Skocz do zawartości

Moje rozstanie


Rekomendowane odpowiedzi

@adam1992

Skoro podzieliłeś się z nami swoją historią - to jeszcze możesz uważać, że jest ona w jakimś stopniu wyjątkowa, inna niż większość.

Nie jest.

Chociaż jestem niewiele bardziej doświadczony od Ciebie, mogę swoim przykładem (kolejnym) potwierdzić, że to, co pisali bracia - jest prawdą. A nawet nie wiesz jak bardzo Twój przypadek jest podobny do mojej historii. Inni aktorzy, inna sceneria. Wątek, treść i morał - ten sam.

 

Dałbym Ci jednak nieco inną radę niż większość braci. Mianowicie:

- miej świadomość, że tego związku już nie będzie. Zwyczajnie dopuść taką myśl do swojej głowy i zaprzyjaźnij się z nią

- jeśli chodzi o zachowanie względem byłej partnerki - rób to, co teraz uważasz za słuszne. Jeśli zechce się spotkać i Ty tego będziesz chciał - zrób to. Masz ochotę zadzwonić - zrób to. Pod warunkiem, że nie wykonasz czynności, które mogłyby Ci zaszkodzić w perspektywie długoterminowej, np. dzieci.

 

Wiem, że większość braci powie - miej honor i przynajmniej na koniec nie zachowuj się jak mięczak. Jest jednak, moim zdaniem, coś ważniejszego w tej sytuacji - możliwość nauki.

To, że związku nie będzie - wiadomo. To, że nasze rady "na sucho" niewiele pomogą - też wiadomo. Natomiast zrobienie tego, co teraz uważasz za słuszne (prawdopodobnie białorycerzenie), obserwacja do czego to prowadzi i jakie efekty wywołuje - to będzie jedna z najlepszych lekcji w Twoim życiu.

 

Koszt - jeszcze większe poniżenie w oczach byłej. Ale teraz i tak nie szanuje Cię kompletnie, wręcz brzydzi się Tobą. Więc większej różnicy to nie zrobi.

Możliwy zysk - definitywne zrzucenie z oczu klapek.

 

Ja do końca białorycerzyłem. Pominę fakt, że nie miałem wtedy jeszcze takiej wiedzy jak teraz. Ale gdybym tego nie zrobił - miałbym do tej pory wątpliwości. A może to ja jestem winny?Może ona miała rację? Może trzeba było walczyć o związek?

Zawalczyłem, zbiałorycerzyłem do końca, jeszcze bardziej straciłem szacunek w jej oczach. Ale wiem, że ona nie miała racji, że walczenie o związek nie ma absolutnie żadnego sensu, że jestem winny. Ale tylko białorycerzenia.

 

Wykorzystaj sytuację maksymalnie - rób, obserwuj, wyciągaj wnioski, zapamiętuj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minutes ago, bajashi said:

jeśli chodzi o zachowanie względem byłej partnerki - rób to, co teraz uważasz za słuszne. Jeśli zechce się spotkać i Ty tego będziesz chciał - zrób to. Masz ochotę zadzwonić - zrób to.

Przykro mi Bracie ale z tym się nie zgodzę ba wręcz bezsensowna rada.

Niewiasta ma go rozpracowanego i zna go jak własną kieszeń wie jak nim grać i co go boli - każdy kontakt z nią będzie robił mu rozpierdolnik w głowie - a widać, że @adam1992 jest wrażliwy. Sam fakt, że karyna pokazała Ci rozmowy z gachem pokazuje, że ma coś z psychą i nie cofnie się przed niczym.

Nic nowego się nie dowiesz no może jak ją ruchał w jakich pozycjach i ile razy (powie Ci to aby CIę zgnoić jeszcze bardziej)

 

Totalna blokada na Fejsie, meilu oraz telefonie i zero kontaktu.

 

TO jest Twoja decyzja ale im szybciej zaczniesz działać tym lepiej i ból minie - jak długo to zajmie to zależy od Twojej psychiki miesiące a możę lata.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak pisze @Pytongazasada zero kontaktu jest kluczowa, @adam1992. Skasuj wszystko, wyrzuć wszystko - na razie fizycznie. Uwierz, dobrze radzimy.

 

I ciesz się, i raduj się - już to komuś pisałem, coś podobnego napisał Ci @nieidealny świat, ale powtórzę:

4 godziny temu, adam1992 napisał:

Żyłem tym związkiem i po rozstaniu czuję, że zostałem z niczym. Wszystko mi się z nią kojarzy i nie wiem jak wrócić do normalności.

Słyszałeś pewnie, że ludzie umierają od nowotworów. Ty też miałeś raka. Pasożyta, który żerował na Twojej uwadze, emocjach i uczuciach. Karmił się Tobą i wykorzystywał Cię emocjonalnie. Ludzie walczą z nowotworem zaciekle, w bólu, olbrzymim kosztem. I często i tak umierają, wiesz? A tymczasem Twój nowotwór nagle wziął i odczepił się od Ciebie zupełnie sam. A wiesz, co teraz robisz? Mówisz nam "Kurwa, smutno mi, że tego raka już nie mam. Czuję się pusto bez niego. Chciałbym, żeby wrócił, bo bez niego jakoś jest tak inaczej".

 

Czy to jest rozsądne, jeśli piszemy o raku? Nie. I to co Ty teraz robisz też nie jest rozsądne. Na razie hormony rozpierdalają Ci czaszkę, ale chłopie, przeczytaj to uważnie:

 

-panna wiedziała, że to Cię zrani, a mimo to z premedytacją pokazała Ci korespondencję z gachem (jaki normalny przyzwoity człowiek tak robi? Podpowiedź - kurwa żaden)

-urządzała jazdy o byle co

-robiła Ci huśtawkę nastrojów

-była dla Ciebie wielokrotnie niemiła, oschła

-trzymała Cię w niepewności

-okłamywała Cię, była niesłowna

 

I ktoś taki wyniósł się z Twojego życia. Czy cipka jest warta upodlenia? Przeczytaj to powyższe jeszcze raz i odpowiedz sobie sam: czy chciałbyś z kimś takim spędzić całe życie? Z kimś, kto mówi że kocha a w międzyczasie daje dupy na boku starszemu 15 lat kolesiowi? Serio????

 

Odpowiedz sobie sam. I przestań się obwiniać. Tak, zjebałeś, bracia wypunktowali. Ale skąd mogłeś wiedzieć? Nauczono Cię przecież czegoś przeciwnego. Że dla kobiety trzeba być dobrym, miłym. Że nie można być szowinistyczną świnią. Że kobiety mają ciężko, przez setki lat dyskryminowane, a zdaniem niektórych z nich również teraz (zajrzyj do rezerwatu sobie;)). Jakie miałeś wyjście? Żaden z nas nie był geniuszem od początku swojego życia, który miał rozpracowane schematy zachowań Pań. Byłeś bezradny, bez wiedzy i umiejętności, a one tę wiedzę jak Cię rozegrać chłoną od małego.

 

A teraz spójrz prawdzie w oczy - chciałeś z pospolitej kurewny zrobić księżniczkę. Tak, Ty myślisz że jest wyjątkowa, ale jak poczytasz historie tutaj to takich panien są tysiące, dziesiątki tysięcy. To się nie mogło udać, bo życie to nie jest bajka. A pamiętaj - wiele zyskał ten, kto kurwę stracił.

 

Czas jest bardzo dobrym doradcą. Siedź tu, poczytaj forum, a ja mam teraz dla Ciebie zadanie. Skopiuj sobie link do tego tematu do przypomnienia w kalendarzu w telefonie. Ustaw je na rok do przodu. Za rok, jeśli zaczniesz efektywnie korzystać z wiedzy z forum albo będziesz się wstydził czytać to, co tu w rozpaczy nam pisałeś, albo otworzysz i zaczniesz się głośno śmiać.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyciągnij wnioski resztę olej. Nie kontaktuj się, nie warto. Zajmij się czymś co przyniesie ci korzyść i na pewno nie są to cipki. I teraz mam pytanie do Ciebie Autorze tego wątku, co teraz robisz? Tak chodzi mi o to co teraz robisz ze sobą, swoim życiem? Hobby, praca, jak się rozwijasz żeby być lepszym człowiekiem dla samego siebie. Tak lepszym mężczyzną, żeby podnieść, ulepszyć standart swojego życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Pytonga napisał:

Przykro mi Bracie ale z tym się nie zgodzę ba wręcz bezsensowna rada.

Niewiasta ma go rozpracowanego i zna go jak własną kieszeń wie jak nim grać i co go boli - każdy kontakt z nią będzie robił mu rozpierdolnik w głowie - a widać, że @adam1992 jest wrażliwy. Sam fakt, że karyna pokazała Ci rozmowy z gachem pokazuje, że ma coś z psychą i nie cofnie się przed niczym.

Nic nowego się nie dowiesz no może jak ją ruchał w jakich pozycjach i ile razy (powie Ci to aby CIę zgnoić jeszcze bardziej)

Ale to nie chodzi o informacje od niej, co i z kim robiła. To chodzi o jednorazową lekcję kontaktów międzyludzkich.

 

Oczywiście - znam i przyjmuję Wasze argumenty odnośnie zaprzestania kontaktu. Jednak ja nie jestem zwolennikiem zdobywania "częściowej" wiedzy w kolejnych związkach. Wolę zrobić to raz a porządnie, nawet za cenę obniżenia (już zerowego) poziomu szacunku u byłej partnerki. 

 

Po co zastanawianie się: a może warto było ratować związek? Spróbuj go uratować i uświadom sobie, że to nie ma sensu. Świadomość to coś innego niż wiedza. Wiedzę można przekazać i tak naprawdę jest niewiele warta. Do świadomości można dojść jedynie samemu. 

 

Fakt, że rady odnośnie zaprzestania kontaktu, prawdopodobnie są lepsze dla kogoś bardziej wrażliwego. Lepsze - bo nie zrobią totalnego rozpierdolu. Pytanie tylko: lepsza wizyta u psychologa, który mentalnie pogłaszcze po głowie i przekaże wiedzę, czy samodzielne sięgnięcie dna i UŚWIADOMIENIE sobie błędów. Raz, a porządnie.

 

Ja jestem zwolennikiem drugiej metody. Każdy musi wybrać swoją. 

Edytowane przez bajashi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, bajashi napisał:

Po co zastanawianie się: a może warto było ratować związek? Spróbuj go uratować i uświadom sobie, że to nie ma sensu. Świadomość to coś innego niż wiedza. Wiedzę można przekazać, do świadomości można dojść jedynie samemu. 

Nie zgadzam się. Fakt, dobrze jest się uczyć na własnych błędach, ale jeszcze lepiej wyciągać wnioski z cudzych bez pakowania się w ten syf. Po co kierować się zasadą - "mam wbity nóż do połowy uda, a to skoro jest już w tej nodze to dopchnę go do końca, bo wtedy będę najlepiej wiedział jak to jest"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia już tu wyjaśnili sprawę i postawili temat jasno i nic tu nie muszę dodawać. Widzę, że brakuje Ci pewności siebie i własnej wartości, no i coś ten testosteron kuleje. Podchodzisz zbyt emocjonalnie do związku ale wierzę, że po tej sytuacji się to zmieni. 

Masz być takim typem faceta który nie pierdoli sie w tańcu, zachowywać sie tak, że jak kobieta od Ciebie odejdzie to będzie wiedziała, że dostanie jeszcze kartkę z pozdrowieniami, nie możesz tak emocjonalnie podchodzić do związków, pewność siebie i testosteron ma być czuć od Ciebie z odległości 300 metrów. No długo by gadać, idz na sztuki walki jakieś bo przynajmniej ja po każdym treningu czułem się jakbym miał góry przenosić.

Kobieta to tylko dodatek pamiętaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, bajashi said:

Po co zastanawianie się: a może warto było ratować związek? Spróbuj go uratować i uświadom sobie, że to nie ma sensu. Świadomość to coś innego niż wiedza. Wiedzę można przekazać i tak naprawdę jest niewiele warta. Do świadomości można dojść jedynie samemu.

Oczywiście, że nie warto ratować. To tak jak dwóch ludzi robi biznes, jeden wykłada 10 tysi i drugi wyklada 10 tysi. Po pewnym czasie bieznes się rozkreca tamten drugi zaklada coś na boku, zabiera hajs i klientów, ten pierwszy zostaje bez niczego i z długami. Po czym ten pierwszy przychodzi do drugiego i powie: ej w sumie to nic się nie stało spróbujmy jeszcze raz. O ... jak słodko ;) TO TAK NIE DZIAŁA!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Amnesia Haze napisał:

Nie zgadzam się. Fakt, dobrze jest się uczyć na własnych błędach, ale jeszcze lepiej wyciągać wnioski z cudzych bez pakowania się w ten syf. Po co kierować się zasadą - "mam wbity nóż do połowy uda, a to skoro jest już w tej nodze to dopchnę go do końca, bo wtedy będę najlepiej wiedział jak to jest"

Fakt nauki na własnych błędach w innych dziedzinach nie ma takiego znaczenia jak w przypadku białorycerzenia facetów. Pod tym względem jesteśmy dosyć oporni na wiedzę przekazywaną od innych.

 

Odpowiadając na Twoją przenośnię i pytanie: skoro mnie to ciekawi jak jest, to dopchnę go teraz do końca, żeby RAZ poczuć jak to jest i zaspokoić wiedzę. Żeby następnym razem nie korciło mnie.

 

Oczywiście nie będziemy sie licytować które podejście jest lepsze. Wiem, że dla mnie lepiej zadziałało to, co zaproponowałem. Może dlatego, że jestem praktykiem, który lubi poczuć zobaczyć. No i nie jestem aż takim wrażliwcem - trochę boli, ale rozpierdolu emocjonalnego nie miałem. A boli głównie poczucie własnych błędów.

 

12 minut temu, viko napisał:

Oczywiście, że nie warto ratować. To tak jak dwóch ludzi robi biznes, jeden wykłada 10 tysi i drugi wyklada 10 tysi. Po pewnym czasie bieznes się rozkreca tamten drugi zaklada coś na boku, zabiera hajs i klientów, ten pierwszy zostaje bez niczego i z długami. Po czym ten pierwszy przychodzi do drugiego i powie: ej w sumie to nic się nie stało spróbujmy jeszcze raz. O ... jak słodko ;) TO TAK NIE DZIAŁA!

Oczywiście, że nie. Ale jak tego nie POCZUJESZ, to może będzie Cię korciło, żeby za którymś razem olać otrzymaną wiedzę i spróbować?

Edytowane przez bajashi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, adam1992 napisał:

położyliśmy się zapłakani spać

Zgaduję, że traktowałeś swoją partnerkę jak przyjaciółkę, żaliłeś jej się, powierzałeś swoje tajemnice. Nie chcę Cię obrażać, ale byłeś "miękką fają". Ten fragment o płaczu to potwierdza.

Nie zrozum mnie źle, to normalne że czujesz emocje, nikt nie jest ze skały i dobrze sobie czasem popłakać, ale nigdy przy kobiecie. Wraz z upływem czasu ona podświadomie zacznie czuć do ciebie obrzydzenie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, bajashi napisał:

Jeśli zechce się spotkać i Ty tego będziesz chciał - zrób to. Masz ochotę zadzwonić - zrób to

On już robił w tym związku tak, jak czuje. Możesz poczytać, do czego to go doprowadziło. Po co ma go boleć bardziej? 

 

34 minuty temu, bajashi napisał:

Po co zastanawianie się: a może warto było ratować związek? Spróbuj go uratować i uświadom sobie, że to nie ma sensu

To co piszesz wynika z błędnego założenia, że przyjdzie taki moment, kiedy autor będzie wiedział że to nie ma sensu i w dodatku nie odbije się to na nim negatywnie, bo Ty tak miałeś. A jeśli zostanie mentalnie przeorany kolejny raz, na przykład Pani znów rozbudzi jego nadzieje jak jej tamta gałąź nie wypali (gościu porucha, porucha i znów do Holandii pojedzie, to dość łatwy do wyobrażenia scenariusz, prawda?) to zostawi go znów, uprzednio zdradziwszy? Znów będzie przez to przechodzić.

 

12 minut temu, bajashi napisał:

Oczywiście, że nie. Ale jak tego nie POCZUJESZ, to może będzie Cię korciło, żeby za którymś razem olać otrzymaną wiedzę i spróbować?

Edytowane 5 minut temu przez bajashi

Widzisz? To jest właśnie to? Zdefiniuj "poczujesz". Bez sensu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minutes ago, bajashi said:

Oczywiście, że nie. Ale jak tego nie POCZUJESZ, to może będzie Cię korciło, żeby za którymś razem olać otrzymaną wiedzę i spróbować?

Dostał pałą przez łeb 5 razy, i ma tam jeszcze iść szósty żeby już tak do końca, na 100 procent się przekonać. Po co piszesz takie niedorzeczności. Zakładamy, że jest inteligentny, więc już wie, nauczył się. 

Wiemy też, że jest zakochany dalej, miękki, i tęskni. Wiesz co może z nim zrobić cwana laska kiedy on znowu zainicjuje "kontakt"? Jak trafi na jej fochy to go znowu zgnoi. Jak trafi że akurat się nudzi, ale "może miś by coś mnie zabawił" to jej postawi wczasy na Kanarach. 
Po uj mu te "nałuki".
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Widzisz? To jest właśnie to? Zdefiniuj "poczujesz". Bez sensu. 

Między wiedzą a świadomością (czuciem) jest subtelna różnica. Pozwolę sobie na typowy przykład, znany nam wszystkim:

Osoba paląca papierosy wie, że to zwiększa ryzyko pewnych chorób (wiedza). Ale mimo wszystko pali nadal, nawet żartując sobie, że przecież - życie zabija. Gdy ktoś z jego bliskiej rodziny umiera na chorobę "palacza", ta osoba jest w stanie z dnia na dzień przestać palić (uświadomienie sobie, poczucie, "skręt jaj").

Niestety podobnie mamy (mężczyźni) ze związkami, "miłością".

 

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

To co piszesz wynika z błędnego założenia, że przyjdzie taki moment, kiedy autor będzie wiedział że to nie ma sensu i w dodatku nie odbije się to na nim negatywnie, bo Ty tak miałeś.

Dokładnie tak. Dałem całkowicie subiektywną opinię, nie twierdzę, że to jest jedyna droga, a jedna z dróg - która u mnie sprawdziła się doskonale.

 

3 godziny temu, AR2DI2 napisał:

Dostał pałą przez łeb 5 razy, i ma tam jeszcze iść szósty żeby już tak do końca, na 100 procent się przekonać. Po co piszesz takie niedorzeczności. Zakładamy, że jest inteligentny, więc już wie, nauczył się. 
(...)
Po uj mu te "nałuki".
 

Gdyby było to takie proste, to po pierwszym nieudanym związku faceci nie popełniali by więcej białorycerskich błędów. Czemu więc to robią? Przecież są inteligentni, potrafią wyciągać wnioski...

 

W wielu przypadkach działa to tak, że za pierwszym razem zdobędą mały wycinek wiedzy. W kolejnym związku - kolejny wycinek itd. Po co to ma trwać tak długo, marnować okazje i czas?

Poświęcić zgliszcza jednego związku, żeby wyciągnąć z tego pełną wiedzę - w tym przypadku o ratowaniu związków. 

Jeśli autor już tą wiedzę i świadomość poczuł - oczywiście nie ma sensu bawić się dalej. Dlatego napisałem, żeby podejść do tematu z myślą o zgliszczach związku, a nie intencją ratowania go. A więc nieco ochłodzenie "głowy" - na ile się da. No i o niepopełnianiu błędów, które mogą kosztować długoterminowo. 

W żadnym przypadku nie pisałem o kontynuowaniu związku, kupowaniu wczasów na Kanarach itd. 

 

Dam Ci przykład ze swojego życia. Mam wrażenie, że posiadam teraz całkiem dużą wiedzę i świadomość jak działają związki. Wiesz ile miałem takich poważnych, gdy byłem zaangażowany emocjonalnie?

Jeden.

Miałem to szczęście, że trafiłem na wyjątkową - w pewnych kwestiach - kobietę. Mimo młodego wieku, ma konkretny zawód, zarabia spore pieniądze. Doszła do tego sama. Nie spędza czasu na plotach, ma wiele cech, które mi imponują - i to oceniając na chłodno. Oczywiście, w pewnych kwestiach działała jak typowa kobieta - natura, hipergamia itp.

Przed końcem naszego związku, posiadałem już jakąś wiedzę - Kobietopedia, forum.

Ale wiesz, życie nie jest zero-jedynkowe - ja też popełniałem błędy związkowe, związane nie tylko z białorycerstwem. I w głowie pojawiła się myśl - "kolesie z forum pisali czym to jest spowodowane i jak to będzie wyglądać. Ale moja myszka jest w pewnych kwestiach wyjątkowa (w dalszym ciągu podtrzymuję, że to jest prawda). Więc może w moim przypadku, gdy zawalczę o związek - to będzie dobrze. Zrobię tak, jak mnie wychowano, a jeśli się nie uda, to przynajmniej upewnię się, że ci "kolesie" mieli rację".

 

I powiem Ci, że gdybym tego nie zrobił, nie uwolniłbym się tak szybko od tego związku. Myśl o niewykorzystaniu szansy ratowania go, by mnie dopadała przez długi czas. A to, co zrobiłem, paradoksalnie - uwolniło mnie. Będąc na dnie, zrobiłem jeszcze podkop w dół. Gdy zdarłem sobie palce - UŚWIADOMIŁEM sobie: ci "kolesie" mieli rację.

Potrzebowałem tylko jednego związku, żeby odczuć praktycznie wszystko, o czym czytałem w Kobietopedii, na forum. Kolejnym razem zachowam się zupełnie inaczej, bo praktycznie całą wiedzę (teorię), którą zdobyłem - skonfrontowałem z rzeczywistością i "skręt jaj" potwierdził w praktyce jej słuszność.

 

Ile ludzi, tyle podejść.

Edytowane przez bajashi
bledy skladniowe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Pytonga napisał:

Jakieś hobby masz? Siłownia zmiana ciuchow, zacznij robic cos dla siebie jakieś wyjazdy, zakupy?ZNajomych masz?

Tak, mam hobby, na siłownię chodzę od 6 lat, 3 razy w tygodniu i raz w tygodniu na basen. Jestem zadowolony ze swojego ciała i wyglądu i nigdy nie było to moim kompleksem. Odżywiam się zdrowo. Ubieram się również stylowo i elegancko. Jak już zauważono gorzej jest z pewnością siebie i emocjami o czym wiem. Prawie wcale nie mam znajomych, tylko osoby które spotykam na siłowni i w pracy.

Edytowane przez adam1992
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, bajashi napisał:

Poświęcić zgliszcza jednego związku, żeby wyciągnąć z tego pełną wiedzę - w tym przypadku o ratowaniu związków. 

Ok, uparciuszku. Taką formę doświadczeń wybierasz.

Tyle, że Szanowny Autor dotarł w tym swoim związku do ściany, do krawędzi za którą nie ma już nic. Nie ma czego ratować, są tylko zgliszcza, gruz i popiół.

Poparzył się solidnie. Trafił do właściwej jednostki opieki pozamedycznej. Teraz czas na kontrolę zniszczeń i odbudowę, ale siebie. Czyli tego, co stracił w relacji.

A popełnione błędy chłopaki rozebrali wcześniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o to czy mam zamiar próbować, kontaktować z nią itd. to nie chcę i nie mam zamiaru. Nie uważam też, że miałoby to jakiś większy sens. Akceptuję, że to koniec chociaż odczuwam ból i w jakimś stopniu coś pewnie czuję bo sytuacja wydarzyła się wczoraj więc minął dopiero jeden dzień. Większość osób pewnie odkochała by się i zapomniała po jednym dniu o kobiecie ale u mnie ten proces trwa trochę dłużej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@bajashiwszystko jasne, po prostu na własnym przykładzie inaczej definiujesz ścianę, dno, dno dna i tak dalej.

 

Ja bym nie ryzykował i nie ukrywam że takie porady dla braci mi się nie podobają, bo nie podoba mi się nic co im może wyrządzić potencjalną krzywdę. A tutaj mamy taką sytuację. Może byłoby tak jak piszesz, a może granica zostałaby przekroczona? A może właśnie już wystarczy? Bezpieczniej, znacznie, jest uznać to drugie. 

 

5 godzin temu, adam1992 napisał:

Większość osób pewnie odkochała by się i zapomniała po jednym dniu o kobiecie ale u mnie ten proces trwa trochę dłużej.

He, he. A w ŻYCIU. Uwierz, nie jesteś sam. Większość z nas tak ma z tą pierwszą toksyczną... Znaczy tą prawdziwą miłością, tfu. 

 

Choć może inaczej - Ty już dawno jesteś na poziomie umysłowym gotowy. To stąd te negatywne wtręty w Twojej historii, te kłótnie z nią, te próby wymuszania punktualności. Od dawna gdzieś tam czujesz, że to tak nie powinno wyglądać. Po prostu masz zaćpany endorfinkami mózg, uzalezniłeś się od niej. 

 

Aha - ja nie żartowałem. Numery i fejsbuki zablokowane i skasowane? Zdjęcia wyrzucone? Zrobiłeś cokolwiek z rad Ci podanych? Uwierz, to Ci wiele ułatwi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Stradi napisał:

Jakbyś pisał o mnie...

W końcu zacząłem się ogarniać, przestałem niewolniczyć, bo dziewczyna miała coraz większe pretensje o cokolwiek, a moje starania były jednokierunkowe.

Wrażenie miałem coraz większe, że czuje się boginią. Cóż, sam ją taką stworzyłem - nasza znajomość zaczynała się od jej niskiej wiary w siebie, jej urodę. W końcu rozkwitła. A jak rozkwitła, to okazało się, że ja już nie ten poziom :D Celuje wyżej. Próbowała mnie zdominować, ale że różnica wieku spora, to nie bardzo się dawałem. Zostałem więc chamem i "miłość" się skończyła. Przyczyna była taka, że mam nie taki charakter.

A Ty z kolei jakbyś pisał o mnie ;)

 

8 godzin temu, adam1992 napisał:

Jeśli chodzi o to czy mam zamiar próbować, kontaktować z nią itd. to nie chcę i nie mam zamiaru. Nie uważam też, że miałoby to jakiś większy sens. Akceptuję, że to koniec chociaż odczuwam ból i w jakimś stopniu coś pewnie czuję bo sytuacja wydarzyła się wczoraj więc minął dopiero jeden dzień. Większość osób pewnie odkochała by się i zapomniała po jednym dniu o kobiecie ale u mnie ten proces trwa trochę dłużej.

 

Większość Ci powie, że będziesz o niej myślał jeszcze długo, że masz się wziąć w garść, ogarnąć, pokazać jaja i uwierz mi... mają rację. Ochłoń, nabierz dystansu, spójrz na to chłodnym okiem.

 

Żeby było Ci łatwiej możesz podejść do tego też w ten sposób : są dwa wyjścia z tej sytuacji (w obu jesteś wygrany choć bardziej w pkt 2;))

1. Nabierasz dystansu, olewasz ją kompletnie itd. - jeśli będzie chciała powrotu będziesz już na tyle twardy, że będzie to możliwe tylko na Twoich zasadach i nie dasz się już zmanipulować. Do tego czytasz forum, uczysz się itd, a potem to stosujesz.

2. Wyciągasz wnioski z tej lekcji i stosujesz na nowej lepszej Pani, którą bez wątpienia poznasz ;)

 

Polecam pkt 2 ;)

 

 

Edytowane przez tomilijones
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Rodryg Diaz de Vivar napisał:

Jakoś ciężko mi uwierzyć, że kobieta jest zdolna do takich rzeczy, może zadzwoń do niej i przeproś ? 

Hehe, kwiaty, restauracja i wizja kolejnego masażu, brzmi jak przepis na idealne przeprosiny ;) 

 

18 minut temu, tomilijones napisał:

1. Nabierasz dystansu, olewasz ją kompletnie itd. - jeśli będzie chciała powrotu będziesz już na tyle twardy, że będzie to możliwe tylko na Twoich zasadach i nie dasz się już zmanipulować. Do tego czytasz forum, uczysz się itd, a potem to stosujesz.

Ten punkt wogóle nie powinien istnieć.

 

@Mnemonic Ciebie już nie można lajkować, osiągnąłeś odpowiednią ilośc lajków :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, jeśli potrafisz sam o siebie zadbać kiedy piszesz, że "teraz mogę liczyć tylko na siebie" i "dajesz radę" w wieku 26 lat, co teraz nie jest bardzo częste,to ja jako 47 letni "dziad" chyle przed Tobą czoła i powiem Ci - będziesz miał jeszcze wiele, wiele kobiet, które będą do Ciebie lgnęły a Ty będziesz w nich przebierał do woli. Myślę, że jak nie będziesz się uzależniał i zgrywał nice guya albo bad boya co jest w gruncie rzeczy jest tym samym (sic!) to masz taki dobry scenariusz z kobietami o jakim napisałem wyżej przez minimum przez 25 lat jeszcze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.