Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

36 minutes ago, ernest said:

 

41 minutes ago, Bruxa said:

Trzecie pytanie, co według Ciebie miał w sobie Twój obecny, że tym razem zaskoczyło?

Ja Tobie odpowiem, co:

 

Był przystojnym inżynierem lotniczym :)

 

 

To jakas bzdura! 

Poznalismy się w czasach kiedy byliśmy oboje biedni i bez perspektyw! 

Oboje szorowalismy kible i nie mieliśmy żadnej pomocy!!! Inwestowaliśmy każdy zarobiony grosz w edukacje i własny rozwój. Od roku dopiero pracujemy w zawodach ale nadal wynajmujemy mieszkanie, spłacamy stare długi... nie mieliśmy nawet wesela bo nie chcieliśmy obarczać długami rodziców a był to dla nas zawsze zbyt duży wydatek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co tak siadliście na kobiete. Wygląda to jak typowa reakcja wyparcia. Bo ktoś burzy wasz światopogląd.

 

Czasami trafiają się babki myślące, które mają wiedzę jak działa ten gadzi mózg a to już dużo bo można go lepiej kontrolować. Autorka napisała, że interesuje się psychologią i pewnie posiada wiedzę jaką większość kobiet nie posiada.

 

Wiedza wyzwala.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Maxi napisał:

Poznalismy się w czasach kiedy byliśmy oboje biedni i bez perspektyw! 

Oboje szorowalismy kible i nie mieliśmy żadnej pomocy!!! Inwestowaliśmy każdy zarobiony grosz w edukacje i własny rozwój. Od roku dopiero pracujemy w zawodach ale nadal wynajmujemy mieszkanie, spłacamy stare długi... nie mieliśmy nawet wesela bo nie chcieliśmy obarczać długami rodziców a był to dla nas zawsze zbyt duży wydatek

To szanuję. Na gotowe to każdy pasożyt chciałby, a wspólne dorabianie na pewno musi być spoko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, ernest napisał:

Ładna historyjka, ale tak jak pisałem - czy 55% mężczyzn w USA (tyle jest tam rozwodów

Dla porządku. Tak to wygląda naprawdę, nawiasem mówiąc, nie w rzeczywistości archa:

 

636735514208652416-092618-Millennials-di

 

50% czy tam 27%, dla naszego ścisłowca i matematyka jeden ch... ? 

 

A tu dane do 2016 roku z innego źródła - wskaźnik rozwodów na 1000 osób - 3,2... 

 

https://www.statista.com/statistics/195955/divorce-rate-in-the-united-states-since-1990/

 

@Rnext, @Mosze Red, lub @Quo Vadis?-czy zechcecie oczyścić wątek ze złogów kolejnego, ewidentnego multi? 

 

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dari0 witaj @arch , dopiero usunęli Ci konto, już masz drugie :P

 

Osobiście uważam że @arch to nie musi być nawet człowiek, to pewna hybryda, odpowiednio zaprogramowana, zauważcie że pojawia się tylko w jednym bądź dwóch tematach, dotyczącej dziwek, SMV i różnicy wieku między kobietami a mężczyznami w związku :P .

Zauważcie że ciągle tak samo odpowiada na zarzuty, używa takich samych zdań, słów i sformułować, od czasu do czasu w jego wpisach pojawia się zdanie odnośnie tego że jest programistą, to by dużo wyjaśniało, ten który nad nim pracował, zaprogramował go tylko do pewnego stopnia, stąd powtarzalność w jego działaniu.

 

Tylko mam problem, często u archa pojawiają się murzyni w awatarze, są dwie opcje;

 

1. Albo programował go murzyn, w co wątpie

2. Albo arch jest kobietą, a murzyni to jej fascynacja i nie spełnione marzenie :P

 

To taka moja teoria, bo nikt zdrowy psychicznie i pełen władz umysłowych nie zakłada kont na danym forum co kwadrans :P:P

 

:P .

Edytowane przez The Motha
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dari0oj arch, to już pod manię popada... 

 

A znasz angielski? Widzisz, co jest napisane na pierwszym obrazku? Tam po lewej, podpis jednej z osi. 

 

W najgorszej pod tym względem grupie wiekowej 27% w 2016 roku. 

 

Ale taaaaaak wiki bez podanego źródła dla naszego ścisłowca wystarczy.?

 

I ch... wiesz z czego jest liczona, bo to nie jest podane w źródle. Dramat. Kompromitujesz się po raz X. 

 

@The Mothaaż się wahałem między emotkami, bo się autentycznie zaśmiałem ;)

 

W takim razie maszyny jeszcze długo nad nami nie zapanują, tylko się cieszyć :D

 

 

 

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, dari0 napisał:

Jak myślisz, komu uwierzy przeciętny człowiek - wikipedii, czy jakiejś stronce z Uniwersytetu w Maryland?

Dziewczynko, po co trollujesz kolejny wątek? 

 

Piszesz o sposobie liczenia tego wskaźnika, ignorując że w poście na który odpowiadasz jest wykres z właśnie tak liczonym wskaźnikiem. 

 

Posiłkujesz się wikipedią, w której nie działa link do źródła, z którego czerpiesz dane - tak, tak, źródła nie ma. Bardzo wiarygodne. 

 

Nie wypisuj pierdół i własnych fantasmagorii na forum, bo psujesz jego renomę, tworząc z nas łatwiejszy cel bo każdy kto spojrzy na Twoje posty będzie myślał, że tu więcej może takich psychicznie chorych. 

 

Kompromitacja po raz enty. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy tu sobie gadu gadu, a tak naprawdę sprawa jest banalnie prosta. 

 

Małżeństwa się rozpadają z jednego zasadniczego powodu, jest to ponad 95% przyczyn rozpadu wszystkich związków, a mianowicie łatwość uwłaszczenia się na majątku partnera...

 

W USA kobieta im dłużej jest w związku małżeńskim tym więcej otrzymuje przy rozwodzie, wieloletnie małżeństwo ze stażem 10 lat lub więcej oznacza w praktyce, że przy rozwodzie kobieta chapnie co najmniej dom, większość funduszu emerytalnego i innych oszczędności, dodatkowo alimenty na siebie/ dzieci. Skoro przy rozwodzie kobieta przejmuje większość majątku i dalej utrzymuje finansową władzę nad byłym mężem (bo alimenty) to czemu ma trwać w związku małżeńskim? 

 

Taka kobieta wychodzi lepiej na rozwodzie niż na trwaniu w małżeństwie i tyle. 

 

W Polsce natomiast Panie specjalizują się w metodzie "przepisz na mnie misiu", a później puszczają naiwniaka z torbami. Mechanizm nawet lepszy, bo można szybciej pozbawić dorobku życia, jednak wymaga to większych zabiegów i cwaniactwa niż zwyczajne trwanie w związku przez 10+ lat. 

 

I teraz tak, takie panie zawijają pieniążki i inne dobra materialne, i ruszają na poszukiwanie kolejnego naiwnego. Obrotna laska potrafi zawinąć dorobek życia dwóch, czasem trzech mężczyzn, a nawet czasami dorobek życia ich rodzin.

 

Gdyby nie istniały mechanizmy pozwalające na ogołocenie tego, kto wnosi więcej dóbr materialnych małżeństwa byłyby trwałe. 

 

Oczywiście można powiedzieć, że takie mechanizmy istnieją np. umowa majątkowa małżeńska, ale wadą tego mechanizmu jest niska popularność i dobrowolność, a prawda jest taka, że społeczeństwo przeszło takie przemiany, że "kontrakt ślubny" to powinien być obowiązkowy standard. 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Mosze Red napisał:

społeczeństwo przeszło takie przemiany, że "kontrakt ślubny" to powinien być obowiązkowy standard.

Dlatego jestem zdania, że małzeństwo w ogóle nie powinno byc regulowane przez państwo.

Niech ludzie są ze sobą na dowolnych zasadach. Na gębę, bez gęby, na piśmie dowolna umowa - co komu pasuje.

 

W dodatku odpadnie wówczas problem wychowywania nie swoich dzieci.

Bo w małzenstwie dziecko automatycznie jest męża.

Poza małżeństwem natomiast albo jest uznawane przez męzczyznę (sam się przyznaje, że jego), albo sądownie.

 

Nadto nie ma żadnych przeszkód by w umowie między kobietą a facetem dotyczącej związku sformalizowanego (ktory można sobie nazwać dowolnie, w tym małzeństwem) - można zawrzeć stwierdzenie niemal przepisane z obecnego KRiO z innym jednak zakończeniem.

Czyli - jesli kobieta urodzi dziecko w okresie obowiązywania umowy lub do 300 dni po jej rozwiązaniu - ojcostwo męzczyzny ustala się wyłącznie na podstawie badania DNA.

Edytowane przez Bonzo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Bonzo napisał:

Dlatego jestem zdania, że małzeństwo w ogóle nie powinno byc regulowane przez państwo.

Powiem tak: małżeństwo nie powinno nieść za sobą skutków majątkowych takich jak niesie teraz. Wspólność majątkowa nie powinna istnieć w takiej postaci jak teraz, powinna się ograniczać jedynie do wspólnych wydatków na prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego. 

 

Wszelkie zakupy jakichkolwiek droższych przedmiotów/ ruchomości/nieruchomości powinno być regulowane normalnymi umowami i udział powinien zależeć od wysokości wkładu.

 

15 minut temu, Bonzo napisał:

W dodatku odpadnie wówczas problem wychowywania nie swoich dzieci.

Tak, powinno się wrócić do prostej zasady, mężczyzna zostaje ojcem dopiero gdy uzna dziecko za swoje lub gdy badania wykażą, że jest ojcem. A nie, że zostaje ojcem jeśli nie podważy ojcostwa w terminie, jak to wygląda teraz w małżeństwie.

 

Do tego tabele alimentacyjne dostosowane do zarobków większości społeczeństwa jeśli chodzi o dzieci. 

 

Jeśli chodzi o małżonków, to zniesienie obowiązku alimentacyjnego (mógłby zostać w ograniczonym zakresie gdy np. w trakcie trwania małżeństwa ktoś dozna znacznego uszczerbku na zdrowiu, pierwsza grupa inwalidzka i zostawia inwalidę, ale tu też ograniczenie kwotowe i czasowe powinno być).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Bonzo napisał:

Niech ludzie są ze sobą na dowolnych zasadach. Na gębę, bez gęby, na piśmie dowolna umowa - co komu pasuje.

Na gębę nikt nikomu jeszcze nie zabrania ze sobą być. Ciekawi mnie jak długo ? ;) 
 

Ciekawi mnie też, czy akt małżeństwa dałoby się obejść zawierając jakąś inną bardziej korzystną dla nas facetów umowę ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mosze Red napisał:

mężczyzna zostaje ojcem dopiero gdy uzna dziecko za swoje

Z uznawaniem dziecka jest pewien, drobny, słaby punkt. Mianowicie co w przypadku jesli facet uznał a po latach okazało się, że nie jego ?

O ile w kwestii że tak powiem "niezwiązkowej" - czyli kobieta i facet żyją osobno, kobieta dziecko wychowuje, facet płaci alimenty - sprawa prosta - alimenty do zwrotu.

 

Gorzej sprawa się przedstawia kiedy żyją jak rodzina. Wtedy cięzko jest ustalić ile faktycznie facet poniósł kosztów na wychowywanie nie swego dziecka.

A jesli nawet to się jakoś wyliczy - to jak to windykować od kobiety jesli żyją w dobrowolnie ustalonej wspólnocie majątkowej ?

Jedynym sposobem mogłoby być potraktowanie urodzenia "obcego" dziecka jako zdrady - zgodnie z umową - skutkującej brakiem prawa do majątku wspólnego przy jego podziale przy rozwiązaniu tej umowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Bonzo napisał:

Z uznawaniem dziecka jest pewien, drobny, słaby punkt. Mianowicie co w przypadku jesli facet uznał a po latach okazało się, że nie jego ?

Opcja iż można w dowolnej chwili zażądać badań DNA i się wycofać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mosze Red napisał:

Opcja iż można w dowolnej chwili zażądać badań DNA i się wycofać. 

Oczywiście tak. I to miałem na mysli.

Chodzi jednak o to jak rozegrać drugą kwestię - czyli zwindykowac kasę zapłaconą za wychowywanie razem z kobietą, w majątkowej wspolnocie nie swojego dziecka ?

 

5 minut temu, DanielS napisał:

Ciekawi mnie też, czy akt małżeństwa dałoby się obejść zawierając jakąś inną bardziej korzystną dla nas facetów umowę

Podejrzewam, że takiej mozliwości nie ma. Albo zawierasz małzeństwo ze wszystkimi skutkami (i możliwościami) przewidzianymi przez KRiO, albo nie zawierasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem każda relacja powinna być dobrowolna. Każdy koniec relacji zaś opierać się na zasadzie NBF - Nie Być Fiutem. W życiu różnie bywa, nawet wiec jeśli przyjdzie kres naszej relacji to nie powinniśmy tego przeistaczać w wojnę o papierki nie będące nawet naszą własnością (właścicielem jest NBP). Myślę ze to powinno być jak ze spółką partnerską. Oboje wnosimy wkład w nią a potem zarabiamy na spółkę i własne potrzeby. Przy rozpadzie, swoje części zatrzymujemy a wspólna idzie na podział stosownie do wkładu, albo na zabezpieczenie przyszłości ewentualnego dziecka.

3 minuty temu, Bonzo napisał:

Z uznawaniem dziecka jest pewien, drobny, słaby punkt. Mianowicie co w przypadku jesli facet uznał a po latach okazało się, że nie jego ?

O ile w kwestii że tak powiem "niezwiązkowej" - czyli kobieta i facet żyją osobno, kobieta dziecko wychowuje, facet płaci alimenty - sprawa prosta - alimenty do zwrotu.

 

Gorzej sprawa się przedstawia kiedy żyją jak rodzina. Wtedy cięzko jest ustalić ile faktycznie facet poniósł kosztów na wychowywanie nie swego dziecka.

A jesli nawet to się jakoś wyliczy - to jak to windykować od kobiety jesli żyją w dobrowolnie ustalonej wspólnocie majątkowej ?

Jedynym sposobem mogłoby być potraktowanie urodzenia "obcego" dziecka jako zdrady - zgodnie z umową - skutkującej brakiem prawa do majątku wspólnego przy jego podziale przy rozwiązaniu tej umowy.

Hmm. Tylko czy dziecko jest wtedy faktycznie obce? Czy po 10 latach budowania więzi to nagle ma zniknąć? Nie. Dla mnie to nie ma różnicy. Dziecko biologicznie może być obce, ale wciąż jest moje i nie jest winne swojej genetyce i nie powinno z przyczyn niezależnych od siebie cierpieć. Nie mniej matce bym nie dał z tego tytułu ani grosza. Gdyby była opcja by obejść tą pośredniczkę..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Bonzo napisał:

Albo zawierasz małzeństwo ze wszystkimi skutkami (i możliwościami) przewidzianymi przez KRiO, albo nie zawierasz.

Zdecydowanie wybieram opcję numer 2 @Bonzo ;) 
Nikt o zdrowych zmysłach nie podpisuje świadomie niekorzystnej dla siebie umowy ;) 

 

@Libertyn usuń ścianę tekstu w cytacie, bo łamiesz regulamin ;) 

Edytowane przez DanielS
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, misUszatek napisał:

Co tak siadliście na kobiete. Wygląda to jak typowa reakcja wyparcia. Bo ktoś burzy wasz światopogląd.

 

Czasami trafiają się babki myślące, które mają wiedzę jak działa ten gadzi mózg a to już dużo bo można go lepiej kontrolować. Autorka napisała, że interesuje się psychologią i pewnie posiada wiedzę jaką większość kobiet nie posiada.

 

Wiedza wyzwala.

I taką wiedzę posiadła, że serwuje tutaj odkrycia, że facet musi mieć "to coś", ale nie wie co to jest, ale wie z całą pewnością, że to nie wygląd. Nie wiedząc czym jest to coś,  zachęca mężczyzn żeby się nie zniechęcali, dziarsko żartowali, bo najważniejsza jest osobowość  i pozytywne nastawienie. Czytając post otwierający wątek odbyłem coś w rodzaju podróży w czasie, taki stan świadomości nt związków damsko męskich miałem w wieku lat 11 a i wtedy z poważnymi zastrzeżeniami. 

 

 

Uprzedzając. Cieszę się szczęściem autorki, wierzę, że zdarzają się na tyle dobrze dobrane pary, że można snuć takie idylliczne wizje. Życzę by ten stan trwał jak najdłużej. Nie zmienia to faktu, że rzeczywistość, którą obserwuję, jest co do zasady zupełnie inna. 

 

Co do osobowości, to całkowity mit. Jedyne cechy osobowości, które są interesujące dla kobiety to te które wskazują na siłę faceta i jego zdolność do zdobywania zasobów. Reszta to racjonalizacja/efekt aureoli. Nie wiem dlaczego nazywają to potem pociągiem do inteligencji, poczucia humoru, ale skoro stan zasobności finansowej misia nazywają zapewnianiem poczucia bezpieczeństwa, to w sumie nie powinno dziwić.

 

Poczucie humoru, inteligencja, to są miłe dodatki, ale nie są cechami, które odpalają chemię w kobiecie. Ich brak, trepowatość faceta w tych albo innych aspektach może go przekreślić, bo panie dziś mierzą wysoko, ale same z siebie nie spowodują zainteresowania kobiety. Gdyby było inaczej, to komicy i wielcy naukowcy mieliby statystycznie większe powodzenie niż  gangsterzy i miliarderzy czy inni aktorzy. Każdy może wyjść na ulicę swojego miasta i przekonać się naocznie, jaki sort facetów prowadza się z najładniejszymi kobietami. Czy najlepsze sztuki można trafić w bibliotece czy też raczej na dyskotece, gdzie zajeżdżają łyse karki. Czy milionerzy mają raczej atrakcyjne czy brzydkie kobiety. Także te opowieści o inteligencji, poczuciu humoru, odpowiedzialności i wrażliwości to z mchu i paproci trochę.

 

O roli wyglądu, siły, kasy piszę nie po to, żeby się tu ludzie załamywali, tylko szlag mnie trafia, jak gosciowi, któremu się z tą czy inną sztuką nie powiodło wciska się na zakończenie kit o jakichś rzekomych deficytach osobowościowych. Wygląda na to że poczucie humoru,  wrażliwość, dobre serduszko i inne pierdoły podawane jako pożądane cechy partnera mają tylko ci co dymają. Pozostali są bez osobowości. 

 

Mężczyźni wprost przyznają, że oceniają atrakcyjność kobiet głównie przez pryzmat wyglądu. Wylało się za to na nas wiadro pomyj. No to teraz wyobraźmy sobie, że zaczynamy walić lekką sciemę i twierdzimy że wygląd kobiety, łe tam, Panie, byle ładniejsza od Baby Jagi, najważniejsza jest osobowość. I wszystkie szare myszki wpuszczany w kanał, że niby są bez osobowości i żeby pracowały nad poczuciem humoru. Dla nas to nawet wygodnie - sami jesteśmy bez skazy, bo nie kierujemy się instynktami biologicznymi, tylko wybieramy w oparciu o szlachetne kryterium jakim jest osobowość. Jednocześnie przerzucamy spora część "winy" za brak powodzenia na te nieatrakcyjne kobiety. Wady w wyglądzie jakoś łatwiej wybaczyć, no ale niedostatki w osobowości to co innego. Taką delikwentka jest sama sobie winna. 

 

I w takiej sytuacji stawiają wielu mężczyzn kobiece opowieści o wiodącej roli inteligencji, wrażliwości i poczucia humoru w sukcesie reprodukcyjnym samca. 

 

No ale gdyby skończyć walić sciemę i przyznać, że biologia w zakresie doboru partnera tak samo rządzi obiema płciami, że w obu przypadkach mechanizm ten jest tak samo bezmyślny, a tylko akcenty są trochę inaczej rozłożone, to:

 

1. upada jeden z filarów mitu o kobietach jako płci lepszej, bardziej wrażliwej, szlachetnej, mniej zwierzęcej

2. trudniej  pogardzać na poziomie moralnym osobnikami nieatrakcjnymi/mniej atrakcyjnymi. 

 

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.