fajnie wyszło.", "no, no, masz rację!, "a możesz mi to szerzej wyjaśnić?". Tak, jest to wyćwiczony uprzejmy bot z mojej strony, żeby sobie mąż pogadał, bo widzę, że ma potrzebę rozmowy, co u niego w pracy, jakiej tam audycji posłuchał.

Zabiłbym za takie "słuchanie". 

 

"Co tam u Ciebie Kochanie, jak Ci minął dzień?"

I po 30 sekundach opowiadania widzę schemat odpowiedzi i myślę sobie "przecież ona wcale nie słucha" to po cholerę mam opowiadać? Po co Kobieto zadajesz mi to pytanie, skoro mnie nie słuchasz?

 

Moja ex-teściowa taka była. Rzucała pytanie z listy "o to trzeba zapytać, żeby dobrze wypaść" i nawet nie słuchała połowy odpowiedzi, przerywała następnym pytaniem z listy. 

 

Po krótkim czasie rozmowy wyglądały tak:

- "No to co tam u Was/Ciebie?"

- "A wszystko dobrze"

- "A wnusiu, co tam w szkole?"

- "A fajnie Babciu"

- "No to siadajcie i jedzcie", "smakuje"? "Wnusiu, czemu nie jesz"?

- "Już się najadłam Babciu" (nie prawda, ex-teściowa gotowała tak, że zabiłaby każdego swoją kuchnią, nie dziwię się, że jej mąż zmarł przed 50-tką...)

 

Odpowiedzi były obliczone na 5-7 sekund, żeby się wstrzelić w jej 10-sekundową ciszę przed kolejnym pytaniem.

Nawet nie było oczekiwania, że wysłucha, bo nigdy nie słuchała odpowiedzi.

 

 

Edytowane przez Miszka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Yolo napisał:

Serio? Od kiedy parcie na kasę to rozwój? Cała reszta leży i kwiczy, jest antytezą rozwoju.

@Yolo Może trochę Ci pocisnę, ale od kiedy tu się zalogowałam to Twoje wypowiedzi są na podobnym poziomie intelektualnym (interpretuj to jak chcesz - ale mam na myśli wysoki poziom ;)).

Odnośnie @meghan to po prostu widzę po wypowiedziach olbrzymi rozwój. Tak jak kiedyś jej posty czytałam jako takie wnoszący taki dodatkowy pogląd, tak teraz je analizuję, bo wydają mi się mądre, przemyślane, poparte jakimiś przykładami. Niektóre jej spostrzeżenia sobie zapamiętuję.

Jeżeli ona pisze, że jeździ na szkolenia, ma spotkania z dziećmi z zaburzeniami, z pacjentami itd. to nie ma znaczenia, czy to chodzi o hajs, czy inne - ale na pewno to ją ubogaca.

To jest ważne, żeby mężczyzna imponował. Jak nie intelektualnie, to zaradnością, osobowością, wyglądem - no czymkolwiek.

Może jest tak, że meghan jakichś postępów męża nie dostrzega pochłonięta swoją pracą, a może być tak, że ona mu odpływa. Nie mają dzieci, wspólnych kredytów - jeżeli ona nie zwolni, albo on nie przyspieszy, to w końcu jebutnie. Pojedzie na jakieś 2-tygodniowe szkolenie poczuje, że jest wolna i szczęśliwa - i że tak właśnie chce już zawsze żyć.

 

Dobra, my tu gadu-gadu, a tu czwartek, zbliża się 16.00, trzeba polować na węgiel na PGG - koniec rozkminek :D

 

 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, meghan napisał:

Po tamtej rozmowie ustalenia są takie:

skoro motoryzacja i bobbudowniczy, to nie jego bajka, to oficjalnie zajmuję się wszystkimi sprawami dot.samochodu, czy też prowadzeniem auta na długich trasach. Sprawy dot.naszej działki (nawet podpicowanie jej pod ewentualną sprzedaż) też tym się zajmuję. 

A tak jeszcze wrócę do tego motoryzacyjnego wątku i bezradności. Skoro Twój mąż ma kolegów, to nie można zasugerować, żeby może ich podpytał? Oni też nie ogarniają aut? Może zwyczajnie jemu się wydaje, że te tematy są trudniejsze niż są (kobiety lubią je tak przedstawiać), a tymczasem sprawę załatwia dobre forum tematyczne (o danej marce auta), Youtube i odpowiedni ogarnięty mechanik. No i trochę wyobraźni mechanicznej, żeby zrozumieć co ten mechanik mówi :) 
Czy kiedykolwiek było tak, że zostawiłaś go z takim tematem, a on po prostu rozłożył ręce i olał to na amen? Czy po prostu uznałaś, że skoro nie rzucił się na to w danym momencie, to musisz się tym sama zająć?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, meghan napisał:

Wiem, że mój mąż potrzebuje takiego życia :
mieszkano w mieście, praca od-do, czas na książkę, mówi, że chciałby krzątającego się dzieciaka, któremu mógłby dać patriotyczne i intelektualne wychowanie. Ładny obrazek, na pierwszy rzut oka.

To jest obraz, przede wszystkim mało realny, bardzo idylliczny.Niemniej uroczy jak Twoje westchnienie o tym jak wygląda prawdziwe życie kobiecej kobiety. Te laski, to nie jest średnia krajowa.  Z mojej perspektywy to wy jesteście do siebie bardzo podobni. Z gatunku "chcę ale nie mogę". Niedecyzyjni.

 

2 godziny temu, meghan napisał:

Niby takie prozaiczne rzeczy, wręcz trywialne, ale dla mnie to było wow, bo wiem, że w tych sytuacjach mój mąż siedzi na miejscu pasażera i mówi "nie wiem co teraz robić!".

"Kochanie, ja również nie wiem. Wiem jednak, że mam mądrego męża, który da sobie radę"

Ot, coś w ten deseń. I czekasz na jego ruch, choćby nie wiem co. Nie bawisz się w robienie wszystkiego. Potem go chwalisz. Robisz jakieś dobre ciasto, byście mogli miło spędzić czas, by był doceniony.

Pewnie z domu wyniósł, że kobita wszystko ogarnia a Ty go w tym utwierdzasz. Realizujecie deficyty i tyle.

 

On też Ci powinien przykręcić śrubę z pewnymi zagraniami, ale znowu- skąd ma o tym wiedzieć.

Ty masz więcej świadomości w tym względzie. Nie pozwalaj sobie na takie pogrywanie z jego uczuciami. Nic Ci takiego nie zrobił. Potrzebujesz sytuacji, w której zobaczysz, że możesz na nim polegać. Spróbuj takową stworzyć.

32 minuty temu, t0rek napisał:

Skoro Twój mąż ma kolegów, to nie można zasugerować, żeby może ich podpytał?

Ale po co on ma pytać, skoro ona to ogarnie? To mieszanina lęków i wygody również, co by nie mówić.On nawet nie wie, czego ma się chwycić. 

 

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Amperka napisał:

Jeżeli ona pisze, że jeździ na szkolenia, ma spotkania z dziećmi z zaburzeniami, z pacjentami itd. to nie ma znaczenia, czy to chodzi o hajs, czy inne - ale na pewno to ją ubogaca.

 

Na pewno;)

 Uciekać można we wszystko, nawet w "rozwój". 

 

48 minut temu, Amperka napisał:

To jest ważne, żeby mężczyzna imponował. Jak nie intelektualnie, to zaradnością, osobowością, wyglądem - no czymkolwiek.

 

No to trzeba sobie takiego mężczyznę wybrać, a nie jojczeć na gościa że nie odpowiada wyobrażeniom. 

Widziały gały co brały. 

Czyja to jest wina? Jego? 

 

48 minut temu, Amperka napisał:
Godzinę temu, Yolo napisał:

leży i kwiczy, jest antytezą rozwoju.

@Yolo Może trochę Ci pocisnę, ale od kiedy tu się zalogowałam to Twoje wypowiedzi są na podobnym poziomie intelektualnym (interpretuj to jak chcesz - ale mam na myśli wysoki poziom ;))

 

Nie bardzo widzę tu pocisk. 

Ja tu na forum jestem dosyć monotematyczny, właściwie piszę niemal to samo tylko inaczej. 

I nie mam zwyczaju się tak odkrywać jak bohaterka, więc masz zupełnie inne punkty odniesienia. 

 

Odkąd pamiętam, @meghanuprawiała tu ekshibicjonizm. 

 

Od poprzedniej relacji i jej patologicznego podłoża, poprzez ogromne kompleksy związane z wyglądem, swoją niezaspokojoną seksualność, zawiść w stosunku do lepiej sytuowanych, a teraz małżeństwo. 

To zawsze było narzekanie i analizowanie w kontekście braku.

Zawsze skupianie się na tym. To się nie zmieniło. 

 

Doszła do tego multiaktywność, co może dawać pozór rozwoju. A dla mnie jest rodzajem ucieczki z domu. 

 

@Obliteraror

Dla mnie filmik który wkleiłem, jest w chujnsmutny. Choć i Twój nie lepszy:)

Edytowane przez Yolo
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.