Skocz do zawartości

Przykłady nieogarnięcia życiowego obu płci


Rekomendowane odpowiedzi

14 minut temu, SzatanKrieger napisał:

@Mroczek

 

Branża IT i kawalerki hehehe :D

Chyba mnie z kimś mylisz, kolego. :)

 

A tak poważnie znajdź sobie kogoś, kto Cię wesprze na początku mentalnie. Musisz się ''uziemić'' bo masz skłonności do odlatywania w świat abstrakcji.

Edytowane przez Mroczek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobiety

 

Brak samodzielności, oczekiwanie na księcia z bajki, który przygarnie do mieszkania, wieczna marzycielka, przekładanie seriali na życie prywatne, nieumiejętność gotowania i chodź trochę zajęcia się domem, nieumiejętność obchodzenia się z pieniędzmi, brak stałej pracy na dłużej 

 

Facet

 

Brak prawka, typowy Piotruś Pan, stawianie kobiet na piedestale, brak wsparcia dla kobiety w wychowywaniu swojego dziecka, nie płacenie alimentów, 

 

To tak na szybko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Szatanie, mówię Ci, Ty jeszcze będziesz wymiatał - czuję to w lędźwiach.

Tak jak pisał @Mroczek - do boju. Ja wiem, że wszystko Ci się uda, widzę po Tobie i Twoich postach jak się zmieniasz. Nabierasz sznytu, fajnego dowcipu, dystansu. Dla mnie bomba.

 

Co do ogarnięcia życiowego, to chyba nie ma sensu popadać w paranoję. Ja ostatnio się na tym łapię. Spędzam sporo czasu w aucie, jadę na wizję i wyobraźcie sobie, że mam poczucie marnowanego czasu - więc odpadalam audiobooka z literatury faktu, bo czuję, że jadąc zarabiać pieniądze marnuję czas. Chciałabym się wyzbyć tego myślenia, trochę odpuścić, ale tak już mnie wychowano. Wstałam dzisiaj o 5.00, dzieciaki śpią, a ja dziubię zlecenia. Po prostu nie potrafię sobie odpuścić, to też jest niedobre. Studia, macierzyński to była dla mnie sielanka. Teraz zaczyna się realne życie, ale za to jaka jestem ogarnięta... dziękuję, postoję.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

jestem nie ogarem, nie ma to znaczenia dla mnie bo może i mają rację na pewno w jakimś procencie możliwe, że nawet w 100% ale zapraszam przejść przez życie w moich butach dam wam jedną rzecz chociażby z mojego arsenału. Hmmm pomyślmy czym by tu się podzielić wszak mamy czym, może to: nie możesz wychodzić do kolegów i koleżanek bo masz odruch wymiotny gdy wychodzisz poza rejony Ci znane, nie możesz w spokoju iść do pracy czy na rozmowę kwalifikacyjną to samo, chce Ci się wymiotować i nie tylko chce ale macie odruch wymiotny - powodzenia bo wam się przyda. Dam wam chociażby to i zobaczymy ile uśmiechu w was będzie i w jaki kreatywny sposób będziecie mówić, że idziecie do kibelka sam bym był ciekawy może bym się czegoś nauczył :) 

Dochodzą inne sprawy, o których nie będę "się chwalił" oraz innych, którzy czytają że gdy nie jeżdżą wystarczająco szybko lub gdy nie mają prawka nie są mężczyznami. Porozmawiajmy, gdy przejdziemy jednakową trasę lub wymieńmy się poglądami co może być postrzegane jako "nie ogarnięcie" a nie wydawanie sądów. Póki co nasze porównania będą zawsze skrzywione według mnie, bo nasze życia nie są równe i rzeczy, które musieliśmy pokonać takimi również nie są. Jedna ma małe cycki i boi się kontaktu z chłopakami, druga jest patologicznie wstydliwa itd, każdy z nas ma swój "krzyż" czy tam "krzyże".

Patrząc z boku jestem z siebie w zasadzie dumnym, że mimo takich trudności w urodzenia się w ciemności w rodzinie gdzie było wiele patologicznych zachowań, jestem światłem a nie jak inni bracia i siostry po drugiej stronie barykady czyli lubujący się w niszczeniu innych.

 

Dlatego:

Nie mam mieszkania, bo musiałem się naprawiać całe dorosłe życie i ostatnie co by mi przyszło do głowy to zarabiać na mieszkanie w stanie, gdy leżysz w łóżku i siedzisz w książkach i internecie i tylko Twoje myśli krążą w okół "co jest ze mną nie tak, jak się uzdrowić, czego mi brakuje, co mi odebrano, gdzie to odnajdę") 

Nie mam studiów bo dla mnie nie ma kierunku, który by mnie interesował. Ciekawa była psychologia i język angielski ale psychologia finalnie byłaby dla mnie zbyt ograniczająca a angielski jakoś specjalnie mnie nie kręcił, poza tym i tak bym się nie dostał z moimi wybitnymi ocenami :D 

Nie mam prawa jazdy, bo gdy byłem młodszy w Polsce zarabiało się 5 zł na godzinę, nie było tyle ofert pracy, dodatkowo powodzenia tłumaczyć się egzaminatorowi, że chce Ci się wymiotować przy nim i na kursie. Potem to fakt to była nie jako wymówka ale również przez to, że nie miałem głowy do tego, ważniejsze było się dla mnie uleczyć, a teraz covid pokrzyżował również plany i w tym względzie.

Nie mam poważnej pracy, ponieważ musiałem całe życie uzdrawiać się, zaczepiać się gdzieś by "przeżyć", szukać nieustannie mojego utraconego "prawdziwego ja", naprawiać utracone zdrowie, zniszczone nerwy, zniszczone w zasadzie życie.

Nie mam poważnego zawodu, bo to wynika z tego, że miałem odebraną własną tożsamość. Gdy nie masz "Siebie" nie wiesz, dokąd, gdzie iść, co robić, po co tu jesteś, kim w zasadzie jesteś i zawód? Jaki zawód dla sztucznego "ja" które zostało na Ciebie nałożone by stałmscić Twój potencjał? O tym "ja" mówimy? O tym ja, które miało powiedziane, że nadaję się tylko do "najgorszych" prac? ?

Mieszkam z rodzicami po trzydziestce, ponieważ pomagam im przy domu, dokładam się do rachunków oraz musiałem wejść do "jamy lwa" gdzie to wszystko się zaczęło. Przygotowuję ich mentalnie, że niedługo mnie może tu nie być (nie chodzi o kamikadze tylko wyprowadzkę). Gdybym wiedział, że moje miejsce jest w Polsce wynąjąbym coś tutaj i zaczął układać życie ale nadal się waham, czy aby nasz kraj to jest miejsce gdzie chce się domyślnie zakorzenić. A więc mieszkanie z rodzicami to kwestia w zasadzie dostania pracy i "decyzji". Może nie kupno własnego ale możliwości zamieszkania solo, to żadnej problem tylko monety mieć.

Nie miałem kilka razy dochodów przez gruby okres czasu. 

Nadal muszę się uzdrowić i podejrzewam, że do końca roku może mi to zająć.

W wyniku tego luksusowego życia, przez wielu postrzeganych z mojej rodziny w wieku 21 lat zacząłem siwiec i moja pamięć się znacznie pogoryszła, jest to związek ze zbyt wieloma stresami. 

 

I teraz co taki jak ja ma powiedzieć jak czyta te wypociny wszystkie? Pewno coś na zasadzie:

"O nie, znów się nie nadaje i nie znajdę sobie dziewczyny, żadna mnie nie będzie chciała bla bla bla i płakać w kącie" Ale nie moje drogie panie.

Żadnego płakania w kącie na mojej zmianie w moim świecie jest radość z przejścia dziadostwa, wdzięczność za trening w młodości a teraz czeka mnie kolejna dawna pracy nad sobą czyli szlifowanie zewnętrza.

 

Druga sprawa.

Nie będę wymieniał co jest moim zdaniem nie ogarnięciem dla pań bo to nie ma sensu, one same wiedzą co źle zrobiły czy co źle robią a jak nie wiedzą, to się dowiedzą za jakiś czas. 

 

Ale:

Niedługo będę w pełni zdrowy.

Gdybym miał pewność, że chcę zostać lekarzem w tym świecie w tym kraju, to mimo mojej słabej pamięci gwarantuję wam, że byłbym prawie lub najlepszym na roku a nawet gdybym był na szarym końcu to starałbym się leczyć jak najlepiej potrafię i walczyłbym z tym bezdusznym systemem na ile dałbym rade w gabinecie, a gdybym nie przeszedł to cóż ale przynajmniej bym spróbował.

Nie mam prawa jazdy, ale w tym roku ewentualnie styczeń/luty zacznę. Gdybym miał kasę to zacząłbym już w tym roku od jutra w zasadzie.

Kupię sobie również jakiś samochód ale nie wiem właśnie czy to będzie w PL, dlatego się zastanowię nad tym ale wpierw najważniejsze sprawy.

Będę zarabiał słabo jeszcze w tym roku, w następnym gdybym wystartował to będzie lepiej kwestia kilku spraw.

Będę miał sylwetkę dobrze zbudowaną, świetnie się będę odżywiał innymi słowy będę zdrowy i wysportowany.

Zawód sobie sam stworzę i w między czasie będę robił coś "Standardowego".

Mieszkać z rodzicami nie będę ale postaram się wysyłać im pieniądze by mieli lżej w życiu.

Już zawsze będę miał dochód i zrobię wszystko by się on mnożył tak by nigdy już nie być bez pieniędzy, a nie że jeździć do pracy po jedzenie darmowe z automatu, jak to miało miejsce kiedyś.

 

Żadna w Polsce kobieta mnie nie wesprze bo jestem we fazie "Dlatego" i jestem nieudacznikiem w ich oczach. 

Jednak to nie ma najmniejszego dla mnie znaczenia, bo w moich oczach moje materialne osiągnięcia są pchłą i łatwizną do osiągnięcia oraz nie są specjalnie wartościowe aczkolwiek umilają życie, nie ma też znaczenia to, że prawie każda w Polsce kobieta wskaże na mnie palcem i powie zobacz go "jaki nie ogar". I tak jestem szczęśliwszy niż 95% użytkowników tego forum, aktualnie jestem pod kreską bo okres uzdrawiania jednak przedłużył się i przy okazji moje lenistwo weszło i brak konsekwencji no i oszczędności się wypaliły. Jednak to nie ma dla mnie absolutnie żadnego znaczenia, pieniądze zdobędę, lenistwo jest już cechą przeszłości, prokrastynacja również. To co najważniejsze w życiu czyli siebie, swoje marzenia, pragnienie doświadczenia ekscytującego życia są we mnie i już mi ich nikt nie odbierze coś jak na tym gifie poniżej.

5183ff97eb6910eaecedc62966b7ef68194e5f09

Ochronię swój wewnętrzny ogień, marzenia, potencjał i wszystko co jest związane ze spełnieniem siebie. 

Żadna kobieta nie zobaczyła mojego "bogatego wnętrza" i jestem nawet wdzięczny za to bo byłbym uwiązany, bo dawniej sobie przysięgałem, że jak jakaś mnie by wyniosła i zobaczyła coś więcej niż porażkę to nawet bym się z nią ożenił bo by zasługiwała na wszystko co najlepsze i czułbym dług wdzięczności do końca swego żywota ale tak się nie stało i bardzo dobrze.

To co jest ważne że dostrzegłem jak wspaniały jestem i jak wielkie skarby mam do zaaferowania póki co nie fizyczne ale te z czasem by były, nie chciano ich - rozumiem. Nie mam tego za złe nawet, ponieważ wiemy jak dla świata liczy się błysk i pokazanie się w niebieskiej koszulce ze zegarkiem w ręku jakieś tam firmy, która kojarzy sie z luksusem pewno jakiegoś Cassio, Cassioepei czy innej luksusowej firmy odmierzającej czas.

 

Reszta wiadomości trochę nie związana z tematem.

 

Zawsze mam ten prosty i może niezbyt górnych lotów filmik przed oczami ale on naprawdę wiele mówi. Niestety napisy są po angielsku ale w zasadzie dla mnie jest wymowny.

 

Tutaj jest również prosta historia, gdzie opiekowanie się i dawanie ciepła jest odbierane jako coś złego, też moja bolączka ;) 

 

 

Dlatego też wszyscy panowie, którzy to czytacie i jesteście w takiej sytuacji jak ja być może gorszej a być może w kapkę lepszej oraz panie, który również nie miałyście lekko.

 

Niech nigdy was nie zagną tego typu teksty, że jesteście nie wystarczający. Ja zostałem wyszkolony przez "ukochanych" narcyzów do czucia się, że wiecznie jest coś ze mną nie tak, dlatego miejcie to w pompie głęboko i szeroko. To narcyzi są wiecznie nie wystarczający i czują wewnętrzną rozpacz i wstyd i każdy narcyz czytający tą wiadomość wie o tym głęboko w sobie z tego forum i nie tylko.

Tak samo jak osoby, które mówią że macie być "tacy a tacy". 

Nie ma to najmniejszego znaczenia a raczej nie powinno mieć. Nikt nie ma prawa komuś ujmować a tym bardziej nie znając sytuacji drugiego człowieka i oceniać jego sytuację, gdy się nie było w jego butach. Wszelkie nieogarnięcia życiowe czy to, że nie macie 180 cm nigdy nie powinny być czymś przez co się dajecie tłamsić i czuć się źle. 

Do mnie żadna nacystka ani narcyz nie ma  już dostępu, fatalne nauki udało mi się rozkodować a skoro mi "nieogarowi" się udało to i wam może się udać. 

 

 

Do pań jedna wiadomość również.

 

Wasze zewnętrzne piękno, nie działa na każdego z mężczyzn. Sugerowałbym co po niektórym zacząć pielęgnować również cechy charakteru i wnętrza, ponieważ wypudrowany nosek nie zaniesie was tam gdzie myślicie, że zaniesie natomiast zadbany nosek i błyszczące wnętrze od cech kobiecych już z pewnością dodadzą wam dodatkowego paliwa w życiu. Urok trwa 20 lat, charakter/osobowość znacznie więcej.

 

Faceci, jesteście zbyt ślepi często i zbyt wysoko cenicie wygląd kobiety. 

Jeżeli odejmiesz wygląd to co w niej pozostanie, czy jest to ktoś z kim chciałbyś spędzać czas?

 

Jest to mój ostatni post na tym forum, przynajmniej w tym roku, co miałem dodać dodałem. Teraz czas bym się wziął za zarabianie i odbudowę zewnętrznego życia oraz sukcesów, które to tak panie i panowie cenią ale szczególnie panie, choć są ulotne jak zamek z piasku nad morzem.

 

Jest to również post pożegnalny. 

Ponieważ życie wzywa. 

 

Wszystkim życzę ,wszystkiego dobrego i być może do usłyszenia.

 

fullsizeoutput_76d4.jpeg

 

The ultimate freedom is found in unabashed self expression and this message is an invitation to be the most authentic version of you that you have ever dared to experience. It means shrugging off the fears of judgment and oppression. It means stepping into your full power and shining your light on the world.

It means finding your inner bad ass rebel and letting him or her (or whatever feels right to you) out to run wild and free. Yes, you are going to piss some people off! How dare you get out there and embrace your true authentic self when they have worked so hard to hold their masks in place! Do it anyway. It is the only way.

Find your tribe. Surround yourself with loving, like minded and supportive people who ‘get’ you. They are out there, I promise. Maybe you have shied away from them before, as you wore your own mask, trying to fit in with the masses; trying to please those who said you had to be a certain way. No more of that. Remove the restraints: physical, mental and spiritual.

Get ready to fly free.

 

Ostateczna wolność znajduje się w bezwstydnym wyrażaniu siebie, a to przesłanie jest zaproszeniem do bycia najbardziej autentyczną wersją ciebie, jakiej kiedykolwiek odważyłeś się doświadczyć. Oznacza to zlekceważenie lęku przed sądem i uciskiem. Oznacza to wejście w swoją pełną moc i skierowanie światła na świat.

Oznacza to znalezienie swojego wewnętrznego zbuntowanego "złego tyłka" i pozwolenie mu (lub czegokolwiek, co czujesz), biegać dziko i swobodnie. Tak, wkurzysz niektórych ludzi! Jak śmiesz wyjść na zewnątrz i objąć swoją prawdziwą autentyczność, kiedy oni tak ciężko pracowali, aby utrzymać swoje maski! Zrobić to mimo wszystko. To jedyny sposób.

Znajdź swoje plemię. Otaczaj się kochającymi, podobnie myślącymi i wspierającymi ludźmi, którzy Cię „łapią”. Są tam, obiecuję. Może już wcześniej unikałeś ich, kiedy nosiłeś własną maskę, próbując dopasować się do mas; próbując zadowolić tych, którzy mówili, że musisz być w określony sposób. Koniec z tym. Usuń ograniczenia: fizyczne, psychiczne i duchowe.

Przygotuj się do lotu wolności.

 

Trzymajcie się

Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje życie.

Znam wiele osób, które zmagały się z podobnymi problemami, i aktualnie są w bardzo dobrej sytuacji życiowej. 

Wszytko tak naprawdę zależy od nas. Jak odnosimy się do przeszłości, która miała miejsce. To od nas zależy, czy będziemy traktować coś jako przeszkodę, czy jako coś, co nas umocni i zmotywuje do dalszego działania. 

Dlatego, każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. 

A zrzucanie odpowiedzialności na jakieś trudności, typu choroby, jest wynikiem bycia skrajnie niedojrzałym.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Amperka napisał:

Szatanie, mówię Ci, Ty jeszcze będziesz wymiatał - czuję to w lędźwiach.

Tak jak pisał @Mroczek - do boju. Ja wiem, że wszystko Ci się uda, widzę po Tobie i Twoich postach jak się zmieniasz. Nabierasz sznytu, fajnego dowcipu, dystansu. Dla mnie bomba.

Pewnie, że się uda :-) 

 

Jakbym się zawziął to kilka lat i miałbym mieszkanie na własność tylko materia nigdy nie była moim domyślnym celem.

 

Napisałem ten post tylko po to by ludzie go czytający nie wpadali w deprechy, że nie dosyć że nie spełniają widzi mi się wymagań dzisiejszych kobiet, to jeszcze są wtłoczeni w "nieogarnięci" jakąś śmieszną ramę. 

Potem do tych "nie ogarów" te ogarnięte wzdychają ale to już inny paradkos, którym nas życie zdaje się często raczyć, tylko co taka panna ma oprócz tych swoich wymagań i rozszczeń oraz ocen, co ona wnosi? Wszak, żadna nie chciała Stallone nawet jego żona, gdy nie było pieniędzy na ogrzewanie domu chociażby. Ja nie jestem zły ani nic, tylko martwi mnie, że wielu chłopaków i dziewczyn może sobie wziąć wiele z tego co tu było pisane do serca, ja jestem taką przeciw wagą na słowa o byciu nie ogarem, będąc nie ogarem.

 

Dostałem od was kilka wiadomości pocieszających i serdecznie wam za to dziękuję ale naprawdę wszystko jest ze mną w porządku, jest ze mną dobrze jak nigdy i z każdym dniem jest lepiej i lepiej. 

 

Wszystkiego dobrego, dziewczyny i chłopaki.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieogarnięcie życiowe to dla mnie brak spójności zewnętrzno-wewnętrznej, spowodowany często nieznajomością tego drugiego i poleganie na samych instynktach & społecznych oczekiwaniach.
 

Efektem tego jest kryzys tożsamości w późniejszych latach, co ciekawe, często niezależny od osiągnięć.
 

Tak więc zewnętrzne manifestacje typu: brak prawka nie mają znaczenia, jeśli faktycznie nie mają znaczenia dla nieposiadającego. 

 

Przykład: znam faceta, który nie ma prawka, nie jest chadem i milionerem, ale żyje w 100% zgodnie ze sobą i delikatnie mówiąc nie ma problemu z kobietami. Natomiast bije od niego taka autentyczność i pewność tego, że wszystko co robi jest dobre, że ludzie (obojga płci zresztą), lgną do niego.

 

Z drugiej strony nawet ogromne sukcesy zawodowe i prywatne mogą nie być tym czego dana jednostka naprawdę chce i potrzebuje. Takich ludzi znam wielu, niektórych nikt by o to nawet nie podejrzewał.

 

Tych „nieogarniętych” jest dużo więcej i czasem można przez to mieć mylne wrażenie, że nikt nie ogarnia ;)

Edytowane przez sol
  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Wielokropek napisał:

Pewnie będę się edukować do tej 35 na pewno :D

Powodzenia w drodze naukowej ?

Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć ? Człowiek uczy się ponoć całe życie, a jakie to jest fajne i przyjemne ? Mój syn ma lekkie zdziwko, że ja mam frajdę ucząc się ? Grunt, żeby wziął przykład i samemu na studia się wybrał, jeszcze trochę czasu mam, odkładam mu kasiorkę na czesne ?

Edytowane przez MalVina
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.09.2020 o 11:20, sol napisał:

Nieogarnięcie życiowe to dla mnie brak spójności zewnętrzno-wewnętrznej, spowodowany często nieznajomością tego drugiego i poleganie na samych instynktach & społecznych oczekiwaniach.

Bingo.

 

Dochodzi do tego szukanie swojej wartości w rzeczach zewnętrznych, próba zaspokajania deficytów emocjonalnych poprzez innych ludzi, rzeczy, osiągnięcia, budowanie wycezylowanych awatarów on-line- vide forum, a nawet 'rozwój' czy 'duchowość' rozumiane jako gromadzenie wiedzy, ale bez transformacji wewnętrznej.

 

Do kryzysu dochodzi zazwyczaj w dwóch przypadkach- kiedy zrozumiemy że czas sobie spojrzeć szczerze w oczy i przestać oszukiwać, 

albo kiedy dotychczasowe źródło zaspokojenia przestaje być wydajne a następnego jeszcze nie ma.

 

@SzatanKrieger

Dostałbyś solidnego kopniaka za ten post, może by Cię to wreszcie obudziło. 

Bez agresji, po prostu przykro patrzeć jak kolejny raz grzebiesz się publicznie w swoim bagienku, snując sprzeczne wizje i szukając pocieszenia u ludzi którzy zapomnieliby o Twoim istnieniu w tydzień po zniknięciu.

Ile czasu zajęło Ci napisanie tego siermiężnego posta? A co

drugi taki.

W czym poświęcony temu czas realnie popchnął Cię do przodu w Twoich zamierzeniach? 

Co zyskałeś? Jakie miałeś intencje, te dla Ciebie oczywiste i co jest pod nimi? 

 

Nie odpowiadaj.

A jeśli chcesz realnie coś robić zamiast uciekania w wirtualny świat, daj znać na pv.

Proponuję, bo znam z autopsji wychodzenie z tego zaklętego kręgu, mając cechy które tego nie ułatwiają.  I wiele bym dał lata temu, żeby ktoś mi wyjaśnił kilka rzeczy czy naprowadził. Choć pewnie i tak niczego by to nie zmieniło, do pewnych spraw trzeba dojrzeć. 

 

Żeby zrozumieć, że pod uporządkowana warstwą jest następna, i nastepna, i tak dalej.

A kiedy myślisz że masz je ogarnięte, spod spodu wyłazi coś, co powoduje że się gubisz i np. ośmieszasz przed kilkoma setkami/tysiącami czytelników. I nie piszę teraz o Tobie;)

 

Ale to ciekawa podróż jest, eksploracja  wewnętrznych światów.

I czasem potrafi nieźle zaskoczyć.

Pobądź tam trochę, zamiast tracić kolejne godziny na pisanie postów o których za kilka dni nikt nie będzie pamiętał.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Żadna w Polsce kobieta mnie nie wesprze bo jestem we fazie "Dlatego" i jestem nieudacznikiem w ich oczach.

Myślę, że to nie tak. Na pewno by się niejedna znalazła, wszystko zależy od tego, jak się przedstawisz i w jaki sposób panna popatrzy na Ciebie.

 

Mam okazję być w związku, który kiedyś był bardzo aspirujący do tego, w którym obie strony wspierały się. Wtedy patrzyłem na to przez pryzmat właściwego dobrania/połówek...itp Pomimo wielu kłótni, powrotów do siebie, zalążków kolejnych kłótni, gdzieś była świadomość, że w jakimś stopniu możemy na sobie polegać. Później pojawiły się większe zgrzyty co finalnie doprowadziło do odkrywania przeze mnie różnych rzeczy. Pamiętam chwilę, jak kiedyś kupiłem ebooka (pisanego chyba nawet przez jakąś babkę), w której pisała, że "kobieta powinna być dodatkiem do faceta".

Pamiętam, że nie dawało mi to spokoju i też w końcu poruszyłem z partnerką ten temat. Efektem oczywiście było kwestionowanie tego przez partnerkę, oburzenie, smutek. Może wyczuła, że z jednej strony się z tym nie zgadzam, a z drugiej czuję, że może być to prawda. Wiele miesięcy później odkrywanie kolejnych "ciekawostek" odnośnie relacji, trafienie na mat. o PUA, na forum BS i dalsze zgłębianie tematu.

 

A także wiele różnych chwil, w których gdy zachowywałem się tak jak partnerka oczekiwała (schemat beta) to jest w miarę spoko. Jak zaznaczam swoje stanowisko, odrębne od niej - problemy. Diagnozowała mnie jako bordera, później narcyza. Może i nim jestem, choć pewniej to jakiś profil osobowościowy. Miałem chwile, gdy partnerka, która potrafiła patrzyć na mnie z uznaniem, były też takie, gdy patrzyła przez pryzmat pogardy (a może i nieudacznika, kto wie). Nauczyłem się nie przejmować jej stanem emocjonalnym (to prostsze, jeśli wydaje Ci się, że Ci na kimś nie zależy), ale nie zawsze się to udawało.

 

Z jednej strony byłem przekonany o tym, że pójście własną drogą i postawienie siebie na pierwszym miejscu wydaje się egoistyczne, z drugiej jednak widziałem problemy, które nie byłyby tak dotkliwe, gdybym się tak postawił (choć wiele razy myślę, że się stawiałem, ale to trochę jak z wygrywaniem pomniejszych bitew, a przegraniem wojny). Czasem przyjmowałem schemat: idź własną drogą, kobieta może być lub nie, z drugiej: tylko prawdziwa miłość pozwoli na doświadczenie większej głębi życia.

 

I wiesz co? Jak słuchałem ostatnio jakiegoś wykładu, który został na forum polecony o MGTOW, a także wykładów @absolutarianin to o ile mam wrażenie, że jest to przesiąknięte jakąś goryczą (bo to łamie jednak pewien romantyczny schemat myślenia), to jednak pokazuje, że jest w tym mocny konkret. A właściwie - świadomość, że tak naprawdę jedyną osobą, na której można/powinno się polegać - to na sobie i swoich umiejętnościach w zakresie rozwoju i współpracy z innymi . Mam już 4 dychy na karku i nawet teraz nie potrafię rozpoznać, czy partnerka zachowuje się w określony sposób, bo chce coś uzyskać (status quo) czy robi to z bardziej szlachetnych pobudek. 

 

Dziś pojawiła mi się myśl "kobiety są pragmatyczne, tak są zbudowane, bo te umiejętności umożliwiają zwiększenie szans na wychowanie potomstwa, one czasem muszą facetów ściągać na dół jak (facet) próbuje szybować w przestworzach". Facet nie może dać się ściągnąć za bardzo w dół, ale też nie może odlecieć za daleko (aby nie stracić z oczu swojego "zamku"). Jak facet odleci za bardzo to może stracić kontakt z rzeczywistością - odpowiednia kobieta jest więc nie jak łańcuch, który trzyma, ale bardziej jak klej, który spaja całość. Przykleić możesz coś, co pasuje i im mniejsza szczelina, tym lepiej klej będzie trzymał. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w niektórych przypadkach tendencja będzie odwrotna (to facet będzie "ściągał" babkę i to facet będzie tym klejem).

 

Serio, nie dziwię się niektórym facetom, że tracą do babek jakąś formę szacunku, bo jednak pewne zachowania kobiet przy dobrej uważności nie da się potraktować inaczej jak burzenie utartego światopoglądu romantyka.

 

Matka mi kiedyś powtarzała "zawsze znajdzie się lepszy lub gorszy od Ciebie". I wiesz co? Jest w tym dużo prawdy.

 

I tutaj dochodzimy do sedna.  Każdy może być jednocześnie ogarem i nieogarem. Nawet w oczach tej samej kobiety możesz mieć chwile, gdy jesteś taki, a później odwrotnie.

Wiesz co to znaczy? To zwykła etykietka. Zwykła jebana (za przeproszeniem) etykieta, która zostaje nadana w tym samym momencie, a okres życia tej etykiety jest w zasadzie nieznany.

To obiekt, który może istnieć chwilę i zniknąć, a może też trzymać się dłużej - dzięki kompleksom faceta, który przyjmie to za pewnik. Jak w tej medytacji:

 

 

Czy mając 40 lat , mało seksu na liczniku, brak dzieci, brak sytuacji w których można dzieci zrobić (praktyczny brak seksu bez gumki) mogę myśleć o sobie jako nieogarze? Mogę. Czy to jest pomocne? Czasem tak, bo może zdopingować do działania. Wiem, że jestem taki, a wiem, że chcę co innego. Jednak rzucanie się na pewne doświadczenia wiąże się z też z ryzykiem. Mogę w swoich oczach przestać być nieogarem, ale mogę się też wkopać i poczuć, że jestem nieogarem w innej istotniejszej rzeczy (bo wrobienie na "bombelka" przy bzykaniu bez gumy jest bajecznie proste).

Dla mnie to wyraz głębszego zaufania i miałem nadzieję to realizować z partnerką. Nie wyszło. Za bardzo ją wystraszyłem swoim "chceniem". A może właśnie tak miało być. Może właśnie miałem być natrętny :Pbo bym wówczas nie wkopał się bardziej?

 

Nie wiem, ale wiem na pewno, że moja wizja bycia z partnerką była zbyt "wyidealizowana". Że patrzenie na kobiety i przejmowanie się ich etykietkami (a także etykietami od facetów) może działać toksycznie. Wiem też, że coś co wydaje się bardzo potrzebne, z innego punktu widzenia może być obsesją/zaburzeniem. Kwestia własnego podejścia do sprawy.

 

Zdaję sobie też sprawę, że "kobieta powinna być dodatkiem do faceta" nie znaczy, że ma być traktowana jak gorsza czy ma być pozbawiona szacunku. Nie oznacza to przyzwolenia na jej przedmiotowe traktowanie. Nie oznacza to, że ona nie może podejmować jakichkolwiek (nawet ważnych) decyzji.

 

Istotą jest danie sobie przyzwolenia na traktowanie samego siebie z odpowiednim szacunkiem i podejmowanie działań, które będą zgodne z naszym sercem, z logiką i naszą rolą i takich, które nie będą krzywdzić innych (przynajmniej w zakresie tych, którzy nie krzywdzą nas) - a będą nas prowadzić do celu (którego wizja i akceptacja wyszła od nas - nawet jeśli w jakimś zakresie jest nam narzucony - to akceptacja zależy zwykle od naszej woli). Rolą faceta może być np. założenie rodziny, zbudowanie własnego "zamku". Akceptacja, intencja i wizja musi wychodzić od faceta. Na podobnej zasadzie powinien potrafić zdać sobie sprawę z kim chce iść przez życie, kto mu odpowiada, a kto nie.

 

Dlatego też, jak piszesz:

Cytat

Żadna kobieta nie zobaczyła mojego "bogatego wnętrza" i jestem nawet wdzięczny za to bo byłbym uwiązany, bo dawniej sobie przysięgałem, że jak jakaś mnie by wyniosła i zobaczyła coś więcej niż porażkę to nawet bym się z nią ożenił bo by zasługiwała na wszystko co najlepsze i czułbym dług wdzięczności do końca swego żywota ale tak się nie stało i bardzo dobrze.

to zdaję sobie gorzką prawdę, iż mógłbym podać w wątpliwość to, czy nawet gdyby kobieta potrafiła dostrzec tę romantyczną głębię - czy będzie to miało pozytywny wpływ na związek. Skoro one są pragmatyczne i kierują się innymi celami, bo taki już jest ich program. One mają filtr, widzą atomy, ale nie dostrzegają latających w środku tachionów, kwarków... nie mają takiego mikroskopu :P

My faceci również nie mamy "mikroskopu" sięgającego do emocji. Dlatego my w tej dziedzinie tachionów nie zobaczymy, jedynie atomy, jeśli już. Niektórzy nawet nie przekroczą powiększenia 100x :P

 

To co napisałeś wydaje mi się trochę usprawiedliwianiem siebie/racjonalizacją (tak samo mógłbym zresztą potraktować swoje własne wnioski), ale myślę, że gdzieś tam zdajesz sobie sprawę, że można uzyskać jakąś równowagę pomiędzy tym jak kobieta jest pragmatyczna, a tym w jaki sposób odbiera się ją pozytywnie (aby nie skończyć w pustym związku, patrząc się podejrzliwie na kobietę i nie móc z nią stworzyć normalnego związku).

 

W sumie to sprawia, że człowiek z pewną wiedzą staje się wojownikiem. Takim, który walczy z największym wrogiem - z samym sobą (a raczej ze swoimi ułomnościami, kompleksami). Z jednej strony wiesz, jakie mogą być kobiety, co mogą oferować. Z drugiej patrzysz na nie przez pryzmat ich biologii, walczysz z tym, aby nie zobaczyć w nich wroga/kogoś gorszego, ale też o to, aby nie dać się zdominować i ułożyć w formę dogodną dla nich. Chcesz odczuwać z nimi chwile szczęścia/jedności i jest to całkowicie normalne i pozytywne. Dopóki walczysz, jesteś wojownikiem. Im częściej to robisz, tym jesteś w tym lepszy.

 

Twój post widzę zatem jak Manifest Wojownika.

 

Wojownik czasem potrzebuje wyjść na środek osady, krzyknąć, zebrać ludzi i oznajmić im swój cel.

Coś jak ślubowanie.

Ja wyszedłem właśnie ze swojej chaty, popatrzyłem i pokiwałem z uznaniem.

 

Więc Bracie - dasz radę i dzięki za inspirujący wpis i udanej niedzieli (teraz to już poniedziałku :P ).

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, 

dla mnie życiowym nieogarnięciem jest narzekanie i nie robienie nic, aby zmienić swoją sytuację. Nie wiem na co tacy ludzie czekają, ale problemy same magicznie się nie rozwiążą. 

 

Brak prawa jazdy czy mieszkania nie jest dla mnie nieogarnięciem życiowym, bo to można zmienić jak się chce, ale takie podejście jak wyżej i to mocno zakorzenione w osobowości danej osoby to gwóźdź do trumny ogarnięcia życiowego.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, melody napisał:

ale problemy same magicznie się nie rozwiążą. 

Jak nie? :P

W dniu 28.09.2020 o 00:43, lync napisał:

Twój post widzę zatem jak Manifest Wojownika.

Mój post był skierowany dla "wojowników" i "wojowniczek" oraz dla ludzi, którzy uważają że się do czegoś nie nadają lub są nie wystarczający jak ja uważałem całe dzieciństwo i większość ówczesnego życia. Mój przykład miał pokazać, że mimo bycia wielkim nie ogarem, można mieć radość w sobie i nieść światło, mieć również nadzieję i tą nadzieję na lepsze jutro chciałem przekazać. Niestety moja wiadomość była źle nadana a to wina nadającego czyli mnie bo dostałem kilka wiadomości od ludzi, którzy myśleli że chcę się wylogować ze świata a nic bardziej mylnego, chcę się zalogować w ten świat znacznie bardziej - bo żyłem połowicznie na pograniczu egzystencji i lizania ran.

Przedstawiłem urywek problemów "awatara" pod tytułem @SzatanKrieger by dać, niektórym inspiracje że skoro ja podjąłem rękawicę to i Ty możesz. 

 

Dziękuje wszystkim zainteresowanym za wiadomości otuchy oraz troski ale naprawdę jest ze mną świetnie, a przynajmniej na takim podstawowym poziomie.

Czeka mnie teraz ogrom pracy ale ciesze się może powstanę niczym ten legendarny feniks a jak się nie uda, to chociaż próbowałem - do tego samego zachęcam innych czyli do spróbowania po raz kolejny, nie ten rok to następny, nie ta kobieta to następna, nie ten dziad to następny, nie ta praca to może inna :) 

Także, nie patrzcie na mnie czy mi się uda bo to nie jest istotne, ważne jest czy wam się uda.

 

Coś jeszcze miałem napisać ale zapomniałem, wyśle to pewno mi się przypomni :rolleyes: no nic pozostaje życzyć wam wszystkiego dobrego i jeszcze raz podziękować za miłe wiadomości :) 

 

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.09.2020 o 11:20, sol napisał:

Nieogarnięcie życiowe to dla mnie brak spójności zewnętrzno-wewnętrznej, spowodowany często nieznajomością tego drugiego i poleganie na samych instynktach & społecznych oczekiwaniach.
 

Efektem tego jest kryzys tożsamości w późniejszych latach, co ciekawe, często niezależny od osiągnięć.
 

Tak więc zewnętrzne manifestacje typu: brak prawka nie mają znaczenia, jeśli faktycznie nie mają znaczenia dla nieposiadającego. 

 

Przykład: znam faceta, który nie ma prawka, nie jest chadem i milionerem, ale żyje w 100% zgodnie ze sobą i delikatnie mówiąc nie ma problemu z kobietami. Natomiast bije od niego taka autentyczność i pewność tego, że wszystko co robi jest dobre, że ludzie (obojga płci zresztą), lgną do niego.

 

Z drugiej strony nawet ogromne sukcesy zawodowe i prywatne mogą nie być tym czego dana jednostka naprawdę chce i potrzebuje. Takich ludzi znam wielu, niektórych nikt by o to nawet nie podejrzewał.

 

Tych „nieogarniętych” jest dużo więcej i czasem można przez to mieć mylne wrażenie, że nikt nie ogarnia ;)

W punkt.

 

@SzatanKrieger w sumie to nie wiem czy jesteś nie ogarem czy nie, zastanawia mnie tylko, skąd masz tyle czasu by pisać bardzo obszerne posty na tym forum - w tym temacie, ale  i w ogóle tutaj....lekkie pióro, zakrzywienie czasoprzestrzeni?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, darktemplar napisał:

@SzatanKrieger w sumie to nie wiem czy jesteś nie ogarem czy nie, zastanawia mnie tylko, skąd masz tyle czasu by pisać bardzo obszerne posty na tym forum - w tym temacie, ale  i w ogóle tutaj....lekkie pióro, zakrzywienie czasoprzestrzeni?

Nie miałem pracy przez dłuższy okres czasu, żyłem z oszczędności - piszę bez wzrokowo.

 

Żadnych magicznych trików - moja naprawa wymagała posiadania dużego nakładu czasu na siebie i wiedziałem, że muszę mieć wystarczająco dużo oszczędności by sobie samemu pomóc, sam dla siebie robię za psychologa oraz kilka osób z forum mi pomogło w kwestiach zrozumienia siebie. Sam widzisz żadnych czasoprzestrzeni, siedzenie na forum, plus w książkach, artykułach, youtube i te sprawy. Nigdy już nie będę miał tyle wolnego, emerytury nie przewiduję.

Forum korzystało z mojej skromnej osoby, mam nadzieję że dodałem więcej pozytywów niż negatywów finalnie.

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.