Skocz do zawartości

Ilu partnerów seksualnych miałyście?


Androgeniczna

Rekomendowane odpowiedzi

3 hours ago, gladia said:

Ale z tego, co czytam, problem jest w tym, że ci brzydale mają  oczekiwania nieadekwatne do realiów. Chcieliby wyrywać super laski.  No ok, chcieć sobie można.

 

O to to Siostro w punkt ?

Jak czytam, że Panowie którzy jeszcze nie zamoczyli lub raptem co liznęli temat, nie są popularni wśród kobiet ale już mają wymagania że hoho, przykładowo:

  • poniżej 7-8/10 nie zejdą,
  • poniżej dziewicy nie zejdą,
  • poniżej 20 lat różnicy nie zejdą,

no to sorry Winetu, ruchanka w życiu raczej nie będzie w ogóle ?

A jak słucham tych teorii o dziewicach to mi się przypominają muzułmańscy terroryści co to wierzą w kilkanaście dziewic, które na nich czekają w niebiosach po samobójczej śmierci. Get real. 

3 hours ago, gladia said:

Dlatego ten brzydki facet własnie ma robić aurę, budować swoja męskość bo w tym jego nadzieja na sukces. Jesteś brzydki, ale możesz dobrze wyglądać, w sensie zadbany, dobrze się wysławiać, dobrze czuć się w swojej skórze jako facet... 

 

Jeszcze jedna rzecz: niepotrzebnie stawia się znak równości miedzy uroda a pożądaniem. Tu mężczyźni transferują swoje męskie spojrzenie na kobiecy świat. Jako kobieta nie pożądam tego, co ładne. Pożądam tego, co męskie (tak jak @gladia pisze). A męskie to nie to, co ładne, tylko to, co męskie. Inna sprawa to sprowadzanie męskości do siły i umięśnienia to zbytnie zawężanie jej definicji. I tu można pogadać co to jest męskość i co kto uważa za męskie.

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, self-aware said:

@Ksanti - Czy ja wiem czy inaczej. Ja to widzę tak, że mężczyźni chcą ostre suki i laski chcą ostrych ruchaczy, a jednocześnie... Jedni i drudzy lubią ulegać. Fajnie jest być zdominowanym i fajnie jest dominować. I mam wrażenie, że prawie każdy potrzebuje trochę tego i trochę tego.

 

Nasza natura jest ogólnie taka pojebana, że chcemy wszystkiego, nawet sprzeczności :) Jakbym miał dominować ciągle to bym zdechł. Chciałbym oddać inicjatywę kobiecie nie raz.

 

@Cellardoor - No to widzisz... Około 30-50% odrzuconych na starcie bez względu na charakter. Czy Ty sobie zdajesz sprawę ile to jest mężczyzn? Ci co są 6 może i mają szanse ale rywalizują przecież z fajniejszymi. Odkąd jest internet i kobiety widzą od jakich gości dostają atencję to niestety ale ci "gorsi" mają okrutnie utrudnione zadanie.

No tak, ale miałam na myśli % mężczyzn, który może się stać naszym 9-10/10 a nie %, z którymi możemy wejść w związek. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, jakkolwiek źle to brzmi. Na pewno duża część mężczyzn też nie uważa swoich żon za 10/10, co nie znaczy że nie mogą być z nimi szczęśliwi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sowak

Ja wiem, co piszę. Ale nie chce już mi się powtarzać w temacie. Wierz w to, w co chcesz wierzyć, widać taka jest Twoja rzeczywistość i taka zostanie, skoro innej nie dopuszczasz,  Strasznie generalizujecie z tymi kobietami. Dzień świstaka normalnie.  Nie pisz:  kobietom coś tam..., tylko dodawaj:  niektorym, pewnym, takim, owakim... To będzie bliższe prawdy.  Bo kobiety są różne, podobnie, jak mężczyzni.  Wsrod jednych są tępe cipy i wsrod drugich głupie kut...sy.  Życie.  Jedne dają dupy bez ograniczeń gdzies po kątach w klubach czy idą z randomowym kolesiem na chatę,  a ruchacze,  ktorzy korzystają z tych wątpliwych wdzięków, też nie mają nic przeciwko, że moczą wacka w publicznym szalecie, gdzie może wcześniej spuściło się już pół miasta...  Ktoś lepszy, ktoś gorszy? Raczej ta sama liga.  Swój ciągnie do swego.  To ku*wa, w czym tacy lepsi jesteście, od kobiet, ze z pogardą wypowiadacie się choćby o takich pannach? Ja gówna nigdy nie tykałam, choćby było zapakowane w śliczny papierek. Może dlatego przyciągałam normalnych facetów, którzy nie traktowali mnie jak śmiecia, a ja ich, bo mieli wyższe aspiracje, niż zamoczyć ogóra byle jak i byle gdzie. Jak któryś chciał to się musiał nachodzić, moja dupa nigdy tania nie była :D Ale ja się po prostu szanuję i cenię. I uwaga, niespodzianka!  Do seksu potrzebuję WIĘZI, ktorą tak obśmiewacie. Nie pójde do łozka z kims, kto mi się tylko podoba fizycznie i kompletnie nic do niego nie czuje. I następna wasza teoria bierze w łeb. Tak, nie pojdę a skąd wiem? Bo poszłam, pierwszy i ostatni raz.  Po tygodniu. Był niczym książę z wyśnionej bajki i miałam nadzieję, że to wystarczy. Że będzie cudownie. I gówno. Nie było cudownie. Nie było nawet dobrze.  To nie był seks, jakiego pragnęłam, to była masturbacja przy pomocy drugiego człowieka. Nie mogłam się otworzyć jako kobieta, bo zupełnie nic do niego nie czułam, żadnej bliskości, poza cielesną.  I wiedziałam, że on też.  Tak więc nie truj mi tu mądrości o kobietach, bo mało o nich wiesz.  A ja nie jestem wyjątkiem w naturze. Nie wiem, po co ja to piszę. Rozumienie pewnych spraw macie (niektorzy) na poziomie Bravo girl. 

Jeśli uważasz, że większość kobiet jest ch...owa, to może zmień środowisko? Bo jeśli swoje obserwacje czerpiesz z jakichś klubów i podobnych imprez, gdzie panny się łajdaczą albo z jakiegoś badu czy bado, nawet nie wiem, jak to się pisze, to nie dziwne. Ktoryś gdzieś tam wczęsniej narzekał na puste dupy wypinające swoje wdzięki na instagramach. A kto te dupy lajkuje i ślini się w komentarzach? Jest popyt, jest podaż. Jakbyście olewali takie pustostany, co im tylko na atencji zależy, kasie, i przystojnej mordzie to może szanse na poznanie ładnej i normalnej dziewczyny wzrosłyby jak grzyby po deszczu. Bo one na instagramach się nie wypinają. Mają ciekawsze zajęcia.

Ja się wypisuję z tego wątku. Żegnam. Już mi się ulewa, jak czytam.

 

Edytowane przez gladia
  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Haha 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, gladia napisał:

 

Do seksu potrzebuję WIĘZI, ktorą tak obśmiewacie. Nie pójde do łozka z kims, kto mi się tylko podoba fizycznie i kompletnie nic do niego nie czuje. I następna wasza teoria bierze w łeb. Tak, nie pojdę a skąd wiem? Bo poszłam, pierwszy i ostatni raz.  Po tygodniu. Był niczym książę z wyśnionej bajki i miałam nadzieję, że to wystarczy. Że będzie cudownie. I gówno. Nie było cudownie. Nie było nawet dobrze.  To nie był seks, jakiego pragnęłam, to była masturbacja przy pomocy drugiego człowieka. Nie mogłam się otworzyć jako kobieta, bo zupełnie nic do niego nie czułam, żadnej bliskości, poza cielesną. 

Podzielam konieczność posiadania więzi. Zdarzało mi się leżeć w łóżku z mężczyznami na których widok serce szybciej mi biło (dla mnie szalenie przystojni). Czasami nawet gdzieś tam jakiś rozebrał się przede mną, próbował mi coś zdjąć, bądź nawijał o seksie bez końca i namawiał, ale jakoś nigdy nie czułam, że to odpowiednia więź i odpowiedni moment. Zazwyczaj te relacje były bardzo krótkie, płytkie i nawet nie były na etapie związku (głównie chady i podrywacze, którzy chcieli zaliczyć, bądź totalne niedobranie pod kątem doświadczenia w życiu seksualnym). Ciężko by mi było rozebrać się przed taką osobą, a co dopiero czerpać przyjemność z samego zbliżenia.
W życiu intymnym jestem powolna. Lubię skrawek po skrawku poznawać ciało partnera - jak całować JEGO usta, jak dotykać skórkę, które partie gryźć, lizać, drapać, łaskotać - jak odpowiednio wyważyć moją i jego dominację, odkrywać preferencje i fetysze. Jednocześnie do tego poznawać coraz bardziej wnętrze. Wydaje mi się, że wówczas życie intymne idzie w jakość i ma smak, a wszystko jest bardziej satysfakcjonujące.

 

Odchodząc od samej więzi. Nie wiem czy można przekładać pocałunki na seks. W tym temacie doświadczenie jakieś zdobyłam i muszę przyznać, że z każdą osobą całowało mi się inaczej. Zazwyczaj musiałam się zgrać i poznać usta partnera nim pocałunki były satysfakcjonujące. Zdarzyło się również, że od początku była konkretna kompatybilność ust i odpływałam. Niestety były to dość rzadkie przypadki, a większość wymagała podjęcia kilku prób. Stąd zastanawiam się czy tak samo jest z seksem - większość tych z marszu jest taka o, niektóre są nieziemskie, a część wymaga pracy nim będzie satysfakcjonująca?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, DuchAnalityk napisał:

Gdyby obiektywny kanon atrakcyjności fizycznej nie istniał, to ewolucja nie miała by sensu, bo nie istniały by geny, które były by faworyzowane. Na tym polega ewolucja, że pewne geny są lepsze i są faworyzowane. Więc atrakcyjność fizyczna jest obiektywna.

Już Ci to tłumaczyliśmy. 

 

Czyli według Twojego własnego powyżej zacytowanego poglądu, "ewolucja" straciła sens i własny pattern działania od kilku tysięcy lat, ponieważ rzeczywistość gatunku ludzkiego jest taka, że nie faworyzuje tych atrakcyjniejszych genów.

 

W gatunku ludzkim inne cechy decydują o rozmnażaniu się od bardzo długiego czasu. Handluj z tym, bo taka jest właśnie rzeczywistość - dla wszystkich tak lubiących się na nią powoływać. 

9 godzin temu, Ksanti napisał:

nie znaczy, że natura nie wykształtowała obiektywnego kanonu piękna

Znaczy. Poczytaj sobie dodatkowo do tego co ja powyżej sobotni post @KrólowaŁabędzi, ona też z nieco innej perspektywy opisała temat a mi się w sumie nie chce powtarzać bo ostatnio takei tematy na forum, że coraz częściej trzeba pisać :)

 

Wystarczy spojrzeć na tutejsze, męskie wypowiedzi dotyczące preferowanego typu urody, prześledzić historię czy zwyczajnie rzeczywistość naokoło siebie żeby wiedzieć, że to smutne i niefachowe mieszanie dość poważnej w gruncie rzeczy teorii ewolucji do tych banialuków mija się z celem. Zresztą, jak w innym temacie po krótkiej indagacji dowiodłem, niektórzy nie mają w tym temacie kompletnie podstawowej wiedzy, rzucając pojęciami typu "dobór płciowy" bez ich znajomości i używając ich w złym kontekście. 

 

Dodam też, że używanie do tych teorii memów, w których celowo dobierane są zupełnie, ale to zupełnie skrajne przypadki świadczy głównie o dobierających.

4 godziny temu, gladia napisał:

Ja wiem, co piszę. Ale nie chce już mi się powtarzać w temacie. Wierz w to, w co chcesz wierzyć, widać taka jest Twoja rzeczywistość i taka zostanie, skoro innej nie dopuszczasz

Gratulacje, właśnie zostałaś zarchowana ;)

6 godzin temu, sowak napisał:

Pytałem się raz znajomej właśnie o tę więź, to mówiła, że tak. A spytałem, a gdyby podszedł do Ciebie taki model jak z Tindera?

To co, teraz chyba trzeba założyć taki fikcyjny profil i do niej zagadać! 

9 godzin temu, Ksanti napisał:

Tjaaa, schemat.

Taaak, schemat i dlatego na pojedyncze takie przypadki jest X przypadków, w których dająca dupy pół życia panna nikomu nie wciska kitu, nie znajduje idealnego materiału na męża i zasila konto subskrybentów pokolenie ikea i klientów sklepów zoologicznych, w międzyczasie narzekając na facetów, jacy to są podli, mimo że wcześniej z radością dawała dupki. 

 

Takich przykładów nie ma, opowieści i żarty z tego to propaganda, dla wszystkich kobiet karuzela kutangów jest absolutnie bezkarna i potem znajdują samych fajnych facetów na całe życie! Ludzie... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Cellardoor said:

No tak, ale miałam na myśli % mężczyzn, który może się stać naszym 9-10/10 a nie %, z którymi możemy wejść w związek. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, jakkolwiek źle to brzmi. Na pewno duża część mężczyzn też nie uważa swoich żon za 10/10, co nie znaczy że nie mogą być z nimi szczęśliwi.

Nie napisałem, że trzeba być 10/10. Trzeba się podobać sobie i się pożądać. Inaczej co to za szczęście? I tu, aby kobieta chłopa pożądała, trzeba wyglądać bardzo dobrze. Inna sprawa, że kobieta może być sobie w związku i nie pożądać gościa seksualnie, bo ma kasę, jest stabilny, zaradny, ma zainteresowania, będzie dobrym ojcem a ona chcę dziecka itd. Tylko ten gość, z którym ona jest nie wie o tym, że ona go ogólnie nie pożąda seksualnie. Ja osobiście pierdolę taką relację, gdzie nie ma wzajemnego pożądania seksualnego.

 

No i wiadomo, to gadanie o wnętrzu to już tysiące razy słyszał każdy mało atrakcyjny gość. Zresztą, tłumaczenie kobietom jak to jest dostać dziesiątki koszów to jak grochem o ścianę... :) Skąd Wy możecie wiedzieć jak to jest.

 

Zgodzę się jedynie z tym, że podejście "20 lat młodsza, dziewica, 10/10" się nie sprawdzi u 99.99% mężczyzn i warto je porzucić.

Edytowane przez self-aware
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, self-aware napisał:

Trzeba się podobać sobie i się pożądać. Inaczej co to za szczęście?

I umieć zauważać to i wchodzić w relację z kimś, u kogo obserwuje się poziom pożądania nas zadowalający. Ale też umieć to utrzymać, aby drugiej osoby nie zniechęcić.

Podobanie się sobie to nie jest funkcja stała i nigdy nie będzie.

5 minut temu, self-aware napisał:

Ja osobiście pierdolę taką relację, gdzie nie ma wzajemnego pożądania seksualnego.

No i zajebiście, masz prawo być w takim związku, który będzie Cię satysfakcjonował. To zdrowe podejście.

 

Ale dużo zależy od potrzeb. Jeśli w danym momencie masz lepsze rzeczy do robienia, to odczuwanie pożądania płynącego od drugiej osoby nie ma większego znaczenia.

Jeśli masz potrzebę - to tym bardziej odczuwasz brak jej spełnienia.

Inicjujesz więc - ale sam fakt rozpoczęcia inicjowania stawia Cię na pozycji tego bardziej potrzebującego.

I tutaj kłóci się to z obrazem typowego faceta, który powinien mieć gdzieś analizowanie, tylko brać kobietę i robić z nią te wszystkie niegrzeczne rzeczy :)

 

Różnica pomiędzy w/w facetem a np. facetem, który zauważa, że "musi pierwszy inicjować" to uważność.

Robisz mentalny pomiar, spostrzeżenie (jego wartość to "inicjuję pierwszy") i ten pomiar już na Ciebie wpływa (możesz zadać sobie pytanie "czy za dużo inicjuję?", co implikuje kolejne myśli typu "wydaje mi się, że inicjuję zbyt często" i dalej "co ze mną nie tak / co z nią nie tak, że ona nie inicjuje"). Odpalasz emocje. Negatywne.

Facet "nieanalizujący" nie robi pomiaru, lub robi, ale jego wynik nie ma dla niego kompletnie znaczenia. Ew. może ma po X razach, gdzie sobie myśli "inicjowałem z 75% czasu, kobita się nie stara, trzeba to wyjaśnić / zmienić na inny model".

 

No i facet analizujący potem trafia na różne teksty, teorie, wykopy i inne takie i sobie dopowiada, że "kobieta nie inicjuje za często, bo ja jestem gorszy/nie jestem chadem...itd"

Zatruwa sobie łeb po prostu. Poza tym - pomiar może być błędny (np. poczucie, że częściej - wcale nie musi być częściej,  bo można lepiej pamiętać "swoje inicjowanie" niż "inicjowanie przez kobietę"). Ale zatruty negatywnymi myślami i emocjami umysł - to wpływa na całą relację i paradoksalnie - przyczynia się do pogorszenia pożycia.

W efekcie pożądanie zanika. A jak podrywasz jakąś nową, ona to wyczuje i albo seks będzie kiepski, albo w ogóle do niego nie dojdzie.

 

Czy np. facet, który ma duże powodzenie (obojętnie czy wynikające z jego przystojności/atrybutów, czy też stylu życia (uwodziciel)) będzie zastanawiał się nad tym - czy pierwszy inicjuje?

 

Stawiałbym na to, że on raczej interesuje się, jak sobie dogodzić. Jak zrealizować najszybciej swoją potrzebę.

 

To przesłania pomiar "czy inicjuję pierwszy" albo wręcz stawia "trudność" to jako wyzwanie. Dlatego nie dziwi mnie traktowanie kobiet jako trofeów. Zaliczy, podbije pewność siebie, prześpi się. Koniec wyzwania, szukamy następnego..itd  Istota w "inicjowaniu pierwszym" nie ma dla niego znaczenia, bo wie, że to rolą faceta jest rozpoczynać kontakt.

Więc siłą rzeczy - jeśli parametry babki zaskoczą (np. uroda, seksapil), to uruchamia się proces wzbudzania w niej pożądania. A nie myślenia typu "nie jestem 10/10, więc kobieta się na mnie nie napala cały czas, why why why?" 

 

To jednak spłyca relację, być może na jakimś etapie życia takie doświadczanie jest spoko, ale jeśli czuje się potrzebę czegoś głębszego?

4 godziny temu, melody napisał:

Stąd zastanawiam się czy tak samo jest z seksem - większość tych z marszu jest taka o, niektóre są nieziemskie, a część wymaga pracy nim będzie satysfakcjonująca?

Wydaje mi się, że istotne jest w jaki sposób patrzymy na pracę nad tym. Jeśli dwie osoby w sposób naturalny będą chciały pogłębić relację to nie będą tej "pracy" kojarzyć z cierpieniem/udręką. Każdy pewnie ma własną tolerancję, na ile jest skłonny być elastyczny, aby coś tam ulepszyć czy poprawić.

 

Jeśli jednak obie lub chociażby jedna ze stron patrzy pod kątem spodziewania się konkretnego, wysokiej jakości wyniku - to jakakolwiek praca może wydawać się czymś bardzo niewskazanym.  Bardziej naturalne wydaje się dla takiej osoby rozstać i znaleźć kogoś lepiej pasującego. Tutaj również można zatruć sobie umysł traktując pracę nad docieraniem się jako nienaturalną (szczególnie z perspektywy faceta, który sobie wbije "nie będę dostosowywał się do kobiety i ch..") - bo mamy to czynienia z opcją "zmuszania się".

 

Nikt nie chce się do niczego zmuszać.  I faceci i babki nie chcą obcować z osobami, do których nie czują pociągu, czy takimi, które ich odstręczają. Zresztą - nie mamy prawa tego nikomu narzucać. Nie można powiedzieć facetowi "akceptuj, że kobieta miała prawo się wyszaleć i mieć X partnerów" ale też kobiecie "akceptuj, że Twój facet i tak Cię zdradzi".

 

Istotą jest wyczuć w jaki sposób druga osoba podchodzi do pracy nad sobą. Czy jest typem bardziej roszczeniowym, czy też typem bardziej dającym od siebie. Jak to przypasowuje do charakteru..itd A nie obrażać się, że druga osoba nie wychodzi z tym pożądaniem. Jest cienka granica, zbyt cienka do cholery!

5 godzin temu, gladia napisał:

Do seksu potrzebuję WIĘZI, ktorą tak obśmiewacie.

Ja nie wiem czy wynika to z chęci obśmiania czy po prostu z tego, że bardzo atrakcyjny facet z umiejętnym emocjonalnym podejściem może taką podświadomą więź wzbudzić. Jednak z zastrzeżeniem - im bardziej ogarnięta/doświadczona partnerka, tym trudniej może być zbudować taką więź "pod radarem". 

6 godzin temu, gladia napisał:

Bo kobiety są różne, podobnie, jak mężczyzni. 

Amen :) 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lync - Troche nie rozumiem. To przecież absolutnie normalne, że jak laski mają Cię w dupie to prędzej czy później szukasz odpowiedzi na pytanie "dlaczego?". I trafiasz na wykopy itd. Przecież najpierw mi "świat" zasugerował, że nie jestem atrakcyjny i dopiero potem trafiłem tu czy w inne miejsca. To nie tak, że było super pięknie i nagle trafiłem gdzieś tam w internecie i dopiero wtedy czytając "chadowe teorie" moja samoocena spadła itd (inna sprawa, że czytając te rzeczy jest jeszcze gorzej).

 

Mówisz, że należy działać ale nie analizować. Ale jeśli działasz i nie idzie to zaczynasz analizować. Nie idzie tego inaczej zrobić.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, self-aware napisał:

To przecież absolutnie normalne, że jak laski mają Cię w dupie to prędzej czy później szukasz odpowiedzi na pytanie "dlaczego?"

Wiesz co też tego nie czaiłem. Później do mnie dotarło, że zadanie sobie pytania "dlaczego?" pociąga za sobą ciąg kolejnych pytań, wręcz jest to narzucenie płachty na umysł, która może podkopać pewność siebie.

 

To nie tyle "świat Ci sugeruje, że nie jesteś atrakcyjny". Czujesz, że masz problem. Punkt pierwszy dla Ciebie - bo to dostrzegasz. Szukasz więc, trafiasz na jakieś materiały (drugi punkt dla Ciebie), ale jest to swego rodzaju shit-test. Pozyskujesz wiedzę, ale musisz ją przetrawić po swojemu. A nie pozwolić się zatruć czymś, co powinieneś odrzucić. Żebyś zdobył trzeci punkt musisz pewne rzeczy odpuścić i skoncentrować się na tym, na co masz realnie wpływ.

 

Wykorzystać potencjał który masz i potencjał środowiska, w którym się znajdujesz.

4 minuty temu, self-aware napisał:

Mówisz, że należy działać ale nie analizować. Ale jeśli działasz i nie idzie to zaczynasz analizować. Nie idzie tego inaczej zrobić.

Raczej sugeruję, że można coś dostrzegać, można wchodzić w analizy - ale jeśli za nimi idą negatywne myśli czy emocje to jest to pułapka.

 

Oczywiście brzmi to jak pieprzenie. Na dwoje babka wróżyła. Bo nie ma tutaj jednoznacznej instrukcji. Sam bym taką chciał, ale cóż... mam tylko skrawki tych informacji i domysłów.

 

Analizę np. rozpamiętywanie możesz robić w trakcie wykonywania czynności. Możesz też zrobić jakiś czas po niej - na zasadzie analizy swojego postępu.

Gdy realizowałem swojego czasu psychoterapię, to dostałem takie zalecenie, aby odkładać martwienie się (do czego można zaliczyć analizę - szczególnie, jeśli idą za nią, np. nieświadomie, złe myśli) na określony czas (np. wyznaczyć sobie jakąś godzinę, o której "się martwię"). Tutaj można zrobić podobnie. Problemem jest przekonanie siebie, aby w normalnym czasie odkładać to myślenie o chęci wykonania natychmiastowej analizy na już.

 

Stosując ten mechanizm można wpłynąć na oczyszczenie umysłu i nie osłabiać się w sytuacjach, w których rzeczywiście będzie trzeba działać.

 

Inna sprawa, jak dziś przeglądałem blog Milroha to był tam taki wątek ogarnięcie vs ciotowatość. Autor (który zdecydowanie ma powodzenie wśród kobiet) w mocnych słowach wyraził się o facetach, którym wydaje się, że coś robią, a tak naprawdę robią ale łechczą swoje ego, wmawiając sobie, że coś robią.  To jest pułapka działania właśnie - czasem może się wydawać, że się coś robi, a tak naprawdę się tego nie robi skutecznie. Później łatwo jest znaleźć wymówkę i okopać się na znajomej pozycji.

 

Więc jakbym miał podsumować - nie wystarczy ograniczać analizy/martwienie się "teraz", trzeba jeszcze wiedzieć - kiedy działać i jak działać. Do tego działania potrzeba jednak mieć odpowiednie nastawienie. Czyli:

 

1) poszerzasz wiedzę, wyciągasz wnioski, opracowujesz strategię na siebie

2) wdrażasz ją bez kwestionowania przez jakiś czas (zapewne nie będzie to parę dni, tylko znacznie dłużej)

3) robisz ocenę wdrożenia, wyciągasz wnioski, wprowadzasz korekty do strategii

i powtarzasz później 2-3 od początku, a czasem też 1-3 (czasem nawet przeczytanie tych samych materiałów X miesięcy później pozwoli CI dojrzeć jakieś nowe niuanse, których wcześniej nie dostrzegałeś).

 

Ze swojej perspektywy jednak widzę, że czasem lenistwo potrafi ubić nawet najlepszą strategię. Czasem nastawienie bywa takie (lub też zbieg innych okoliczności), że nie idzie tej strategii realizować tak jakbyśmy chcieli. I tutaj kolejna pułapka - jeśli pewność siebie jako facet opierasz na swoich dokonaniach - to braki w trzymaniu się strategii obniżają pewność siebie i koło się zamyka.

 

No wyzwanie, wyzwanie. Musisz być jak JEDI :)

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teorie, teoriami, a realia są takie, że jak myszka się cokolwiek już znudzi, pojawi się jakaś rutyna i będzie miała dobrą okazję (to bardzo ważne!), to i tak pojdzie w tango. Partner nie musi o tym wiedzieć, najczęściej nie wie i nigdy się nie dowie. 

 

Jedyna możliwość minimalizacji takiego ryzyka, to ciągłe dostarczanie emocji. Tylko komu by się chciało. 

 

Ergo, będąc w związku trzeba zaakceptować fakt, że kobieta może w każdym dowolnym momencie coś odwalić i nie mamy na to żadnego wpływu. 

 

Edytowane przez maroon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maroon napisał:

Teorie, teoriami, a realia są takie, że jak myszka się cokolwiek już znudzi, pojawi się jakaś rutyna i będzie miała dobrą okazję (to bardzo ważne!), to i tak pojdzie w tango. Partner nie musi o tym wiedzieć, najczęściej nie wie i nigdy się nie dowie. 

 

Jedyna możliwość minimalizacji takiego ryzyka, to ciągłe dostarczanie emocji. Tylko komu by się chciało. 

Więc może po prostu warto być otwartym na to, że związek nie trwa wiecznie i prędzej czy później zmiana będzie nieunikniona. Jak to @EmpireState kiedyś pisał.

Okazja może pojawić się po każdej ze stron.

Zmianą może być nie tylko zmiana związku, ale też pogorszenie jego jakości na jakiś czas. Każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie - czy idzie w stronę wygody, czy też poświęcenia i jakie wagi przyznać poszczególnym opcjom. Jak skonfigurować swoje detektory żółtych i czerwonych flag.

 

Koncentrujesz się na tym co jest teraz, wyciągasz z tego co najlepsze, a nie przejmujesz się tym co będzie jutro. Nie patrzysz cały czas czy detektor pokazuje żółtą czy czerwoną flagę.

Ale też nie na zasadzie: nie posiadania kompletnego braku "planu na jutro". Wiesz...Kobietopedia czy poradnik lokatora w biblioteczce :)

 

Gdybyś miał dostać 1 skilla za free, jakiego byś wybrał?

1) umiejętność wyczucia czy partnerka poszła w tango

czy

2) umiejętność bezwysiłkowego dostarczania emocji

?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, lync said:

Żebyś zdobył trzeci punkt musisz pewne rzeczy odpuścić i skoncentrować się na tym, na co masz realnie wpływ.

Ale ja nie siedzę z założonymi rękoma :) Natomiast niekoncentrowanie się w ogóle na tym na co nie mam wpływu (ale co jednocześnie ma duży wpływ na moje życie) to już rzecz, której zrobić nie umiem.

 

19 minutes ago, lync said:

to dostałem takie zalecenie, aby odkładać martwienie się

Ale jak to zrobić? Ono przychodzi samo. Z dupy. Jeśli np. idę przez miasto i jestem w dobrym humorze i chcę przetestować czy jakieś kobiety się na mnie patrzą (jakiekolwiek, no niech to będzie chociaż 1 na 50), jak to mówią na forum szukam tych niby sygnałów i okazuje się, że nie patrzy się żadna to martwienie/analiza się pojawia. No bo co ma się pojawić? Chyba nie radość. Ciężko też aby nie pojawiało się nic.

 

23 minutes ago, lync said:

Problemem jest przekonanie siebie, aby w normalnym czasie odkładać to myślenie o chęci wykonania natychmiastowej analizy na już.

O, no to jest właśnie problem.

 

23 minutes ago, lync said:

To jest pułapka działania właśnie - czasem może się wydawać, że się coś robi, a tak naprawdę się tego nie robi skutecznie. Później łatwo jest znaleźć wymówkę i okopać się na znajomej pozycji.

Nie no, myślę, że w miarę świadomy człowiek wie czy rzeczywiście działa czy tylko sobie gada a nic nie robi.

 

26 minutes ago, lync said:

Ze swojej perspektywy jednak widzę, że czasem lenistwo potrafi ubić nawet najlepszą strategię.

Z tym problemu nie mam. Chyba, że ze zmęczeniem. Jestem czasami przemęczony działaniem. Najczęściej wtedy siedzę sobie tutaj. Nie da się ciągle działać na pełnych obrotach.

 

27 minutes ago, lync said:

1) poszerzasz wiedzę, wyciągasz wnioski, opracowujesz strategię na siebie

2) wdrażasz ją bez kwestionowania przez jakiś czas (zapewne nie będzie to parę dni, tylko znacznie dłużej)

3) robisz ocenę wdrożenia, wyciągasz wnioski, wprowadzasz korekty do strategii

Dokładnie takie kroki popełniłem w kontekście kariery na następny rok. Co to da, zobaczymy... Natomiast w przypadku kobiet nie wiem jak mógłbym to zastosować. Ogarnąłem siebie na tyle na ile umiałem. Nie da się w nieskończoność ulepszać.

 

28 minutes ago, lync said:

I tutaj kolejna pułapka - jeśli pewność siebie jako facet opierasz na swoich dokonaniach - to braki w trzymaniu się strategii obniżają pewność siebie i koło się zamyka.

Nie ma nic dziwnego w tym, że sukcesy nas budują. Jeśli wiele rzeczy nie wychodzi to ciężko czuć się po tym lepiej. Można się nagradzać za próby trudnych dla nas rzeczy, nawet gdy nie wychodzą. Ale nie da rady tak robić non stop. Mierzalne dokonania to najlepsza rzecz na pewność siebie. Można się oszukiwać, że pewność siebie zbudujesz np. w piwnicy medytując, ale to są mrzonki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, BlacKnight said:

Ta metoda jest obarczona dużym marginesem błędu. 
Takim że jest nie miarodajna.

Czemu? Wielu fajniejszych wizualnie mężczyzn na forum twierdzi, że dostaje takich sygnałów mnóstwo. Zatem można na podstawie tego testu sprawdzić czy jest się atrakcyjnym dla płci przeciwnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, lync said:

 

 

Gdybyś miał dostać 1 skilla za free, jakiego byś wybrał?

1) umiejętność wyczucia czy partnerka poszła w tango

czy

2) umiejętność bezwysiłkowego dostarczania emocji

?

To jest bardzo ciężkie pytanie. 1) chroni przed frajerstwem i pozwala zakończyć nierokującą relację 2) zwiększa potencjalną stabilność relacji, ew. umożliwia bezwysiłkowe nawiązywanie nowych. 

 

Skłaniałbym się ku pierwszemu, z racji tej, że taka umiejętność pozwalałaby oszczędzić czas, w innym przypadku tracony na życie w nieświadomości. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, ViolentDesires napisał:

To jest trochę temat tabu, bo facetowi często jest głupio się przyznać, że pociągają go "męskie" cechy u kobiety, ale to wcale nie jest rzadkie

O tak, mnie bardzo pociagają męskie cechy u kobiety. Takie jak lojalność, pracowitość, odpowiedzialność za słowo i dotrzymywanie słowa,dyskrecja, odzywanie sie wtedy gdy rzeczywiście ma sie coś do powiedzenia etc.

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, self-aware napisał:

Czemu?

Dla temu.? Ludzie gdzieś idą, po to są na zewnątrz, inaczej by siedzieli w domach. Oni nie są tam po to by cię obrzucać spojrzeniami. Dodaj do tego że każdy może mieć rożny dzień.

No i jeżeli nie wchodzisz z nimi w interakcje to po co mieliby patrzyć się na ciebie ?

10 minut temu, szymczak napisał:

samiec beta ma swój czas

Nie ma czasu. Nie mówisz chyba o oszustwie w stylu ,,on taki zaradny i spokojny miś, dobrze że przed ścianą go złapałam”.

Ale jest ratunek i na to :

Wiedza z forum która zmniejsza szanse na wyjebanie cię do zera.

*mały margines błędu, wiadomo ale jakieś max.5%.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, BlacKnight said:

Dla temu.? Ludzie gdzieś idą, po to są na zewnątrz, inaczej by siedzieli w domach. Oni nie są tam po to by cię obrzucać spojrzeniami. Dodaj do tego że każdy może mieć rożny dzień.

No i jeżeli nie wchodzisz z nimi w interakcje to po co mieliby patrzyć się na ciebie ?

Niestety, ale nie kupuję tego. Ja jak gdzieś idę i mam coś do załatwienia i widzę atrakcyjną kobietę to się gapię. I nie wierzę, że kobiety nie mają tak samo w stosunku do mężczyzn.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minutes ago, szymczak said:

Wynika z tego tyle, że gdyby życie kobiety dalej trwało przeciętnie 35-40 lat jak dawniej, mało która kobieta wiązałaby się z większością mężczyzn, jak jest dziś. Do wieku 35 lat uprawiałaby seks z przystojniakami, powiłaby dziecko, a potem umierała. Z uwagi jednak na to, że od tamtych czasów zmieniło się to, że kobiety żyją po 80 lat, to jak sama @Cellardoor wspomniała, powoli miły samiec beta zaczyna być dla nich bardziej interesujący, bo lepiej nadaje się do starzenia się przy nim, po prostu to bezpieczniejszy facet, wychowa, przytuli, zatroszczy się, można na nim polegać, wierzy w bezgraniczną miłość kobiety do siebie. Idealny kandydat na frajera.

 

Kiedyś rozmnażało się 40% mężczyzn, bo kobiety i ludzie ogólnie żyli krótko. Gdyby dziś żyli tyle, co wtedy, też rozmnażaliby się tylko przystojniacy, ale że dziś żyje się znacznie dłużej, to samiec beta ma swój czas, głównie gdy kobieta w wieku 30 lat (jak @Cellardoor) zacznie się starzeć i zechce spokojnego życia u boku beciaka.

To całkiem ciekawa teoria, tyle że po pierwsze - gdyby kobiety żyły krócej, to dojrzewałyby do zakładania rodziny wcześniej, tak jak to zresztą było. 

Po drugie, mnie przestają pociągać bad boye ale zaczynają "pozytywne samce alfa" a nie beciaki. I te "pozytywne samce alfa" naprawdę mnie kręcą seksualnie, to żadne wyrachowanie czy jakaś świadoma decyzja o szukaniu bezpieczenstwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, szymczak said:

No tak, a dziś nie dojrzewają wcześniej, bo żyją dłużej. I co się tu nie zgadza?

 

No czyli samcy beta.

 

 

Szukam gdzieś Twojej wypowiedzi o tym, że pociągał Cię Malfoy w Harry'm Potterze, bo tam kilka kobiet się wypowiedziało i mieliśmy dowód ewolucyjny ich natury kropka w kropkę :)

Naisałeś, że gdybyśmy żyły krócej, to rozmnażałybyśmy się tylko z badboyami. Ale wtedy dojrzewałybyśmy szybciej i szybciej zaczynaliby nam się podobać "ci normalni", więc wychodziłoby na to samo.

 

No nie beta. Była mowa o Żebrowskim w Ogniem i Mieczem i Jacku w Zagubionych. To totalni alfa, tyle że pozytywni.

 

Haha, to nie była moja wypowiedź? Ja miałam wojowników z bliznami :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, self-aware napisał:

chcę przetestować czy jakieś kobiety się na mnie patrzą (jakiekolwiek, no niech to będzie chociaż 1 na 50), jak to mówią na forum szukam tych niby sygnałów i okazuje się, że nie patrzy się żadna to martwienie/analiza się pojawia. No bo co ma się pojawić? Chyba nie radość. Ciężko też aby nie pojawiało się nic.

I tu jest pułapka. Przyjmujesz mindset nacechowany "kobiety! zwróćcie na mnie uwagę", szukasz sygnałów, jednocześnie podświadomie wysyłając informację, że jesteś na skali "potrzebujący".

Z tego jak to rozumiem, musiałbyś być tylko obserwatorem - nie wpływać na pomiar. W/w mindset powoduje, że na ten pomiar wpływasz. Nie wiem jak Ci to wyjaśnić bo i mnie często zdarzała się (tak na oko) opcja pierwsza.

 

Musiałbyś albo ograniczyć ilość patrzenia, albo też - mieć wzrok klasy "ciekawość" a nie "ocena". Popatrzeć i potraktować kobietę nie jako obiekt do oceny, a jako istotę, która reprezentuje sobą coś głębszego, coś czego nie jesteś w stanie dostrzec na pierwszy rzut oka. Inna sprawa - jeśli sam czujesz się oceniany, to jaki sposób raczej będziesz preferował?

42 minuty temu, self-aware napisał:

O, no to jest właśnie problem.

Tak jest, ale można go wyćwiczyć. Jeśli masz z tym problem -> medytacja uważności na początek. Pooglądaj sobie materiały Adama Bytofa o medytacji, są bardzo dobrze przyswajalne i dadzą Ci niezłego kopa na początek.

46 minut temu, self-aware napisał:

Nie da się ciągle działać na pełnych obrotach.

Tak, i dlatego dawanie sobie prawa do relaksu lub działania na obniżonych obrotach również jest jakimś wyjściem, którego nie należy lekceważyć.

47 minut temu, self-aware napisał:

Mierzalne dokonania to najlepsza rzecz na pewność siebie. Można się oszukiwać, że pewność siebie zbudujesz np. w piwnicy medytując, ale to są mrzonki.

Tak są, wyzwaniem jednak jest postawienie sobie celów, które nie będą zbyt łatwe i zbyt trudne. Też mam z tym problem. Bo biorę za dużo na siebie, a potem wiadomo.

10 minut temu, maroon napisał:

taka umiejętność pozwalałaby oszczędzić czas, w innym przypadku tracony na życie w nieświadomości. 

No to masz podobne wnioski co ja. Czyli istotniejsze wydaje się zapewnienie własnego interesu, niż koncentracja na usilnym utrzymaniu statusu quo związku - co zresztą forum jakby nie było - zaleca.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minutes ago, szymczak said:

Nie. Jeślibyś już chciała to tak przedkładać, to musiałybyście gotowość do kopulacji osiągać w wieku 9 lat, a w wieku 13 lat "dorosnąć" do samców beta - tak by było proporcjonalnie (20/80, 30/80 -> 9/35, 13/35). Natomiast w normalnym przypadku, kiedyś w wieku 22 lat kobieta zachodziła w ciążę i zakładała, rodzinę, a w wieku 25-26 lat nie byłoby sensu "dorastać" aby przeżyć te 9 czy tam 10 lat do śmierci z betą.

Teraz jest sens, bo mają 30 lat czeka Cię jeszcze 50 lat życia i trzeba znaleźć kogoś normalnego do życia.

 

A powyżej zacytowałem Twoje i @crystal wypowiedzi z których wynika, że zawsze kręcili Was bad boye, bo chciałyście ich zmienić i widziałyście w nich ukrytą wrażliwość :D

No kto by pomyślał :D

Przecież to setki razy było opisywane przez Marka, w Kobietopedii, psychologii ewolucyjnej, itd.

Żebrowski to przystojniak, ale że takich nie możecie mieć (rzadko kiedy) to podobają się Wam po prostu normalnie wyglądający pozytywni faceci, czyli takie tam beciaki i normiki. Oczywiście to jest takie "podobanie" do życia, nie do seksu.

Przecież tego nie da się tak matematycznie wyliczyć proporcjami. Moim zdaniem osiągałybyśmy tą dojrzałość na "rodzinnych" facetow właśnie w wieku, który byłby właściwy do zakładania rodziny, czyli powiedzmy te 22 lata albo jeszcze dużo wcześniej, jak to kiedyś bywało. Ale ani mojej ani Twojej tezy nie da się udowodnić.

 

Ja o zmienianiu badboyów i ich ukrytej wrażliwości nie pisałam, choć coś w tym jest. Taki zły, który czasem pokaże wrażliwą twarz to rzeczywiście atrakcyjne połączenie. Ale tacy to tylko na filmach i z wiekiem zauważamy, że w prawdziwym życiu to raczej taki tombak - w rzeczywistości są po prostu socjopatami, albo po bliższym poznaniu okazują się słabi psychicznie i zakompleksieni. Dlatego przestają na nas działać. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, lync said:

 

No to masz podobne wnioski co ja. Czyli istotniejsze wydaje się zapewnienie własnego interesu, niż koncentracja na usilnym utrzymaniu statusu quo związku - co zresztą forum jakby nie było - zaleca.

 

Zastanawiam się jeszcze, czy osoba empatyczna, wrażliwa, nie odbiera takich sygnałów instynktownie, na poziomie podświadomości. Że ona/on jakaś coś inna się zrobiła. Lecąc w kulki druga osoba będzie dawała niewerbalne sygnały, ze coś się zadziało, mimo, że gra aktorska może być pierwszorzędna. 

 

Problem tylko, że trzeba takie piki podświadomości odpowiednio wcześnie i poprawnie zinterpretować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, self-aware napisał:

Inna sprawa, że kobieta może być sobie w związku i nie pożądać gościa seksualnie, bo ma kasę, jest stabilny, zaradny, ma zainteresowania, będzie dobrym ojcem a ona chcę dziecka itd. Tylko ten gość, z którym ona jest nie wie o tym, że ona go ogólnie nie pożąda seksualnie. Ja osobiście pierdolę taką relację, gdzie nie ma wzajemnego pożądania seksualnego.

Rzuć okiem na ten komentarz:

http://uwodzenie-milroh.blogspot.com/2020/02/ogarniecie-vs-ciotowatosc.html?showComment=1586374853920#c7958715895629350596

Cytat

normalny facet bardzo często żeni się z kobietą, która ma do niego tak naprawdę średni stosunek - uważa go za odpowiedni materiał na męża, ale nie uważa go za swojego "Władcę". Ten średni stosunek może być tymczasowo "zakryty" zakochaniem się, lecz później wychodzi "na powierzchnię". W przypadku takiego średniego stosunku, facet nie może liczyć na tak samo dobre traktowanie i na tak samo dużą tolerancję zdrad ze strony kobiety, jak w przypadku faceta, który jest dla swojej żony "Władcą".

Popatrz jak celnie Autor zauważa, ale też weź poprawkę na to, że on nie jest nasiąknięty bluepillem jak np. my. Jest tam pewien relatywizm moralny, który może być ciężkostrawny dla niepoprawnych romantyków :P

 

Istotą jest jednak:

Cytat

 

W sumie to jest nie tylko kwestia "urobienia", ale także "selekcji".

Co samo w sobie oznacza - że nie tylko uroda i pierwsze wrażenie ma znaczenie.

 

Aby skuteczna selekcja na dalszym etapie była możliwa tak czy inaczej trzeba nawiązać z kobietą konkretną więź- a nie tylko jechać na powierzchownych ocenach, czy sugerowaniu się teoriami.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minutes ago, lync said:

tu jest pułapka. Przyjmujesz mindset nacechowany "kobiety! zwróćcie na mnie uwagę", szukasz sygnałów, jednocześnie podświadomie wysyłając informację, że jesteś na skali "potrzebujący".

Bardzo wątpię, aby to rzeczywiście wpływało na całe oświadczenie jakoś mocno. Jeśli byłbym atrakcyjny dla kobiet to by się patrzyły bez względu na to czy ja tych spojrzeń szukam czy nie.

 

32 minutes ago, lync said:

Tak są, wyzwaniem jednak jest postawienie sobie celów, które nie będą zbyt łatwe i zbyt trudne. Też mam z tym problem. Bo biorę za dużo na siebie, a potem wiadomo.

No, tak. Ale to ciężko ocenić, więc po prostu ustalam cele i nie zastanawiam się czy są za duże czy nie. Raczej nie.

 

Co do medytacji to od lat od czasu do czasu sobie medytuję, ale to nie jest lek na wszystkie problemy.

 

zaraz zerknę na link.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.