Skocz do zawartości

Jak nisko upadliście po rozstaniu?


Rekomendowane odpowiedzi

@Byłybiałyrycerz

Skrobnąłbyś coś na temat wymagań panienek w swingu, ich zachowania względem swoich facetów oraz singli, których wybierają. Nie żebym chciał brać w tym udział, ale po prostu z czystej ciekawości chciałbym wiedzieć, jak to wygląda z bliska, ponieważ obserwuję towarzystwo z tego kręgu i mam wobec nich wyciągnięte pewne wnioski. Nie jest tak, że jest to szczyt kobiecych wymagań, czyli trzeba być wymuskanym modelem z dużą pałką, śnieżnobiałym uśmiechem, idealną fryzurą, minimum 185 cm wzrostu i wdziękiem Brada Pitta? Wyjątek stanowią murzyni, którzy mogą być zapuszczeni, niscy, brzuchaci, a i tak bzykają dlatego, że są czarni/egzotyczni?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Niedzwiedz manipulujesz moją wypowiedzią. Chodziło mi o robienie czegoś wbrew swoim wcześniejszym zasadom i po to było tam wyjaśnienie w nawiasie, które w swoim cytacie usunąłeś...

20 minut temu, StadoWilków napisał:

Jeżeli w domyśle rucha się by dopiec ex. Jedzie typowo na emocjach. Wykorzystuje facetów/kobiety, oszukuje i rani. To jest to upadek. I jeszcze na koniec chce wrócić do ex

O przypadki jak powyżej mi chodziło.

 

Poza tym temat jest w rezerwacie i nie jest atakiem w stronę facetów, dotyczy zarówno kobiet i mężczyzn.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, AR2DI2 napisał:

to wtedy jest upadek. WARTOŚCI CIPKI. 

Oj to jest straszny hałas wtedy.

 

 

`Co to za małżeństwo które nie sypia ze sobą`?

Takie gdzie nastąpił upadek wartości, tąpnięcie stropu w magicznej grocie jednorożca, 

 

Energia potencjalna zamieniła się w kinetyczną, czego wynikiem jest wielkie `JEB`.

 

Nie pękajcie! Następnie jest broń ostateczna zagrywanie dzieckiem, ale to nie ten dział.

 

:)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Masza napisał:

Stąd moje pytanie jak nisko upadliście po rozstaniu?

Po rozstaniach ?
Zawsze i bez wyjątku nie tylko nie upadałem ale wzlatywałem.

Wysoko, w przestworza :)

 

Nawet w czasie negocjacji finansowych w moją ex-żoną przed rozwodem.

Rzekła ona - płacisz mi (tu padła kwota "X") i masz mnie z głowy.

Gdy usłyszałem na ile kwota opiewa - jak to powtarza młode pokolenie - "wyrwało mnie z butów"

Konsekwencją wyrwania było poniesienie ku górnym warstwom atmosfery. Latałem więc wysoko, w przestworzach.

 

Następnie był upadek ale nie upadek w sensie jaki masz na myśli w temacie wątku - tylko upadek grawitacyjny z powrotem do butów, z ktorych uprzednio mnie wyrwało.

Upadek był konieczny gdyż w jego czasie policzyłem sobie tak - "zaraz, zaraz, zaraz - "X" to wcale nie jest tak wiele, to się normalnie opłaca"

 

I się zgodziłem.

 

I wtedy zrozumiałem jedną z największych tajemnic małzeństwa - a mianowicie dlaczego mówi się do żony per "moja najdroższa"

 

Po rozwodzie wypłaciłem szmalec co do grosika.

Mój stan finansowy wówczas wyglądał następująco:

1. W zbiorniku z gazem mojego ówczesnego Volvo 740 turbo z 1988 roku było pół.

2. W portfelu miałem dokładnie na fajki

3. W kieszeni w paczce z fajkami - liczba fajek wynosiła dwie.

 

Kupiłem fajki na pobliskim Orlenie.

Kolację tego dnia wydębiłem od rodziców.

 

A nazajutrz przyszły pieniądze z jakiejś f-ry za jakąś ekspertyzę - więc odbiłem się od dna, w ktore jeszcze wczoraj pukałem od dołu.

 

Gdy ludzie mnie pytają - cierpiałeś kiedyś biedę ? Odpowiadam, że tak.

A jak długo cierpiałeś ?

Jeden dzień :)

 

Tak samo jak jeden dzień przebywał w Londynie Stanisław Paluch z Misia Barei. On jednak wiele nie pamietał bowiem spił się wraz z inkasentem tzw "rudą wódą na myszach"

 

A ja jednak zachowałem rewolucyjną czujno..... yyyy wróć - trzeźwość.

  • Dzięki 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Tornado napisał:

Czy wszystko odbyło się na `gębę`?

Umową notarialną. W zasadzie dwiema:

 

1. Przed rozwodem (juz po złożeniu pozwu z nadaną sygnatura akt w sprawie) nastąpiło zniesienie wspolnoty majątkowej (umowa pierwsza)

2. Dokonany został podział majątku (umowa notarialna) na zasadzie, że całość wspolnego majątku okreslonego jako gotówka w kwocie X przypada mojej żonie jesli Sad Okręgowy w BMW (byłe miasto wojewódzkie) w toczącej się sprawie o rozwód sygn akt [xxxx/xxxx] wyda wyrok bez orzekania winy.

3. Od daty uprawomocnienia wyroku mam 7 dni na realizację zobowiazania z p. 2

 

Za umowy zapłaciłem u notariusza złotych około 800.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za gówniarza - stojąc w drzwiach jej mieszkania, w trakcie wychodzenia, rzuciłem z pogardą "będziesz tego żałowała" :D

 

W bardziej dorosłym życiu - bukiet róż (kuuuurwa kosztował ze 2 stówy), obietnice poprawy, propozycja wspólnej terapii... No upadek i żenada na 100 pro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Razu pewnego, byłem strasznie zakochany i dostałem kopa w de, znaczy cztery litery. Bardzo to było bolesne. Próbowałem się dowiedzieć o co poszło, i to myślę był niski upadek bo styl w jakim to robiłem był mocno białorycerski (mówiąc dzisiejszym językiem), ale to była jedna z lepszych rzeczy jakie mnie spotkały - dowiedziałem się, że słabość to największy błąd w związku z kobietą. Okazanie jej jest równoznaczne z końcem zażyłości. Tak to się czegoś nauczyłem. W bolesny ale miejmy nadzieję, skuteczny sposób.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero zaczynam się podnosić,  małymi krokami, mysle ze juz niżej nie moge upaść. Picie z kumplami , uzalanie sie nad sobą, obwinianie, czytanie setek artykułów o rozstaniu itp.  leżenie w łóżku także nie polecam takich metod. Trzeba dać sobie czasu na pozbieranie się i heja do przodu bo mozna nabawic sie deprechy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Masza napisał:

Chodziło mi o robienie czegoś wbrew swoim wcześniejszym zasadom

Wiesz, bo w sytuacji gdy następuje życiowy oberek często właśnie przeżywamy "kryzys wartości". Będąc w tym amoku ludzie robią bardzo głupie rzeczy. Wręcz tracą moralność i są gotowi do zbrodni wobec siebie i innych. O ile rozstanie z osobą może przyjść względnie łatwo (2-4 miesiące a czasem niecały tydz.) to kryzys wartości może trwać naprawdę długo. 

Warto jednak się zastanowić nad tym co było błędnego w naszej postawie i które założenia nas wykoleiły. Położenie nowych fundamentów w oparciu o zrewidowane wartości chwilę potrwa ale daje szansę na niepowtarzanie wciąż tych samych błędów. :) 

Dodatkowo takie momenty wskazują nasze strategię na radzenie sobie z problemami. Jeśli ktoś się zapija, ucieka w pracę czy też zatraca się w seksie to będąc w małżeństwie może się tak samo "zachować w obliczu kłopotów". ;)

Obserwując siebie na tym etapie można zdać sobie z tego sprawę i wprowadzić korektę na przyszłość.  

 

Obecnie zaczynam budowę o zrewidowane wartości i cieszę się procesem. :) 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Masza napisał:

manipulujesz moją wypowiedzią. Chodziło mi o robienie czegoś wbrew swoim wcześniejszym zasadom i po to było tam wyjaśnienie w nawiasie, które w swoim cytacie usunąłeś...

Dokładnie wypisałem, do czego się odniosłem.

 

Na szczęście jesteś inna niż wszystkie i nie wykręcasz kota ogonem, jak się Ciebie złapie za rękę.

Lubię to ?

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozstaniu nie upadłam, choć było ciężko. To było 6 lat temu, ale pamietam to jak dzisiaj.  Siedziałam wtedy u mojego faceta, z którym byłam od 3 lat w jego mieszkaniu.

Kiedy przyszedł z pracy zaczął się wszystkiego czepiać i wyraźnie szukał pretekstu do kłótni. W końcu  powiedział, że nie chce żebym do niego więcej przyjeżdzała. Co dla niektórych może wydawać się ironią losu, było to 6 grudnia w Mikołajki.

Miałam łzy w oczach, ale zebrałam się i pojechałam do domu. Zadzwonił dopiero za 3 tygdnie, że możemy się spotkać, ale na jego warunkach.

Nie zgodziłam się. Wtedy przez 4 miesiące byłam sama i ciężko to znosiłam np. czułam taką dziwną pustkę i żal, budziłam się nad ranem, albo nie mogłam spać i ogólnie ciezko to przeżywałam.

Ale dzisiaj jestem dumna z tego, że się nie poddałam, często wychodziłam ze znajomymi, choć kosztowało mnie to sporo samozaparcia, nie zaniedbałam się wtedy, ani nic takiego i końcu poznałam nowego faceta ;)

Co najlepsze, kiedy juz poznałam nowego, to mój były postanowił, że jednak chce do mnie wrócić i zaczął prosić mnie o spotkanie, ale było już za późno.

Rozstanie przeważnie jest bolesne, ale warto je przetrwać. Ja przede wszystkim ciesze się, że nie prosiłam go o powrót i nie kontaktowałam się pierwsza, a nieraz mnie korciło.

Jestem dość wrażliwą osobą i wszystko przeżywam, więc i to przeżywałam, ale myślę, że to dobrze, że nie dałam mu tej satysfakcji i nie odzywałam się po tym jak ze mną zerwał.

Edytowane przez Natii
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 29.12.2018 o 13:16, Bonzo napisał:

1. Przed rozwodem (juz po złożeniu pozwu z nadaną sygnatura akt w sprawie) nastąpiło zniesienie wspolnoty majątkowej (umowa pierwsza)

2. Dokonany został podział majątku (umowa notarialna) na zasadzie, że całość wspolnego majątku okreslonego jako gotówka w kwocie X przypada mojej żonie jesli Sad Okręgowy w BMW (byłe miasto wojewódzkie) w toczącej się sprawie o rozwód sygn akt [xxxx/xxxx] wyda wyrok bez orzekania winy.

Jakoś dziwnie opisałeś. Ja to zrozumiałem jako: "całość przypada żonie". A chyba nie o to Ci chodziło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozstaniu wychodzę na prostą, a jak wejdę w relację - to mój upadek (czuję pustkę i się duszę jak ktoś by mi energię odbierał - podcinał skrzydła, a sam dostawał piórek). 

 

@AR2DI2, napisał fajnie, coś w moim stylu, aczkolwiek odwrotna sytuacja (kontekst). 

Z resztą dużo Panów pisze swoje relacje z panią, co u mnie jedynie odwrócić role.

Nie czaje tego wszystkiego. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

Jakoś dziwnie opisałeś. Ja to zrozumiałem jako: "całość przypada żonie". A chyba nie o to Ci chodziło?

Dokładnie właśnie o to.

Żona zazyczyła sobie pieniędzy w kwocie X na odchodne.

I pojawił się PRAWNY problem jak to jej przekazać by:

1. Zrobić to zgodnie z prawem

2. Mieć kwit, że tyle chciała i dostała.

3. Miec  kwit, że nie może już ode mnie wiecej nic chcieć.

 

Z racji że wspolnego majątku przez okres małzenstwa (krótki) nie było - to uzgodniliśmy że kasa dla niej jest wspolnym majątkiem podlegającym po rozwodzie podziałowi w ilości 0/100 czyli ja nic ona wszystko.

Z uwagi na fakt, że do momentu zniesienia wspolnoty majątkowej - majątku dzielić nie można - musiała ona najpierw zostać zniesiona.

 

I dopiero po zniesieniu wspolnoty mozna dzielić majątek w formie umownej.

A skoro tak - to umowa może zawierać dowolne, aprobowane przez obie strony rozwiązania.

I tu zastosowalismy takie rozwiązania jak:

1. Żona dostaje z majątku wspolnego kwotę X - w całości dla niej

2. Dostaje tę kwotę wtedy i tylko wtedy kiedy w toczącej się aktualnie sprawie rozwodowej sygn akt [.../...] sąd okręgowy w BMW (byłe miasto wojewódzkie) - wyda wyrok bez orzekania winy

3. Wyrok z p. 2 się uprawomocni i wtedy mam 7 dni na wypłacenie kasy

4. Niniejsza umowa wyczerpuje wszelkie dotychczasowe i przyszłe roszczenia finansowe mojej żony w stosunku do mnie raz na zawsze.

 

Notariusz sporządził taką umowę i opieczetował. Okazana ona została na rozprawie rozwodowej - sad nie miał zastrzeżeń

Kasa została wypłacona do grosika i mam spokój jak u PB za piecem.

 

Tanio nie było, ale za to skutecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogłem uwierzyć że pod pojęciem "podział" miałeś na myśli podział w stosunku 100/0.

No ale skoro tak to przyjmuję do wiadomości.

W takim razie gratuluję że nawet po takim "podziale" bardzo szybko wróciłeś do siebie.

 

Ja żadnego związku nie miałem więc i rozstania ze związku też.

Ale miałem rozstanie z osobą z którą się po prostu spotkałem kilka razy i miałem wobec niej ogromne plany (i byłem na ostrym haju).

Głupoty żadnej na szczęście nie zrobiłem ale przez pierwszy tydzień prawie nic nie jadłem (była dosłownie 1 drożdżówka na cały tydzień). Nie ważyłem się ale miałem wrażenie że schudłem z 10kg (to pewnie niemożliwe fizycznie ale takie miałem wrażenie). Drugi tydzień zamiast tego były problemy ze spaniem. Praktycznie nie spałem, i zajmowałem się pracą już od 2 w nocy. Tzn. próbowałem, bo szło słabo. W każdym razie nie leżałem w łóżku tylko coś tam dłubałem (majsterkowałem).

Potem było to:

Dnia 29.12.2018 o 15:14, Wolverine1993 napisał:

uzalanie sie nad sobą, obwinianie, czytanie setek artykułów o rozstaniu

Ale miałem duże szczęście bo artykuły na które trafiłem to były artykuły o RedPill. Więc wyszło mi to na dobre. Nawet bardzo.

Ja myślałem że brak baby to jakaś kara dla mnie. Wyszło odwrotnie. Bóg mnie jednak kocha :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

Nie mogłem uwierzyć że pod pojęciem "podział" miałeś na myśli podział w stosunku 100/0

Zapewne każde z nich miało znaczny majątek własny wypracowany jeszcze przed zawarciem małżeństwa, który nie wchodził do podziału.

 

@Bonzo

Przeliczając na ilość małżeńskiego sexu ile kosztował Cię pojedynczy numerek z żoną?

Czy miałeś inne profity typu gotowanie, sprzątanie?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

Nie mogłem uwierzyć że pod pojęciem "podział" miałeś na myśli podział w stosunku 100/0.

Podział może byc zrealizowany dowolnie. Istnieje swoboda zawierania umów - wiec strony umowy mają prawo zrobić tak jak uzgodnią.

3 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

No ale skoro tak to przyjmuję do wiadomości.

W takim razie gratuluję że nawet po takim "podziale" bardzo szybko wróciłeś do siebie.

To tylko kasa. Duża, nieduża - ale tylko kasa.

Kasa ma to do siebie, że i owszem jest źródłem najczęstszych sporów międzyludzkich (jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo o co chodzi), ale ma jedną zaletę - jest "odbudowywalna"

Czyli - upadasz finansowo i się podnosisz.

 

Nie bez powodu w "Poranku Kojota" mafiozo w kuchni, tuż przed detonacją fajerwerków (niekontrolowaną) zauwazył - "każda porażka jest nawozem sukcesu"

3 godziny temu, imprudent_before_the_event napisał:

Ja żadnego związku nie miałem więc i rozstania ze związku też.

Ale miałem rozstanie z osobą z którą się po prostu spotkałem kilka razy i miałem wobec niej ogromne plany (i byłem na ostrym haju).

Ile podówczas lat miałeś ?

 

3 godziny temu, Brat Jan napisał:

Przeliczając na ilość małżeńskiego sexu ile kosztował Cię pojedynczy numerek z żoną?

Ano tanie toto nie było. Powtórzę się po raz kolejny - nie bez powodu mówi się do żony per "moja najdroższa"

3 godziny temu, Brat Jan napisał:

Czy miałeś inne profity typu gotowanie, sprzątanie?

No były. Owszem. Zwłaszcza gotowanie, ze sprzątaniem nieco słabiej.

 

Jedno jest pewne - była żona to moja była kobieta. Mam o niej świetne zdanie - tak samo jak o 100% moich przeszłych dam.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Bonzo napisał:

Podział może byc zrealizowany dowolnie. Istnieje swoboda zawierania umów - wiec strony umowy mają prawo zrobić tak jak uzgodnią.

Z punktu widzenia prawnego pewnie tak. Tylko nie pasowało mi tu słowo "podział" skoro coś nie jest dzielone (ostrze podziału nie trafia w kasę, tylko przechodzi na styk obok).

 

30 minut temu, Bonzo napisał:

Ile podówczas lat miałeś ?

Tyle co teraz (30), bo to historia z początku lata 2018.

 

33 minuty temu, Bonzo napisał:

Ano tanie toto nie było. Powtórzę się po raz kolejny - nie bez powodu mówi się do żony per "moja najdroższa" 

Wychodzi więcej niż tutaj? :

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Wychodzi więcej niż tutaj? :

Zawsze wychodzi wiecej niz w burdelu.

Wielokrotnie tu pisałem, że żony nienawidzą prostytutek z jednego powodu. Bo ich mąż po wizycie u prostytutki dowiaduje się - parafrazując pewnego brytyjskiego premiera z cygarem w zębach - "jak wiele może otrzymać - za jak niewiele, od jakże licznych".

 

Facet, ktory udał się do divy - natychmiast przekonuje się jaką wartośc mają żonine gierki dupą. I na takie gierki staje się odporny.

Nie chcesz żono dac mi dupki ? Nie ma sprawy, stopisiąt złotych i mam ruchanie :):):)
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

Tylko żeby skutek był lepszy to trzeba też te 150zł odliczyć żonie od wydatków :D

Nieeee, nic nie odliczać.

 

Tu masz idealnie pokazaną skróconą instrukcję obsługi kobiety przy rozstaniu:

 

 

Nadto - tu masz dokładnie wyjaśnione dlaczego nie warto za sobą palić mostów - od 11 minuty poniższego materiału:

 

14:06 - "wiesz co ? ja cię naprawdę kocham, naprawdę..."

 

Hehehehe.

 

No - i to jest moje podejście do dam. Pewny siebie, a jak trzeba - to mądrze przekupić. Wszystko się da :):):)

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.