Skocz do zawartości

Opłacalność importu samochodu z USA


Maurycy

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ściągał ktoś w ostatnim czasie uszkodzony samochód ze Stanów Zjednoczonych i orientuje się w kosztach? 

 

Zastanawia mnie opłacalność takiego interesu biorąc ceny kursu dolara, który ostatnio spadł jak również cena frachtu morskiego, który również stał się tańszy od czasów pandemii. 

 

Dodam, że interesują mnie samochody raczej w tańszym segmencie (do 50 tyś max ze wszystkimi kosztami, samochód 5-6 letni). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam tematu, ale czytałem ludzi na biznesowych grupkach, to generalnie odradzali jeśli nie wiesz co kupujesz, komu to będziesz dawał do naprawy i ile to będzie kosztowało (bo często są koszta ukryte). A, no i podobno te firmy które się utrzymują na rynku, mają obowiązkowo kogoś w Stanach żeby zobaczył jak wygląda to naprawdę. 

 

Nie zachęcam ani nie zniechęcam. Imo biznes jak wiele innych - musisz mieć twarde jaja (i wiedzę) żeby cię nie wyrolowali - wtedy da się przyzwoicie zarobić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maurycy Jeżeli masz kogoś na miejscu lub jesteś sam to można się w to pobawić natomiast kupowanie przez firmy odradzam - mam znajomego co się tym zajmuje i jak mój ojciec chciał sprowadzić 4runnera to dostał radę żeby sobie sam poleciał, zobaczył, kupił, pozwiedzał, a on załatwi tylko shipping i dostosowanie.

Generalnie większość firm sprowadzających samochody z USA/Kanady operuje tak że Ty wybierasz sobie aukcję, bidujesz, a oni zajmują się transportem i ewentualnie naprawą/dostosowaniem do norm UE.

To trochę kupowanie kota w worku bo nigdy nie wiesz co dokładnie jest do wymiany oraz dochodzi też masa papierologii.

Przy Twoim budżecie myślę że taki interes będzie bardzo mało opłacalny. Weź sobie coś lepiej w leasing.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak auto z USA to najczęściej rozwalone mniej lub bardziej. 

Polecam te rozwalone mniej, ale na to trzeba też uważać bo cwaniaczki już się nauczyli i podrychtowują pod aukcję, wymieniają części, tak żeby zdawało się że stłuczka była mniejsza. Zdjęcia też są tak robione żeby ukryć wady oczywiście. 
Bardzo ważny jest też Title samochodu. Auto może być igła a mieć wpisane flood i jak sprowadzisz to wtopisz i jeszcze Ci karę dowalą za sprowadzanie śmieci. A w USA za flood uznaję się auta które nie koniecznie pływały po powodzi tylko np woda się wlała i zalało dywaniki po przejechaniu kałuży ;) Oczywiście są myki i na to ale… nie opłacalne w kwocie o której mówimy.

Dodatkowo po placu, załadunku etc. używany jest widlak, nie licz na to, że oni się cackają z tymi autami. 


Przed sprowadzeniem od razu zorientuj się po mechanikach i zaklep termin. 

Koszty transportu są zależne pd tego w jakim mieście i stanie kupisz, im dalej od wschodniego wybrzeża i portu to koszty rosną, ale nie jakoś dramatycznie. 

 

Części też na zapas nie kupuj, bo często auta z rynku z usa przykładowo mają śrubkę 0,5 mm dalej i dupa. 
 

Ogólnie temat jest śliski i nie masz pewności co przyjdzie, może się okazać że przyjedzie złom.

 

Dodatkowo musisz się uzbroić w cierpliwość bo od momentu zakupu do momentu aż wsiądziesz i pojeździsz może minąć nawet rok jak wynikną jakieś problemy. Oczywiście, może też być wszystko git i śmigasz za 3-4 miesiące od zakupu.

 

Najpewniej  byłoby polecieć do USA, nie bawić się w salvage, kupić coś z rynku aut używanych i ogarnąć sobie transport samemu bądź przez firmę (nasi tam są od wielu lat więc wystarczy podzwonić).

 

Po przybiciu do portu (Niemcy lub Holandia) laweta, opłacić haracze (cło), potem papiery, przeróbki i jazda.

 

Edit: tylko kluczowa kwestia, czy to jest opłacalne.

 

 

Edytowane przez Pyrkosz
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Pyrkosz said:

Jak auto z USA to najczęściej rozwalone mniej lub bardziej. 

 

Po przybiciu do portu (Niemcy lub Holandia) laweta, opłacić haracze (cło), potem papiery, przeróbki i jazda.

 

Edit: tylko kluczowa kwestia, czy to jest opłacalne.

 

Z takim budżetem to myślę że nie ma co nawet zaczynać tematu, szanse wbicia się na minę dużo wyższe niż potencjalne zyski.

 

Druga sprawa, ile na czymś takim można oszczędzić w stosunku do podobnego auta z Europy? Czy warto bawić się w transport, naprawę, haracze itp. dla kilku tys PLNów? A czas to pieniądz, a tu może być że i z pół roku bujania będzie. 

 

Ciągle mnie dziwi co ludzie są w stanie poświęcić dla kilku groszy. 

 

Szczerze, wolałbym starsze, ale pewne i nie walone stąd niż bitego kota w worku z za oceanu za pół roku. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Egregor Zeta napisał(a):

Nie znam się, ale o co dokładnie chodzi?

Kupujesz np Corolle, na pierwszy rzut oka wydaje się identyczna jak nasze… po czym okazuje się, że np drzwi są pare mm inaczej zwymiarowane. Ryzyko maleje niby z europejczykami ale też nie można założyć, że wszystko jest identyczne plug&play. Np w lexusie rx 2 w Usa mieli przewymiarowane półosie czy coś w ten deseń i te części są ciężkie do dostania w ogóle nawet w Usa.

12 minut temu, SuperMario napisał(a):

 

Z takim budżetem to myślę że nie ma co nawet zaczynać tematu, szanse wbicia się na minę dużo wyższe niż potencjalne zyski.

Słuszna uwaga.

 

13 minut temu, SuperMario napisał(a):

Druga sprawa, ile na czymś takim można oszczędzić w stosunku do podobnego auta z Europy?

Sky is the limit, ale nie przy takim budżecie. Jak auto kosztuje 400 u nas a robisz na gotowo za 250 to jest sens. Ale… równie dobrze wtopisz 150 ;)


Totalnych wraków się nie opłaca brać, każdy to sprawdzi szybko i zostajesz z ulepem co nikt nie kupi. A i jeździć takim to strach. 
 

16 minut temu, SuperMario napisał(a):

Szczerze, wolałbym starsze, ale pewne i nie walone stąd niż bitego kota w worku z za oceanu za pół roku. 

Mądrze powiedziane. Za 50 koła jest u nas mnóstwo fajnych aut. Dodatkowo, ryzyko jest dużo mniejsze bo podjedziesz choćby do ASO przed zakupem i przeglądną gablotę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje się ,że warto jeśli jest się fanem modelu a w Europie już go nie ma np.

datsun 240z

mr2 aw11/zzw30

3000gt

mustang f body

 

Więc raczej dla tych którzy wiedzą co chcą i sami naprawią lub mają u kogo. Jeśli auto użytkowe to bym szukał do 50km  od miejsca zamieszkania i kierował się przeznaczeniem/stanem.

 

Część osób chwali sobie auta z Szwajcarii. 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym rozważył, auto z Finlandii/Niemiec. Tylko nie z komisu, a z przetargu/licytacji z ich administracji itp. Nie będzie to super atrakcyjne cenowo, ale wiesz co kupujesz. W Niemczech sprzedanie samochodu i świadome zatajenie historii wypadku, awarii, napraw itp. to przestępstwo. Są specjalne komisy "dla przybyszów ze wschodu" i tam ceny wydają się atrakcyjne, ale właśnie z tego powodu, że nie znasz przeszłości. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samochody ze Stanow to totolotek, ale wbrew pozorom trudniej sie wpieprzyc na mine w porownaniu do Niemiec, czy Francji, bo masz cos takiego jak Carfax, do tego po VIN w google znajdziesz zdjecia tego samochodu rowniez ze starych aukcji, jesli dzwon byl jeszcze gorszy (tak, nawet tam dobudowuja brakujaca polowe auta i pozniej sprzedaja z "kosmetycznym uszkodzeniem"), ale jak masz ogarnietego importera to bedzie wiedzial od kogo kupowac, a od kogo nie (generalna zasada jest, ze sie nie kupuje od prywatnych osob, tylko od duzych ubezpieczalni typu Geico itp).

 

Jesli chodzi o budzet to zawsze trzeba przyjac co najmniej 20% dodatkowych kosztow w przypadku, gdyby cos jeszcze dodatkowego wyszlo. Ja sciagalem 2 lata temu mustanga (6letni z nalotem 100k) i na gotowo zaoszczedzilem okolo 5tys w porownaniu z cenami na otomoto, zatem szalu w cenie nie bylo w porownaniu z potencjalnym ryzykiem. Na pewno minusem jest to, ze auta fizycznie nie zobaczysz, chyba ze ogledziny sobie zamowisz. U mnie akurat faktycznie wyszlo, ze byl niegroznie uszkodzony, jezdze nim do dzisiaj i jestem mega zadowolony.

 

Jesli chodzi o 50k to pytanie, czy chcesz tyle wylozyc za uszkodzone auto pod domem +akcyza do zaplaty, czy juz tyle chcesz zaplacic za calosc z naprawa. Jedyna sensowana opcja to drozsze auto w tym piewszym wariancie, bo tanszych aut w ogole sie nie oplaca sciagac. Dobra opcja moze byc poszukanie juz na miejscu sciagnietego auta przed naprawa, na pewno trzeba pare groszy doliczyc gosciowi za sciagniecie, ale przynajmniej widzisz na miejscu auto i wiesz, czy chcesz w to wchodzic, czy nie. Jak chcesz to moge Ci dac namiar do goscia, ktory mi sciagnal auto, zobacz tez na grupy na Facebooku typu "Tanie auta Copart Iaai", albo "Autodiscover", tam sa takie ogloszenia aut na miejscu, albo w drodze do PL. i gosci, ktorzy sciagaja. Na pewno rzetelni sa chlopaki z Autodiscover, ale u nich na naprawione auto bedziesz czekal jakies pol roku od wylicytowania, ten moj gosc tez jest ok, bo go na sobie sprawdzilem

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolega sprowadził "fałwu" i był lekko w plecy, bardziej uszkodzony niż na zdjęciach a także wspomniana wyżej półoś nie pasowała od europejskich wersji. 

 

Myślę że to loteria, ale...

Swego czasu jak byłem w Polsce i pracowałem za polską pensję biedaka dorabiałem obracając antykami, odrestarowując je, późnej kupiłem kombajn MIG/MAG/MMA/TIG i pospawałem sobie aluminiowe antyki, potrafiłem netto zarobić nawet 1/4 wypłaty, raz na czysto wpadło ok 1300zł w dzień, ale tylko raz takie szczęście. 

Do czego zmierzam. 

 

Jeśli się wyspecjalizujesz w danym modelu, też będziesz zaliczał wpadki jak ja na antykach ale... Na 1 stracisz a na 9 zarobisz, gra warta świeczki. Jeśli się wyspecjalizujesz możesz zarobić fajne pieniądze i boże jeśli istniejesz - dopomóż autorowi w tym przedsięwzięciu.

 

Co do aut - jak jeden z Braci napisał też bym szukał czegoś niespotykanego w Europie, chyba że rzeczywiście będzie rynek zbytu na np Q7, Cayenne itd, musisz sam sprawdzić.

 

Inna droga - pośrednik, kupujesz to co już jest w polinie, inwestujesz, zarabia pośrednik, blacharz - lakiernik, mechanik i Tobie coś zostanie. 

 

Jeszcze inaczej - quasi pośrednictwo. Jak masz doświadczenie i renomę sam możesz brać zlecenia i wyszukiwać auta dla ludzi po zadatkowaniu. Jeśli przyjdzie auto które się nie spodoba oni tracą niewielką sumę, powiedzmy nie wiem, 500 euro a Ty masz grata, no ale zadatek też na inwestycję.

 

Ogólnie sam jestem z samochodówki ale nie ma doświadczenia w tej branży, ile wiem tyle podpowiem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.06.2023 o 20:32, Maurycy napisał(a):

Czy ściągał ktoś w ostatnim czasie uszkodzony samochód ze Stanów Zjednoczonych i orientuje się w kosztach? 

 

Zastanawia mnie opłacalność takiego interesu biorąc ceny kursu dolara, który ostatnio spadł jak również cena frachtu morskiego, który również stał się tańszy od czasów pandemii. 

 

Dodam, że interesują mnie samochody raczej w tańszym segmencie (do 50 tyś max ze wszystkimi kosztami, samochód 5-6 letni). 

 

Z takim budżetem na gotowe auto w wieku 5-6 lat nie ma raczej szans. To oznaczałoby kupno auta wyprodukowanego w latach 2017-2018. Praktycznie nic w tych pieniądzach nie dostaniesz ciekawego, a będziesz się bujać z naprawą dość mocno uszkodzonego auta. W przypadku importu z USA, w zasadzie, im droższe auto, tym lepiej, ponieważ koszty transportu i pośrednika grają mniejszą rolę + znaczna większość kupujących chce auto na fakturę, więc albo ściągasz auto typowo kolekcjonerskie, które  kupują ludzie zamożni za gotówkę, albo bujasz z autem, przy którym każdy pyta „FV?”

 

Sprowadziłem w ciągu 3 lat dwa auta z USA, oba wyszły około 100k pln i w jednym przypadku, po odebraniu auta w Polsce wyszło jeszcze kilka kwiatków. Pierwszym autem pojeździłem 3 lata i sprzedałem z lekkim zyskiem, obecne sprzedam po pół roku i prawdopodobnie również będę 10, może 15k do przodu, ale zastanów się, czy przy inwestycji 100k taki zwrot jest wart zachodu? Historie, że ktoś sprowadził auto za 100k i sprzedał za 140 i więcej można włożyć między bajki. Aby zarabiać takie pieniądze, należałoby lepić całe deski rozdzielcze na kolanie albo sprowadzać świeże Corvetty i je sprzedawać w kraju na fakturę za 700 koła. 

Edytowane przez LSD
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.