Skocz do zawartości

Pytanie do speców od samoobrony


bernevek

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Magos Dominus napisał(a):

Najpierw kupiłeś teraz zastanawiasz się nad zastosowaniem? 

 

Dobrze że sobie nie kupił utensylium do penetracji waginy,

a potem odkrył, że on nie ma waginy, ale chciałby jednak

na sobie spróbować... :) 

Edytowane przez GriTo
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Baca1980 ma całkowitą rację, z każdą bronią trzeba trenować, tyczy to się tak samo kubotanów.

 

A na straszaka jest lepsza pałka teleskopowa tak jak napisał.

 

Ja nie jestem zwolennikiem straszaków, bo zawsze przeciwnik może powiedzieć sprawdzam.

 

Lepiej nie wyciągać broni jeśli nie umiesz i nie jesteś zdecydowany jej użyć.

 

Dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie trenował nigdy SW, najlepsza opcja to gaz pieprzowy (i tak trzeba poćwiczyć użycie), szybkie nogi, spryt, a w pierwszej kolejności zdrowy rozsądek - zresztą dla trenującego SW też ;)

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Mosze Red napisał(a):

Ja nie jestem zwolennikiem straszaków, bo zawsze przeciwnik może powiedzieć sprawdzam.

Zgadzam się w 100 procentach. 

 

33 minuty temu, Mosze Red napisał(a):

Dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie trenował nigdy SW, najlepsza opcja to gaz pieprzowy (i tak trzeba poćwiczyć użycie), szybkie nogi, spryt, a w pierwszej kolejności zdrowy rozsądek - zresztą dla trenującego SW też ;)

Dokładnie. 
W dzisiejszych czasach moim zdaniem na ulicę najlepsza opcja to gaz i spierdolaido. Moim zdaniem nie ma co chojraczyć lub ryzykować zdrowia i życia. Jako miłośnik SW i mówię to jako człowiek który nie raz w mordę dał i nie raz dostał.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, Mosze Red napisał(a):

Dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie trenował nigdy SW, najlepsza opcja to gaz pieprzowy (i tak trzeba poćwiczyć użycie), szybkie nogi, spryt, a w pierwszej kolejności zdrowy rozsądek - zresztą dla trenującego SW też ;)

Nie trenuje SW, ale sposobem udało mi się obronić przed gościem który ma 192 wzrostu, i waży dobre kilkanaście kg więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spellman71 dokładnie tak, jeden z moich starych trenerów zawsze powtarzał taki żarcik jak ktoś pytał jaka sztuka walki jest najlepsza do samoobrony.

 

Żadna, najlepszy do samoobrony jest sprint, biegi przełajowe i płotkarstwo ;) 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Baca1980 napisał(a):

W roli "straszaka" dużo lepiej sprawdza się pałka teleskopowa z gazem w komplecie.

 

Godzinę temu, Mosze Red napisał(a):

A na straszaka jest lepsza pałka teleskopowa tak jak napisał

Gościu który cokolwiek ogarnia i jest naprawdę zdeterminowany, gdzie mówię sam po sobie i nie raz gazem dostałem - rzeczywiście gaz utrudnia, ale determinacja pozwoli ten ból pokonać. Pałkę amatorowi bardzo łatwo zabrać. Ja jestem w stanie poświęcić złamanie ręki żeby wygrać walkę, zresztą kontuzji miałem tyle że nawet nie chce mi się liczyć. 

 

Jak naprawdę nie macie żadnych umiejętności to polecam trzymanie dystansu, żelazne płuca i dużo pary w nogach. 

38 minut temu, Patton napisał(a):

sposobem udało mi się obronić przed gościem który ma 192 wzrostu

Sztuki walki czy samoobrony uczą tych sposobów, później wchodzą automatyzmy i panowanie nad stresem i własną psychiką oraz nad sytuacją. Mi się kiedyś udało wyjść praktycznie bez szwanku z walki z pięcioma gościami, co prawda nie poskładałem ich ale moje jedyne straty to były obtarcia bo raz się przewróciłem. 

 

Najlepiej jest unikać nieciekawych sytuacji ale czasami się nie da, a sprzęt bez umiejętności jego użycia tylko to pogorszy, zwłaszcza że przeciwnik też może być wyposażony. 

 

 

Chociaż nie powiem przyjemnie jest rozgonić małą ekipę która gra ura bura.

 

I taka moja najważniejsza rada: po porządnym spacyfikowaniu gościa nigdy nie czekajcie na policję żadnych danych nie dawajcie i spierdzielać ile sił, bo o ile walkę wygraliście fizycznie to prawnie już możecie jej nie wygrać.

 

I wiem co mówię bo ze sprzętem już parę ładnych lat latam, tak na wszelki wypadek - rzadko się przydaje ale jak trzeba to jest niezastąpiony. I generalnie nie mam uciekania w swojej naturze chyba że naprawdę zrobi się zbyt gorąco, bo gdzie ludzie kupa tam i Herkules dupa.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Baca1980, @Imiennik, @Mosze Red, @Spellman71 kilkukrotnie od osób, którym daleko do farmazoniarzy słyszałem historię typu " trenujący boks czy inna SW został znokautowany przez suchoklatesa czy Janusza z brzuchem". Co sądzicie? Opowieści z krypty czy takie coś mogło się wydarzyć? Sam przyznam, że dawno nie miałem konfrontacji fizycznej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kiroviets jasne, może się zdarzyć jak dostaniesz z zaskoczenia, albo będziesz mocno wstawiony, albo jak jest duża różnica w wadze, wtedy przypadkowy cios może zadecydować.

 

Ale to są sytuacje, które nie trafiają się zbyt często, znacznie częściej ten, który nie trenuje dostanie oklep od tego co trenuje.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja se obczaiłem w ten sposób, w razie czego mocną latarką świecić po oczach a w drugiej ręce mieć w pogotowiu gaz. Oślepiony tak dobrze nie widzi. 

Jak mnie zaskoczy z "partyzanta" to co ja mogę zrobić? tylko skoczy adrenalina i uciekać. Czasami jak się uda wyczaić o co chodzi najeźdźcy. Jednego razu wyczaiłem że byk siedział w więzieniu, więc zacząłem go poprostu słuchać. Pomyślałem sobie a może w tym więzieniu kimś był yyyy to znaczy kimś ważnym w hierarchi  a na wolności nikt go nie słucha i czuje że jest pomijany. Wygadał się ale warto  z takim coś gadać bo jak Cię wyczuje to może Ci przyjebać że olewasz jego słuchanie i nie myślisz co on mówi. 

Najgorszy podcięty frustrat, pod wpływem alkoholu wyłazi szambo yyyy "co na trzeźwo myśli po pijaku powie" i jeszcze sam się nakręca, siada na dekiel energia buzuje, a jak w grupie too łuuuuu tylko śpi... lać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kiroviets napisał(a):

kilkukrotnie od osób, którym daleko do farmazoniarzy słyszałem historię typu " trenujący boks czy inna SW został znokautowany przez suchoklatesa czy Janusza z brzuchem". Co sądzicie? Opowieści z krypty czy takie coś mogło się wydarzyć? Sam przyznam, że dawno nie miałem konfrontacji fizycznej.

Do tego co napisał @Mosze Red dodałbym jeszcze, że ważne jest też szlifowanie przygotowania psychicznego do walki, możesz trenować 10 lat a nie być psychicznie gotowym na konfrontację i doznać swego rodzaju paraliżu, albo złamać się właśnie otrzymując "luja ogłuszacza". Wszystko to kwestia przygotowania, oswajania się. Adrenaliną podczas walki też należy nauczyć się zarządzać i oswoić. Trenowanie jakby nie daje mandatu na spuszczanie wpierd0lu wszystkim dookoła. Jedni mają tą iskrę, inni ją uczą się wykrzesać, a jeszcze inni nigdy jej nie zaznają. Już nie mówiąc o tym, że może się tak zdarzyć, że będziesz miał pecha i dostaniesz zagubionego cepa który Cię znokautuje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kiroviets nawet suchoklates czy inny ptysiu z brzuszkiem mogą być zaprawionymi napierdalaczami i zgasić takich chojraczących fajterów. Już kilka razy widziałem takie akcje, nie ma nic gorszego niż początkujący mma-kozak, co to już poczuł, że coś potrafi. Często sami proszą się o wpierdol. :) 

 

Namnożyło się tych trenujących pojebów, mnie akurat temat nigdy nie jarał. Jako nastolatek trenowałem boks, ale przed zawodami zobaczyłem, jak znajomy dostał w splot słoneczny, i odechciało mi się boksu na dobre. ;) Później też nigdy nie wdawałem się w bijatyki, oprócz dość dziwnego i burzliwego okresu - a i to tylko wtedy, gdy nie było gdzie wiać, a istniało ryzyko, że zostanę kaleką (praca w spelunie, zbiry, ćpuny i nabuzowane koguciki).

Obecnie to ja nawet nie wiem, czy miałbym siłę komuś solidnego liścia wyjebać. :D 

Edytowane przez zychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Spellman71 napisał(a):

a nie być psychicznie gotowym na konfrontację i doznać swego rodzaju paraliżu

Nooo ja tak mam właśnie, chociaż nie trenuję. Często unikałem konfrontacji I jak frajer się z tym czułem. Ciekawe jakby to teraz wyglądało, bo dawno nie miałem sytuacji na styku.

 

13 minut temu, zychu napisał(a):

początkujący mma-kozak, co to już poczuł, że coś potrafi.

Czyli memeła.🤣

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każda konfrontacja wiąże się z ryzykiem utraty zdrowia i życia. Mądrym wyjściem jest unikanie tego typu rozwiązań. Jeśli ktoś kupuje tego typu rzeczy to znaczy że powinien zmienić otoczenie/towarzystwo, a nie się uzbrajać w pałki. Mnie typek w pracy napadł i złamałem na jego głupim łbie V kość śródręcza i już takiego uścisku prawej ręki nie mam jak kiedyś. W większości przypadków konfrontacja której unikniesz to wygrana konfrontacja. Trzeba się zastanowić czasem czy "szacun na dzielni" wart jest utraty zdrowia. Czy warto walczyć. W przytłaczającej większości przypadków da się to rozwiązać inaczej, czy to uciekając czy to rozwiązać sprawę rozmową czy to zmianą środowiska etc. Wyjątek dla mnie stanowi sytuacja w której ktoś już Cię uderzył. Wtedy napierdalasz ile wlezie, ale to też zależy od otoczenia, i okoliczności. Trzeba obserwować otoczenie, być świadomym zagrożeń, obserwować czy gość którego widzisz stanowi zagrożenie, nie dawać się sprowokować, zachować spokój. Jest to trudne tak czy siak. 

 

Jeśli już uderzać to w miejsca miękkie - bolą bardziej, i nie uszkodzisz kończyn. Jeśli Ciebie zaatakują masz często wolną rękę bo ten drugi jest agresorem. Jeśli Ty to stawiasz się często w roli oprawcy (niezależnie od wcześniejszych okoliczności). 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Kiroviets napisał(a):

Często unikałem konfrontacji I jak frajer się z tym czułem. Ciekawe jakby to teraz wyglądało, bo dawno nie miałem sytuacji na styku.

Moim zdaniem nie ma czego żałować. Jak byłem młodszy miałem okazję kilka razy walczyć "na ulicy" im kolejne lata mijają tym uważam, że to były jedne z najgłupszych rzeczy, które zrobiłem w swoim życiu. Po prostu mogło mi się stać wszystko, a telefon, czy portfel nie był tego wart. 
 

17 minut temu, Trevor napisał(a):

Mądrym wyjściem jest unikanie tego typu rozwiązań.

Dokładnie. Walka uniknięta to walka wygrana. 
Walczyć należy w ostateczności. Cholera wie, czy ktoś Ci kosałki nie wyciągnie z kieszonki na ulicy, czy pod pubem. A jakakolwiek konfrontacja z nożownikiem cepem wiadomo jak się kończy. Jak ktoś nie wie, mnóstwo materiałów na YT jest. 

Nie mówiąc, że agresor się może przewrócić główką na krawęźnik, albo Ty się możesz przewrócić. I buba. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Kiroviets napisał(a):

trenujący boks czy inna SW został znokautowany przez suchoklatesa czy Janusza z brzuchem". Co sądzicie

Każdy popełnia błędy, a żaden trening nie daje 100% gwarancji, jedynie zwiększa Twoje szanse.

 

Ktoś wytrenowany lecz walczący typowo technicznie może mieć problem jak trafi na napastnika w furii walącego cepy jak popadnie i idącego na niego jak czołg, czyli ma tzw. intencję.

 

Usłyszałem taką historię że gdzieś tam było sobie seminarium karateków, no i jakoś tak wyszło że chłopaki pogryzili się z lokalsami, wioskowe rejony. Karatecy taki wpierdol obskoczyli że nie było co zbierać. W ringu mniej więcej wiesz czego się spodziewać, w życiu nigdy nic nie wiadomo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Spellman71 napisał(a):

Do tego co napisał @Mosze Red dodałbym jeszcze, że ważne jest też szlifowanie przygotowania psychicznego do walki, możesz trenować 10 lat a nie być psychicznie gotowym na konfrontację i doznać swego rodzaju paraliżu, albo złamać się właśnie otrzymując "luja ogłuszacza". Wszystko to kwestia przygotowania, oswajania się. Adrenaliną podczas walki też należy nauczyć się zarządzać i oswoić. Trenowanie jakby nie daje mandatu na spuszczanie wpierd0lu wszystkim dookoła. Jedni mają tą iskrę, inni ją uczą się wykrzesać, a jeszcze inni nigdy jej nie zaznają. Już nie mówiąc o tym, że może się tak zdarzyć, że będziesz miał pecha i dostaniesz zagubionego cepa który Cię znokautuje. 

Jak rozwinąć odwagę na takie sytuacje ? 

Od dziecka byłem bity przez brata i bardzo mnie stresują takie sytuacje. Nawet jak konwersacja powoli robi soe nie przyjemną to już mi się trzęsą ręce i głos.. .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowałem się nauczyć tańca towarzyskiego na 2 kursach dla Studentów.

Pisałem już o tym wcześniej i moje próby nauki poszczególnych kroków najpierw bez Partnerki

a potem z Partnerką na parkiecie w odbiciu luster w rytm muzyki. 

Masakra. Musiałem patrzeć się na swoje nogi, żeby powtórzyć ruchy Instruktora.

W liceum czyli wcześniej mieliśmy spotkanie na WF-ie z Instruktorami sztuk walki.

Miałem dokładnie ten tam problem, aby  móc odwzorować poszczególne ruchy rąk.

W moim przypadku nauka sztuk walki nic nie da i tak bedę walił pięściami jak cepem na oślep do przodu.

Plus masa mojego grubego ciała. 

Dziękuje za uwagę. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.