Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

12 minut temu, Miszka napisał:

@melodyAle te zawody nie sprzyjające kobietom lub do których kobiety się nie garną można mnożyć. Górnik, pilarz, operator wozu asenizacyjnego, śmieciarz, operator wózka widłowego, hutnik, tokarz, frezer, elektryk (ile znasz kobiet zajmujących się szeroko pojętą elektryką lub elektroinstalatorstwem? Ja nie znam ŻADNEJ), murarz, tynkarz (nie znam żadnej kobiety zawodowo zajmującej się kładzeniem tynków), hydraulik, stolarz, cieśla, ogólnie marynarz w tym nawigator, mechanik, kapitan, 1-szy oficer. Dowolny zawód związany z wydobyciem ropy naftowej na platformach.

Wszystkie zawody w których promowana jest siła fizyczna i nienormowany czas pracy oraz zawody, które wymuszają rozłąkę z rodziną/brak rodziny. 

 

Kobieta - kierowca autobusu miejskiego/motornicza tramwaju tak (praca na zmiany w stałym miejscu w stałych godzinach) ale już kierowca transportu ciężkiego nie lub raczej nie. Widziałem kobiety jako motornicze/kierowców autobusów miejskich od lat ale już nie kierowców "TIR'ów" czy wywrotek żwiru na budowach.

 

I kilka zawodów do których kobiety się garną na mocy parytetów ale w moim rozumieniu z mizernym skutkiem. Policjant/żołnierz/strażak.

Szczerze przyznam, że niektórych z tych zawodów nie znam, ale jakby jakaś kobieta chciała być operatorką wózka widłowego albo elektrykiem/mechanikiem, to czemu nie?

Faktycznie tam gdzie jest wymagana jakaś duża siła fizyczna, to może być to barierą, ale nienormowany czas pracy i rozłąka - jak kto lubi.

Oczywiste również, że kobiet w takich zwodach będzie bardzo mało, ale jak jakaś zechce to niech idzie i robi.

 

Ja też pracuje w dziedzinie w której są głównie mężczyźni, ale robię swoje i mam z tego fun. Myślę, że to jest w tym wszystkim najważniejsze :)

 

18 godzin temu, maggienovak napisał:

@melody Ty mi wyjaśnij (jak pamiętam jesteś młodsza ode mnie) - co Cię razi w słowie "ROLA"? 
 

Nie mam z tym słowem żadnych skojarzeń :) Ew. role dla użytkowników.

 

Ponawiam:

Co to są "nie swoje zadania" i "uciekanie od ról" w kontekście płciowym?

 

3 godziny temu, I1ariusz napisał:

Tolerancja i "mam wszystko w dupie" jest cnotą ludzi bez poglądów. Możesz tego nie wiedzieć, ale to jest właśnie doktryna postmodernizmu (w esencji lewicowa) - nie ma prawdy, każda prawda jest równie ważna, raz jest to prawdą, innym razem co innego, więc żyjmy usia siusia cepeliada. Konflikt jest rzeczą nieuniknioną. Tak wygląda rzeczywistość.

Nie zrozumiałeś kontekstu tego co napisałam.

 

Chodziło mi o to, że np. można odwoływać się do tradycji w swojej retoryce, ale nie da się przełożyć tego na wszystkich obywateli. Z kolei z drugiej strony utopijna równość nie istnieje, więc na próżno do niej dążyć.

Ja mam swoje poglądy i dość otwarcie je wyrażam, ale w kwestiach nierozstrzygalnych kotów drzeć nie będę. Dla mnie utopijne jest odwoływanie się do dawnych ról w obecnym świecie. Jest to pewna wewnętrzna niezgoda ze zmianami w otoczeniu, która z czegoś się rodzi i z czegoś wynika. Na forum jest to dość dobrze widoczne i przejaskrawione. Jak dla mnie - jest to poszukiwanie atencji poprzez dostosowywanie swojej retoryki pod to co chcą usłyszeć odbiorcy komunikatu. Tylko cały mechanizm zaczyna się w głowie nadawcy/nadawców.

 

Jestem też świadoma pewnej gęstej atmosfery, która jest całkowicie bez sensu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minutes ago, melody said:

Ponawiam:

Co to są "nie swoje zadania" i "uciekanie od ról" w kontekście płciowym?

 

Co to są "nie swoje zadania" : polityka, wojsko i szeroko pojętą mundurówka i wiele innych.

 

,,uciekanie od ról": rola matki? 

56 minutes ago, melody said:

kolei z drugiej strony utopijna równość nie istnieje, więc na próżno do niej dążyć.

 

A jednak lewa strona jakoś cały czas do niej dąży i już zaczyna się nią dławić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, melody napisał:

Szczerze przyznam, że niektórych z tych zawodów nie znam, ale jakby jakaś kobieta chciała być operatorką wózka widłowego albo elektrykiem/mechanikiem, to czemu nie?

@melodyProwadziłem niedawno rozmowę w komentarzach na YT z kimś, kto pisał o sobie, że jest kobietą i że szuka pracy ale nikt nie chce jej dać pracy jako operator wózka widłowego. Twierdziła, że ma kursy, że świetnie się na tym stanowisku sprawdzi ale... No nikt nie daje jej szansy. Wysyła CV ale nikt nie chce jej wziąć pod uwagę.

 

Sugerowałem, że wysyłanie samych CV nic nie da. Jak się ma na stole 10 CV z których połowa to są ludzie z wieloletnim doświadczeniem to proste, że w pierwszej kolejności ich wybiorą. Narzekanie, że nikt nie chce dać jej szansy też nic nie da.

Dałem kilka przykładów PRAWDZIWEGO zaangażowania w chęć podjęcia pracy (wręcz trącące determinacją) ale dla tej Pani to było "poniżające". Pisałem jej "To idz i udowodnij, że Ci zależy. Pokaż swoje umiejętności, wykaż się bardziej niż tylko wysyłając CV, pokaż swoją determinację. W ten sposób się przebijesz". 

Takie "dej" bo ona umie i może.

 

3 godziny temu, melody napisał:

Ja też pracuje w dziedzinie w której są głównie mężczyźni, ale robię swoje i mam z tego fun. Myślę, że to jest w tym wszystkim najważniejsze :)

Ok. A ta dziedzina to?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem czy to jest potrzeba kary? Zgłębiając się w temat bo jest ciekawy raczej skłaniałbym się ku temu, że to nic innego jak babska racjonalizacja i naciąganie rzeczywistości na swoją korzyść bo my baby mamy być piękne, idealne, gotujące, kochające, kurwa w łóżku, dama w salonie, kucharka w kuchni. Też nam tłuką jakieś rolę od małego i wymagają od nas czegoś. I to co Ty nazywasz karą to jest wg mnie wołanie o pomoc bo jeżeli ktoś musi się określać np body positive to ma problem z osobowością. Tak czy nie?

Reasumując, kobiety są słabe, zakompleksione i nie zaakceptują siebie dopóki nie zaakceptuje ich ktoś inny. Ale czy to nie dotyczy też mężczyzn? Skoro my wszyscy od małego jesteśmy na siłę kształtowani to skąd mamy wiedzieć jacy jesteśmy? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@I1ariusz
Ok, restart rozmowy, zobaczymy w którym miejscu się rozumiemy/ w jakim kodzie komunikacji :

Na moim przykładzie rozumienia "kary", "konsekwencji", "decyzji", "odpowiedzialności" dot.tego tematu :
- moją decyzją jest odłożenie macierzyństwa do 30-stki z racji finansów. Ta decyzja ma może mieć potencjalnie dwa skutki :
faktycznie, będziemy mieć małe, własne lokum i będzie dziecko w wieku moich 30 lat, spełnię najważniejszą wartość (rodzina), może będę babcią na stare lata i to da mi kopa do działania, by jeszcze poboksować się z naturą i procesem starzenia się :P ; zapewne przy rodzinie i w rodzinie masz multum problemów; plusów posiadania rodziny nie będę przytaczać, są oczywiste.
Drugi wariant : nie dorobimy się z mężem, będę żyć dla pracy, umrę bezpotomnie, być może w samotności i znajdą mnie jako 2-letniego trupa siedzącego na krześle (podobno we Włoszech ostatnio była taka sytuacja). Plusy bezdzietności też są. 
Owa decyzja bardzo wpływa na mojego męża, czasem mam takie myśli, czy nie oddać mu wolności (rozwód), dorobi się kasy i może za kilka lat znajdzie młodszą, która da mu dzieci. Nawet mężowi przedstawiłam taki pomysł, a on na to "czy za dużo w tych redpillach nie siedzisz, Twój ukochany mózg Ci się przegrzał, czy co tam?!". :) 
Zapewnienia, zapewnieniami, ale serio, gdyby mnie spotkała taka sytuacja (choć męża mam za niesamowicie wierną i wartościową osobę), to nie będę mogła mieć prawa mieć mu za złe, że zostawił mnie dla młodszej, która da mu upragnione dzieci. Tu rozumiem potencjalnie przykry skutek mojej decyzji, może z perspektywy czasu określę, to jako błąd, ale biorę to na klatę, bo wybrałam świadomie :
podstawy bytowe dla moich dzieci > pragnienie urodzenia ich jak najszybciej, zgodnie ze swoją biologią. 
Jest opcja, żeby se machnąć dzieciaka z kimś, kto ma coś tam w spadku, czy już się czegoś dorobił, ale jaka jest pewność, że z tą osobą będę nadawać na podobnych falach, czy też mieć podobną hierarchię wartości? 
I znowu kolejny wybór, który może być dla mnie błędem : 
jak najszybsze posiadanie potomstwa z lepiej prosperującym finansowo mężczyzną < jakość związku, relacji 

A teraz wracam do garów. Jak się nadal nie zrozumiemy, to musimy przeczekać, może w innym temacie złapiemy wspólny język, bo mam wrażenie, że myślimy podobnie, ale nie zrozumieliśmy naszego słowotoku. :D 

@melodymoże jutro Ci odpowiem, ok? 
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, maggienovak napisał:

@I1ariusz
Ok, restart rozmowy, zobaczymy w którym miejscu się rozumiemy/ w jakim kodzie komunikacji :

Na moim przykładzie rozumienia "kary", "konsekwencji", "decyzji", "odpowiedzialności" dot.tego tematu :
- moją decyzją jest odłożenie macierzyństwa do 30-stki z racji finansów. Ta decyzja ma może mieć potencjalnie dwa skutki :
faktycznie, będziemy mieć małe, własne lokum i będzie dziecko w wieku moich 30 lat, spełnię najważniejszą wartość (rodzina), może będę babcią na stare lata i to da mi kopa do działania, by jeszcze poboksować się z naturą i procesem starzenia się :P ; zapewne przy rodzinie i w rodzinie masz multum problemów; plusów posiadania rodziny nie będę przytaczać, są oczywiste.
Drugi wariant : nie dorobimy się z mężem, będę żyć dla pracy, umrę bezpotomnie, być może w samotności i znajdą mnie jako 2-letniego trupa siedzącego na krześle (podobno we Włoszech ostatnio była taka sytuacja). Plusy bezdzietności też są. 

Chyba nie do końca rozumiem do czego tutaj zmierzasz. Chcesz mi powiedzieć, że właściwie jesteś osobą dojrzałą i potrafisz przyjmować konsekwencje swoich wyborów? Nie twierdzę, że tak nie jest - zaznaczyłem to.

Nie rozumiem dlaczego bezdzietność jest tutaj tylko twoją decyzją. Czy mężczyzna w związku nie ma nic tutaj do gadania - jest przecież twoim mężem i potencjalnym ojcem? Wnioskuję poniekąd (i odpowiadam sobie trochę sam), że on może nie chcieć mieć dzieci, żeby się dorobić - bo wg ciebie (z jakiegoś powodu) dobrym pomysłem byłoby mu "dać wolność". Jeśli miałbym zgadywać ty bardzo chcesz mieć dzieci. Potrzebujesz tego. Takie odnoszę wrażenie.

 

Ja staję na stanowisku katolickim i dlatego nie patrzę w tych kategoriach darwinizmu społecznego, który często w red pill wybrzmiewa. Tzn. nie będę przeczył, że pewne rzeczy są zaobserwowane prawidłowo, np. hipergamia czy to, że facet ma chuć taką, a nie inną, ale uważam że ludzie są istotami wolnymi i przy podążaniu za określonym kodeksem moralnym mogą te tendencje nie tyle zmienić co je odpowiednio ukierunkować. Do czego zmierzam... uważam, że nie powinno mieć miejsca coś takiego, że twój mężczyzna zostawia ciebie dla młodszej, żeby z nią mieć dzieci (i ty heroicznie się poświęcisz), ani takiej - że ty bierzesz kogoś lepszego finansowo, żeby z nim mieć dzieci. Jeśli twój facet ciebie zostawi masz prawo czuć się zraniona i vice versa. Jeśli jesteście małżeństwem to daliście sobie przyrzeczenie. Jeśli chcesz, żeby miało jakąś wartość to dbaj, żebyś ty sama tego przyrzeczenia dotrzymała - nawet jeśli on tego nie zrobi. 

 

W kwestii posiadania dzieci to ja należę do wspólnoty, w której mówią - miej dzieci. Dzieci są potrzebne: tobie, twojemu mężowi, światu. Nie musisz mieć on i ty dużo kasy, żeby być szczęśliwym z dziećmi. Oczywiście we wszystkim warto zachować umiar, ale no... bez przesady. Bidujecie? Jak macie rodzinę i przyjaciół to często przyjdą z pomocą. Ja nie wiem czy właściwie powinienem tutaj coś więcej dodawać bo sam dzieci nie mam, ale znam ludzi którzy mają po 7-ro czy nawet 10-ro dzieci. Nie ma tam patologii. Jedna rodzina mojego przyjaciela ma swoje trudności i oboje nie pracują w nie wiadomo jakich zawodach, ale ich rodzina i dzieci to przepiękny obraz. Mimo zapierdzielu, którzy oboje mają patrzeć na te dzieciaki to jak patrzeć na magię: widzieć jak zajmują się same sobą i swoim rodzeństwem, jak pomagają rodzicom, jak przychodzą do nich po miłość. Przepiękne i wzruszające.

 

Nie wiem czy o tym chciałaś porozmawiać i chyba nie do końca kumam co to ma wspólnego z moim artykułem, ale... ok :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.02.2022 o 21:58, I1ariusz napisał:

No więc panie interpretują to, co napisałem jakby dotyczyło tylko relacji między dwiema osobami. Chodziło mi również o zjawisko kary jako będące częścią naszej egzystencji - niezależnie od tego czy jest ktoś kto wymierza karę czy nie. Rzeczywistość ją wymierza. I często wiąże się to z bólem, ale nie musi. Jeśli ktoś chroni nas przed doświadczeniem rzeczywistości - jak np. nadopiekuńcza matka - to zaczynamy tracić grunt pod nogami. Ryzyko i ból, które potencjalnie możemy doświadczyć staje się przedmiotem strachu. Rozpadamy się ontycznie i znikamy, bo jako ludzie musimy mieć możliwość wyjścia do świata i doświadczania go także w sposób dla nas nieprzyjemny. 

 

Dlatego pisałem, że nadopiekuńczy i protekcyjny stosunek współczesnej kultury i większości mężczyzn do kobiet jest dla nich niedźwiedzią przysługą. Kobiety, podobnie jak mężczyźni, muszą mieć możliwość doświadczenia błędu, winy i kary za ten błąd. Jeśli tego nie doświadczają, mimo że błąd czy winę ponoszą, to dochodzi do rozpadu wewnętrznego. To jest to, co sugeruję.

 

Jeżeli by tak to rozwinąć, to również się z tym zgadzam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@I1ariusz

Tak, dobre odnosisz wrażenie, ale o dziwo mój mąż bardziej ode mnie chce mieć dzieci, nie będę ukrywać, że nie zmusza mnie do swojej racji :D (że dzieci jak najszybciej trzeba mieć). Ustaliliśmy, że wpierw dziecku należy zapewnić byt, więc moja taktyka została wdrożona w życie. 
Mąż jest katolikiem (patrząc na Twoje socialmedia, to podobne poglądy ma do Twoich). Tak, mąż kiedyś też nadmienił, że składał mi przysięgę, więc "nie ma ciao!". 
Tak, mamy wielodzietnych znajomych, ale chciałabym Ci zaznaczyć, że my obracamy się wśród katolików, którzy wykonują, czy też/lub są z rodzin, które wykonują zawód uznania społecznego. Widzę, że to nie mój świat, bo ładnie jest mówić o pięknie rodziny (nawet 2 +4), gdy masz duży, ładny dom, opiekunki, babcie, czas na randki, wakacje. Jak będziesz miał czas, to może w wolnej chwili obczaj moje posty, tam masz opis z jakich rodzin my jesteśmy. Wolę wyznawać zasadę "dmuchać na zimne", nie chcę się rozczarować w życiu, gdy okaże się, że rodzina, znajomi nie pomogą, a to odbije się na moim dziecku. Pomoc od człowieka niech będzie miłą niespodzianką, niż niepewną koniecznością.
Temat (mojego podejścia do rodziny) zamykam, bo jest on dla forumowiczów do zarzygania. :D 

Wczoraj przeczytałam dwa razy Twój post, trzeci raz był czytany dla męża, parafrazuję słowa męża:
"Chłopy również podlegają pod konsekwencje, które wynikają z wyborów moralnych. Tak, tak, czytałaś, że autor nie chce generalizować. My, chłopy wpływamy naszymi postawami na rodzinę, społeczności i kulturę. Co Ci mam więcej powiedzieć?" Więc musiałeś przytoczyć oczywistości. :D

 

Czytając Twoje wypowiedzi tutaj, jak pod Twoim postem, widzę, że nie piszesz z dużej litery "Twój", "Ciebie". Dlaczego?


@melody
Rola, to zbiór zachowań, postaw, nawyków, które wynikają z : biologii, doświadczeń, sytuacji i interesów. 
Tak, większość mechanizmów naszego organizmu służy z założenia : przetrwaniu i prokreacji. 
Rola matki nie jest złą rolą.

Zobacz, nawet Ty uważasz, że kobieta nie pasuje do wszystkich zadań (górnik). 

To jak w końcu - nie istnieje coś takiego jak predyspozycje przypisane w większości do danej płci? 

Edytowane przez maggienovak
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.02.2022 o 16:29, melody napisał:

Szczerze przyznam, że niektórych z tych zawodów nie znam, ale jakby jakaś kobieta chciała być operatorką wózka widłowego albo elektrykiem/mechanikiem, to czemu nie?

Faktycznie tam gdzie jest wymagana jakaś duża siła fizyczna, to może być to barierą, ale nienormowany czas pracy i rozłąka - jak kto lubi.

Oczywiste również, że kobiet w takich zwodach będzie bardzo mało, ale jak jakaś zechce to niech idzie i robi.

 

 

@melody. Pomyślałem o Tobie gdy oglądałem ten materiał.

Wiesz co mi przyszło do głowy?

Nie ma kobiet w tzw. "utrzymaniu ruchu". Każde miasto potrzebuje służb pracujących 24h po to, żebyśmy w mieszkaniach mieli wodę, energię elektryczną, ciepło. 24h/dobę, 365dni/rok. Każda struktura wymaga serwisu. Sieć telefonii komórkowej, telewizja satelitarna. Linie kolejowe, tramwajowe. Sieć kanalizacyjna, sieć wodociągowa, oczyszczalnie ścieków. Tam nie ma kobiet.

Każdy budynek biurowy w np. Warszawie ma "konserwatorów". Goście pracują po nocach, naprawiają lampy, wymieniają świetlówki, żarówki, czyszczą klimatyzację, wentylację, kaloryfery, instalacje elektryczne, krany, spłuczki, zamki w drzwiach, windy itp/itd. Po to, żeby w ciągu dnia to działało. Byłem widziałem, brałem udział bo pracuję w pokrewnej branży. Dla takich ludzi praca zaczyna się o 22:00 i kończy o 6:00. 

W elektrociepłowni nie ma kobiet operatorów kotłów CO, turbin, generatorów. Słyszałem o kobietach w kopalniach pracujących przy tzw. wzbogacaniu węgla (widziałem reportaż) i wypowiadała się kobieta pracująca przy takiej pracy ale to był taki "babochłop" i mówiła, że wielokrotnie ta praca w pyle, brudzie była ponad jej siły. 

 

Tych prac nigdy nie będziecie wykonywać bo nawet nie wszyscy mężczyzni się do tego nadają.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, maggienovak napisał:

@I1ariusz

Tak, dobre odnosisz wrażenie, ale o dziwo mój mąż bardziej ode mnie chce mieć dzieci, nie będę ukrywać, że nie zmusza mnie do swojej racji :D (że dzieci jak najszybciej trzeba mieć). Ustaliliśmy, że wpierw dziecku należy zapewnić byt, więc moja taktyka została wdrożona w życie. 
Mąż jest katolikiem (patrząc na Twoje socialmedia, to podobne poglądy ma do Twoich). Tak, mąż kiedyś też nadmienił, że składał mi przysięgę, więc "nie ma ciao!". 
Tak, mamy wielodzietnych znajomych, ale chciałabym Ci zaznaczyć, że my obracamy się wśród katolików, którzy wykonują, czy też/lub są z rodzin, które wykonują zawód uznania społecznego. Widzę, że to nie mój świat, bo ładnie jest mówić o pięknie rodziny (nawet 2 +4), gdy masz duży, ładny dom, opiekunki, babcie, czas na randki, wakacje. Jak będziesz miał czas, to może w wolnej chwili obczaj moje posty, tam masz opis z jakich rodzin my jesteśmy. Wolę wyznawać zasadę "dmuchać na zimne", nie chcę się rozczarować w życiu, gdy okaże się, że rodzina, znajomi nie pomogą, a to odbije się na moim dziecku. Pomoc od człowieka niech będzie miłą niespodzianką, niż niepewną koniecznością.
Temat (mojego podejścia do rodziny) zamykam, bo jest on dla forumowiczów do zarzygania. :D 

Wczoraj przeczytałam dwa razy Twój post, trzeci raz był czytany dla męża, parafrazuję słowa męża:
"Chłopy również podlegają pod konsekwencje, które wynikają z wyborów moralnych. Tak, tak, czytałaś, że autor nie chce generalizować. My, chłopy wpływamy naszymi postawami na rodzinę, społeczności i kulturę. Co Ci mam więcej powiedzieć?" Więc musiałeś przytoczyć oczywistości. :D

 

Czytając Twoje wypowiedzi tutaj, jak pod Twoim postem, widzę, że nie piszesz z dużej litery "Twój", "Ciebie". Dlaczego?

Zacznę od końca - czasami piszę, czasami nie piszę. Trochę z lenistwa niż z jakiejś ukrytej intencji. Nie odczytuj to jako brak szacunku. Po prostu czasami dużo tutaj piszę i łatwiej tak.

 

Nie do końca rozumiem odpowiedzi: "Tak, tak, czytałaś, że autor nie chce generalizować". Jak najbardziej chciałem generalizować zaznaczyłem tylko, że jest to tylko jakaś cząstka ogólnego obrazu i dwa: twierdziłem, że nie musiało to dotyczyć w całości ciebie i we wszystkich aspektach twojego życia. Musisz tutaj samodzielnie się zastanowić czy dotyczy ciebie czy nie.

 

Wg mnie trochę może idealizujesz to posiadanie dzieci. To jest dzisiaj druga strona medalu społeczeństwa aborcyjnego - kobiety jako skłonne do hipochondrii naczytały się w "Pani Domu" ile to rzeczy może dzisiaj dzieci skrzywdzić, zepsuć, zranić itd. Przez to posiadanie dzieci wydaje się być jakimś niezwykle trudnym i niezwykle odpowiedzialnym zadaniem. Już teraz może pójść ci w nadopiekuńczość wobec przyszłego dziecka. To jest bardzo destruktywne. Dzieci, kobiety i w ogóle ludzie są dużo bardziej odporni niż im samym się często wydaje. Rodziny o których ja wspominałem także założyli ludzie z trudnymi historiami rodzinnymi. Nie chcę znów opowiadać szczegółów przez wzgląd na nich. I nie żyją w domku - dotychczas mieszkali w niewielkim mieszkaniu w kamienicy i teraz dzięki miastu udało im się przenieść do większego domu. Jak mówię: mają swoje trudności, ale wszyscy je mają, a przy tym ich dzieci i życie rodzinne to nie jest bajka. Niemniej widać tam tyle piękna, tyle mają gratyfikacji z tych dzieci, z tego że są - że im to wszystko wynagradza. Pamiętam jak raz wieczorem siedliśmy w trójkę i rozmawialiśmy na jakieś filozoficzne tematy i te dzieciaczki, nie rozumiejąc ani słowa z tego co mówimy, przysłuchiwały się nam z fascynacją przez godzinę. Piękny widok. Jeśli twój mąż chce mieć dzieci to może powinnaś mu zaufać? Widać tutaj trochę u ciebie próby sterowania w związku, ale facet jest rozsądny i daje ci szansę się namyślić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Miszka

Dokładnie. Co tu więcej dodawać. 

Wiesz ( @melodyto nie jest przytyk w Twoją stronę), ale stołeczek menadżerski jest czyściutki, wizerunkowo wygląda na upragniony przez każdą warstwę społeczną i zawodową, więc panie tutaj feminizmem najchętniej się chcą się wykazać. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, maggienovak napisał:

@I1ariusz

Tak, dobre odnosisz wrażenie, ale o dziwo mój mąż bardziej ode mnie chce mieć dzieci, nie będę ukrywać, że nie zmusza mnie do swojej racji :D (że dzieci jak najszybciej trzeba mieć). Ustaliliśmy, że wpierw dziecku należy zapewnić byt, więc moja taktyka została wdrożona w życie. 
Mąż jest katolikiem (patrząc na Twoje socialmedia, to podobne poglądy ma do Twoich). Tak, mąż kiedyś też nadmienił, że składał mi przysięgę, więc "nie ma ciao!". 
Tak, mamy wielodzietnych znajomych, ale chciałabym Ci zaznaczyć, że my obracamy się wśród katolików, którzy wykonują, czy też/lub są z rodzin, które wykonują zawód uznania społecznego. Widzę, że to nie mój świat, bo ładnie jest mówić o pięknie rodziny (nawet 2 +4), gdy masz duży, ładny dom, opiekunki, babcie, czas na randki, wakacje. Jak będziesz miał czas, to może w wolnej chwili obczaj moje posty, tam masz opis z jakich rodzin my jesteśmy. Wolę wyznawać zasadę "dmuchać na zimne", nie chcę się rozczarować w życiu, gdy okaże się, że rodzina, znajomi nie pomogą, a to odbije się na moim dziecku. Pomoc od człowieka niech będzie miłą niespodzianką, niż niepewną koniecznością.
Temat (mojego podejścia do rodziny) zamykam, bo jest on dla forumowiczów do zarzygania. :D 

Wczoraj przeczytałam dwa razy Twój post, trzeci raz był czytany dla męża, parafrazuję słowa męża:
"Chłopy również podlegają pod konsekwencje, które wynikają z wyborów moralnych. Tak, tak, czytałaś, że autor nie chce generalizować. My, chłopy wpływamy naszymi postawami na rodzinę, społeczności i kulturę. Co Ci mam więcej powiedzieć?" Więc musiałeś przytoczyć oczywistości. :D

 

Czytając Twoje wypowiedzi tutaj, jak pod Twoim postem, widzę, że nie piszesz z dużej litery "Twój", "Ciebie". Dlaczego?

Zacznę od końca - czasami piszę, czasami nie piszę. Trochę z lenistwa niż z jakiejś ukrytej intencji. Nie odczytuj to jako brak szacunku. Po prostu czasami dużo tutaj piszę i łatwiej tak.

 

Nie do końca rozumiem odpowiedzi: "Tak, tak, czytałaś, że autor nie chce generalizować". Jak najbardziej chciałem generalizować zaznaczyłem tylko, że jest to tylko jakaś cząstka ogólnego obrazu i dwa: twierdziłem, że nie musiało to dotyczyć w całości ciebie i we wszystkich aspektach twojego życia. Musisz tutaj samodzielnie się zastanowić czy dotyczy ciebie czy nie.

 

Wg mnie trochę może idealizujesz to posiadanie dzieci. To jest dzisiaj druga strona medalu społeczeństwa aborcyjnego - kobiety jako skłonne do hipochondrii naczytały się w "Pani Domu" ile to rzeczy może dzisiaj dzieci skrzywdzić, zepsuć, zranić itd. Przez to posiadanie dzieci wydaje się być jakimś niezwykle trudnym i niezwykle odpowiedzialnym zadaniem. Już teraz może pójść ci w nadopiekuńczość wobec przyszłego dziecka. To jest bardzo destruktywne. Dzieci, kobiety i w ogóle ludzie są dużo bardziej odporni niż im samym się często wydaje. Rodziny o których ja wspominałem także założyli ludzie z trudnymi historiami rodzinnymi. Nie chcę znów opowiadać szczegółów przez wzgląd na nich. I nie żyją w domku - dotychczas mieszkali w niewielkim mieszkaniu w kamienicy i teraz dzięki miastu udało im się przenieść do większego domu. Jak mówię: mają swoje trudności, ale wszyscy je mają, a przy tym ich dzieci i życie rodzinne to nie jest bajka. Niemniej widać tam tyle piękna, tyle mają gratyfikacji z tych dzieci, z tego że są - że im to wszystko wynagradza. Pamiętam jak raz wieczorem siedliśmy w trójkę i rozmawialiśmy na jakieś filozoficzne tematy i te dzieciaczki, nie rozumiejąc ani słowa z tego co mówimy, przysłuchiwały się nam z fascynacją przez godzinę. Piękny widok. Jeśli twój mąż chce mieć dzieci to może powinnaś mu zaufać? Widać tutaj trochę u ciebie próby sterowania w związku, ale facet jest rozsądny i daje ci szansę się namyślić, ale może jednak czas? I miejcie więcej niż jedno dziecko, a nawet więcej niż dwoje.

 

P.S. Dodam jeszcze, że przyjaciele pomagają. Choćby ja pomagałem mu (za darmo) w remoncie nowego mieszkania. Było wiele takich osób. Często on sam nie wiedział skąd się biorą. Jak żyjesz blisko Boga to takie dziwne rzeczy się dzieją.

Edytowane przez I1ariusz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, maggienovak napisał:

Tak, mamy wielodzietnych znajomych, ale chciałabym Ci zaznaczyć, że my obracamy się wśród katolików, którzy wykonują, czy też/lub są z rodzin, które wykonują zawód uznania społecznego. Widzę, że to nie mój świat, bo ładnie jest mówić o pięknie rodziny (nawet 2 +4), gdy masz duży, ładny dom, opiekunki, babcie, czas na randki, wakacje.

@maggienovak W dużej mierze te ogólne wyobrażenia się po prostu wykluczają. I wg mnie nie powinno się na nie patrzeć.

Siostra ma piątkę dzieci. Najstarsza od najmłodszego oddziela 15 lat. W domu mieliśmy raczej pod górkę ekonomicznie. Nie było wakacji, wyjazdów. Z resztą w latach 70-tych i 80tych na wsi radością było pojechanie do babci na sianokosy czy żniwa/wykopki. to były wakacyjne atrakcje.

Ale nie było reklam uśmiechniętych dzieci wpier... jedzących nutellę i serki danio. Nie było 25 (na oko) letnich rodziców z 8-letnimi dziećmi w domu za 800 tys zł (znowu na oko) bo po prostu życie na codzień tak nie wygląda.

 

Wracając do siostry. 

siostra ma 46 lat. dopiero 3 lata temu kupili ze szwagrem campera (10-letniego gruzika) i każdą wolną chwilkę w sezonie wyjeżdżają z młodszymi dziećmi. To jest ich świat. To wszystko co adekwatne w reklamach ich ominęło i po prostu nikt nie miał ani czasu ani możliwości wyjeżdżać na wakacje do ciepłych krajów. Szwagier remontował przez blisko 20 lat mały domek na wsi. Jak się rodzina powiększała to adaptował go i przerabiał. Dzielił na kolejne pokoje.

 

Aha... dzieci potrzebują ciepła i troski... nie pieniędzy. Nie smartfonów i telewizorów LCD 65 calowych. Życie "na poziomie" na ogół nie koresponduje z posiadaniem wielodzietnej rodziny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, I1ariusz napisał:

Pamiętam jak raz wieczorem siedliśmy w trójkę i rozmawialiśmy na jakieś filozoficzne tematy i te dzieciaczki, nie rozumiejąc ani słowa z tego co mówimy, przysłuchiwały się nam z fascynacją przez godzinę. Piękny widok.

@I1ariusz(aleś sobie nick chłopie wymyślił, za każdym razem mam problem, żeby go wpisać poprawnie :P

 

Zgadzam się. To pamiętam z dzieciństwa. Rozmowy. Przy śniadaniu, przy obiedzie, przy kolacji. I to samo przeniosłem do mojego domu rodzinnego. Dzieci od zawsze były członkami rodziny, którym pozwalaliśmy się wypowiadać, pytać, wymyślać, dzieci miały prawo głosu. Dziś mogę samochodem jechać 5 godzin z 18-letnim synem i on nie potrzebuje smartfona, żeby zabić czas. CAŁY CZAS ROZMAWIAMY. Podróż z 2-ką pociech (18lat i 22lat) to już ja wysiadam. Śmiejemy się, dogryzamy sobie, wygłupiamy... jak równi z równym.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Miszka napisał:

@I1ariusz(aleś sobie nick chłopie wymyślił, za każdym razem mam problem, żeby go wpisać poprawnie :P

 

Zgadzam się. To pamiętam z dzieciństwa. Rozmowy. Przy śniadaniu, przy obiedzie, przy kolacji. I to samo przeniosłem do mojego domu rodzinnego. Dzieci od zawsze były członkami rodziny, którym pozwalaliśmy się wypowiadać, pytać, wymyślać, dzieci miały prawo głosu. Dziś mogę samochodem jechać 5 godzin z 18-letnim synem i on nie potrzebuje smartfona, żeby zabić czas. CAŁY CZAS ROZMAWIAMY. Podróż z 2-ką pociech (18lat i 22lat) to już ja wysiadam. Śmiejemy się, dogryzamy sobie, wygłupiamy... jak równi z równym.

I to jest coś co już zawsze będzie z tobą, nawet jeśli inne rzeczy się nie układają. Wspaniała sprawa, której ci osobiście zazdroszczę. U nas w domu tak nie było, ale też mieliśmy piękniejsze momenty - wspólna gra w kości czy w karty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.02.2022 o 13:50, maggienovak napisał:


Wychodzi na to, że kobieta ZAWSZE podąży za mężczyzną/będzie mu uległa/miła/wierna TYLKO wtedy, gdy będzie jej regularnie dostarczał bodźców NEGATYWNYCH, BÓLOWYCH itd. 

Myślę, że tragedią tych czasów jest to, że obie płcie jadą po sobie jak po burych... Oboje siebie nie rozumieją, oboje uciekają od swoich ról, oboje wciągnęli się w propagandy (dziewczyny poszły za bezmyślnym wyzwoleniem, ułomnym chojrakowaniem w nieswoich zadaniach, a panowie zobojętniali wobec wszystkich dziedzin i przedsięwzięć, które budują grupy/społeczności, czy większe zbiory ludzkie). Róbmy tak wszyscy dalej, róbmy... 


 

 

Sądzę, że nie dotyczy to jedynie kobiet (choć oczywiście też, to nie jest zależne od płci), ale osób, które mają wpojone to, że miłośc równa się ból i cierpienie.

Nie chcę bawić się w psychologa, bo nim nie jestem, ale trochę się psychologią interesuję i przeczytałam kilka ciekawych książek na ten temat np. "Toksyczni rodzice", bo i sama takich niestety miałam.

I wiele osób wynosi, często z dzieciństwa, czasami z jakichś tam późniejszych bolesnych doświadczeń, przeświadczenie, że jeśli ktoś cierpi, płacze za nami to nas kocha.

Więc też celowo nieraz tą osobę w tym celu rani. Nawet nie z wyrachowania, taka osoba po prostu chce w ten chory sposób czuć się kochaną. Bo np. w jej domu było wiele płaczu, krzyków, a nawet przemocy i taka osoba uważa to za normalne w rodzinie, czy związku, za przejaw miłości.

 

Dlatego też taka osoba sama poniekąd "swojsko" czuje się przy osobie, która sprawia, że takie emocje odczuwa.

I sama na pewnym etapie życia, kiedy mnie też kiedyś ktoś niezbyt dobrze traktował, sobie to uświadomiłam. Że kojarzyłam wtedy cierpienie z miłością i przyciągałam do siebie też takie osoby, bo wyczuwały, że jestem taka jak one. Teraz już sobie na to nie pozwalam, sobą manipulować, sprawiać sobie bólu, staram się w miarę możliwości docinać od toksycznych osób.

 

Niektóre osoby chcą żebyśmy cierpieli, płakali za nimi. Dlaczego? bo wtedy czują się dowartościowani. Natomiast jeśli jakaś osoba nas nie chce, to powinniśmy się wycofać zamiast dać sprawiać sobie celowo przykrość.

 

Była kiedyś taka stara, trochę banalna piosenka, ale wbrew pozorom bardzo mądra ,o miłości, że to nie pluszowy miś, ani kwiaty, ani kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze. Ale, że miłość jest  kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.

Niby banalna  (do której czuje pewien sentyment zresztą), ale tak wiele mówi, o prostych rzeczach, których bardzo wiele osób nie rozumie.

 

 

Edytowane przez Angel_Sue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, I1ariusz napisał:

I to jest coś co już zawsze będzie z tobą, nawet jeśli inne rzeczy się nie układają. Wspaniała sprawa, której ci osobiście zazdroszczę. U nas w domu tak nie było, ale też mieliśmy piękniejsze momenty - wspólna gra w kości czy w karty.

@I1ariuszEch... O matce z chorobliwym kompleksem niższości i ojcu alkoholiku raczej nie lubię wspominać. :)

Za jedno JEJ jestem wdzięczny. Za te rozmowy w podstawówce i wcześniej. I gotowość do otwierania głowy na wszystko wkoło. Książki, filmy, itp itd. Reszta nie jest warta wspominania.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Miszka napisał:

@I1ariuszEch... O matce z chorobliwym kompleksem niższości i ojcu alkoholiku raczej nie lubię wspominać. :)

Za jedno JEJ jestem wdzięczny. Za te rozmowy w podstawówce i wcześniej. I gotowość do otwierania głowy na wszystko wkoło. Książki, filmy, itp itd. Reszta nie jest warta wspominania.

To chyba coś nas łączy: matka z chorobliwym kompleksem niższości i ojciec alkoholik. Za te wspomnienia też mogę być im wdzięczny. Staram się być wdzięczny za coś mojemu ojcu, bo wiem że jako dziecko patrzyłem na niego oczami mojej matki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, I1ariusz napisał:

To chyba coś nas łączy: matka z chorobliwym kompleksem niższości i ojciec alkoholik. Za te wspomnienia też mogę być im wdzięczny. Staram się być wdzięczny za coś mojemu ojcu, bo wiem że jako dziecko patrzyłem na niego oczami mojej matki.

Miałem tak samo. Oczywiście, że narrację dla związku moich rodziców zbudowała matka. Ojciec w pewnym momencie odszedł więc... nie miał prawa głosu.

Ja odpuściłem. Nie potrafię w nim dostrzec niczego. Jest dla mnie obcy. Chociaż mamy kontakt. Nie wywołuje we mnie żadnych uczuć. Może choć tyle dobrze, że przestałem go nienawidzić.

 

Natomiast starałem się i staram dla moich dzieci być jak najlepszym ojcem. Takim, jakiego sam chciałbym mieć. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Wami.

 

Ale.. uważam, że nadmierne generalizowanie jest szkodliwe.

 

 

Na przykładzie mojej historii:

Gdy byłam w gimnazjum chciałam iść na kierunek X na studia. Poszłam do liceum na profil podobno dla chłopców. Kilka osób powiedziało mi, że się nie nadaję na kierunek X i że to nie dla dziewczynek.
Porzuciłam mój plan i go zmieniłam. Na studiach na kierunku Y stwierdziłam, że to moje hobby, a nie coś co chciałabym robić zawodowo. Powróciły wspomnienia do X. Chciałam się sprawdzić osobiście.

Jestem bardzo upartą osobą jeśli mi na czymś zależy. Wiedziałam, że z tym co mam będzie trudno, ale dopięłam swego. Dostałam stanowisko w branży X i okazało się, że w sumie to jestem całkiem niezła i sprawia mi to ogromną radość.

 

Gdybym była bezrefleksyjnie podatna na role przypisywane w większości do danej płci, to nie robiłabym tego co sprawia mi przyjemność, w czym jestem dobra i co podobno jest "zarezerwowane" dla mężczyzn.

 

 

Myślę też, że gdyby hipotetyczna córka @maggienovak chciała robić coś "zarezerwowanego" dla chłopców, to nie usłyszałaby monologu na temat ról, podziałów i rozkładów statystycznych w społeczeństwie, tylko dostałaby najzwyklejsze wsparcie, bo na samym końcu i tak chodzi o to by robić to, co sprawia nam radość.

 

Chodziło o to by unikać nadmiernych generalizacji.

 

Godzinę temu, maggienovak napisał:

Wiesz ( @melodyto nie jest przytyk w Twoją stronę), ale stołeczek menadżerski jest czyściutki, wizerunkowo wygląda na upragniony przez każdą warstwę społeczną i zawodową, więc panie tutaj feminizmem najchętniej się chcą się wykazać. ;)

Jeśli ktoś (kobieta/mężczyna/they🤣) się do tego nadaje, to niech idzie i robi co trzeba.

 

Ja wiem, że np. mam predyspozycje. Często mnie ciągną w pracy i poza pracą do koordynacji przedsięwzięć, bo wiedzą, że zrobię to porządnie i dobrze, ale jeśli ktoś tylko psioczy "parytety... parytety..." oburzony, a nie jest w stanie dać realnej wartości i umiejętności od siebie, to jest to...żałosne.

 

----

 

Aha, I żaden ze mnie babochłop xD

Słodka, mała brunetka ubierająca się jak na kobietę "przystało" xD

 

Nawet proszę dżentelmenów na kasach sklepowych o otwarcie ogórków kiszonych, bo wiem, że z naturą i siłą ledwo 42-43kg ciałka nie wygram 🤣 ...co nie oznacza, że wszystkie panie są tak słabe jak ja. 😆

Edytowane przez melody
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- maszynistka (pociągów) 

- kapitanka (statków) 

- kapitanka (samolotów) 

- kontrolerka ruchu lotniczego

- kierowniczka (autokarów) 

- kierowniczka (tirów) 

 

Ww. zawody łączy kilka rzeczy:

 

- trzeba mieć sporą wiedzę techniczną

- trzeba zdobyć sporo różnych certyfikacji

- dupne godziny pracy

- relatywnie bardzo wysoka odpowiedzialność (np. tirowiec z adr wiozący ciekły amoniak) 

- posiadanie umiejętności szybkiej oceny sytuacji i podejmowania decyzji

 

przy czym nie są to jakoś wymagające fizycznie zawody. 

 

Kobiet w nich jak na lekarstwo. 

 

Guess why? 

 

Ps. Właśnie sobie skojarzyłem, że nigdy nie widziałem kobiety elektryka, energetyka i automatyka. 🤔

 

Prawda jest taka, że kobiety pchają się najchętniej w zawody nietechniczne i takie, gdzie nie trzeba przesadnie dużo się uczyć oraz tam gdzie odpowiedzialność nie jest zbyt wysoka. 

Edytowane przez maroon
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, melody napisał:

...

Chodziło o to by unikać nadmiernych generalizacji.

 

Macie babeczki jakiś irracjonalny lęk przed generalizacją. Ile razy trzeba wam powtarzać, że generalizacje nie muszą sugerować w całości ciebie i twojej sytuacji? Poza tym, to co opisałaś mimo wszystko trochę w generalizację się wpisuje o czym napisał powyżej @maroon. Generalizacje są nam potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@I1ariusz generalizacja, to nic innego jak uśrednienie. Estymacja oparta na występowaniu dużej liczby typowych przypadków 

 

No a skoro każda pani inna niż wszystkie, no to jak tak można ją uśredniać. To niedobra jest. Kwiatka lepiej kupić. 😁

 

9 hours ago, melody said:

Aha, I żaden ze mnie babochłop xD

 

Słodka, mała brunetka ubierająca się jak na kobietę "przystało" xD

 

 

Nawet proszę dżentelmenów na kasach sklepowych o otwarcie ogórków kiszonych, bo wiem, że z naturą i siłą ledwo 42-43kg ciałka nie wygram

Zakochałem się ❤️❤️❤️❤️

 

Nawet bym się poświęcił i wódkę bym do tych ogórków otworzył. 😎

 

Nie ma to jak imprezka jak się jest przy kasie. 😁

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, maroon napisał:

@I1ariusz generalizacja, to nic innego jak uśrednienie. Estymacja oparta na występowaniu dużej liczby typowych przypadków 

 

No a skoro każda pani inna niż wszystkie, no to jak tak można ją uśredniać. To niedobra jest. Kwiatka lepiej kupić. 😁

 

Zakochałem się ❤️❤️❤️❤️

 

Nawet bym się poświęcił i wódkę bym do tych ogórków otworzył. 😎

 

Nie ma to jak imprezka jak się jest przy kasie. 😁

@maroon Każdy idiota przy kasie zrobi imprezkę. Umiej rozkręcić, jak kasa poza zasięgiem.

Ale zdaje się, że @melody to dobra organizatorka, więc szansa powodzenia imprezy spora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.