Skocz do zawartości

Związek z samotną matką - wałkowane ze 100 razy ale przeczytajcie


Rekomendowane odpowiedzi

Drugi artykuł z Der Onet

 

Związek mężczyzny bezdzietnego z samotną matką. Wałkowane na portalu już 100 razy ale warto to przeczytać, jak to wygląda w praktyce jak samotna matka chce zrobić z beciaka tatusia dla swojej pociechy.

Do tego również pewnie dostarczyciela dóbr dla jej gniazda. Ten artykuł to mała kwintesencja związku i wspólnego zamieszkania z samotną matką.

 

Być może wyglądałoby to całkiem inaczej gdyby ten mężczyzna miał swoje dzieci.

 

https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/kasia-jest-cudowna-kobieta-ale-nie-chcialem-byc-ojcem-jej-corki/c8j8e7g,30bc1058

 

"Kasia jest cudowną kobietą. Ale nie chciałem być ojcem jej córki"

Po blisko roku wspólnego mieszkania Marek z Kasią się rozstał. Wrócił do swojego domu i odetchnął z ulgą. – Być może nie nadaję się do obcowania z dziećmi. Być może patrzyłbym na to inaczej, gdyby Olga była moją córką – mówi. Wie też jedno, nigdy więcej nie chce podobnych związków.

Magdalena Gorostiza
1.svg4.svg13,3 tys.
Dzisiaj, 07:17
Ten tekst przeczytasz w 4 minuty
"Kasia jest cudowną kobietą. Ale nie chciałem być ojcem jej córki""Kasia jest cudowną kobietą. Ale nie chciałem być ojcem jej córki" - InesBazdar / Shutterstock
 

Przypominamy materiał z kwietnia 2022 roku.

– Może jestem egoistą, może wygodny, jak większość facetów? Nie będę nawet się nad tym za bardzo pochylał. Przekonałem się, że nie jestem w stanie żyć pod jednym dachem z obcym dla mnie dzieckiem. Bo im dłużej to trwało, tym były większe konflikty – opowiada Marek.

Najmilej wspomina okres, Kiedy byli z Kasią "na dochodząco", a ona starała się nie obciążać ich związku córką. Bo w fazie pierwszych randek organizowała opiekę dla Olgi, spędzali wspólnie te weekendy, które dziewczynka spędzała ze swoim ojcem.

– I to było super. Dogadywaliśmy się świetnie, fajnie nam razem było. Ale wiedziałem, że Kasia chce, abym poznał Olgę, że jej celem jest włączenie jej córki do naszego związku – wspomina Marek.

Pamięta też dobrze to pierwsze spotkanie, bo postanowili wyjechać we trójkę na weekend. Mała była bardzo grzeczna, z jednej strony onieśmielona, z drugiej spragniona towarzystwa Marka. Pięcioletnia dziewczynka, bardzo rezolutna, jednocześnie trochę zagubiona. Marek miał świadomość tego, że dziecko żyje między dwoma domami, wiedział z opowieści Kasi, że tęskni za stałą obecnością ojca. On jednak nie miał pojęcia, jaka miałaby być jego rola. Bo Olga ojca przecież jednak miała, a on Marek, nigdy do dzieci specjalnie się nie garnął.

– Ale OK, nie było tragedii. Mała nie sprawiała kłopotów, jedynie w nocy nie było mowy o żadnym seksie. Wzięliśmy wtedy dwa pokoje w hotelu, żeby to pierwsze spotkanie ze mną nie skończyło się szokiem, że mama śpi w jednym łóżku z jakimś obcym facetem – opowiada Marek.

Ale po tym wyjeździe zaczął wpadać do Kasi coraz częściej. Ona już nie szukała opiekunek dla Olgi, spotykali się u niej, jedli razem kolację. Olga szła spać do swojego pokoju, oni do Kasi sypialni. Markowi wydawało się wówczas, że taki układ jest całkiem do przyjęcia.

– Bo byłem jeszcze kompletnie z boku. Odwiedziny to jednak nie to samo, co wspólne mieszkanie. Byłem z dala od wszelkich problemów, nie spędzałem tam ranków, popołudni, a jeśli nawet, to rzadko. Widziałem Olgę krótko, z reguły przed spaniem – mówi Marek.

Kiedy więc Kasia zaproponowała, żeby zamieszkali razem, uznał to za całkiem niezły pomysł. Postanowili, że podejmą próbę, on się wprowadzi do niej, ale zostawi swoje mieszkanie. Jeśli wszystko się ułoży, wezmą ślub, sprzedadzą swoje mieszkania, kupią jedno duże. Marek zabrał ubrania i laptopa, zamieszkał u Kasi.

– Ona ma trzy pokoje, siłą rzeczy zainstalowałem swoje miejsce pracy w salonie. Czasami muszę wieczorem posiedzieć przy komputerze, ogarnąć maile, napisać jakiś projekt. Ale mimo wszystko byłem pełen optymizmu. Kasia jest cudowną kobietą i wierzyłem, że nam się ułoży – opowiada Marek.

Jego matka, co prawda, nie kryła niezadowolenia. Raczej przekonywała syna, że związek z kobietą z dzieckiem nie ma zbyt wielkiej przyszłości. Tłumaczyła synowi, że to zadanie trudne, bo trzeba się wykazać i miłością do dziecka i dużą dozą dyplomacji, bo każda matka jest czuła na punkcie swojej latorośli.

– Wtedy nie bardzo to rozumiałem, ale dość szybko do mnie to dotarło. Pod koniec naszego związku miałem wręcz wrażenie, że w naszym domu są dwa obozy – ja i Kasia z Olgą. A to było już bardzo męczące – Marek wraca do wspomnień.

Więc wspólne śniadania nie były zawsze rozkoszne. Mała marudziła przed wyjściem do przedszkola, w kuchni zostawał okropny bałagan, co jego, pedanta bardzo wkurzało. Miał jednak w sobie opór, by sprzątać po Oldze, wycierać rozlane mleko i rozgniecione płatki, zbierać okruchy ze stołu. Osobiście uważał, że pięcioletnia dziewczynka sama powinna dbać o porządek podczas jedzenia. Rozmawiał o tym nawet z Kasią, ale ta tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła, że to tylko dziecko.

W pokoju, w którym pracował, był też telewizor. Mała chętnie oglądała bajki. Trudno było mu się skupić nad robotą, kiedy Olga zasiadała przed telewizorem i żywiołowo reagowała na przygody bohaterów. Zaczął odkładać pracę na czas po kolacji, ale tak naprawdę nie bardzo wiedział, co ma za sobą popołudniami zrobić.

– U siebie kładłem się na kanapie, czytałem książki, oglądałem sport albo wiadomości. Tu priorytetem były programy dla Olgi, bo Kasia tłumaczyła, że ma wtedy spokój i czas na to, by gotować czy sprzątać. Wieczorami Olga życzyła sobie czytania na dobranoc. Coraz częściej prosiła o to mnie, a nie matkę, ale mówiąc szczerze, dla mnie to było nużące zajęcie – wzdycha ciężko Marek.

Obserwował też, jak Kasia próbuje włączyć go do innych obowiązków, które wiążą się z dzieckiem. Kilka razy prosiła, by zawiózł małą do przedszkola, czasami zostawał z Olgą w domu, bo chciała wyskoczyć do fryzjera albo załatwić jakąś sprawę.

– I nie było to tak, że chce się mną wyręczyć. Nie traktuję tego w ten sposób. Bardziej odnosiłem wrażenie, że chce nas razem posklejać. Ja jednak miałem w sobie jakiś wewnętrzny opór – mówi Marek.

Drażniło go to też, że nie wiedział do końca jak się zachować, kiedy mała była niegrzeczna. Kilka razy zwrócił jej uwagę, ale widział wówczas zawsze minę Kasi. Niby się nie odzywała, ale natychmiast szła z małą do jej pokoju, coś tam ze sobą szeptały, czasami Olga wychodziła z zaczerwienionymi oczami.

– Być może to, co opowiadam, wygląda jak błahostki. Ale różne sytuacje się zaczęły nawarstwiać. Kasia się rozchorowała, ja cały tydzień zajmowałem się domem i Olgą. A w gruncie rzeczy nic mnie nie ciągnęło emocjonalnie do tego dziecka. Tymczasem miałem zacząć wchodzić w rolę jej ojca. Potem kilka razy odmówiłem zostania z małą w domu, bo miałem ważną robotę. I widziałem, jak one dwie zaczynają tworzyć wspólny front przeciwko mnie. Uznałem, że to zaczyna się robić kompletnie bez sensu – opowiada Marek.

Wspólne mieli tylko te weekendy, kiedy mała jeździła do ojca. W pozostałym czasie był skazany na stałą obecność dziecka. Skończyły się wieczorne wypady do kina, do knajpek na piwo. Tak naprawdę życie podporządkowane było Oldze.

Odbył z Kasią poważną rozmowę. Powiedział jej, że jednak nie jest w stanie żyć w takim układzie. Ona jest cudowna, Olga to świetne dziecko. Ale on nie umie się w tym wszystkim odnaleźć, nie chce odgrywać roli dodatkowego ojca.

– Nie umiałem Olgi zaakceptować, nie miałem chęci, by się nią zajmować. Starałem się Kasi to delikatnie wytłumaczyć, że nasz związek skazany jest przez to na porażkę. Wiem, że było jej przykro, że czuła rozczarowanie. Myślę, że jest wiele kobiet w podobnej sytuacji. Szukają miłości, ale razem z dzieckiem. Pewnie są faceci, którzy potrafią to zrobić. Ja niestety, nie umiem. Miałem w sobie jakiś dziwny opór – opowiada Marek.

Wrócił do swojego mieszkania i odetchnął z ulgą. Zdarza się, że tęskni za Kasią. Ale ma świadomość, że nie może jej mieć samej, tylko razem z jej córką. Dlatego zdecydowanie woli swoją samotność.

Magdalena Gorostiza

Imiona i niektóre szczegóły zostały zmienione

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo, że gość nie jest dojrzałym emocjonalnie samcem, gdyż w przeciwnym razie nic by go nie uwierało, nie przeszkadzało, bez problemu wszedłby w rolę nawego taty i odwoził małą do przedszkola. Na końcu sam wyszedłby z inicjatywą stania się prawnym ojcem małej Olgi. To nie jest prawdziwy mężczyzna przyjmujący dar w postaci "bombelka" swojej obecnej partnerki. Bez apelacyjnie to jego wina.

 

PS: wpis z charakteru tych z XD

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 2
  • Haha 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat tutaj to zostało tak "miękko" przedstawione. Że to samiec nie ogarnia, że samica ma dziecko i on tego nie może dźwignąć.

 

Natomiast realia właśnie takie są. "Kupując" samicę z dzieckiem mamy na starcie skasowane całe "lowcianie" od razu po zamieszkaniu.

Nie ma żadnego okresu przystosowawczego. Nie ma praw, są obowiązki. Ekonomiczne, logistyczne. 

 

Nałóżmy na to narrację samicy "taka jestem, tak mam, zaakceptuj to" i... koniec. Pozamiatane.

 

Swoją drogą strasznie zmiękczone zostało to, że w domu jest nieznośne dziecko bez żadnego wychowania i dom jest podporządkowany

jego wygodzie. Sprzątanie po dziecku, bajeczki przed telewizorem, bo pańcia nie ma innej opcji na ogarnięcie czasu dla domu i siebie.

 

Problem z czytaniem dziecku przed snem to już przegięcie. W domu jest samiec, do którego prawdopodobnie dziecko lgnie więc... czego 

oczekiwać? To nie kot, którego można odłożyć na kanapę obok czy dać mu drapak do zabawy i zająć się swoimi sprawami.

 

Reasumując.

Problem pańci z nieogarnianiem - zamieciony pod dywan.

Problem samca z nieogarnianiem - pokazany teoretycznie ze strony samca "na miękko" ale między wierszami da się przeczytać co i jak.

Edytowane przez Miszka
  • Like 5
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny, który myślał, że znalazł mityczny garniec złota na krańcu tęczy ;)

Jak to mawiają Włosi - nawet gdy to kłamstwo, to ładnie wymyślone, bo koniec jest znany i raczej powszechny.

 

Pan z artykułu zdecydowanie powinien częściej własnej mamy słuchać. I tak dobrze, że nie było wariantu ekstremum, czyli np. małżeństwa, zrobienia sobie wspólnego potomka i sprzedaży (o zgrozo!) własnego mieszkania, dla "celu wspólnego" ;)

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, MM_ napisał:

Nigdy nie decydujcie się na wspólne mieszkanie z samotną matką. W wersji demo udaje dostępną i potrafi organizować sobie czas wolny dla faceta; w wersji pełnej facet ma być opiekunem i bankomatem.

 

Nie ma wyjątków, parę nocy i do widzenia. Next!

Oczywiście! Jak jest fajnie pokorzystać ile się da i tyle.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, spacemarine napisał:

Wy myzogni jedne liczy się kto wychował!

I tu padło kluczowe "wychował"...

 

Podczas, gdy w samiczym języku to słowo znaczy "kto dał na to pieniądze i kto usługiwał".

 

Tam nie ma nic o wychowaniu / wychowywaniu.🧐

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Krugerrand napisał:

Wiadomo, że gość nie jest dojrzałym emocjonalnie samcem,

Gdyby mógł mieć swoje dzieci z tą Panią, dodatkowo ta by wyglądała jak modelka, typ urody jak np. te poniżej, dodatkowo normalna, poukładana dziewczyna, nie toksyk, border line, chciałaby go i szanowała, wówczas punkt widzenia zmieniłby się o 180 stopni:

 

 

Iga Wyrwał:

0000ZNM424H2V7FI-C321-F4.jpg

 

Joanna Brodzik:

0000ZNM7CDT1OEVA-C321-F4.jpg

 

Sylwia Gliwa:

 

0000ZNM02SRH6FMT-C316-F4.jpg

Edytowane przez Druid
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazdy z nas ma jakichś znajomych, kumpli, rodzinę którzy mają dziecko. To dziecko moze być fajne, zabawne, jak to bliscy znajomi to możemy pomóc, przypilnować, gdzies podwieźć, kupić prezent na święta - normalna ludzka sprawa.

Jednak nawet gdy to bliscy znajomi, gdy to dziecko zaczyna rozrabiać, to jakoś tak głupio zwrócić mu uwagę jak swojemu. Może inaczej gdy jest stricte pod naszą opieką, to tak, ale w towarzystwie rodzica nie. Na swojego bym warknął "nie rób tak", a jednak na dziecko kumpla nie zareaguje tak samo, jest w poblizu więc niech sam wychowuje swoje dziecko.

 

Z samotną matką jest to samo x10, zawsze na pierwszym miejscu będzie JEJ dziecko, potem JEJ pies, i JEJ dziecka chomik, a dopiero potem facet-zabawiacz-kochanek-bankomat-orbiter. Zawsze stanie po dziecka stronie, "to tylko dziecko", "tylko się bawi".

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.