Skocz do zawartości

Czy obecni mężczyźni to nieuleczalni słabeusze? Ekstremalnie mocny wywiad z miliarderem Danem Pena


Messer

Rekomendowane odpowiedzi

Od lat świadomych obserwuję pewien wzór.

Wzór zachowania ludzi, którzy odnieśli szeroko rozumiany sukces.

Szczególnie finansowy i głośno się tym lansują lub są na medialnym świeczniku.

 

Obserwują w ramach bańki swojego miejsca zamieszkania.

I lokalnych biznesów, powiatowo-wojewódzkich celebrytów.

Aktualnie znanych i podziwianych, takich którym się zazdrości.

I chciałyby się być na ich miejscu.

Przypuszczam że jest on skalowalny.

I da się przełożyć na większą skalę jaką jest 'świat'.

 

Wszyscy oni lubią podkreślać 'swój wkład' w osiągnięcie sukcesu.

Że mają w sobie coś wyjątkowego.

Talent.

Pracę.

Spryt.

Nastawienie psychiczne oraz mentalne.

Filozofię życie, która rozgryza zasady rzeczywistości i pozwala surfować na falach życia.

Zarówno tych wznoszących jak i tych spadkowych.

Sukces jest po prostu w 100% poczętym i urodzonym dzięki ich zajebistości dzieckiem.

 

Gdy spojrzymy szerzej nie da się nie zauważyć podstawowej zmiennej ich 'wyjątkowości'.

Szczęścia i korzystnego splotu okoliczności.

 

Przykład - lokalny deweloper pan P. i fortuna zbita w ciągu ostatnich kilku lat na mieszkaniach.

Ale jego ex-wspólnik z 10 lat temu stwierdził, że zainwestuje miliony w grunty orne.

Pod odrolnienie i sprzedaż domów jednorodzinnych.

Kupił.

Weszła rygorystyczna ustawa o ochronie gruntów rolnych i finito.

Gość został z milionami włożonymi w rolę.

I czeka na zmianę prawa.

Jeden miał fart.

Drugi go nie miał.

 

Bracia S.

Dorobieni na sprowadzaniu aut.

W którymś momencie ich drogi się rozeszły.

Młodszy został w branży.

Starszy zabrał się za dilowanie maszynami rolniczymi.

Rynek importu aut zdechł śmiercią naturalną, młodszy został z niczym.

Starszy trafił na okres dopłat do rolnictwa i boomu na maszyny.

 

Lokalny fabrykant, sp. z o.o.

Właściciel kilku bizesów, od restauracji po usługi księgowe i fabryczkę.

Współudziałowcy zanim zażarła ich aktualna spółka.

Byli licytowani komorniczo ze trzy, jak nie cztery razy.

Dopiero za 4 czy 5 razem udało im się 'wstrzelić' i zarobić.

 

Duży podwykonawca robót budowlanych, pan M.

Potężny wzrost firmy na fali hossy 2004-2008r

Wyłożył się w ciągu roku na próbie renowacji hal pofabrycznych.

Aktualnie bankrut.

 

Bracia Z.

Potentaci doradztwa kredytowego w CHF w okolicach 2007r.

Chyba pierwsi posiadacze Porsche 911 w mieście na lokalnych tablicach (nie lizingowane).

W lokalnych klubach sprzed 15 lat znani z rozrzucania kasy na bani.

Bolesny zjazd z końcem hossy kredytowej, przeżarcie majątku i wymuszona emigracja za chlebem.

 

Jak któryś z kolegów wspomniał.

Syndrom błędu przeżywalności.

 

Każdy pałuje się Jobsem czy Gatesem i ich mitem jak zaczynali w garażach.

Ale takich Jobsów czy Gatesów pod koniec lat 70 był Legion.

Gdzie reszta?

No właśnie.

 

Ja wiem, że samo szczęście nic nie da.

Bo ludzie potrafią nie wykorzystać danej szansy.

Czy po prostu jej nie zauważyć.

Ale samo wstawanie o 4 rano.

Recytowanie i praktykowanie katechizmu darwinizmu społecznego.

Medytacje, afirmacje i sukcesfulne sieci kontaktów.

Niewiele dadzą.

Jak nie dopomoże uśmiech Fortuny.

 

A z nią, jak przystało na kobietę, bywa kapryśnie.

I bardzo, bardzo zmiennie.

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 18
  • Dzięki 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Margrabia.von.Ansbach napisał(a):

Od lat świadomych obserwuję pewien wzór.

Wzór zachowania ludzi, którzy odnieśli szeroko rozumiany sukces.

Szczególnie finansowy i głośno się tym lansują lub są na medialnym świeczniku.

 

Obserwują w ramach bańki swojego miejsca zamieszkania.

I lokalnych biznesów, powiatowo-wojewódzkich celebrytów.

Aktualnie znanych i podziwianych, takich którym się zazdrości.

I chciałyby się być na ich miejscu.

Przypuszczam że jest on skalowalny.

I da się przełożyć na większą skalę jaką jest 'świat'.

 

Wszyscy oni lubią podkreślać 'swój wkład' w osiągnięcie sukcesu.

Że mają w sobie coś wyjątkowego.

Talent.

Pracę.

Spryt.

Nastawienie psychiczne oraz mentalne.

Filozofię życie, która rozgryza zasady rzeczywistości i pozwala surfować na falach życia.

Zarówno tych wznoszących jak i tych spadkowych.

Sukces jest po prostu w 100% poczętym i urodzonym dzięki ich zajebistości dzieckiem.

 

Gdy spojrzymy szerzej nie da się nie zauważyć podstawowej zmiennej ich 'wyjątkowości'.

Szczęścia i korzystnego splotu okoliczności.

 

Przykład - lokalny deweloper pan P. i fortuna zbita w ciągu ostatnich kilku lat na mieszkaniach.

Ale jego ex-wspólnik z 10 lat temu stwierdził, że zainwestuje miliony w grunty orne.

Pod odrolnienie i sprzedaż domów jednorodzinnych.

Kupił.

Weszła rygorystyczna ustawa o ochronie gruntów rolnych i finito.

Gość został z milionami włożonymi w rolę.

I czeka na zmianę prawa.

Jeden miał fart.

Drugi go nie miał.

 

Bracia S.

Dorobieni na sprowadzaniu aut.

W którymś momencie ich drogi się rozeszły.

Młodszy został w branży.

Starszy zabrał się za dilowanie maszynami rolniczymi.

Rynek importu aut zdechł śmiercią naturalną, młodszy został z niczym.

Starszy trafił na okres dopłat do rolnictwa i boomu na maszyny.

 

Lokalny fabrykant, sp. z o.o.

Właściciel kilku bizesów, od restauracji po usługi księgowe i fabryczkę.

Współudziałowcy zanim zażarła ich aktualna spółka.

Byli licytowani komorniczo ze trzy, jak nie cztery razy.

Dopiero za 4 czy 5 razem udało im się 'wstrzelić' i zarobić.

 

Duży podwykonawca robót budowlanych, pan M.

Potężny wzrost firmy na fali hossy 2004-2008r

Wyłożył się w ciągu roku na próbie renowacji hal pofabrycznych.

Aktualnie bankrut.

 

Bracia Z.

Potentaci doradztwa kredytowego w CHF w okolicach 2007r.

Chyba pierwsi posiadacze Porsche 911 w mieście na lokalnych tablicach (nie lizingowane).

W lokalnych klubach sprzed 15 lat znani z rozrzucania kasy na bani.

Bolesny zjazd z końcem hossy kredytowej, przeżarcie majątku i wymuszona emigracja za chlebem.

 

Jak któryś z kolegów wspomniał.

Syndrom błędu przeżywalności.

 

Każdy pałuje się Jobsem czy Gatesem i ich mitem jak zaczynali w garażach.

Ale takich Jobsów czy Gatesów pod koniec lat 70 był Legion.

Gdzie reszta?

No właśnie.

 

Ja wiem, że samo szczęście nic nie da.

Bo ludzie potrafią nie wykorzystać danej szansy.

Czy po prostu jej nie zauważyć.

Ale samo wstawanie o 4 rano.

Recytowanie i praktykowanie katechizmu darwinizmu społecznego.

Medytacje, afirmacje i sukcesfulne sieci kontaktów.

Niewiele dadzą.

Jak nie dopomoże uśmiech Fortuny.

 

A z nią, jak przystało na kobietę, bywa kapryśnie.

I bardzo, bardzo zmiennie.

 

Piękne podsumowanie. Brawo.

 

Wielu z kolegów zauważyło, że ze słów Dana niewiele płynie. Jakieś frazesy głoszone z pozycji siły, człowieka bez lęku i strachu. Czy wynikają z niego jakieś rady czy sugestie? A no niewiele. Tyle tylko, żeby przeć do przodu i działać. Tylko, że u jednego to przyniesie efekt, u innego nie. A kwestii szczęścia Dan w ogóle nie przedstawia, bo byłoby to mu nie na rękę. Zauważył to też jego rozmówca, który w trakcie wywiadu kilka razy dopytywał Dan co robić albo domagał się podsumowania rozmowy, aby w końcu przedstawił najważniejszą radę życiową. W odpowiedzi nic nie uzyskał. Przypadek? no nie, bo Dan tego nie wie. Wie tylko, że robił swoje i przyniosło mu to efekt, ale nie zawsze z chęć działania jest wystarczająca. Bywa i tak, że splot wydarzeń może pozbawić człowieka majątku, jak to fajnie opisał @Margrabia.von.Ansbach.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Margrabia.von.Ansbach napisał(a):

Od lat świadomych obserwuję pewien wzór.

Wzór zachowania ludzi, którzy odnieśli szeroko rozumiany sukces.

Szczególnie finansowy i głośno się tym lansują lub są na medialnym świeczniku.

 

Obserwują w ramach bańki swojego miejsca zamieszkania.

I lokalnych biznesów, powiatowo-wojewódzkich celebrytów.

Aktualnie znanych i podziwianych, takich którym się zazdrości.

I chciałyby się być na ich miejscu.

Przypuszczam że jest on skalowalny.

I da się przełożyć na większą skalę jaką jest 'świat'.

 

Wszyscy oni lubią podkreślać 'swój wkład' w osiągnięcie sukcesu.

Że mają w sobie coś wyjątkowego.

Talent.

Pracę.

Spryt.

Nastawienie psychiczne oraz mentalne.

Filozofię życie, która rozgryza zasady rzeczywistości i pozwala surfować na falach życia.

Zarówno tych wznoszących jak i tych spadkowych.

Sukces jest po prostu w 100% poczętym i urodzonym dzięki ich zajebistości dzieckiem.

 

Gdy spojrzymy szerzej nie da się nie zauważyć podstawowej zmiennej ich 'wyjątkowości'.

Szczęścia i korzystnego splotu okoliczności.

 

Przykład - lokalny deweloper pan P. i fortuna zbita w ciągu ostatnich kilku lat na mieszkaniach.

Ale jego ex-wspólnik z 10 lat temu stwierdził, że zainwestuje miliony w grunty orne.

Pod odrolnienie i sprzedaż domów jednorodzinnych.

Kupił.

Weszła rygorystyczna ustawa o ochronie gruntów rolnych i finito.

Gość został z milionami włożonymi w rolę.

I czeka na zmianę prawa.

Jeden miał fart.

Drugi go nie miał.

 

Bracia S.

Dorobieni na sprowadzaniu aut.

W którymś momencie ich drogi się rozeszły.

Młodszy został w branży.

Starszy zabrał się za dilowanie maszynami rolniczymi.

Rynek importu aut zdechł śmiercią naturalną, młodszy został z niczym.

Starszy trafił na okres dopłat do rolnictwa i boomu na maszyny.

 

Lokalny fabrykant, sp. z o.o.

Właściciel kilku bizesów, od restauracji po usługi księgowe i fabryczkę.

Współudziałowcy zanim zażarła ich aktualna spółka.

Byli licytowani komorniczo ze trzy, jak nie cztery razy.

Dopiero za 4 czy 5 razem udało im się 'wstrzelić' i zarobić.

 

Duży podwykonawca robót budowlanych, pan M.

Potężny wzrost firmy na fali hossy 2004-2008r

Wyłożył się w ciągu roku na próbie renowacji hal pofabrycznych.

Aktualnie bankrut.

 

Bracia Z.

Potentaci doradztwa kredytowego w CHF w okolicach 2007r.

Chyba pierwsi posiadacze Porsche 911 w mieście na lokalnych tablicach (nie lizingowane).

W lokalnych klubach sprzed 15 lat znani z rozrzucania kasy na bani.

Bolesny zjazd z końcem hossy kredytowej, przeżarcie majątku i wymuszona emigracja za chlebem.

 

Jak któryś z kolegów wspomniał.

Syndrom błędu przeżywalności.

 

Każdy pałuje się Jobsem czy Gatesem i ich mitem jak zaczynali w garażach.

Ale takich Jobsów czy Gatesów pod koniec lat 70 był Legion.

Gdzie reszta?

No właśnie.

 

Ja wiem, że samo szczęście nic nie da.

Bo ludzie potrafią nie wykorzystać danej szansy.

Czy po prostu jej nie zauważyć.

Ale samo wstawanie o 4 rano.

Recytowanie i praktykowanie katechizmu darwinizmu społecznego.

Medytacje, afirmacje i sukcesfulne sieci kontaktów.

Niewiele dadzą.

Jak nie dopomoże uśmiech Fortuny.

 

A z nią, jak przystało na kobietę, bywa kapryśnie.

I bardzo, bardzo zmiennie.

 

Z tego co kojarzę to Rockefeller wszedł na rynek paliw całkowicie przypadkowo - zgłosił się do niego jeden inwestor i zaproponował spółkę. Takich historii jest cała masa. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Margrabia.von.Ansbach napisał(a):

Szczęścia i korzystnego splotu okoliczności.

To ja wtrącę swoje trzy grosze. 

 

Według mnie prawda leży po środku. Ktoś może oczywiście napisać, że prawda leży tam gdzie leży i niech tak będzie. 

 

Szczęście jest potrzebne. Jak ktoś się urodził jako syn/córka znanego piłkarza, to już na starcie ma więcej niż praktycznie każdy z nas tutaj wzięty. Ktoś inny odziedziczył spadek, ktoś się wstrzelił w niszę, ktoś był z bardzo majętnej rodziny. Takie sytuacje się zdarzają, może niezbyt często, ale się zdarzają i nie ma co udawać, że osoba w takim położeniu ma w jakimś sensie łatwiej. I takim osobom łatwo też mówić, że wszystko zależy od nas samych, że sukces jest TYLKO i wyłącznie w naszych rękach. 

 

Z drugiej strony są osoby z przeciętnych domów, które się wykształciły i zarabiają bardzo dobre pieniądze. Nie są miliarderami, ale trzeba przyznać, że szczęście to ostatni element, który takim osobom sprzyjał. Po prostu się wykształciły albo są solidnymi rzemieślnikami z dobrym fachem w ręku. 

 

Ja podtrzymuję to, co napisałem ostatnio, a mianowicie, że nie zawsze osiągnięcie celu zależy od nas samych. To co zależy od nas to tylko, a może aż system działania, etyka pracy, konsekwencja w realizacji planu. Wynik nie jest zależny w 100 procentach od nas. Każdy sportowiec chce wygrać mecz czy zawody, a wygrywa jedna drużyna. Każdy chce zdać egzamin/dostać się na wymarzone studia, ale nie każdemu się to uda. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Margrabia.von.Ansbach dodam od siebie, że też się "wstrzeliłem" w końcówkę dobrego zarobku za który udało się w szybkim tempie postawić domek. Niestety dalej to zjazd w dół i stagnacja pozwalająca jedynie na niskobudżetowe życie.

 

 

20 godzin temu, Margrabia.von.Ansbach napisał(a):

Ale jego ex-wspólnik z 10 lat temu stwierdził, że zainwestuje miliony w grunty orne.

Pod odrolnienie i sprzedaż domów jednorodzinnych.

Kupił.

Weszła rygorystyczna ustawa o ochronie gruntów rolnych i finito.

Gość został z milionami włożonymi w rolę.

Tam da się coś wyciągać z dopłat, ale trzeba dobrego doradcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, Margrabia.von.Ansbach said:

Każdy pałuje się Jobsem czy Gatesem i ich mitem jak zaczynali w garażach.

Odnośnie Gatesa - jego kluczowy "złoty strzał' czyli sprzedaż nie swojego systemu operacyjnego gigantowi IBM, został "dogadany" w sypialni prezesa IBM - z jego ówczesną kochanką, matką Gatesa. Bez tego elementu, nikt by dziś nie znał "okien i drzwi". Nowa Estera, można powiedzieć.

A i w polskiej polityce lat 90-tych, można wskazać takich, co o byciu "właścicielami wielkiej firmy" zostali poinformowani przez oficera prowadzącego, post factum. Dziś ich dzieci w mediach prowadzą "narrację sukcesu", gdzie jedynym wkładem był wkład ich ojca w waginę matki... i prawa dziedziczenia. Ale są "autorytetami" dla mas - a te masy, nigdy nie będą miały nawet najmniejszej szansy, dopóki na takie "autorytety" patrzą, zamiast zacząć myśleć samodzielnie.

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.08.2023 o 21:49, Messer napisał(a):

Marcin Osman dokonał niemożliwego i zrobił wywiad z Danem Pena. Dan jest miliarderem i jest niezwykle wyszczekaną osobą, która mówi jak jest. Poruszono temat męskości i ogólnie pojętych jaj. Zgadzam się wręcz ze wszystkimi co było powiedziane, poza końcem świata i ta asteroida wydaje się naciągana, bo w końcu to kolejny koniec świata? Jeden z najlepszych materiałów jaki widziałem od dawna.

 

 



"(...) było badanie. 87% ludzi będzie raczej filmowało telefonem jak gwałcą kobietę na ulicy. (...) Nikt nie będzie się mieszał [do pomocy]! 87% ludzi woli zrobić zdjęcie!"

"Jeżeli tej drugiej osobie to (co mówisz), nie sprawia bólu - to nie jest to prawda".

 

 

Zapraszam do oglądania. Świetny materiał, żeby pomyśleć o sobie w innym kontekście niż tylko głęboko ukrywane - "jestem zajebisty, wiem jak ułożyć świat i wszystko inne, bo tak naprawdę to wszystko jest do dupy, poza mną".

 

Jestem w szoku, że materiał z taką osobą jest wypuszczony za darmo.

 

Polecam wysłuchać, raz jeszcze. I do podzielenia się uwagami. :) 

Ten gość to scam. Kolejny fejk w zalewie kolczow złodziei oszustów.

 

Niedosc że gość jest mega toksyczny w tym swoim gadaniu bzdur to jeszcze kreuje się na miliardera którym nigdy nie był...

 

Podobno mieszka w zamku... tyle ze to zamek na zadupiu w ktorym robił wesela... są zdjęcia w necie. To nie cos jak wawel tylko większa kamienica...

 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.08.2023 o 23:21, Morgan86 napisał(a):

W kontekście Dana nie da się pominąć tego materiału.

 

 

 

Kolega teraz wydaje jego książkę, także z pierwszej ręki wiem, że te historie to nie pisane palcem po wodzie mrzonki.

To napluj koledze w twarz bo to scam... a promowanie takich socjopatow powinno być karane śmiercią. 

 

Dlaczego ludzie łapią się na te jego gadki ? 

Bo umniejsza wszystkim dookoła. 

Jak miliarder  w garniturze wykrzykuje ze jesteś mały to łatwo w to uwierzyć problem w tym że ludzie sukcesu nie muszą budować swojego ego na mniejszych od siebie...

Edytowane przez Gixer
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kespert napisał(a):

Ale są "autorytetami" dla mas - a te masy, nigdy nie będą miały nawet najmniejszej szansy, dopóki na takie "autorytety" patrzą, zamiast zacząć myśleć samodzielnie.

Dokładnie. Dlatego nie lubię mądrości resortowych milionerów z dawnym oficerem prowadzącym ;) Albo niekoniecznie dawnym, bo czasem jedynie co się zmieniło, to prowadząca służba. Ponownie jak bananowych milionerów z pieniędzmi na start. Niech sobie będą i odnoszą sukcesy. Super. Ja ich słuchać przecież nie muszę.

 

Lubię za to tych, o których realnie wiem, co zrobili sami, na własną rękę. Niekoniecznie muszą w ten sposób ogromny majątek na pokolenia zbudować, by mi imponować. A takich też jest wielu, część poznałem osobiście. I czasem wiem, co ich to po drodze kosztowało.

 

Jak piszę tu do znudzenia, nie ma nic za darmo. Zawsze będzie cena, którą trzeba zapłacić. Nawet za swój sukces. Zdrowiem, relacjami, rozczarowaniem do wielu ludzi, wieloma gorzkimi refleksjami wobec rzeczywistości, w tym kobiet (czasem kobiet przede wszystkim). etc. Niewiele się dzieje w życiu samo z siebie. A co dopiero to, co dobre i wartościowe. Nie ma ludzi, którym się zawsze i wszędzie wszystko udaje.

 

I zdaje sobie sprawę, że blichtr może zrobić wrażenie, szczególnie na młodym człowieku.

  • Like 7
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kespert napisał(a):

Odnośnie Gatesa - jego kluczowy "złoty strzał' czyli sprzedaż nie swojego systemu operacyjnego gigantowi IBM, został "dogadany" w sypialni prezesa IBM - z jego ówczesną kochanką, matką Gatesa. Bez tego elementu, nikt by dziś nie znał "okien i drzwi". Nowa Estera, można powiedzieć.

A i w polskiej polityce lat 90-tych, można wskazać takich, co o byciu "właścicielami wielkiej firmy" zostali poinformowani przez oficera prowadzącego, post factum.

Zgoda!
Tu mam właśnie zgrzyt. Niby na forum preferujemy tu red/black pill, ale mało kto stosuje ten filtr wobec innych tematów niż kobiety. Wystarczy, że pojawi się "milioner" (pamiętamy Kaszubskiego :) ) i już typowy szaraczek ma stulić pysk i łykać jak pelikan głoszone przez niego prawdy z pozycji siły. Żadne argumenty szaraczka się nie liczą, "bo z teoretykami pan milioner nie rozmawia" i tego typu wymówki. I ludzie to masowo łykają, niestety. Czyli wystarczy napompować słupa pieniędzmi i wizerunkiem, a ten już staje się dla gawiedzi opiniotwórczą, gadającą głową.
 

W dniu 30.08.2023 o 16:22, Alejandro Sosa napisał(a):

Nie obecność Pana Dana na forum mnie dziwi, ale że wrzuca to akurat @Messer

A mnie to zbytnio nie dziwi :) 
 

W dniu 29.08.2023 o 21:49, Messer napisał(a):

"Jeżeli tej drugiej osobie to (co mówisz), nie sprawia bólu - to nie jest to prawda".

 

Edytowane przez t0rek
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, t0rek said:

Czyli wystarczy napompować słupa pieniędzmi i wizerunkiem, a ten już staje się dla gawiedzi opiniotwórczą, gadającą głową.

Dopóki istnieje zapotrzebowanie, znajdą się ci, co "zaspokoją popyt" - bajką o cudownym soku z węża leczącym raka, czy o "autorytecie" który weźmie i pokaże każdemu, dosłownie każdemu, jak zostać milionerem.

Mendia sprzedają cwelebrytów, sprzedają marzenia o bogactwie - bo jest POPYT. Ten popyt tworzony jest przez masy, przez nas samych - i dostajemy to, czego chcemy, jak w chińskiej klątwie. Tylko jak zlikwidować popyt, jak zlikwidować wierzących w "łatwe" pieniądze jeśli tylko kupią (tu wstawić aktualnie promowaną książkę, film, czy inne gadżety).

 

A czasem, ci obiecujący miliony stają się władcami dusz i narodów - potem nagle się okazuje, że wszyscy są milionerami - ale za milion cebulionów możesz kupić pół chleba.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Kespert napisał(a):

Dopóki istnieje zapotrzebowanie, znajdą się ci, co "zaspokoją popyt" - bajką o cudownym soku z węża leczącym raka, czy o "autorytecie" który weźmie i pokaże każdemu, dosłownie każdemu, jak zostać milionerem.

Mendia sprzedają cwelebrytów, sprzedają marzenia o bogactwie - bo jest POPYT. Ten popyt tworzony jest przez masy, przez nas samych - i dostajemy to, czego chcemy, jak w chińskiej klątwie. Tylko jak zlikwidować popyt, jak zlikwidować wierzących w "łatwe" pieniądze jeśli tylko kupią (tu wstawić aktualnie promowaną książkę, film, czy inne gadżety).

 

A czasem, ci obiecujący miliony stają się władcami dusz i narodów - potem nagle się okazuje, że wszyscy są milionerami - ale za milion cebulionów możesz kupić pół chleba.

Mnie zaskakuje że zapominam o samodzielnym myśleniu jak słucham takich mędrców. 

 

Otóż jak się zastanowić to mamy w Polsce mamy ponad 4mln podmiotów gospodarczych. Niech jeden na 1000 szuka czegoś nowego na czym można ukręcić hajs to mamy 4000 ludzi już w biznesie którzy są w różnych gałęziach przemysłu. I co oni nie wymyślili jak zrobić miliony to uda się to mi bo wysłucham jakiegoś mędrca? 

 

Chcesz być bogaty to się licz z ostrym zapierdolem, stresem i walką. Każdy kto ma przy dupie hajs z moich znajomych to pracuje dużo, jest bardzo zdyscyplinowany i kombinuje dzień i noc...

 

 

Edytowane przez Gixer
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.09.2023 o 16:02, wrotycz napisał(a):

I co by Ci to dało? Nie zarobisz tego co bogaty człowiek bo nie jesteś tym człowiekiem. Nie użyłeś się chemii czy zarządzania przez 4 lata,  tak jak on,  nie miałeś takiego wychowania jak on, nie miałeś takich cech osobowości jak on, ani takich rodziców, znajomych jak on, i nie pracowała nad swoim pomysłem, wynalazkiem, biznesem, przez 4 lata jak on. W skrócie nie byłeś nim żeby osiągnąć jego sukces.

A już powielanie nawyków milionerów to totalna bzdura.

Tego typu kołczingowe rady nie działają, że względów wymienionych, ale też ze względu na to, że ci ludzie nie mówią prawdy. Tak jak w badaniu ankietowym nikt Ci prawdy nie powie, bo chce się pokazać z lepszej strony tak tu tym bardziej będzie chciał się pokazać z lepszej strony.

Ja to nazywam biznesowym kultem cargo :)  https://pl.wikipedia.org/wiki/Kulty_cargo 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Gixer napisał(a):

Chcesz być bogaty to się licz z ostrym zapierdolem, stresem i walką. Każdy kto ma przy dupie hajs z moich znajomych to pracuje dużo, jest bardzo zdyscyplinowany i kombinuje dzień i noc...

W punkt. W jakims zatem zakresie te kołczingowe treści mają zastosowanie. Nie poddawaj sie, idz naprzod, naciskaj. Tak to dziala. Metoda tysiąca prób zawsze działa. Wystarczy przeprogramować umysł i pozwolić mu wejść na odpowiednie tryby. Tym też się zajmują.

 

Tylko przy zastosowaniu tych metod nie kazdy wysrubuje wynik 7 cyfrowy. Dan Pena podawal przyklad goscia po Harvardzie, ktory lubi big deale. Zapomnial tylko powiedziec, ze to geniusz, ale co tam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Gixer napisał(a):

Każdy kto ma przy dupie hajs z moich znajomych to pracuje dużo, jest bardzo zdyscyplinowany i kombinuje dzień i noc...

Pytanie postawiłbym inne - kiedy zwolnić tempo? :) Kiedy te pieniądze zaczynasz realnie posiadać, zyskując nad nimi pełną kontrolę, a one przestają posiadać Ciebie?

 

Są bowiem ludzie, którzy nie umieją przestać. Jeżeli to świadomy wybór, to szanuję. Ale to nie zawsze jest w pełni świadomy wybór. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.09.2023 o 08:35, ciekawyswiata napisał(a):

Z drugiej strony są osoby z przeciętnych domów, które się wykształciły i zarabiają bardzo dobre pieniądze. Nie są miliarderami, ale trzeba przyznać, że szczęście to ostatni element, który takim osobom sprzyjał. Po prostu się wykształciły albo są solidnymi rzemieślnikami z dobrym fachem w ręku. 

 

Właśnie piszesz, nomen omen, o mnie.

Ale ja również w karierze solidnego rzemieślnika (bo nikim więcej nie jestem).

Kilkukrotnie zostałem obdarzony uśmiechem Fortuny.

Gdzie pozwolono mi awansować lub przejść z pracy do drugiej pracy.

Nie tyle ze względu na solidne rzemieślnictwo ile na skutek 'czynnika X'.

Czyli szczęścia połączonego z korzystnym splotem okoliczności.

 

W Szklanej Wieży przyjął mnie do pracy ex-prezes.

Osobiście.

Miał do wyboru Legion podobnych.

Wybrał mnie, bo mu podpasowałem.

Osobowościowo.

Prezencją.

Sposobem wyrażania się, staroświecką szkołą kindersztuby itp.

Czysty czynnik 'x'.

Ciężko mierzalny.

Czy nie jest to nic innego jak uśmiech Losu?

Przy innej osobie możliwe że byłoby inaczej.

 

Tak.

Jesteśmy kowalami własnego losu.

I pracujemy na to co mamy.

Ale uśmiech Fortuny.

Ten czynnik 'x'.

Jest, patrząc na moje blisko 50 letnich doświadczenie życiowo-zawodowe.

Równie ważny.

I często nie brany pod uwagę.

Przez ludzi, którzy odnieśli 'sukces'.

 

O Fortuna velut Luna statu variabilis, semper crescis aut decrescis; vita detestabilis nunc obdurat et tunc curat ludo mentis aciem, egestatem, potestatem dissolvit ut glaciem. Sors immanis et inanis, rota tu volubilis, status malus, vana salus semper dissolubilis, obumbrata et velata mihi quoque niteris; nunc per ludum dorsum nudum fero tui sceleris. semper crescis aut decrescis; vita detestabilis nunc obdurat et tunc curat ludo mentis aciem, egestatem, potestatem dissolvit ut glaciem. Sors immanis et inanis, rota tu volubilis, status malus, vana salus semper dissolubilis, obumbrata et velata mihi quoque niteris; nunc per ludum dorsum nudum fero tui sceleris. Sors salutis et virtutis mihi nunc contraria, est affectus et defectus semper in angaria. Hac in hora sine mora corde pulsum tangite; quod per sortem sternit fortem, mecum omnes plangite!
 

 

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 5
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Obliteraror napisał(a):

Pytanie postawiłbym inne - kiedy zwolnić tempo? :) Kiedy te pieniądze zaczynasz realnie posiadać, zyskując nad nimi pełną kontrolę, a one przestają posiadać Ciebie?

 

Jesteś własnością rzeczy, które posiadasz jak rzekł Tyler Durden ;)

 

6 godzin temu, Obliteraror napisał(a):

Są bowiem ludzie, którzy nie umieją przestać. Jeżeli to świadomy wybór, to szanuję. Ale to nie zawsze jest w pełni świadomy wybór. 

 

 

Nie ma czegoś takiego jak w pełni świadomy wybór.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.09.2023 o 09:28, Brat Jan napisał(a):

@Margrabia.von.Ansbach dodam od siebie, że też się "wstrzeliłem" w końcówkę dobrego zarobku za który udało się w szybkim tempie postawić domek. Niestety dalej to zjazd w dół i stagnacja pozwalająca jedynie na niskobudżetowe życie.

 

Dobry przykład.

Osobiście, będąc jeszcze młodzieńcem, udało mi się fartownie 'wstrzelić' w kilka takich cykli.

Cykli dobrego zarobku na czymś.

Przez czysty przypadek.

I przez wiele lat miałem dodatkowe, fajne.

I nieskonakładowe źródło dochodu.

Żarło, żarło a jak przyszedł czas - uschło i zdechło.

 

Raz był to handel używanymi rzeczami przed Allegro.

Przyszło Allegro i temat się zamknął w ciągu roku.

Raz zarobek na korzystnym kursie USD/PLN i EUR/PLN.

I ściąganie hobbistycznych, niszowych rzeczy z zagranicy.

I ich upłynnianie w Polsce.

Temat zdechł po śmierci siły nabywczej PLNa w 2009r.

 

Teraz, zawodowo patrząc, powodzi mi się słabiej niż w 2019r.

Podwyżki wynagrodzenia miałem zbliżone do budżetówki, więc symboliczne.

A skumulowana inflacja od tego czasu to ok. 44%.

I czuję to patrząc na siłę nabywczą pensji w 2019r a obecnie.

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej wszystko można sprzedać. Wystarczy po dolarze milionom osób.

Jak ten student co sprzedał piksele za dolara.

 

https://www.google.com/amp/s/www.dobreprogramy.pl/amp/million-dollar-homepage-uruchomiony-ponownie-dla-walki-z-rakiem,6627957092509825a

 

Nawet nie wyobrażacie sobie jakie są możliwości. O sytuacjach trzeba myśleć i je tworzyć a nie czekać na "złoty strzał w 10" 

 

Ziomeczek jakieś dwa lata temu na stronce do zrzutki jakiejś, napisał wprost że rozstał się z dupą i chce przeciulać 10 tysięcy erasów na dupy i zabawę a resztę zainwestować w życie i finanse.

Uzbierał 50 tysięcy. Dodawał komentarze na yt rozsyłał gdzie się da.

 

Pieniądze leżą na ziemi trzeba po nie sięgnąć.

 

Edytowane przez Optimus Prime
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę teraz prawdopodobnie swój ostatni post. Będzie naprawdę o wiele za długo – i trochę pretensjonalnie - ale może ktoś znajdzie dla siebie tutaj trochę wartości, bo chce jej sporo rzucić.

 

Ale na początek. Chciałem przeprosić ludzi tutaj, którzy liczyli na to, że odpowiem, ale jednak nie odpowiedziałem. Wyhaczyłem bana na około 2 tygodnie i jak nie trudno się domyślić, z banem nie można pisać. Przescrollowałem na szybko co tutaj napisaliście, widziałem jakieś niejasne pouczenia, pytania, kpiny, emocjonalne sugestie o szczęściu i inne. Niestety nie odniosę się do tego, z powodów które opiszę.

 

Dostałem bana za utarczki słowne z @AlejandroSosa. Rzekomo. Prawdziwą przyczyną bana było to – ja tak uważam - że obraziłem Szarpanki i skojarzyłem go z najniższym poziomem, za którego uważam jego osobę, a utarczka słowna była głównie pretekstem. Bana dostałem od Icemana, a on Szarpanki, wydaje mi się, wyjątkowo ceni, więc sprawa wydaje się jasna. Nawarstwiły się też przepychanki, content jaki wrzuciłem (ciężki i ostry) i ogólna postawa mojej osoby. Można mnie odbierać jako aroganckiego w Internecie, fakt. Jednak moja postawa to szereg doświadczeń życiowych i postawa do radzenia sobie ze światem w inny sposób niż przeciętny i marny.

 

Szarpanki jest z YT ciągle usuwany, z prostego powodu. Jest szkodnikiem, on podgryza, ulewa mu się jadu i przez to ciągle chcą go usuwać. Kanały redpillowe i około redpillowe, potrafią mieć po miliony wyświetleń (zachodni YT), a jednak nie są usuwane. Dlaczego? Ponieważ szarpanki, jak na chama przystało, wylewa głównie jad, obraża, znieważa, antagonizuje, a YT tego nie toleruje - osobiście nie mogę go oglądać, czuję się energetycznie tragicznie na sam widok tego faceta, nie potrafię tego wyjaśnić.. Chociaż podobnie jak przez wielu ja nie jestem tolerowany tutaj – i myślę, że jest to OK. Zabawne, że YT toleruje nawet quasi-naziolski content, a nie toleruje Szarpanek.

 

Chciałem podziękować Icemanowi i Alejandro, za to, że uświadomili mi jak łatwo mnie sprowokować. Jestem temperamentny i to moja wada charakteru, to fakt - wiem o tym i uważam ją za problem, bo jestem taki trochę "edgy" w niektórych sytuacjach. Dziękuję Wam – naprawdę. Naprawdę i szczerze. Dzięki temu zaoszczędzę prawdopodobnie masę zasobów w przyszłości. Uświadomiłem to sobie i jestem wam za to naprawdę wdzięczny. Miałem tę prowokację słowną w moją stronę olać, nie odpisywać, ale coś mnie ostatecznie podkusiło, żeby odszczekać. I darmowa lekcja warta miliony, została nabyta. Dziękuję raz jeszcze.

 

 

To teraz do wartości.

 

 

Szanowny Iceman napisał mi w uzasadnieniu bana tak: „Tutaj przychodzą ludzie po przejściach, zniszczeni, osamotnieni, szukający wsparcia, pomocy, dobrego słowa, grupy, która ich zaakceptuje i będą mieli miejsce by sobie funkcjonować.” – pyt. Czy tylko tacy ludzie przychodzą? I co to za funkcjonowanie w internecie? To nie funkcjonowanie, to wegetacja. Mam nadzieję, że nie jest to freudowska wpadka i nie dotyczy to opisu większej części użytkowników. Nawiasem mówiąc, skoro „przychodzą tacy użytkownicy” to prostowanie wykrzywionego redpillowego przekazu (a więc z natury błędnego, uproszczonego, schamionego, emocjonalnego, mało rzetelnego) jest wręcz obowiązkiem, żeby kłamstwo nie pleniło się dalej. Mam nadzieję, że implikacje stwierdzenia o skrzywdzonych ludziach i ich przekazie, który niosą dalej w świat i z chęcią przyjmują, są jasne same przez się, bo wchodzą w pewien rezonans z opiniami hejterów o tym forum, że jest to forum incelskie i przegrywów. Może warto się zastanowić nad PR'em takich tekstów od modów, w kwestii forum.

 

 

To odniosę się do tego również historyjką.

 

Na treningu zapasów podczas MMA miałem sytuację z klasycznym przepychaniem - treningiem siłowym. Weź sobie, czytelniku, unieś oboje rąk przed siebie, równolegle do podłogi, kciuki do góry, dłonie otwarte. Chwyć prawą ręką, lewy mięsień najszerszy grzbietu (obok klatki piersiowej), natomiast w tej pozycji pozostałą ręką, za triceps zgiętej ręki. To jest podstawowa pozycja zapaśnicza jaką chwytamy kogoś – za czyjeś plecy i za czyiś triceps. W tej pozycji siłowo się przepychamy. Trener po kilku przepchnięciach powiedział, że mamy iść na maxa – max siły i max opór. Powiedzieć, że mam siłę trzech chłopów to przesada, ale dwóch – to raczej tak. Ćwiczyłem z najlepszym moim ziomkiem z MMA, lżejszy ode mnie o około 10-15kg. Przepchnąłem go na drugą stronę salki bez problemu, bo on nie trenował siłowo ciężarami. Pod koniec nie wytrzymał. Zrobił obrót i chciał mną rzucić na siatkę, użyć mojej siły i po prostu mną pierdolnąć, takie zapasowe aikido. Pękł. Jego psychika pękła i nie dał rady opanować tego, że został zdominowany. Nie dał rady również mną rzucić, może z braku doświadczenia czy mojej wagi, a może mojej szybkiej reakcji. Ja się lekko przewróciłem i siłą obrotu udało mi się nim rzucić i chłopak poleciał na tą siatkę w powietrzu, robiącą za ścianę, i się od niej odbił. Oboje przez to znaleźliśmy się na macie. Powtarzam – z ziomkiem bardzo się polubiłem, ale i tak „wysiadł psychicznie” w momencie próby, kiedy po prostu okazał się o dużo za słaby. Nie żartował po tym, nie wytłumaczył się w żaden sposób.

 

Faceci mogą być w grupie i trzymać się razem tylko wtedy, kiedy: nie ma kobiet w okolicy (np. wojna), albo te kobiety są pod całkowitą kontrolą (islam). Jeżeli tak nie jest, mamy coś w rodzaju wolnego rynku. Oznacza to, że jesteśmy względem siebie pierdolonymi KONKURENTAMI. Konkurujemy ze sobą naszą „jakością”, obyciem, osobowością, obrotnością, zdrowiem psychicznym, fizycznym.

 

Dlatego w tym systemie nie będziecie NIGDY mieli jebanych przyjaciół, jeżeli nie macie wokół siebie ziomków na SWOIM poziomie. Jeżeli jesteście na przysłowiowym dnie, to możecie się kumplować z podobnymi sobie, ale prawie nigdy z osobami, które są wyżej. Ciężko podjechać nowym merolem z uroczą damą ze sobą, pod faceta wychodzącego z fabryki za 3k, który oszczędza na spodnie i liczyć na ciepłą i SZCZERĄ relację. To tak nie działa.

 

Jak zaczniecie się wybijać, to NATYCHMIAST zaczyna się „odcinanie” tych, którzy są niżej. Ludzie nie wytrzymują napięcia w klimacie „wolnego rynku” i trzymają się z reguły we własnych klimatach i grupach. Ciężko tę regułę złamać.

 

To jest coś, czego Panie Szanowny Iceman raczej nie dostrzegasz – chociaż sam pisałeś ostatnio na forum, że cipka oślepia – to nie do końca tak i nie chodzi tylko o cipkę, to tylko małe ujęcie tematu, mały wycinek. Mówisz o męskiej braci, trzymaniu się razem i tak dalej. Jest to trochę nierealne w obecnych czasach. Trzymać się możesz wręcz wyłącznie z PODOBNYMI SOBIE albo z drugiej strony - tymi, którzy temat odpuścili, mają go przerobiony. A faceci mają niewyobrażalny problem przerobić seksualność i nie być o nią zazdrosnym. Ja jestem wysoki i trochę ładniejszy od diabła. WIEM jak kolesie na mnie reagują, gdy idę z kobietą. Mógłbym na ten temat książkę napisać - naprawdę.

 

Ludzie, którzy tego nie doświadczyli, KOMPLETNIE nie rozumieją jak to działa i patrzą na jakieś „bratania się” z obcymi facetami jak na okazję. W rzeczywistości to jest złudzenie. A nawet urojenie.

 

Miałem masę sytuacji, kiedy obcy kolesie dosłownie zachowywali się jak chorzy psychicznie, kiedy szedłem z laską 7+ i widać było, że między mną a laską jest coś więcej. Cud, że z nikim się nie lałem - kilka lat temu zakładałem nawet na ten temat temat na forum. Tylko jedna z sytuacji jaką przytoczę to ta, kiedy stałem z laską koło dworca, kiedy ona czekała na pociąg. Miałem wtedy około 25 lat, dziewczyna patrzyła na mnie jak na milion dolarów, którym notabene przecież jestem :) i przechodzący obok facet, około 40-tki, dosłownie się zatrzymał w odległości 5 metrów od nas i patrzył na mnie jakbym mu coś osobiście zrobił bardzo złego, przez około 5 sekund. Wyglądał na całkiem schludnie ubranego, miał marynarkę, żaden patol. Wyglądało to bardzo, bardzo źle. Miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci. Po tym czasie po prostu się odwrócił i poszedł. Ot i różnica potencjałów i co ona powoduje. Bratanie się? Z takimi gośćmi, jeżeli tacy to jest (wewnętrznie) większość, a nie mniejszość? Come on.

 

Dlatego to z brataniem się to jest szczytna idea, ale nie za bardzo działa. Działa to do momentu, kiedy faktycznie ludzie są nisko i na dnie. Kiedy zaczną się ktoś wybijać trochę – np. z ludzi bez mieszkania będą je mieli czy bez samochodu nagle ten samochód będą mieli, np. Skodę Fabię, to nic wielkiego się nie dzieje. ALE kiedy ktoś podjedzie nowym Merolem, to taka grupa NATYCHMIAST wyrzyga z siebie tego dawnego „obitego” człowieka. A jeszcze nie daj Boże, pojawi się bardzo atrakcyjna kobieta. To już jest GAME OVER. OVER! Nie wyrzyga go grupa, jak nie będzie ta grupa o sukcesach wiedzieć i będą ukrywane. Fakt, że tyle węży tutaj zaczęło kąsać jak poczuło moją słabość w tym temacie (bo dostałem kilka reakcji „haha”), świadczy o tym, że oni WIEDZĄ, że mi się lepiej powodzi i w momencie słabości – chcą atakować - coś jak ten facet na dworcu. To jest klasyczny problem ludzi u góry - spodziewanie się ataku dołu. Problemem nie jest to, że ja potencjalnie kłamię. Prawdziwym problemem jest to, że ja piszę prawdę albo mogę pisać prawdę. A to jest kompletnie nie do wytrzymania, bo zestawia to ze sobą i swoją pozycją.

 

Robert Greene opisywał podobne zachowanie w Prawach ludzkiej natury, fragment jest tak dobry, że postanowiłem go wrzucić.

 

DzMTNfE.jpeg

 

 

 

Jak nie dostaliście w spadku precjozów, super możliwości – czyli zakładam, że >99% społeczeństwa – to trzeba ZAPIERDALAĆ. Nie ma innej możliwości, poza żalami związanymi z kompletnym odpuszczeniem. Płakanie nad tym, że jest się obitym przez życie powinno być jak najkrótsze. Kiedy przeciętny facet płacze po lasce tygodniami, pomstuje w myślach, to ona już układa sobie życie z kimś nowym. Żałoba powinna być jak najkrótsza a nie CELOWO PRZEDŁUŻANA. Życie nie służy celowemu użalaniu się nad sobą i wszystkim wokół. Życie to nie użalanie się.

 

Dlatego wrzuciłem ten materiał i stworzyłem ten temat. Tutaj są dobre chłopaki, ale wielu jest tragicznie nieogarniętych, zniwieściałych, co prawdopodobnie wynika z tego, że większość jest z dysfunkcyjnych rodzin z problematycznym ojcem, którego najczęściej nie mieli - fizycznie czy emocjonalnie. Nikt im nie pokazał co to znaczy być mężczyzną, więc są bardziej kobiecy – ukrywający się, bierni, czekający „aż same przyjdą”.. etc. Styl kobiecy.

 

 

Dan mógł zostać kompletnie niezrozumiały, bo ON MA TAKI STYL. To jest styl twardego gościa, który po prostu IDZIE I ROBI. Czyli jest przeciwieństwem tego wiecznego mielenia: a czy mam szczękę, a czy mam wzrost, czy mam spadek, a czy mam kurwa czarnego kutasa 30cm… Dana można naprawdę nie lubić i ja to kompletnie rozumiem. W 100% to rozumiem. Ten facet wygląda na ciężko pojebanego, ale w tym szaleństwie po prostu jest metoda i to, co on mówi ma sens.

Znalazłem „wprowadzenie do jego osoby” i to jest najbardziej wartościowy film jaki widziałem w necie od bardzo dawna. To jest po prostu złoto i jestem w szoku, że zrobił ten materiał tak młody koleś. POLECAM!

 

 

Psychologia jego metody jest prosta - on chce złamać psychikę człowieka i albo ktoś się załamie, ale użyje tego całego wkurwienia i pójdzie do przodu. Tyle i aż tyle. 

 

Musicie zrozumieć, że to mazanie się nad sobą, czajenie się, płakanie nad PiSem czy PO i gdzieś w duszy niewolnicze liczenie, że „samo przyjdzie”, co jest część mentalu niewolnika, prawdopodobnie NIGDY KURWA NIE SPEŁNI SIĘ I NIGDY NIE NADEJDZIE. Sami musicie sobie iść i wziąć, cokolwiek chcecie.

 

To mówi Dan Pena. Bo on rozumie jak działa życie – jak mówił, on buduje MĘŻCZYZN. Większość obrażalskich kolesi, to chłopcy w dorosłych ciałach, żyjącymi złudzeniem, że rozumieją życie. Wszystko wiedzą, wszystko rozgryźli, wszystko przeczuwają. Jest tylko jeden problem. Nic, kurwa, nie mają. I pewnie nic mieć nie będą. Takich ludzi w życiu się UNIKA – którzy wszystko wiedzą, a nic nie mają. Duzi chłopcy – gotują się wewnątrz, popisują się, obrażają, podkreślają swoje niepowodzenia, czekają na pogłaskanie po główce, ale jak na dzieci przystało, wielu rzeczy się boją a konfrontacja ze sobą (czyli z prawdą) wydaje się najgorszym, co może takiego kogoś spotkać.

 

Prawdopodobnie większość ludzi tutaj miała zjebaną rodzinę, która się nimi nie interesuje, albo bardzo słabo. Wręcz nikt się wami kurwa nie interesuje – mną też. Wręcz nikogo to skowyczenie nie interesuje. Takie rzeczy rozwiązuje się samemu.

Możecie szukać pod mikroskopem spadku u ludzi, którym się udało i liczyć rozmiar szczęki linijką czy na pewno się tabelka z SMV zgadza, ale kiedy to robicie, są faceci, którzy ogarniają sobie laski, którzy nie wiedzą o tym całym szczękowym gównie, jak i ludzie, którzy się bogacą, bo coś zrobili, czy wychodzą ze swoich traum bo wiedzą jak. Czytanie ciągle tego samego jest regresją życiową, a nie progresją.

 

Takie „niskie” zachowania, bazujące na „tłumaczeniu sobie” pewnych rzeczy są, z tego co obserwuję, żałosne. To jest tak samo słabe i żałosne jak pillowiec, który żyje w świecie sekty, a więc utartych, niekwestionowalnych frazesów i nie może w żaden sposób zrozumieć dlaczego Lewandowska najpewniej robi rogi Lewandowskiemu ( https://twitter.com/szeftwitera/status/1700406858031182098). Dla takiego gościa jest to nie do pojęcia, biorąc pod uwagę jaki Lewy ma hajs i status. Przecież zgodnie z upośledzą teorią głoszoną przez upośledzonych społecznie ludzi, nie powinno tak być. PRAWDA? No właśnie nie. Prawie zerowe zrozumienie realnego świata, a tylko youtubowo-unikowe.

 

Jak już głośno tutaj pisałem od dawna, że redpill jest dla osób nieogarniętych i jest zradykalizowanym stekiem kłamstw, to stanąłem ością w gardle ludziom, którzy tą tzw. „wiedzę” kochają. Bo oni poczuli się gorsi. Problem w tym, że jak rośniesz, rozwijasz się, to rozumiesz, że świat za dużo złego ci nie zrobił, a tylko ci się wydawało, że zrobił. Gdy urosłeś to patrzysz z góry na ten syf, NAD KTÓRYM SIĘ WZNIOSŁEŚ, i myślisz: co to, kurwa, za pierdolenie? A ludzie, którzy nie rosną, czują się bardzo obrażeni, że zabiera im się ich „pigułkę przeciwbólową”, gdzie mogą sobie ulać syfu bezkarnie w necie. Przekonania wynikają z tego, co komuś się przytrafia. Tym, co są na dnie, przytrafiają się głównie negatywne emocje, które mają ujście w postaci tej ideologii. Tak samo jak obrzydliwym, otyłym, zlewaczonym feministkom, które postulują #killallmen. Nie ma za dużej różnicy. Tutaj nawet siłowo trzeba było przepchać, żeby na kobiety nie pisać l#ocha, bo źle to wygląda, chłopaki nie dawali sobie rady z własnym strachem i pretensjami do kobiet, których chcą, a im się nie udaje. L#cha jest w końcu samicą wieprzka.

 

W życiu nic tutaj nie obiecuje. Nikt nie płacze po facetach, a raczej facecikach, jeżeli ucinasz sobie za życia kutasa. Pewnie nikogo nie obchodzisz, tak jak Ty szczątkowo interesujesz się innymi i ich głębokimi problemami, a tylko swoją własną, szanowną osobą. Idąc miastem mijasz kilkadziesiąt, a może kilkaset osób, które mieli/mają depresję, rozważało myśli samobójcze, a jakoś to za sobą ciągną. I co? I nic. Trzeba sobie z takimi rzeczami radzić. To jest zadanie dla siebie i chwili samotności ze sobą.

 

Jestem fanem gier Assassins Creed – cóż, sentyment z młodości. Wrzucam z tego kawałek mindsetu, jaki powinno się mieć, żeby coś osiągnąć, nie ważne gdzie. „Ja jestem autorem własnego szczęścia”.

 

 

 

O swojej pozycji w znaczącej mierze decydujemy my, poprzez podświadomość i działania. Podświadomość załatwia to, co czasem nazywa się szczęściem. Jak wasza podświadomość nie rzuca wam pomysłów, żeby ułożyć życie, to znaczy, że macie bardzo dużo do roboty.

 

I jeszcze jedna rzecz. U wielu osób huknęła tutaj dupa z bólu, że „miliarder mnie obraża”. Wiecie, chłopaki, o co chodzi? Kiedyś był materiał w necie, gdzie bardzo grube kobiety krzyczą oburzone jak facet im powiedział, że najlepszy sposób, żeby schudnąć to nie jeść tyle i więcej ćwiczyć. Wybuchły – i to mocno. Myślicie, że to tylko dotyczy kobiet? Dotyczy ten mechanizm każdego człowieka, bo wszyscy jesteśmy pod tym względem do siebie podobni. To jesteście wszyscy wy, którzy szukali fake’u, spadku, oszukiwania, szczęścia czy czego tam jeszcze. To jest DOKŁADNIE ten sam mechanizm, obrażania się, że miliarder mi powiedział prawdę. Nie da się zniszczyć prawdy, to trzeba jej autora, a jak zniszczy się autora, to prawda zniknie wraz z bólem - tak myśli ego. Myślicie, że to kobiety nie lubią prawdy, jak czasem się tutaj sugeruje?

 

 

 

Wszyscy jesteśmy podobni do siebie w tych mechanizmach. I straumatyzowani. Każda osoba tutaj doznała jakiegoś syfu, dlatego wyrzuca z siebie w niewygodnych momentach ten cały ból. Kwestia tego, jak tylko to zintepretujemy – jako napęd do działania czy jako „koniec świata”. Trauma to nie jest rzecz, która ci się przytrafiła, ale to, co dzieje się w tobie w wyniku tego co ci się przydarza.

 

 

 

Także dla mnie to jest już powolny koniec z tym miejscem. Może zobaczymy się w komentarzach, jeżeli uznam, że warto komuś pomóc. Może już nie. Nie obiecuję czy coś więcej napiszę, czy nie. Tylko proszę, nie piszcie o tym legendarnym, żeby zachować to do siebie, nie ogłaszać tego bo nie jest to lotnisko, żeby ogłaszać swój odlot, tl;dr, czy innej formie agresji. Ja wiem jak to działa i darujcie sobie projektowaną agresję, bo boli. Bo tak mnie umoralniało tutaj masę ludzi, tak pracowało nad moją pychą i arogancją, a w momencie próby pod tymi umoralnieniami wychodzi tak naprawdę o co chodzi. Chodzi o zwyczajne wyrzyganie z nieświadomości swojej zazdrości, poczucia niższości i tego, że burzy się wygodny kurwidołek, jak mawiał klasyk. Cokolwiek napiszecie, ja i tak będę pracował dalej - nie ma to żadnego znaczenia dla mojej osoby.

 

Podsumowując – trzeba zapierdalać, cokolwiek się chce. A nie mazać się bez ustanku. A czy zmotywuje was poprawi jakość pracy Dan Pena czy ktokolwiek inny – nie ma różnicy, liczy się tylko efekt. Dostałem oszczerstwo w opisie bana, że ja tutaj terroryzuje innych, kto ma inne zdanie – „Natomiast ty cały czas jeszcze bardziej ich dojeżdżasz swoim nieobiektywnym, negatywnym zachowaniem. Ludzie skarżą się na ciebie i boja cokolwiek napisać bo ty tylko ich krytykujesz zamiast doradzić, pochwalić, zmobilizować.”

 

Cóż, tutaj ktoś wrzucił linki do tych ludzi, komu pomagają inni. Czy ja kogoś terroryzowałem, że nie tylko Dan Pena ma rację? Oczywiście nie. Prostowałem tylko fałszywe, pełne hipokryzji, przegrane materiały. W swój sposób – trochę autorytarny, fakt. Na PW piszą do mnie ludzie z chęcią pomocy – nikogo nie sprzezywałem, każdemu pomogłem jak mogłem. Ci, którzy pisali, mogą to potwierdzić. Cała reszta o mojej arogancji, chamstwie i terroryzowaniu to może projekcje, a u większości ludzi donoszących – zazdrość i ból. Jestem sam może delikatnie arogancki zewnętrznie, jednak nie trzymam tego wewnątrz. Dziękuję za pouczenia, wiem o tym. Mam nadzieję, że z moim odejściem spożycie Xanaxu się tutaj zmniejszy, skoro chłopakom aż tak siada psycha.

 

Całe moje życie to była chujnia, dlatego wziąłem rozwój bardzo poważnie i ktokolwiek mi powie wartościowe rzeczy, jest u mnie respektowany. Nie jest istotne, czy kogoś obraża czy nie. Miałem dwa momenty, gdzie naprawdę mi coś w głowie „przeskoczyło”. Raz, kiedy leżałem na brzuchu na węglu, który wcześniej wrzuciłem, prawie pod sufitem w małej komórce, żeby ułożyć równomiernie ten węgiel – za jakieś grosze – a dwa, idąc miastem, widziałem w oszklonym budynku korposzczurów, którzy siedzieli w boxach i pracowali. Przeraziłem się, bo miałem świadomość, że mogę tak skończyć. Postanowiłem pracować, ryzykować i żyć marzeniem, że moje czerwone Ferrari, kabriolet, marzenie z dzieciństwa, będzie moje. Wynika z tego, że było warto, bo za niedługo może być naprawdę moje. Warto było.

 

Trzymajcie się, Panowie. I trzymam kciuki za tych z was, którzy podejmują rękawice i nie godzą się na życie we własnych jękach – jak i żalu i przeplatane również jękami przed pornografią. Angole mają powiedzenie – beggars are not choosers – czyli żebracy nie są wybierającymi. Więc życzę mocy, aby tym żebrakiem przestać być. To jest najważniejszy moment w życiu – przestać się czaić, a włożyć rękawice na łapy.

 

Mam nadzieję, że to nie zostało zinterpretowane jako atak, tylko wyjaśnienie sprawy z mojej perspektywy. Nie proszę o bana, bo piszę/pomagam na PW jeszcze kilku ludziom. No i przez moje wyjaśnienia mam nadzieję, że na to nie zasłużyłem. :) Zwyczajnie wyjaśniam o co mi chodzi. 

 

Większość tematów na forum opiera się na niekończącym się strachu (a szczególnie te o szczękach vs wzrost itd.). Strach prowadzi do wyobrażeń na temat tego co się jeszcze nie wydarzyło, a to do rezygnacji – czyli samoobrony własnej osoby. Skoro strach jest ukrytą nienawiścią, to nie ma sensu rozpisywać się ciągle na prawie ten sam temat – gdyby ktoś szukał, to dzieliłem się na forum, i to nie jeden raz, w swoich tematach materiałami, żeby sobie pomóc psychicznie. Można chociażby szukać tematów związanych z nadmiernym myśleniem i analizowaniem.

 

Pamiętajcie, że przegrani walczący o „prawdę o kobietach”, czy czymkolwiek związanym z osiąganiem czegoś najwyższej ligi, są jak komuchy walczące o wolność i dobrobyt dla ludu. Oni bardziej stosują metodę pieczarkową – jak urośniesz za wysoko, to się człowieka ścina. Są jak Kreml – a Kreml nikomu oświecenia nie wybacza. Prawdziwy przegrany nie jest w stanie wytrzymać prawdy i czyjegoś sukcesu. Wysiada mu psycha.

 

Dla tych, którzy wytrwali i przeczytali, wrzucam perełkę, którą odkryłem przypadkiem. To jest chyba bezcenny kanał, od człowieka, który wie co mówi. Może dotyczy to walki, ale życie w pewnym sensie to walka i psychologia sportu jest mocno związana z psychologią osiągania - https://www.youtube.com/@PsychologyOfTheFight/videos - nie ma to nic wspólnego z płakaniem, narzekaniem, szczękami, spadkami, czy Bóg jeden wie jeszcze czym, co ludzie sobie wymyślają, żeby obronić własny wizerunek i ego.

 

Powodzenia dla każdego z kolei i każdemu z osobna, bo życie nie jest proste i nigdy nie było – jednak teraz mamy przywilej, że jest o setki razy bardziej proste niż jeszcze 100 lat temu. Warto z tego skorzystać. Tyle chciałem przekazać, bo ja już jestem „po”, a dokładnie wiem co to znaczy być „przed” i w dodatku na dnie. I warto to wkurwienie wykorzystać, zamiast pielęgnować w celach użalania się, i stosować wiecznie metodę ślepej kury, żeby cudem w końcu coś się trafiło. To najgorszy sposób na życie, jaki można wybrać. Tyle przydługiego tekstu ode mnie. Bawcie się życiem dobrze, bo jest bardzo krótkie i ostatecznie nic poza nim nie mamy – nie warto spędzić tego jedynego życia w piwnicy, obrażając się i żyć z wiecznymi pretensjami. A każda sekunda spędzona na bezcelowym klikaniu jest tylko następnym gwoździem w trumnie, który można wykorzystać inaczej - na konkrety, rozwój, zabawę czy nawet modlitwę, jakkolwiek to brzmi dla człowieka w tych czasach. Tik-tak, tik-tak czas ucieka - i nigdy nie wraca. Nie warto go zmarnować. 

 

Wydaje mi się, że chyba całą moją bytnością na tym forum, tym tematem, pomaganiem i innym, chciałem przekazać tylko to.

 

M.

Edytowane przez Messer
  • Like 7
  • Dzięki 23
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Messer napisał(a):

Napiszę teraz prawdopodobnie swój ostatni post.(...)

 

Dzięki za ten post, tak jak każdy Twój wpis na tym forum ma jakąś wartość dodaną.

 

Mam nadzieję, że nie odchodzisz z forum i nadal będziesz się aktywnie udzielał. Dla mnie jesteś jedną z najbardziej wartościowych osób i między innymi dzięki Twoim wypowiedziom (plus jeszcze kilka innych osób) w ogóle jestem na tym forum.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Messer napisał(a):

Na PW piszą do mnie ludzie z chęcią pomocy – nikogo nie sprzezywałem, każdemu pomogłem jak mogłem. Ci, którzy pisali, mogą to potwierdzić.

Potwierdzam! 

 

Dzięki Byku za wszystko. Powiedzieć, że od nikogo nie wyciągnąłem tyle wiedzy co od Ciebie, to jak nic nie powiedzieć. Trzymaj się! 

 

PS Muszę Ci w końcu odpisać na pv chociaż w kilku kwestiach. Pamiętam, że pisałem niezłą litanię na raty, a potem to wszystko mi się usunęło xD. Później głupio mi było odpowiadać po takim czasie. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.