Skocz do zawartości

Geomaxxing dla polskich mężczyzn


Rekomendowane odpowiedzi

Zadam pod-pytanie w temacie: jak ocenilibyście geomaxxing/geo+import w kontekście związku bez dzieci? Jako ćwiczenie teoretyczne zastanawiałem się nad tym i wyszło mi, że sprawdziłoby się to gorzej niż w scenariuszu tak zwanego "zakładania rodziny". Kierunek jaki założyłem to kraje latynoskie. Afrykę i Azję Południowo-Wschodnią wykluczyłem z własnych powodów, a Azja Dalekowschodnia to już raczej osobna kategoria.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Maurycy napisał(a):

Rozważalibyście zmianę miejsca zamieszkania, tylko i wyłącznie dlatego, żeby związać się z jakąś kobietą? Rozumiem, pojechać do takiej Tajlandii czy na Filipiny, żeby się wyszaleć, na wakacje, odpoczynek, ale zmiana całego otoczenia, przyjaciół, znajomych, rodziny tylko po to, aby być z kobietą? 

 

Dla mnie to jest trochę abstrakcja :)

Też dla mnie to za dużo, poświęcić wszystko dla kobiety znając ich naturę, z pewnością to nie moja droga. Natomiast... Sam jestem na etapie poszukiwania jakiegoś kraju do zamieszkania, a patrząc na to co się dzieje myślę że najlepiej poza Europą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, nowy00 napisał(a):

Gdzie jechać, aby otrzymać jakaś atencję od pań? 

Dla mnie Azja i Afryka. Kraje jak Filipiny czy Kenia. Zrobiłem kiedyś test zmieniając lokalizację na Tinder na Manila i Nairobi i w ciągu jednego dnia miałem więcej polubień aniżeli w Polsce przez cały czas posiadania konta. 

No tak. PH czy Kenia to doskonały wybór.

3 tygodnie temu wróciłem z mombasy.

Ach te czekoladki. Jest dupa, cyc i duże usta, czego więcej chcieć?! Jeszcze lepiej było tylko w ugandzie lub na madagaskarze ale jest dość dziko, wiec nie na urlop się nadaje. Do lutego trzeba poczekać i będzie Gambia💪 też spoko. Ostatnio byłem w 2018. W Afryce dają najlepszy Girlfriendexperience.

Po prostu nie mogę się 🍫 najeść 😂

 

Ja wciąż nie rozumiem jak się można taką Tajlandią jarać?! Jeszcze bardziej jak się tam nigdy nie było.

Tam jest tylko komercjalizm i nic nie potrafią się ruchać.

Na Tajlandię jest 20 lat za późno. Z resztą na całą Azję. No chyba jeszcze Filipiny i Indonezja (nie Bali)

Kambodża odpada. Birma pierwsza klasa, bo kobiety bardzo ładne. Ale z względu sytuacji politycznej też już odpada😪

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Foxtrot napisał(a):

Zadam pod-pytanie w temacie: jak ocenilibyście geomaxxing/geo+import w kontekście związku bez dzieci? Jako ćwiczenie teoretyczne zastanawiałem się nad tym i wyszło mi, że sprawdziłoby się to gorzej niż w scenariuszu tak zwanego "zakładania rodziny". Kierunek jaki założyłem to kraje latynoskie. Afrykę i Azję Południowo-Wschodnią wykluczyłem z własnych powodów, a Azja Dalekowschodnia to już raczej osobna kategoria.

 

Czy to w ogóle możliwe? Kraje latynoskie raczej słyną z tego, że pańcia ma z 2 siostry i 3 braci. 

 

Co do geomaxxingu - nie opisał tego nikt lepiej jak @Zdzichu_Wawa 

 

Zrobiłem tak będąc w Indonezji i przygruchałem sobie fajną babeczkę (no ok, 3). Gówno mi pokazała, ale miło spędziłem czas ;) Nie miałbym nic przeciwko LTR z pańcią z takich okolic, ale ożenek + dzieci to nie jest moja bajka, tym bardziej w mieszanym związku. Bariera językowa prędzej czy później da o sobie znać, tak samo kulturowa naleciałość - w pewnych krajach po prostu dąży się do małżeństwa i szybkiego potomstwa (presja rodziny, czytaj - matki, która również była naciskana przez swoją matkę itd). W niektórych w ogóle nie wyobraża się związku bez rychłego ożenku, z uczuciami czy bez.

 

Byłem w 3 letnim związku z Japonką - nie polecam, chyba, że jest to jakaś młódka z większego miasta, która nie ma zakodowanego bobo w głowie. W związkach z takimi należy bardzo konkretnie przedstawić swoje stanowiska, bo potem będzie rozczarowanie, że jak to tak ją w gumie chcesz brać przez cały czas. W niektórych krajach wciąż pary pobierają się po max roku randkowania, po ślubie zalanie formy, a po kolejnym roku lub dwóch - rzeczywistość weryfikuje i w najlepszym przypadku prowadzi to do szybkiego rozwodu (i układania sobie życia na nowo).

 

Generalnie polecam spróbowania związku z cudzoziemką. To poszerza horyzonty zupełnie tak samo jak podróże.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.12.2023 o 19:31, Zdzichu_Wawa napisał(a):

here-we-go-again.jpg

 

Czyli odcinek 378 tego tematu. Jako gość który mieszka z sexy Latynoską już ponad 5 lat w Polsce (i nic jej się nie zmieniło, nadal jest mega kobieca i dbająca o związek) wypowiadałem się na tym forum w tym lub podobnych tematach nie raz i nie dwa. Ja to odbieram trochę jak "krew w piach". Co bym nie napisał, to i tak znajdzie się zaraz kilku, żeby przekonać mnie (i innych) przecież się nie da, nie warto. Bo tak jest łatwiej. Można mieć wymówkę dla siebie samego z braku aktywności/chęci zmiany.

 

Szanuję że Ci się jeszcze chce bo mnie już to pierdolenie w tematach związków z laskami z krajów innych niż Polska wybitnie śmieszy, szczególnie że jest często uprawiane przez kolesi, którzy nie-Polkę w sytuacji intymnej widzieli na pornhubie i tyle mają z tym doświadczenia ale swoje będą i tak pierdolić co temat :D 

 

W ogóle na forum jest "złote kombo", kręcenia się jak gówno w przeręblu:

- jak nie zalałem formy do 25 r.ż. przegrałem życie

- wiek faceta

- laski z zza granicy

 

Uwielbiam te tematy :D 

 

W dniu 8.12.2023 o 19:41, Pocztowy napisał(a):

Mnie się robi niedobrze na samą myśl poruszania tematu na forum o mieszkaniu w Polsce z kobietą z zagranicy, bo zaraz będzie o dojeniu z kasy, zdradach, radykalnym feminizmie i wieszczenie mojego samobójstwa po kopnięciu mnie w tyłek. Jakby nie można było przejść obok tego obojętnie, nawet jeśli zajdzie taka sytuacja, że znajdzie sobie innego i sprowadzić po prostu kolejną kobietę albo zając się czymś innym. 

 

Nie zwracaj uwagi, wrzucaj w ignor i rób swoje.

 

Od dwóch lat umawiałem się z laskami tylko zza granicy nie Polkami.

Murzynki (żyjące w Polsce jak i na Cyprze), Słowianki (Ukrainki, Rosjanki, Białorusinki żyjące w Polsce jak i na Cyprze), Hiszpanka (pracuje w Polsce), Włoszka (studiuje u nas). 

Swoje poruchałem, kosze podostawałem żadna z nich mnie nie okrdał, nie powiesiłem się etc.

 

Za moment 40stka, Panie w wieku 23-28 lat.

 

Obecnie w związku z Ukrainką, mieszkamy sobie razem, jest całkiem wporzo, nie narzekam.

Rozwali się?

Trudno to się rozwali, poszuka się innej albo będzie się żyło solo.

 

I tak i tak fajnie :) 

 

Także nie słuchaj pierdolenia a rób swoje.

 

@Spokojnie

 

Na forum, poza mną, kojarze minimum 3 facetów w związkach z nie- Polkami. Akurat ich posty, dziwnym trafem, nie dotyczą miauczenia czy dosrywania innym bo chcą żyć inaczej.

Przypadeg?

Nie somdzę ;) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Maciejos napisał(a):

 

Czy to w ogóle możliwe? Kraje latynoskie raczej słyną z tego, że pańcia ma z 2 siostry i 3 braci. 

 

Co do geomaxxingu - nie opisał tego nikt lepiej jak @Zdzichu_Wawa 

 

Zrobiłem tak będąc w Indonezji i przygruchałem sobie fajną babeczkę (no ok, 3). Gówno mi pokazała, ale miło spędziłem czas ;) Nie miałbym nic przeciwko LTR z pańcią z takich okolic, ale ożenek + dzieci to nie jest moja bajka, tym bardziej w mieszanym związku. Bariera językowa prędzej czy później da o sobie znać, tak samo kulturowa naleciałość - w pewnych krajach po prostu dąży się do małżeństwa i szybkiego potomstwa (presja rodziny, czytaj - matki, która również była naciskana przez swoją matkę itd). W niektórych w ogóle nie wyobraża się związku bez rychłego ożenku, z uczuciami czy bez.

 

Byłem w 3 letnim związku z Japonką - nie polecam, chyba, że jest to jakaś młódka z większego miasta, która nie ma zakodowanego bobo w głowie. W związkach z takimi należy bardzo konkretnie przedstawić swoje stanowiska, bo potem będzie rozczarowanie, że jak to tak ją w gumie chcesz brać przez cały czas. W niektórych krajach wciąż pary pobierają się po max roku randkowania, po ślubie zalanie formy, a po kolejnym roku lub dwóch - rzeczywistość weryfikuje i w najlepszym przypadku prowadzi to do szybkiego rozwodu (i układania sobie życia na nowo).

 

Generalnie polecam spróbowania związku z cudzoziemką. To poszerza horyzonty zupełnie tak samo jak podróże.

Mógłbyś więcej opowiedzieć o związku z Japonką? Napisałeś, że nie polecasz, ze względu na przedstawienie swojego stanowiska, to tylko tyle?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.12.2023 o 12:11, Maciej45 napisał(a):

Mógłbyś więcej opowiedzieć o związku z Japonką? Napisałeś, że nie polecasz, ze względu na przedstawienie swojego stanowiska, to tylko tyle?

 

Pewnie, że mogę, ale ostrzegam - może być przydługie.

 

TL;DR - nie polecam, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci lub nie ma ożenku w głowie. "-stety lub nie-" - w pewnych kręgach kulturowych ślub jest czymś naturalnym, bo takie spotykanie się na kocią łapę jest niezbyt miło widziane.

 

Nie-TL;DR:

 

Mój związek z Japonką przypadał na okres 2019-2022, z czego połowa czasu była spędzona razem, a druga połowa na odległość. O przyczynach później. Poznaliśmy się na tinderze w 2019 w UK. Nie będę ukrywał, bo byłem podjarany spotykaniem się z cudzoziemką. Miałem wcześniej epizod z Chinką, ale to było bardziej FWB. Co ważne - pańcie z JP i mnie dzieliło 5 lat różnicy (to ja byłem tym młodszym); ja miałem 28 a ona 33 lata. Myślałem, że taki układ będzie spoko, bo nie chciałem robić jakiś podchodów czy pogodzić różnicę wieku w dół (między mną a Chinką było 7 lat różnicy i średnio to grało). Związek był nieco w trybie "speedrun", bo nie znaliśmy się jakoś długo, a już pojechaliśmy na krótki wypad do Francji (50/50 oczywiście). To było mniej więcej w Czerwcu-Lipcu, a jej studencka wiza traciła ważność jakoś na koniec roku, w związku z czym szukaliśmy jakiegoś sposobu na jej wydłużenie lub zmianę na wizę pracowniczą. Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłem wykorzystać okazję (tak, bywam oportunistą) wyjechać z nią do Japonii. Miałem dosyć swojej pracy, chciałem zrobić coś "szalonego" i do tego zobaczyć trochę świata. Japonia była na mojej liście od dawna, a moje urlopy zwykle były wyprawami do Polski. Początkowo miałem tam być przez 3 miesiące, ale załapałem się na program Work&Holiday i dostałem kwit na rok.

 

W wielkim skrócie, bo od przylotu do Japonii rzeczy ostro się pojebały w ciągu max 2 miechów. Żeby nie było - do pewnego momentu dogadywaliśmy się spoko, mieliśmy podobne zainteresowania i lubiliśmy spędzać czas ze sobą. Bez jakiejś większej spiny. Seks ok, pojawił się dosyć szybko (3 spotkanie, wprosiłem się do jej akademika "na herbatkę"), był całkiem całkiem - taki z pasją. Nie czułem się jakoś wybrakowany, pomimo, że to ja inicjowałem prawie wszystkie akcje.

 

Pobyt w JP zaczął się pod koniec listopada 2019 i trwał równy rok. Pierwsze 2 tyg to zwiedzanie, potem dotarliśmy do jej rodzinnej miejscowości, żeby trochę ochłonąć. Na tamten moment nie miałem pracy; oszczędności miałem może na pół roku, ale w planach było poszukanie jakiejś pracy, żeby ten rok przetrwać. Cały grudzień pomagałem na farmie jej rodziców, bo początkowo mieszkaliśmy w domu rodzinnym mojej pańci. Dostawałem szamę i dach nad głową, więc starałem się to jakoś odpracować. Wszystko było fajnie może przez prawie miesiąc, gdy zaczęła mi doskwierać samotność. Nie było do kogo otworzyć gęby poza moją, obecnie już, byłą. Jej rodzina nic po angielsku, a jedynymi znajomymi byli ci z Polski, z którymi czasami rozmawiałem na czacie. Tak wyszło, że jeszcze przed tym wylotem rozmawialiśmy o jej koleżance z akademika, również Japonce, która poznała jakiegoś nieurodziwego Szkota. Ta dziewczyna wyjechała z UK na miesiąc przed naszym wyjazdem, a tuż przed - jej chłopak zdążył się jej oświadczyć :D Potem gdzieś dowiedziałem się, że ta zaręczona Japonka tak w sumie to chce mieszkać na Wyspach, pomimo naprawdę dobrego statusu i $$ w swoim własnym kraju. Mój nieco filozoficzno-antropologiczny umysł pomyślał "nie no, jak to? że Japonki się hajtają dla wizy? Przecież to chyba w drugą stronę działało - cudzoziemcy poślubiali Japonki dla wiz". Jako mały eksperyment wbiłem na tindera i swipowałem w prawo jak szło, bez patrzenia na ekran. Nie pamiętam rezultatu tego "eksperymentu", bo było to 4 lata temu, ale przewinęło się wszystko - od prostytutek (wołających 20.000JPY) po jakieś zajarane obcokrajowcami studentki. Brak znajomych zaowocował, że pisałem sobie z jedną czy z dwiema. Nie byłem ciulem i napisałem im wprost, że mam dziewczynę, tylko szukałem kogoś do pogadania, a uwierzcie, że bycie skazanym na rozmowę z 1 osobą to nie jest nic przyjemnego, tym bardziej że mieszkałem na wsi i bez znajomości lokalnego języka. Ta "samotność", dodatkowo okraszona pewnymi wydarzeniami z moją rodziną (materiał na oddzielny temat, w skrócie - odłączanie od matrixa bez "bezpiecznego usuwania sprzętu"), towarzyszyła mi przez cały pobyt.

 

Jakoś pod koniec Grudnia wyszła niezła draka z tym moim pisaniem. Byliśmy z 3-4h od domu, bo pojechaliśmy w odwiedziny na drugi koniec regionu. Pech chciał, że wyszło do na wieczór, bo następnego dnia pańcia wstała przede mną i chciała mnie tam zostawić. Draka niezła, ale fakt - odjebałem. Przegadaliśmy i wyszło spoko. Może niecały miesiąc po tym wyszła spora draka przez jej matkę. Pewnego ranka wstaliśmy i mieliśmy iść na farmę, gdy jej nabuzowana matka zaczęła się awanturować z moją Pańcią. Nie wiedziałem o co chodziło (nie znałem języka), a po wszystkim Pańcia powiedziała, żebyśmy po prostu sobie gdzieś pojechali i zrobili wolne. O jej dziwnych relacjach z matulą wiedziałem co nie co. Pamiętam, że w grę wchodziły jakieś pieniądze, które miała przechować jej matka, a potem nie chciała ich oddać czy nie mogła znaleźć. Jakaś śmieszna perypetia. Spędziliśmy cały dzień razem, a na sam koniec wyskoczyła, czy zamierzam się z nią pobrać, bo mieszkamy już tak razem na kocią łapę.

 

Dla mnie było to jak wyciągnięcie dywanu spod nóg. Nie byłem na to kompletnie przygotowany. Jakoś dziwnie ominąłem ten temat, ale potem były ostre dyskusje na chacie pomiędzy mną a Pańcią. Mi siadła psycha w pewnym momencie, bo byłem tam zupełnie sam. Nie wychodziłem z pokoju, chyba że ukradkiem do klopa. Nic nie jadłem i tylko leżałem w łóżku. Nie chciałem się wyłaniać, żeby nie wracać do tego samego tematu. Wiem, że brzmi to zabawnie, ale to nie były zwykłe rozmowy, a grube awantury ze szlochaniem i wrzaskami łącznie. Moje "znamy się pół roku, a Ty chcesz, żebym się już Ci się oświadczył" nie miało żadnej mocy. Rzeczywistość mnie zweryfikowała. Po 2-3 dniach takiej batalii, Pańcia wzięła moją walizkę i bardzo szybko przeniosła do niej zawartość moich szuflad. Tamtej nocy wylądowałem w hotelu na 4 noce. Kijowe, ale potrzebne  doświadczenie - trafiłem do miasta, którego nie znałem; nie miałem Internetu w telefonie, ani nie znałem lokalnego języka. Przetrwałem i bawiłem się fajnie.

 

Moja oportunistyczna natura gryzła się z myślami, że moja japońska przygoda dobiegnie końca po ledwo ponad 2 miesiącach. Pańcia po 2 dniach zaczęła mnie przepraszać w SMS-ach. Musiałem się z nią spotkać, żeby wymeldowała mnie w lokalnym urzędzie. Natura wzięła górę i zaproponowałem, że mogę jej "wybaczyć" jeśli wyjedziemy z jej rodzinnego domu i wynajmiemy coś w większym mieście, gdzie będę miał szansę znaleźć jakąś pracę. Na tamten moment miałem może z 4500PLN na koncie, więc to była opcja all-in. Źle na tym nie wyszedłem, ale to też materiał na oddzielny wątek.

 

W wielkim skrócie jak to potem wyglądało:

1. Przeprowadzka do małego miasta (tani czynsz)

2. Znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego (i to za dobrą siekę)

3. Pańcia też znalazła jakąś pracę

4. Codzienne życie do momentu (!), w którym pańcia miała jakiegoś doła, a gdy zapytałem co się stało (błąd), to powiedziała, że myśli o odejściu z pracy, bo jej nie lubi, ale ta firma potencjalnie może zapłacić jej za macierzyński (kolejna sugestia po 3-4 miesiącach od grudniowych i styczniowych wydarzeń).

5. Mój pobyt dobiegał końca. Uwielbiałem swoją pracę i odłożoną kasę. Aplikowałem o pozwolenie o pracę, ale nie spełniałem wymogów na nauczyciela. Gdzieś w tyle głowy wpadł pomysł, że może faktycznie warto się hajtnąć. Na szczęście papierologia jest na tyle porypana, że odwidziało mi się.

6. Ostatnie tygodnie były bardzo średnie. Mieliśmy jakieś ciche dni, a nawet jakiś post od seksu (prawie miesiąc, bo Pańci się wkręciło, że tylko ja czerpię przyjemność z seksu. To było do tego stopnia, że prawie ryczała przy jakiś lekkich inicjacjach z mojej strony, chory temat).

 

Potem wyjechałem, nieco się podłamałem, bo życie w JP podobało mi się za bardzo. Dobra kasa, dobre jedzenie, pogoda do zaakceptowania. Miałem sporo oszczędności i przeleżałem cały rok, co było totalną głupotą. Odizolowałem się od rodziny, która zamiast mnie wesprzeć w trudnych momentach, to mówiła tylko "no masz już XYZ lat, pora się ogarnąć", tak jakbym przynajmniej był jakimś lekkodusznym hipisem z kolorowego vana.

 

Temat zakończyłem 1.5 roku po wylocie, bo nie szło to w żadnym kierunku i, jak to Pańcia potem mi wyrzygała - zmarnowałem tylko jej cenny czas jako "bullshit man".

 

Jeśli ktoś jest gotowy na ożenek to spoko - polecam geomaxxing w JP, chociaż ostrzegam - jeśli pańcia ma ochotę być Panią Domu, to zostaniesz na lodzie, gdy przestaniesz przynosić $$ do domu. Stabilność finansowa (i jej jakość) to wciąż mocne wyznaczniki w japońskich relacjach D-M.

  • Like 10
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.12.2023 o 19:31, Zdzichu_Wawa napisał(a):

here-we-go-again.jpg

 

Czyli odcinek 378 tego tematu. Jako gość który mieszka z sexy Latynoską już ponad 5 lat w Polsce (i nic jej się nie zmieniło, nadal jest mega kobieca i dbająca o związek) wypowiadałem się na tym forum w tym lub podobnych tematach nie raz i nie dwa. Ja to odbieram trochę jak "krew w piach". Co bym nie napisał, to i tak znajdzie się zaraz kilku, żeby przekonać mnie (i innych) przecież się nie da, nie warto. Bo tak jest łatwiej. Można mieć wymówkę dla siebie samego z braku aktywności/chęci zmiany.

 

Prawda jest taka, że temat "kobiety zza granicy" jest złożony. Proste przedstawianie go jako "kup bilet poleć do kraju X i w 2 tygodnie znajdziesz sobie przyszłą żonę" to bardzo moooocne uproszczenie. 

Na pewno jednak warto poczynić pierwsze kroki które pozwolą samodzielnie danemu facetowi przekonać się co go morze czekać zza granicą vs to co zna z polskiego podwórka.

Moje rady:

 

Krok 1. 

Zakładamy sobie konto w jakiejś apce randkowej która jest popularna w kraju który potencjalnie nas interesuje. Ustawiając lokalizacje na dany kraj nagle zaczniecie odkrywać że to Wy faceci jesteście tam niczym kobiety w Europie - zasypywani propozycjami, matchami itp. Dla kogoś przyzwyczajonego że jest 27 na liście rezerwowej u lokalnej Królowej Tondera, to może być naprawdę szokujące odkrycie.

 

Krok 2. 

Zaczynamy planować wakacje w tym kraju. Tylko nie takie, że w Rainbow czy Itace kupujecie All Inclusive na 2 tygodnie, tylko takie gdzie czytacie co jest ciekawego w danym kraju, co warto zwiedzić, jak tam się dostać. Kupujecie bilet lotniczy, organizujecie sobie pierwszy nocleg i sami poznajecie kraj. Uwierzcie mi że hotele All Inc. są takie same. Te same baseny, te same aktywności. Dopiero wyjście "do ludzi" powoduje że coś poznacie. Sprawdzicie na ile się odnajdujecie w temacie. Tutaj mając kilka fajnych kontaktów z pkt 1, warto pogadać z lokaleskami w tym stylu "Hej, wybieram się na urlop. Założyłem to konto bo poszukuje osoby która chciałaby podróżować ze mną i pokazać mi najciekawsze zakątki. Czy byłabyś zainteresowana?". Możecie być mile zaskoczeni z efektów takiego podejścia. 

 

Ważne. Wyjazd ma być dla Was, żebyście coś obejrzeli, odpoczęli, poznali inny kraj i kulturę. Trochę jak w tym MEM-ie o samuraju, że liczy się droga a nie cel. Jeśli pojedziecie z nastawieniem że czeka Was super urlop, to niezależnie kogo spotkacie, jak się potoczą kwestię z kobietami na miejscu, będziecie zadowoleni. Za to jak głównym celem będzie "znalezienie dziewczyny/partnerki" to czując presję czasu i mając "zadaniowe" podejście tylko się rozczarujecie.

 

Krok 3.

Powtarzamy krok 1 i 2, tak ze 2-3 razy. Nie chodzi o to, że za pierwszym razem nikogo nie poznacie. Tutaj to trochę taki paradoks jak z Izraelitami tuptającymi po pustyni przez 40 lat w kółko....czekając aż stare pokolenie wymrze. U Was podobnie, musicie bowiem PRZEPROGRAMOWAĆ swoje podejście. Przez dziesiątki lat byliście przyzwyczajani że w Polsce o laskę trzeba zabiegać, starać się. Jak już się jest w związku to często iść na kompromis w stylu spędzania wolnego czasu itp. Znajdując sobie kobietę zza granicy zanim przeprogramujecie swoje własne podejście, wpakujecie się tylko w te same problemy, bo to WY będziecie tak samo działali. 

Z każdym kolejnym razem/wyjazdem wasza percepcja będzie uświadamiała Wam że są inne kraje gdzie układ jest bardziej wyrównany. Zarówno faceci starają się dla kobiet jak i kobiety dla mężczyzn.  Wtedy łatwiej przyjąc te nowe zwyczaje w nowym związku.

 

Krok 4.

Jeśli faktycznie jesteście już w związku z jakąś laską zza granicy i jednak Wam nie wyjdzie....to to co wynosicie z poprzednich działań, to przeświadczenie, że to nie koniec świata. Że gdzieś tam faktycznie czekają na Was inne fajne dziewczyny i jedynie kwestia kasy na bilet lotniczy i hotel dzieli Was od poznania kolejnej. To też jest ogromna różnica w porównaniu z tym co obserwuje u facetów w Polsce. Często kiszą się w związku z kobietą która nimi pomiata, bo boją się że nawet jak odejdą to szukanie kolejnej Polki do związku to będą miesiące żmudnej pracy a i tak wcale nie mają pewności że kolejna będzie lepsza od tej obecnej.

Te pierwsze kroki pozwolą Wam pokazać że jest wybór, że nie musicie godzić się na jakąś ujnie w związku. Co ważne obniżą niejako "psychiczną" barierę wyjścia ze związku. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To jest jeden z powodów (oprócz cennego czasu) że mniej tu jestem.... te ciągłe skamlenie że baby be i że się nie uda i że lepiej im bez kobiet ale pisanie non stop o nich jakoś zawsze gorąco na "topie".

 

 

dla mnie każde bagno to doświadczenie z którego się cieszę. Trochę nie w temacie ale to już na wymioty zbiera.

Edytowane przez Optimus Prime
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
W dniu 11.12.2023 o 19:35, Maciejos napisał(a):

 

Pewnie, że mogę, ale ostrzegam - może być przydługie.

 

TL;DR - nie polecam, jeśli ktoś nie chce mieć dzieci lub nie ma ożenku w głowie. "-stety lub nie-" - w pewnych kręgach kulturowych ślub jest czymś naturalnym, bo takie spotykanie się na kocią łapę jest niezbyt miło widziane.

 

Nie-TL;DR:

 

Mój związek z Japonką przypadał na okres 2019-2022, z czego połowa czasu była spędzona razem, a druga połowa na odległość. O przyczynach później. Poznaliśmy się na tinderze w 2019 w UK. Nie będę ukrywał, bo byłem podjarany spotykaniem się z cudzoziemką. Miałem wcześniej epizod z Chinką, ale to było bardziej FWB. Co ważne - pańcie z JP i mnie dzieliło 5 lat różnicy (to ja byłem tym młodszym); ja miałem 28 a ona 33 lata. Myślałem, że taki układ będzie spoko, bo nie chciałem robić jakiś podchodów czy pogodzić różnicę wieku w dół (między mną a Chinką było 7 lat różnicy i średnio to grało). Związek był nieco w trybie "speedrun", bo nie znaliśmy się jakoś długo, a już pojechaliśmy na krótki wypad do Francji (50/50 oczywiście). To było mniej więcej w Czerwcu-Lipcu, a jej studencka wiza traciła ważność jakoś na koniec roku, w związku z czym szukaliśmy jakiegoś sposobu na jej wydłużenie lub zmianę na wizę pracowniczą. Nic z tego nie wyszło, więc postanowiłem wykorzystać okazję (tak, bywam oportunistą) wyjechać z nią do Japonii. Miałem dosyć swojej pracy, chciałem zrobić coś "szalonego" i do tego zobaczyć trochę świata. Japonia była na mojej liście od dawna, a moje urlopy zwykle były wyprawami do Polski. Początkowo miałem tam być przez 3 miesiące, ale załapałem się na program Work&Holiday i dostałem kwit na rok.

 

W wielkim skrócie, bo od przylotu do Japonii rzeczy ostro się pojebały w ciągu max 2 miechów. Żeby nie było - do pewnego momentu dogadywaliśmy się spoko, mieliśmy podobne zainteresowania i lubiliśmy spędzać czas ze sobą. Bez jakiejś większej spiny. Seks ok, pojawił się dosyć szybko (3 spotkanie, wprosiłem się do jej akademika "na herbatkę"), był całkiem całkiem - taki z pasją. Nie czułem się jakoś wybrakowany, pomimo, że to ja inicjowałem prawie wszystkie akcje.

 

Pobyt w JP zaczął się pod koniec listopada 2019 i trwał równy rok. Pierwsze 2 tyg to zwiedzanie, potem dotarliśmy do jej rodzinnej miejscowości, żeby trochę ochłonąć. Na tamten moment nie miałem pracy; oszczędności miałem może na pół roku, ale w planach było poszukanie jakiejś pracy, żeby ten rok przetrwać. Cały grudzień pomagałem na farmie jej rodziców, bo początkowo mieszkaliśmy w domu rodzinnym mojej pańci. Dostawałem szamę i dach nad głową, więc starałem się to jakoś odpracować. Wszystko było fajnie może przez prawie miesiąc, gdy zaczęła mi doskwierać samotność. Nie było do kogo otworzyć gęby poza moją, obecnie już, byłą. Jej rodzina nic po angielsku, a jedynymi znajomymi byli ci z Polski, z którymi czasami rozmawiałem na czacie. Tak wyszło, że jeszcze przed tym wylotem rozmawialiśmy o jej koleżance z akademika, również Japonce, która poznała jakiegoś nieurodziwego Szkota. Ta dziewczyna wyjechała z UK na miesiąc przed naszym wyjazdem, a tuż przed - jej chłopak zdążył się jej oświadczyć :D Potem gdzieś dowiedziałem się, że ta zaręczona Japonka tak w sumie to chce mieszkać na Wyspach, pomimo naprawdę dobrego statusu i $$ w swoim własnym kraju. Mój nieco filozoficzno-antropologiczny umysł pomyślał "nie no, jak to? że Japonki się hajtają dla wizy? Przecież to chyba w drugą stronę działało - cudzoziemcy poślubiali Japonki dla wiz". Jako mały eksperyment wbiłem na tindera i swipowałem w prawo jak szło, bez patrzenia na ekran. Nie pamiętam rezultatu tego "eksperymentu", bo było to 4 lata temu, ale przewinęło się wszystko - od prostytutek (wołających 20.000JPY) po jakieś zajarane obcokrajowcami studentki. Brak znajomych zaowocował, że pisałem sobie z jedną czy z dwiema. Nie byłem ciulem i napisałem im wprost, że mam dziewczynę, tylko szukałem kogoś do pogadania, a uwierzcie, że bycie skazanym na rozmowę z 1 osobą to nie jest nic przyjemnego, tym bardziej że mieszkałem na wsi i bez znajomości lokalnego języka. Ta "samotność", dodatkowo okraszona pewnymi wydarzeniami z moją rodziną (materiał na oddzielny temat, w skrócie - odłączanie od matrixa bez "bezpiecznego usuwania sprzętu"), towarzyszyła mi przez cały pobyt.

 

Jakoś pod koniec Grudnia wyszła niezła draka z tym moim pisaniem. Byliśmy z 3-4h od domu, bo pojechaliśmy w odwiedziny na drugi koniec regionu. Pech chciał, że wyszło do na wieczór, bo następnego dnia pańcia wstała przede mną i chciała mnie tam zostawić. Draka niezła, ale fakt - odjebałem. Przegadaliśmy i wyszło spoko. Może niecały miesiąc po tym wyszła spora draka przez jej matkę. Pewnego ranka wstaliśmy i mieliśmy iść na farmę, gdy jej nabuzowana matka zaczęła się awanturować z moją Pańcią. Nie wiedziałem o co chodziło (nie znałem języka), a po wszystkim Pańcia powiedziała, żebyśmy po prostu sobie gdzieś pojechali i zrobili wolne. O jej dziwnych relacjach z matulą wiedziałem co nie co. Pamiętam, że w grę wchodziły jakieś pieniądze, które miała przechować jej matka, a potem nie chciała ich oddać czy nie mogła znaleźć. Jakaś śmieszna perypetia. Spędziliśmy cały dzień razem, a na sam koniec wyskoczyła, czy zamierzam się z nią pobrać, bo mieszkamy już tak razem na kocią łapę.

 

Dla mnie było to jak wyciągnięcie dywanu spod nóg. Nie byłem na to kompletnie przygotowany. Jakoś dziwnie ominąłem ten temat, ale potem były ostre dyskusje na chacie pomiędzy mną a Pańcią. Mi siadła psycha w pewnym momencie, bo byłem tam zupełnie sam. Nie wychodziłem z pokoju, chyba że ukradkiem do klopa. Nic nie jadłem i tylko leżałem w łóżku. Nie chciałem się wyłaniać, żeby nie wracać do tego samego tematu. Wiem, że brzmi to zabawnie, ale to nie były zwykłe rozmowy, a grube awantury ze szlochaniem i wrzaskami łącznie. Moje "znamy się pół roku, a Ty chcesz, żebym się już Ci się oświadczył" nie miało żadnej mocy. Rzeczywistość mnie zweryfikowała. Po 2-3 dniach takiej batalii, Pańcia wzięła moją walizkę i bardzo szybko przeniosła do niej zawartość moich szuflad. Tamtej nocy wylądowałem w hotelu na 4 noce. Kijowe, ale potrzebne  doświadczenie - trafiłem do miasta, którego nie znałem; nie miałem Internetu w telefonie, ani nie znałem lokalnego języka. Przetrwałem i bawiłem się fajnie.

 

Moja oportunistyczna natura gryzła się z myślami, że moja japońska przygoda dobiegnie końca po ledwo ponad 2 miesiącach. Pańcia po 2 dniach zaczęła mnie przepraszać w SMS-ach. Musiałem się z nią spotkać, żeby wymeldowała mnie w lokalnym urzędzie. Natura wzięła górę i zaproponowałem, że mogę jej "wybaczyć" jeśli wyjedziemy z jej rodzinnego domu i wynajmiemy coś w większym mieście, gdzie będę miał szansę znaleźć jakąś pracę. Na tamten moment miałem może z 4500PLN na koncie, więc to była opcja all-in. Źle na tym nie wyszedłem, ale to też materiał na oddzielny wątek.

 

W wielkim skrócie jak to potem wyglądało:

1. Przeprowadzka do małego miasta (tani czynsz)

2. Znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego (i to za dobrą siekę)

3. Pańcia też znalazła jakąś pracę

4. Codzienne życie do momentu (!), w którym pańcia miała jakiegoś doła, a gdy zapytałem co się stało (błąd), to powiedziała, że myśli o odejściu z pracy, bo jej nie lubi, ale ta firma potencjalnie może zapłacić jej za macierzyński (kolejna sugestia po 3-4 miesiącach od grudniowych i styczniowych wydarzeń).

5. Mój pobyt dobiegał końca. Uwielbiałem swoją pracę i odłożoną kasę. Aplikowałem o pozwolenie o pracę, ale nie spełniałem wymogów na nauczyciela. Gdzieś w tyle głowy wpadł pomysł, że może faktycznie warto się hajtnąć. Na szczęście papierologia jest na tyle porypana, że odwidziało mi się.

6. Ostatnie tygodnie były bardzo średnie. Mieliśmy jakieś ciche dni, a nawet jakiś post od seksu (prawie miesiąc, bo Pańci się wkręciło, że tylko ja czerpię przyjemność z seksu. To było do tego stopnia, że prawie ryczała przy jakiś lekkich inicjacjach z mojej strony, chory temat).

 

Potem wyjechałem, nieco się podłamałem, bo życie w JP podobało mi się za bardzo. Dobra kasa, dobre jedzenie, pogoda do zaakceptowania. Miałem sporo oszczędności i przeleżałem cały rok, co było totalną głupotą. Odizolowałem się od rodziny, która zamiast mnie wesprzeć w trudnych momentach, to mówiła tylko "no masz już XYZ lat, pora się ogarnąć", tak jakbym przynajmniej był jakimś lekkodusznym hipisem z kolorowego vana.

 

Temat zakończyłem 1.5 roku po wylocie, bo nie szło to w żadnym kierunku i, jak to Pańcia potem mi wyrzygała - zmarnowałem tylko jej cenny czas jako "bullshit man".

 

Jeśli ktoś jest gotowy na ożenek to spoko - polecam geomaxxing w JP, chociaż ostrzegam - jeśli pańcia ma ochotę być Panią Domu, to zostaniesz na lodzie, gdy przestaniesz przynosić $$ do domu. Stabilność finansowa (i jej jakość) to wciąż mocne wyznaczniki w japońskich relacjach D-M.

Ciekawa historia, dzięki! Panna 33 lata więc w sumie normalne że chciała szybko sformalizować związek. Może miała wcześniej podobne sytuacje jak z Tobą i dlatego nie chciała zużywać swojego czasu w niepewna inwestycję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Optimus Prime napisał(a):

Jak wchodzisz przecież szkło się przyciemnia.

Pewny jesteś? Testowałeś?

W Europie coś też testowali, że z zewnątrz się przyciemnia, a w środku widzisz normalnie co się dzieje na ulicy.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brat Jan napisał(a):

Pewny jesteś? Testowałeś?

W Europie coś też testowali, że z zewnątrz się przyciemnia, a w środku widzisz normalnie co się dzieje na ulicy.

 

Ja akurat nie ale znajoma wchodziła do środka i nie było nic widać :d

 

 

U Emila było "testowane".

Od 13 gdzieś minuty akurat ten model wychodka.

 

 

Edytowane przez Optimus Prime
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.12.2023 o 07:19, niemlodyjoda napisał(a):

Od dwóch lat umawiałem się z laskami tylko zza granicy nie Polkami.

Murzynki (żyjące w Polsce jak i na Cyprze), Słowianki (Ukrainki, Rosjanki, Białorusinki żyjące w Polsce jak i na Cyprze), Hiszpanka (pracuje w Polsce), Włoszka (studiuje u nas). 

Swoje poruchałem, kosze podostawałem żadna z nich mnie nie okrdał, nie powiesiłem się etc.

Domyślam się, że to jakieś większe miasto w PL ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Clarence Boddicker napisał(a):

Ciekawa historia, dzięki! Panna 33 lata więc w sumie normalne że chciała szybko sformalizować związek. Może miała wcześniej podobne sytuacje jak z Tobą i dlatego nie chciała zużywać swojego czasu w niepewna inwestycję.

 

Oj tak, to był speedrun związku. W ogóle Japończycy speedrunują takie tematy, a potem rozwody są jeszcze szybsze. Jak tam zajechałem to poznałem brata mojej ex-pańci. Gość był chyba 2 lata starszy ode mnie, rozwodnik, jakoś pod koniec mojego pobytu znalazł sobie młodziutką Japonkę, może 7-8 lat różnicy. Kuzynka mojej ex (całkiem niczego sobie), też rozwódka, również przed 30-tką. Bezdzietne związki.

 

Japonia to taka wielka bańka przekonań bez logiki. Wiele rzeczy robią "bo tak trzeba" lub "bo inni ocenią" i to jednak gryzie się z antykolektywizmem, w którym wielu z nas dorastało i dojrzewało. 

 

Po odkryciu innych zakamarków świata - wybrałbym Indonezję jako kraj do geomaxxingu. Lokalne lubią obcokrajowców oraz są niesamowicie piękne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Maciejos napisał(a):

Wiele rzeczy robią "bo tak trzeba" lub "bo inni ocenią" i to jednak gryzie się z antykolektywizmem, w którym wielu z nas dorastało i dojrzewało. 

Nie do końca się zgodzę. Przecież w Polsce "co ludzie powiedzą" zadecydowało o niejednej formalizacji, jak się później okazało nieudanego związku.  

Co do tematu to sprawa dla mnie jest prosta. Wszędzie, gdzie jest gorzej niż w Polsce. Owszem sytuacja u nas nie jest za dobra, ale są kraje, gdzie żyje się gorzej. Na dodatek każdy kontynent wchodzi w grę. 

Czasami sam się zastanawiam czy nie szukać partnerki, gdzieś poza Europą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Libertyn napisał(a):

Trzeba pamiętać że to kraj muzułmański

To w niczym nie przeszkadza. Islam islamowi nie równy w zależności od kraju.

Kręciłem z jedną z indonezji byłem z kaszaszką i tadzikijką (czy jak to się odmienia). Przy samcu to i ninja strój znika szybko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.12.2023 o 11:26, nowy00 napisał(a):

Gdzie jechać, aby otrzymać jakaś atencję od pań? 

Dla mnie Azja i Afryka. Kraje jak Filipiny czy Kenia. Zrobiłem kiedyś test zmieniając lokalizację na Tinder na Manila i Nairobi i w ciągu jednego dnia miałem więcej polubień aniżeli w Polsce przez cały czas posiadania konta. 

Polecam zrobić to o czym napisał @nowy00 jak ktoś jest ciekawy efektów.
Ja od siebie dodam, że jeśli takie coś dzieje się na naszym podwórku w stosunku do kobiet (a pewnie się dzieje) to proszę abyście nie byli zdziwieni, że jakaś nie odpisała 😬🤣

Czy znacie jakieś sensowne kierunki, ale bliżej Europy lub nawet w Europie aby potencjalnie szukać "normalności" a nie witaminek 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Optimus Prime napisał(a):

To w niczym nie przeszkadza. Islam islamowi nie równy w zależności od kraju.

Kręciłem z jedną z indonezji byłem z kaszaszką i tadzikijką (czy jak to się odmienia). Przy samcu to i ninja strój znika szybko.

Ale to ryzyko. Nigdy nie wiesz czy jej rodzina to nie będą pojeby i nie skończycie z SMV -10 po wylaniu kwasu na twarz za pohańbienie rodziny. 

 

Widziałem ostatnio filmik z dziewczyną która dostała kwasem za nakładanie makijażu przed  weselem w rodzinie. 

 

Kazaczka i Tadżykijka to nie Indonezyjki

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Libertyn napisał(a):

Ale to ryzyko. Nigdy nie wiesz czy jej rodzina to nie będą pojeby i nie skończycie z SMV -10 po wylaniu kwasu na twarz za pohańbienie rodziny. 

 

Widziałem ostatnio filmik z dziewczyną która dostała kwasem za nakładanie makijażu przed  weselem w rodzinie. 

 

Kazaczka i Tadżykijka to nie Indonezyjki

Eureka a Polki to nie Czeszki. Normalnie masz talent do stwierdzania rzeczy oczywistych. Rodzina zjebów wszędzie się trafić może.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Libertyn napisał(a):

Ale to ryzyko. Nigdy nie wiesz czy jej rodzina to nie będą pojeby i nie skończycie z SMV -10 po wylaniu kwasu na twarz za pohańbienie rodziny. 

 

Widziałem ostatnio filmik z dziewczyną która dostała kwasem za nakładanie makijażu przed  weselem w rodzinie. 

 

Kazaczka i Tadżykijka to nie Indonezyjki

 

Napisz jeszcze że mu głowę utną, wiadomo u muzułmanów to bardziej popularne niż wywijanie sztachetami przed remizą u nas :P  Ktoś tu ma wyobrażenie o islamie z filmów o Arabii Saudyjskiej i Państwie Islamskim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Optimus Prime napisał(a):

Islam islamowi nie równy w zależności od kraju.

A % rozwodów tylko odrobiną niższy niż PL 27%

Arabia 21%

Jordania 25%

Turcja 20%

Pomijam zniszczoną wojną Syrię oraz fundamentalistyczny Iran.

 

https://faktopedia.pl/503935

 

1445012626_by_Fudal_500.jpg?1445012626

 

 

Jeszcze Indonezja:

12679.jpg

 

Jeszcze kraje, gdzie trzeba być żonatym aby oficjalnie się seksować. Jak widać nie jest tych krajów aż tak dużo.

 

29058.jpg

Edytowane przez Brat Jan
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.