Skocz do zawartości

Na rozdrożu - w jakim kierunku to zmierza?


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 2.08.2019 o 14:45, Roland napisał:

- częsty i regularny seks, zwykle jest to 4-5 razy na tydzień, z czego jakąś 1/3 ona inicjuje; jak dotychczas odmów czy kupczenia seksem brak

- tzw. obiadki i ogarnianie domu

- odpowiada mi pod względem charakteru (w miarę konkretna jak na kobietę) + lubimy w podobny sposób spędzać czas

- nie chcę mieszkać sam.

Płać na remont i nie ma co się zastanawiać.

remont - 1250 pln / rok

 

mizianko - 52 x 4 x 100 = 20 800 pln / rok  (100 bo ciągle z tą samą kurą! :D )

ogarnianie domu - (gosposia 50 pln/h x  2h dziennie )

charakter - jak dobry to bezcenny :D

towarzystwo (hostessa 20 pln/h x 3h dziennie )

W dniu 1.08.2019 o 14:12, Roland napisał:

Mój syn ma także swój pokój w tym mieszkaniu

To jest duża sprawa i nie do przecenienia, bo zapewnia dziecku stabilność. Wg mnie masz całkiem zbędne dylematy.

Edytowane przez Exar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Roland Ten świat jest tak urządzony, że za wszystko się płaci. Mieszkasz u pani, przyczyniasz się do zużycia mieszkania, pani ma prawo oczekiwać, że będziesz uczestniczył w remontach. W jakim stopniu, to już inna sprawa.

 

Ja bym się tak umówił, że co miesiąc płacę dodatkowo pewną kwotę na "fundusz remontowy". To jest mój wkład w ew remont. Ile - to jest kwestia do uzgodnienia - zależy od zarobków, miasta, standardu mieszkania. Powiedzmy 300 zł. Po roku pani ma 3600 mojej części wkładu. Jeśli dołoży tylko 1400 - 2.5 raza mniej - to ma 5000. Za to już można coś zrobić, np kupić 2-3 porządne urządzenia dużego AGD lub zrobić częściowy remont łazienki.

 

Tak więc moja rada - dołóż się do malowania i ustal te sprawy na przyszłość. Takie rozwiązanie bardzo upraszcza życie, znasz z góry koszty, nie zawracasz sobie głowy analizą, czy powinieneś dołożyć się do remontu tarasu, bo byłeś na nim 2 razy przez 5 minut. Jeśli pani będzie chciała więcej, bo ma szerokie plany, to ja bym się zgodził co najwyżej na zapłacenie 2-3 rat na zapas. Nic dodatkowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 8/4/2019 at 12:19 AM, Stary_Niedzwiedz said:

Z drugiej strony - nie jej wina, ale czemu ma to być mój problem?
W anglojęzycznym świecie równoległym jest określenie "Captain Save-a-hoe". Nie ma polskiego określenia, ale polecam poguglać urban dictionary...

Jasne, że nie ma co brać sobie dodatkowego kłopotu w postaci cudzego dzieciaka ale tu oboje mają już dzieci z poprzednich związków, równoważy się.  

 

Znane określenie, często też określane jako white knight'ing :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Orybazy napisał:

ale tu oboje mają już dzieci z poprzednich związków, równoważy się. 

Nie.

Zapierdalać na/wokół, to ja muszę na SWOJE dziecko. Produkt moich lędźwi.

"Kierownikiem wychowania" produktu moich lędźwi jestem JA i "współproducentka".

 

Reszta - WON.

 

Winien to jestem przede wszystkim temu "produktowi". Bo co on jest winien, że Jego/Jej starym nie wyszło?

 

Analogicznie - jak spiknę się z panią, co ma swój przychówek, to Z DALEKAAAAA od owego przychówku.

"Dzień dobry", "do widzenia" - finał. Prosta uprzejmość starczy. Z szacunku dla dzieciaka/dzieciaków. No i - oczywiście - z ostrożności procesowej.

 

14 godzin temu, Orybazy napisał:

Znane określenie, często też określane jako white knight'ing :).

 

Nie. To nie synonim białorycerstwa, tylko jedna z odmian. Czy też raczej - sposobów działania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.